Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dorosla choć zagubiona

DOROSŁE DZIECI TOKSYCZNYCH RODZICÓW!!!

Polecane posty

Gość gość
ja wyszedlem z tego, musialem zrozumiec siebie, poczytac, przemyslec, cofnac sie w czasie do dziecinstwa a teraz odcialem sie od rodzicow, nie odwiedzam ich ani nie dzwonie do nich, nie tesknie za nimi,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anita300
ale masz jakąs rodzine? dzieci? jak to rozwiązałeś? mysle ze nie lub twoi rodzice są w tym całym nieszcześciu o tyle dobrzy ze tez ci dali spokoj i to zaakceptowali. ja już drugi dzien odkąd powiedziałam ze nie zycze sobie kontaktu i narazie cisza. bardzo się boję. już drugi dzien szarpie mi żołądkiem, męczą mnie wyrzuty sumienia. raz sobie mówie ze dobrze zrobiłam ze musze być silna i gotowa na ich reakcje a za chwile "lludzie co ja zrobiłam, po co mi to było"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Polecam terapię;dla mnie to oznaczało nowe życie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anita300
Nie mam mozliwosci. Najmniejsze dziecko ma pare miesiecy. Z checia bym poszla. Nie wiem tez jak to ugryzc. Isc prywatnie? Obojetnie jaki psycholog? Boje sie ze nie zauwazy problemu albo kaze mi postawic sie rodzicom lub inne takie cwiczenia... Czytalam tez ze zerwanie kontaktu to oznaka slabosci. Wiec jak oznaka sily ma byc kontaktowanie sie z nimi to nie dam rady.... Sorki za brak polskich liter. Pisze z kom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hej, ja również przeczytałam kilka postów płacząc do monitora tak bardzo się utożsamiając z waszymi przeżyciami. W skrócie, punktami przedstawie wam swoje przeżycia z toksycznymi rodzicami, które uważam, że źle na mnie wpłyneły: -jako, że mieszkamy w cygańskiej dzielnicy, rodzice nigdy nie pozwalali mi wychodzić na dwór (na podwórko wychodzilam tylko jak byłam u babci w mieście obok), a z koleżankami w podstawówce widywałam się oczywiście po uprzednim ustaleniu tego z mamą, gdzie, do kogo, od której, do której, telefony mam do siebie, wszystko ustalone od a do z. -w moich młodych latach bywały jeszcze takie incydenty, że na moich oczach matka zabierała moje rzeczy np. ręcznik z kubusiem puchatkiem który uwielbiałam, maskotki i dawała je młodszym dzieciom jej znajomych... na moich oczach.. a jak wyrażałam o to żal i mówiłam, ze sie nie zgadzam to jeszcze mi się obrywało. -w gimnazjum poznałam co to muzyka, koncerty,, w głowie nie miałam tylko mysli zeby sie napic piwa czy zajarac fajki, nie widziałam sensu w takich 'rozrywkach', chcialam tylko spedzac czas ze znajomymi. Oczywiście to samo, pełna kontrola, gdzie, z kim, po co, na co, mam wrócić o tej i o tej, poprzedona wykłócaniem się o przyzwolenie na moje wyjście, bo przecież matka się nie zgadzała, miałam siedzieć w domu cały czas, a jak przychodzilam spozniona to wielka afera i wyrzuty do dzisiaj o to, że 'szlajałam się po dyskotekach' (PS. nie było to techno tylko 'rockoteki', nie byłam nigdy 'dziunią', właściwie to nigdy nie byłam blisko z facetem, mam 22 lata) -mój ojciec jest dosyć znanym plastykiem w naszej okolicy i zawsze miał wielkie ambicje by jego dzieci (ja i mój starszy brat) poszli w jego ślady. Nie ukrywam, że rysowanie to jedyna rzecz, która mi w życiu wychodzi, lecz mój ojciec mocno mnie do tego zniechęcił gdy zdając do liceum plastycznego, na całkiem wysokim miejscu podjełam decyzje, że jednak wole iść do liceum ogólnokształcącego by lepiej zdać mature i mieć większe możliwości po, a na zajęcia z rysunku i tak bym mogła chodzic. Skutkowało to tym, że mój ojciec zlał mnie, krzycząc, że po liceum będe zamiac ulice. Teraz gdy im to wspominam to udają, że to się nie wydarzyło, i mówią, że wymyślam :( potem się dowiedziałam, że ojciec ingerował i rozmawiał na mój temat z dyrekcją plastyka. Ja o to nie prosiłam, chciałam zdać sama, na podstawie moich umiejętności a nie wpływu rodzica. Podobnie było z konkursami, czy zadaniami plastycznymi jeszcze w podstawówce. W domu, nigdy nic sama nie zrobiłam, mimo, że chciałam, on uważał, że zrobi to lepiej i robił za mnie