Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dorosla choć zagubiona

DOROSŁE DZIECI TOKSYCZNYCH RODZICÓW!!!

Polecane posty

Gość monichou
ZYC WLASNYM ZYCIEM... odseparowac sie emocjonalnie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AngryAngel
Tdk kochani. Ciezko sie pozbyc wyrzutow sumienia. Ale mysle ze jeszcze ciezej jest pozbyc sie zlosci. Ja mam tyle w sobie zlosci i staram sie z tym jakos zyc....no ale co z tego. Mam partnera ktory jest bucem i zycze mu wszystkiego naj.... bo on mnie doprowadza do zlosci. On jest taki ze nie wierzy mi i mnie lekcewazy co mnie naprawde wxxxxa. I dopoki z nim bede ale miejmy nadzieje ze juz niedlugo....to niestety sama sie bede krzywdzic Staram sie uspokoic i nie zloscic ale jest to trudne i rozumiem Was. Wg mnie najlepsza rada kt przecxytalam na internecie jest zaprosic wroga/zlodzieja czyli nasze negatywne emocje i je przezywac. Zamknac sie w pokoju i plakac klac targac gazety a pozniej jak zlosc odejdzie i wyplacze sie, wyobrazic sobie ze otacza nas duzo milosci. Moze to glupie ale cos w tym jest. Trzeba to oswoic bo nic nie pomoze terapie tabletki itp. Za duzo toksyn wchlonelismy za mlodu. Teraz trzeba byc swiadomym i nie krzywdzic partnera i dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AngryAngel
gość 2017.02.11 Twoja matka sie krzywi bo ona toba manipuluje moze sama nawet o tym nie wie. Poza tym chce cie zawsze trzymac na smyczy. Czy ona jest niepelnosprawna? Niestety wszystkie toksyki -tak nazywam toks. rodzicow sa tacy. Kontrola manipulacja posiadanie. Trzeba sobie powiedziec ze oni mnie trzymaja pod kontrola jak male dziecko. Nie. Koniec z tym. Tak pozbedziesz sie wyrzutow sumienia, bo wiedz ze oni nie maja najmniejszych skrupulow. Nie wiem czy dobrze ort napisalam to slowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość womenszion
Witam Dziękuję jednemu z gości za odpowiedź w mojej kwestii. Długo nie pisałam, bo jakoś krótko po wpisie nie było odpowiedzi, a potem zwyczajnie zapomniałam o tym wątku. Mnie osobiście zerwanie kontaktu nie wydaje się dobrym pomysłem. To jest jednak matka i wiem, że ona gdzieś tam w środku kocha mnie i marwi się, tylko nie umie tego okazać jak należy.Myślę, że niekoniecznie trzeba się odseparowywać fizycznie, tylko wystarczy odseparować się od takiego rodzica emocjonalnie. Po prostu zlewać co gada i nie brać tego do siebie, tłumacząc sobie, że to nie ma znaczenia, co mówi. Owszem, prowadzi to do takiej "suchej" relacji, bez zwierzania się sobie, bez komentowania czegokolwiek, a spotkania z rodzicem ograniczają się do rozprawiania o pogodzie nad talerzem ciasta, ale to lepsze niż dręczenie się z wyrzutami, że nie utrzymuje się kontaktów z własną matką.Jak to się mówi, "z dwojga złego lepsze i to".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość womenszion
Ja dosyć długo prowadzę taką właśnie relację> Owszem, ma ona swoje minusy, bo nie raz męczy mnie fakt, że chciałabym miec bliższy kontakt z matką, móc jej się zwierzać z wszystkiego, mieć w niej wsparcie, radę i zrozumienie. No ale niestety tak nie jest. Relacja jest taka, że ona jest pełna żalu, czując się niedoceniona i nie szanowana przez wszystkich i oczekuje chciałaby , aby teraz tylko dzieci się udzielały w jej str., bo ona już swoje zrobiła, wychowując nas za młodu. Gościu, też zastanawiałam się, czy moja mama czasem nie jest zazdrosna. I widząc, że minęło 12 lat, a ja nadal jestem w tym samym związku i nie rozwiodłam się i tworzę rodzinę, to za wszelką cenę próbuje znaleźć coś, co udowodni, że mi nie wyszło. Też na uwagę zasługuje aspekt, że moja mama nie żyła w związku z zadnym facetem dłużej niż rok, dwa, trzy.Nigdy tak naprawdę nie stworzyła pełnej i trwałej rodziny i zwyczajnie nie wie, jak to jest, jak się tak żyje, a wydaje jej się, że jest ekspertem od tego, jak powinna się dogadywać żona z mężem i jak powinno to na co dzień wyglądać. No i fakt, że sama nie żyła zawsze jak "Bóg przykazał", a próbuje nas oceniać i pouczać i krytykować, że jak my żyjemy, podczas gdy my żyjemy o wiele bardziej " po Bożemu " niż ona swego czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość womenszion
Annada, to przykre takie rzeczy słyszeć od rodzica. Też miałam okazję od mojej mamy usłyszeć zdania w podobnym tonie, może nie tak ostro wypowiedziane, ale jednak. Kiedyś usłyszałam, że mąż jest ze mną tylko dla bzykania. Jak zapisał się na siłownię, by trochę schudnąć moja mama w smsie napisała mi, że nie mam być taka pewna, że na tę siłownię chodzi, bo domniema, że chodzi po jakichś babach. Jak zaszłam w drugą ciążę, która była planowana i powiedziałam o tym mamie, to jej pierwsze słowa na moją wieść były" Głupia jesteś, teraz będziesz tyrać podwójnie, umęczysz się, zbrzydniesz od tego, a potem mąż Cię przez to oleje". Tak że było trochę takich zdań też. Człowiek w złości mówi różne rzeczy, więc ja tak nie biorę tego do siebie i zapomina, nie trzymam długo urazu zresztą do nikogo, ale niemniej czasem zastanawiam się czy inna babka po takich słowach nie zerwałaby kontaktu z matką na amen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tola101
Czy przenosicie relacje " ze swojego toksycznego życia" na relacje ze swoimi dziećmi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Annada czemu nie wyprowadzisz się z domu i nie zamieszkasz z chłopakiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tola 101
Mam trójkę rodzeństwa, wszyscy jesteśmy wykształceni , średnia naszego wieku to lat 60 , natomiast nasi żyjący rodzice pomimo to ,że zatrudniliśmy opiekunkę , wymagają od nas 24 godzinnego zaangażowania - osobistego. To wszystko dzieje się od lat , ale dopiero teraz obydwoje są poważnie chorzy , a my "starzy" ludzie zorientowaliśmy się , że manipulacja emocjonalna jaką kierują wobec nas jest "od zawsze". Jestem tutaj nowa i teraz nie mam czasu pisać , ale wieczorkiem popiszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja tez jestem dzieckiem toksycznych rodziców właściwie matki bo ojciec był nieobecny przez cały czas. i w końcu popełnil samobójstwo gdy dorastałam. wciąż tkwie w chorej relacji z matką. mam 24 lata ona 60 to mnie zabija dzien po dniu umieram

