Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

ja mam męża on ma żonę

Polecane posty

Gość gość
gość - nie zadałaś sobie trudu przeczytać postu a się wypowiadasz. Nie płodził żonie dziecka bo nie miał żony ! wpład z dziewczyną z którą był i wziął ślub, a to jest różnica. No cóż nie od wszystkich spodziewam się normalnych odpowiedzi. Masz ochotę sobie pokrzyczeć na kogoś , zły dzień w pracy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uczuciowo - nigdy do tego tak nie podchodziłam.... ale masz racje takie scenariusze pomogą zobrazować każdą sytuację oddzielnie a także plusy i minusy każdego posunięcia. I uświadomiłaś mi że robiłam straszny błąd. Tak nie uświadamiałam nikomu że jest źle. wszystko tłumiłam w sobie, za każdym razem ja starałam się być bardziej perfekcyjna we wszystkim, brałam na siebie coraz więcej i więcej, a w sumie no cóż facet to wykorzystał. I mam co chciałam. Nie upominałam się o zrozumienie o pomoc z jego strony bo przecież on ma tyle zajęć. Więc jak ma się zmienić jak nie wie że jest źle ? Jak to dobrze czasami się z kimś podzielić i posłuchac rzeczowych rad. Muszę zacząć od rozmowy z mężem. Powiedzieć mu o swoich oczekiwaniach, potrzebach i zobaczyć jak zareaguje. Czy będzie chciał coś zmienić czy też będzie wolał oglądać telewizję. Na sobotę zatem przygotuje dobrą kolacyjkę z winkiem i spróbuje porozmawiać. Hmmm boję się tylko że ta rozmowa przerodzi się w monolog.... już sama nie wiem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
Nie boj sie;) Wiesz ze jakies 99% naszych strachow nigdy sie nie spelnia? Niczym nie ryzykujesz, jesli tak by sie temu przyjrzec to tylko mozesz zyskac. Spokoj i czyste sumienie, ze zaczynasz walczyc. Pomysl z kolacja jest swietny. Jesli moge tyko dodac, taka rozmowa moze byc ciezka i mysle, ze jak na pierwszy raz, to nie wylewaj calego zimnego kubla na glowe meza;) Nie oskarzaj go, tylko tak jak piszesz, powiedz, ze potrzebujesz jego pomocy, zaangazowania. Nawet ugryz sie w jezyk, policz do 10ciu, byle tylko na spokojnie. Ja mialam takich rozmow dziesiatki. Casem tylko on mowil, czasem ja. Teraz umiemy juz ze soba rozmawiac, ale bylo ciezko. Fakt, ze mamy dosc lagodne charaktery I nie wydzieralismy sie na siebie, ale slowa bola, tym bardziej jak wypowiada je ukochana osoba. Trzymam z Was kciuki;) Bez wzgledu na to jak to sie skonczy, to jest pierwszy krok na drodze do lepszego jutra;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja niestety także nie umiem sie kłócić, zamiast kłótni wybiarałam zawsze ucieczkę, mój mąż zresztą także. Wiem że jest to nie właściwe bo bez rozmowy nic się samo nie rozwiąże chociaż ja własnie na to liczyłam. Pewnie jest tak jak mówisz, że większość strachu jest zbędne... i przez nas wymyślone, no bo przecież czy może być gorzej ? Zastanawiałam się także nad Twoją radą odnośnie samooceny i ewentualnego psychologa. Może zacznę od szkolenia dotyczącego asertywności. Nie umiem powiedzieć nie, i wszystko staram się robić sama, a później jestem zła na siebie.... Jeżeli nie jest to tajemnicą uczuciowo - długo walczyłaś z bólem wynikającym z rozstania ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