moje prace... . -w liceum chciałam iśc do pracy, miałam umówione rozmowy w ciekawych i związanych z moimi zainteresowaniami miejscach to wiecie co? Moja matka ZABRONIŁA mi na nie iść pod pretekstem, że musze się uczyć do matury, a pracować będę po studiach... oczywiście jej posłuchałam, mature zdałam miernie i na studia ledwo co się dostałam... ale tutaj napotykamy kolejny problem -jako, że mój ojciec jest na wysokim stanowisku na pewnej uczelni, (artystycznej), a moje wyniki nie pozwalały mi się dostać, na jakiekolwiek dzienne studia, samodzielnych decyzji nie mogłam podejmować, to stwierdziłam, że spróbuje się dostać na wieczorowy tok na tejże własnie artystycznej uczelni. Niby się udało, ale to był kolejny błąd. Stale pod kontrolą ojca, presja z jego strony i innych wykładowców "bo córka profesora", nic dobrego z tego nie wynikło. Ostatnio jednak to co się stało to przerosło już moje granice wytrzymałości psychicznej. Moi rodzice mają skomplikowaną sytuacje finansową (pomijam fakt, że są totalnymi materialistami i tylko posiadanie rzeczy się dla nich liczy mimo, że teoretycznie nie mogą sobie na to pozwolic, to posiadają ich wiele). Ze mną nikt nigdy nie rozmawiał o problemie, jesli jakiś był (dotyczący mnie, wg ich). Myśleli, że szperając mi po pokoju, rozmawiając tylko ze sobą, za moimi plecami na mój temat i podejmując samodzielnie decyzje dotyczące mnie, problem się rozwiąże. Mozna powiedzieć, że przez całe życie żyłam w rzeczywistości przez nich wykreowanej, sztucznej. Bo o tych ich problemach finansowych dowiedziałam się tylko dlatego, że chcialam po liceum wyjechać na rok za granice do pracy, to oni się przestraszyli bo jak nie będę kontynuować toku nauczania to przestaną dostawać od państwa kase (i to nie małą, ja nie wiem jak to działa, nie rozumiem tego dalej bo dalej nie mówią mi wszystkiego) i dlatego poszłam na tą artystyczną uczelnie od ojca, bo nie miałam innego wyboru. A nie mówili mi nic przez całe życie (o ich sytuacji) bo "nie chcieli mi zabierać dzieciństwa", a teraz mają problem o to, że tego nie rozumiem. Wolałabym od początku wiedzieć co się dzieje, niż dowiedzieć się, że całe moje wczesniejsze życie to była szopka, bo jak się okazało, moi rodzice sami mi powiedzieli, ze musieli się rozwieść tylko dlatego, zeby jakoś finansowo podołać, a kilka miesięcy później nagle mi mówią, że się nie rozwiedli, nic takiego nie było! Ja już nie wiem co jest prawdą a co nie!! Wracając do rzeczy tego punktu, niedawno matka szperając mi po pokoju znalazła u mnie troche zioła, co ją "zaniepokoiło" i odsunęła mnie od pewnej sprawy (bez mojej wiedzy, przez co dowiedziałam się listownie z urzędu) i przekazała ją mojemu bratu, który sam JARA JAK SMOK w dodatku w swoim mieszkaniu, które dostał w wieku 21 lat (8 lat temu) po babci, hodował co nieco, o czym im powiedziałam, by spróbować im otworzyć oczy na to, że ich argument był bezsensu. Oni się nie przejeli, nawet jak przyłapałam dwa dni później brata na jaraniu blanta u ojca w pokoju w nocy, to on nie poniósł żadnych konsekwencji, ŻADNYCH, a ja o to jestem mega skłócona ze wszystkimi w domu, a oni dalej sobie żyją w sielance udając szczęśliwą rodzinkę, gdy ja jestem ta winna. Sprawiają, że to ja się czuje odpowiedzialna za wszystkie problemy i kłótnie, sprawili, że zaczełam sobie wmawiać i wierzyć w to, że jestem psychiczna. Całe życie przesiedziałam w domu praktycznie, boje sie ludzi, boje się rozmawiać, nie wierze w siebie, nie umiem znaleźć sobie chłopaka. Rodzice od 10 lat jak nic, stale się kłócą, od niedawna matka zaczęła podejrzewać ojca o zdrady i zaczęła go szpiegować i kontrolować. Matka nie ma dystansu do niczego, czepia się o byle g****o, robi afery, obraża się o niewiadomo co, trzeba uważac co się mówi. Ojciec ma w d***e wszystko, tylko siedzi na tej swojej uczelni, a w domu ogląda telewizje, albo śpi. Matka też stale przed TV, o niczym nie rozmawialiśmy nigdy, nic o mnie nie wie, tylko potrafi dopisywać swoje historie, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistościa i wnie wierzy, i gada o naszych problemach ze