Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Aggie:)

proszę o radę tylko miłośników zwierząt, szczególnie psów

Polecane posty

Gość thomaaassss
wspolczuje i sciskam bardzo mocno... skoro wymiotuje woda to... moze byc strasznie odwodniona. to glupia uwaga, bo przeciez wet by od razu widzial/wiedzial. tak pisze tylko. trzymaj sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rrrrree
jeśli wymiotuje to weterynarz powinien podać kroplówkę, dziwię się że tego nie zrobił jak u niego byłaś z pieskiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak bardzo mi z tym zle
Aggie,co z Lady?Moj merdaczek jeszcze sie trzyma,dzis sobie poszczekuje,wczoraj dostalam tel,ze w czwartek mam operacje i uwierz,prosilam go,zeby na mnie czekal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja najukochańsza istotka odeszła wczoraj. Tak jak napisałam wcześniej postanowiliśmy jej dać czas jeszcze do dzisiaj. Była już godzina 22.00. Cały czas trzymałam ją na rękach i zaczęłam ją nosić i mówić do niej. Nagle zaczęły ją łapać straszne konwulsje, dałam ją na podłogę, musiałam jej trzymać grzbiet bo była strasznie niewładna, zaczęła bardzo wymiotować i dosłownie niknąć w oczach. Położyła się na podłodze, zaczęła skomleć, oczka były zamroczone, już chyba nic nie kojarzyła była taka słabiusieńka. Zawołałam prędko tatę, oboje stwierdziliśmy ze to już koniec, że niewiadome jest czy potrwa to godzinę czy dłużej ale że to już jest koniec naszej Laduni i że trzeba jechać jednak już teraz do weterynarza i pozwolić jej odejść wcześniej. Ten weterynarz przyjmuje całodobowo. Ja to teraz do Was piszę w miarę spokojnie, wróciłam z pracy (chodziłam jak zombie i powstrzymywałam się od płaczu), ale wczoraj dosłownie dostałam jakiegoś ataku histerii. I z tego powodu mam trochę do siebie pretensje bo nie pojechałam z tatem na uśpienie laduni, pojechał sam, a ja zostałam w domu z mamą. Przygotowałyśmy z mamą jej pudełko, wyścieliłyśmy ładnymi ręcznikami i prześcieradłami. Tato włożył tam ladunię i pożegnaliśmy się z nią wszyscy. Nie mogłam się od niej oderwać. Powiedziałam jej, że zawsze zostanie w moim sercu, że zawsze będzie już moim pierwszym pieseczkiem. Wierzę, że ona przeszła do lepszego świata, wierzę że spotkała się z moim dziadkiem który był wielkim miłośnikiem psów i znanym w swoim środowisku kynologiem. Wierzę, że spotkam się z nią kiedyś. Powiedziałam jej "czekaj na Agę"....zawsze jej tak mówiłam, jak gdzieś jechałam. Tylko, że wtedy zawsze przekręcała łebek, patrzyła się rezolutnie a wczoraj....w tym pudełku była już w połowie w innym świecie. Patrzyła tak w przestrzeń. Mój facet do mnie co chwilę dzwonił a ja rozmawiając z nim przez telefon nie mogłam złapać tchu i cały czas płakałam. Wszyscy płakaliśmy. Do tej pory czuję i mam nadzieję, że to uczucie już ze mną zostanie, jej ciepło, jej zapach, ten dom wciąż nią pachnie. To ja ostatnia nosiłam ją na rękach i mówiłam do niej. Boże jak ja ją strasznie kochałam tego kundelka zwyczajnego. Tyle mam z nią wspomnień. Nie zamykam sobie drogi na to, ze kiedyś jeszcze będę mieć psa.....ale nie wiem czy na pewno i wiem że jeśli nawet to wiele wody musi upłynąć. Nie chcę mieć nowego i płakać wciąż za lady. Ustaliliśmy ze zostanie pochowana jednak w naszym ogrodzie. Tutaj w tym domu przeżyła większą część swojego życia (bo wcześniej mieszkaliśmy w bloku) i tutaj będzie jej najlepiej, przy nas. Mam nadzieję, że jej duszyczka będzie nadal w tym domu. Że na nas poczeka w tym lepszym świecie. Że wszyscy, którzy się bardzo kochamy kiedyś się spotkamy nieważne czy ci na dwóch czy na czterech łapach. Nie potrafię nie kochać :( I dlatego tak bardzo cierpię. Dziękuję Wam za wsparcie i zrozumienie, przywróciłyście mi wiarę w ludziach. Życzę z całego serca wszystkiego dobrego. Aga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak bardzo mi z tym zle
Aggie,kochana,tak bardzo mi przykro,czytalam wlasnie to co napisalas i zly mi same plyna.Jestem przekonana,ze Ladusia patrzy sobie teraz na Ciebie z gory i jest Ci wdzieczna,ze miala takie szczesliwe zycie i kochajacych ludzi kolo siebie.Aggie bardzo milo bylo Cie poznac,przyjmij moje wyrazy wspoczucia kochana.Calym sercem jestem z Toba :***

