Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Aggie:)

proszę o radę tylko miłośników zwierząt, szczególnie psów

Polecane posty

Gosiu ja też jakiś czas temu miałam operację i powiem Ci, ze taki humor i optymizm pozwalają zwalczyć chociaż trochę strach i obawy :) Agnieszko zobaczysz, że jeszcze pokochasz jakąś psinę, oczywiście nic na siłę, wszystko z czasem. Ja też nie planowałam wzięcia kocura- jedno jego spojrzenie zadecydowało. I faktycznie założyłam wtedy temat- taka byłam zaoferowana :) Uciekam dziewczyny- zajrzę jutro. Będę trzymać obiecane kciuki baaaaardzo mocno Gosiu, Agnieszko głowa do góry- sunia NA PEWNO nie chciałaby oglądać Twojej zapłakanej buzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
simaaa: I 100 % racji. Od zwierząt można się wieeele nauczyć, dostać i dać mnóstwo uczucia. Piszą tu dziewczyny, które coś na ten temat wiedzą :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość simaaa
polly...nom to milego dzionka..w takich tematach gdzie luudzie gadaja jak LUDZIE az sie chce byc na tym kaffe.;) pozdrawiam.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pamiętam!!!!
Miałam kiedyś wilczura. I jak miała z 8-9 lat zaczęła chorować. Ledwo stawała na łapach. Wiedziałam, że będzie trzeba ją uśpić i bałam się tego. Ale pewnego dnia nie było jej na podwórku (nie wiem jakim cudem wyszła) i od tamtej pory nie wróciła. Podobno wilki jak zdychają to w samotności:/ Też mi było smutno i powiem Ci że po tych kilku latach od jej śmierci nie pokochałam żadnego psa tak bardzo jak mojego wilczurka. Zapomnisz ale nigdy całkowicie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość simaaa
z wilkami .to fakt-umieraja w samotnosci.. dziewczyny i autorko postu..czas goi rany-marne pocieszenie ale zyciowe..cholera ..wierze w to. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie zamykam się na nowego psa. Ale nie jestem i wydaje mi się że dłuższy czas nie będę gotowa. Teraz myślę, że byłoby to nawet nie fair w stosunku do nowego pieska. Aha, no i będę musiała jednak zaakceptować że znowu pewnie odejdzie szybciej niż ja. Napiszę Wam jeszcze na zakończenie jedną rzecz. Obok nas mieszkała jedna starsza pani, była już po 90 tce. Mieszkała, bo niedawno umarła. Zostawiła po sobie psa, kundelka który teraz dniami i nocami za nią wyje az sie serca kraja. Przyjeżdżają tutaj codziennie jej wnuki, dają mu jeść itp...chcą go zabrać gdzieś pewnie do siebie, ale też dziwi mnie to że jeszcze tego nie zrobili. Ta babcia bardzo też lubiła tego psa.....często widziałam jak go przytula i całuje. On opłakuje właściciela, ja opłakuję pupila. Ja mam wsparcie rodziny i przede wszystkim mimo tego strasznego żalu i bólu potrafię to sobie jakoś wytłumaczyć. On chyba nie potrafi. Zmierzam do tego, że to że nasi ulubieńcy odchodza wcześniej nie jest do końca pozbawione sensu. Choć serce pęka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość simaaa
aggie. nie byla samotna i wsparcie miala...a ten piesek bezinteresowna milosc.. na tym polega ten zal wzajemny..gdy sie traci kogos bliskiego..o ironio nie czlowieka-tylko zwierzatko. bo my ludzie lgnac winnismy do ludzi..i dla wielu kochac zwierzaka to idiotyzm..etc. nie dla mnie..stad moja wypowiedz.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do_autorki
