Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość skyfaaal

nie rozumiem obronców zycia

Polecane posty

Gość Nie rozumiem tej agitki
Skopiowałam Ci gdyby się nie otwierało znowu :) Proszę :) Kościół katolicki sfałszował dekalog? Proszę o odpowiedź dot. ilości przykazań w dekalogu. Chodzi mi o to w którym roku i na którym Soborze ustalono "skasowanie" II przykazania: "Nie wolno ci zrobić sobie figury ani żadnego obrazu tego, co jest w niebie na górze, ani tego, co jest na ziemi w dole, ani tego, co jest w wodzie pod ziemią. Nie wolno ci oddawać im pokłonów i nie wono ci im służyć, bo Ja (Haszem) twój Bóg, jestem Bogiem żądającym wyłączności, który karę grzech ojców na synach do trzeciego i do czwartego pokolenia tym, którzy mnie nienawidzą. I wyświadczam dobro przez tysiące tym, którzy Mnie kochają i przestrzegają Moich przykazań." ... i podzielenia jednego z nastepnych na dwa aby dziesiątka była zachowana? Czy władza ludzka powinna miec takie przywileje, i dlaczego informacje o tym sa tak trudno dostepne? A co z obrazami i figurą Chrystusa na Krzyżu do której się tak często modlimy? Na pytanie nadesłane przez Czytelnika odpowiada Roman Zając - biblista i demonolog z KUL. Jak sama nazwa wskazuje dekalog składa się z dziesięciu przykazań (dosłownie "dziesięciu słów" - deka logos, po hebr. asaret haddebarim). Często można spotkać oskarżenie, że Kościół katolicki zmienił podstępnie treść przykazań dekalogu, co przypomina nieco kolejną wersję spiskowej teorii dziejów. Polemiści, przypisujący Kościołowi katolickiemu sfałszowanie dekalogu, sugerują, iż jedno z przykazań zostało usunięte, zaś pozostałe zostały "inaczej ponumerowane", okrojone i tak podzielone, aby zachowana została liczba dziesięć, mimo "wyrzucenia" przykazania, które nie było wygodne. Aby sprawdzić zasadność tych zarzutów, wystarczy otworzyć którekolwiek z katolickich tłumaczeń Pisma świętego i zajrzeć do obu miejsc, w których zamieszczono Dekalog (Wj 20,1-17 oraz Pwt 5,6-21). Czy tekst przykazań został zafałszowany w tych wydaniach Biblii? Każdy protestant musi uczciwie przyznać, że nic takiego się nie stało. W katolickich tłumaczeniach Biblii znajdujemy pełną treść przykazań. Oczywiście dzieci uczą się na pamięć skróconej wersji, gdy przygotowują się do I komunii. Na przykład pierwsze przykazanie w wersji dla dzieci brzmi "Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie", podczas gdy w Biblii czytamy : "Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań" (Wj 20,3-6). Uczymy dzieci na pamięć pewnej syntezy przykazań, czy raczej popularnego skrótu pamięciowego. W Katechizmie Kościoła Katolickiego (przeznaczonego dla dorosłych) znajdujemy nie tylko pełny tekst I przykazania, ale i szczegółowe jego omówienie (65 kanonów od 2084-2141). W istocie dalsza część I przykazania (po słowach "Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie!") jest jedynie komentarzem do przykazania. Są wyznania protestanckie, których przedstawiciele twierdzą, że nakaz "Nie będziesz miał bogów cudzych oprócz Mnie" stanowi I przykazanie, zaś słowa "Nie uczynisz sobie posągu ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko albo na ziemi nisko, lub w wodzie poniżej ziemi. Nie będziesz oddawał im pokłonu ani służył (...)- to przykazanie drugie, a nie komentarz i rozwinięcie I- ego przykazania. Taki układ układ Dekalogu jest obecnie stosowany przez prawosławnych (którzy przyjęli go na podstawie Filona z Aleksandrii) oraz tych protestantów, którzy chcieli specjalnie wyeksponować, że istnieje oddzielne przykazanie o "nieczynieniu sobie obrazów". Rozstrzygnięcie, czy jest to naprawdę oddzielne przykazanie, stanowi pewien problem, bowiem Pismo Święte nie zawiera żadnej numeracji przykazań. Tekst hebrajski zapisywany był ciągiem, bez odstępów miedzy wyrazami, bez dużych i małych liter. Przykazania dekalogu nie są w Biblii ponumerowane. W tekście biblijnym nigdzie nie ma również żadnych wskazówek jak podzielić tekst dekalogu na przykazania, wiadomo tylko, że było ich dziesięć. Współczesne oznaczanie wersetów Biblii i ich numerację wprowadził dopiero w 1528 r. S. Pagnino. Podział na wersety, jaki znajdujemy w wydaniach Biblii (katolickich czy protestanckich), nie ma więc żadnego znaczenia dla rozstrzygnięcia, jaki powinien być podział na przykazania. Celem tego ponumerowania było ułatwienie wyszukiwania fragmentów w Biblii i łatwość przedstawiania jednoznacznych odsyłaczy, a nie jakaś segregacja o charakterze teologicznym. Ponumerowane wersety służyły jako pomoc w znalezieniu poszczególnych tekstów, a nie do podziału przykazań. Jeśli więc chodzi o podział dekalogu, istnieją trzy tradycje. Katolicki podział, uznawany także przez luteran, umieszcza słowa o cudzych bogach i ich wizerunkach w jednym przykazaniu. Żydzi w kwestii podziału I przykazania są zgodni z podziałem katolickim (a więc słowa o cudzych bogach i wizerunkach także umieszczają w jednym przykazaniu), aczkolwiek jest to dla nich drugie przykazanie, bo za pierwsze uważają to, co dla nas stanowi prolog ("Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej..."). Być może wpłynął na to fakt, iż w wersji z Księgi Powtórzonego Prawa dekalog zaczyna się podobnie jak formuła wyznania wiary Szema Izrael ("Słuchaj, Izraelu") z Pwt 6,3. Natomiast przykazanie o zakazie pożądania żony bliźniego połączone jest u Żydów z zakazem pożądania jego dóbr (katolicy uwazają to za dwa oddzielne przykazania). Istnieje też numeracja lansowana niegdyś w kręgach hellenistycznych przez Józefa Flawiusza i Filona z Aleksandrii, która obecnie jest przyjęta przez Kościół prawosławny i ewangelicki reformowany (a także przez adwentystów). Jak wiadomo dekalog został nam przekazany w dwóch wersjach (Wj 20 i Pwt 5), które różnią się nieco od siebie, jeśli chodzi o wyeksponowanie pewnych kwestii. I tutaj należy wyjaśnić, że tradycyjny układ katolicki oparty jest nie na Księdze Wyjścia 20, ale na Księdze Powtórzonego Prawa 5, która zawiera bardziej dojrzałą i przemyślaną teologicznie wersję dekalogu. Niesłuszny jest zarzut, że utworzyliśmy bez podstaw biblijnych osobne przykazanie, tzn. "nie pożądaj (...) żadnej rzeczy, która jego jest". Katolicki podział przykazań ma podstawę w Księdze Powtórzonego Prawa, w której zakazy pożądania żony i innych rzeczy fukcjonują osobno (Pwt 5, 21). Zestawienie (w jednym zdaniu) kobiety ze zwierzętami (takimi jak wół czy osioł), czyni z kobiety jedną z pozycji inwentarza, bedącego własnością