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gosc 13.26. Chyba jestem w podobnej sytuacji a nawet gorszej bo mieszkam z matka i jestem jej sluzaca od rana do wieczora na kazde zawolanie i tak juz od lat. Nie jestem od niej zalezna pod zadnym wzgledem,tak mnie zmanipulowala zebym po rozwodzie zostala z nia. Teraz tak mysle ze byla wyrachowana i myslala juz zawczasu o sobie zeby sie zabezpieczyc na stare lata. Jest b toksyczna. Nie mam wogole swojego zycia,kontroluje mnie na kazdym kroku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
znam osobę z takiej rodziny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój wpis może być trochę chaotyczny ponieważ wiele wątków jest powiązanych ze sobą, więc wybaczcie. Może ktoś ten wpis przeczyta. Również borykam się z podobnymi relacjami we własnej rodzinie które zostały tutaj wielokrotnie opisane. Do słów krytyki, podcinania wielokrotnie skrzydeł przez lata doszło jeszcze z każdej strony manipulacja. Nie wiem czy ktoś spotkał sie z taką sytuacja jak moja. Jestem w jakimś impasie którego od lat nie mogę przerwać. Jestem między młotem a kowadłem i żyję w jakimś marazzmie, zawieszeniu od wielu lat przez swoich rodziców. Jest w tym może część mojej winy, ale nie większej niż ich. Zbliżam się do 30. Jestem samotną kobietą nie z wyboru, ale z okoliczności życiowych. Gdybym miała opisać moich rodziców to nie wiem jakich słów miała bym użyć. Pozostało już chyba niewiele tych dobrych w obliczu tego jak moje życie wygląda w dużej mierze z ich winy. Jestem osobą niepełnosprawną po wypadku Od dzieciństwa borykam się ze słabym wzrokiem . Częściowo wada jest do niezoperowania wynikająca z wcześniejszego urodzenia się. Ale z drugiej strony obok tej wady jest druga, którą może mogła bym zoperować. Przez wiele lat moi rodzice byli ludźmi sukcesu, ganiali za rozwojem oraz pomnażaniem pieniędzy i standardem życia. Nie muszę dodawać, że moje życie, moje zdrowie, moj rozwój poszedł kompletnie na bok. Wielu rzeczy zostało mi odmawiane. Moja matka nie dawała mnie do psychologa po traumie ze szkoły, nie zapisywała mnie na kursy językowe mimo, że wiedziała iż nie jestem umysłem ścisłym, nie organizowała mi żadnych zajęć poza szkolnych. Od lat dzieciństwa do końca liceum swoje życie spędzałam po szkole w domu. Potem poszłam na studia. Oni wiele lat spędzali na weekendach ze znajomymi, wyjazdach i ja specjalnie nie byłam obiektem ich zainteresowania. Wracając jeszcze do przeszłości przyszedł taki dzień kiedy cały spokój i poukładanie materialne tej rodziny się skończyło. Można powiedzieć, że wszystko czego rodzice się dorobili przez lata stracili z uwagi na żle podjęte decyzje. Z tego też powodu w domu nastąpiło rozluźnienie relacji, były liczne awantury i problemy ze wszystkim. Moi rodzice nie interesowali się moim zdrowiem, ani stanem psychicznym. Poświęcali czas na problemy, albo na spędzanie czasu wolnego ze znajomymi kiedy jeszcze im sytuacja na to pozwalała. Obecnie zrozumiałam, że jestem obiektem wielkiej manipulacji w moim domu od wielu lat pod wieloma względami. Moja matka całe życie trzymała mnie pod kloszem, nie dopuszczała do czynności domowych bym się ich nauczyła, tłumacząc to sobie w ten sposób, że ona zrobi to lepiej. Odbiło jej się to wielką czkawką. Teraz jak coś nawet robię wszystko mi krytykuje, że jest żle. Czasami wolę nic nie robić by nie słuchać tej krytyki. Mieszkam trochę na uboczu małego miasta. Dojazd gdzie kol wiek miałam ograniczony, moja matka używała też tego bym z domu nie wychodziła z uwagi na fakt, że coś mi się stanie. Nie miałam i nie mam zbyt wielu znajomych. Tyle co koleżanki ze szkoły i studiów. Puściła mnie jedynie na studia obok domu, ale to też w weekendy przyjeżdżałam do domu bo taki był mój obowiązek. Przez lata mam problemy ze znalezieniem stałej normalnej pracy. Pracowałam dorywczo , ale w większości prac były to prace fizyczne. Wiecznie to słucham jaka jestem leniwa, jak mi się pracować nie chce, że się nie dorabiam tak jak oni w ich wieku. Ale może ktoś mi odpowie jak mam się dorabiać, jeżeli borykam się z wadą wzroku , krótko mówiąc używam jednego oka, bo drugie jest tak słabe, że nim nie widzę. Moim wielkim problem jest mó słabszy wzrok oraz dodatkowa wada drugiego oka. Pewnie też z tego powodu nigdy nie mogłam dostać pracy w sklepie czy bezpośrednio z klientem ponieważ nawet przeciętny wygląd ma znaczenie w takiej pracy. Uświadomiłam sobie ostatnio, że moi rodzice przez lata kiedy mieli pieniądze nie jeździli ze mną po lekarzach by sprawdzić czy kwalifikuje się na jakiś zabieg by chociaż odrobinę jakość mojego życia się poprawiła. Medycyna poszła do przodu. Już od wielu lat wykonuje się podobne zabiegi. Ani razu przez okres mojej młodości aż do teraz nie zabrali mnie do żadnej kliniki by się dowiedzieć czy mogę taki zabieg odbyć.Jednak to ja wysłuchuję krytyki pod swoim adresem bezustannie. Mam o to do nich wielki żal. Dlatego pracuje w byle jakich pracach fizycznych, a moje życie prywatne? Cóż ja go nie mam. I nigdy nie miałam. Nauczyłam się żyć sama ze sobą, ale ile lat tak można? Zresztą kto by mnie chciał taką pokraczną i do tego z takimi problemami rodzinnymi. Moja matka jeżeli pojawiał sie jakiś mężczyzna nawet żaden specjalny kandydat to nie był , a ja coś na zasadzie z braku laku czasami kontynuowałam znajomość z jednym mężczyzna robiła mi dziwne awantury. Nic z tej znajomości nie wyszło z wielu powodów, ale też z tego jak moje życie wygląda przy rodzicach. Jest to nawet obiektem może nie kpin, ale zastanawiającym, że mam tyle lat i nie mieszkam sama. Kolejną sprawą jaką spędza mi sen z powiek jest to, że moi rodzice wszystko stracili. Mieszkamy jeszcze w domu, ale ten dom nie jest nasz. Został sprzedany, więc generalnie nie mamy się gdzie podziać. Moi rodzice nie mają na stare lata nic. Moja matka przez lata krytykowała mnie, doprowadzała do tego, że jestem beztalenciem , obniżała moją samoocenę. Nie pozwalała podejmować moich decyzji od wyboru ubioru po inne sprawy. W zasadzie można powiedzieć, że tak