wszystkimi tylko nie ze mną. A jak się w rozmowie z nią w czymś podziele to wykorzystuje to później przeciwko mnie. Teraz to pisząc mam wrażenie, że wymyślam, jak to zawsze słysze, że moje problemy nie są problemem i to ja szukam dziury w całym, cały czas czuje się winna. Mimo, że moja sytuacja względnie wygląda normalnie, niby dobry dom, niby perspektywy na życie, znajomości, kontakty, "przecież mam tyle rzeczy, nawet mój brat tyle nie miał", jednak coś tu jest nie tak. Jestem paradoksalnie bardzo nawiną i z drugiej strony bardzo nie ufną osobą, co się odbija w moim życiu towarzyskim, że jestem albo wykorzystywana, albo nie potrafie nawiązać stałych relacji z nikim, bo pale za sobą mosty. Jesli jest ktoś kto chciałby ze mną popisać troche, pogadać to proszę podajcie maila, a ja się odezwę. Jak byłam u psychiatry z tym wszystkim to mnie wyśmiał... a ja naprawde czuje się paskudnie, nie jestem samodzielna, czuje sie uzalezniona od rodzicow i nie wiem co robic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To Ty podaj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dobrze, moj email anka-art1212@o2.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anita300
Anka art. Chyba najbardziej mnie uderzylo jak napisalas ze nie wiesz co jest prawda. Nie znam twojej historii widac ze sie staralas przyblizyc wszystko co sie u ciebie dzieje bo jak to czytam to pojedyncze historie wydaja sie zwyczajne. Ale jest ich tyle ze faktycznie niszcza ci zycie... Bo jak komus opowiesz ze ojciec za plecami chcial ci szkole zalatwic to nie jeden by sie z tego cieszyl. Ale oni cie traktuja jak lalke... Kukielke. Masz isc tam gdzie kaza, siedziec w domu jak chca, innym cos uchodzi na sucho a ciebie karca. No i laczy nas to ze mi tez sie dostawalo za to za co inni byli chwaleni. Ja zapobiegawczo klamie. Nie umiem sie tego oduczyc. Moze tez cos takiego robisz? Np. Ktos sie ciebie zapyta: gdzie bylas tak dlugo? A ty bylas np. w sklepie. Ja w tym momenvie mowie ze na poczcie w sklepie, jeszcze odbieralam ciasto i stalam w korku. Wyolbrzymiam sytuacje bo boje sie ze jak powiem ze tylko w sklepie to ktos... Ukara mnie za to ze bylam za dlugo. A przeciez co to kogos obchodzi ile bylam w sklepie... Nie wiem czy to zle czy dobre ze bylam dlugo w sklepie. Nie wiem czy napisalam tozrozumiale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ankArt
Jeśli chodzi o tą 'prawde' w mojej rodzinie, to faktycznie tak jest. Ja nie mam pojęcia co się u nas wyprawia pod względem finansowo-prawnym, wymaga się ode mnie współpracy i zrozumienia, ale jak ja mam to zrobić skoro nic nie wiem, tylko powierzchowne informacje, które później i tak okazują się nieprawdziwe... strasznie walnięte to jest. Akurat kłamać nie umiem, matka zawsze jakoś wymuszała prawde ode mnie, a kłamstwa nigdy specjalnie mi też nie wychodziły więc mówiłam prawde, bo tak mnie wychowała, że byłam pewna, że się dowie, że jestem gdzies indziej niż miałam być. Później po 18 i tak robiłam co chciałam i teraz nie tłumacze się z tego gdzie ide albo odpowiadam ogólnikami i półsłówkami. Po co mam się niewiadomo jak wypowiadać, skoro oni się nie dzielą ze mną niczym. Moim problemem aktualnie są skutki sytuacji z młodych lat w postaci lęków społecznych, braku bliskich znajomych, braku przyjaciela, chłopaka, braku pewności siebie, asertywności, strachu przed porażką, które są mi stale wypominane, braku zaufania i podejrzewnie wszystkich wypowiedzi znajomych o drugie dno i ukryte motywy. Najgorsze jest to, że zauważam u siebie zachowania podobne do tych od moich matki, a ja nie chce być taka jak ona, zawsze jej to mówiłam, i mam wrażenie, że teraz karma mi daje popalić :( wiem, że wyprowadzka jest jedynym wyjściem, odciąć się na amen, i na spokojnie poukładać sobie wszystko w głowie, powolutku do tego dąże...może dostane się na te inne studia, to upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. Utre ojcu nosa, że nie robie tego co on by chciał (chociaz no, prawie to samo, ale nie na jego przenajświętszej uczelni przy której inne są nie warte zachodu jak to on uważa) no i w koncu bede wolna i zdala od nich. Eh, musiałam się po prostu wygadać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość23