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
piesiulka jest juz szczesliwa, spokojna, niczego jej nie brakuje patrzy na ciebie z gory i czuwa nad toba trzymaj sie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak bardzo mi z tym źle - przepraszam, że nie napisałam jestem po prostu jeszcze w amoku, oczywiście życzę Ci serdecznie powodzenia z merdaczkiem, oby było lepiej niż z moją sunią, a jeśli nie będzie to życzę też dużo siły :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Matko Aggy ryczę okropnie. Jak piszesz, opisujesz to co czujesz- widzę siebie z przed miesiąca. Mój piesek też jest pochowany w ogrodzie mojej mamy. Nie chcieliśmy, żeby był gdzie indziej- całe życie to był jego dom i tak już zostanie na zawsze. Z całych sił Cię ściskam - i uwierz mi- boleć szybko nie przestanie, ale te łzy z czasem ustąpią miejsca ciepłym wspomnieniom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I trzymajmy kciuki za czwartkową operację merdaczka- może chociaż ta historia skończy się szczęśliwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta co to przezyla trzy razy
dziewczyny przepraszam, ze sie wtrace, ale od zawsze mialam psy i oczywiscie odchodzily czasem ze starosci, czasem z choroby. Zawsze natychmiast mialam nastepnego psa, wzietego ze schroniska, starego, takiego, ktorego nikt nie chcial. BO TO JEDYNY SPOSOB, ZEBY ZAPLACIC EMOCJONALNIE ZA MILOSC JAKA DAL NAM NASZ OPLAKIWANY PRZYJECIEL ' ZWROCIC TE MILOSC KOMUS KTO JEJ POTRZEBUJE A NIE PLAKAC TYLKO ZA KIMS KTO I TAK MIAL Z NAMI SZCZESLIWE ZYCIE I DOBRA SMIERC. dziewczyny, dajcie sie przekonac. Nie chodzi o to, by kochac mniej albo zdradzac naszego zmarlego psa, chodzi o to by to cale cierpienie nie poszlo na marne... rozumiecie, prawda?Niech ktos niewinny cierpiacy, jak pies ze schroniska, skorzysta z naszej straty i z naszej milosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bla ble
czytam to co piszesz i płacze , tak się wzruszyłam :( dobrze że są ludzie tacy jak Ty autorko i Wy którzy komentujący , współczujący , kochający , wrażliwy z sercem! Oby Was było jak naj wiecej , mieszkam na wsi i serce mi się kraje jak co roku widzę bezdomne psy i koty wyrzucane z zimną krwią z auta , mam już dwa psy i kota które przygarnałam , nikt nie zdaje sobie sprawy jak bardzo one tęsknią , jakie mają smutne oczy !! Każdy pies kocha swojego właściciela a ludzie tacy zimni ... Dużo się napatrzyłam na taką znieczulice dlatego podziwiam Was miłośnicy zwierzątek i wysyłam Wam dobre słowo , żeby ból po utracie zwierzaczka minoł , żeby przeszła tęsknota i żal , a serce się ponownie otworzyło na miłość do pupila bo jest ich dużo smutnych i czekających na prawdziwą miłość jaką możecie im tylko Wy ofiarować ! Dziękuję Wam za to że jesteście !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aggie tak mi przykro :( tez stracilam kiedys mojego ukochanego pieska mam juz nowego ktorego tez baardzo kocham , ale czasem jak mysle o Tinie to boli tym bardziej ze weterynarz ja tak zle potraktowal.. :( wspolczuje Ci tez plakalam jak to czytalam ale ona jest juz na pewno w lepszym swiecie:* i zgadzam sie z "ta co to przezyla trzy razy" pomagajmy biednym zwierzaczkom ze schorniks ja marze o tym ze jak bd miec swoj dom to zaadoptuje 3 pieski i jeden lub dwa bd starsze takie ktore juz tyle wycierpialy i juz sa blisko odejscia.. trzymaj sie jestem z Toba:**:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ta co to przeżyła trzy razy - na razie nie jestem w stanie pokochać innego psa. Nawet nie jestem w stanie patrzeć na innego psa, nie dlatego że nie lubię psow, dlatego że ból jest tak duży. Wiele wody upłynie....ale dziękuję za radę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak bardzo mi z tym zle