Agnieszko, u mnie minął miesiac. Juz nie płacze, choc zdarza sie. Nadal tęsknie i pewnie długo jeszcze będę. No ale czas leczy rany. Nadal zastanawiam sie i meczy mnie mysl, czy nie mogłam zrobic czegos wiecej. Zeby jej pomóc wyzdrowieć. Ja byłam z moją do samego konca, nad nią płakałam, kiedy dostawała zastrzyki te ostatnie. Gładziłam ja do ostatniego oddechu. Niestety musiałam tez potem pomóc tacie zapakować ja w koc i odwieźć do weterynarza, skąd wzięli cialko do kremacji. Musiałam ja tam zostawic zawinięta w kocu na podłodze w tej lecznicy i mimo, ze wiem, ze to tylko ciało było to boli i jakoś mi z tym nieswojo. Dobrze, ze pochowałas swoja mała w ogródku. Ja nie mam zadnego punktu odniesienia po mojej psince. To jest ona, zdjecie zrobione kilka dni przed jej smiercią :( Nie wiem czy to tylko aj ale widze ten smutek w jej oczach http://www.voila.pl/176/tnk74/?1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oj śliczna suczka i masz rację, chyba widać w jej oczach smutek. Ja przenigdy nie zapomnę jak patrzyła się na mnie na niedługo przed śmiercią. Tak jakby chciała się ze mną pożegnać :( Piszesz że minął miesiąc...ja właśnie czekam na ten mijający czas, to jest jedyne lekarstwo w tym momencie dla mnie. Wiem i tak, że przenigdy o niej nie zapomnę. Dzisiaj miałam mniej zajęć i godzin w pracy, czuję się tak jakby odrobinę lepiej. Choć nadal płaczę...płaczemy z mamą :(. Może dlatego jest mi trochę lepiej bo wreszcie przespałam całą noc, wzięłam dość silną tabletkę ziołową wprawdzie. No i jeszcze myślę o tym, że zobaczę się z chłopakiem na weekend. Chyba że jeszcze się coś zmieni z różnych względów. Ale i tak zobaczymy się niedługo, czuję że jego mi bardzo brakuje w tym smutku, pewnie przy nim znowu będę płakać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moi rodzice są mądrymi ludźmi. Często rozmawiamy teraz o tym co dzieje się po śmierci. Każde stworzenie ma jakąś energię. Przecież doskonale wszyscy tutaj wiemy jaką energię ma pies gdy jest w pełni sił. W momencie śmierci nie może być czegoś takiego, że ta energia po prostu przepada, bo to niemożliwe, energia nie umiera. Ta energia jest pewnie tą nazywaną duszą. Więc dlaczego niby zwierzęta mają jej nie mieć? W tym wszystkim nie pomaga nam babcia. Dzwoniliśmy do niej i mówiliśmy o laduni. Oczywiście, mowiła że jej przykro, ale ona się od razu wkurza, denerwuje gdy wspomni się coś nawet że ladunia może teraz jest w lepszym świecie. Dla niej to jest karygodne, niedopuszczalne itp. Ciągle mówi, że to tylko pies itp....Ciężko mi z tym dodatkowo, bo chcę wierzyć z całego serca że moja iskierka jest gdzieś tam teraz szczęśliwa i kiedyś mnie spotka. Nie pomaga mi takie krytykowanie babci. Rozumiem, że jest już starsza, że myśli inaczej, ale uwierzcie mi........jest strasznie zasadnicza, ma wąskie horyzonty jeśli chodzi o sprawy religii, słucha ciągle radia wiadomo jakiego i telewizję też tylko jedną. Co ksiądz powie to dla niej święte i już. Przykro mi z tego powodu, dopiero teraz wiem jak bardzo samotny musiał się czuć mój dziadek, bo on też tak bardzo kochał psy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może ludziom wierzącym jest właśnie łatwiej to wszystko ogarnąć. Dlatego ja się też staram jakoś znaleźć w tym sens. No ale wierzę, że ona gdzieś jest. Nie tylko ludzie. Dlaczego niby ludzie mają się uważać za kogoś lepszego od zwierząt? Bo potrafimy mówić? Wiele rzeczy można się od zwierząt nauczyć. Chociażby dbania o swoje własne dzieci. Z tych psich matek powinny brać przykład te wszystkie