Moja historia jest chyba najsmutniejsza z mozliwych. Sluchajcie to najstraszniejsze co moze sie Wam przydarzyc. Mam (mialam) strasznie toksycznych rodzicow- rywalizujacych, kontrolujacych, nienawidzacych mnie, uprzedmiatawiajacych mnie, szantazujacyh, histerycznych sadystycznych, zazdrosnych, majacych paranoje ze moge byc obiektem seksualnym dla jednego z nich, niedoroslych, niedojrzalych, zaburzonych, bardzo bardzo chorych psychicznie: KIADY PO LATACH PRACY NAD SOBA przerobieniu ksiazki o toksycznych rodzicach uwolnilam sie z tego, bylam szczesliwa wystarczy ze pojechalam za granice gdzie moi rodzice umiescili slepo lojalnego kuzyna swoimi znajomosciami by mial tam prace. Ten zazdrosny ze ja wyszlam z tak toksycznego ukladu z rodzicami, zazdrosny o moja samodzielnosc, nie tylko ze wspolpracowal z moimi toksycznymi rodzicami, caly czas informujac ich o kazdym moim kroku. Kiedy jakims cudem dowiedzial sie o moim facecie za granica (pewnie moi chorobliwie zazdrosni rodzice bojacy sie, ile ich szhrajstw wyjdzie na jaw prosili go by im donosil o mnie )- jest informatykiem, moze z sieci --------wpier....il sie pomiedzy mojego faceta i mnie, puscily mi totalnie nerwy, niewytrzymalam, nawtykalam kuzynkow tak ze glowa mala. On mojemu facemi plakal w rekaw ze jestem groza dla jego dzieci i jego, ze pozbawie go chleba i zostanie wyrzucony z pracy. Zaczal mu opowiadac jak to bzdura, ze mam toksycznych rodzicow, bo oni tacy cudowni, jego ciocia i wujek, fantastyczni kochajacy ludzie!!! moim rodzicom i jego rodzicom powysylal to jak mu nawtykalam, Nastepnie kiedy juz namotal za moimi plecami w moim zwiazku na dobre... podal mnie o grozby karalne w Polsce, na co moi toksyczni rodzice poparli go w pelni. Ja z nerwow i szoku straciam mozliwosc glebokiego oddychania na kilkanascie miesiecy. tak mnie sprowokowal, ze cala ciezka praca z ksiazka toksyczni rodzice poszla na marne, a moj facet dostaj szalu, ze jestem tak podatna na te prowokacje....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość23
do wad moich rodzicow powinnam jeszcze dopisac ponizajacych mnie niewiarygodnie przed kuzynostwem, dajacych kuzynom pretekst do kpin na moj temat jestem wsciekla ze moj facet wogole wchodzil z dialog z tym kuzynkiem- podlizujacym sie "moim rodzicom". Jak widac do dzis jak to opisuje nie jestem wolna od emocjii. A moi toksyczni rodzice maja niesamowita satysfakcje jaka niezrownowazona jestem i ze nawet moj facet mnie lekcewazy i sie od siebie odsuwamy. przeciez ja taki ludzki hybryd, najgorsza ywloka co powinnam do koca zycia calowac tylek plastusiowi kuzynkowi- ich lizuskowi-- nie zasluguje by nawet na chwile jakas istota ludzka spojrzala na mnie inaczej niz oni. Z kregu emocjii nie moge sie uwolnic. Po pierwsze jak smial o mnie donosic kuzynek bym nie wyszla z toksycznego ukladu, sam nie mial tak toksycznych rodzicow (az tak toksycznych) do moich rodzicow. Po drugie jak smial wchodzic pomiedzy mnie i faceta? Po trzecie jk smial to robic poza moimi plecami? Poradzcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Paulinne
posłuchajcie opowieści ofiary swoich rodziców, która jest w terapii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam toksyczna matkę.Jednak zawsze byla pewna siebie i świadom swojej wartości.Byłam silna,choc ona zawsze próbowała zachwiać mija pewność siebie,wytykanie,wymyślanie wad,wyzwiska,bicie,popychanie,poniżanie.bo mieszkam w jej mieszkaniu.Dodam,ze to kobieta niezbyt mądra (skończone 7klas szkoły podst..o czym podejrzewam,ze nikt nie wie bo się do tego nie przyzna).Marzyłam zeby wyrwać sie z tego domu i robiłam wszystko,zeby tak się stało.Udalo mi się Pan Bóg mnie od niej uwolnił .Teraz ona skręca sie z zazdrości,ze tak dobrze mi się ułożyło.Nią sie nie przejmuje ,dla mnie mogłaby nie istnieć.Za to ja jestem dobra matka i zona.Moj mąż często mi mówi,ze świata poza mną nie widzi .Od dziecka tez słyszę często,ze mnie kocha ,ze dobrze,ze ma taka mamę bo inni maja gorsze.Robię wszystko zeby moja rodzina byla szczęśliwa,oni odwzajemniają mi sie tym samym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja rada dla tych którzy maja toksycznych rodziców.:Uciec jak najdalej zeby nie mieli wpływu na wasze życie,na wasze decyzje,na nic.I zyc ,być szczęśliwym człowiekiem to ich najbardziej boli.Ja uciekłam na drugi koniec Polski i mam spokój .