Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Aggie:)

proszę o radę tylko miłośników zwierząt, szczególnie psów

Polecane posty

Gość ghjghjhf
Pieprzę wszystkich, którzy uważają, że pies to po prostu pies. Pies to członek rodziny, istota, którą kocha się równie mocno, co człowieka(czasami nawet bardziej). Nie wyobrażam sobie, że budze się rano, a tu nikogo nie ma w kąciku, gdzie stało legowisko, a ja nie mam z kim iść na dwór, nie mam do kogo się przytulić, pobawić się, popatrzeć na tą małą istotkę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój M. był przy moim piesku jak dostawał ostatni zastrzyk w domu, trzymał go na kolanach, my nie wytrzymałyśmy. Wtedy pierwszy raz widziałam, jak naprawdę twardy człowiek może zanosić się płaczem. Jakiś czas potem wypaliłam, że chcę wziąć kocura, a on: "że to obowiązek, trzeba to przemyśleć, przecież mamy już jednego przygarniętego kotka, a ty wszystko tak na gorąco, przecież nie mamy transportera dla niego, cholera nie mamy transportera, to ja kupię po pracy ten transporter, kurde gdzie ja kupię ten transporter.." I tak monologiem w minutę sam się przekonał. W takich chwilach człowiek się upewnia, że jest z właściwą osobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aguniu,u mnie z dnia na dzien lepiej,powoli zaczynam dochodzic do siebie,niby male kroczki ale bardzo ciesza.Glowa troche mi ciazy,bo jest dosc sztywna,ale juz troche nia ruszam:),robie obiadki w domu:),nawt obieram ziemniaczki,mimo,ze musze siedziec na podlodze przy ich obieraniu,to czuje sie szczesliwa.Mam niestety kolejny problem,bo moja corcia(17 lat) zachorowala na to samo co ja,dzis dostala skierowanie do neurochirurga,a ona jest taka mlodziutka.Trzeba jednak szybko jej pomoc,bo moze uda sie uchronic ja od operacji.Musze sie Tobie pochwalic,ze moja dziewczynka bedzie zdawala na medycyne,Boze jestem z niej taka dumna.Jesli dzie o merdczka,to jest super,bierze lakarstwa na serduszko i widac wyrazna poprawe,jest taki kochany,ze od mojego powrotu ze szpitala nie odstepuje mnie na krok,nawet czasem spi ze mna:).Ciesze sie,ze i Ty wracasz do rownowagi po ladusi :).Jezeli chcesz wziac pieska ze schroniska,to uwazam,ze to madra decyzja,bo najwierniejszy piesek,to taki,ktory byl niekochany,moj merdus tez do takich nalezy i kazdego dnia pokazuje jak bardzo nas kocha,a my jego,bo to nasz synek kudlaty:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Gosiu, cieszę się że z merdaczkiem lepiej, zobaczysz jego serduszko jeszcze dłuuugo będzie dla Was biło:) Przykro mi z powodu choroby, nie martw sie na zapas, nie wiem co to za choroba ale wiem że teraz medycyna idzie naprawdę na przód, Twoja córka jest jeszcze bardzo młoda. To dobrze, że Ty też czujesz się lepiej. U mnie w miarę dobrze, ale mam akurat w tym momencie wirusowe zapalenie gardła i jestem na zwolnieniu. Pewnie zaraziłam się od dzieci w szkole, zresztą gardło to jest zmora nauczycieli. Co do pieska, to na pewno się jakiś pojawi, nie wiem jeszcze jaki to będzie i skąd, ale na pewno będzie kochany przez nas wszystkich tak jak była Lady. Musi tylko jeszcze trochę minąć czasu i myślę że odpowiedniejszy moment pojawi się gdy "zrobimy krok do przodu" z moim K jeśli wiesz o co mi chodzi, to będzie wtedy nasz wspólny pies. Tak czy inaczej, Ladunia jest w naszych sercach....i wciąż jeszcze taki wielki żal za nią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Agus,Ladusia bedzie zawsze w Waszych sercach i to jest niezaprzeczalny fakt,tak jak Atosik jest w moim sercu i zawsze w nim bedzie.Wiem cos o chorobie,bo