Katarzyny Waśniewskie i inni pożal się Boże ludzie ponoć z duszami :O Pamiętacie Janusza Weissa, który prowadził taki program w Radiu Zet "dzwonię do pani, pana w bardzo nietypowej sprawie". Utkwiła mi w głowie jedna rzecz, to była bardzo mądra wypowiedź jednego księdza. Otóż historia była taka, do J. Weissa zadzwoniła kobieta, której synek przyszedł zapłakany ze szkoły do domu bo na lekcji religii zapytał się księdza czy jego pies pójdzie do nieba. Chłopcu właśnie niedawno umarł piesek. Ksiądz powiedział, że na pewno nie pójdzie bo nie ma duszy. J. Weiss zadzwonił do jakiegoś innego księdza i zapytał się go jak to wg niego jest i jak byłoby najlepiej odpowiedzieć temu chłopcu. No i ten drugi ksiądz powiedział coś co bardzo utkwiło mi w pamięci: "Bóg chce abyś w niebie był bardzo szczęśliwy i żeby Ci tam niczego nie brakowało. Jeśli Ty będziesz mógł to szczęście osiągnąć tylko mając przy sobie tego swojego psa....to ten pies tam dla Ciebie będzie". opisalam się......lubię tu pisać z Wami trochę mi to dodaje otuchy w tym wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość simaaa
czesc aga babcia to mysle ze nie dopuszcza do siebie tego ze ty masz racje..,moze czuje sie winna ze nie umie okazac tego co ty i dziadek?wiesz-wielu z nas ludzi dusi w sobie emocje,uczucia..i wlasnie dlatego niektorzy kochaja tak bezgranicznie zwierzeta-one sa bezinteresownie cieple w sercu-oddane..spontaniczne. moj kot to czasem mysle ze nie zasluzylam na niego-takie kochane stworzenie-nie jak kot-to zwyle egoisci-indywiduum silne-ale nawet moi znajomi jak mnie odwiedzaja to mowia-ze to taki czlowieczek w kociej skorze.;) mozna by bez liku wymieniac zalety zwierzat-ja od mojego sie nauczylam wiele-przede wszystkim spontanicznosci w uczuciach-od malego go wychowalam uczylam..najfajniejsze jest jak mnie budzi lapka-wie ze ma pazurki to delikatnie mnie gladzi opuszkami po policzku.. to jak go nie kochac? wypatruje w oknie jak wracam do domu- .... jak byl malenki to mowilam do niego..nie rosnij jestes taki fajowy-hm teraz juz ma kilka lat i wciaz jest taki w moich oczach jak ten maly wariat-bystrzak no jak dzieciaczek moj.;) ech rozpisalaam sie-mam rozum jeszcze nie zwariowalam mimo ze sie umiem rozczulic -ale zaczynam dochodzic do wniosku ze co raz bardziej rozumiem kiedy ludzie b lituja sie nad zwierzeciem niz czlowiekiem..okrutna prawda..ale zyciowa.:) pozdrawiam i mam nadzieje ze lzy ktore wyplaczesz to sa perly milosci do tego zwierzatka ktore wierz mi..jest w twoim sercu kocha mimo ze ..odszedl.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wciąż nie ma tu nikogo, dlaczego? Gosiu napisz co u Ciebie jak po operacji i co u merdaczka? U mnie jutro minie tydzień i na pewno nie powiem że jest dobrze, ale nie jest już tak bardzo źle. Teraz jestem jeszcze wciąż u swojego faceta. Przy okazji śmierci Laduni szukałam dużo rzeczy w internecie, które mogłyby mi pomóc w tym wszystkim. Odkryłam taką autorkę Barbarę Borzymowską....pisze różne poradniki o zwierzakach i również wiersze. Polecam szczególnie te ostatnie, pomogły mi w ciężkich chwilach i wciąż pomagają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie :).Dzis wieczorkirm wrocilam do domku ze szpitala,jestem juz po operacji.Merdzinek nie odstepuje mnie na krok,ale jak bylam w szpitalu,to mial chwile zalamania i obrazil sie na nie,nie chcial nawet na telefon patrzec.Teraz jest juz szczesliwy,bo pancia jest w domciu i ma sie dobrze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do_autorki
