Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Noniewiemcooccccw

odeszla chce czasu woli byc sama chce przyjazn

Polecane posty

Gość Noniewiemcooccccw

Serdecznie zapraszam do lektury. Jakby komuś sie bardzo nudziło rzecz jasna. Witam, mam niemały problem, otóż poznałem dziewczyne o której zawsze marzyłem ma w sobie prawie że wszystko co chciałem nie tylko wygląd rzecz jasna, lecz głównie jej charakter zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia( wiadomo to zauroczenie, ale milosc wyszla po chwili (jest moją bratnia dusza, te same zachowania to samo myślenie te same zainteresowania i wiele innych rzeczy) Problem w tym że to był mój pierwszy związek, poznaliśmy się dzięki wspólnym znajomym, jako że jestem nieśmiały bałem się odezwać do niej i nawet odciąłem się od wszystkich, żeby nie palnąć jakiejś głupoty przy niej (wiem to było głupie, teraz już jest inaczej). Podeszła do mnie pierwsza i zaczęła mnie wypytywać o różne sprawy, odeszliśmy kawałek od wszystkich i rozmawialiśmy ze sobą było świetnie, wziąłem od niej numer telefonu no i się zaczęło, pisaliśmy ze sobą z tydzień, aż w końcu zaproponowałem spotkanie, trochę minęło odkąd spotkaliśmy się sam na sam, zaczęliśmy się bliżej poznawać, wtedy pokochałem ją za jej charakter i oszalałem na jej punkcie(a jako że byłem głupi z góry założyłem ze ona we mnie też) Spotykaliśmy sie coraz częściej(na poczatku bylo to 1 spotkanie na tydzien, pozniej tak po 2 i stanęło, wiadomo mieliśmy szkołe egzaminy i te sprawy, jednak pisalismy ze soba praktycznie codziennie) w końcu weszliśmy na temat jej byłych, mówiła że bardzo ją zranili i nie chce rozczarowania. Z czasem wydawało mi się że jest jeszcze lepiej, niestety pewnego razu, zeszliśmy troche na rozmowe o naszych uczuciach (ok 2miesiące znajomości) W troche dziwnych okolicznościach wyznałem jej miłość ( to było głupie z mojej strony, powinienem poczekać) ona powiedziała, że nie jest pewna co do swoich uczuć, potrzebuje więcej czasu, tak więc było. Po ok. 3tyg powiedziała mi w końcu że mnie kocha i zostaliśmy niby parą (wydawało mi się że przymusiła się do powiedzienia tego). A teraz w skrócie kilka faktów: 1. Przez sms mieliśmy sporo tematów, jak jednak przychodziło do spotkania coś się we mnie zamykało i było trochę nudno, nawet w towarzystwie mało mówiłem, aż tak się bałem i byłem zamknięty w sobie (bałem się tego i tej ciszy, która wszystko psuła) Przeważnie to ona podtrzymywała rozmowę, głupio mi było. 2 Byliśmy razem, a spotykaliśmy się średnio 1-2 w tygodniu nawet w święta i ferie, później nawet wakacje, a obiecywała że jak tylko będzie więcej wolnego to zacznie poświęcać mi więcej czasu, kiedyś miałem dość tych spotkań i powiedziałem jej to, że skoro jesteśmy razem to powinniśmy coś z tym zrobić, zawsze obiecywała, że się zmieni. Za 9 już razem miałem dość i poprosiła o ostatnią szansę..no dobra.. w końcu coś się zmieniło, niestety tylko na 2 tygodnie.. 3. W ciągu całej naszej znajomości zaprosiłem ją gdzieś tylko kilka razy( to za mało a mialem tyle ciekawych miejsc zeby z ja zabrac, nie tylko romantyczne rzecz jasna) ogólnie była rutyna siedzieliśmy najczęściej gdzieś na ławce, pod klatką, czy leżeliśmy pod drzewami. 