Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Aggie:)

proszę o radę tylko miłośników zwierząt, szczególnie psów

Polecane posty

Wszelkie wpisy w stylu "niech zdechnie" i tym podobne będę ignorować także nie wysilajcie się nawet. Moja sunia ma 14 lat i od jakiegoś czasu czuje się coraz gorzej. "Wzięło" ją dosłownie tak z dnia na dzień. Ciężko jej się chodzi, ma lekki (na razie) niedowład tylnych łapek, czasem wymiotuje i tym podobne. Weterynarz owszem przepisał różne leki, zastrzyki, ale powiedział że ogólnie jest to już równia pochyła i że w pewnym momencie dojdzie do całkowitego paraliżu i trzeba będzie zadecydować o uśpieniu. Mam ją większą część mojego życia i jest czlonkiem mojej rodziny. Cała masa wspomnień. Nie wiem jak ja to przeżyję. Nawet teraz jak na nią patrzę, łapki jej się rozjeżdżają a jednocześnie patrzy na mnie tymi wiernymi oczyskami. Jak to wszystko przeżyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja przeżyłam to samo po 11 latach. I nie będę Ci pisać, ze jest to łatwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
biedne piesełke :( współczuwam 🌼 ale poszukaj jeszcze wśród innych weterynarzy bywają cudotwórcy wiem coś o tym :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asmentii
Bardzo Ci współczuję, na pewno będzie ciężko, ale takie jest życie. Szkoda, że zwierzakami możemy cieszyć się maksymalnie kilkanaście lat :( Skup się na tym, ile wspanialych chwil razem przeżyłyście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak bardzo mi z tym zle
Ja tez mam piesia,ma 14 latek i z dnia na dzien zachorowal,dostal potworny kaszel,okazalo sie,ze ma zapalenie krtani i chore juz serduszko,robimy wszystko,zeby utrzymac go przy zyciu i dzieki Bogu jest lepiej.Moze idz do innego weterynarza,bo wierze,ze jest szansa na uratowanie.Ja tez nie chce,zeby moj piesio odszedl i nie dam go uscpic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dudke, ale wiesz zdarzają się jeszcze chwile podczas których jest jeszcze radosna, szczeka, merda ogonem itp....więc nie chcę tak pochopnie :( Bardzo boli mnie tez to, że ludzie tego nie rozumieją, przynajmniej większość....oczywiście najbliżsi na całe szczęście są po mojej stronie....ale cala reszta. Ja wiem że to NIE człowiek. Ale co z tego.....jest ze mną tak długo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
noo oczywiście nie napisałam, ale byliśmy u całej masy weterynarzy....no i ten jest ponoć najlepszy w mieście. Wszyscy jednak mówią jedno: że to już jest wiek i niewiele się zrobi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak bardzo mi z tym zle
Zwierze ma tak samo uczucia jak ludzie.Umie nas rozbawic do lez,dzieli z nami cierpienia i radosci,potrafi pocieszyc gdy nam zle.Nie sluchaj tych co tak mowia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sassssssssssss
Mogę ci poradzić, już teraz kupno/adopcje innego psa, będzie ci zdecydowanie łatwiej kiedy sunia odejdzie. No cóż to już taki wiek, moja bokserka też zdechłą rok temu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
już od dawna nie słucham, jednak jest mi przykro:( wiem, z tym pocieszaniem to jest prawda...ona jest taką wielką pocieszycielką zawsze. aż mi łzy lecą, strasznie szybko ją wzięło:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sassss dzięki, ale na pewno prędko się nie zdecyduję na nowego pieska, bo będę go wtedy porównywać do niej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
My robiliśmy wszystko przez ponad miesiąc- różne lecznice, operacje, przetaczanie krwi, szpitaliki, zastrzyki, leki. I na końcu wyrok- nowotwór złośliwy, bardzo bolesny, zostało kilka dni życia w męczarniach. Przyjechał weterynarz- nie chcieliśmy wychodzić z nim z domu. Zrobił zastrzyk, piesek zasnął na kolanach mojego partnera i mojej mamy. Ja nie mogłam, wyszłam z domu. Wszyscy ryczeliśmy jak opętani i nikt się tego nie wstydził. I taki żal trwa długo, bardzo długo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iojoj