Dziewczyny, ja bylam na 3 dni na wsi. Przeczytalam jak wrociłam. Agnieszko, babcia Twoja zapewne mówi tak, bo religia katolicka wskazuje, ze zwierzęta duszy nie mają. Tylko ludzie ją mają bo stworzeni na obraz Boga. Tzn jest to pogląd czysto z rzyskokatolickiego światopoglądu wiec pewnie o to jej chodzi. Ja oczywiście się z tym nie zgadzam, ale o religii nie chce tu zacząc dysputy (ja się na katolicyzm wypięłam juz dawno temu, m.in. z powodu takich własnie twierdzen, ktore kłócą sie z moim myśleniem). Tez mnie zastanawia co się stało z energią mojej psiny, ona jeszcze 10 dni przed smiercia łaziła całkiem rześko po domu, moja siostra widziała ją 2 tyg przed jej smiercią i nawet mowila ze calkiem w dobrym stanie jej sie zdawała być, jak na staruszkę jak ona, ponad 14-letnią. Boli mnie to, że moja psina nie miala stwierdzonej smiertelnej choroby, raka itd. Ona po prostu przestała chodzic i wet mowił ze pewnie to kregosłup. Ale leczenie nic nie dawało i paraliż postępował. Od paralizu sie nie umiera! Ona mogła pewnie w tym stanie zyc jeszcze jakiś czas, nie wiem jak długi bo od leżenia ciagłego puchły jej tylne nogi. Ale nie było momentu w ktorym lekarz by powiedzial "ona umiera, zakonczmy to szybciej". Ja podjęłam te decyzję, to był zawsze bardzo wszędobylski i energiczny pies i miałam wraczenie, ze leżenie w jedym miejscu we własnych siuśkach to dla niej cierpienie psychiczne....widziałas jej oczy na tym zdjeciu. Gryzę się, ze nie było to smiertelne ale ze względu na wiek nie chciało się regenerować. Ehhhhhh smutek :( Brak mi jej bardzo. Puste miejsce w domu, gdze spała, jest taaakie puste.Pogodziłam sie juz z jej śmiercią i mam nadzieję, ze jesli istnieje niebo to przede wszystkim nasze zwierzaki tam będą na nas czekać, dałabym wiele, zeby kiedys zobaczyc i usciskać mordę mojej sobaki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny. Gosiu cieszę się bardzo, że z Twoim zdrowiem już lepiej, operacja się udała no i cieszę się z tego że z merdaczkiem tak jak piszesz też jest lepiej. U mnie dzisiaj mija tydzień :( To tamten poniedziałek właśnie to był taki koszmarny dzień. Czuję się ogólnie rzecz biorąc trochę lepiej, już nie jestem w takim dużym szoku, zaakceptowałam tę sytuację no bo cóż innego mogłabym zrobić, ale nadal mi jej brakuje i myślę że będzie już zawsze. Z moim samopoczuciem najgorsze jest to, że mam straszne problemy ze snem. Nie wiem czy to stres czy co, po prostu nie mogę spać. Notorycznie zasypiam około trzeciej nad ranem. Weekend był lepszy. Byłam u mojego K. i czułam się jakaś taka spokojniejsza, teraz jestem w domu, znowu niewyspana, zestresowana i każda najmniejsza rzecz np w pracy dodatkowo mnie stresuje. Ech :( Powiem Wam, że z K. rozmawialiśmy o Laduni. Powiedział mi, że ona już zawsze będzie żyła tak długo jak długo będę o niej myśleć i ją wspominać. Powiedział, że rozumie to że za nią tęsknię, że mi jej brakuje, ale jednocześnie też mówił że to nie oznacza wcale że muszę się już teraz do końca życia katować brakiem szczekania i merdania ogona w domu, brakiem kolejnego psa do kochania skoro tak bardzo lubię psy. Nie jestem jeszcze na pewno gotowa. Nie mogłabym się pozbyć uczucia zdrady jeśli teraz zajęłabym się nowym pieskiem. Ale nie wykluczam, że za jakiś czas pojawi się u mnie takie uczucie. Rozmawialiśmy o