Polly w czwartek operacje mam ja:) merdaczek ma na mnie czekac,bo chyba nie przezylabym tego,ze nie moglam sie z nim pozegnac.Dzis na szczescie jest o niebo lepiej,ale u niego tak na zmiane,raz ma dobry dzien,raz gorszy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiecie- odnośnie tego, co piszecie. Jak ponad miesiąc temu leczyłam mojego pieska na tej samej salce w szpitaliku była klatka z kocurem, którego zostawiła paniusia jak dowiedziała się, ze był ciężko chory. Strasznie miauczał i "zaczepiał" jak ktoś z nas siedział przy naszej psinie. Lekarka powiedziała, ze po prostu go zostawiła- jak zadzwonili stwierdziła, ze go nie chce. Ten kocur strasznie cierpiał. Jak już pisałam- mojej psiny też nie udało się uratować. Coś mnie tknęło. Wróciłam po tego kocura i mieszka ze mną. Nie wiem- jak sobie o tym myślę to nasze nieszczęście i choroba pieska pozwoliła na spotkanie cudnego kocura, który mimo ciężkiej choroby jest najbardziej wdzięczną istotą jaka znam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aggie- co zdanie, to jakbym siebie widziała. Pokochasz, pokochasz ale daj sobie czas. Pamiętaj, że żaden psiak/ kocur nie jest zastępstwem- jest po prostu nową istotą do kochania. Moja decyzja o przygarnięciu kocura narodziła się w przeciągu minuty, a 20 min później jechałam już do lecznicy, żeby go zabrać. Może to głupie- ale jakby wzięcie jego w malutkim stopniu zapełniło pustkę i żal, głupie myślenie- ale jakby śmierć mojego pieska nie poszła do końca na marne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak bardzo mi z tym zle: aaa, to nie zrozumiałam. I nie ma innej opcji- wrócisz cała i "naprawiona" to porządnie się wyściskacie na powitanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grabanowa
Polly 84 - czapki z głów. Wspaniały z ciebie człowiek. Mało kto ma taką klasę. Życzę ci wszystkiego najlepszego. Szacun.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Polly chyba kiedyś założyłaś nawet temat o tym kocurku, pamiętam bo go czytałam. Wiecie co też jest niewesołe? Moi rodzice mają w następną sobotę 30 lecie ślubu. Planowaliśmy zrobić imprezę itp itd. Goście już zaproszeni. Nie odwołujemy, wszystko się odbędzie....ale kto tu będzie miał nastrój do zabawy? :(:( wiem, że laduni to już i tak nie pomoże. Zresztą nie wiem już nic dosłownie mówię Wam, siedzę na fotelu w tym momencie a obok drugi fotel na którym ona ciągle siedziała :( dosłownie jakbym ją widziała co chwilę na serio, jak tak głowę trzymała na poręczy fotela....Jezu mi się chyba już w głowie miesza :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak bardzo mi z tym zle
Opowiem Wam historie mojego poprzedniego pieska,mial na imie Atos i byl ogarem polskim.Mialam 6 lat,jak rodzice przywiezli go ze schroniska.Atos mial podciete gardlo,a wlasciwie wielka szrame po podcieciu.Podobno ktos go krzywdzil.Ten psiak stal sie calym moim swiatem.Byl mi obronca gdy bylam bita,byl przyjacielem i powiernikiem.Kiedy mialam 10 lat umarla moja mama i opieke nad nami przejal starszy brat,to byla wielka tragedia,ale nie o tym chcialam mowic.gdy mialam 15 lat mojemu bratu i jego zonie przestalo podobac sie,ze Atos jest z nami,ze czesciej choruje,ze nie ma juz sily,a mimo wszystko nadal mnie broni przed ich dlugimi lapami.Te gnoje kazali mi na 2 dni przed balem pozegnalnym 8 klasy zawiezc go do schroniska i naklamac,ze to nie moj pies,a tylko go znalazlam.Musialam to zrobic,bo inaczej chyba by mnie zabili:(.Pozegnanie z Atosem bylo dla mnie wielka tragedia,do dzis pamietam jego wzrok,Boze to nadal boli po tylu latach:(.Pojechalam po dwoch tygodniach w tajemnicy przed nimi,ale mojego ukochanego pieska juz nie bylo,nie zyl.Jak wzielam Pikusia"merdaczka",stal sie calym naszym swiatem,przy nim wychowaly sie nasze dzieci,moj synek zna go od urodzenia,bo ma dopiero 5 latek,a od corci merdzinek jest 3 lata mlodszy.Obiecalam merdaczkowi,ze bede go kochac i szanowac jak kogos z rodziny.Moze sie Wam wydac to smieszne,ale merdaczek w wigilie je z nami przy stole,ma swoj talerzyk,dostaje ulubione potrawy i chcialabym,zeby to nigdy sie nie skonczylo.Powiem Wam,ze pamiec o Atosie pozostanie wieczna,tak samo bedzie z merdaczkiem,bo to moj synus i przyjaciel

