Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

ja mam męża on ma żonę

Polecane posty

Ale Ty juz zaczelas je odbudowywac haha;) Napisalas juz ze nie chcesz juz nigdy miec kochanka. Podpisuje sie pod tym!!!!! Tez nie chce, dlatego powiedzialam sobie, ze gdyby znow bylo jakies zawirowanie, to najpierw malzenstwo (naprawa), potem rozstanie (jak sie nie da), a na koncu moze ktos nowy. Inna kolejnosc nie wchodzi w gre. Ja tez nie chce obudzic sie ze za kilka lat dzieci nie bedzie a ja z mezem nie bedziemy mieli o czym ze soba rozmawiac. Ale teraz, jak juz pekla ta tama jaka siebie otoczylam, naprawde wierze, ze moze byc tylko lepiej. Tak strasznie balam sie...ze nam sie uda. Dziwne, co nie, ale prawdziwe. Balam sie, ze znowu z mezem moze byc dobrze. A to podwaza przeciez moj wybor co do 2ki, bo znaczy to ze nie mialam racji (oczywiscie, ze nie mialam, ale ja mowie o czyms co jest w podswiadomosci). Ciezko to wytlumaczyc. Z logika nie ma to nic wspolnego - niestety;) Ja bylam zmeczona sama nie wiem czym. Teraz juz tego nie czuje. Otworzylam sie na meza :) Zobaczylam innego czlowieka, sama jestem inna. Zaszlo wiele zmian i szczerze ludzi sie ten kto mysli, ze bez 2ki byly by mozliwe. Nie te. Dlatego nie wyrzucam sobie tego. Nie biczuje. Widocznie nie mam sumienia. Wisi mi to. Wazne ze teraz jest dobrze. Wyrzuty sumienia zabijaja wszystko, a ja mam walczyc zeby bylo lepiej i nie ma to byc walka na sile, ale z checi. Powiem inaczej, bez wyrzutow moge odbudowywac. Moze warto zajac sie nimi? Uwolnic sie od nich. Przeiez zadna z nas nie chce popelniac tych samych bledow? To po co sobie utrudniac? Powodzenia Niezla;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale ale instytucja małżenstwa odchodzi do lamusa ? !! kto dzis z młodych chce sie wiazac czyms takim jak małzenstwo ? prawda jest taka ze coraz mniej ludzi ! po co ? sie pytam , jak i oni pytają , po co ? co to zmienia ? co ma sie niby lepiej itd. to tylko niepotrzebne wydatki jak i kłopoty . nic dobrego z instytucji tej nie wynika dla nikogo ! i przed niczym ona nikogo nie chroni ! to nie te czasy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
za 20 lat kiedy wasze dzieci dorosą , albo za ciut mniej ten procent zawieranych małżenstw jeszcze zmaleje , zakaładamy sie ??:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merry
Dziś fatalnie z moim samopoczuciem :( Może to ta pogoda.. nie wiem straciłam sens ratowania czegokolwiek z mężem, straciłam sens starań o nr 2. Jestem bardzo zmęczona.. Myślę ze z nr 2 i tak nic nie wyjdzie.. to końcówka wszystkiego.. Wszystko mnie dzisiaj bardzo boli, jest mega smutek.. i pustka.. Dziś było spotkanie z nr 2...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj Merry, to pogoda;) Napewno pogoda. Zobaczysz jutro bedzie lepiej;) Nie lam sie. Pomysl, ze to hormony. Ja tak tlumaczylam dni z mega dolem. Hormony potrafia wszystko - zaraza jedna;););) Nawet nie pytam jak spotkanie. Przetraw je najpierw. A co z terapia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merry
Dziś nie dam rady opowiedzieć o spotkaniu..:( Terapie zaczynamy w poniedziałek.. Dziękuję ze jesteś Ty Uczuciowo i inne Dziewczyny.. dziś mam fatalny dzień..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale wiesz co jest fajnego? To jeden dzien blizej wyjscia na prosta;) Ten bol, zal, smutek, bez tego sie nie da. Przyjdzie spokoj, zobaczysz. To kwestia czasu. Teraz jest czas smutku, i smuc sie Merry, placz, wsciekaj. Nawet wykrzycz co Cie boli ( nie koniecznie mezowi :) ) Pozbadz sie emocji. I pamietaj, ze my tu jestesmy dla siebie nawzajem;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ta zła