4. Mówiła mi sporo rzeczy w stylu "żeby twoi rodzice mnie polubili" albo " skoro jestem twoją pierwszą miłością to zróbmy wszystko by sie wszystko udało" robiłem sobie wtedy wielką nadzieje, a bałem się zaprosić ją do siebie byłem totalnym kretynem, nie wiem czego się bałem 5. Mówiłem jej za mało o sobie, bałem się otworzyć przed nią. Strasznie Ją to wkurzało, z czasem mówiłem coraz więcej tylko, że było już za późno 6. Za mało się starałem ogólnie, ona przejmowała inicjatywe w tym związku (wstyd) 7. Żeby spędzać z Nią wiecej czasu zacząłem olewać kumpli i wystawiałem ich dla niej (żebyśmy w ogóle mogli się spotkać) myślałem że to pomoże, niestety nie, jeszcze pogorszyło sprawe. 8. Zawsze ja pisałem w sprawie spotkań i zawsze ja pisałem do niej pierwszy nigdy Ona. (ale to jasna sprawa) 9. Zacząłem sie coraz bardziej narzucać, ponieważ przestała mi opowiadać o jej zajeciach coraz mniej. w stylu co robi, nie chciała mi mówić z kim wychodzi. 10. Wiedziałem, że coś się wali, nie wpadło mi do głowy że po prostu chce więcej luzu. 11. Zaczęła mnie wystawiać np. Umawialiśmy się bo nie widzieliśmy się np. 4,5 dni, a w ostatniej godzinie przed spotkaniem dostawałem sms'a, że ona nie może, spotkajmy się jutro.. Ok.. a jutro pisała że bardzo mnie przeprasza ale też nie może bo coś jej wypadło.. Więc po pewnym czasie nie wytrzymałem, jeszcze jak sie dowiedziałem ze nie mogła bo wyszła do koleżanek i kolegów, choć wcześniej sie umówiła ze mną, albo że pojechała na impreze gdzieś (mówiłem jej jeśli będzie taka sytuacja to napisz mi wcześniej o tym i nigdy tego nie zrobiła, tylko wszystko na ostatni moment) Zaczęliśmy się kłócić z mojego powodu oczywiście bo zacząłem mieć tego dość i powiedziałem pare słów za dużo, te kłótnie były coraz częstsze bo nic się nie zmieniało w naszym związku( stał w miejscu bo bałem się zrobić jaki kolwiek krok w przód) a wręcz przeciwnie wszystko się pogarszało.. (ona sobie ubzdurała, że jej nie kocham mam ją gdzieś głeboko bo pisze i mowie jej takie rzeczy , a ja tylko chciałem żeby w końcu coś poszło do przodu z naszymi spotkaniami, to było głupie) 12. Z czasem zaczęła mi mówić coraz mniej i spotykaliśmy sie coraz żadziej. Byłem wścibski, ona myślała, że Ją cały czas okłamuje, mówiła też że ona robi wszystko żeby się ze mną spotkać i olewa wszystkich dla mnie(bardzo ciekawe) 13. kiedyś obiecałem jej coś i złamałem obietnice i widziały to jej koleżanki, wynagrodziłem jej to choć wiedziałem, że bardzo ją zraniłem i że ciężko będzie mi to naprawić 14. Na spotkaniach było coraz gorzej, dodam że od samego początku spotykaliśmy sie tak w godzinach 18,20,czasami 21 i do np. 23,24 tylko tak każde spotkanie. 15. Zacząłem jej mówić że chyba nie dorosła do związku(zapomniałem wtedy że to ja nigdy nie byłem w związku i to ja powiniem dorosnąć) 16. Kilka razy mieliśmy dać sobie więcej czasu i nigdy nam to nie wychodziło 17. O kurde ale sie rozpisałem. 