tym. Chciałby żeby wtedy był to nasz wspólny piesek bo przecież niedługo chcemy hm zalegalizować nasz związek ;) i zamieszkać razem. Zawsze chciałam mieć też pieska rasowego, labradora.....nie wiem sama, co roku w lutym w moim mieście jest międzynarodowa wystawa psów rasowych na której można zawsze kupić szczeniaka od hodowców.......mój kochany dziadzio jak jeszcze żył to bardzo się w to wszystko angażował, tak jak Wam już pisałam był kynologiem, hodowcą i sędzią psów na wystawach. Kto wie, do lutego dużo czasu, może mój stres minie, moje nerwy się uspokoją i moje serce zatęskni do nowego pieska.....skoro Ladunia już i tak jest za tęczowym mostem i już nic jej niestety nie pomoże. Na razie tego nie wiem......wszystko pokaże czas, w każdym razie pomogła mi taka rozmowa z nim. Nie wiem tylko jak udałoby mi się przekonać moich rodziców, zwłaszcza tatę.....mieszkam przecież z nimi, wprawdzie mam osobną górę, będę niedługo mieć osobne wejście ale bądź co bądź to wciąż ten sam dom..... Czas wszystko pokaże dziewczyny. do_autorki - kochana nie miej wyrzutów sumienia. Zrobiłaś wszystko co najlepsze dla swojej suni i po prostu oszczędziłaś jej cierpienia. Wiem przecież sama że jest Ci ciężko. Ja też tak do końca nie wiem co dolegało Lady, bo z łapkami mogła jeszcze trochę pożyć.....tak tylko domyślam się ze to były wrzody żołądka......pewnie mogłam temu zapobiec gdybym jakoś wpłynęła na to aby całe życie nie jadła tak łapczywie i szybko :( Wierzę, że ona gdzieś jest i kocha nas tak bardzo jak my ją. Czytałam taką opinię (jakiegoś księdza zresztą) że zwierzęta idą do nieba w pierwszej kolejności.....no bo przeciez nie mają grzechów. A jak umierają ludzie to pierwsze witają ich właśnie ich własne zwierzaki :) Miłego dnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do_autorki
Ja mam na imie Ola. Początkowo nie myslalam, ze bede tu pisać wiecej niz 1 post wiec nazwałam sie "do_autorki", no ale. Agnieszka, poczytaj sobie o labradorach zanim sie zdecydujesz. To piekne pieski, piękne, wiem to ale rasowce maja w przeciwienstwie do kundelków zawsze jakies upośledzenia genetyczne, a to wilczury i jamniki maja własnie czeste problemy z kręgosłupem, dobermany costam i tak dalej. Lepiej sie przygotować na specyfikę rasy. Moja to był posokowiec bawarski, pies mysliwski, dla mnie posokowce to najpiękniejsze psy na swiecie. Miała m.in. dlatego tyle energii i taki charakterek. I wydluzona posture ciala co pewnie przysluzyło sie problemowi z kregosłupem ktory ja w koncu zabił :( Nie zniechecam Cie do rasowców, jesli sie zdecydujesz na rasowego to koniecznie z dobrej i sprawdzonej hodowli, py tańsze, czasem bez papierow, ale rasowe sa np z hodlowli czasem typu: brat i matka jako rodzice, bo powoduje, ze potem taki malec bardzo szybko zaczyna chorować i dzieja sie rozne złe rzeczy. To tak gwoli scisłosci, wiele czytała o chorobach psów ostatnio.... Rozumiem, jak mowisz, ze nie zamykasz sie na nowego psa, wiesz to chyba nie jest złe. pewnie musi minąć troche czasu ale to chyba nie zdrada, ludzie, ktorzy po smierci ukochanego psa biorą od razu nastepnego mówia ze to nie zmienia ich stosunku do psa poprzedniego, ze psy sa rozne jak ludzie, ten następny tez moze byc kochany ale nie taki sam jak ten. Gdyny nie to, że ja z meżem moim pracujemy po 10 h dziennie i nie ma nas w domu, to bycmy wzięli nastepnego. Ta psinka co umarła mieszkała z moimi rodzicami ostatnie 2 