Święty spokój jest bezcenny.I to,ze nic mi nie może zrobić,nie ma na nic wpływu .Uciekajcie od toksycznych rodziców jak dalej.Moja matka to typ który by każdego nerwowo wykończyła a sama będzie żyła i jeszcze będzie dobrze udawać zeby się ludzie nad nią litowali jak to ona biedna a w rzeczywistości to tyran nie do zycia.Nie dajcie się.Bądźcie silne-ODWAGI!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Paulinne
POSŁUCHAJCIE OPOWIEŚCI OFIARY SWOICH RODZICÓW, KTÓRA JEST W TERAPII. Mam 23 lata. Uczestniczę w terapii indywidualnej z psychoterapeutą od ponad pół roku. Powodem dla którego wybrałam się na terapię było to, że jedyne o czym myślałam, to samobójstwo. Jestem atrakcyjna, wysoka, inteligentna, pracuję w biurze i świetnie sobie w tej pracy radzę ale prywatnie, w środku czułam, że się rozpadam. W moim życiu trudno utrzymać mi zgodne, fajnie funkcjonujące relacje z ludźmi - kilka moich związków rozpadło się, za wszystko obwiniałam się wyłącznie siebie - uważałam siebie za osobę impulsywną, nie potrafiącą iść na kompromis, wybuchającą często nieuzasadnioną agresją. Wiele moich znajomości, przyjaźni kończyło się równie szybko jak sie zaczynało, bo nie jestem w stanie przemilczeć jak ktoś mi zajdzie za skórę i zawsze głośno i dosadnie daję do zrozumienia jak sie czuję. Oprócz tego były wieczne wojny w domu z rodzicami, i ciągłe życie w poczuciu winy, że to ja jestem osobą przez którą pojawiają sie wszystkie konflikty w domu. Nie mogłam siebie znieść. Tutaj główną rolę odegrała moja matka, którą zawsze miałam za swoją przyjaciółkę, ale jednocześnie było między nami momentami bardzo ostro i to ja zawsze konczylam z poczuciem winy z i znowu czulam sie tym strasznym potworem.Raz była matką- przyjaciółką od serca, a raz matką krzyczącą do swojej dorosłej córki "zamknij mordę!". Niemniej jednak zawsze ja czułam sie winna za wszystkie konflikty w domu i wszystkie niepowodzenia w moim życiu, co w końcu doprowadziło mnie do stanu w którym chciałam ze sobą skończyć. Uświadomiłam moim rodzicom, jak strasznie jest źle, i dopiero wydaje mi w tym momencie zdali sobie sprawę z powagi sytuacji. Zaczęłam terapię. Po już ładnych parudziestu sesjach, dogłębnym zbadaniu problemu dowiedziałam się, że mam zaburzenie narcystyczne z elementami borderline (forumowicze, poczytajcie, warto). I zrozumiałam, ze cały problem z którym się borykam NIE JEST MOJĄ WINĄ, tylko WINĄ MOICH RODZICÓW, a szczególnie matki. Ciężko tutaj opisać historię całego życia, aczkolwiek przytoczę kilka wątków. Pomimo, że mam 23 lata rodzice w dalszym ciągu potrafią rugać mnie jak małe dziecko za to, że nie spełniłam ich oczekiwań (chodzi głównie o udział w prowadzeniu domu, porzadkach, gotowaniu i temu podobne). Często są to nieprzyjemne słowa "wystarczyło powiedzieć, poszłabym to zrobić bez problemu" - "To co Ty ku*wa masz 23 lata i nie wiesz, że łazienkę trzeba posprzątać?" matka:"Tylko ja w tym domu chodzę i robię, dwie dorosłe baby (mam młodszą siostrę), doczekałam się po tylu latach". Moi rodzice mają podejście do nas i do życia pod tytułem "jesteście naszymi dziećmi, po to was mamy, żebyście pomagały, nauka/sprzatanie to wasz z****** obowiązek". U mnie w domu nie ma obdarowywania dzieci bezwarunkową miłością, jaką powinno dostać dziecko. Tylko wieczne wypominanie ("dojarki, tylko ciągniecie kasę", "ojciec siedzi za granicą żebyście miały dobrze") i tak całe życie. Człowiek całe życie w poczuciu winy, że jest, że w ogole istnieje i ktos musi wieść przez niego taki ciężki los. Nie wspomnę o tym, że ich małżeńskie kłótnie o wszystko, zaczynając od pieniędzy kończąs na ich współżyciu były na forum całego domu, my jako dzieci musiałyśmy tego wysłuchiwać i cierpieć. Nieraz