mężczyzny. Mozna powiedzieć, że podział katolicki, sugerując się układem z Pwt, bardziej docenia kobiecą godność. Zakaz pożądania cudzej żony nie jest tym samym co pożądanie, aby mieć na własność osła, należącego do bliźniego. Pisma osób z pierwszych wieków chrześcijaństwa potwierdzają podział przykazań istniejący w KRK. Tak odczytywał dekalog już Orygenes (ur.185) w "Przeciw Celsusowi" (5:6, 7:64) i w "Homilii o Księdze Wyjścia" (8:2). Podobnie Tertulian (ur.155) w "Lekarstwie na ukłucie skorpiona". Klemens Aleksandryjski (ur.150) w "Kobiercach" (VI:137,2-4) przykazanie o dniu świętym nazywa "trzecim przykazaniem". Widać więc, że istnieją dla niego wcześniej dwa przykazania, które wymienia (o cudzych bogach wraz z ich podobiznami i o wzywaniu imienia Bożego). Bibliści odnajdują argumenty takiego podziału w samej strukturze Dekalogu. Argumentują, że z logicznego i literackiego punktu widzenia Wj 20,3-6 stanowi wyraźnie jedną wypowiedź, a sprowadza się do zakazu bałwochwalstwa - czyli stawiania czegokolwiek - rzeźb i obrazów (Wj 20,4), ciał niebieskich (Pwt 4,19) itp. na miejscu Boga, czyli wgruncie rzeczy jest to zakaz tworzenia sobie bożków (Ez 8,16). Z tego wynika, że rzeźby i obrazy z Wj 20,4 są tożsame z bożkami narodów otaczających Izrael (Wj 20,3). W przykazaniu jest mowa o zakazie kultu i sporządzania figur kultycznych, tego "co jest na niebie, na ziemi i w wodach. Termin "na niebie" - dot. słońca, gwiazd itp. (Pwt 4,19), którym poganie oddawały cześć (Ez 8,16). Określenie "na ziemi" (Pwt 4,39), można wiązać z wszelkimi czczonymi zwierzętami (Ez 8,10; Mdr 13,10; 15,18; Ps 106,20). Przejdźmy teraz do drugiej części pytania wystosowanego przez Czytelnika, a mianowicie do kwestii, jak współcześnie rozumieć zakaz sporządzania wizerunków (niezależnie od tego czy jest to oddzielne przykazanie, czy też część uzupełniająca Iprzykazanie). Już Justyn Męczennik (ur.100) napisał, że zakaz tworzenia wyobrażeń nie dotyczy przedmiotów związanych z Bogiem prawdziwym: "Otóż powiedzcie mi, czy Bóg przez Mojżesza nie przykazał, by nie czynić żadnego obrazu ani podobieństwa zgoła niczego, co jest w górze, na niebie, ani na ziemi? A przecież On sam na pustyni przez Mojżesza kazał zrobić węża miedzianego i postawił go na znak zbawienia dla pokąsanych" ("Dialog z Żydem Tryfonem" 94:1 por. 112:1-2). Justyn dowodził, że Wj 20,4 odnosi się do zakazu sporządzania posągów o charakterze bałwochwalczym, natomiast zakaz czynienia wszelkich wizerunków nie istnieje w Biblii. Przecież sam Bóg nakazuje w niektórych miejscach wykonać pewne wizerunki. 1 Krl 7,25 mówi o figurach dwunastu wołów w świątyni Pana, Bóg nakazał uczynienie węża miedzianego na pustyni, Arka Przymierza udekorowana była cherubami, a więc postaciami aniołów (Wj 25,18; 37,7; Lb 21,8), także świątynia ozdobiona była płaskorzeźbami (1 Krl 7,31). Król Ezechiasz zniszczył co prawda miedzianego węża, ale stało się tak dlatego, ze Izraelici odsunęli się od kultu Boga. Oddawali cześć obcym bogom na wyżynach, czcili stele i aszery oraz składali ofiary kadzielne wężowi, a nie Bogu. Zaczęli też wierzyć w niego jak w magiczny przedmiot dając mu imię Nechusztan, niezwiązane z Bogiem lecz z miedzią i wężem (2 Krl 18,4). Wcześniej, gdy Izraelici uprawiali czysty kult Boży, pozwalał On im posiadać to, co sam nakazał im sporządzić i co przypominało im wielki cud na pustyni (Lb 21,8). Bóg zakazywał tworzenia obrazów, gdyż w świecie politeistycznym ludzie łatwo ulegali pokusie utożsamiania posągu z bóstwem. W pojęciu dawnych ludów wizerunek bóstwa był po prostu tożsamy z bóstwem. Widać to również w 32 rozdziale Księgi Wyjścia : "A gdy lud widział, że Mojżesz opóźniał swój powrót z góry, zebrał się przed Aaronem i powiedział do niego: Uczyń nam boga, który by szedł przed nami, bo nie wiemy, co się stało z Mojżeszem, tym mężem, który nas wyprowadził z ziemi egipskiej. (...) A wziąwszy je z ich rąk nakazał je przetopić i uczynić z tego posąg cielca ulany z metalu. I powiedzieli: Izraelu, oto bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej. (...) Bardzo szybko odwrócili się od drogi, którą im nakazałem, i utworzyli sobie posąg cielca ulanego z metalu i oddali mu pokłon, i złożyli mu ofiary, mówiąc: Izraelu, oto twój bóg, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej. (...) Powiedzieli do mnie: Uczyń nam boga, który by szedł przed nami, bo nie wiemy, co się stało z Mojżeszem, z tym mężem, który nas wyprowadził z ziemi egipskiej. Jak widać ( a potwierdza to nasza wiedza historyczna o starożytnych) złoty cielec nie był tylko "wizerunkiem", lecz był po prostu bóstwem (prawdopodobnie utożsamianym z egipskim Apisem). Ów cielec nie był pomocą modlitewną, lecz rzeczą niezbędną do składania ofiar i modlitwy. Bałwochwalca traktuje posąg czy rzeźbę jako swoje bóstwo, a nie jako jego symboliczne wyobrażenie. Dla pierwszych chrześcijan wywodzących się z narodu żydowskiego, sporządzanie jakichkolwiek obrazów było nie do pomyślenia. Żydzi w ten sposób chronili swoją tożsamość i wiarę w jedynego niewyobrażalnego Boga, otoczeni przez pogan. Odrzucali wykonywanie posągów, bo posągi były czczone przez Egipcjan, Greków, czy Rzymian jako bóstwa. Z czasem chrześcijanie uznali jednak , że odpowiednio pojmowana cześć obrazów da się pogodzić z Boskim przykazaniem. Pierwsze malowane w katakumbach, przedstawiane na sarkofagach chrześcijan, a potem na mozaikach w bazylikach sceny i postaci biblijne nie były wizerunkami kultowymi. Miały tylko pouczać o dziejach zbawienia i zdobić. W V w. pobożność wiernych wschodniej części Kościoła skupiała się już na tyle mocno wokół wizerunków, że teologowie i pasterze Kościoła stanęli przed koniecznością uporządkowania i utrzymania w granicach prawowierności tego kultowego żywiołu. Ojcowie Kościoła, święci Bazyli i Atanazy podkreślali bardzo mocno, że: "Cześć okazywana wizerunkowi odnosi się nie do niego, a do przedstawionej osoby". Wypowiedzi te, powtarzane przez całe wieki, stanowiły podstawowe uzasadnienie dopuszczalności czci obrazów w chrześcijaństwie. Wyjście poza ten fundament oznaczało i oznacza bałwochwalstwo. Teologiczną zaś racją, którą chrześcijanie tłumaczyli godzenie Przykazania z wykonywaniem i czcią wizerunków, była prawda Wcielenia: skoro Bóg w Chrystusie stał się widzialny, to można Go przedstawiać. Niewyobrażalny i niemożliwy do przedstawienia Bóg stał się człowiekiem. O Jezusie czytamy w liście do Kolosan, ze jest on Obrazem Boga