lata, jak ja wyprowadziłam sie z domu do przyszłego męża. Straszne mam do dzis wyrzuty sumienia, że nie mogłam jej zabrać ale nie mogłam. Wezmiemy psa lub 2 ze schroniska, mysle . Za jakiś czas jak bedziemy mniej pracować i byc moze bedziemy miec kiedys kawałek ogrodka, samochod zeby jezdzic za miasto w weekendy...na razie jestemy młodym małzenstwem i sie dorabiamy. nie chcę brać psiaka, dla ktorego nie będę miała czasu pózniej. Własnie oglądałam sobie zdjecia mojej małej i tak jakos uwierzyc nie mogę, ze jej na swiecie nie ma już..mam tylko nadzieje, ze odeszła bez strachu i zanim nadszedł ten najgorszy ból jaki był jej pisany...nie chciałam pozwolić, by umierała w meczarniach a wiedziałam, ze cudów nie zdziałam przy rozkładajacym sie zdrowotnie niemal 15-letnim psiaku. Znałam rodzinę mojej psicy, dziadek jej umarł majac 15 lat, matka została uśpiona w wieku 13 lat bo miała przerzuty rakowe. Takze ciezko to mówic ale to był jej czas i wiedziałam, ze teraz muszę podjąc tę decyzje i pozwolić jej odejść bez kolejnych dni cierpień. Ale i tak taka natura czlowieka, ze się obwinia.. Pozdrawiam i ciesze sie, ze mozna sie tu wygadac z normalnymi i kochajacymi zwierzeta ludźmi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ola, oczywiście że jakby kiedyś to tylko ze sprawdzonej i dobrej hodowli. Mój dziadek miał sporo kontaktów w Związku Kynologicznym w moim mieście, na pewno jeszcze wiele z nich tam nadal działa mimo że minęło parę lat od jego śmierci. Więc na pewno będę gdzieś szukała przez nich. Ale na razie jeszcze o tym nie myślę. Ja też wcale nie krytykuję ludzi, że biorą od razu następnego pieska. Każdy ma jakiś swój sposób przecież. W sumie wydaje mi się, że dość dobrym pomysłem jest wziąć kolejnego psiaka jak jeden jest już staruszkiem.....tak aby już w momencie śmierci tego pierwszego mieć przy sobie drugiego. A myślę tak między innymi dlatego, że wiem jak psy potrafią doskonale przeżywać to, co czują ludzie. Potrafią pocieszać, patrzą tymi cudownymi oczkami. Mam też kotka i bardzo lubię koty ale to juz trochę nie to samo, mój Buras pewnie nawet nie bardzo się zorientował że Lady między nami już nie ma. Jest mi ciężko, ale już nie tak masakrycznie ciężko jak w zeszłym tygodniu. Chcę w jakiś sposób upamiętnić Lady, wywołałam jej zdjęcie w formacie A4 i dałam do oprawienia. Dodatkowo jeszcze kupiłam taką podwójną ramkę, do jednej części dałam jej zdjęcie a do drugiej mam zamiar wydrukować w ładnej czcionce wiersz B.Borzymowskiej "moje psie niebo"......no i tak dalej, po prostu staram się jakoś sobie radzić :( Choć brakuje mi jej tak bardzo bardzo bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co u Was dziewczyny? Gosiu jak merdaczek? U mnie jest raz lepiej raz gorzej, ogólnie czuję się lepiej ale brak lady wciąż daje o sobie znać. I wciąż mam takie wrażenie, że praktycznie nie wierzę w to co się stało. Mam wrażenie, że przywita mnie jak wrócę do domu, że nie mogę stawiać reklamówki z zakupami na podłodze bo zaraz się nią zainteresuje ;) itp.... Powiem Wam, że wczoraj miałam dość niemiłą rozmowę na temat psów właśnie i chciałabym poznać Waszą opinię na pewien temat. Rozmawiałam z pewnym facetem, przez gadu gadu....poznaliśmy się tutaj kiedyś na kafeterii właśnie już kawalek czasu temu, często rozmawialiśmy na różne tematy, nie miało to nigdy jakiegoś romantyczno-związkowego celu, on wiedział że mam chłopaka i tak dalej, mniejsza