Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

heloiza999

czy to prawda, że dzieci kocha się bardziej od męża/żony?

Polecane posty

nie chodzi o to, że jestem nietolerancyjna.... a niech ludzie nawet dobierają się w pary tylko po to, by miec dzieci. ale martwi mnie to, że wilele jest wyłącznie takich par. a ja chcę innego związku. i czuję, że może być ciężko. i wcale nie chcę hollywoodzkich romansów. nie potrzebuję ani tych obrzyganych, stereotypowych 'kolacji ze świecami' ani tanich cytatów z tępych filmów. ale związku, który nie jest instytucja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale wiesz.... mimo wszystko różnie ludzie mówią... a ja na siłę rodziny zakładać nie będę. z kandydatem, który mnie rozumie to tak. tylko jak tu kurde się dobrze wyrazić przed takim... żeby mnie rozumiał o co mi chodzi i podjął wysiłek, by budować taki związek, uu ła... a ja tam grona nieszczęśliwych zasilać nie będę. nic na siłę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dodam jeszcze
dobrze ale to to jest to czego Ty chcesz wiec jesli bedziesz miala szczescie i znajdziesz partnera ktory bedzie mial podobne priorytety to masz spore szanse na to, ze Ci sie uda. nie ma co patrzec na inne zwiazki bo z porownywania nic dobrego nie przychodzi. Dobra wiadomosc jest taka, ze to Ty i Twoj partner odpowiadacie za to jaka wasza rodzina bedzie a nie sasiedzi z naprzeciwka czy inni znajomi. Wiec przestan zadawac teoretyczne pytania i zabierz sie do roboty, bopomomo najszczerszych checi to samo nie przyjdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no to zobaczymy. ale pozostaję trochę zniechęcona na dzień dzisiejszy. chociaż... powiem szczerze, że ja wiele razy czytałam podobne tematy, równiez na forach zagranicznych. zdziwilibyście się jak bardzo zdania są podzielone. nie macie pojęcia. to jets plus. sądziłam kiedyś, że każdy uważa, że to proste i oczywiste. teraz wiem, że wiele osób mysli głębiej. no pozytywne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
heloiza no jak czytam co piszesz to po prostu jakbym siebie czytała...już któryś raz tak mam,to dotyczy także innych Twoich tematów najbardziej spodobało mi sie zdanie : ''babki, które są tak za dziećmi to zazwyczaj nic o mężach nie dodadzą. a te, co są za mężami, to zawsze pamiętają, by dodać coś o dzieciach.'' I to jest niepodważalna prawda. Bo jeśli kocha się męża,w dziecku widzi sie część męża,kopię. Docenia sie jakby dziecko przez męża. A w drugą stronę to już nie idzie. Bo ta więź jest jakaś przerwana. Wtedy sie właśnie oddziela "dziecko to przecież moja krew'' (co z tego że w połowie męza) a ''mąż to tak w zasadzie obcy człowiek'' Bo to chyba o to tutaj chodzi : więź jak wiadomo zaczyna się u rodziców więc na dziecko się potem przemnaża. A jeśli sie widzi tą pomnożoną więź jako tą główną to ta główna jest w cieniu i zaczyna sie oddzielenie. Nie miłość jako całość,rodzina dla rodziny,tylko dziecko.Bo to przecież "moje młode geny". Potem jest nawet rywalizajca o to dziecko np. przy rozwodzie. Chodzi właśnie o to,że gdy rodzice bardzo sie kochają na dziecko to sie naturalnie przekłada,ale gdy sie dziecko stawia w centrum to partner idzie w jakimś mniejszym lub większym stopniu w odstawkę. I to jest ta niewłaściwa sytuacja bo to rodzice są centrum a nie dziecko. Jak ktoś popełnia ten błąd że dziecko stawia w centrum - no to klops. Przestaje sie doceniać tego kto w połowie jest za to dziecko odpowiedzialny i chce sie je mieć na własność "moje dziecko bo ja rodziłam". A jak sie widzi dziecko przez pryzmat męża to się w nim widzi ten owoc miłości i jest to nie "moje dziecko" tylko "nasze dziecko".