ojjj dziewczyny jaka ja jestem głupia, ze mną jest gorzej niż źle :( spotkałam się dziś z 2 miałam z nim poważnie porozmawiać, ale jak go zobaczyłam całe moje siły i pewność mojej decyzji uciekły. Dałam mu prezent dla dziecka i szybko na biegu wymyśliłam bajeczkę o pilnym telefonie i że muszę uciekać. Jak zbieg wskoczyłam do samochodu i odjechałam, minę miał strasznie zaskoczoną. A ja poprostu ...... uciekłam .... Tak wystraszyłam sieże nie będę wstanie obronić moich argumentów i znów wrócę do punktu wyjścia :( Co ja mam zrobić :( jak z nim porozmawiać :( a może faktycznie to nie jest dobra decyzja. Wrrrrrr znów jestem w rozsterce i znów mam tysiące myśli w głowie :( Dziewczyny jak wy sobie radzicie z tym że możecie sięna luzie spotykać z 2 ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niezla, jak luz haha. Tez mam rozsterki, ale fakty mowia za siebie. Mam lepsze dni to jestem twarda jak skala, a mam gorsze, ze miekne i mi odbija. Ale podjelam decyzje. Zreszta teraz juz za daleko zaszlam. Nie wiem co z tym moim malzenstwem bedzie, bo mam takie czasem mysli ze szok. Sa dni, ze jest super, a sa takie, ze znow widze, ze jestesmy na dwoch dalekich kontynentach. I mecze sie wtedy. Zreszta ja mam latwiej, bo moja 2ka dala mi takie "dowody", ze nie mam nad czym sie zastanawiac. Wasze walcza i szczerze to wam nie zazdroszcze. Nie wiem, czy bylabym taka dzielna i nie poleciala do 2ki. No widac moja slabosc jak na dloni. Tak sobie ostatnio myslalam czego to ja bym chciala. Nie chce byc sama. nie chce byc z 2ka, nie chce byc z mezem. No to czego ja chce? Kiedys chcialam faceta, ktory by mnie kochal. Ale pulapka tkwi w tym zdaniu. Powinnam mowic, bysmy sie zawsze kochali. Co z tego, ze maz mnie kocha, co z tego, ze sie staram, ze zmienilam wiele rzeczy, by nam sie moglo udac. Jak z moim uczuciem jest cos nie tak. Nie skupiam sie na 2ce, bo to juz nie jest dla mnie problem (na teraz haha). Ja sie zastanawiam jak znowu zaczac czuc cos wiecej niz przywiazanie, wspolczucie czy troske. Tak, to sa czesci milosci, ale to nie wszystko. Nie chce motyli. Chce tesknic, chce miec na meza ochote. Czy ja za duzo wymagam? Czy to ze nie bije, nie pije, to wszystko? Czyli zona co ugotuje i posprzata to tez szczyt marzen?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merry
Ja Ta Zła - ja nie mogę się normalnie spotykać z nr 2. Widzieliśmy się i co rozwaliło mnie to na 2 dni.. to spotkanie znów wpłynęło na moje relacje z mężem. Nie spotkam się już z nr 2,nie chcę. Wkrótce idziemy na naszą pierwszą konsultację. Liczę że poukłada się między nami chce tego bardzo, coraz bardziej pragnę drugiego dzidziusia. Czuję że musze odpocząć od tego wszystkiego. Bardzo bym chciała żeby poukładało się miedzy mną a mężem.. On jestem naprawdę fantastycznym facetem. ja jestem na siebie zła przez te wahania, ale wierzę że wszystko między nami się ułoży..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merry
Uczuciowo - tez chce odzyskać tęsknotę za mężem, ze jego ciałem, za seksem z nim, za uczuciami do niego, za pragnieniem by być tylko dla niego.. bardzo to jest dla mnie ważne. Nr 2 czeka aż zdecyduję się odejść od męża ale nie zrobię tego.. kocham moją rodzinę, taką jaka ona jest i chce ją ocalić, nigdy nie chce sobie zarzucić ze się poddałam, że nie walczyłam o naszą trójeczkę do końca..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merry