niewidzialnego. Ludzie mogli więc już tu na ziemi patrzeć w oblicze Boga. Oczywiście masowa pobożność odnajdywała własne odpowiedzi uzasadniające traktowanie wizerunku jako nie tylko przypomnienie, ale jako manifestację czy wręcz rodzaj uobecnienia przedstawionej osoby. Pojawiły się legendy, wykazujące bezpośredni, wręcz fizyczny charakter odwzorowania prototypu. Najsłynniejszy wizerunek miał według legend wykonać sam Chrystus, odbijając swą twarz na płótnie, gdy jej rysów nie potrafili uchwycić malarze przysłani przez króla Edessy Abgara V. Póżniej zasłynęła chusta Weroniki. W Rzymie czczono kolumnę biczowania, na której odcisnąć się miało ciało Jezusa. Sporo obrazów Bogurodzicy zostało przypisanych św. Łukaszowi. Cudowne okoliczności powstania wizerunku służyły przekonaniu o trwałości jego związku z przedstawioną osobą i jego uzdrawiającą mocą. Terapeutyczne oczekiwania stanowiły bowiem najsilniejszy magnes przyciągający rzesze przed obrazy. Dochodziło do różnych nadużyć, które wywoły sprzeciw wielu teologów, prowadzący aż do drugiej skrajności, czyli odrzucenia wizerunków w ogóle. W VIII w. przeciwnicy kultu obrazów niszczyli je i prześladowali w Bizancjum ich zwolenników. II Sobór Nicejski w 787 r. potępił obrazobórstwo i potwierdził, że adoracyjny kult uwielbienia należy się Bogu samemu, zaś wizerunkom pełna uszanowania cześć, oddawana przedstawionej postaci. Zachód w tym czasie interesował się znacznie bardziej relikwiami niż obrazami. Jeszcze w 600 r. papież Grzegorz I był przeciwny czci obrazów, które jednak cenił jako środek dydaktyczny, gdyż dla niepiśmiennych zastępowały księgę. Upowszechniającej się i na Zachodzie pod koniec średniowiecza czci wizerunków, często w zdeformowanej formie, sprzeciwiały się w XII-XIV w. ruchy waldensów, lollardów i katarów, a w XVI w. Reformacja. Zarówno dla teologów, jak dla Soboru Trydenckiego, ludowa praktyka kultu obrazów była tematem ubocznym. Trydent przypomniał, że w kościołach wiszą obrazy "nie iżby kto miał wierzyć, żeby w nich jakie Bóstwo albo moc jaka była, dla której by je czcić miano, albo żebyśmy czego od nich żądać albo prosić mieli, albo żebyśmy jaką ufność albo nadzieję w obrazach pokładać mieli, jako kiedyś pogani czynili, którzy w bałwaniech nazieję pokładali. Ale iż ta cześć, która się im dzieje, ściąga się na oryginały, to jest na te, których one obrazy znamionują" (przekład Jakuba Wujka). Kult obrazów pozostawiono, jako element pobożności ludowej, ale wypowiedź o nim znalazła się nie wśród kanonów dogmatycznych, lecz dyscyplinarnych. Opatrzono ją też wyraźnymi wskazaniami duszpasterskimi. Polecono przypomnieć wiernym o niewidzialności Boga i piętnować tendencje utosamiania obrazów z jego przedmiotem. Wspołcześnie Kanon 2132 Katechizmu Koscioła Katolickiego stwierdza, ze chrześcijański kult obrazów nie jest sprzeczny z pierwszym przykazaniem, które odrzuca bałwochwalstwo. Cześć oddawana obrazowi odwołuje się zawsze do pierwotnego wzoru, więc, kto czci obraz, ten czci osobę, którą obraz przedstawia. Cześć oddawana świętym obrazom nie może być zaś nigdy uwielbieniem należnym jedynie samemu Bogu. Obrazom nie oddaje się czci religijnej ze względu na nie same jako na rzeczy, ale dlatego, że prowadzą nas ku Bogu, który stał się człowiekiem. A zatem cześć obrazów jako obrazów nie zatrzymuje się na nich, ale zmierza ku temu, kogo przedstawiają. Taki jest teologiczny punkt widzenia Kościoła katolickiego. KRK nie usunął więc z dekalogu zakazu sporządzania wizerunków bożków i czynienia z nich przedmiotów kultu. Kościół katolicki również uważa to za grzech bałwochwalstwa. Równocześnie jednak KRK uznał, że ikony i inne święte obrazy nie podlegają pod tę kategorię. Oczywiście nadal istnieją nadużycia i spotkać można przejawy zabobonnego traktowania figur oraz obrazów. Często przyczyniają się do tego sami księża. Jako katolik nie mogę zaakceptować tego co dzieje się przy peregrynacji figur Matki Boskiej i wielu innych zwyczajów tak bardzo żywych w pobożności ludowej. Należy ubolewać nad takimi zjawiskami, ale zarzucanie, ze KRK sfałszował dekalog, albo manipuluje treścią przykazań, jest wysoce niesprawiedliwe i swiadczy o tendencji do budowania własnej tożsamości na antykatolicyźmie. Oczywiście dekalog mówi o szabacie, czyli po naszemu sobocie. Niedziela jest pierwszym dniem po szabacie. Wszyscy chrześcijanie (oprócz adwentystów) uznają ten dzień za swięty, jako dzień zmartwychwstania i nowego stworzenia, zgodnie zresztą z NT, który poswiadcza, że gromadzono sie pierwszego dnia po szabacie. Początkowo chrześcijanie chodzili w sobote do synagogi, gdzie modlili się z innymi Żydami, a następnego dnia spotykali sie na modlitwie w swoim gronie. Sytuacja zmieniła się, gdy w Kosciele więcej było chrześcijan nie wywodzących się z narodu żydowskiego czyli tzw. hellenochrześcijan. Zresztą Paweł pisze, ze szabaty to tylko cienie dóbr przyszłych. Niedziela przejęła dawną funkcję szabatu. Jeśli zaś chodzi o I przykazanie (bo według KRK zakaz sporządzania bożków to część uzupełniająca I przykazanie o tym, aby nie mieć cudzych bogów obok Jahwe) katolicy interpretują je dosłownie: nie czynimy posągów gwiazdom, czy zwierzetom aby im oddawać kult, bo jest to bałwochwalstwo, a o tym jest właśnie mowa w dekalogu. Przykazanie to dotyczy bogów pogańskich, którzy byli czczeni przez ludy ościenne Izraela. Akurat tak sie składa, ze nakaz świętowania siódmego dnia nie jest interpretowany literalnie w KRK. Na każdej mszy św. mozna usłyszeć, ze niedziela jest PIERWSZYM dniem tygodnia. Siódmym jest sobota. Natomiast zakaz sporządzania posągów kultycznych jako uzupełnienie (a nie oddzielne przykazanie) do przykazania zakazującego czczenia bogów pogańskich obok Jahwe, jest traktowany dosłownie, bo uwzglednia kontekst. Przykazanie w sensie ścisłym odnosi się do bogów czczonych przez ludy ościenne. A więc chodzi o oddawanie czci gwiazdom, słońcu, świętym krokodylom, cielcom itd, którym czyniono posągi i którym oddawano cześć. Dopiero późniejsza ludzka tradycja żydowska interpretowała to jako zakaz sporządzania wszelkich wizerunków. A przecież sam Bóg kazał sporządzić węża na pustyni i oddawać mu pokłon. Jozue i inni oddawali też pokłon przed arką przymierza, która ozdobiona była postaciami cherubów, a więc aniołów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