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze nas czeka pogrzeb jak się ściemni. Mnie to by teraz pasowało zwolnienie lekarskie z pracy bo jestem ledwo żywa. A praca przecież dopiero mi się zaczęła, no i co tu robić :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak bardzo mi z tym źle - strasznie smutna historia, współczuję Ci bardzo. Wcale się nie dziwię, że tak jesteś teraz bardzo za tym pieskiem. Co do wigilii ja zawsze robiłam prezenty pod choinkę i zawsze pisałam np "dla taty od świętego mikołaja" i takie tam i też pisałam "dla laduni od świętego mikołaja" i "dla buraska od świętego mikołaja". Burasek to nasz kotek, tlko on nam teraz został :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wzruszyłam się tak strasznie, że znowu płaczę.....już nie mam siły dosłownie :( tak bym chciała żeby tu była

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak bardzo mi z tym zle
Nasz merdzinek tez dostaje prezenty na swieta,nawet psie slodycze,najbardziej lubi dropsiki jogurtowe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
strasznie jest mi żal też mojego taty, bo on bardzo był za ladunią, a teraz będzie musiał kopać jej dół :( wczoraj płakał również tak jak my :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak bardzo mi z tym zle
Aggie,ja wlasnie polecialam do meza sie przytulic,bo becze jak bobr.Nie potrafie wyrazic slowami,jak bardzo mi przykro,ze ladunia musiala odejc,ale teraz juz nie cierpi i merdaczy swoim ogonkiem,ze miala takie szczescie,ze was miala

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak bardzo mi z tym zle
Powiem CI jeszcze cos,gdyby nie nasze ukochane pieski,nie poznalabym Ciebie,ani innych forumowiczek,ktore tez kochaja zwierzaki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mam nadzieję, że tak właśnie jest, ale my zostaliśmy i jest nam naprawdę bardzo ciężko....zastanawiam się nad tym zwolnieniem od lekarza, ale nie wiem nawet czy lekarz by mi tak wypisał z powodu pieska, no i nie wiem czy powinnam, dopiero co zaczęłam pracę po wakacjach.....nie wiem też czy nie lepiej właśnie gdzieś wyjść i nie siedzieć w domu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak bardzo mi z tym zle
Musisz wyjsc gdzies,bo sie wykonczysz.Zwolnienie i zamykanie sie w 4 scianach,to zly pomysl,bo bedziesz rozpamietywac i nabawisz sie depresji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no ja też w tym wszystkim cieszę się, że odezwały się tu takie osoby o takich samych sercach do zwierząt....bo czasem wśród ludzi w realu czuję się bardzo samotna z tym, wiele ludzi by mnie wyśmiało że to tylko pies. Też przekonałam się, że mój facet jest wspaniały (nie to że wcześniej o tym nie widziałam), ale z powodu laduni wiem że też ma serce do zwierząt, dzisiaj do mnie dzwonił po pracy i mówił że tak mu przykro nie znał jej długo a też chce mu się płakać. Niestety nie mieszkamy w jednym mieście, mam nadzieję że to się zmieni wkrótce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×