Wiesz Uczuciowo - doszłam do jeszcze jednego wniosku, ze powinnam patrzeć na to wszystko całościowo, tzn. na moją rodzinę.. Bo jako trójka naprawdę do siebie bardzo pasujemy, Maluch jest z nami szczęśliwy, wesoły. Rodzina to nie tylko ja i mąż - ale MY nasza trójka. Teraz słabszym ogniwem jestem ja, wcześniej był mój maż przez to co prokurował. Być może za jakiś czas będzie nasze dzieciąteczko (oby tak nie było.. ). Ale to nadal MY - nasz mały system, organizm w którym czasem cos choruje, niedomaga. Warto leczyć, naprawiać... warto robić to dla dzieciąteczka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mataczzcz
bzdura - dzieciateczko da sobie radę w kazdej zaistniałej sytuacji , a takow jaka wyniknie nie musi go krzywdzić ! zycie to nie bajka ! zadbaj o siebie najpierw , potem o innych . odwrtonie to zawsze sie msci - załozysz sie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Swoista racja w tym jest. pewni znajomi całe zycie nigdzie nie byli, bo jak to mowili budowali szczescie dla swojego syna. Tak wyniesli z domu, tak ich rodzice budowali szczescie ich. By miec na tzw. posag, by zadbac o mieszkanie przyszłe itd. Co sie stało - w jednym przypadku syn zginoł jadac na motorze. W innym dzieci, ktore miały przejac rodzinny majatek w postaci domu, ktory to rodzice budowali całe zycie odmawiajac sie wszystkiego - wyjechały za granicę i same osiągneły sukces gdzie wspomniany niby majatek to pestka. Inne sie kłócą o majatek po rodzicach po dziś dzien i tylko kupa zwady o niego a lata mijają , majątek niszczeje . Nigdy nie wiesz jak to bedzie , kazdemu z tych wymienionych sie wydawało , ze robia dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merry
Na pewno macie rację.. może gdyby moje uczucia do męża całkowicie się wypaliło, ale tak nie jest.. chce spróbować to odnaleźć. Widzę w tym nadzieje, jeśli nie spróbuje będę żałować ze się poddałam. Idziemy na terapię.. jeśli to nie pomorze to może będziemy musieli podjąć decyzje o rozstaniu. ale chce żebyśmy wspólnie o tym zdecydowali. Nie chce porzucić go i zamienić na lepszy model bez walki.. Lepszy model może się jeszcze znajdzie, ale czy lepszym modelem jest nr 2... mam wątpliwości.. Chce to zrobić dla siebie i dla naszej rodziny. Najłatwiej jest uciec do drugiego związku albo prowadzić podwójne życie. Ja już nie chce podwójnego życia, a decyzji o odejściu podjąć nie umiem.. wiec sprawa jest prosta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Merry, wszystko co sie liczy to Twoja wiara w odbudowe mimo, ze moze sie wydawac, ze jest zle. Mamy lepsze dni, gorsze dni, ale zawsze wracamy do punktu gdy chcemy naprawiac, i dobrze;) Ktos zaraz powie, ze nie wyszlo z 2ka to sie nagle ratowac malzenstwo zachcialo, ale z 2ka wyjsc moglo wczesniej, no kto nas powstrzymywal? A jednak zadna sie nie zdecydowala. Bo to nie ta droga. Proste. Ratowanie, rozstanie, odpoczynek, zwiazek. Nie ma innej drogi jesli chce sie miec czyte sumienie. Ale umowmy sie, tak postepuje procent spoleczenstwa dotknietego problemami. W wiekszosci pojawia sie ktos trzeci, ale zawsze, zawsze jest szansa, zeby zawrocic i my tak zrobilysmy. Dlatego nam sie uda;) A ja rano chcialam sie rozwodzic haha. Oczywiscie w glowie, bo teraz jak sie wkurzam to mentalnie sie rozwodze i mi lepiej. Potem nerwy mi przechodza i jest ok;) Nie ma lepszego