Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

ja mam męża on ma żonę

Polecane posty

Gość Uczuciowo
Widze ze jak w Biblii lewa reka nie wie co robi prawa haha. bo komentarz powyzej chyba pisala ta lewa;) Ale mniejsza o to. Bez rozmowy nic sie nie zmieni i tyle. Podagajcie jak najszybciej;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
I albo bierzecie rozwod albo daj sobie spokoj z kochaniem i zacznij żyć z mężem jak na żonę przystało, bez zdrad i hipokryzji .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ta zła
rozmowa rozmowa rozmowa hmmm tak wiem że ona jest potrzebna i nie unikniona. Nie szukam wymówki, ale chcę to zrobić nie pod wpływem chwili emocji. Więc na początek utrzymam - brak kontaktu z nr 2, ogarnięcie siebie i jak już poczuję że choć troche wiem jak przeprowadzić rozmowę to to zrobię :) 10 lat to sporo, chociaż my już małżeństwem jesteśmy 14 lat a ze sobą 20. więc staż jest dłuuuuuuugi. Więc tym bardziej muszę się wziąć w garść i walczyć :) Mimo dużej ilość nieżyczliwych komentarzy, dostałam niezłego kopniaka do działania :) I zmieniłam swoje rozumowanie na tyle, że nie będę robiła tego dla dziecka, tylko dla siebie, bo zasłanianie się dzieckiem i nie podejmowanie decyzji było głupotą. Trzymam kciuki za Ciebie Uczuciowo aby Wam się także udało :) i abyście za kilkadziesiąt lat byli parą starszych szczęśliwych ludzi, siedzących na ławeczce :) dziękuje za wsparcie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
Widze, ze moj nick komus sie spodobal;) Moze znajdz sobie wlasny, chyba ze to za ciezkie zadanie;) W moich komentarzach nie znajdziesz zlosci ani zlej energii wiec wszelkie takie ignowuj;) Komus sie nudzi i tyle, chociaz, fakt, predzej czy pozniej to bedziesz musiala zrobic, czyli zdecydowac ten czy tamten albo czy Ty sama;) Dasz rade, tylko sie nie poddawaj;) Wiem ze jest ciezko i najlepiej byloby zostawic jak jest, olac moralnosc i miec ich obu. Mnie tez to kusilo, ale jak pisalam wczesniej, przez moje gadanie nr2 dal mi spokoj, wiec spora tu zasluga jego;)A ja mialam sporo szczescia, bo sil to malusio;) Dlatego Cie rozumiem. Wiem jak jest cholernie ciezko, ale uwierz, mam do siebie wiekszy szacunek, bo juz nie mysle ze mam wybor, maz albo nr2, tylko maz albo ja, czyli zycie samej ze soba. A jak bedzies gotowa to pogadasz haha;) I dobry pomysl, by sie zajac soba. Przemysl wszystko, pomysl o sobie nie krzywdzac jednoczesnie meza. Bo wiesz, jesli on nie wie, ze jest zle, to ciezko go winic ze nic nie zmienia. Poza tym, nie musisz mu mowic o kochanku. Tu juz wiesz co masz zrobic. Ograniczysz kontakt, to znaczy, ze zamykasz ten temat. Bylo minelo. Trzymam kciuki. A ja jesli za jakis czas okarze ze z mezem nie jest nam dane byc, to sie wyprowadze, ale bede miala z nim dobre kontakty. wlasnie ze wzgledu na dziecko. I zaden facet mi nie potrzebny. Zmeczona jestem calym tym stamen zakochiwania sie i odkochiwania haha, ile mozna;) Powodzenia;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to układ prawie idealny:))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ta zła