Nadal walcze haha. Ale podzielila bym ten bol na etapy. Pierwsza fala byla taka ze nie umialam wrecz oddychac. Ryczalam jak glupia. Nie rzadzila mna logika a uczucia, chemia w moim organizmie. Fenyloetyloamina - poczytalam o tym na necie haha i to dalo mi troche inne spojrzenie na ta chemie i uzaleznienie od niej. W tym samym czasie nie robilam nic odnosnie malzenstwa bo kazda decyzja bylaby zla. Wtedy trzeba bylo czekac. Mialam wrazenie, ze trace cos niepowtarzalnego, wspanialego, ze robie zle. Co za beznadzieja haha, myslalam, ze ratowanie malzenstwa nie ma sensu, ze to jest niepotrzebny zachod. W tym samym czasie naprawialam siebie. Nie obylo sie bez psychologa. To on wyprowadzil mnie na prosta. Zaczelam patrzec na siebie nie jako osobe uzalezniona od uczuc, ale jednostke niezalezna. Nie potrzebuje nikogo by czuc sie dobrze, bo taki stan moge osiagnac sama (bez podtekstow prosze haha) A niestety wczesniej wlasnie dzieki komus mialam dobry lub zly humor. Powylazily problem z dziecinstwa, przerozne rzeczy majace wplyw na moje dorosle zycie i decyzje. Dzis czuje smutek, ze nie ma tej osoby przy mnie, ze nie uratowala sie nawet przyjazn, ale prawda jest taka, ze nie mogla sie uratowac, bo bez zerwania kontaktu nigdy bym sie nie zajela soba. Trwalabym w tym uzaleznieniu, obwiniajac meza za zlo tego swiata, a to zle podejscie. Najpierw wymagaj od siebie, potem od innych i wymagam. Bol jest inny, moze raczej zal. Ale i on minie. Kochanek, romans, zauroczenie, zwal jak zwal, to jest zawsze ucieczka przed czyms. Przestalam uciekac I mimo, ze nie jest latwo, wole radzic sobie ze soba, niz tworzyc nowe zwiazki bez rozwiazania starych problemow. Bo to zawsze wraca. Zawsze jest opcja, ze jak odkryjesz prawdziwa siebie, to zaden z panow nie bedzie tym wlasciwym. To troche przewrotny scenariusz ale zawsze mozliwy. Wiesz co mi pomoglo w przezyciu tego rozstania? Swiadomosc, ze ta namietnosc, ta chemia, zniknelaby tak samo jak zniknela z malzenstwa. Wprawdzie latwiej nie dac sie rutynie gdy mialo sie juz takie doswiadczenia z pierwszych zwiazkow, ale nigdy nie wiadomo jak bedzie. Mysle, ze dobre zwiazki tworza poukladane ze soba osoby, gdzie nikt dla nikogo nie jest obciazeniem a co najwyzej podpora gdy jest zle. Nie uciekaj przed konfrontacja. Na spokojnie pomysl co chcesz powiedziec, co chcesz osiagnac. Meczysz sie w obecnej sytuacji i szczerze, moze byc tylko gorzej jesli nie pogadasz szczerze z mezem. Bo co bedzie jak sie romans wyda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oj kobitki....nie rozumiem słów krytyki, Uczuciowo, jak przeczytałam Twoją wypowiedz to tak jakbym czytała swoją historię....dosłownie :-) tylko zakończenie troszkę inne, bo ja dałam szansę mężowi, daliśmy sobie wzajemnie...stwierdziliśmy, że po tylu latach warto, przecież tyle nas jeszcze łączy....a i ja musiałam sobie zadać pytanie, czy skórka byłaby warta za wyprawkę hehe...i czy wielka miłość nie zniknie tak szybko jak się zaczęła. Autorko życzę i Tobie porozumienia z mężem, myślę, że jak będziecie bardzo chcieli być razem to wszystko się ułoży. Trzeba zadać też sobie pytanie, czy to ma wszystko jeszcze sens, ale bez prób pojednania, i bez rozmów, nic nie zdziałacie, pozdrawiam :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