lekarstwa na 2ki jak zlosc haha. Wracam do tematu, ale tylko, zebyscie zobaczyly jak to u mnie dziala. Prawda jest taka, ze trzeba sie od niej uwolnic, nawet jak juz rozum kieruje naszym zyciem. Uczucia sa i to z nimi trzeba cos zrobic. Moja BYLA 2ka ;) to fajny facet ale dla innej kobiety niz ja. A ja nie jestem fajna kobieta dla niego. To byla toksyczna relacja. I to ja bylam strona podpozadkowujaca sie. Wczesniej tego nie widzialam, ale tak mnie ostatnio wzielo zeby o toksycznych zachowaniach poczytac i duzo sie zgadza. Pomine szczegoly, ale dostrzezenie tego to jedyny ratunek. Ja zyje teraz dwutorowo. Raz to moje relacje z mezem ( wkurza mnie haha), dwa uwolnienie sie od 2ki;) Od dluzszego czasu powtarzalam ze z 2ka bym juz nie byla nawet jakbym rozstala sie z mezem. No to fakt haha. Pomijaj jego zawirowania zyciowe. Ta relacja by mnie zniszczyla. Wyssala zycie. Za duzo nerwow, stresu i uleglosci z mojej strony, a ja do uleglych nie naleze, a jesli juz to oczekuje tego samego. Teraz jestem na etapie nakrecania sie jaka to ta 2ka zla haha. Pomaga;) No niestety proces dlugotrwaly a nastawienie zmienia sie szybko, ale coz. Dzis pisze to, jutro moze cos innego. Ale to zawsze jeden ktok do porzodu. Byle sie nie cofac;) Merry, dasz rade. Ktos wyzej pisze, zebys pomyslala o sobie. Ma racje;) Nie chodzi zebys poszla do 2ki, ale jak sie poswiecisz tylko dla dziecka, to kiedys bedziesz nieszczesliwa, jesli to poswiecenie nie bedzie szlo w zgodzi z Twoimi potrzebami. Jesli bedzie przymusem, to i tobie i mezowi ale najbardziej to dziecku bokiem wyjdzie. Szczesliwi rodzice, to szczesliwe dziei. Badz szczesliwa ;) Bo tak chcesz, a nie musisz;)Ja tez mysle o dziecku, ale czasem ciezko mi udawac i wiem ze ono to widzi, bo to czuc. Jesli mam zyc z mezem i udawac szczesliwa rodzine a po katach plakac, to pierdziele to. Moge byc super mama, maz super ojcem. Mniej skrzywdzimy nasze dziecko zyjac osobno i bedac rodzicami, niz grajac malzenstwo. Ale to ostatecznosc. Tak jak piszesz, walczymy o uczucia. I wiesz, wierze, ze one powoli wroca;) Tylko 2ki won z naszych zyc;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merry
Niech mnie ktoś uratuje.. powiedzialam nr 2 ze to koniec, powrotow nie bedzie.. ze nie zmienie swojego zycia dla niego. Uczuciowo - moj zwiazake z nr 2 tez polegal na pewnego rodzaju uleglosci, jak juz pisalam byla to toksyczna relacja tego jestem pewna. Mysle ze gdybysmy byli razem predzej czy pozniej doszloby do destrukcji, on byl bardzo o mnie zazdrosny, podejrzliwy. Ciesze sie z tego jaka decyzje podjelam tylko boje sie troche tych wahan nastrojow, tych gorszych dni, ale moze jakos przetrwam. Nr 2 moze sobie znajdzie kogos, zycze mu jak najlepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja wlasnie chcialam podziekowac takim niewiernym zonom. Mojego od 6 lat meza, zona zdradzala. Rozwod itp. I to najlepsze co zrobila, bo teraz ja mam najwspanialszego faceta a ona..kochanek ja rzucil, jak tylko zaszla z nim w ciaze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tez tlumaczyla to mega miloscia, zupelnie jak wy. Ale przyszlo normalne, juz nie zakazane zycie, spotykania I banka pekla. Chciala nawet wrocic do meza. Na szczescie sie nie udalo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