moj synus zaczal zerowke i juz 2 raz chory,od poniedzialku idzie do szkoly.Od poczatku roku szkolnego chodzil raptem 7 dni wszystkiego,dziwie sie rodzicom,ze puszczaja do szkoly dzieci chore,to samo bylo jak moja corcia chodzila do podstawowki i chyba nigdy to sie nie zmieni.Zrowiej szybciutko:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem jaki jest limit nieszczęść na jednego człowieka, ale powoli zbliżam się do granicy. Mój kocur powolutku odchodzi, niewiele czasu mu zostało. Marnieje w oczach z dnia na dzień. W pt. odebraliśmy wyniki badań i choroba jest nieuleczalna, ostatnie stadium. Nawet nie wiem, co mam napisać. Cała historia i batalia o życie zaczyna się dla mnie od nowa. Na razie nawet nie dopuszczam do siebie myśli, ze czeka mnie następne pożegnanie. Staram się robić wszystko tak, jakby diagnozy po prostu nie było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Polly no to strasznie po prostu, strasznie strasznie mi przykro, cholera jasna aż nie chce mi się w to wierzyć, przecież dopiero co to przeżywałaś. Jesteś pewna, że już nic nie da się zrobić? Nie napisałaś nic co to za choroba? Twój kotek był już chory zanim go wzięłaś, czy to nawrót tamtej choroby? Co dokładnie mówi ten weterynarz? Kurcze, naprawdę to jest jakieś straszne że przeżywasz to samo, może jest jeszcze nadzieja...Spróbuj kupić mu dobrej jakościowo wątróbki i spróbuj zachęcić go jakoś do zjedzenia jej. Wątróbka ma wiele żelaza, mi kiedyś polecił ja weterynarz na chorobę któregoś z moich wcześniejszych kotów. Po prostu nie mam zielonego pojęcia co Ci doradzić, piszę tylko to co wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aggie to jest ostre zapalenie otrzewnej- FIP, nieuleczalne. Wiem, ze powinien jeść wszystko wysokokaloryczne, bardzo dużo białka- nakupiłam jak głupia wątróbek, wołowinę, cielęcinę, ale nie chce. Od piątku już 3 razy byliśmy na kroplówkach, żeby go nawodnili. Dostaje masę zastrzyków- w tym odżywcze, dziś mój M. będzie robił, bo staramy się go tyle nie wozić- każdy wyjazd to dla niego stres. To jest jakieś przekleństwo normalnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podobno wirusem zarażają się młode koty i nawet 90% takie wirusy w swoim ciele ma- tylko może 2-3 na 100, jak mi powiedzieli, w przyszłości zachoruje na FIP. I mój kotek jest jednym z tych 2-3. Po prostu nie wiem, co mam robić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kurcze strasznie mi przykro:( nie wiem naprawdę co mogę doradzić.....jak przeczytałam zapalenie otrzewnej to aż mi serce stanęło, bo to właśnie najprawdopodobniej Lady dostała po wrzodach.....kurcze myślałam, że ten kotek okaże się takim szczęściarzem, że Ty go właśnie odratowałaś i że bedzie z Wami wiele lat.... Ja kiedyś wzięłam kotka po prostu ze środka ruchliwej ulicy, do tej pory nie mam zielonego pojecia jak mógł się tam znaleźć, może po prostu ktoś go wyrzucił z samochodu. Wzięłam go do domu, ale też niestety nie pożył długo, miał właśnie białaczkę kocią....... Polly bardzo Wam współczuję. Nie trać nadziei do końca :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po śmierci naszego psiaka chciałam dać dom jakiemuś biedakowi. Nie mogę mieć psa jak moja mama- ma wielki dom z ogrodem, ja mieszkam w mieszkaniu i mięlibyśmy problem ze spacerami. Padło na tego kocura. I kurdę na prawdę to miał być członek naszej rodziny przez najbliższe kilkanaście lat. Remontuję sypialnie, już miałam upatrzone miejsce na jego legowisko, oczywiście gdyby nie chciał spać z nami w łóżku... A najgorsze jest to, ze on raczej nie dożyje końca remontu, nawet nie zobaczy co dla niego naszykowałam.. Normalnie nie wiem, co ze sobą zrobić..