o to. W każdym razie wydawał mi sie dosyć wrażliwym i potrafiącym współczuć facetem. W każdym razie dłuższy czas nie rozmawialiśmy ze sobą, tak więc wczoraj jak zapytał się mnie co u mnie słychać napisałam że umarła mi suczka i bardzo jest mi z tego powodu nadal źle. Napisalam, że wszystkim nam jej brakuje, że była członkiem naszej rodziny i że pozostało tylko wierzyć w to, ze jest w jakimś lepszym świecie. A jemu już nie pasowało to, że napisałam umarła a nie zdechła, że na pewno nie jest w żadnym świecie bo zwierzęta nie mają duszy, że byłam przyzwyczajona i to praktycznie wszystko. Zaczęlismy rozmawiać o poglądach na temat tej calej duszy i dokąd ona wędruje i na serio zachowywał się jakby wszystkie rozumy pozjadał, pisał że na pewno po drugiej stronie nie ma zwierzat, że jemu zawsze bardziej będzie żal człowieka i tym podobne. Tutaj ja na to powiedziałam, że owszem rozumiem że człowiek to człowiek, ale przyznam z ręką na sercu że nie jest mi bardziej żal OBCEGO człowieka w porównaniu z moim własnym psem. Zawsze mój zwierzak, którego znam i kocham będzie postawiony na pierwszym miejscu przeze mnie w porównaniu do OBcych ludzi, których nie znam. Że wiele razy nawet wolę zwierzęta od obcych ludzi. Zrobiło mi się przykro, bo skrytykował mnie że pewnie nie mam instynktu macierzyńskiego, że nie życzy mi abym patrzyła na umierające dziecko i tym podobne. Takie argumenty z księżyca gdy ja mu opowiadam o swoim piesku i wcale tutaj nie porównuję do śmierci własnych dzieci i tak dalej. Owszem, może nie dostaję z przeproszeniem laktacji na zawołanie na widok obcego noworodka, ale lubie dzieci, fakt faktem że nie jestem jakąś ich wielką miłośniczką (pomimo tego jaki zawod wykonuję, a może właśnie dlatego...) ale nie zrobiłabym krzywdy i naprawdę wiem, ze swoje dziecko będę kiedyś bardzo bardzo kochała. Już nie będę z nim najprawdopodobniej więcej rozmawiać, bo liczyłam chociażby na słowo "współczuję" a nie na teorie i własne poglądy nt świata. Ja mam prawo wierzyć w to, że ci których kochamy mają duszę niezależnie od tego czy są ludźmi czy zwierzętami. Faktem jest, że zastanawiam się jak to jest skoro jemy mięso, zabijamy zwierzęta dla mięsa, ale z drugiej strony wydaje mi się to niemożliwe żeby energia jaką mają zwierzęta po prostu umierała i przepadała. Musi coś się z nią nadal dziać. Chciałabym się Was zapytać jak to jest w Waszym przypadku. Czy Wasz pies jest dla Was ważniejszy od obcego człowieka, czy wybieracie obcego człowieka tylko dlatego że jest człowiekiem właśnie? Bo ja naprawdę życzę wszystkim dobrze, nie zrobiłabym nikomu krzywdy, współczuję ludziom jeśli dzieje się z nimi coś złego. Żal mi dzieci w domach dziecka i tych głodujących w Afryce, ale np nie wyobrażam sobie (sorry za dosadność) przerobić własnego psa na pokarm gdyby nagle ogłosili w TV że głodujące dzieci z Afryki potrzebują najbardziej mięsa właśnie z tej konkretnej rasy psów i ma to sprawić że już nie będą głodować. To jest abstrakcyjny przykład, ale rozumiecie o co mi chodzi? Ten z wczorajszej rozmowy nie ogarniał jakim cudem może być MÓJ pies ważniejszy dla mnie od obcego człowieka. Zapraszam do dyskusji jeśli macie ochotę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marlenazlasu