,,Co się wydarzyło w Madison County'' obejrzyj ten film , przemyśl wszystko dokładnie . Może spróbujesz naprawić swój związek z mężem ? Decyzja należy do Ciebie , ale pamiętaj żebyś niczego później nie musiała żałować . Skoro już nabroiliście razem , to teraz usiądźcie RAZEM i porozmawiajcie co dalej .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja się tak czasem zastanawiam czy ludzie stojąc przed ołtarzem faktycznie szczerze mówią "Ślubuje ci miłość, wierność...." czy tylko tak pier....lą bo ksiądz im tak każe? Kobieto zastanów sie nad sobą masz swojego konia i swój wóz wiec sie nim zajmij a nie wierzysz w to co nagadał ci "super facet" bo tak prawde mówiąc gdyby miał w zamiarze być z tobą to by sie z inna nie żenił. Dziecko do ślubu nie zmusza, można mieć dobre relacje z dzieckiem, płacić alimenty i żyć z osobą, która sie naprawde kocha! A to co ty tutaj piszesz to jakieś tanie romansidło. Wspomniałaś że twoje małżeństwo jest energiczne.... zadbaj o to by było też uczciwe i harmonijne bo jak narazie to nie dość,że oszukujesz i krzywdzisz swoją rodzinę to na dodatek jeszcze samą siebie!!!! Przemyśl sobie kto? i co? jest dla ciebie najważniejsze.... To co stworzyłaś z mężem czy chwila uniesienia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do gosciowki powyzej;) Widzisz, czasem tak sie zdarza, ze zony i mezowie glupieja, zwiazki sie rozpadaja, ludzie szukaja nowego cudu swiata. Kazdy powinien dostac kolejna szanse. My, bo zawrocilysmy ( inaczej naprawde nie byloby tych rozterek, wyrzutow) i mezowie/zony, ktorych wspolmalzonkowie opuscili, jak Twoj maz. Fajnie, ze na siebie trafiliscie, fajnie, ze czujecie co czujecie. I wiesz, naprawde latwiej jak czuje sie ta milosc caly czas, jak sie o siebie dba. Moze Twoj maz majac takie a nie inne doswiadczenia, potrafi to wykorzystac w waszym zwiazku, by uczucie trwalo;) Tez o to dbaj, bo latwo to stracic. Merry, Teraz nie bedzie latwo, wiesz o tym. Beda wahania, beda glupie mysli. Przerabialam to. Zastanawialam sie czy tego nie odkrecic (po tym wszystkim - gdzie tu racjonalne myslenie), tesknilam ( za iluzja). Kazdego dnia dociera do mnie cos nowego. Teraz jestem na etapie zawiedzenia. Soba, nim, marzeniami, utoipia. Pisalam juz o wiezi. Nie ma juz jej. A bez niej nic juz nie moze sie wydarzyc. Ksiaze przestal byc ksieciem. Pocieszajace w tej calej mojej glupocie jest to, ze pierwsza zawrocilam, a potem mimo wszystkich placzy, pokus, nie zeszlam z tej drogi. Duzo pomoglo zachowanie 2ki. Ale mimo wszystko moglam pobiec, prosic...Ale masakra. Nie ma motyli, nie ma wiezi, nie ma uczucia. Jest sentyment, troche zlosci i szczere zyczenie powodzenia dla niego i dla mnie. Dzis moge powiedziec, ze zdusilam tamto uczucie. Smutne troche, ale sluszne. Anusia19 napisala "Dziecko do ślubu nie zmusza, można mieć dobre relacje z dzieckiem, płacić alimenty i żyć z osobą, która sie naprawde kocha!". Piknie napisane, tylko co jesli tej milosci w naszych malzenstwach w pewnym momencie zabraklo? To wtedy czlowiek sie gubi, miota, popelnia bledy. Moze zle wybralysmy, moze popelnilysmy blad wychodzac za maz? Moze popelniamy blad zostajac z mezem? A moze nie? Tak wyglada zycie. Wybory i ich konsekwencje. Wlasciwie sama nie wiem co chce napisac. Mam zadumany dzien;) Merry, jeszcze jedno. Kazda toksyczna relacja nie ma sensu. I nie stoi za nia milosc a uzaleznienie. Tak bylo u mnie. Tak bardzo potrzebowalam uwagi, ze zatracilam siebie, slasna godnosc, prawie zniszczylam zycie dwojce ukochanym mi ludzi. Teraz naprawiam wszystko. Jest dobrze. z mezem fajnie sie dogadujemy, sa napady namietnosci (fajne te napady), sa sprzeczki, docieramy