znowu pomylka - ewangelia tomasza to nic innego jak przekaz Jezusa, jego slowa - tyle ze drastyczne i kosciolowi sie to nie spodobalo wiec sobie wymyslili ze to fikcja. Fikcja pewnie jest tez to ilu ludzi kosciol zabil, to ze podzielil ludzi na grupy, to ze palil kobiety i dzieci, to ze gwalcil niewinnych, to ze zabieral majatek - i teraz sam kosciol zakazuje aborcji? hehehe dobre ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie rozumiem tej agitki
Ogólnie najlepiej dowiedzieć na jakimś katolickim portalu-np na wiara pl, katolik pl, adonai,lub mateusz. Tam jest wszystko wyjaśnione.A jak coś to można zadać pytanie. Na zachodzie niestety KK bardzo się zagubił niestety :( Moja koleżanka mieszkająca w Niemczech aby móc iść do usznej spowiedzi musi jezdzić 200 km od swego miejsca zamieszkania.To jest dramat.Nic dziwnego że jeśli kosciol sam odchodzi-w sensie kaplani olewają, są tacy na pol gwizdka, że wtedy koscioly pustoszeją.Smutne zjawisko. http://teologia.pl/m_k/kkk1o03.htm#1c http://teologia.pl/m_k/kkk1p04.htm#1h http://teologia.pl/m_k/kkk1k12.htm#1n

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiełbasslaska
na szczęście jak zapłacisz spokojnie można się wyskrobać i mieć w tyłku nauki kościoła. Oczywiście wszyscy mnie ignorują bo jestem upośledzona społecznie, mentalnie i intelektualnie. Obrońcy życia boją się spojrzeć w oczy takim jak ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Młoda studentaaa
Piszecie że Kościół zabijał ludzi, prawda. Ale dlaczego wy ciągle myślicie o przeszłości? Jakie macie nastawienie do Niemcow? Zabijali na potęgę, gwałcili, grabowali. I co? Teraz wypominacie im to wszystko? Przecież to bez sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zawsze mnie
zastanawia, patrząc z punktu kościoła, w którym miejscu jest granica między świętym życiem tak bronionym, a zwykłym człowiekiem którego już można olać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to nie jest bez sensu, gdyby nie kociol, religie, na swiecie panowal by wiekszy spokoj a tak? mamy same wojny, swoja droga kto w ogole wybiera czlowieka na ksiedza ktory ma sklonnosci do pedofilii? ilu jest ludzi ktorzy wybieraja kaplanstwo bez powolania? - bo im sie w zyciu nie uklada? dlaczego kosciol nie odda bogactwa biednym ludziom? to od nich powinnismy brac przyklad, a jaki przyklad mamy? zerowy! jest naprawde garstka ksiezy z powolania, garstka Pozatym nienawidze falszywych ludzi, a takich wlasnie mozna spotkac w kosciele, zawistnych, obludnych itp a teraz koncze Zacznijcie zmiane od siebie jezeli chcecie by ten swiat byl lepszy, reszta ludzi niech robi co chce, to oni kiedys beda placic za to wysoka cene, nie wy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie rozumiem tej agitki
Kiełbaska wiesz co wybacz ale uzalasz sie nad soba nieprzeciętnie. niejeden człowiek miał trudne życie ale nie obwinia za to Boga. Tak jest najłatwiej. A prawda jest taka że właśnie nie kto inny jak Bog mógłby Cię uzdrowic, wydzwignąć z poniżenia, i całego zla jakie Cię spotkało.Niejeden człowiek to potwierdza, kto mu zaufa nie zawiedzie się.Tylko Ty nie masz dośc odwagi i determinacji,aby to zrobić, aby spórbować.Co Ci to da ze bedziesz na Boga bluznić? Pomoże Ci to? Zmieni się od tego Twoje życie? Nie.Będzie coraz gorzej. Olewasz Jedyna Osobę jaka mogłaby Ci pomóc-sama blokujesz się na pomoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Co winne jest dziecko
tego że ma ojca łajdaka? Ale a propos tego tematu polecam ciekawy film: "Wybaczyć gwałcicielowi Czy naprawdę wybaczyłabyś człowiekowi, który cię zgwałcił? Czy nie dokonałabyś aborcji dziecka poczętego w gwałcie? Te dwa pytania stawia wchodzący w kwietniu na ekrany światowych kin obraz ze Stephenem Baldwinem w jednej z głównych ról. Wzywam ludzi, by spojrzeli na swoją wiarę - mówi aktor, który przyznał kiedyś, że jak Obama wygra wybory to wyjedzie z USA. Podczas dyskusji po projekcji filmu, grający w filmie skinheada Baldwin powiedział, że film ma rzucić wyzwanie wielu chrześcijanom, którzy nie kierują się nauką Chrystusa. W dzisiejszych czasach wielu ludzi traktuje swoją wiarę w sposób niepoważny - przyznał Baldwin, który sam nawrócił się na chrześcijaństwo 10 lat temu. Film opowiada historię 23-letniej Julie Thompson, która nie może zrozumieć, że jedna z osób w jej rodzinie ma konserwatywne poglądy i jest chrześcijaninem "na poważnie". Jej ojciec jest ateistą, brat na każdym kroku szydzi sobie z wiary w Jezusa, zaś matka reprezentuje "chrześcijaństwo w wersji light". Thompson zostaje zgwałcona przez Mike a Connora i zachodzi w ciążę. Jej dramat jest testem wiary dla niej i, szczególnie, jej matki. Film stawia pytania o kwestie wybaczenia wrogom, poświęcenia czy grzeszności człowieka. Bóg by wybaczył - mówi matka, sugerując, by córka zabiła swoje nienarodzone dziecko. Właśnie kwestia aborcji jest bardzo istotna w filmie i w bardzo niepoprawny politycznie sposób uderza w panującą obecnie ideologię. Tom Conigliaro, producent wykonawczy filmu, zapewnia, że obraz nie jest o gwałcie, ale o tym, co dzieje się po nim. Reżyser Peter Engert utrzymuje, że film opowiada o "wybaczeniu i odkupieniu w najbardziej skrajnych okolicznościach". Wielu ludzi po próbnych projekcjach obrazu zadeklarowało, że wybaczą swoim wrogom. Może właśnie po to zrobiliśmy ten film. Może jest on dla tych, którzy myśleli, że ich życie się już nigdy nie zmieni - mówi Conigliaro. Ufam Bogu i wierzę, że ten film dotknie ludzi żyjących w zsekularyzowanym świecie - powiedział Baldwin.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a czemu ty chcesz brać przykład z nedoskonalych ludzi skoro mozęsz brać przykład z doskonałego Jezusa ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie rozumiem tej agitki
Obrońcy życia boją się spojrzeć w oczy takim jak ja Tu się centralnie mylisz Kiełbasko.Bo właśnie do takich jak Ty obroncy życia przychodzą.I wiesz co robią ? PROSZĄ. Proszą tę osobę aby przemyślała to co chce zrobić, proszą nie zabijaj, proponują pomoc,(materialna, psychologiczna i wsparcie każde możliwe).I modlą się za nią i za to dziecko.POczytaj coś o organizajcach prolajferskich jak dzialaja, oni stoją w chłod i zimno, na deszzczu i mrozie przed klinikami np plaent parenthood i odmawiają różaniec. Rozdają ulotki.I modlą się. Nikt Cię nie ignoruje, każdy z nich chętnie by Ci pomógl, ale jak to zrobić gdy Ty tego nie chcesz... To że zabijesz dziecko to nie olejesz nauk kosciola, tylko dokonasz starsznego czynu, zabijesz czlowieka.Rozumiesz co to oznacza? Olejesz Boga (w ktorego może nie wierzysz),dopuscisz sie cięzkiej zbrodni ktora zniszczy Ci potem Twoje życie...Człowiek nie kurczak... Nawet będąc ateistką wiesz co to oznacza.Ludzie ktorzy kogoś zabili (np na wojnie w Iraku Afganistanie czy gdzies) mają potem traumę do konca życia.O ile są wrażliwi.A myślę że Ty jesteś ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie rozumiem tej agitki