mnie zmanipulowała i doprowadziła do bezużyteczności życiowej ograniczając mnie w każdej materii do tego stopnia bym nie wyprowadziła się z domu. Dom jest dla niej najważniejszy. To są jej lata pracy, spełnione marzenie itd. Nie wyobraża sobie odejść z tego domu, mimo, że powinniśmy go dawno już opuścić. Wcześniej nie mogłam się wyprowadzić bo miałam studia i inne problemy. Teraz jak jej mówię, że się chce wyprowadzić ona mówi mi, ze się nie wyprowadzę. W końcu od tylu lat to robię i tego nie robię. Nie mogłam , jeszcze byłam ślepo zakochana w wyżej wymienionym osobniku i sama nie wiedziałam co z moich planów wyjdzie. Chcę w tym roku tak jak rok temu wyjechać gdzies za pracą. Co słyszę, że nie wyjadę. A po co, i ile ty tam zarobisz? Te kilka tysięcy? I co potem? Mam wrażenie, że używa mnie do tego stopnia, że się nie wyprowadzę i wiecznie mi powtarza jaka jestem nieporadna , nie mogę zyć sama bo potrzebuje opieki, bo obiadu sama sobie nie nauczę się gotować?! tylko dlatego by ona tego domu nie opuściła. Inne matki namawiają wręcz swoje dzieci by odeszły z domu, znalazły sobie partnera - moja ani słowem o tym nie powie gdyż wie, że jeżeli znalazła bym sobie partnera odeszła bym stąd. Co za tym idzie ona by też z domu musiała odejść. Kiedyś użyła nawet do właściciela tego argumentu, że ona się nie wyprowadzi bo ja mieszkam z nią, no a ja przecież "sama nie mogę mieszkać bo sobie nie poradzę". Moja matka sobie mnie strasznie uprzedmiotowiła. Nazywa mnie pomagierem do swoich prac. Mam wrażenie, że przez lata kiedy miała pieniądze nie starała się poprawić jakości mojego życia , ani inwestowania we mnie w moje zainteresowania bym nie wyszła na ludzi. Bym nie była obyta, pewna siebie i szczęśliwa. Chociaż ona uważa, że wszystko dla mnie poświęciła i tyle co ona zrobiła to żadna matka nie zrobiła. Siebie za to uważa za ideał , perfekcyjny wzór do naśladowania, wszystko wie najlepiej i nikt nie ma prawa się z nią równać. Nie wiem jak można mieć kasę i spełniać swoje fanaberie i zachcianki materialne podczas gdy dziecko czy małe czy duże siedzi przez tygodnie miesiące lata w domu z problemami emocjonalnymi i zdrowotnymi. Nie wiem jak można było nie zadbać kiedy były pieniądze o zdrowie dziecka oraz jego przyszłość. Moich rodziców było kiedyś stać na to by kupić chociaż jedno mieszkanie. Nie kupili i zostali z niczym. No i teraz ja jestem odciągana od swojej realizacji planów do tego by ona nie musiała opuścić domu razem z ojcem, bo nie ma gdzie pójść. Ona nawet jakby miała to nie wiem czy by była wstanie ten dom opuścić. A we mnie aż się gotuje, że nic dla mnie nie zrobiła bym mogła żyć normalnie. Nie zadbała nawet o ty bym miała zabieg na oczy. Gdybym była zdrowsza może sama bym już pracowała na siebie i na to co zaniedbali i mi nie zapewnili. Doprowadza mnie do szalu to, że ja i moje życie jest używane do jakiejś manipulacji i kartą przetargową by załatwiali sobie swoje cele. Szczerze mówiąc tą sytuacją jestem już bardzo zmęczona. Moi rodzice myślą całe życie o sobie i o kasie. Albo jej było za dużo i nie wykorzystali jej tak jak powinni, a teraz jej brakuje i wiecznie o wszystko są awantury. Podczas gdy ja borykam się z problemami wzroku, nie mogę normalnie pracować ani żyć czy funkcjonować między ludzmi. Nabawiłam się z tego wstydu depresji, fobii przed ludzmi i nie chce mi się żyć już - moja matka ubolewa nad faktem, że nie była dawno na wczasach. Bo pracuje się i pracuje i nawet na wczasy nie można jechać. Tzn tata pracuje bo ona już nie ma gdzie. Mój ojciec żyje w swoim świecie - dzieci go interesowały na tyle by były w domu bo traktuje je jak swoją własność. Swoje dzieci czy ktoś obcy ma mu ulegać bym posłusznym i usłużnym. Moja siostra się wyprowadziła, ale jej życie przez ich problemy też jest skomplikowane. W zasadzie mama by chciała by wprowadziła się do domu z facetem i dzieckiem. Poza kwestią ekonomiczną to nie widzę innego argumentu , chyba tylko taki by wszystko trzymać przy sobie i mieć pod kontrolą. Mama jak to stwierdziła, ona nie będzie pracować już i pracować na nią powinny dzieci. Ostatnio miałam takie wrażenie, że jakbym pracowała i zarabiała przyzwoity pieniądz to powinnam dać jej na wczasy bo jej się należy za poświęcenie i zmartwienia. Mi za to moje życie bym żyła normalnie miedzy ludźmi np w większym mieście za którym tęsknie się nie należy. Dostałam instrukcje życiową , że powinnam pod jej skrzydłami otworzyć firmę tutaj, bo nie mam innego wyboru. Nie będę sobie gdzieś wyjeżdzać za pracą i pracować fizycznie, bo nie. Nie muszę dodawać, że ten pomysł to nie jest moja bajka. Nie widzi mi się to i nie czuje tego bym mogła prowadzić firmę. Tęsknie za mieszkaniem sama , w obcym mieście gdzie żyje skromnie, ale bez stresów i mogła bym zająć się sobą, a nie wiecznym wysłuchiwaniem lamentów jacy oni są biedni, i awantur. Oczywiście jest mi ich szkoda, bo wiem ile nerwów tracą i nie jest tak, że jestem chłodna, ale nie zmienia to tego, że sami sobie na to wszystko zapracowali, że mają takie życie jakie mają. Z drugiej strony nie chcą odpuścić i ciągną coś co jest bez sensu i tworzy coraz więcej problemów i nieporozumień w rodzinie. Oni są już przed emeryturą i odrobienie strat to już jest chyba niemożliwe, a ciągle myślą o tym jakby żyli w latach kiedy się dorabiali. Ja oczywiście im życzę wszystkiego dobrego, ale też wiem jak jest. Jestem w kropce. Powinnam myśleć o sobie swoim życiu, celach planach. Ale to wszystko doprowadziło mnie do tego, że nie chcę żyć. Nie mam siły żyć. Do tego zupełnie nie rozumiem tego jak moja matka mogła doprowadzić do takiego zaniedbania, że ja przez swoją wadę wzroku nie mogę pracować w sklepie czy gdzieś . Ale to ona mi wymawia, że jestem leniwa do niczego się nie nadaje, nie mam doświadczenia itd. Cóż trudno o doświadczenie jak nikt mnie nie chciał gdzieś przyjąć. Ona mając firmę też mnie nie dopuszczała do niczego bym się co kol wiek nauczyła. Wszystko było ważniejsze ode mnie. Mam 30 lat i nie wiem co mam z życiem zrobić. Czy ich zostawić w tym bałaganie czy nie. Wiem, że nie chce tu być, ale oni nawet jak wyszłam do