Ja tez dalam szanse malzenstwu. Dlatego tu pisze jak bylo ze mna, bo wiem jak latwo sie poddac, jak szybko mozna zniszczyc wszystko na co pracowalo sie wiele lat. Jesli ktos ma sie rozstac, to sie rozstanie, ale bez walki, mysle, ze po latach mozna sobie to miec za zle, ze sie odpuscilo. Niezmiernie przykre jest gdy czlowiek, ktorego w koncu sie kochalo, wybralo bo byl tym jedynym, wyjatkowym, ze on stal sie w pewnym momencie obcy. Czasem slysze czy czytam, ze gdyby maz bil, pil... Czy to nie tragiczne samo w sobie ze to wlasnie nie dotyka tych bijacych I pijacych a normalnych, fajnych facetow? Cos w tym musi byc? Dlaczego tak sie dzieje? Co my, jako malzenstwo trobimy zle, ze w pewnym momencie tak bardzo rozchodza sie drogi? Dlatego nalzezy sie postarac. Dla naszych mezow, ktorzy na to zasluguja I dla naszych sumien za kilka, kilkanascie lat;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No to ja jestem na etapie że uważam, iż ratowania małżeństwa nie ma sensu, że to strata czasu bo cóż mogę wskurać. Ale mimo wszystko spróbuje, bo masz racje za jakiś czas mogę mieć żal sama do siebie, że nic nie zrobiłam, że poprostu jak zwykle odpuściałam, a w końcu z mężem jestem już tyle lat. Przyjaźń z kochankiem... myślałam o tym. Ale nie wiem czy dałabym radę, to troche dziwne, bo jak opowiadał o ciąży, i o urodzinach dziecka cieszyłam się że jest szczęśliwy, tak naprawde od serca. Dopiero później pojawia się żal i smutek że to nie ja jestem obok niego... Przyznaje się iż jestem uzależniona od uczuć, jak Ty to uczyniłaś że się uniezależniłaś ? Strasznie do wszystkiego podchodzę emocjonalnie... a co gorsza większość tłumię w sobie i co jakis czas jak bomba wybucham, ale bez świadków. wiem że jest to głupota, ale im bliżej soboty tym bardziej się nakręcam że ta rozmowa nie ma sensu... że tylko .... znów sięzawiodę i będę rozczarowana. Ze się w ostatniej chwili poddam i nic nie osiągnę... Pomimo że uważam się za optymistkę, widzę to w czarnych barwach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
Znam te mysli i chec poddania sie. Czasem nawet oczekiwalam, ze cos pojdzie zle, ze bede mogla powiedziec "to nie moja wina, to on zawiodl, ja sie staralam". Ale teraz, z perspektywy czasu, wiem, ze dobrze zrobilam nie poddajac sie, probujac nadal, mimo niecheci. Znam te uczucia, ja swoje malzenstwo tez przekreslalam. Wlasciwie gdyby nie dziecko to bylabym juz po rozwodzie, co nie znaczy ze szczesliwsza. Jestem natomiast pewna, ze mialabym wyrzuty sumienia, ze sie nie postaralam. My caly czas jestesmy na drodze do ratowania, bo to nie przychodzi z dnia na dzien. Nam pomogla terapia malzenska. Ona wprawdzie nie gwarantuje naprawy samego malzenstwa ale upozadkowanie siebie i oczyszczenie atmosfery. A potem, gdy mozna juz ze soba o wszystkim rozmawiac - nawet o rozwodze, mozna probowac. U nas bylo duzo zali. On mial swoje, ja swoje. Nie namawiam Cie do rozwodu ani do siedzenia z mezem na sile. Jedyne do czego namawiam, to do naprawy waszych relacji. Tak, zebyscie mogli kiedys usiasc przy stole, napic sie herbaty czy kawy i powiedziec a) ze fajnie, ze daliscie sobie szanse bo sie oplacilo, b) ze mimo, ze sie rozstaliscie nadal jestescie rodzicami i przyjaciolmi, mimo nowych zwiazkow. Czasem ludzie nie moga juz ze soba byc. Wazne, zeby nie probowali zwalac calej winy na sieie wzajemnie. Na