moja chudła,nie mogła wstawać,wymiotowała krwią...okazało się że miała białaczkę,wątroba powiększona...w 2 tyg.zdechła:(((nie mówię że tu jest podobnie ale sprawdz co jej jest u weta i nie radzę usypiać ci psa,poczujesz się tak jak byś go zabiła:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak bardzo mi z tym zle
Aggie:) wiem dobrze co czujesz,dla mnie mniejszy kaszel u mojego mardaczka(tak go pieszczotliwie nazywam)to juz sukces.Jak go zabraknie,to juz chyba innego pieska nie bedziemy mieli,bo jest jedyny,a kazdy bylby porownywany do niego.Nie ma dnia,zebym nie nasluchiwala czy oddycha i tez mi z tym zle,serce mi peka,bo to nasz przyjaciel,ktory dajhe nam wiele milosci i radosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja 10letnia suczka jesienią miała paraliż prawej strony ciała, dosłownie się przewracała idąc i łapki jej się rozjeżdżały. Weterynarz powiedział, że prawdopodobnie ją przewiało, dostała antybiotyki, mówił, że coś takiego może się ciągnąć miesiącami. Rzeczywiście, przeszło jej po 4 miesiącach, jednak nawet teraz nie chodzi do końca normalnie.. ale to minęło, więc może i u Twojej psinki jest szansa ?? Mam taką nadzieję... W każdym razie, trzymaj się, cokolwiek by się nie działo, okazuj jej serce, opiekuj się, bądź z nią, niech czuje , że ktoś się o nią troszczy, to jej pomoże...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no właśnie ma taki właśnie paraliż...ale do tego wymiotuje, wydawało mi się już że te ostatnie lekarstwa jej pomogły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Każdy kiedyś musi przez to przejść... przyjaciel odchodzi, właściciel zostaje.. Przykro mi, nie wiem, co mam Ci powiedzieć..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I też z całego serducha życzę, żeby psina z tego wyszła.. Najgorsza jest potem taka pustka- jego rzeczy, miski, koce... Wiesz ile bym dała, żeby znowu pożarł mi buty i rozsiewał swoją sierść na mojej pościeli? Walcz ile wlezie, ale może przyjść taki moment, ze zwierzęciu trzeba pozwolić odejść z godnością. U mnie to było jak wyrok- musiał być uśpiony, bo poza ogromnym bólem w każdej chwili mógł zdechnąć zwyczajnie się dusząc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak bardzo mi z tym zle
Moze warto jeszcze isc do innego weterynarza?Moj merdaczek tez byl u kilku,nie mial sily isc bo kaszel go meczyl i dusil sie bardzo,nawet nie protestowal gdy bralam go na rece i nioslam.Poprzedni weterynarz powiedzial,ze to kwestia kilku dni i bedzie po nimszukalam dlugo innego i w koncu trafilam na weta,ktory dal mi nadzieje,od tygodnia dostaje antybiotyk,ma sie lepiej.Mam nadzieje,ze Twoja sunia tez wyzdrowieje,zycze CI trego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
może faktycznie poszukam jeszcze kogoś innego. Teraz sunia moja sobie leży pod kocykiem, skarbeczek mój kochany, prawie jest na każdym zdjęciu z wycieczki, wyjazdu, wszędzie była zabierana. Uwierzycie, że jeszcze w tamtym roku biegała sobie po górach i wchodziła do strumyka? Była taka szczęśliwa. A tez przeciez nie była już młoda. Dziękuję Wam wszystkim za dobre słowa, mam nadzieję, że Twój merdaczek też poczuje się lepiej, też życzę tego Tobie bardzo. Będę tutaj pisać na bieżąco, więc jeśli macie ochotę to zaglądajcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak bardzo mi z tym zle
Aggie:) jak sie miewa dzis sunia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Trolina z trolowych gor