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poza tym zastanawia mnie czy znacie rodziny w któych rodzice bardzo sie kochali a dziecko czuło się niekochane? bo ja znam takie schematy,jak: -niekochający sie rodzice i niekochajacy dzieci - kochajacy sie rodzice i kochajacy dzieci - niekochajacy sie rodzice ale kochajacy dzieci to są takie najczęstsze. A to żeby rodzice sie kochali i olewali dziecko? słyszeliście o czymś takim? "czuje że rodzice mnie nie kochają bo wolą tylko swoje towarzystwo a mnie nie dopuszczają" bo nie wiem czy to ja jakoś mało wiem czy po prostu to naprawde jakaś rzadkość . Raczej ludzie mają doły bo rodzice po rozwodzie,po zdradzie,po kłótni..a jak sie kłóca między sobą to frustacje przelewająteż na dzieci. Bo niespełniony związek to niespełnione życie i to zawsze sie na dzieciach odbija choćby nie wiem jak rodzice starali sie to ukryć. Nie przytaczajcie tylko przykładów o tym jak to są matki które zostają z męzem chociaż on źle traktuje dzieci bo to nie jest żaden dowód na ich miłość,one raczej nie widzą innego sposobu na życie albo same są zastraszonymi ofiarami "pana i władcy". Nie wchodzi też w grę jakakolwiek zgodność rodziców typu :zarabiamy kasę,dziecku kupujemy prezenty". To wspolny interes i jakis sposob na zycie ale nie wielka milosc rodzicow do siebie.Jak gonią za kasą to i od siebie sie oddalają. I dziecko wtedy cierpi że w rodzinie sie tylko kasa liczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poza tym zastanawia mnie czy znacie rodziny w któych rodzice bardzo sie kochali a dziecko czuło się niekochane? bo ja znam takie schematy,jak: -niekochający sie rodzice i niekochajacy dzieci - kochajacy sie rodzice i kochajacy dzieci - niekochajacy sie rodzice ale kochajacy dzieci to są takie najczęstsze. A to żeby rodzice sie kochali i olewali dziecko? słyszeliście o czymś takim? "czuje że rodzice mnie nie kochają bo wolą tylko swoje towarzystwo a mnie nie dopuszczają" bo nie wiem czy to ja jakoś mało wiem czy po prostu to naprawde jakaś rzadkość . Raczej ludzie mają doły bo rodzice po rozwodzie,po zdradzie,po kłótni..a jak sie kłóca między sobą to frustacje przelewająteż na dzieci. Bo niespełniony związek to niespełnione życie i to zawsze sie na dzieciach odbija choćby nie wiem jak rodzice starali sie to ukryć. Nie przytaczajcie tylko przykładów o tym jak to są matki które zostają z męzem chociaż on źle traktuje dzieci bo to nie jest żaden dowód na ich miłość,one raczej nie widzą innego sposobu na życie albo same są zastraszonymi ofiarami "pana i władcy". Nie wchodzi też w grę jakakolwiek zgodność rodziców typu :zarabiamy kasę,dziecku kupujemy prezenty". To wspolny interes i jakis sposob na zycie ale nie wielka milosc rodzicow do siebie.Jak gonią za kasą to i od siebie sie oddalają. I dziecko wtedy cierpi że w rodzinie sie tylko kasa liczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bardzo się cieszę, że się odezwałaś;-)) niektórzy są spoko, ale inni od razu z ryjem, jakbym była chora na głowę. miło mi, że nie jestem sama. trzymaj się;-)) jak chcesz podzielić się jakąś refleksją to pisz;-))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tyle razy sie mówi o tym że rodzice są dla dzieci wzorem,dzieci chłoną ich zachowania jak gąbka i potem przekładają to na własne życie rodzinne. Koduje sie w podświadomości jak dobierać partnera i jak sie w stosunku do niego zachowywać. Jeśli rodzice sie rozchodzą dzieci czują że rodzina jest nietrwała,tracą zaufanie. Ja sama tak sobie teraz myśle że znacznie bardziej bolą mnie kłótnie rodziców niż moje z ojcem albo z matką. Boli mnie że nawet nie śpią razem w jednym łóżku,że ciągle sobie złorzeczą. Nieraz sie pocieszałam że co z tego ze ojciec mnie olewa skoro będe kiedyś miała faceta i będzie nam razem cudownie. Dlatego potrafiłam sama sie pocieszyć po jakiejś naszej