tym cierpia tylko i wylacznie dzieci bo dorosli znajda pocieszenie u innych partnerow, a dziecko z tak rozbitej rodziny, nie moze przeciez wtedy na nich liczyc, bo oni zwyczajnie nie o nim pamietaja a o sobie. Mam nadzieje, ze sobotnia rozmowa sie udala, a jak nie, ze chociaz byla poczatkiem drogi do poprawy miedzy wami. A i jeszcze jedno. Nie czuj sie zmuszona do ratowania malzenstwa. To najgorsze co mozna sobie zrobic. Z przymusu nic nie wychodzi. Zajmij sie tylko i wylacznie oczyszczeniem domowej, malzenskiej atmosfery. Powiedz sobie, uda sie to sie uda, nie to nie, ale zawalcze o nasze relacje, bez wzgledu jak to sie skonczy. U mnie zadzialalo. Maz zauwazyl roznice wlasnie od dnia, gdy przestalam sie zmuszac. Ale my mamy za soba dziesiatki rozmow, lez, czy nawet cichych dni. Wszystko bylo potrzebne. Od uczuc ciezko sie uniezaleznic. Mozna je uspic i liczyc ze same znikna. Przestalam z nimi walczyc. Zaakceptowalam moj stan, Powiedzialam sobie, "ok, zakochalas sie, nie odwrocisz tego. Stalo sie. Zaakceptuj to i zyj dalej" Przeszlam odwyk i prosze, zyje. Na dzien dzisiejszy wiem, ze gdybym rozstala sie z mezem, to nie bede z zadnym facetem. Wlasnie od tego sie uwolnilam, od zaleznosci. Moge sama decydowac o sobie, byc dobrym rodzicem, przyjaciolka dla meza, ale nie potrzebuje nowego zwiazku. Tamte uczucia mnie niszczyly, uzaleznily i nie chce przechodzic przez to jeszcze raz. Powodzenia zycze i trzymam kciuki;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po podobnej historii do Uczuciowej, ja też byłam wykończona psychicznie...postanowiłam wyjechać i zobaczyć czy zatęsknię za mężem, czy jeszcze mamy o co walczyć. Wyjechałam na miesiąc, i to było najlepsze co mogłam zrobić. Mąż zatęsknił i ja zatęskniłam....staramy się to wszystko naprawić, dla nas, ale i także dla dziecka :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kelliegh
Ile czasu można walczyć o powrót do stanu sprzed romansu? Mi nie udaje się zapomnieć, nawet zerwanie kontaktu z nim jest zbyt trudne. Zrywam i wracam z powrotem. To nigdy nie było fizyczne... Brak mi słów aby samą siebie przeklinac za bycie żałosna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rozmowy nie było. Za to mam idealnie posprzątaną łazienkę ( z nerwów). Okazało się że mój małżonek byl tak zajęty, a później zmęczony że nie mógł poświęćić mi ani chwili na rozmowę. W niedzielę także słyszałam tylko "pracuję" więc niestety jest jak jest. Wiesz Uczuciowa czasami bardzo chciałam aby romas się wydał. Więc prowokowałam do tego, zostawiając komputer otwary, hihocząc jak dostawałam smsa a na pytanie od kogo odpowiadałam - od kochanka. Jak pojawiło się dziecko przestałam prowokować. Czasami też mi się wydaje że najlepiej byłoby mi samej, bez żadnych facetów, ale z drugiej strony trudno mi to do końca zaakceptować. Niby umiem być nie zależna i wszystko ogarnąć samej, ale...... może powinnam dać sobie na luz ze wszystkim, z rozmowami, z ratowaniem...... i zobaczyć co los przyniesie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kelliegh mam to samo, niestety trwa to już strasznie dłuuugo i za każdym razem powtarzałam sobie że tym razem dam radę i się już nie będę spotykała, ale niestety nic z tego nie wychodzi ::(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość84