był zwyczajny wpie*dol, i jak byłam dzieckiem, i starsza. Mojej starszej siostrze udało się uciec za granice, żyje tam i jest szczęśliwa, chociaż także boryka się z wieloma naleciałościami z naszego rodzinnego domu i uczęszcza na terapię. Dwa tygodnie temu zakończyłam bardzo trudny związek, w który wstąpiłam bardziej z chęci ucieczki od rodziców niż z uczucia, ale byłam bardzo zaangażowana i bardzo cierpię. Moj partner był także osobą silnie zaburzoną przez swój rodzinny dom i to wszytsko napiętrzyło się i nałożyło, ja byłam w teerapii i nadawałam rozumienie naszym problemom, tłumacząc go i prosząc ale przerosło go to, że potrzebujemy tylu zmian, i wolał ze mnie zrezygnować. Bardzo cierpię, tym bardziej, że musiałam wrócić do rodzinnego domu, w którym jak się okazało po powrocie nic się nie zmieniło. Gdy mieszkałam z byłym partnerem, odwiedzalismy rodzicow, byli podrecznikowi. Wrocilam i uderzyla mnie w twarz rzeczywistosc. Za mną bardzo ciężkie święta Bożego Narodzenia, wypełnione nerwowa atmosfera, kłótniami rodziców, wzajemnym poniżaniem sie a także graniem i udawaniem wspaniałej rodzinki przed osobami z zewnatrz. Wczoraj to wszystko napiętrzyło się we mnie i wdałam się w kłótnie z rodzicami, której efekt finalny był taki, że mój ojciec rzucił się na mnie z łapami. Faktem jest, że ja też nie liczyłam się ze słowami i wylałam z wrzaskiem wszytskie swoje emocje, ale nic nie usprawiedliwia tego, że on użył wobec mnie przemocy fizycznej. Oprócz psychicznej, którą używa. Dzisiaj mam sesję, mam je dwa razy w tygodniu po 50 min. Gdyby nie te sesje chybabym zwariowała. Ludzie, jeżeli chcecie normalnie żyć nie ma innego wyjścia jak terapia. Nie ma. Ja przez kilka miesięy swojej bardzo cięzkiej i kosztownej pracy z terapeutą uświadomiłam sobie, że to nie ja sama sobie ukształtowałam swoją pokręcona osobowość tylko zrobili mi to moi rodzice. Teraz przede mną bardzo trudne zadanie - zrozumieć to, wybaczyć im a przede wszystkim nauczyć się z tym żyć i BRONIĆ się, a takze jedynie zaakceptować ten fakt , że NIGDY ich nie zmienię. Bo nie zmienię. Mogę jedynie chronić siebie. A to jest bardzo trudne, gdy żyjesz z takimi ludźmi pod jednym dachem. Póki co muszę mieszkać z nimi, terapia pochłania dużo pieniedzy wiec nie jestem w stanie wyjsc z domu i sama sie utrzymać. Jest bardzo ciężko. Ale wiem, że walcze o siebie i o swoje życie, które mam jedno. Moi drodzy, odzywajcie się jeżeli macie ochotę . pola2951@gmail.com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skoro chodzisz na terapie,to cos wiecej wiesz,wiec napisz jak postepowac z takimi rodzicami.? Jak mieszkam z toksyczna,kontrolujaca matka. Jest juz po 80tce,ja prawie 50,nie moge sie wyprowadzic,chcociaz mam warunki finansowe zeby to zrobic,ale musze sie nia opiekowac. Pomimo mojego wieku,nie moge nigdzie wyjsc,nawet do sasiadki na nawe to juz problem. Wszedzie za dlugo,nawet w sklepie po zakupy musze biegiem,bo zaraz op*****l. Rozwiodlam sie,jestem sama,a faceta tez nie moge miec,bo mamusia nie pozwala. Jak sie odezwe w swojej obronie,to oczywiscie jestem kłótliwa corka. Kiedys wychodzac powiedzialam ze ide z kolega na kawe,niby ok jak wychodzilam. Jak wrocilam,trzaskala drzwiami i z tydzien sie nie odzywala. Opiekuje sie nia wzorowo,ma pyszne jedzenie,posprzatane,poprane,kazde zachcianki spelnione. I teraz doradzcie,jak postepowac,przeciwstawiac sie takim rodzicom czy byc uleglym. Bo ja dla swietego spokoju i zeby jej nie denerwowac i zeby mnie nie wyzywala siedze cicho i robi wszystko po jej mysli. Doradzcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Opowiadaj wszystkim jak się matka zachowuje,niech to do niej dojdzie,jak ma troche wstydu to się uspokoi.Rob co uważasz za słuszne,nią sie nie przejmuj,ma co jej,czysta,wyprane to dobrze reszta to twoje życie,nie marnuj go na dąsy i fochy matki,ona chce ciebie sobie podporządkować ale ty się nie daj.To nie jest dobry człowiek żebyś sie miała kim przejmować.Dobra,kochająca matka by byla zadowolona,ze corka ma życie towarzyskie ,ze gdzies wychodzi a jedza chce żebyś byla jej służka 24godz.Nie idź na to.!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Paulinne