sie. Nasze malzenstwo zyje! A tyle lat wegetowalismy. Mamy nowe cele, marzenia. On sie zmienil, ja sie zmienilam. Juz nie jestesm sama tylko z nim. Tak latwo jest nam nawrzucac, skreslic nas, jakbysmy to tylko my byly odpowiedzialne za to co sie stalo. Moim bledem jest to, ze wdalam sie w ta relacje z 2ka. To jest ten anty bonusik. Nad reszta pracowalismy razem zawalajac bliskosc, i malzenstwo. Ale teraz jest lepiej. Malymi kroczkami;) Merry, Tobie tez sie uda;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chce jeszcze dodac ze znowu czuje potrzebe spedzania czasu z mezem - jak gdy sie w nim zakochiwalam haha. Mam napady takiego dziwnego szczescia, nawet nie wiem jak to nazwac, ale wczesniej z tym walczylam, teraz sie temu poddaje. Wspolny wieczor, kino, film na kanapie, zakupy. radosc z tego, ze mozemy zrobic cos razem. Tego mi brakowalo. Tego szukalam gdzie indziej. Mozna to odzyskac, trzeba tylko nad tym pracowac i sie postarac. Zamknac oczy i uszy na zle zyczenia pelne jadu i zawisci i walczyc, nie zniechecac sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Romanessa
Uczuciowo haha, co za idiotka haha!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Romanessa
Uczuciowo - ale tępy pustak z Ciebie haha!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merry
Uczuciowo - Twój przykład daje mi wiarę ze możemy z mężem odzyskać dobre rzeczy. Wiem ze do nr 2 już nie czuje tego co wcześniej nie ma tych porywów. Zapytałam się go czy jest pewien ze zrobił wszystko żeby ratować swój związek z zona. Powiedział ze tak jest pewien i z czystym sumieniem może od niej odejść. Ja tej pewności co do związku z moim mężem nie mam. Wiem ze nie wyczerpaliśmy wszystkich możliwości... wiem ze mogłabym żałować kroku o rozstaniu z myślą że poddałam się bez walki. Temat z nr 2 jest zakończony. Chociaż on miał nadzieje ze wszystko możemy zmienić i być razem. Ale często mam tez tak ze jak patrzę na męża to odzywają się we mnie takie cieple uczucia, jak bawi się z dzieckiem , jak się nią opiekuje, jak potrafi być czuły i dbający o mnie. Przyznam ze boje się tej terapii, czuje ze wkroczymy w nieznany obszar, i boję się co z tego wyniknie.. Nr 2 twierdzi ze moim problemem jest puszczenie się starego i wejście w nowy obszar. Ale boję się ze to może być toksyczne, ze ta miłość może zamienić się w toksyczny związek "bez wyjścia". Miedzy mną a mężem nigdy tego nie było, nawet gdy były negatywne emocje to nie było w tym szantaży emocjonalnych, robienia sobie wyrzutów, zazdrości itd. Nr 2 sumie sam na razie zmian nie dokonał, tzn. jak twierdzi rozstał się z zona ale nadal z nią jest nie wyprowadził się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ta zła
Anusia 19 - masz racje dziecko do ślubu nie zmusza i wcale nie musiał go brać, właśnie ta sytuacja mnie otrzeźwiła i zaczęłam nabierać dystansu do wszystkiego. Piszesz by się zastanowić co jest dla mnie najważniejsze - ja wiem, szczęście mojego dziecka. Tylko nie wiem czy powinnam poświęcać się by dziecko miało rodzinę i zaciskać zęby przy ciągłej krytyce męża ? Wiem że posiadanie kochanka to było złe i więcej nie ma szans bym uwikłała się w taki układ. To jest dla mnie temat zamknięty , jeszcze tylko muszę zdecydowanie poinformować o tym 2 - że miał szanse na życie ze mną ale wybrał ślub z matką swojego dziecka , jednocześnie nie świadomie rezygnując ze mnie, bo ja na taki układ się nie pisze i KONIEC. Zostało mi rozważyć bycie lub nie bycie