Abstrahując od całości tematu: Ty jesteś szmatą i on też. Nie bylibyście gdybyście wcześniej zakończyli uczciwie swoje związki. I ŻYCZĘ WAM aby się obie rodziny o tym waszym romansie dowiedziały i żeby spuściły Was na drzewo - wtedy będzie mogli być już całkiem uczciwie razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
Gratuluje Gosciowi z 11:54. Tez myslalam o takim chwilowym rozstaniu, ale nie moglam sobie na to pozwolic. Trzymam za Was kciuki. To piekne, ze niektore historie tak sie wlasnie koncza;) Dziewczyny przyjmijcie jakies nicki, bedzie latwiej sie do was zwracac, Kelliegh, z tym stanen sprzed to moze byc ciezko i szczerze to nie widze sensu by do niego wracac, bo w koncu cos bylo zle ze do tego romansu doszlo. Raczej chodzi o to, by poczuc ze chce sie zawalczyc o rodzine. Myslalam kiedys, ze to tylko ja musze sie zmienic i zmuszalam sie do tego, bo to ja w konczu czulam sie w malzenstwie zle. Potem czekalam az maz sie zmieni, bo w koncu byl powod dlaczego zle sie w malzenstwie czulam. Teraz wiem, ze udalo mi sie dojsc do porozumienia z mezem tylko dlatego bo wiedzielismy o problemie i RAZEM zawalzylismy o malzenstwo. Ja, urywajac kontakt (co, kto przezyl wie, ze to jest wielka walka z sama soba), on nie odwracajac sie ode mnie, bedac cierpliwym mimo, ze bardzo go to bolalo. Moge pisac tylko o swoich doswiadczeniach, ale ja mam to szczescie, ze moj partner to facet z klasa, ktory nigdy ze mnie nie zrezygnowal. Wszyscy mowia o przysiedze, zawsze laczac ja z osoba ktora odchodzi, ze nie powinna, przysiegala. To dziala w dwie strony. Moj maz tez o niej pamietal. Nie poddal sie, nie odwrocil. Trwal na dobre i zle, wierzac w nas, w nasze uczucie. Dlatego mowie ciagle o rozmowie, o psychologu. Walka o malzenstwo to wspolna praca. Dlugo wychodzi sie ze stanu zakochania, przechodzi rozne stany. Jest zlosc, ze dlaczego mam byc z mezem, skoro juz nie czuje tego co kiedys, jak mam z nim zyc jeszcze przykladowe 40 lat, czy dzieci beda szczesliwe widzac nieszczesliwych rodzicow? Doluzcie jeszcze swoje mysli, powstanie niezla litania. Dla tych co stoja z boku to wszystko bedzie bezsensu, a dla nas to bedzie zycie. Krytyka, obrazanie, ponizanie dziala wtedy zawsze jak zacheta do zrobienia czegos glupiego. Zrobie co chce, bo oni I tak maja mnie za (wstaw epitet) i odchodzi sie od meza w zlosci, szukajac pocieszenia u kochanka. Jest bardzo ciezko zapomniec, czy rozstac sie z ta druga osoba. Ale dziewczyny, tu nie chodzi o wasze nr2. Poproscie ich by dali wam miesiac. Zacznijcie rozmowy z mezami. Gosc mowiz, ze maz byl zajety. Wiesz co ja czulam jak z moim nie moglam pogadac? Cieszylam sie w srodku bo utwierdzalo mnie to, ze to jego wina, to on wszystko psuje, i sie nie stara. Mialam kolejny hak na niego, bo w koncu ja chcialam rozmawiac a on nie. Facet nie chce gadac? A chce miec zone i rodzine? To nich lepiej znajdzie czas. Pytanie tylko, czy Ty napewno chcesz zmienic stan w jakim obecnie wszyscy funkcjonujecie? A moze zapytajcie nr2 czy gdybyscie odeszly od mezow to oni beda chcieli z wami byc? Moja kolezanka powiedziala mi kiedys, zebym sie przygotowala na to, ze odchodzac od meza moge byc sama, ze nikt nie bedzie na mnie czekal. I tak wlasnie podchodze do ratowania mojego malzenstwa. Nie mam asekuracji w postaci czekajacej 2ki. Jesli sie nie uda, bede sama, ale nie boje sie. Bede uczciwa wzgledem meza. Chociaz teraz. Wiem, ze gdyby romans sie wydal bylo by latwiej, bo dziaoby sie to niezaleznie od Ciebie. No stalo sie. Ale czy to nie znaczy, ze chcesz miec to juz z glowy? To moze warto wybrac mniej drastyczne rozwiazanie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