znajomego zrobili mi zakaz wychodzenia z domu. Zdaje sobie sprawę, że ani wybór ich ani mnie nie będzie dobry. Wybiorę ich zmarnuje swoje życie. W zasadzie już zmarnowałam posłuszenie się słuchając, nie mając prawa nic powiedzieć i nie buntując się bo nie można im się przeciwstawić , ani nic powiedzieć. Zostanę sama bez partnera i nie założę nawet rodziny chociaż chciałabym kiedyś, a czasu coraz mniej. Moja matka w imię jakiejś manipulacji mówi mi, że ja mam myślenie 13 latki. Jak ona tak może? Myśleć tylko o o sobie i podając argument, że rodzina jest najważniejsza. Podczas gdy nie ma ich życie rodziną w rzeczywistości. Ja widzę cały czas tylko dbanie o siebie i jeden wielki egoizm i pogoń za hajsem. Wybiorę siebie i ich zostawię będzie, że jestem wyrodną córką zostawiając ich bez niczego, Jestem zmęczona tą kontrolą, problemami, manipulacją, że nie mam prawa do własnego normalnego życia takiego jakiego chcę , bo trzeba ich ratować. A oni zrobili wszystko bym tego życia nie miała. Mówi się tyle o szacunku by dzieci szanowały rodziców, bo dali im życie. Jednak czy rodzice szanują mnie? Jako jednostke wolną , mającą swoje prawa do własnego życia? No nie wiem. Może dzieci mają odmówić sobie swojego życia i poświęcać się rodzicom do czasu aż żyją by dopiero jak odejdą ułożyć sobie własne życie. W jakim wieku 40 lat? Nie wiem co mam zrobić. Nachodzą mnie cały czas myśli samobójcze, bo tak żyć się nie da w takim zawieszeniu. Jest mi wstyd przed koleżankami, że pochodziły z skromniejszych domów i mają już rodziny albo mężów i dzieci , a ja nie mam nic. Nie mam gdzie mieszkać i nie mam stałej pracy. Nie mam przyjaciół takich, że gdybym zadzwoniła o 3 w nocy, że potrzebuje pomocy to nie ma nikogo takiego. Nie mam faceta i nie chce tu być. Oni tak manipulują mną na wszystkie sposoby bym tylko się stąd nie wyrwała, bo używają mnie do swoich spraw urzędowych i innych kiedy już brakuje argumentów. Czuje się beznadziejnie sama ze sobą. Nie mogę pomóc im, nie mogę pomóc sobie. Kompletnie nie radzę sobie z tą sytuacją. Zamknęłam się w sobie i w zasadzie to nie wiem jak mam te problemy rozwiązać , by nikogo nie skrzywdzić i jakoś swoje życie poukładać normalnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poza kwestią ekonomiczną to nie widzę innego argumentu , chyba tylko taki by wszystko trzymać przy sobie i mieć pod kontrolą. Mama jak to stwierdziła, ona nie będzie pracować już i pracować na nią powinny dzieci. Ostatnio miałam takie wrażenie, że jakbym pracowała i zarabiała przyzwoity pieniądz to powinnam dać jej na wczasy bo jej się należy za poświęcenie i zmartwienia. Mi za to moje życie bym żyła normalnie miedzy ludzmi np w większym mieście za którym tęsknie się nie należy. Dostałam instrukcje życiową , że powinnam pod jej skrzydłami otworzyć firmę tutaj, bo nie mam innego wyboru. Nie będę sobie gdzieś wyjeżdzać za pracą i pracować fizycznie, bo nie. Nie muszę dodawać, że ten pomysł to nie jest moja bajka. Nie widzi mi się to i nie czuje tego bym mogła prowadzić firmę. Tęsknie za mieszkaniem sama , w obcym mieście gdzie żyje skromnie, ale bez stresów i mogła bym zająć się sobą, a nie wiecznym wysłuchiwaniem lamentów jacy oni są biedni, i awantur. Oczywiście jest mi ich szkoda, bo wiem ile nerwów tracą i nie jest tak, że jestem chłodna, ale nie zmienia to tego, że sami sobie na to wszystko zapracowali, że mają takie życie jakie mają. Z drugiej strony nie chcą odpuścić i ciągną coś co jest bez sensu i tworzy coraz więcej problemów i nieporozumień w rodzinie. Oni są już przed emeryturą i odrobienie strat to już jest chyba niemozliwe, a ciągle myślą o tym jakby żyli w latach kiedy się dorabiali. Ja oczywiście im życzę wszystkiego dobrego, ale też wiem jak jest. Jestem w kropce. Powinnam myśleć o sobie swoim życiu, celach planach. ALe to wszystko doprowadziło mnie do tego, że nie chcę żyć. Nie mam siły żyć. Do tego zupelnie nie rozumiem tego jak moja matka mogła doprowadzić do takiego zaniedbania, że ja przez swoją wadę wzroku nie mogę pracować w sklepie czy gdzieś . Ale to ona mi wymawia, że jestem leniwa do niczego się nie nadaje, nie mam doświadczenia itd. Cóż trudno o doświadczenie jak nikt mnie nie chciał gdzieś przyjąć. Ona mając firmę też mnie nie dopuszczała do niczego bym się co kol wiek nauczyła. Wszystko było wazniejsze ode mnie. Mam 30 lat i nie wiem co mam z życiem zrobić. Czy ich zostawic w tym bałaganie czy nie. Wiem, że nie chce tu być, ale oni nawet jak wyszłam do znajomego zrobili mi zakaz wychodzenia z domu. Zdaje sobie sprawę, że ani wybór ich ani mnie nie będzie dobry. Wybiorę ich zmarnuje swoje życie. W zasadzie już zmarnowałam posłuszenie się słuchając, nie mając prawa nic powiedzieć i nie buntując się bo nie mozna im się przeciwstawić , ani nic powiedzieć. Zostanę sama bez partnera i nie założę nawet rodziny chociaż chciałabym kiedyś, a czasu coraz mniej. Moja matka w imię jakiejś manipulacji mówi mi, że ja mam myślenie 13 latki. Jak ona tak może? Myśleć tylko o o sobie i podając argument, że rodzina jest najwżniejsza. Podczas gdy nie ma ich życie rodziną w rzeczywistości. Ja widzę cały czas tylko dbanie o siebie i jeden wielki egoizm i pogoń za hajsem. Wybiorę siebie i ich zostawię będzie, że jestem wyrodną córką zostawijąc ich bez niczego, Jestem zmęczona tą kontrolą, problemami, manipulacją, że nie mam prawa do własnego normalnego życia takiego jakiego chcę , bo trzeba ich ratować. A oni zrobili wszystko bym tego życia nie miała. Nie wiem co mam zrobić. Nachodzą mnie cały czas myśli samobójcze, bo tak żyć się nie da w takim zawieszeniu. Jest mi wstyd przed koleżankami, że pochodziły z skromniejszych domów i mają już rodziny albo mężów i dzieci , a ja nie mam nic. Nie mam gdzie mieszkać. Nie mam przyjaciół takich, że gdybym zadzwoniła o 3 w nocy, że potrzebuje pomocy to nie ma nikogo takiego. Nie mam faceta i nie chce tu być. Oni tak manipulują mną na wszystkie sposoby bym tylko się stąd nie wyrwała, bo używają mnie do swoich spraw urzędowych i innych kiedy już brakuje argumentów. Kompletnie nie radzę sobie z tą sytuacją. Najchętniej bym uciekła stąd