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Strasznie mi przykro:( Nie zawsze jest tak jak chcemy i tak jak sobie wyobrażamy, wiedz o tym, że choć krótki czas to Twój kotek był/nadal jest szczęśliwy z Wami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Polly co u Ciebie, jak kotek? Jest tak szaro i ponuro za oknem, właśnie wróciłam z pracy. Chce mi się płakać za Ladunią, bo wróciłam strasznie zdenerwowana na jedne dzieci w szkole, zachowały się strasznie, po prostu bezczelnie, szkoda gadać nie będę się tutaj rozpisywac. Ale w takich sytuacjach, bo miałam ich już kilka zawsze Lady była gotowa do pocieszania. A teraz pustka. :(:(:( Dzisiaj mija miesiąc:( Myślę o tym, żeby kolejnego pieska wziąć na wiosnę. Ale dziś wyjątkowo smutno mi po tych wydarzeniach, Ladunia byłaby pierwsza przy mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Aggie. My dalej walczymy. Kotek dostaje leki- w zastrzykach, dajemy sami. Najgorsze jest to, ze nie chce nam jeść- więc praktycznie karmimy go na siłę strzykawką (elektrolity + "bomba witaminowa"). Wzięliśmy też do domu kroplówkę- dziś podamy, co drugi dzień do lecznicy na kontrolę... Wiem o czym piszesz- najlepsze pocieszenie to takie wpatrzone w Ciebie oczyska.. ja już nawet nie liczę na pocieszenie, bo oczyska mojego kocura są coraz bardziej przygaszone..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mojej Laduni oczka też były już bardzo przygaszone w ostatnich dniach. Strasznie mi przykro dzisiaj, było ok w sumie przez cały dzień. Na ostatniej godzinie tak mnie klasa strasznie wkurzyła, że myślałam że wyjdę z siebie:O Zaraz jadę do następnej pracy, jutro cały dzień, głowa boli mnie jak fiks i moja suczka była po prostu moim lekarstwem, "odstresaczem" na całe zło.....a jej nie ma :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A co Ci dzieciaki narobiły? Niestety decydując się na jakiekolwiek zwierzę nawet się nie myśli o tym, ze trzeba się będzie pożegnać. A już na pewno nie w najbliższej przyszłości. Do tego po prostu nie da się przygotować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no dokładnie nie da się na to przygotować. Tak jak na odejście bliskiego nam człowieka. Jednak ludzie nadal się wiążą, mają dzieci, mają zwierzęta i tak dalej. Chyba jest po prostu tak, że albo kochasz i ryzykujesz cierpienie albo nie kochasz wcale. A to była taka fatalna, problemowa wręcz klasa, miałam z nimi zastępstwo. Od wejścia zaczęli się już wydzierać, ze jak zastępstwo to oni nie będą nic robić itp itd. Wkurzyłam się i zrobiłam im kartkówkę (uczę tego samego przedmiotu normalnie tylko jedną grupę w tej klasie a dzisiaj miałam po prostu całością). Zaczęli się buntować, wkurzać, krzyczeć, pouczać mnie kto powinien dostać jaką ocenę. Jedna dziewczyna rozwaliła nabój do pióra i zaczęła sobie nim farbować włosy :O Nakrzyczałam na nią, że mogłaby przepisywać z tablicy i trochę uważać a nie stylizować się na taką co stoi pod latarnią. Zaczęła się obraza majestatu, że ja obraziłam, jakiś chłopak się odwrócił do niej do tyłu i zaśmiał się że jest zdzirą spod latarni, po czym wszystkie dziewczyny z tej klasy się oburzyły i powiedziały że polecą powiedzieć do mnie do dyrektorki, jak wychodziły z klasy to słyszałam jak mówiły że powiedzą, ze to ja powiedziałam o niej ŻE JEST ZDZIRĄ SPOD LATARNI. Więc poleciały wszystkie gówniary do dyrki z taką oto dokolorowaną wersja wydarzeń. Super nie? Nigdy nie mam większych problemów