Takie rzeczy prawie a sama mam dzis gorszy dzien. Chcialabym dostac lekarstwo na tesknote haha;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uczuciowo...wyjechałam na miesiąc, daliśmy sobie szanse, ale uwierz mi są dni kiedy nadal tęsknie za ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ta zła
Tak, masz racje Uczuciowo, ucieszyłam się że mąż nie miał ochoty na rozmowę, redukując swój gniew przez sprzątanie w duchu go bluzgałam i powtarzałam sobie że jak nie to nie, że mam go dość. Ale później jak ochłonełam uspokoiłam się zaczełam sobie tłumaczyć że to może moja wina, bo może faktycznie jest zajęty a ja mu głowę zawracam.... I znów byłam w punkcie wyjścia. Nr 2 często powtarzał że chce być ze mną, nie mam jednak gwarancji czy z nim będę szczęśliwsza, ale na to nigdy nie ma gwarancji, takie jest życie. A czemu Ty masz gorszy dzień ? co się stało ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
Gorsze dni sa wtedy gdy hormony dają o sobie znać. To takie dni, gdy znowu tęsknię. Trzeba je przeczekać i tyle. Dziś kolejny dzien:( To nie Twoja wina. Nie myśl tak. Ani Twoja ani męża. Takie jest zycie. Obowiązki, praca, rutyna. Niestety albo stety trzeba to przerwać. Może lepiej jak nie będziesz planowała rozmowy tylko ja zaczniesz jak poczujesz sie gotowa. A może udasz sie do psychologa? Jeśli tylko masz taka możliwość. Może to wszystko pomoze ulozyc? Nie chcialabym zeby rozmowa wam wszystko zniszczyła a jak wam nerwy puszczą? Ale pewne jest to ze rozmowa jest potrzebna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ta zła
a jak nigdy nie będę gotowa ? Tak się zastanawiałam dziś po raz setny co było przyczyną mojej znajomość z nr 2. Doszłam do wniosku że zdecydowanie brak wsparcia ze strony męża i ciągła krytyka. Tak zawsze uważał że moje decyzje są złe, ale sam nie chciał podejmować żadnej - a później słyszałam znów się ciebie posłuchałem...... Nawet nie zauważyłam kiedy zamiast wspierać się wzajemnie zaczeliśmy ze sobą rywalizować.... I w ten sposób sięjakoś wszystko zaczeło sypać.... No właśnie czy ja aby na pewno chcę ratować to małżeństwo ? Czy nie powinnam jednak owszem odbyć rozmowy ale w celu spokojnego poinformowania iż chcę separacji ? Psycholog... no w tym momencie ze względów finansowych nie mogę sobie na niego pozwolić, chociaż na pewno byłoby to dobrym rozwiązaniem. Nie jestem pewna czy moje "ciągnięcie" małżeństwa nie jest wynikiem " a co na to otoczenie" a nie chęć bycia z mężem. Tak te dni gdy hormony latają jak oszalełe są uciążliwe... zrobiłam chyba kolejne głupstwo :( zapytałam nr 2 czemu się spotyka ze mną choć kocha żonę ( nigdy mi nie mówił że ją kocha ) idiotka ze mnie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