by zapomnieć o tym wszystkim. Zamknęłam się w sobie i w zasadzie to nie wiem jak mam te problemy rozwiązać , by nikogo nie skrzywdzić i jakoś swoje życie poukładać normalnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jactez jestem dzieckiem toksycznych rodzicow, kontrola na kazdym kroku a mam juz 26 lat, poczucie winy, jestem na kazde zawolanie mamy i nie potrafie odmowic kiedy mam inne plany. Chce wyjsc za maz ale mama mi to "wybija" z glowy i mowi "ze u niej z nia mam najlepiej" lub "ze ona jeszcze umrze i zadnego slubu nie bedzie" lub "ze jesli sie wyprowadze to ona popadnie w jakas chorobe" dlatego boje sie cokolwiek planowac moj narzeczony sie zlosci na mnie a ja nie umiem miec wlasnego zdania bo nie potrafie sie przeciwstawic mamie i zazwyczaj wszystko w moim zyciu jest tak jak ona chce.Co robic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie taki problem jest z ojcem. Całe życie było i jest nadal, że wszyscy muszą być na jego.rozkaz, nie można się sprzeciwić bo jak nie to potrafi wyzwać od najgorszych gnojòw, szantażować. Zawsze wina była we wszystkich tylko nie w nim. Zawsze.jak ktos z rodziny czegos nie wiedzial to było i jest tak nadal ze jesteśmy wyzwaNi. od najgorszych ze to my nic nie potrafimy i nic w życiu nie osiągniemy a tymczasem ja mam wiecej niz on bo studiuje i mam szacunek innych ludzi a on takowego nie posiąga pomimo ze przędu ludzmi udaje milego. Pociesza.mnie fakt ze jeszcze tylko kilka miesięcy z tym debilem i wyjeżdżam do innego miasta i będę nakłaniac także całą rodzinę do tego jakby szczesliwie a temu s**********i życzę aby zostal sam jak palec pod płotem jak nie potrafi i nie chce rodziny poszanowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To mama decyduje,ze funduje wam taki toksyczny uklad a nie odeszla od niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co jest ciekawskie nury
Winę za to ponosi otoczenie (ludzie żyjący pośród nas). Widzą, milczą a nawet pokpiwają. Stanowi to żywy temat do codziennych plotek dla starych repetut. Swoista karma dla psychicznych wampirów, które żywią się naszym wycieńczeniem i patrzą jak słodko cierpimy (po katolicku/chrześciańsku). Gdyby chciano, to nie byłoby problemu z odseparowaniem się. Nie byłoby problemu z niezależnością finansową. Ale ludzie tego chcą. Chcą, by inni byli od nich zależni. Dlatego tworzą te durne firmy, przedsiębiorstwa, korporacje i bawią się w subtelną władzę. Są żałośni. Przybierają sobie przydomki typu: dyrektor, menadżer, prezes. Czegóż to nie wymyślą aby ich traktowano z poważaniem i uległością. Szok! Durnie tacy jak my mieliby nami sterować? Przecież bezwzględnie nas wykorzystują do cięższych prac. Pytam się "Po co?". Po co nam ciężka praca i po tyle godzin i za pensje nie jednokroć niższe niż przeciętne wynagrodzenie. Po to by się czuli jeszcze lepiej? Nie zasłużyli. Ja już dawno bym się wyprowadził przy wynagrodzeniu przeciętnym (czyli 4280zł brutto na miesiąc). \Wynająłbym mieszkanie i żył oraz randkował w celu poszukiwania swojej przyszłej żony. Ale z tego co widzę od dłuższego czasu, to nie znalazłem jeszcze pracodawczyni/pracodawcy z taką wolą. Zawsze zaniżają mój poziom i nie raczą zaoferować mi nawet przeciętnego wynagrodzenia za mój poświęcony trud. Dlatego mieszkam z mamą, która jest toksyczna. O ojcu wiem tylko tyle, że mieszka gdzieś w Kanadzie i dorobił się 2 dzieci. Kompletny brak zainteresowania mną i moimi poczynaniami. Absolutnie w niczym mi nie pomógł. Matka też mi w życiu nie pomaga a jej rady są toksyczne i nic nie warte. Na ogól rodzice pomagają swoim dorosłym pociechom. Widzę to po swojej kuzynce, która prosi własna matkę o pieniądze mieszkając w Wielkiej Brytanii. Ma dziecko i męża po geologa czy geotechnika czy kogoś w tym rodzaju. Firmę założył i mu się nie wiedzie. Ja nie zakładam firmy, bo jestem po ekonomii i wiem, że bez pieniędzy działalności się nie zakłada. Nie posiadam po nikim majątku do spieniężenia i zainwestowania w cokolwiek budującego. A w "wała" się nie dam zrobić, by wylądować na śmietniku. Osiągnąłbym wiele albo nawet i więcej gdybym posiadał majątek. Ale nie było mi dane. Tyle na temat bycia "dorosłym dzieckiem". Az do śmierci rodziców jesteśmy dziećmi. Nie zapominajmy o tym. A to czy się mieszka przy matce,ojcu czy osobno jest zależne tylko i wyłącznie od wysokości wynagrodzenia pieniężnego i niczego więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiktoriankaa
Mam 21 lat. Ale jest u mnie bardzo źle. U mnie mama trzyma wszystkich w garści. Nie boje sie przyznać że casem jej nienawidzę. Ale zawsze winiłam siebie a ją tłumaczyłam. Moja mama urodziła mnie w wieku 19 lat. Z tatą są do dzisiaj razem. Nie ma pracy a ni wykształcenia tłumacząc że wszystko poświęciła dla mnie i wyrzucając mi to przy każdej mojej próbie stawiania oporu. Sprząta u ludzi w domu i lokalach a ja jej w tym pomagam, za darmo. Kiedyś myślałam że z własnej woli bo mama, teraz wiem że musze to robić bo jej się należy. Jak miałam swoją prace chciała ode mnie pieniądze za to że tu mieszkam, bo rodziców trzeba wspierać i szanować. Bo wszyscy mogą Cie olać ale rodzina zawsze bedzie przy Tobie. Jak z pracy odeszłam usłyszałam że zrobiłam to bo nie chce ich wspierać. Postawiłam się raz i chciałam wyprowadzić. Usłyszałam "uwierz nie chcesz się bawić w domek, jesteś nam potrzebna, masz się skupić na nauce, kobiety mają w życiu gorzej, ja znam życie nie poradzisz sobie" No i się posłuchałam. Poszłam do psychologa. Pracuje nad sobą. Mama naciska na studia ale ja nie wiem co chce w życiu robić. Mówi że albo pracuje i płace albo oni dają kase na studia. Mam iść bo bedę miała zawód i nie skończę jak ona. Teraz zrobiłam drugie podejście, za miesiąc się wyprowadzam ale tym razem jej nic nie mówiłam. Nie wiem kiedy to zrobię ale mam cel żeby udowodić tym co we mnie nie wierzyli że potrafię i to na dodatek bez nich. Polecam ksiązkę "Filozofia Kaizen Jak mały krok może zmienić Twoje życie" Pomaga odważyć się żyć. "To co kształtuje nasze życie to pytania, które zadajemy, na które odmawiamy odpowiedzi i których nigdy nie próbujemy zadać" Uważam że jeżeli nikomu nie zrobiliśmy realnej krzywdy nie mamy prawa spotkać się z krytyką ze strony rodziców. Mamy prawo żyć po swojemu. Mamy prawo oddalić się od rodziców którzy nie są dla nas autorytetem, i nawet nie starają się nim być. Rodzice są dla dzieci a nie dzieci dla rodziców. To nie nasza wina więc koniec z poczuciem winy. Pozdrawiam Was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anni66