Nadawajcie sobie nicki, będzie łatwiej. Moja droga jest mi bardzo przykro, ze masz taką matkę. Niestety żadne moje rady jak z nią postępować Ci nie pomogą. Będziesz wiedziała co robić dopiero w momencie gdy pójdziesz na terapię. Ja też długo zwlekalam, głównie ze względów finansowych Ale uwierz, jeżeli kiedykolwiek chcesz być szczęśliwa, nic nie jest ważniejsze niż Twoje zdrowie. A Twoja matka, pomimo że 80 letnia ewidentnie je rujnuje. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja 50l,matka 80. Dzieki wam dziewczyny,juz mi troche lepiej. Ostatnio przyjaciolka nie wiedziala co mi kupic na imieniny i zafundowala mi bilet do kina na Chemie,pojechalysmy jej autem na godz 18,a matka juz wyzwiska ze po nocach po kinach łaże. Troche bratowa wie,bo sama sie kapnela,slyszy nieraz jak jestem u nich ze ciagle wydzwania. Bylam latem na pozegnaniu kolezanki emerytki,robila impreze w restauracji z zespolem,tancami. Mowilam ze nie wiem o ktorej wroce,ale na pewno taksowka. Dzwonilam kilka razy do niej i mowilam ze chowam telefon i torebke oddaje do szatni. Ale mnie skorcilo za jakis czas zobaczyc a tam nieodebranych 12 polaczen od niej. Myslalam ze cos sie stalo a ta z morda ze powinnam co chwile sie meldowac jej. Wstydze sie komus opowiadac,fajnie ze z wami moge. Jestem niezalezna finansowo,dobrze zarabiam,stal praca,niby na pokaz super babka a w srodku wrak. Powiedziala ze jakbym jakiegos chlopa przyprowadzila to ona wychodzi na ulice tak jak stoi,nawet w nocy. Jestescie,super,pomozcie mi. Pokierujcie mna stara niby madra i rozsadna kobitka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Paulinne
Jezus Maria 50, matka 80 jak mi przykro. Twoja matka manipuluje Tobą jak się jej podoba i to co robi jest zwyczajnie okrutne. Posłuchaj mnie, jesteś wplatana w bardzo toksyczna i bardzo niszcząca relacje ze swoją matka i sama z tego nie wyjdziesz. Nie mówię o "wyjściu" z tego fizycznym, w sensie separacji, ale przede wszystkim o wyjściu psychicznym. Uldze psychicznej. Być może jeszcze gdzieś czeka na Ciebie Twoje szczęście, nie zmarnuj sobie do końca życia przez taką matkę, poszukaj dobrego psychoterapeuty i umów się na sesję. To co się stało nie jest twoja wina, ale jeżeli nie wyjdziesz z tego psychicznie będziesz żyła w poczuciu winy, strachu nawet po jej śmierci. Życzę Ci odwagi i jeszcze raz odwagi :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ty musisz ja wychowac i nauczyć ze ona jest zależna od ciebie a nie odwrotnie i nie daj sobą dyrygować .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Juz jestem50l/80l tak bede zaczynała to bedzie wiadomoze to ja pisze.Dziewczyny jeszcze nikt mnie tak nie sprowadzil na ziemie jak Wy. Ale sie ciesze ze moge chociaz tutaj napisac,nikomu nie mówilam bo sie balam ze nikt mnie nie zrozumie i beda mnie uwazali za wyrodna córke. Nawet spac musze isc na jej komende,nieraz chce sobie cos obejrzec,to drze sie w przedpokoju,a''ty czemu jeszcze nie spisz,jazda spac i gasic telewizor'',a jest np godz 22.30.I zeby nie było nie spie do poludnia,bo ze strachu nie czekam az sie obudze tylko nastawiam sobie budzik na godz 8.Pracuje na zmiany,prace mam odpowiedzialna,wie o tym dobrze a jeszcze sama mnie gnębi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to ja 50/80/. a najgorsze w tym jest to ze stwarza pozory,przy innych jest taka super,wyluzowana,kazdy mówi ze taka fajna jest. I ciagle powtarza ze ooo jak komus to odrazu lecisz/załatwiasz.Tak po psychice mi jezdzi,moze wyczuła ze wtedy ja czuję sie cholernie winna ze czegos jej tam w podskokach nie załatwilam. No i oczywiscie strasznie mnie biła w dzieciństwie,byłam malutka,chudziutka a ona mnie lała kablem,takim cieniutkim albo pasem.A zeby bylo weselej to z zawodu jest przedszkolanką.Tylko nie wiem czemu zanim sie urodziłam nie pracowała juz w przedszkolu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość msalice17