kłótni i nieporozumieniu. Dochodzi jeszcze konflikt pokoleń i rózne inne sprawy. Natomiast jeśli chodzi o rodziców to nijak nie da sie pocieszyć. Czuje sie bezsilna bo wiem że nie naprawie tego co sami między sobą zepsuli. I że co gorsza gdyby nie to że ja jestem może byłoby im tak naprawde lepiej. Mniej kłótni o kasę,o obowiązki,także i o mnie (takie kłótnie są jedne z gorszych). I teraz już nie jestem wcale pewna czy mi się uda,skoro mam taki skrzywiony obraz rodziny. I skoro jest on ogólnie powszechny bo ludzie nie potrafią sobie poradzić z rutyną z obowiązkami i z egoizmem. Ich związek jest tylko przykładem na to że jest źle z miłością i to sprawia że czasem odechciewa się żyć,bo kiedyś myślałam że miłość jest sensem życia,jednym z głównych celów do któego sie naturalnie dąży. I pocieszałam się że przecież opuszczę to miejsce i rodziców i mam szansę na lepsze własne życie. Bo obecne jest "zbudowane" przez rodziców. Oni są odpowiedzialni za to wszystko co nas otacza. Ja dopiero nabiore tej odpowiedzialności i zacznę budować. Kolejna sprawa o której chcę wspomnieć to życie "dla dobra dziecka". Które jest tak naprawde karykaturą tego dobra. Bo za tym słynnym powiedzeniem kryją się związki z ukrywaną zdradą w tle albo z "wybaczeniem" jej żeby sie nie rozstawać bo jest dziecko,związki z wpadki bo to był wcześniej tylko przelotny romans, związek bo łątwiej utrzymać dzieci we dwoje niż osobno. Tu niby dziecko ma być spoiwem ale to wszystko jest sztuczne i budowane na siłę. Żadne dziecko nie cieszy sie pełnią szczęścia w takiej rodzinie. Nie chce żeby rodzice sie oszukiwali i oszukiwali je. Jak rodzice nie połączą między sobą to nie będzie dobra dziecka. Dobro dziecka może natomiast być jeśli rodzicom przyjdzie do głowy zrobić coś dobrego dla siebie nawzajem. Jeśli będą razem dla swojego dobra i spróbują coś naprawić dla swojego dobra a nie dla dobra dziecka.Ono przecież wtedy samo przyjdzie,to rodzice tylko muszą prawdziwie się pogodzić,szanować,dogadać mięzy sobą. Dogadać czyli wyjaśniać nieporozumienia a nie zamiatać pod dywan bo jest dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
''ja już kiedyś powiedziałam- przestałam uważać za skurczysynów zdradzających facetów....facet rzadko zdradza bez powodów'' - doczytałam do tego momentu i z tym sie akurat niestety nie zgadzam. Niestety bo chciałabym żeby tak było,wtedy mogłabym mieć pewność że gdy się postaram zdrada mnie nie spotka. Ale nie brak skurwysynów którzy po prostu "mają to w genach". I jaka by ich żona nie była i tak ją zdradzą żeby poczuć odmianę,adrenalinę,bo "przy jednej dziurze to i kot zdechnie" takich facetów nie znoszę i najbardziej sie obawiam bo wiem że można robić wszystko a facetowi i tak będzie mało bo sie nie rozdwoje i nie zostane "tą drugą". Owszem,część ma realne powody jeśłi rzeczywiście żona ich oleje,oleje seks. Z tymże wtedy zaczyna sie już związek "dla dobra dziecka" który jak pisałam wyżej,jest fikcją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o boże.... dziękuję, że to przeczytałas i udzieliłas swojej opinii. nawet niewiesz JAK BARDZO do mnie przemawia to, co piszesz. nawet nie wiesz jak bardzo sie w tym odnajduję. zdaje się, że miałysmy podobna sytuację w domu... nie wszyscy nas rozumieją...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aha... no ok. ale nie napisałam, że zawsze jest to uzasadnione. wiesz, może to akurat za mocno jest powiedziane. Jednak rzecz w tym, że kiedyś świat wydawał mi się czarno-biały. Myslałam, że kobiety są święte, takie anielskie, poświęcające się, robiące za dwóch. a faceci to te diabły. a powiem Ci, ze w takiej sytuacji jak opisujemy we dwie, jesli kobieta jest tą, co się zatraciła i to trwa np. kilka lat, nie, że kilka miesięcy po urodzeniu!!! to ja wtedy się nie dziwię.... każdy potrzebuje czuć się ważny i kochany. niestety. w perspektywie lat to juz jest problem. jak byłam młodsza, to nie brałam takich sytuacji pod uwagę, ale teraz biorę. niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ma wyglądać jak..miłość.A nie zgliszcza. Nie ma być tak że każdy sobie rzepkę skrobie. Więź powinna być z każdym dniem mocniejsza a nie słabsza. Chodzi o to żeby sie nie wypaliło..