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,407,zaplacilam-swoj-rachunek-za-aborcje.html Zapłaciłam swój "rachunek" za aborcję O tym, jak wielkim nieszczęściem w życiu kobiety jest aborcja i jak tragiczne powoduje ona konsekwencje, mówi świadectwo Carolyn, opublikowane w książce Aborted Women. Silent no more. To było 10 lat temu. Zaszłam w ciążę. Byłam rozwiedziona i faktycznie samotna. Pierwszą moją reakcją była panika. Miałam już 4-letnią córkę, pracowałam tylko dorywczo, więc niewiele zarabiałam. Ojciec dziecka, kiedy się dowiedział, że jestem w ciąży, wycofał propozycję małżeństwa. Byłam bez środków do życia, bez ubezpieczenia i nie wiedziałam, gdzie szukać pomocy... Kiedy zwracałam się do znajomych, każdy mi mówił coś innego: "Z czego się utrzymasz przy twoich zarobkach?", "Przecież masz już jedno dziecko do wyżywienia", "Z czego zapłacisz za poród i pobyt w szpitalu?"... Miałam okropny zamęt w głowie, nikt mnie nie wsparł, nie zapytał, co czuję, nie przytulił. A wystarczyłaby choć odrobina miłości czy wsparcia... Znajoma, która 25 lat wcześniej poddała się nielegalnej aborcji, pierwsza podsunęła mi to rozwiązanie: "Przecież teraz aborcja jest już legalna i bezpieczna". I choć ona sama na skutek aborcji nie mogła mieć dzieci, bardzo mnie do niej namawiała. Czułam się jak w potrzasku. Nie było czasu na myślenie... Byłam kompletnie zdezorientowana i ogłupiona, nie wiedziałam, co robić. W tej sytuacji moi znajomi postanowili się zająć wszystkim sami. Czułam się jak ktoś patrzący na to wszystko z zewnątrz, jakby to w ogóle mnie nie dotyczyło, jakby chodziło o kogoś innego... Nie oskarżam teraz nikogo, oni po prostu robili to, co uważali za najlepsze. Dlatego teraz wiem, że tak ważne jest, by ludzi uczyć i uświadamiać w tym, co naprawdę jest dobre! Znalazłam się w Cleveland, u znajomych, którzy zawieźli mnie do kliniki aborcyjnej. Moje serce mówiło mi wtedy, że robię źle, jednak rozsądek tłumaczył to, do czego namawiali inni. Zostałam sama w klinice. Wzięto ode mnie pieniądze, poddano testowi ciążowemu i przydzielono metalową szafkę, taką jak na pływalni. Dostałam papierową jednoczęściową piżamę. Wszystko wokół było zimne, personel zachowywał się w sposób mechaniczny i formalny. Żadnego współczucia, żadnego wsparcia... Jak w jakiejś fabryce. Kazano mi czekać na wywołanie w małej poczekalni. Potem przeprowadzono mnie do innego pomieszczenia, kazano położyć się na stole i włożyć stopy w coś w rodzaju strzemion. Wszystko było tak zimne, że miałam dreszcze. Jeszcze nigdy tak się nie bałam i nie byłam taka samotna. Okazało się, że zabieg, który miał być bezbolesny, wcale taki nie był. Kiedy wyrywano ze mnie dziecko, ból stał się tak nieznośny, że z oczu popłynęły mi łzy. Kazano mi leżeć spokojnie i obiecywano, że "to zaraz się skończy". Po aborcji kazano mi przejść do innego pokoju, gdzie pozwolono mi położyć się na pół godziny, po czym kazano wstać i pójść. Poszłam do szafki i ubrałam się. Miałam się zgłosić do lekarza rodzinnego za sześć tygodni. Zapytałam, czy mogę zadzwonić po kogoś. Odpowiedziano, że szpital nie ma telefonu na użytek pacjentek i że mogę zadzwonić z budki na zewnątrz. Wyszłam na ulicę. Był zimny, listopadowy dzień. Kiedy czekałam przed kliniką na samochód, byłam zmarznięta, czułam nudności, zawroty głowy, samotność i pustkę. Podjechała po mnie znajoma ze swoją przyjaciółką. Jechały właśnie na lunch do restauracji, więc byłam zmuszona im towarzyszyć. Chciałam po prostu z kimś być. Po dwóch dniach ktoś ze znajomych odstawił mnie z powrotem do domu i dosłownie zostawił przed drzwiami mieszkania... Ciekawe, że tyle osób było gotowych, żeby mi doradzać przed aborcją, a po wszystkim zostałam kompletnie sama... Wszystko, co nastąpiło później, przypominało bardziej koszmar niż rzeczywistość. W nocy śniło mi się moje własne, zabite dziecko... Zaczęłam pić, doszłam do pięciu butelek alkoholu tygodniowo. Czasem nie jadłam przez kilka dni, a potem, zmusiwszy się do jedzenia, wymiotowałam wszystko, co wcześniej zjadłam. W końcu poszłam do lekarza i okazało się, że po aborcji wdała się infekcja dróg rodnych. Lekarz zaczął mnie leczyć, lecz nic nie skutkowało. Kiedy opowiedziałam mu o nocnych koszmarach i o moim rozstrojeniu nerwowym, zapisał środki uspokajające. Żadnej pomocy, żadnej rady - po prostu tabletki... Brałam tabletki uspokajające na noc, żeby móc spać, i tabletki pobudzające na dzień, żeby się jakoś trzymać. Cztery razy świadomie przedawkowałam, próbując się zabić. Nie sądzę, żebym naprawdę chciała wtedy umrzeć, po prostu chodziło o to, żeby mną się ktoś zajął, wysłuchał, wsparł. Chciałam, żeby to cierpienie się wreszcie skończyło. Lekarz próbował leczyć poaborcyjną infekcję coraz to nowymi sposobami, ale bez skutku. Zmieniałam lekarzy jednego po drugim i w końcu musiałam się poddać operacji chirurgicznej, bo infekcja uszkodziła szyjkę macicy. Na krótko poczułam się lepiej. W końcu poznałam mężczyznę, który dzisiaj jest moim mężem. Dzięki jego miłości i wsparciu zaczęłam swoje życie jakoś składać na nowo. Razem zaczęliśmy chodzić do kościoła, gdzie wreszcie spotkałam Chrystusa, mojego Zbawcę. On bez zwłoki przebaczył mi to, co zrobiłam, ale upłynęło wiele czasu, zanim byłam zdolna wybaczyć sama sobie. Po długim okresie duchowej śmierci i doświadczenia prawdziwego piekła powróciłam wreszcie do życia. Fizyczne skutki aborcji dawały jednak ciągle znać o sobie: spadek odporności, ciągle nowe infekcje, guzki, endometrioza... W końcu lekarze stwierdzili, że wyleczenie jest niemożliwe, i dlatego byłam zmuszona poddać się operacji usunięcia macicy. Po 10 latach zapłaciłam wreszcie swój "rachunek" za aborcję. Kiedy spoglądam wstecz, myślę, że jeśli wtedy znalazłabym wokół siebie miłość, zrozumienie i wsparcie, a przede wszystkim rzetelną znajomość faktów związanych z aborcją, nigdy bym się na nią nie zdecydowała. Aborcja boli, boli już na zawsze. Sądzę, że stowarzyszenia kobiet, które poddały się aborcji, powinny być dużo głośniejsze. Mamy prawo ostrzegać przed tym bólem. A świadomość, że miliony kobiet przeżywają ten sam koszmar, który ja przeszłam, rozdziera mi serce. Źródło: Aborcja boli na zawsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ddalfOlla