Normalnie jakbym czytała o sobie...... Współczuję wszystkim, którzy muszą przechodzić przez to piekło... Jest to sytuacja tragiczna.... :'( Ja też nie mam lekko.... Z każdym dniem jest tylko coraz gorzej i nigdy lepiej nie będzie..... Też mam takiego ojca jeśli to co coś wogole można nazwać ojcem ! Bo sorry ale normalny kochający ojciec nie robiłby tak ogromnej krzywdy swojej rodzinie.... O ile tylko wie co to rodzina bo wątpię... Nic nie mogę zrobić tak jakbym chciała..... Mam już dosyć całej tej chorej sytuacji w domu. Każdy chodzi w stresie kiedy ten dureń jest w domu... Bo do każdego się czepia ! Ale on twierdzi że się nie czepia tylko mówi prawdę jak jest. Taaaaaa ciągle tylko krytykuje, porównuje, poniża, obraża, a dobrego słowa nigdy nie powie..... :'( mam już go dosyć ! Nigdy nie może być jak my chcemy (mieszkam z mamą i jej bratem...) On się czepia do wszystkich i wszystkiego. Robi problem tam gdzie go nie ma ! Wytyka każdemu wszystkie błędy co my źle robimy ale to co on robi to jest w porządku.... mówi że my nigdy nie umiemy przyznać się do błędu , a czy on potrafi ??????!! Nie, ale będzie wytykał innym... Mieszkam na wsi gdzie uwierzcie mi naprawdę nie ma co tutaj robić.... Jedynie tylko wyjść o ogrodu , ale tam też nie cię ma do roboty.... To co ja mogę robić... Jestem tak zdesperowana że szukam wszystkich możliwości na internecie na telefonie jak poprawić sobie życie... Uczę się języków obcych, Przeglądam pełno ofert pracy bo chcę pracować no ale tylko zagranica żeby być jak najdalej stąd..... Bo tutaj wytrzymać się nie da. A on będzie mi mówił że ja jestem uzależniona od telefonu.... No przepraszam bardzo , ale kto jak to to tylko on jest uzależniony. Już nie powiem jak bo to się w głowie nie mieści..... :'( do mamy ciągle się czepia że ona nic nie robi. A mama robi i to dużo ! Fakt nie pracuje, ale gotuje obiady codziennie, sprząta, a później odpoczywa przed telewizorem bo chyba jej się coś od życia też należy ! On wszystkich wyzywa że jesteśmy nikim, że bez niego zginiemy. Raczej my będziemy bardzo szczęśliwi jak jego nie będzie..... byłam długi czas w Anglii.. miałam pracę, pieniądze, pokój wynajmowałam, dobre mieszkanie znalazłam dla siebie ale pech chciał że co ? Że znowu ojciec się wtrącił do mojego życia i powiedział że chciałby żebym tutaj była bo co tam mam... Dlaczego ja go słuchałam :'( tak żałuję tej decyzji bo przynajmniej tam mogłam być kimś... Miałam też bardzo dobrych znajomych co w moim życiu jest to naprawdę kiepskie bo nikt mnie nie rozumie.... Straciłam szansę na lepsze, normalne życie.... :'( jestem załamana :'( teraz znowu szukam ucieczki zagranicę ale oczywiście... On mnie samej tam nie puści... A nie mam z kim.... Powiedział mi , że ja się nie nadaje do wyjazdu sama bo sobie tam nie poradzę ! I on to dobrze wie o tym. Nic nie załatwię . Ze nie jestem taka jak on , komunikatywna bla bla bla.... To mnie to jeszcze bardziej dołuje... Wiem, że sobie poradzę , ale jeśli naprawdę coś by się wydarzyło nie tak jakby miała bo powiedzmy że agencja troszkę oszukała albo cokolwiek to.... On po prostu żyć mi nie da ! Będzie się darł na mnie o byle co i wyzywał :'( ja już nie wiem co robić .... Tak bardzo chcę być daleko stąd... Najlepiej do Niemiec lub do Holandii uciec... Bardzo dużo można by tu było pisać... bo to nie wszystko... Nie wiem.... Czasami się zastanawiam jak to jest.... Dobrzy ludzie , kochający rodzice odchodzą... Giną w różnych wypadkach . Naprawdę tacy dobrze ludzie którzy zrobiliby wszystko dla dobra ich dzieci.... A tacy ludzie, którzy ciągle dręczą psychicznie czy fizycznie swoją rodzinę muszą żyć i dalej dokuczać......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dwa ostatnie zdania,takie pytania zadaje sobie codziennie. Jak pewnie wiekszosc ktora ma toksycznych rodzicow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Super artykuł ! Cieszę się bardzo że założono taki wątek! Przynajmniej nie jestem sama , przeszłam piekło takie które naprawdę trudno sobie wyobrazić, takie gdzie pani psycholog sobie z tym nie umiała poradzić, wszystko za mną po zamykane Tak myślałam dopóki nie zamieszkała z moim partnerem życiowym w domu , straciłam calkowicie poczucie bezpieczeństwa i chodź nic się złego nie dzieje ja przechodzę w tej chwili swój wewnętrzny koszmar który jest mojemu partnerowi ciężko zrozumieć, nie potrafię też mu powiedzieć o wszystkim , nie chce , ale w tej chwili nie umiem się odnaleźć w normalnym związku! Czy ktoś z Was miał cis takiego ????????! Nie umiem sobie poradzić, cały czas chce uciekać! Do tego stopnia że on musiał mi zabrać pieniądze, klucze od domu , zmienić hasła do kont , zabrać wszystkie karty , zamknąć walizki na klusek itd. Bo jak tylko jest jakieś nie porozumienie między nami ja wpadam panikę i od razu uciekam !!!!!!!!! Masakra ;( -sadeyes-

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ostatnio mój narzeczony stwierdził że zabije mojego ojca normalnie za to co on mi zrobił bo w tej chwili to on musi mnie teraz ,,naprawić,, i ciężko nad tym pracować żeby mnie nie stracić, nie zrozumcie to źle że mi odciął dostęp do pieniędzy itd. ja się cieszę bo pewnie już bym siedziała w jakimś pociągu i skulona płakała -sadeyes-