Toksyczni rodzice to osobowości często narcystyczne, wampiry emocjonalne/ energetyczne. To ludzie chorzy na psychice. Najlepiej zerwać z takimi kontakt. Ja mam takiego ojca, po nowym roku jednak wybieram się w odpowiednie miejsca i zgłaszam tego czubka, niech go zabierają. Tu dochodzi jeszcze alkohol, więc jest naprawdę nieciekawie. Zawsze się wahałam, ale teraz sprawy zaszły za daleko, i po prostu muszę to zrobić. Na pewno przeciwko sobie będę mieć calą jego rodzinę, ale mam dowody - nagrania. Po prostu muszę to zrobić, nie mogę odpuścić. Naprawdę długo mi zajęło, żeby dojść do tego momentu, że wiem, że muszę coś z tym zrobić. Musialy się naprawdę wydarzyć złe rzeczy, żebym się na to zdecydowała. W sumie to nie robie tego dla siebie. Tym bardziej wiem, że muszę. Wy też powinniście. Wampiry energetyczne karmią się upodleniem swojej ofiary, po czym czują się usatysfakcjonowani. To na nich działa jak paliwo w aucie. Auto bez paliwa nie pojedzie, tak jak wampir będzie czuł głód, dopóki nie wyssie z ofiary wszystkich pozytywnych emocji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anita300 2015.12.01 Nie mam mozliwosci. Najmniejsze dziecko ma pare miesiecy. Z checia bym poszla. Nie wiem tez jak to ugryzc. Isc prywatnie? Obojetnie jaki psycholog? Boje sie ze nie zauwazy problemu albo kaze mi postawic sie rodzicom lub inne takie cwiczenia... Czytalam tez ze zerwanie kontaktu to oznaka slabosci. Wiec jak oznaka sily ma byc kontaktowanie sie z nimi to nie dam rady.... Sorki za brak polskich liter. Pisze z kom. xxx Ten kto napisał, że zerwanie kontaktu to oznaka słabości, jest albo idiotą, albo nigdy bezpośrednio nie miał kontaktu z takim problemem. Toksyczny rodzic jest niezmienialny. Jak już pisałam, oni potrzebują ofiar, bo tym sie karmią. Zerwanie kontaktu to nie oznaka słabości, tylko siły. A jeśli ktoś nie ma możliwości, to ignorować. Traktować jak powietrze. Zakładać słuchawki na uszy, wlączyć muzykę i nie słuchać co pierdzieli. Ale to rozwiązanie tylko czasowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie czytam całego tematu, historii itd. ponieważ schemat jest zawsze taki sam. Tak jak przeziębienie daje konkretne objawy, tak i toksyczni rodzice mają wspólne cechy. Dużo cech. Co teraz na szybko mogę napisać, to: ubliżanie, kłamanie, postawa mocno roszczeniowa, wmawianie sobie chorób ( np. Ty nie możesz być chory/a bo rodzic zaraz wymyśli tysiąc swoich chorób, żeby robić z siebie ofiarę), manipulacja, fałszywość, zachowanie w stosunku do obcych ludzi, jakby byli zupełnie innymi ludźmi, jakby mieli swoje alter ego, robienie awantur o wszystko i o nic ( co nie zrobisz jest źle i zawsze nie tak), ciagłe porównywanie z innymi (bo córka/ syn tego czy tamtego to jest taki i taki wspaniały, a Ty jesteś w porównaniu z tą osobą zerem), twierdznie że szacunek rodzicom sie należy, a rodzice nie muszą szanować dzieci, czasami molestowanie, hipochondria, zdarza się fanatyzm religijny, tego jest naprawdę duuuużo, możnaby wymieniać bez końca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Paulinne Ciekawi mnie, to co napisałaś o przebaczaniu. Jaki terapeuta, taka terapia. Większość powiedziałaby Ci, że należy się odciąć, zerwać kontakt.... Przebaczenie.... To jest ciekawe.... Kiedy się przebacza.... Gdy ktoś prosi o przebaczenie, zdaje sobie sprawę z tego co robił, powie PRZEPRASZAM, a przede wszystkim ZMIENI SIĘ !!! Nie oszukujmy się, tego Twoi rodzice nie zrobią, ale Ty masz im przebaczać. Dziewczyno, zmień terapeutę.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja 50/80. Dokladnie wszystkie te cechy ktore tu wymienilas ma moja matka,100%.. A powiedzcie ,powiedziec w domu oficjalnie ze idzie sie na terapie,czy lepiej po cichu to zrobic. Moja matka moze wtedy zrobic wariatke ale ze mnie,ze po psygologach chodze,czyli jestem głupia i mam ze soba problemy a nie z nia. Co lepiej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Paulinne
50/80 jeżeli już się zdecydujesz, nie mów o tym matce. Bo to się minie z celem. Bezwzględnie zachowaj to w tajemnicy. msalice17 czy chodziłaś kiedyś na terapię? w związku z takim problemem, toksycznych rodziców?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×