żeby nadal sie dla siebie starać. I cieszyć z tego że można sie starać. Ufać sobie,wspierać się,szanować,żyć razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czy jest dziecko czy też nie, nie ważne: może i nie ma pisków i lamentu, gdy się nie jest ze sobą, ale za to- istnieje stałe poczucie więzi z partnerem, dzwonienie do siebie, stała informacja na temat wzajemnego samopoczucia. Telefonowanie, utrzymywanie kontaktów ze sobą jest uznawane za bardzo ważne. Związek z jedną osoba uważany jest za wartość. ten związek ma wartość sam w sobie, tj. z każdym rokiem cenniejszy, ma sens, bo ma się kogoś, do kogo można komentować np. ulubiony film, debatę polityczną, swoje wrażliwe strony, przed kim można się bezgranicznie otworzyć. Tzn. również , że związek podtrzymywany jest z tych własnie powodów- przywiązania, zaufania, przyjaźni, szacunku, poczucia przynależności PRZEŚWIADCZENIA, ŻE NIE MOŻNA BYĆ Z KIMS INNYM (ludzie o takim nastawieniu mają większe szanse na długoletnia relację), krócej- z powodu miłości, a nie np. dlategi i TYLKO dlatego, że jest dziecko. liczą się wspólne wspomnienia, wspólny dorobek (nie tylko materialny). para dzieli chęć wspólnego życia i spędzania razem czasu. Obie strony zainteresowane są przemianami w związku, obie są zaangażowane w jego rozwój i obie aktywnie przyczyniaja się do jego trwałości i do dbania o niego. nikt nie boi się mówić o swoich rozmaitych potrzebach- emocjonalnych, intelektualnych, erotycznych, innych. Każdy wie, że nie zostanie wysmiany, odtrącony, lecz potraktowany poważnie. każdy czuje się bezpiecznie wiedząc, że druga strona nie odmówi współpracy. Współpraca ta uznawana jest przez obie strony za jeden z PRIORYTETÓW ŻYCIOWYCH. jeśli jest dziecko, to taki właśnie związek jest NIE MNIEJ ważny od wychowania dziecka na dobrego człowieka. podstawą jest rozmowa. jeśli komunikacja jest właściwa, to sie wszystko ułoży- wszystko, również życie erotyczne. szczera komunikacja jest podstawą. Kluczem. W takim związku nie trzeba się siebie wstydzić. W żadnym tego słowa znaczeniu. Ludzie są ze sobą solidarni, staja za soba murem. Nie obrabiaja sobie dupy. Wyrażają się o sobie dobrze, są lojalni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Człowiek to nie zabawka która sie nudzi,idzie w odstawkę,wymienia się ją na nowszy model.W każdym razie nie powinno tak być. Uwielbiam patrzeć na starszych ludzi spacerujących pod rękę..nie wiadomo ile przeszli ale widać,ze wiele ich łączy,że to co ich połączyło sie nie oddzieliło. ALe wręcz zacieśniło,jako że są dla siebie nawzajem ważną częścią życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ad34234234
nie wiem, może jestem jakoś upośledzona uczuciowo ale ja wybrałabym mojego męża bo to moja bratnia dusza, uzupełniamy się wzajemnie, no po prostu jest 'moją osobą'. Wiem jak okropnie to zabrzmi ale dziecko zawsze można sobie 'zrobić'...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ALe wręcz zacieśniło,jako że są dla siebie nawzajem ważną częścią życia. Chciałabym po latach móc spojrzeć na tego człowieka i powiedzieć : Wiem,ze dobrze wybrałam.Teraz po latach w pełni to dostrzegam. I p oco byłeś taki niecierpliwy,mozna sie bylo domyslec ze ona pisała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A tak poza tym zgadzam sie znowu z Tobą :) Tylko ja napisałam na szybko a Ty sie postarałaś. Po prostu bałam sie że niecierpliwy elektronik (zmien sobie nick na taki) nam zwieje ;) do koleżanki wyżej - nie jesteś uposledzona,tak wlasnie jest. W tym rzecz ze milosc partnerska jesli prawdziwa będzie najpełniejsza i najbliższa. Wynikająca nie z genów tylko z wzajemnego porozumienia i duchowego zespolenia. A seks będzie wtedy takim najblizszym wyrazem miłości,to partnerowi oddajemy naszą intymność a nie dzieciom