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czesc 2 razy napisałam długa wiadomosc i nie cche mi dodac, a tez jestem córka toksycznej do bólu matki mimo swoich 36 lat i prawie 3 dzieci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W koncu sie udało Ja sie wyrrowadziłam bo w domu przeszłam pieklo, zwłaszca jak w koncu po latach manipulacji odwazyłam sie powiedziec STOP Matka to manipulantka, szantarzystka, egoistka,podejrzewam ze ma zaburzenia psychiczne , egocentryczka a na dodatek psychopatka, Zreszta po co to pisze jak wiekszosc toksycznych roziców to własnie tacy podli wyzuci z uczuc ludzi, którzy nigdy nie powinni miec dziec. A maja je tylko po to by te dzieci i usługiwali do konca ich dni, bo przeciez taka mamusia wmówi wszystkim jaka tao bardzo biedna i pokrzywdzona jest przez niewdzieczne dziecko, A niewdzieczne bo dziecko chce zyc własnym zyciem, miec własna rodzine, móc samemu podejmowac własne decyzje a nie krazy wokól mamusi/ tatusia jak orbita czego toks rzada. Ja uciekłam z domu 2 lata temu, od mamusi na wynajem z dwójka malutkich dzieci,Wówczas mamusia dostała szału, Szantarze, obdzwanianie rodziny znajomych nawet moich kolezanek by je nastawic przeciwko mnie, Gdy ktos sie sprzeciwiał robiła awantury tym osoba i oskarzała ze to przez nich sie wyprowadziłam, Nasyłanie MOPS ze niby ja nekam gdy prowdzałam do niej wnuka( bo sobie tego zyczyła co dziennie, a na mój widok przy dziecku robila mi awantury, uzywajac słów o których tu nie napisze) Jak syna nie mogłam zaprowadzic znow była awantura ze bronie widywac jej wnuka.Gdy sie wyniosłam bo chiałam swietego spokoju po 3 tyg mnie naszła w moim nowym mieszkaniu, bez zapproszenia i zapowiedzi pod pretekstem wudzenia z wnkami. Przyszła jak do siebie i jeszcze smiała sie obrazic ze nie jestem zadowolona z jej wizyty, Dla dobra dzieci postanowiłam utrzymywac z nia poprawny kontakt, wierzac głeboko ze sie uda. Wpuszczałam ja do mieszkania, pozwalalam zabierac wnuki do siebie , gosciłam robilam kawe podawałam ciasto, serwowałam obiad a ona w zamian nadal robila mi awantury, obgadywała, szanatarzowała, wypisywała smsy z pretensjami z zalami,wydzwaniała w tym samym mcelu, Mialam byc na kazde jej rzadanie, jak odmawiałam robila fochy, straszyła policja sadami,Bawet wnuków nie oszczedzała wprost msciła sie na dzieciach, Obiecywała ze je zabierze nie zabierała a dzieci czekały, całkowicie sprzeciwiała sie naszym zasada co do dzieci, mnie nazywała do syna baby jaga wmawiała 3,5 latkowi ze mama jesy chora psychicznie ze go krzywdzi po ie pozwala tego czy tamtego np zabroniłam jesc lodów gdy mial zapalenie oskrzeli i antybiotyk a ona wówczas mi je dawała na siłe, pozwolila na siebe pluc uwarzajac ze dziadkowie sa przeciez od rozpieszczania, grac w gry dla dorosłch po których syn mial koszmary nocne i sikał w łózko, Jednak to mnie oskarzała ze robi krzywde dziecku bo nie pozwalam mu sie dobrze bawic( w jej mniemaniu), Wyznaczanie dziecku granic to wg mojej toksycznej matki to znecanie sie nad dzieckiem, Straszyła ze zglosi to do opieki( nigdy nie zglosila bo nie miala podstaw), Przy dzieciach mnie pouczała i krytykowała ak 5 latke, Gdy kazałam synowi za przeskrobanie czegos isc do pkoju ona brala go na kolana tulila i pouczała mnie ze nie pozwoli by przy babciuni kto kolwiek dawał mu kary. Zarzucała mi rzeczy które sama robiła według mnie.Jatrzyla w rodzinie np opowiadala ze ktos o cos sie na mnie gniewa, gdy konfrontowalam ta sytuacje z dana osoba która byla w szoku co moja matka wygaduje to ona wówczas dzwonila do tej osoby opowiadajac ze ja mam do tej osoby jakis tam zale.W koncu nie wytrzymalam i zmniejszylam kontakt do minimum zablokowałam smsy, wykasowałam portal społecznosciowy przestalam odbierac telefony, zapraszac do siebie, dawac dzieci.Furia toksa zrobila sie jeszcze wieksza.Tym razem psunela sie do sily fizycznej, Mimo widocznej ciazy spliczkowała mnie a gdy jej odałam bo nie wytrzymałam napiecia, zadwonila na policje ze ja pobilam, Na szczescoie policja nie głupia i poznała sie na sprawie, ale matka i tak wierzy w swoje racje.Albo do niej wróce , zostawie dzieci rozwiode sie z mezem, porzuce znajomych i zaczne jej usługiwac albo mnie zniszczy,To tylko wyrywki co potrafi moja pseldo mamusia, bo matka nigdy nie byla. Wymaga szacunku ale sama nigdy go własnym dziecia nie dała, a gdy jej o tym wspomnalam byla w ciezkim szoku czego ja wogóle od niej rzadam przeciez mnie urodzila to wystarczy by mna pomiatac do konca swoic dni.Jeszcze napisze, ale z innej perspektywy, Wszystk juz przemyslałam,przewertowalam wiele forum, wiele ksiazek, bylam nawet u psychologa z\a z kilkoma innymi sie kontaktowałam i mam na temat takich toków własne przemyslenia.I wiem jedno od takich ludzie trzeba UCIEKAC,Nie patrzec ze to matka, ojciec, ze urodzila ne wyrzucila na smieci tylko UCIEKAC, ODCIAC SIE i swoja rodzine. Inaczej Was te kochane pseldo mamusie zniszcza, zniszcza wasze rodziny wasze dzieci wasze ja i wszystko co stanie im na drodze jak szarancze. To ludzie chorzy pozbawieni uczuc, a napawde pomóc im sie nie da, bo oni wierza w swoj chory swiat i bronia go za cene własnego zycia.Uciekajcie nie zastanawiajcie sie nie prubujcie nic naprawiac nic ratowac, nie prubujcie powracac jak udalo wam sie odciac czasowo, chyba ze chcecie razem z nimi przegrac swoje zycie.W najlepszym wypadku znajdziecie sie na stolku u psychoterapeuty albo psychiatry w innym w rynsztoku bo sobie nie poradzicie ze nic w zyciu juz was nie czeka, bo te zmije wypija z was ostatnie krople krwi bez skrupułów bo przeciez im sie to nalezy, przeciez dały wam zycie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W koncu sie udało Ja sie wyrrowadziłam bo w domu przeszłam pieklo, zwłaszca jak w koncu po latach manipulacji odwazyłam sie powiedziec STOP Matka to manipulantka, szantarzystka, egoistka,podejrzewam ze ma zaburzenia psychiczne , egocentryczka a na dodatek psychopatka, Zreszta po co to pisze jak wiekszosc toksycznych roziców to własnie tacy podli wyzuci z uczuc ludzi, którzy nigdy nie powinni miec dziec. A maja je tylko po to by te dzieci i usługiwali do konca ich dni, bo przeciez taka mamusia wmówi wszystkim jaka tao bardzo biedna i pokrzywdzona jest przez niewdzieczne dziecko, A niewdzieczne bo dziecko chce zyc własnym zyciem, miec własna rodzine, móc samemu podejmowac własne decyzje a nie krazy wokól mamusi/ tatusia jak orbita czego toks rzada. Ja uciekłam z domu 2 lata temu, od mamusi na wynajem z dwójka malutkich dzieci,Wówczas mamusia dostała szału, Szantarze, obdzwanianie rodziny znajomych nawet