Ale czemu? Dobrze ze zapytalas. Ciezko czasem zrozumiec co nami kieruje. A Ty mowilas 2ce ze kochasz meza? Moze jestescie w tej samej sytuacji? Jestescie bo jestescie ze slubnymi, bo dzieci, bo co inni powiedza. Masz racje, to szczerze najgorsza postawa ale ciezko sie przed nia ustrzec. Czasem pomaga, gdy zbyt pochopnie chcialoby sie podjac decyzje, a czesem paralizuje w podjeciu jakiejkolwiek. Ale inni nie zyja naszym zyciem, nie przezywaja naszego szczescia to i bolu nie przezywaja. Oni wscibiajac swoj nos w sprawy innych (jak ja teraz;)) uciekaja od swoich problemow, ale tych naszych za nas nie rozwiaza, za nas zycia nie przezyja, za nas nie umra. Dlatego w nosie z nimi. Oczywiscie warto czasem sie zatrzymac, posluchac, ale decyzje podejmowac w zgodzie ze soba. Byle nie pod wplywem emocji. Wiesz czemu tak pisze o tym byciu sama ze soba? Wtedy nie ma sie poczucia, ze odeszlo sie do kogos, nie ma pretensji jak sie nie uda. Jesli myslisz o separacji to ok. to jeszcze nie rozwod. Z tego da sie wyjsc obronna reka wzgledem malzenstwa. Moze sie okazac, ze gdy odejdziesz od meza, to nr2 wcale od zony nie odejdzie. zobaczy tylko wiecej mozliwosci spotkan. Zreszta nie mozesz od niego tego wymagac, bo po co Ci wyrzuty sumienia ze rozbijasz rodzine? Jesli mu tak zle, nie kocha zony to tez niech odejdzie ale dla siebie a nie dla Ciebie. A jak sie juz ulozycie sami ze soba, I nadal bedzie was do siebie ciagnelo, to prosze bardzo, droga wolna. Ale oczyscie najpierw atmosfere, badzcie pewni, ze nie chcecie byc ze slubnymi, I badzcie przygotowani, ze zycie razem moze wcale nie okazac sie bajka. Nie pisze tego by Ciebie zdolowac. Mysle jedynie, ze takie rozwiazanie jest w tej sytuacji najbardziej uczciwe. Zapomnij co bylo. Wpedzanie sie w poczucie winy tez nic nie da. Przeszlosci nie zmienisz. Doskonale rozumiem, ze nie chce Ci sie, bo kryzys u was nie trwa chwilke ale juz spory kawalek czasu. Twoj maz bedzie bardzo zaskoczony jak mu powiesz o separacje jesli wczesniej nie wysylalas zadnych sygnalow. Moze jednak najpierw normalnie pogadaj. Zapytaj jak widzi wasze malzenstwo, czy mu w nim dobrze, jak was widzi za piec, dziesiec lat? Jak masz mozliwosc to go uprzedz ze tego i tego zabierasz go na spacer, zeby byl przygotowany i zeby nie bylo zadnych wymowek. Moze wtedy sie uda pogadac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ta zła
On i spacer ? o tak wiele lat temu przed ślubem to i owszem, teraz nawet w niedzielę z dzieckiem nie mogę go wyciągnąć. Ojjj to raczej trudna sprawa. No i dobrze że "wścibiarz nos" bo pisanie z Tobą pozwala mi spojrzeć na tą samą rzecz z różnych perspektyw. Z nikim nie rozmawiam na ten temat, i takie duszenie w sobie wszystkiego też nie jest najlepsze. Bo niektórych spraw najzwyczjniej w życiu nie zauważałam. Nie chcę rozbijać jego małżeństwa, właśnie dlatego że nie chce mieć wyrzutów sumienia jak nam nie wyjdzie, ewentualnie tkwić później w tym związku tylko dlatego że odszedł od żony. Nie oczekuję tego również z jego strony. Dlatego teraz wszystko się tak pogmatwało. Bo jak tylko ja byłam w związku, to podjęcie jakichkolwiek decyzji było prostsze, a teraz..... no tak ale sama piszesz by nie czepiać się już historii co było to było. Nie płacze się nad rozlanym mlekiem ;) Boję się otworzyć pocztę by sprawdzić wiadomość od nr 2 :( a może chciałabym przeczytać "kocham swoją żonę a z Tobą spotykam się dla seksku" - popłakałabym, byłabym rozżalona na cały świat, ale później może łatwiej byłoby mi zbudować nową ja, a może wolałabym przeczytać: " bo mam nadzieję że kiedyś będziemy razem" - i wówczas bym też popłakała, zamarwiała się co zrobić, czasami się czuje jak ten osiołek który dostał i sianko i owies, i padł z głodu bo nie umiał dokonać wyboru. Długo jesteście małżeństwem ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość super ktoś