Uspilam moja 14 letnia sunie w zeszlym roku.Moja struszka zaczela chorowac nagle,weterynarz powiedzial ze juz bedzie tylko gorzej i gorzej.Nie pozwolilam zeby sie sunia meczyla,uspilam ja bedac z nia do ostatnij chwili.Zasnela w moich ramionach.Caly czas bardzo mi jej brakuje,tesknie za nia i placzesz po niej. Poki pies sie czuje dobrze to o.k lecz gdy zaczynaja chorowac i sie meczyc nie ma sensu przedluzac zycia takiemu psu na sile bo tylko przysparza sie psu cierpienia i bolu.Ja sobie powiedzialam ze nie pozwolu mojemu psu cierpiec i gdy tylko zobacze ze cierpi lub go boli to podejme ta ciezka decyzje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja suczka już dzisiaj nie wymiotuje, ale cały dzień nic nie chce jeść. Weterynarz kazal odstawić leki na stawy, bo możliwe że mogły jej podrażnić żolądek. Ogólnie jest bardzo osowiała i zdziwiona że nie może wstać i normalnie biegac jak zawsze. Łapki nadal sie rozjeżdżają, ale biedaczynka chce chodzić. a ja mam opuchnięte oczy bo wczoraj mnie wzięło na wspomnienia i płakałam przez pół nocy....czuję się tak jakbym się miała już powoli z nią żegnać :(:( Trolina z trolowych gór - mogę wiedzieć co dokładnie dolegało Twojej suczce?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
serdecznie ci wspolczuje, naprawde! juz nie raz plakalam po zwierzaczkach. ja cie rozumiem. to jest takie przykre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aggie kochana, strasznie Ci wspolczuje, okropne musi byc to co przezywasz!!!! Trzymaj sie i caluj i tul psisko poki masz je przy sobie 🌻 Sama mialam najpierw jamnikopodobna sunie chora na raka - wszyscy wiedzielismy, ze niedlugo odejdzie no i kiedy to sie stalo bylo ciezko, plakalismy itd. Nastepny pies natomiast byl juz taki ''moj'' cala para, bylam jeszcze mloda ale sama go ulozylam, wszystkiego go nauczylam, przed ulica sie zatrzymywal i czekal, byl doslownie idealnie posluszny, a bylo to wyczynem gdyz mialam moze z 10 - 11 lat wtedy i pamietam, ze ludzie go podziwiali :) to byl moj taki jakby kumpel, mialam przyjaciolke jedna ktora tez miala psa, troche bardziej niesfornego ale laczyly nas wspolne wypady do lasu i pasja. Tego psa ktos zatrul. Jakby to bylo wczoraj mam przed oczami jak wyl i caly sie wil z bolu, to bylo okropne i strasznie wygladalo, z jednej strony bol, strach w jego oczach a z drugiej nieudolne proby machania ogonem kiedy do niego podchodzilam. Niestety nie dalo mu sie pomoc, mimo prob umarl na moich kolanach, najokropniejszy widok w moim zyciu. Nastepna sunia zyla tylko 6 lat, pewnego dnia zaczela wymiotowac, stracila rownowage i kontrole nad soba i rowniez nagle bo dzien predzej bylo wszystko w porzadku. Rowniez umierala mi na rekach, plakalam jak szalona i najgorsze przezycie sie powtorzylo, nie moglam sie z tym pogodzic miesiacami.... Dla mnie jednak lepsza byla mozliwosc pozegnania sie, przygotowania na ''ten'' dzien, docenienia w jakis sposob tego psa i upiekszenia mu jak najbardziej ostatnich dni, niz nagla smierc i to w takich strasznych konwulsjach :( Najgorszy w tym wszystkim jest ten odglos, taki miedzy wyciem a jekiem, bardzo glosny i straszny wydawany zaraz przed odejsciem, kazdy z moich psow oddawal go z siebie i juz go nie bylo miedzy nami, zupelnie jakby chcial powiedziec ''zegnaj'' :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mycha to straszne wszystko co przeżyłaś z tymi pieskami :( Ja już sama nie wiem czy nie jest lepszym rozwiązaniem jednak uśpienie. Oczywiście, nie teraz, nie póki jest jeszcze choć cień nadziei. Ale wtedy, gdy weterynarz już powie że nic już nie będzie niestety dalej:( Co do zatrucia to wiem doskonale o czym piszesz, miałam kotka, który został otruty. Też umarł mi na rękach. Kolejny kotek też długo nie żył, miał białaczkę kocią. Smutne jest to wszystko :( już brak mi słów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×