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
taki związek buduje się całymi latami. i dlatego nie rozumiem ludzi, którzy mówią- jak nie ten, to inny (lub ta). jak to? do tego potrzeba ogromnej cierpliwości, zaczynania na nowo każdego dnia, nie poddawania się. taka osoba staje się integralna częścią życia i wcale nie jest to z mojej strony nasiąknięcie durnowatymi filmami romantycznymi, ale w odniesieniu do wszystkiego co napisałam, mozna powiedzieć, że taka osoba jest wtedy na tyle bliska, że rzeczywiście tworzy się taką symbiozę, tak jak to akurat ujmuje kościól (chociaż religijna nie jestem)- ludzie są jednym, w dużym stopniu. nie ma skrępowania, dystansu cielesnego, żadnego tabu. taka osoba jest najbliższym człowiekiem, bo nie da się miec bliższej relazji z nikim, bardziej otwartej i pod wieloma wzgledami intymnej. to jest relacja, której nie ma się z nikim z rodziny , gdyż taki rodzaj spoufalenie nie ma prawa wystąpić w rodzinie. taka przyjaźń i partnerstwo i bliskość pogłebiana seksem i rozmowami o wszystkim, wspólnym mieszkaniem i dzieleniem życia... tego nie ma się np. z dziećmi, które są młodsze, które nie są dla nas. nie twierdzę, że relacja z dziećmi jest gorsza czy cos- całkiem inna, bardziej oparta na wzruszeniach, dumie. ale partner- to Twoje życie. o, tak bym powiedziała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no nie do końca jest tak jak mówisz, bo jeden nic nie mówi niby wszystko ładnie pięknie a obrabia dupe, a drugiego czasem uniesie, powyzywa ale jak przychodzi co do czego to pójdzie w ogień, to coś jak z ironią jeden zrozumie zaśmieje się i tyle a drugi obrazi się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
''jak można widzieć podobieństwo do męża w swoim dziecku i wyjechać z tekstem, że jak nie ten to inny???? kiedys by tak nie powiedzili. skoro nagle umieją, to znaczy, że cos się zepsuło... ochłodziło się. np. dlatego, że dziecko ich podzieliło, przestali ze sobą czas spędzać. a zapraszajcie sobie tych swoich przechodniów jeden po drugim skoro nie umiecie o siebie zadbać, bo dziecko się pojawia, niby wielkie mi spoiwo. wielkie mi spoiwo, psia mać. abyduabu ani razu o mężu nie wspomniała. '' - hehe fajnie sie przeczytało to po tym jak ja napisałam coś podobnego ;) bo zaczelam najpierw pisac zeby mi nie umknelo a dopiero potem kontynuowałam czytanie. Nwet użyłaś słowa "spoiwo". ''Matki, które partnerów stawiają ponad dziecko zazwyczaj znęcają się nad dzieckiem, robią wszystko, żeby przestało istnieć, itp'' - nawet jeśli to te matki stawiają męża ponad dziecko z innego powodu niż miłośc do męża. Bo taka osoba która sie znęca nad słabszym nie jest zdolna do uczuć wyższych ''Wydanie potomstwa to główny cel wszystkich gatunków na Ziemi, a troskliwa opieka się z tym wiąże.Mężczyźni mają nas zapłodnić, a potem dla wielu kobiet ,mogą nawet nie istnieć. ''- ale to nie ma sensu żeby wydanie potomstwa było najważniejszym celem. Bo żeby to było takie ważne to to życie musi mieć sens. Nie tak że mnożymy sie bezmyślnie po to tylko żeby być i nie wiedzieć co ze sobą zrobić..skoro wydanie potomstwa jest takie ważne musi być coś jeszcze ważniejszego. ''Dojrzejesz, to i zmienisz podejście.'' - jak słysze tego typu zdanie w takich tematach to uznaje,że w