Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Aggie:)

proszę o radę tylko miłośników zwierząt, szczególnie psów

Polecane posty

Gość do_autorki
a u mnie mija 6 tygodni, mysle o niej codziennie wiele razy, czasem siądę i popłaczę się jak już nikt nie widzi, tęsknię za nią bardzo. Wczoraj obejrzalam ten dokument i wszystko wrociło, piękny film, to czysta miłość jest miedzy człowiekiem a psem: http://www.youtube.com/watch?v=CfQwUKlOk5g

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oj chyba niepotrzebnie oglądałam :( wszystko to jeszcze takie świeże.....:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hhhhnbbv
A co zdechł ten twój pies, czy żyje ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Gosiu, u mnie ogolnie ok....jeśli chodzi o samopoczucie związane z sunią to no cóż czas robi swoje (już prawie 4 tygodnie) więc jest lepiej, ale zdarza mi się jeszcze popłakać wieczorem. Mam ogromną potrzebę zrobienia czegoś dobrego. Mam tutaj na myśli adopcję jakiegoś pieska ze schroniska. Czuję cos na zasadzie potrzeby "spłaty długu" wobec Lady. Wiem, że wszyscy staraliśmy się, że było jej z nami super, ale zarzucam sobie, może powinnam była bardziej pilnować jej jedzenia, może gdyby nie jadła tak szybko jak miała w zwyczaju to nie nabawiłaby się tych wrzodów... tak czy inaczej, taka adopcja to na pewno nie teraz....wciąż czuję ze jest za wcześnie, wciąż o niej często myślę i nadal się mylę, mam takie nawyki że jest nadal w domu..... No, ale jest jedna sprawa mojemu K. nie bardzo podoba się taki pomysł, bo mówi że taki pies z przeszłościa.....to niewiadomo co mu siedzi w psychice i tak dalej.......że wolałby szczeniaka najlepiej od kogoś sprawdzonego. No nic, tak czy inaczej to jeszcze długa droga.... Gosiu a jak natomiast u Ciebie i Twojego pieska?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cześć Agnieszko- a widzisz, nie mówiłam? Pojawia się z czasem taka potrzeba, jak to ujęłaś, spłaty długu, przelania tej miłości na innego zwierzaka, który ma duuuużo gorzej w życiu. .. Uwierz mi to na prawdę pomaga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Polly - no tak potrzeba jest :) Chciałabym pomóc jakiemuś biedakowi, dać mu rodzinę. Żal mi ich wszystkich jest, to okropne co ludzie potrafią zrobić:( Ale wiesz, jak tak słucham mojego K. to w sumie po części się z nim zgadzam. Czy nie istnieje ryzyko, że taki pies stanie się agresywny bo coś sobie przypomni z tego jak poprzednio był traktowany? A jeśli pojawi się dziecko i on będzie o nie mega zastrosny.....po prostu trochę się boję. Ze szczeniakiem wziętym z dobrej hodowli nie ma raczej takiego ryzyka. Chociaż Lady była kundelkiem.....ale najukochańszym na świecie....no ale ją miałam od szczeniaka. Od samego początku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I teraz znów mam problem... problem to mało powiedziane. Mój kocur, którego przygarnęłam z dnia na dzień przestał mi jeść. Pojechaliśmy z nim wczoraj do kliniki- był odwodniony, podali mu kroplówki, zastrzyki. Przebadali krew- nic złego nie wykazało, nerki i wątroba też zdrowe. Nie wiedzą, ja nie wiem, nikt nie wie co mu jest. Dziś jedziemy, żeby zrobili testy na białaczkę i koci HIV. Całą noc nie spałam, każdy jego ruch mnie budził (śpi z nami w łóżku), bałam się, że ściągnie sobie welfron. I cholera dziś znów jadę z nim do tej kliniki, tej samej w której leczyli naszego pieska.. Serducho mi się przewraca, mam oczy jak królik, ale kazali być dobrej myśli.. Jak się wali to na całego..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o kurcze:O współczuję :O Kiedyś miałam kotka, który właśnie zachorował na kocią białaczkę i niestety umarł:O Moi rodzice ratowali go do samego końca, ja byłam wtedy za granicą, nie było mi przy tym. Czy kotek zrobił się taki jakby bledszy? Czy ten brak jedzenia to jedyna sprawa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