18. Ale to jeszcze nie koniec tych smutów 19. No i wyjechała na kilka tyg (miałem nie pisać do niej ani nie dzwonić) przed wyjazdem też już nie chciała się spotkać. Jak tylko wróciła spotkaliśmy się i powiedziała że to nie ma sensu, jest zmęczona tym wszystkim naszymi kłótniami, moimi niby urojeniami( ale jak miałem się czuć jak nie chciała iść ze mną koło domu swojego byłego?? to troche jej wtedy powiedziałem znowu za dużo) że między nami to koniec (właśnie przez czas jej wyjazdu, zrozumiałem mnóstwo rzeczy, dochodziły mi do głowy rzeczy które wcześniej nie przyszły i wiedziałem co mam zrobić żeby było lepiej, jak to wszystko naprawić) oczywiście próbowałem ją zatrzymać i prosiłem o kolejną szansę, że się zmienie wiele zrozumiałem odkąd jej nie było itp. Powiedziała że Ma tego dość i chce czasu bo nie dorosła do prawdziwego związku którego ja chce( za bardzo sie zaangażowałem w to, a za mało budowałem w tym związku, a miałem sporo pretensji do niej w sprawie tych spotkań, ale z drugiej strony nie poświeciła mi całego dnia, ani razu nawet w wakacje żebym mógł ją gdzieś zabrać na jakiś wyjazd czy cokolwiek) 20. Wiadomo jak to urażona duma faceta postanowiłem, że skoro nie chce tego naprawiać, ani dasz temu ostatniej szansy(no tych ostatnich szans już troche było ale ten czas dopiero pokazał co zrobić żeby było dobrze) to sobie pójdę, pożegnałem się z nią tylko słowami "to cześć ja już muszę lecieć" i poszedłem po chwili postanowiłem jednak pobiec za nią i pogadać dokładnie w czym problem żeby dała mi jakieś powody i wgl. Nie dowiedziałem się prawie niczego. 21. Wróciłem do domu i przeanalizowałem sprawe następnego dnia spotkałem się z nią kupiłem kwiaty(beznadzieja) i rozmawialiśmy, Powiedziała zostańmy przyjaciółmi.. Nie zgodziłem się oczywiście mowiła także, że woli być sama że nikogo nie chce ( czyli to znaczy że nie chce być akurat ze mną to jasne, a przyjazn bo nie chciała zebym był na nią zły, że ja się zaangażowałem a ona mnie zostawia bo nie chce nic więcej, szkoda że kiedyś mówiła że woli chłopaka na 2-3 lata, mniejsza) 22. przy rozstaniu spytałem sie czy moge ją pocałować ostatni raz, zgodziła się, pocałunek był krótki, ale też nie za krótki 23. za tydzien znowu sie spotkaliśmy( choć powiedziałem jej ze zrywamy kontakt bo tak bedzie lepiej, poki sobie tego nie poukladam) i znowu rozmawialismy troche ogolnie i zszedlem na droge czy kiedys moglibysmy byc razem, powiedziała że tak, ale nie w najblizszym czasie( po czym zrobilem cos bardzo szalonego, prawie rzucila sie z ustami na mnie, ale zaraz sie wycofala). Mowi ze mnie kocha dalej i bedzie tesknic straszne i ze boij sie ze o niej zapomne a ona bedzie za mna tesknic. zawsze mowila ze jestem w jej typie( i choc miala tylu chlopakow to kochala tylko mnie), a po zerwaniu jej typ calkowicie sie zmienil. Moje wnioski: Byłem za mało mężczyzną, a za bardzo ciotą (zawsze szedłem jej na ręke żeby było dobrze, haha.. ale nigdy nie przyznalem sie do czegos czego nie zrobilem choc ona mi to wmawiala, beznadziejna sprawa) no i wiele innych ale nie bede zanudzał, choć w sumie juz to robie :) Mój pozytywny tok myslenia: skoro mowi ze nie dorosla do zwiazku, a kiedys jeszcze chce sprobowac to ok trzeba czekac.. mowila tez ze juz nigdy nie bedzie tak samo ale moze byc tylko lepiej (i nie zmarnowac kolejnej szansy) A ja sie dowiaduje że już pisze z kims innym i spotyka sie z jej dobrym kolega sam na sam (ale wiecie.. "Chce byc sama") // Jak bedziemy przyjaciolmi moze to wszystko sie zmieni i znow bedziemy razem, tak rzekla pewnego razu (daje mi to duzo do myslenia, bo w koncu moglbym jej pokazac moja zmiane i porzadnie sie starac, ale