takim razie nie chce dorjzewać bo dorjzewanie = wypranie z wrażliwości,zepsucie ''dziecko to owoc. natomiast to, że drzewko wydało owoc nie oznacza, że drzewko można już spalić. a nie może sobie stać piękne dzrewko i pod nim leżeć jabłuszko, które powoli toczy się-oddala w swoją stronę???'' - piękne porównanie,szkoda że tak mało osób to dostrzega ''Co innego pobożne zyczenia, co innego statystyki. Oprzyj sie na nich, lub choćby na obserwacjach ludzi, którzy juz sporo przezyli. To, że ty sobie cos wyobrażasz i planujesz , nie znaczy, że tak jest i będzie'' - no właśnie a może po to obserwujemy i analizujemy zachowania ludzi żeby dostrzec ich błędy zanim będzie za późno? Zanim same taki popełnimy? ja np. chce sie bardzo postarać żeby było jak najlepiej i właśnie nie zamierzam kierować sie tym co przeżyło większość ludzi bo nie chce od razu przegrać. ''Myslałam, że kobiety są święte, takie anielskie, poświęcające się, robiące za dwóch. a faceci to te diabły. a powiem Ci, ze w takiej sytuacji jak opisujemy we dwie, jesli kobieta jest tą, co się zatraciła i to trwa np. kilka lat, nie, że kilka miesięcy po urodzeniu!!! to ja wtedy się nie dziwię.... każdy potrzebuje czuć się ważny i kochany. niestety. w perspektywie lat to juz jest problem. jak byłam młodsza, to nie brałam takich sytuacji pod uwagę, ale teraz biorę. niestety.'' - to ja mam identycznie. Nie brałam takich sytuacji pod uwagę bo mama traktowała mnie lepiej niż ojciec. Zdawało mi sie więc że to ojciec jest tym najgorszym bo mama tak mówiła a ja jej wierzyłam. Teraz myśle samodzielnie i widzę że mama nie była wcale lepsza od ojca,ich wina za zepsucie tego związku była taka sama,jeśli nie mamy większa bo to od niej sie zaczęła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oczywiście!! w relacji, którą opisałam nie ma mowy o obcości- to jest najbliższa możliwa osoba. ludzie, którzy mówią- facet to tylko facet, zmieni sie jak będzie źle, obcy człowiek, to sa ludzie nieodpowiedzialni... niepoważni... co decyduje o obcości?? dziecko w przyszłości może mieć zupełnie odmienne poglądy, inny tryb życia, wszystko inaczej. a z partnerem to się człowiek jednak dobiera, prawda???? dziecko zbuduje swoje życie, z człowiekiem, który będzie miał na nie jakiś wpływ... wtedy będzie jeszcze inaczej... twoje życie to twój mąż lub żona i tyle. to jest właśnie przekroczenie tej obcości jak się tylko da... pokonanie wszelkich dystansów, największa bliskość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale jeśli uważacie że dalej będą pocałunki, namiętność itp itd to rzadko można takie pary spotkać i tego nie potraficie zrozumieć, dorosła miłość nie jest taka sama jak młodzieńcza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość heloiza - teoretyzujesz
nawet u tego samego czlowieka moze zupelnie inaczej . Moja mama rozwiodla sie z pierwszym mezem. Na pewno moja przyrodnią siostre kochala bardziej, niz jego - zero watpliwosci. Z moim ojcem byli szczesliwym malzeństwem. Gdy dorosłam, zgodnie mieszkali ze sobą, nigdy sie nie kócili, pomagali sobie. Z tego, co zaobserwowalam, jednym z ich najulubienszych wspolnych teamtow były dzieci, potem wnuki, ich wielka radosc i duma - choc oboje mieli sukcesy zawodowe, wyzsze wykształcenie, wysokie stanoiwiska, mnostwo znajomych i ciekawe zycie (oboje juz nie zyja, niestety). Ja i ich niesamowicie kochalam , oni mnie, kocham bardzo moja siostre, swoje dzieci, uwazam tez, ze moj maz jest super kochany .Czlowiek jest pojemny, jesli chodzi o uczucia.,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oczywiście!! po co przekazywać życie- tylko, by je przekazać? przekazujemy, bo ma jakiś sens, jaki????? no własnie- to jest to....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×