z mężem. I tak "gość" co pisała o tym że dziękuje nam bo dzięki nam znalazła swojego faceta - też masz racje bo może mój mąż dla kogoś innego byłby ideałem. Taaak kobiety go uwielbiają, w towarzystwie jest taki czuły opiekuńczy wspaniały tatuś rodziny. Trochę inaczej wszystko wygląda jak zamykają się drzwi za gośćmi. Wówczas ta jego wspaniałomyślność też gdzieś wychodzi. Ale dla otoczenia umie grać wspaniałego faceta, to ja jestem tą złą. Rat ować, nie ratować, ratować, nie ratować - i teraz to pytanie chodzi mi po głowie. Chociaż powinnam chyba zacząć myśleć o sobie a nie o nas. Może jak ja odzyskam swoją pewność siebie, umiejętność obrony swojego stanowiska, moje małżeństwo albo sie naprawi albo się rozpadnie. Tylko czy "się" samo się zrobi ? Marry to dobrze że pomyślałaś o całej rodzinie, to jest bardzo ważne i istotne, tylko dziecko urośnie.. odejdzie i co wtedy ? Uczuciowo pogoda jest fatalna i sprzyja huśtawkom emocjonalnym, ale musisz być silna i się nie poddawać, a już na pewno nie reagować na takie głupie krytyki jak co nie którzy tutaj urządzają. Nie mają co robić, szukają sposobu na wyżycie się i już.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merry
Bardzo trudno jest bez smsa, wiadomosci od nr 2, ta cisza, ta pustka dobija.. Pomogla rozmowa z mezem. Jestesmy przed terapią, maz daje mi wiare i sile ze warto walczyć, ze warto isc do przodu dzialac. Bardzo to dziwne kiedy odchodzi jedno, a drugie wymaga pracy i rekonstrukcji.. Obydwoje z mezem zdajemy sobie sprawe ze tego co bylo przed zdrada i wyrokiem juz nie bedzie..wiemy tez ze musimy stworzyc siebie na nowo, nadac nowa jakosc, albo podjac decyzje o rozstaniu. Co czuję? smutek,niepewnosc, watpliwosci czy dobrze zrobilam wybierajac rodzinę.. ale i nadzieje ze moze cos jednak sie zmieni, ze ktoregos dnia przyjdzie radosc****ewnosc ze jednak dobra decyzje podjelam. Czego chce maz? Zebym przestala zyc mentalnie w dwoch swiatach, zebym poczula harmonie i spokoj..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, nie mozna przejmowac sie ludzmi, ktorzy nie maja w sobie empatii, a takowej wymagaja dla siebie. No moga tylko smieszyc, lub bardziej wywolywac wspolczucie, ze ktos ich skrzywdzil i tej krzywdy nie naprawil. Poza tym, teraz, kiedy trzymam sie wyznaczonej drogi, nie tak latwo mi dokopac, a glupie komentarze potwierdzaja tylko, ze zrobilam dobrze, bo ludzi bola takie decyzje (tych prostych). Merry, ja mialam tak samo. On odszedl i jak dzis o tym mysle, to wystarczylo zebym i ja odeszla. Bylibysmy razem. Tylko co to byloby za bycie? Na czym stworzone? Wejscie w ta relacje bylo bledem, ale mimo to nie umialam odejsc od meza. Czy to byl strach przed nieznanym? Mysle, ze to byl brak zaufania do 2ki, mimo tych wszystkich motylkow, uniesienia. Moglabym odejsc dzis. Finansowo nie potrzebuje faceta. Tylko, ze to nie o to chodzi. Dawno temu podjelam decyzje by wyjsc za fajnego faceta. Mamy dziecko, z ktorym mamy swietny kontakt. Niezla piszesz, ze dla dziecka nie powinno sie zostawac i masz racje. Ale dla niego mozna sie postarac. Ale nie zmuszac. Postarac, chciec od siebie, widziec w tym sens. Tylko tak moze sie udac. Jesli ma to byc na sile, a ktos ma sie zmuszac do bliskosci, to szkoda zycia. To sie zwyczajnie nie uda. Mysle, ze kazda z nas chwyta sie kazdej szansy, by sie udalo, a nie zeby tylko powiedziec "probowalam, mam czyste sumienie". Sumienia nie oszukamy. Wczesniej oszukiwalam. Myslalam, ze musze zrobic