z uczniami za wyjątkiem tych pieprzonych zastępstw z klasami których nie uczę. Lubię to co robię, ogólnie jest ok, ale wystarczy sytuacja taka jak dziś i żyć sie odechciewa. Ciekawa jestem jak ja sie jutro będę tłumaczyć przed dyrką że nie jestem wielbłądem:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Słuchaj Dyrektorka też chyba te dzieciaki spotyka i chyba widzi, że są i problemowe. Uroki pracy. Ale wiesz, teraz bardzo nagłaśniają lekceważące zachowanie uczniów w stosunku do nauczycieli. Musisz jej tylko ze szczegółami przytoczyć, jakie teksty rzucali do Ciebie, bo szczerze Ci powiem, ze wierzyć mi się nie chce, że tak mogą się odzywać do nauczyciela. Zresztą i tak byłaś baaardzo cierpliwa. A w innych grupach Ci się to nie zdarza, więc myślę, że Dyrektorka zrozumie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dyrektorka niestety należy do osoby, która z przeproszeniem trzęsie portkami przed rodzicami a dzieci to dla niej nietykalne święte krowy. Obawiam się, że będę miała z nią rozmowę niestety, nie wiem tylko czy akurat jutro bo do szkoły przyjeżdżają goście z zagranicy i nomen omen ja między innymi jestem wyznaczona żeby ich wozić w różne miejsca po okolicy i opowiadać o tym miejscach po angielsku. Tak czy inaczej, nie dam sobie czegoś wmówić, a swoją drogą uważam że nawet powiedzenie "jak zdzira spod latarni" jeśli rzeczywiście by takie bezpośrednio padło nie byłoby jakąś obrazą majestatu, bo to nie to samo co "jesteś zdzirą spod latarni".Mniejsza o to, słowo zdzira padło, ale nie ode mnie, jednak widocznie bardzo im się spodobało skoro postanowiły to wykorzystać. No nic nie zrobię, postaram się nie denerwować.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Polly strasznie mi przykro :( Przytulam Cię mocno, nawet nie wiem co Ci napisać mimo tego że niedawno przechodziłam przez to samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nvisuwhtsk
boże, jaki smutny temat Aggie, bywasz jeszcze na kafe?:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To ja Aggie:) Rok temu zakładałam ten temat. Chciałam się przypomnieć tym którzy mnie tutaj wspierali, ten czas tak szybko leci. O Laduniu pamiętam i wspominam ją bardzo często. Mam kolejną suczkę (labradorkę), którą również kocham bardzo! Wiem, że kiedyś też będę musiała ją pożegnać, ale teraz jest młodziutka (7 miesięcy) a ja staram się cieszyć każdym dniem spędzonym z nią. Ma na imię Bala. Modlę się codziennie, aby Bóg pozwolil jej dożyć przynajmniej takiego wieku jaki dożyła Lady. Nigdy nie zapomnę o Laduni. Jeżeli ktoś tu jeszcze zagląda, chętnie pogadam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ten rok minął mi dosyś spokojnie. Muszę przyznać, że dość szybko podjęłam decyzję o kolejnym psie chociaż biłam się z myślami, stwierdziłam że ja po prostu nie potrafię życ bez psa. Bez spacerów, bez zabawy, bez merdania ogonkiem. No i padło na Balę. Zamówiliśmy ją z narzeczony z hodowli już w okolicach listopada. Dokładnie 29 marca pojawiła się u nas. Kochamy ją bardzo, szkolimy, jest bardzo mądra, możliwe że będziemy ją szkolić w kierunku dogoterapi i stanie się kiedyś terapeutką niepełnosprawnych dzieciaczków (z takim pracuję więc nie musiałabym daleko szukać). O Lady myślałam często przez ten rok. A teraz myślę jeszcze częściej bo zbliża się rocznica jej śmierci.Dzisiaj płakałam bo rozgrzebałam ten temat i postanowiłam napisać. Polly, tak bardzo mi z tym źle i inni.....zaglądacie tu jeszcze? pamiętacie mnie? Jeśli tak to chętnie z Wami porozmawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×