CZY KOŚCIÓŁ ZMIENIŁ TREŚĆ PRZYKAZAŃ ? Takie oskarżenie spotyka się dziś zaskakująąco często. Autorzy sugerują, iż przynajmniej jedno z przykazań zostało usunięte, zaś pozostałe zostały "przenumerowane" po to, by zgadzała się ich liczba. Szczególnie chodzi tu o treść I i X przykazania. Aby sprawdzić zasadność zarzutów, otwórzmy którekolwiek z katolickich tłumaczeń Pisma świętego i zajrzyjmy do obu miejsc, w których zamieszczono Dekalog (Wj 20,1-17 oraz PwP 5,6-21). Czy tekst przykazań został w Biblii zafałszowany ? Ktoś powie : no tak, rzeczywiście w katolickich tłumaczeniach Biblii znajdujemy pełną treść przykazań - dlaczego jednak dzieci uczą się na pamięć skróconej wersji ? Dlaczego na przykład pierwsze przykazanie brzmi w wersji dla dzieci "Nie będziesz miał cudzych bogów obok mnie ?" podczas kiedy w Biblii czytamy : "Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań." /Wj 20,3-6/ No cóż, trzeba tu powiedzieć, że uczymy dzieci na pamięć pewnej syntezy przykazań, czy raczej popularnego skrótu pamięciowego. W pierwszej chwili chciałem napisać "katechizmowego", ale się zreflektowałem; w Katechiźmie Kościoła Katolickiego znajdujemy nie tylko pełny tekst I przykazania, ale i szczegółowe (65 kanonów od 2084-2141 !) jego omówienie. W istocie dalsza część I przykazania ( po słowach "Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie!" ) jest jedynie komentarzem do przykazania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie rozumiem tej agitki
hehe to jest dobre"zacznijcie zmianę od siebie" :P Takie rozbawiają nieustająco, zwłaszcza zważywszy na fakt że nie my(zwolennicy życia) rozpętujemy tutaj co rusz te afery , te dyskusje.Czy to my dążymy do narzucania Wam naszego myślenia? Jest odwrotnie.To Wy te tematy wciąż zakładacie, co chwila wykwita nowy. Z tego wynika że to Wy chcecie "zmieniać świat", nawracać na swoją modłę.A więc? Jeśli chcecie by świat był lepszy-zacznijcie od siebie :D Otóz to. Tylko umiecie narzekać na innych.A zrobić coś samemu? Co TY Marvila zrobiłaś aby było lepiej? Narzekasz na księzy jacy to nie sa okropni, a powiedz -modlisz się za nich? Jesli nie-to do kogo masz pretensje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie rozumiem tej agitki
Kiełbasko zobacz-tutaj jest wywiad z jedną z prolajferek (ale zechciej coś więcej poczytać, możę z innych zródeł,jak wygląda ich praca) a zobaczysz że masz o nich bardzo błędne mniemanie. http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,332,aborcja-kazda-osoba-zasluguje-na-zycie.html Aborcja? Każda osoba zasługuje na życie Jeanna Desideri, Amerykanka-obrończyni życia - dyrektor Highland LifeCare Center, centrum pomocy dla kobiet w St. Paul (Minnesota) Kobiety rozważające "aborcję" nie myślą: to moje ciało, chcę aborcji, to mój wybór, mam do tego prawo, itd. One mówią o tym, że nie mają wyboru, że są w pułapce. Czują się przymuszone albo są pod presją - mówi Jeanna Desideri, Amerykanka, obrończyni życia, dyrektor Highland LifeCare Center, centrum pomocy dla kobiet w St. Paul (Minnesota). -Czy może Pani opisać swoją pracę w LifeCare Center? Pracuję tutaj od ośmiu lat. Celowo przeprowadziliśmy się w to miejsce, aby być blisko kliniki aborcyjnej Planned Parenthood. Jesteśmy tu ze względu na kobiety, które myślą o aborcji lub są w tzw. ciąży kryzysowej. Oferujemy darmowe i anonimowe wsparcie dla osób znajdujących się w trudnej sytuacji. Można u nas zrobić darmowy test ciążowy, badanie USG, otrzymać poradę. Pomagamy również w materialny sposób m.in. rozdając ubrania, pieluchy, mleko dla dzieci. Pomoc ta jest przeznaczona również dla kobiet, które mają dzieci, obecnie nie rozważają aborcji. Zakładamy, że w przyszłości mogą spodziewać się narodzin dziecka i przyjdą do nas po pomoc, a nie do Planned Parenthood. W 2011 roku mieliśmy prawie 2 tysiące wizyt. -Co jest najważniejsze w pierwszym kontakcie z kobietą, która myśli o zabiciu swego dziecka? Zaczynamy od tego, żeby uświadomić kobietom, że nie odsyłamy na aborcję, ponieważ nie chcemy zostać posądzeni o formę nacisku. Potem słuchamy ich, aby zrozumieć, co powoduje, że ma ona poczucie, że aborcja to jej jedyna opcja. Pomaga nam to zrozumieć, dlaczego czuje się samotna i odczuwa lęk. -Powiedziała Pani kiedyś, że odrzucenie dziecka oznacza odrzucenie kobiety. Czy może Pani to bliżej wyjaśnić? Mówiąc ogólnie, jeśli ojciec dziecka je odrzuca, kobieta nawet nie zdaje sobie sprawy, że właśnie przez to ona sama również czuje się odrzucona. Kobiety mówią mi, że gdy dowiedziały się o poczęciu, czuły się szczęśliwe. Dopiero, gdy zdały sobie sprawę, że ojciec dziecka go nie chce, zaczęły odczuwać smutek i brak nadziei. To je dewastowało, obniżyło poczucie wartości. Wtedy zaczynały czuć, że bez męskiego wsparcia i afirmacji nie dadzą sobie rady. -Czy jest Pani w stanie opisać jak wiele kobiet czuje na sobie presję dokonania "aborcji" i kto za nią odpowiada? Z kobiet, które przychodzą do nas, aby otrzymać darmowy test ciążowy odczuwa ją jakieś 50-60 procent. Presja pochodzi głównie od ojca dziecka, w przypadku młodych dziewcząt często od ich rodziców. Do aborcji namawiają również przyjaciele, znajomi z pracy. Czasami ktoś po prostu skomentuje: Zrobisz aborcję, prawda? Wszelakim naciskom poświęcona jest taka strona: http://www.unchoice.com/ -A co z myśleniem: "mój brzuch, moja sprawa"? Z mojego doświadczenia wynika, że kobiety rozważające "aborcję" nie myślą: to moje ciało, chcę aborcji, to mój wybór, mam do tego prawo, itd. One mówią o tym, że nie mają wyboru, że są w pułapce. Czują się przymuszone albo pod presją. -W klinikach Planned Parenthood podobno ma miejsce tzw. counseling. Co Pani wie na ten temat? Od kobiet, z którymi rozmawiałam najczęściej słyszałam, że czuły tam chłód i były źle informowane na temat rozwoju płodowego. Powtarza im się tam, że to nie jest człowiek, ale zlepek komórek. Nie pokazuje obrazu na USG, chyba że kobieta specjalnie nalega, aby go zobaczyć. -Czy może Pani opowiedzieć jakąś pozytywną historię dotyczącą ratowania życia dzieciom nienarodzonym w sytuacji, która początkowo wydawała się beznadziejna? Dużo jest takich historii, ale opowiem o przypadku pewnej niezamężnej Etiopki. Miała ona już dwie córeczki i po namowie ich ojca zgodziła się na aborcję. Przyszła na umówioną wizytę w klinice aborcyjnej Planned Parenthood. Trafiła do nas, bo poczuła w sobie straszny ciężar