moich kolezanek by je nastawic przeciwko mnie, Gdy ktos sie sprzeciwiał robiła awantury tym osoba i oskarzała ze to przez nich sie wyprowadziłam, Nasyłanie MOPS ze niby ja nekam gdy prowdzałam do niej wnuka( bo sobie tego zyczyła co dziennie, a na mój widok przy dziecku robila mi awantury, uzywajac słów o których tu nie napisze) Jak syna nie mogłam zaprowadzic znow była awantura ze bronie widywac jej wnuka.Gdy sie wyniosłam bo chiałam swietego spokoju po 3 tyg mnie naszła w moim nowym mieszkaniu, bez zapproszenia i zapowiedzi pod pretekstem wudzenia z wnkami. Przyszła jak do siebie i jeszcze smiała sie obrazic ze nie jestem zadowolona z jej wizyty, Dla dobra dzieci postanowiłam utrzymywac z nia poprawny kontakt, wierzac głeboko ze sie uda. Wpuszczałam ja do mieszkania, pozwalalam zabierac wnuki do siebie , gosciłam robilam kawe podawałam ciasto, serwowałam obiad a ona w zamian nadal robila mi awantury, obgadywała, szanatarzowała, wypisywała smsy z pretensjami z zalami,wydzwaniała w tym samym mcelu, Mialam byc na kazde jej rzadanie, jak odmawiałam robila fochy, straszyła policja sadami,Bawet wnuków nie oszczedzała wprost msciła sie na dzieciach, Obiecywała ze je zabierze nie zabierała a dzieci czekały, całkowicie sprzeciwiała sie naszym zasada co do dzieci, mnie nazywała do syna baby jaga wmawiała 3,5 latkowi ze mama jesy chora psychicznie ze go krzywdzi po ie pozwala tego czy tamtego np zabroniłam jesc lodów gdy mial zapalenie oskrzeli i antybiotyk a ona wówczas mi je dawała na siłe, pozwolila na siebe pluc uwarzajac ze dziadkowie sa przeciez od rozpieszczania, grac w gry dla dorosłch po których syn mial koszmary nocne i sikał w łózko, Jednak to mnie oskarzała ze robi krzywde dziecku bo nie pozwalam mu sie dobrze bawic( w jej mniemaniu), Wyznaczanie dziecku granic to wg mojej toksycznej matki to znecanie sie nad dzieckiem, Straszyła ze zglosi to do opieki( nigdy nie zglosila bo nie miala podstaw), Przy dzieciach mnie pouczała i krytykowała ak 5 latke, Gdy kazałam synowi za przeskrobanie czegos isc do pkoju ona brala go na kolana tulila i pouczała mnie ze nie pozwoli by przy babciuni kto kolwiek dawał mu kary. Zarzucała mi rzeczy które sama robiła według mnie.Jatrzyla w rodzinie np opowiadala ze ktos o cos sie na mnie gniewa, gdy konfrontowalam ta sytuacje z dana osoba która byla w szoku co moja matka wygaduje to ona wówczas dzwonila do tej osoby opowiadajac ze ja mam do tej osoby jakis tam zale.W koncu nie wytrzymalam i zmniejszylam kontakt do minimum zablokowałam smsy, wykasowałam portal społecznosciowy przestalam odbierac telefony, zapraszac do siebie, dawac dzieci.Furia toksa zrobila sie jeszcze wieksza.Tym razem psunela sie do sily fizycznej, Mimo widocznej ciazy spliczkowała mnie a gdy jej odałam bo nie wytrzymałam napiecia, zadwonila na policje ze ja pobilam, Na szczescoie policja nie głupia i poznała sie na sprawie, ale matka i tak wierzy w swoje racje.Albo do niej wróce , zostawie dzieci rozwiode sie z mezem, porzuce znajomych i zaczne jej usługiwac albo mnie zniszczy,To tylko wyrywki co potrafi moja pseldo mamusia, bo matka nigdy nie byla. Wymaga szacunku ale sama nigdy go własnym dziecia nie dała, a gdy jej o tym wspomnalam byla w ciezkim szoku czego ja wogóle od niej rzadam przeciez mnie urodzila to wystarczy by mna pomiatac do konca swoic dni.Jeszcze napisze, ale z innej perspektywy, Wszystk juz przemyslałam,przewertowalam wiele forum, wiele ksiazek, bylam nawet u psychologa z\a z kilkoma innymi sie kontaktowałam i mam na temat takich toków własne przemyslenia.I wiem jedno od takich ludzie trzeba UCIEKAC,Nie patrzec ze to matka, ojciec, ze urodzila ne wyrzucila na smieci tylko UCIEKAC, ODCIAC SIE i swoja rodzine. Inaczej Was te kochane pseldo mamusie zniszcza, zniszcza wasze rodziny wasze dzieci wasze ja i wszystko co stanie im na drodze jak szarancze. To ludzie chorzy pozbawieni uczuc, a napawde pomóc im sie nie da, bo oni wierza w swoj chory swiat i bronia go za cene własnego zycia.Uciekajcie nie zastanawiajcie sie nie prubujcie nic naprawiac nic ratowac, nie prubujcie powracac jak udalo wam sie odciac czasowo, chyba ze chcecie razem z nimi przegrac swoje zycie.W najlepszym wypadku znajdziecie sie na stolku u psychoterapeuty albo psychiatry w innym w rynsztoku bo sobie nie poradzicie ze nic w zyciu juz was nie czeka, bo te zmije wypija z was ostatnie krople krwi bez skrupułów bo przeciez im sie to nalezy, przeciez dały wam zycie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam prawie 45 lat i przeszłam w życiu przez piekło. Wychowałam się z normalnym z pozoru domu, mama z wykształcenia biolog antropolog pracowała w Sanepidzie, ojciec inżynier odlewnik w zakładzie produkującym maszyny górnicze, w latach osiemdziesiątych (byłam wówczas w liceum) był na kontrakcie w Bagdadzie. W domu niczego nie brakowało, urządzone jak na owe czasy mieszkanie w bloku, nieopodal garaż, samochód. Nikt nie domyślał się nawet jakie piekło było w domu. Tato z domu uciekał, prawie nigdy go nie było, mama pastwiła się nade mną. Zawsze było coś nie tak, byłam niewdzięczna, dzieci jaj koleżanek były mądre, dobrze się uczyły, odnosiły same sukcesy, ja byłam utrapieniem i nie dałam się wychować jak twierdziła. W wieku 17 lat zaszłam w ciążę, wtedy piekło przybrało mega rozmiar. Wyszłam za mąż, urodziła się córka, matka zawsze decydowała o tym co mam robić, jak i gdzie. Nie potrafiłam się sprzeciwić. Mąż nie wytrzymał, małżeństwo rozpadło się po 11 latach. Zostałam sama z córką i matka, która pod pretekstem pomocy przychodziła do nas każdego dnia i robiła piekło. Po 8 latach coś we mnie pękło, przestałam spotykać się z matką (czasem tylko widujemy się u mojej 95 letniej babci). Trudno opisać wówczas wyczynia. Przy mnie dzwoni do swojej siostry, opowiada na mój temat niestworzone rzeczy. Wychodzę wówczas, tyle, że to bardzo boli, jak matka może własnemu dziecku tworzyć takie piekło na ziemi???? To tak w telegraficznym skrócie. Nie bardzo mam z kim o tym pogadać, a coraz trudniej jest żyć tłamsząc w sobie to przez co przeszłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×