do złej - a dlaczego myślisz tylko o separacji ? Wystąp o rozwód ;-) Masz miłość nr 2 to na co czekasz ? :

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość super ktoś
Niech twój nr 2 zostawi żonę, ty męża i heja ! Dasz upust swoich hormonom :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość super ktoś
"Nie płodził żonie dziecka bo nie miał żony!. Wpadł z dziewczyną z którą był i wziął ślub,a to jest różnica" ________ Taaaak ??? A niby jaka różnica??? Może taka że jednak miał dziewczynę, kobietę którą sypiał, że miał was obie chętne do łóżka, że teraz już ma żonę, a ty naiwna dalej wierzysz, że byłaś i jesteś TA JEDYNA UKOCHANA !!! :-) O głupoto ludzka !! Zastanow się trochę kobieto, zanim coś znowu napiszesz !!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy mi się zdaje czy autorka była zamężna , rozwiodła się i znowu wydała się za mąż? Chyba coś namieszałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
10 lat. Razem jeszcze dluzej. Ja na meza tez patrzylam ze on czegos nie zrobi, bo to do niego nie podobne, bo cos... i tak wymyslalam powody, a jak zaczelismy rozmawiac, doiedzial sie o nr2 to nagle zacza sie starac, zmieniac, I zobaczylam nowego czlowieka. Tylko ze tu nie bylo romansu, a przyjazn, ktora zmienilaby sie w romans jak nic. Nie stawiaj kreski na mezu, poki nie pogadacie. On tez stanie przed wyborem - walczyc razem, czy pozwolic Ci odejsc. Najgorsza jest swiadomosc ze tylko ty walczysz, bo to tobie sie odwidzialo. Jak mnie to wkurzalo, ale potrzebowalam czasu, kilku miesiecy terapii, by zaczelo sie zmieniac i moje podejscie i jego. Mowi sie ze niespelnione uczucie trwac moze wiecznie. Wiec patrze na siebie I na nr2 jakby sie spelnilo tylko nie ulozylo. On odszedl, ja odeszlam I teraz musimy zyc osobno, bez szans powrotu. Oszustwo jak nic ale wszystko siedzi w psychice I nie zamierzam cale zycie wzdychac do czegos co nie mialo szansy sie rozwinac. Zreszta bylo minelo. Teraz to ja szukam sposobow jak przywrocic to cos co bylo miedzy mna a mezem. Checi sa tylko pomyslow brak;) I prosze Cie, nie szuakj wymowek haha, tylko wez za szmaty meza I powiedz mu co jest nie tak. Daj mu szanse walki o was, bo teraz jest na straconej pozycji. Moze Cie zaskoczy pozytywnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Teraz to mąż powinien wypiąc się na nią i wysłać z powrotem do kochanka :-p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
Co racja to racja ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość super ktoś
Może lepiej przecierpieć ból i tkwić dalej w związku z mężem... __________ Nie no !! Autorko !! Po co będziesz się męczyć z mężem?? Odpuść go sobie, daj chłopu wolność, może znajdzie normalną żonę, a nie zdradliwą kobiete, która będzie z nim żyć jak męczennica :-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×