i potworny chłód tego miejsca. Wyszła z kliniki, bo odczuła, że to jakiś znak. Kiedy do nas przyszła, była blada jak prześcieradło, cała się trzęsła. Była tak blisko dokonania aborcji. W trakcie rozmowy próbowałam zrozumieć jej sytuację. Cierpiała na poranne wymioty tak bardzo, że kilkakrotnie wylądowała z tego powodu w szpitalu. Nie radziła sobie z utrzymaniem domu. Nie mogła gotować dzieciom, bo zapach jedzenia wywoływał u niej odruch wymiotny. Czuła, że nie jest w stanie zająć się córkami. Dodatkowo było jej ciężko z powodu śmierci jej własnych rodziców. Ojciec dzieci jej nie wspierał. Były też problemy finansowe. Po rozeznaniu sytuacji przyjęliśmy plan działania. Od razu kupiłam mrożone jedzenie, aby można było je szybko przygotować. Załatwiliśmy jej domową pielęgniarkę do pomocy, a lokalna parafia włączyła się w sprzątanie jej domu i przynoszenie jej gotowych posiłków. Wszyscy ci ludzie byli wolontariuszami. Obiecaliśmy ojcu nieograniczoną ilość pieluch. Po urodzeniu syna, kobieta ta przyniosła nam go pokazać. -Czy zgłosiła się kiedyś do was kobieta z nienarodzonym dzieckiem, u którego zdiagnozowano syndrom Downa? Był jeden taki przypadek. -Czy udało się Pani ją przekonać do urodzenia dziecka? Cóż, miałam w tym pewną rolę. Ojciec stał się bardziej wspierający. To byli chrześcijanie. I skontaktowaliśmy ich z lokalną organizacją Prenatal Partners for Life http://www.prenatalpartnersforlife.org/, gdzie rodzice z dziećmi specjalnej troski, lekarzami, prawnikami i osobami duchownymi pomagają sobie nawzajem. Oni specjalizują się w pomocy w przypadku niepomyślnych diagnoz, np. syndromie Downa, i innych schorzeń genetycznych. -Niektórzy politycy mówią, że urodzenie dziecka chorego jest aktem heroizmu. Co Pani o tym myśli? W pewnym sensie tak, bo wymaga to dużej odwagi w sytuacji, gdy jest taka duża presja żeby nie urodzić. Jednak każde dziecko zasługuje na życie. Mamy przecież obowiązek wobec nich. -Obrońcy życia słyszą czasem, że obchodzą ich tylko dzieci nienarodzone, że łatwo jest moralizować, że w Afryce dzieci umierają z głodu i tym podobne rzeczy. Co Pani na to odpowie? Powiem najpierw, że życie zaczyna się od poczęcia. Osoba to osoba. Dziecko to dziecko. Moje poglądy na życie są konsekwentne. Potem powiem, że prawo do życia jest fundamentalnym prawem. Nie można go uszczuplać. Każda osoba zasługuje na życie. I w końcu, że w naszym centrum pomagamy kobietom oraz im dzieciom poczętym i narodzonym. Mówimy im, że po urodzeniu dziecka nadal będziemy do ich dyspozycji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość komu to robi różnicę czy
kościół zmienił czy nie zmienił przykazań? Przecież i tak to tylko jedno z setek dzieł napisanych przed paroma tysiącami lat, szacowny zabytek kultury starożytnej, ale to wszystko. Ludzie którzy napisali biblię nie mieli pojęcia o realiach naszego życia, więc jak można brać do siebie ich zasady? Jeśli byłoby tam napisane "zabijaj" to byście zabijali?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Poruszające
W tym linku wypowiada się lekarz-były aborter, mówi o tym jak wyjmował pruszające sie nogi i ręce i serce bijące itd .Straszne ale zarazem dające do myślenia: http://www.youtube.com/watch?v=DbCRIOHZPJw

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 9348928924
"chyba logiczne jest, że zwierzęta są niżej niż ludzie... jakie to porównanie zabicie zwierzęcia i człowieka? przecież to zupełnie co innego. Wiadomo, że trzeba szanować, a wręcz można kochać zwierzęta, ale to wciąż są tylko zwierzęta." kiedyś w ten sposób odnoszono sie do kobiet... :( Do dziś w krajach arabskich kobiety nie uznaje sie za człowieka. Czyli zwierze nalezy szanowac, co nie wyklucza zabijania... :p niezłe. to wszystko wynika tylko z tego, że patrzymy na zwierzęta z pozycji siły, one nie sa w stanie się przed nami obronic, jednak takie zwierze czuje tak samo ból jak czlowiek, i tak samo chce zyc. Nasz gatunek zaczał sobie roscic niemal wyłacznosc na tej planecie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tylko że te zasady to nie są zasady ludzi sprzed iluś lat, lecz zasady Boga. A on jest Ten sam ileś lat temu, jak i dziś. Więc nic nie uległo przeterminowaniu. Oczywiście mówię o ludziach wierzących, bo naturalnie rozumiem że dla osoby niewierzącej nie ma to najmniejszego znaczenia. I ok. Natomiast jest jeszcze coś takiego(o czym nadmieniał niejaki Kant) jak prawo naturalne.Inaczej-moralne. Ono jest uniwersalne dla wszystkich. Ale bywa że konstytucje różnych krajów łamią te podstawowe normy etyczne, mówiące -nie zabijaj, nie kradnij, nie krzywdz, nie kłam itd. I to już inna historyjka..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesteś weganką ? A roślinki? A ziemia? Dlaczego po niej depczemy ? Chyba jej nie szanujemy ...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podeliooad
to przez tych katoli dochodzi do aborcji w 4 i 5 i 6 msc ciąży. Gdyby nie oni i ich zakazy, aborcje legalnie i szybko przeprowadzałoby się do 10 tyg, kiedy płód ma 4 cm!!!!!!! Ile czasu kobieta musi stracić na skombinowanie pieniędzy i znalezieniu lekarza!!!!!!! Podziwiam tych lekarzy, i na pewno wiele kobiet jest im wdzięczna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co ja zrobilam? pomoglam 2 znajomym wyjsc z dolka psychicznego, zaprowadzilam je do psychologa, chodzilam z nimi na spotkania - oby dwie chcialy popelnic samobojstwo, dzis maja dzieci i sa szczesliwe, przez 2 lata chodzilam do kolka alternatywa, pomagalismy ludziom z problemamy takimi jak alkohol, narkotyki, jezdzilam do domu samotnej matki i dziecka, organizowalismy mikolajki w takich domach, nigdy nie zostawilam czlowieka lezacego na ziemi bez pomocy, czy byl to pijak czy jakis inny smierdzacy - podnosilam ich sama proszac o pomoc przechodzacych ktorzy to mieli w dupie, zaprowadzalam tych ludzi do domu a oni w podziece krzyczeli za mna ze tacy ludzie jak ja juz nie istnieja, ze dziekuja z calego serca, potrzymywalam kobiete przy zyciu ktora upadla tak dlugo az karetka nie przyjechala, chodzilam do domow opieki, rozmawialam, bawilam sie z osobami niepelnosprawnymi, dokarmiam zwierzeta, mam w domu znajde ktory byl dla mnie jak dziecko, bo sama musialam mu stymulowac jelita by sie zalatwil, karmilam go z butelki, oddlam wszystkie moje zabawki i ubrania w ktorych nie chodze dla dzieci, oddawalam slodycze i ciuchy do kosciola na misje W kosciele tez sie kiedys sporo udzielalam, bylam dzieckiem Maryi, chodzilam na oaze, spiewalam w chorze, czytalam pisma w kosciele, spiewalam psalmy.. ale to sie skonczylo.. za duzo zlych rzeczy nasluchalam sie na temat kosciola. W Boga wierze, ludziom wybaczam, pomagam, ale wszystkiego nie toleruje i mam wlasne zdanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annonimka