ja to samo przerabiałam... znam dobrze ten ogromny ból, to niewyobrażalne poczucie niesprawiedliwości.. co byście zrobili gdyby wasza znajoma tuż po śmierci waszego psa próbowała wrąbać was w spacerki z jej psem ( a wiem, ze jej pies to dla niej potworny kłopot- nie ma kto z nim wychodzić). Mnie się taka menda trafiła.. próbowała wykorzystać moją tragedię żeby znaleźc frajera do wychodzenia z jej pieskiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marlenazlasu
Dobrze, że sa tacy normalni ludzie- którzy potrafią docenić prawdziwą przyjaźń- właśnie tą psią. Kochajcie swoje zwierzątka- one odchodzą za szybko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie.Moj merdaczek czuje sie swietnie,szaleje,bawi sie.Jak bylam w szpitalu,moj synus zaczal w domku za mna plakac,a nasz kochany merdzinek go pocieszal,zaniosl mu pilke i zaczal Damianka zabawiac.Niech mi ktos powie,ze zwierzaki nie maja uczuc,to chyba zabije go smiechem :). Agus,dzis moge powiedziec,ze wygralismy,bo nasz ukochany merdus jest z nami i chce,zeby tak bylo zawsze,jednak wiem,ze to nie bedzie mozliwe,ale poki co ciesze sie chwila. Jesli idzie o tego faceta,to nie musisz go sluchac,to jakis nawiedzony koles.Ja wiem co znaczy smierc dziecka i wiem,ze jest to tragedia tak wielka,ze nie da sie jej zapomniec,ale kocham tez zwierzeta i nigdy nie powiem,ze one zdychaja,bo dla mnie one umieraja.Zwierzaki maja w sobie czasem wiecej empatii niz ludzie,potrafia nas zadziwic swoja madroscia,miloscia itp.Czasem wystarczy popatrzec w madre oczy naszego pupila i czlowiek czuje sie weselszy,bo te oczka mowia wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość popieram Was dziewczyny
całym sercem i jestem przekonana że zwierzęta mają również duszę a po śmierci wracają do Stwórcy tak jak i my wrócimy. Polecam poczytać o księdzu Tomaszu jaeschke, jest duszpasterzem zwierząt, jest teologiem, twierdzi że zwierzęta mają duszę jest o tym święcie przekonany, to bardzo mądry i oczytany człowiek. Jedno z pytań jakie usłyszymy na sądzie ostatecznym to będzie: jaki byłeś dla zwierząt nie dajcie sobie wmówić że jest inaczej. Kościół dłuuuugo uznawał że ziemia jest płaska a książki kopernika udowadniające że jest inaczej kazał palić...i co wy na to? pozdrawiam wszystkie futrzaki i tych dwunożnych również :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość m gx,.
"Jedno z pytań jakie usłyszymy na sądzie ostatecznym to będzie: jaki byłeś dla zwierząt" A co jeśli to będzie pytanie główne? Zwierzęta sa słabsze, ufne, bezbronne, nie znają ludzkich sadyzmów, intryg, kłamstwa itp. Co jeśli to właśnie one są on nas mentalnie "czystsze, zdrowsze, doskonalsze"? Może być nawet tak, ze to one nas będą sądzić. Zwierzeta nie mają dylematów, rywalizacji, nienawiści w sobie- jak ludzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. Ja jeszcze wchodzę od czasu do czasu tutaj gdy widzę że są nowe wpisy. Dzisiaj mija dwa tygodnie.....już tak nie płaczemy, ogólnie jest lepiej, choć wciąż za nią tęsknimy i myślimy bardzo często. W sobotę mieliśmy małą uroczystość - 30 lecie moich rodziców, trochę oderwałam się od myślenia o lady, ale ciągle jednak łapałam się na tym że o niej myślę, na nawykach że gdzieś kręci się po salonie, po domu itp. Kolejna sprawa jest taka, że cały czas co parę dni zdarzają mi się mega problemy ze snem. Zaczęło się to wszystko od problemów z ladunią właśnie i nadal nie może przejść. Czuję się znerwicowana, mimo że już tak bardzo się tym nie zadręczam. Może będzie lepiej. A co u Ciebie Gosiu? jak piesek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×