wszystko zeby odejsc w pewnosci, ze zrobilam wszystko. Czyli od poczatku bylam nastawiona na odejscie. Szukalam tylko usprawiedliwienia. Dzis juz tak nie jest. Wewnetrznie czuje, ze to juz sie dzieje, ta walka, odbudowa. A myslalam, ze bez 2ki nie przezyje nawet dnia. Dlugo bilam sie z myslami, ze to ja jego zawiodlam. Ze moglibysmy byc razem a ja ze strachu nie odeszlam od meza. 2ka jakos nie wyprowadzal mie z bledu na boku bzykajac inna. To pokazuje i moja glupote i szczescie za razem. Jesli rozstane sie z mezem ( a pierwszy raz od dawna naprawde tego nie chce) to nie dla zadnego innego faceta. Ale teraz robie wszystko by nam sie udalo. No coz, musialam prawie stracic by docenic co mam. I nie bede z mezem na sile. Bede bo go kocham, bo czuje potrzebe jego dotyku, che spedzac z nim czas. Tylko w tej formie ma dla mnie to sens. Troche trwalo nim to dostrzeglam. Ostatnie miesiace to byla porazka. Sama nie wiem jak ja funkcjonowalam. Bez psychologa i zyczliwych mi osob (dziwczyny, tu mowa tez o WAS) nie dalabym rady. Merry, wiam jak to boli, ta niepewnosc wlasnej decyzji. No niby wiem, ale czuje co innego. Walka rozumu z sercem. To jest zawsze na poczatku i od tego sie zaczyna. Nie znam Twojaj 2ki. Nie wiem czy wam by sie udalo. Wiem, ze mi by sie nie udalo. Przeciez to wszystko, te cechy charakteru, ktore wyszly po zerwaniu z 2ka, one by wyszly w czasie naszego zwiazku, i wiem, ze nie dalabym rady w czyms takim trwac. Przeczytalam cos fajnego ostatnio. Ktos pisal do babki, ktora chciala odejsc od meza, ze moze nie dac rady z kochankiem bo jest przyzwyczajona do pewnego standardu zycia. I tu nie chodzi o kase, a traktowanie. Nie jestem przyzwyczajona do zlewania mnie przez faceta, do zazdrosci, do nieodywania sie, do szantazu emocjonalnego, do braku slowa "przepraszam" i do zwalania winy za wszystko na mnie. Zalowalabym, plakala i szczerze to nie wiadomo jakby skonczyla sie ta historia, bo psychicznie bylam wtedy bardzo slaba. Dzis jestem inna osoba. Znam wlasna wartosc, swiadoma jestem bledow, nie zaluje jednak, bo gdyby nie to wszystko, nie przeszlabym tego calego procesu. Kiedys powiedzialam do meza, ze zaluje ze to sie wszystko tak potoczylo, na co on odparl, ze gdyby to sie nie wydarzylo, to bylibysmy juz po rozwodzie, nieszczesliwi, nierozumiejacy co sie wlasciwie stalo. Ten proces byl potrzebny. Patrzcie na to w ten sposob. To ma was wyprowadzic na prosta droge. I tak bedzie. Chwytajcie sie kazdej deski ratunku. Jesli wierzycie, modlcie sie, robcie wszystko, by miec sily, by przez to przejsc. Niezla, nie myle sie chyba, jesli stwierdze, ze miedzy Toba a mezem jest troche inaczej niz u mnie i Merry. Mowisz o krytyce, czyli tu sporo nie gra. Ale to nie wazne, bo najwazniejsza jestes Ty i twoje dziecko. Popatrz na swoje relacje z mezem. On musi chciec nad tym pracowac. Nie tylko Ty. Jesli podejmiesz decyzje o rozstaniu, to i tak czeka Cie analiza zwiazku. Terapia, nie musi was zwiazac, ale pomoc sie dogadac. 2ka dala ciala i teraz na nowo miesza u Ciebie. Niech zajmie sie rodzina, splodzi kolejnego potomka. Ty nim sie nie martw. Da sobie rade, bo dawal do tej pory. Ty sie liczysz, Twoj spokoj i Twoja rodzina. Jak da sie cos ratowac, to ratuj. Jak nie, to postarajcie sie o zdrowe relacje. Swiat kreci sie dalej, nik sie nad nami nie zatrzyma, nie zasmuci naszym losem. Same musimy sie o siebie zatroszczyc. Wiec, dzialamy dziewczyny;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×