Ci obrońcy, to paskudna grupa ludzi o zacofanych poglądach, wyrządzająca krzywdę kobiecie, jako człowiekowi. Grupa, która nic poza chciwym szczekaniem nie wnosi w skuteczność swoich chorych idei. Nie interesuje się się dzieckiem narodzonym, nie ponosi kosztów swoich decyzji, nie wspiera dzieci w POTRZEBIE, ma to dupie, bo dla nich liczą się tylko egoistyczne poglądy. To za mało, na tak szeroko zakrojoną inwazję w życie drugiej osoby!!! Taka postawa, narusza wolność kobiety, to chamskie ingerowanie w jej życie osobiste, ograniczanie życia kobiety według czyichś egoistycznych poglądów, powiem dosadniej według czyjegoś widzimisię, wykorzystywanie kobiety, jako żywego, potencjalnego i darmowego inkubatora, do rodzenia dzieci, pozbawianie jej praw człowieka!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość komu to robi różnicę czy
Powiedzmy, że osoba wierząca może przyjmować te zasady jako ważniejsze niż te ustanowione przez sejm złożony z prawdziwych ludzi (nie musimy w nich wierzyć, bo łatwo sprawdzić że są) - ale w kontekście obrony życia napoczętego i przyjmowania takich czy innych rozwiązań prawnych, które mają obowiązywać wszystkich - to zupełnie bez różnicy. Prawo naturalne... Koncepcja krytykowana prawie od początku kiedy powstała i w zasadzie jakby na to nie patrzeć: czy istnieje zasada, z którą zgodziłoby się większość ludzi? Nie mówię już wszyscy, ale powiedzmy 51% zgadza się na tę zasadę? Jest coś takiego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podziwiam tych lekarzy, i na pewno wiele kobiet jest im wdzięczna Maravilha co ja zrobilam? pomoglam 2 znajomym wyjsc z dolka psychicznego, zaprowadzilam je do psychologa, chodzilam z nimi na spotkania - oby dwie chcialy popelnic samobojstwo, dzis maja dzieci i sa szczesliwe, przez 2 lata chodzilam do kolka alternatywa, pomagalismy ludziom z problemamy takimi jak alkohol, narkotyki, jezdzilam do domu samotnej matki i dziecka, organizowalismy mikolajki w takich domach, nigdy nie zostawilam czlowieka lezacego na ziemi bez pomocy, czy byl to pijak czy jakis inny smierdzacy - podnosilam ich sama proszac o pomoc przechodzacych ktorzy to mieli w dupie, zaprowadzalam tych ludzi do domu a oni w podziece krzyczeli za mna ze tacy ludzie jak ja juz nie istnieja, ze dziekuja z calego serca, potrzymywalam kobiete przy zyciu ktora upadla tak dlugo az karetka nie przyjechala, chodzilam do domow opieki, rozmawialam, bawilam sie z osobami niepelnosprawnymi, dokarmiam zwierzeta, mam w domu znajde ktory byl dla mnie jak dziecko, bo sama musialam mu stymulowac jelita by sie zalatwil, karmilam go z butelki, oddlam wszystkie moje zabawki i ubrania w ktorych nie chodze dla dzieci, oddawalam slodycze i ciuchy do kosciola na misje W kosciele tez sie kiedys sporo udzielalam, bylam dzieckiem Maryi, chodzilam na oaze, spiewalam w chorze, czytalam pisma w kosciele, spiewalam psalmy.. ale to sie skonczylo.. za duzo zlych rzeczy nasluchalam sie na temat kosciola. W Boga wierze, ludziom wybaczam, pomagam, ale wszystkiego nie toleruje i mam wlasne zdanie x No to zobacz teraz-dlaczego sądzisz że inni ludzie tego nie robią ? Też robią i tylko nie każdy to tak notuje i opowiada o tym na lewo i prawo... Czemu więc ich tak oskarzasz? Na co przyda się wszystko co robiłaś(matko jak Ty wszystko pamiętasz...;)-ja nie mam takiej pamięci do własnych zacnych czynów-pewnie ich nie było -to dlatego :P) , no ale podziwiam, podziwiam, i pamięć skrupulatną i sam fakt:) Tylko na co się to wszystko przyda,jeśli po tych aktach (dobrych-nie przeczę) miłości, obecnie dajesz takie akty nienawiści? Wobec chociażby ludzi wierzących. Jeśli ich cały czas oskarżasz, pomawiasz? Pomyśl sama ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
swoja droga czlowiek nie jest wyzej niz inne zwierze, jestesmy na tej ziemi troche pozniej niz zwierzeta, to one kiedys panowaly na swiecie - zwierzeta tak jak i ludzie troszcza sie o swoje potomstwo, zabijaja przeciwnikow, walcza o terytorium, o jedzenie, buduja sobie wlasne domy, pracuja ze tak powiem, bronia sie przed napastnikami, maja uczucia, czuja bol, widza, slysza, bawia sie, kochaja, czuja smutek, lek, maja swoj jezyk ktorym sie porozumiewaja miedzy soba, ba niektorzy nawet twierdza ze maja dusze i ja im w to wierze Wiec przestance pierdolic za przeproszeniem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
annonimka Ci obrońcy, to paskudna grupa ludzi o zacofanych poglądach, wyrządzająca krzywdę kobiecie, jako człowiekowi. Grupa, która nic poza chciwym szczekaniem nie wnosi w skuteczność swoich chorych idei. Nie interesuje się się dzieckiem narodzonym, nie ponosi kosztów swoich decyzji, nie wspiera dzieci w POTRZEBIE, ma to dupie, bo dla nich liczą się tylko egoistyczne poglądy. To za mało, na tak szeroko zakrojoną inwazję w życie drugiej osoby!!! Taka postawa, narusza wolność kobiety, to chamskie ingerowanie w jej życie osobiste, ograniczanie życia kobiety według czyichś egoistycznych poglądów, powiem dosadniej według czyjegoś widzimisię, wykorzystywanie kobiety, jako żywego, potencjalnego i darmowego inkubatora, do rodzenia dzieci, pozbawianie jej praw człowieka!!! x Jakim chciwym? Obrońcy życia nic przecież nie mają z tego,są szcześliwi jeśli im się uda kogoś uratować-to wszystko. Czemu Wy ich tak szkalujecie? Egosityczny pogląd to jest to że w imię swej wygody się zabija dzieci...I to jest inwazja w życie innej osoby.W życie tego małego człowieka. Nic co robia obroncy życia nie jest chamskie, chamskie są raczej wypowiedzi zwolenników zabójstw, nawet Wasze słownictwo to pokazuje. Czy Wy tego nie widzicie? Wolność jednego człowieka konczy się tam gdzie zaczyna się wolnośc drugiego.Nie można swoją wolnościa krzywdzić drugiego. Przykład- jedna osoba w imię wolności ma ochotę pobić drugą. Czy ma prawo? Nie ingerujmy w jej wolnośc,czy tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobra idę-bo z Wami się nie da normalnie rozmawiać.Kultura taka że hoho...:( Dobranoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ddalfOlla
"swoja droga czlowiek nie jest wyzej niz inne zwierze" - a co z roślinami?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×