agnieszko- ze schroniska można wziąć równie dobrze młodego psiaka, czy szczeniaka. Ale z życia- moja mama oprócz rasowego pieska, którego straciliśmy, ma właśnie suczkę ze schroniska- miała na oko jakieś 6 lat, gdy ją wzięliśmy. Wiesz faktycznie różni się od piesków szczęśliwych od małego- ale wiesz czym? Jest bardziej czuła, przytula się więcej, chodzi za człowiekiem jak cień. Generalnie jedna wielka chodząca wdzięczność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Od jakichś 4-5 dni zaczął strasznie mało jeść, dosłownie chudł w oczach. Co było o tyle dziwne, ze kocur jest strasznym żarłokiem, dosłownie mógłby cały czas pałaszować i wręcz doradzano nam zawsze go odchudzać. Strasznie się martwię, wracają mi wszystkie lęki..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja bym właśnie chciała wziąć szczeniaka albo pieska który jest nadal młody. Może jakoś uda mi się przekonać mojego K. Z drugiej strony te rasowe pieski z hodowli też są do kochania i na miłość zasługują. Wszystkie zasługują zresztą.....niektórzy ludzie niestety już mniej :O Polly bądź dobrej myśli jeśli chodzi o kotka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A czy miał przebadany żołądek? Lady tez całe życie konia z kopytami by zjadla.....a te ostatnie dni to dosłownie modliłam się żeby cokolwiek przełknęła :O Swoich ulubionych rzeczy nawet nie chciała.....no i właśnie były to wrzody.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wczoraj wykluczali podstawowe- morfologię, nerki i wątrobę- wszystko ma zdrowe. Dziś chyba właśnie będzie miał USG.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Różnica jest tylko taka, ze psiaki z hodowli na pewno znajdą dom, a te ze schroniska mają małe szanse.. możesz też zobaczyć- do schroniska trafiają tez całe mioty maluchów porzuconych przez jakichś baranów..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
usg powinno coś wykazać, na razie bardzo się nie martw, może złapał jakiegoś po prostu głupiego wirusa i nie ma apetytu.....tak jak człowiek przecież czasem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem wiem, psiaki z hodowli mają większe szanse.....chociaż też może ktoś po prostu mieć dużo kasy i kupić dla kaprysu akurat takiego z hodowli.......ja tak myślę o tej adopcji bo przeglądałam taką oto stronę: http://www.przygarnijzwierzaka.pl/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój kocur też był pod opieką fundacji, która miała siedzibę w tym samym miejscu co klinika gdzie leczyliśmy pieska. Jeśli chodzi o adoptowane zwierzaki to ja widzę jedną różnicę- są dużo bardziej wdzięczne, czasem nawet zaborcze jeśli chodzi o miłość nowego właściciela. Moja mama wzięła pieska półtora miesiąca po śmierci naszego (ja wzięłam właśnie kocura)- wiesz, nie na zasadzie zastępstwa, bez poczucia "zdradzania" - po prostu ma się kim zajmować i komu być potrzeba, a nasze serducha są na tyle pojemne, że pomieszczą duuuużo miłości...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moi na razie nie mówią nic o nowym psie. Tato wręcz nie chce (przynajmniej twierdzi tak na razie0, ale widzę to też po nim, bo bardzo przeżył to co się stało z Lady. Ja nie mówię, że już chce lecieć po nowego, na pewno nie teraz....ale po prostu dopuszczam taką myśl....brakuje mi spacerów, szczekania i tego wszystkiego:) Zobaczymy co będzie za jakiś czas.....może to jakis pies znajdzie mnie a nie ja jego....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem, wiem moja mama też nie chciała nowego psiaka. Ale my chcieliśmy, żeby go wzięła- bo minął ten najgorszy smutek i teraz niańczy szczeniaka :) Widzę, że to był najlepszy pomysł- bo za bardzo rozpływała się w tej tęsknocie, a teraz jak popatrzy na tego małego wariata to same oczy się śmieją. A ja do swojego mieszkania przygarnęłam kocura, który jest przecudowny, dlatego teraz tak cholernie się boję... Wiem, ze nawet jeśli, odpukać, będzie z nim coś złego to nigdy się nie poddam.. tylko wiem, jaka to batalia- i najgorsze jest to, że ostatnią taką batalię przegraliśmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