to nic przeciez nie da) Natomiast negatywny tok bla bla: Zraniłem ją dosyć bardzo powiedziałem słowa których nie powiniem mówić i złamałem obietnice, zraniłem ją porządnie ( czas leczy rany, ale blizny pozostaja wiec watpie czy to sie uda, ona musi tego chciec zeby cos wyszlo) Jej przyjaciolka z nia rozmawiala i powiedziala jej slowa "juz do niego nie wroce to juz ostateczny koniec, mozemy zostac przyjaciolmi,a najlepiej kolegami" O jasna cholera, ale przecież ja ją kocham problem w tym ze to ta jedyna o ktorej zawsze marzyłem nosz kurde, dlatego żeby ja spotkac wolalem miec wczesniej inne dziewczyny i nabrac doswiadczenia dla niej, Aleee patrzac tez z dobrej strony, twierdze ze tak mialo byc nauczyla mnie wszystkiego co powiniem wiedziec o prawdziwym zwiazku, wyzbylem sie strachu, stalem sie rozmowny az za bardzo oraz wiele innych.. I tak twierdze ze jak tylko to uczucie ze mnie wygasnie, zostaniemy swietnymi przyjaciolmi w koncu jestem jej cos winien.. Ahh ta pierwsza miłość, tylko jak tu sie odkochac?? Co radzicie ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Noniewiemcooccccw
Moje wnioski: Byłem za mało mężczyzną, a za bardzo ciotą (zawsze szedłem jej na ręke żeby było dobrze, haha.. ale nigdy nie przyznalem sie do czegos czego nie zrobilem choc ona mi to wmawiala, beznadziejna sprawa) no i wiele innych ale nie bede zanudzał Mój pozytywny tok myslenia: skoro mowi ze nie dorosla do zwiazku, a kiedys jeszcze chce sprobowac to ok trzeba czekac.. mowila tez ze juz nigdy nie bedzie tak samo ale moze byc tylko lepiej (i nie zmarnowac kolejnej szansy) A ja sie dowiaduje że już pisze z kims innym i spotyka sie z jej dobrym kolega sam na sam (ale wiecie.. "Chce byc sama") // Jak bedziemy przyjaciolmi moze to wszystko sie zmieni i znow bedziemy razem, tak rzekla pewnego razu (daje mi to duzo do myslenia, bo w koncu moglbym jej pokazac moja zmiane i porzadnie sie starac, ale to nic przeciez nie da) Natomiast negatywny tok bla bla: Zraniłem ją dosyć bardzo powiedziałem słowa których nie powiniem mówić i złamałem obietnice, zraniłem ją porządnie ( czas leczy rany, ale blizny pozostaja wiec watpie czy to sie uda, ona musi tego chciec zeby cos wyszlo) Jej przyjaciolka z nia rozmawiala i powiedziala jej slowa "juz do niego nie wroce to juz ostateczny koniec, mozemy zostac przyjaciolmi,a najlepiej kolegami" O jasna cholera, ale przecież ja ją kocham problem w tym ze to ta jedyna o ktorej zawsze marzyłem nosz kurde, dlatego żeby ja spotkac wolalem miec wczesniej inne dziewczyny i nabrac doswiadczenia dla niej, Aleee patrzac tez z dobrej strony, twierdze ze tak mialo byc nauczyla mnie wszystkiego co powiniem wiedziec o prawdziwym zwiazku, wyzbylem sie strachu, stalem sie rozmowny az za bardzo.. I tak twierdze ze jak tylko to uczucie ze mnie wygasnie, zostaniemy swietnymi przyjaciolmi w koncu jestem jej cos winien.. Ahh ta pierwsza miłość, tylko jak tu sie odkochac??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O rety, krocej sie nie dalo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Noniewiemcooccccw
Panie ja tu pisze takie smuty to poswiec pan chwile na przeczytanie no! A tak poważnie to dało się, ale akurat z nudów się rozpisałem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×