MOżesz mi napisać po jakim czasie Twoja mama wzięła nowego pieska? Może już pisałaś wcześniej, ale nie pamiętam. ze zwierzakami to jest to najgorsze, że one nie powiedzą co je boli, co jest nie tak, dlaczego się źle czują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Półtora miesiąca po śmierci naszego. Ale wiesz tak na 100% nie była przekonana. Rozmawialiśmy o tym często, ale też zawsze twierdziła, że "kiedyś, ale jeszcze nie teraz..." Znaleźliśmy w internecie malucha, pokazałam jego zdjęcia. I to już nie była mowa o "jakimś" piesku, tylko o tym konkretnym. Tak sobie wtedy myślałam, ze może za bardzo ją przyciskamy, ale ona na prawdę cierpiała i rozpamiętywała. I po tygodniu ona chciała zerknąć na te zdjęcia, mój M. powiedział, no to jedziemy po niego. Zdrętwiała lekko, widziałam, ze się waha. No to pojechaliśmy i wróciliśmy we trójkę. I teraz wiem, ze to była najlepsza decyzja, bo od samego patrzenia na tego wariata poprawia się humor.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
FAktycznie, pisałaś że półtora miesiąca, sorry nie doczytałam... No fakt, wierzę że to pomaga. Ja się boję że na razie porównywałabym do Lady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A wiesz co jest najlepsze- maluch wygląda jak miniaturka psiaka, którego straciliśmy. Nawet to samo umaszczenie. I co gorsza porównujemy- że np. śpi w takiej samej pozycji (na plecach rozłożony jak żaba), owija się kocem, tak samo lubi podgryzać buty i tak samo podrzuca głowa rękę jak chce być przytulany. Matko, gdybym wierzyła w reinkarnację... Wiesz, ale te nasze porównania - są raczej pogodne, z delikatną nostalgią, cieszymy się, że robi to, co tak doskonale znamy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aż mi się smutno zrobiło...nie potrafię sobie wyobrazić, co będzie jak moja piesia zdechnie kiedyś...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj Ladunia też tak głową lubiła trącać i też leżała na trawie brzuszkiem do góry jak taka "bezwstydnica" ;) Ja się boję jedynie o to, że będę patrzyć na nowego psiaka a jednocześnie myśleć o niej i płakać za nią. Myślę jednak, że nadejdzie taki czas że będę bardziej gotowa. Powiesiliśmy jej zdjęcie w ramce na ścianie. Z czasów gdy jeszcze była młodsza, pełna energii. To zdjęcie jest takie zrobione z zaskoczenia.....akurat wskoczyła na łóżko i jak mnie zobaczyła to zrobiła taką słodką minkę, prosiła żeby tam zostać i żebym jej nie kazała schodzić;) Moja małpeczka mała. A ja akurat miałam nowy aparat i chodziłam z nim non stop po domu. Heh, zresztą to to samo zdjęcie które tutaj kiedyś pokazałam.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pytankowo
hej dobra istoto:)jak to czytalam tolzy same mi lecialy po policzkach.wiedz o tym ze Wasza sunuia miala cudowne zycie i odeszla szczesliwa...a schroniskach jest tyle psow ktore zycie oddalyby za jeden kochajacy dotyk...a nie maja ani jednego..sciskam cie mocno,wielki szacun:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie, nowy psiak to nowa istota do kochania, ani gorsza ani lepsza, nowe obowiązki. My wychodzimy z tego założenia. a porównywanie (trudno nie porównywać jak mały wariat wygląda praktycznie identycznie jak nasz psiak za młodu, pewnie jak będzie dorosły też będzie taki podobny...) raczej przysparza radości, że powiela te ukochane przez nas zachowania i wypełnia pustkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki Polly, trzymam kciuki za Twojego kotka, daj znać jak się czegoś dowiesz. Na razie muszę uciekać, powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×