Olewać tego nie mogę. Zmęczona jestem już tą sytuacją i nie mam siły tego dłużej ciągnąć. Wyrzuty sumienia nie pozwalają mi dłużej tak żyć. Muszę w ramach możliwość wyprostować swoje życie i zacząć normalnie żyć. Wczoraj na 100% byłam pewna że jedynym rozsądnym wyjściem jest zerwać kontakt z nr 2. Dziś już ta pewność uleciała, chociaż głos rozsądku mówi mi że nie mam innego wyjścia. Jeżeli mamy być razem to wcześniej czy później znów się spotkamy, tylko czy wówczas nie będzie za późno ? czy nie będę żałować tej decyzji…? Ojjj Uczuciowo miałaś łatwiej, bo On podjął za Ciebie ta decyzję, a Ty musiałaś jedynie uporać się z jej konsekwencjami. A może aż uporać się z nimi, bo to na pewno wcale nie jest łatwe, mnie to przeraża, jak ja dam radę….. jak ja sobie z Tym poradzę, z tą pustką…… przeraża mnie… I nie wiem w sumie co bardziej… czy sumienie, czy pustak, czy zmiany…. Ale wiem że muszę coś z tym zrobić, i na pewno Cię już nudzę że ciągle to powtarzam, ale w ten sposób staram się sama umocnić w tym przekonaniu, że tak dalej żyć się nie da. Owszem popełniłam wiele błędów, nie wszystko da się naprawić…. Ale masz racje, nie powinnam żyć przeszłością tylko przyszłością….. Tylko jak ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość I ja i on
Jestem mężatką od 3 lat nie mamy dzieci , rok temu poznałam fajnego faceta jest starszy odemnie i bardzo dobrze sytuowany . Mam wyrzuty sumienia bo zdradzam z nim meza :( , ale maz nie jest mną absolutnie zainteresowany . Mamy ciagle kłopoty finansowe , a to kredyt , a to samochód zepsuty a to rachunki a to opłata za studia . Kochanek bardzo mi pomaga nawet zapłacił zaległy czynsz i płaci raty , maz nie pyta skąd mam kase na to wszystko i ja nic nie mowię . Nie pouczajcie mnie prosze bo i tak nie mam wyjścia , pracuje na 1.5 etatu i daje lekcje nie mam innych możliwości zarobku , ja mam 1500 pln maz 2000 nasze opłaty to 2500 bez jedzenia i samochodu . Moje pytanie brzmi czy maz o tym wie ze ktoś mi pomaga i rznie głupa czy mu naprawdę wiszę ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
Wcale mnie nie nudzisz. Wiem jak wazne sa rozmowy, jak czasem po raz setny powtorzone zdanie nagle zmienia znaczenie, daje inne wnioski. Mialam te same watpliwosci. Czy dobrze robie. I do dzis mam chwile, gdy powatpiewam, zastanawiajac sie czy nr2 nie byl wlasnie tym na ktorego czekalam. Ale nie byl, skoro go nie ma. Zreszta zaraz pojawia sie mysl ze nie bylabym szczesliwa niszczac meza, odchodzac do innego. Nie moge Ci narzucac swojego toku myslenia, bo masz inna sytuacje, twoja 2 jest przy tobie, widac kocha Cie i mu zalezy. Ja moge tylko pisac o swoich doswiadczeniach i tym co mna kieruje. Ja mialabym wyrzuty sumienia. zreszta jest we mnie takie dziwne przekonanie, ze nie chce zamieniac jednego modelu na drugi, ze jesli moje malzenstwo sie rozpada to musze wiedziec czemu, umiec sobie poradzic z tym samej, ze swoimi problemami, z tym co mna kierowalo przy popelnianiu pewnych bledow, rozliczyc sie z przeszloscia by jej nie rozpamietywac, nie wracac do niej. Moze sie oszukuje, moze moja 2 byla ta jedyna, ale wiem jedno-problemy ktore rozwalily malzenstwo, jesli ich sie nie rozwiaze, rozwala kazdy kolejny zwiazek. Pomysl o tym moze w ten sposob. Ze jesli upozadkujesz swoje malzenstwo (co moze oznczac nawet rozwod) to nie bedziesz miala wyrzutow, ze zyjesz na dwa zwiazki, na dwa swiaty. A Twoj maz moze bedzie mial szanse na inny zwiazek, bedzie tez jeszcze szczesliwy? Nie wiesz czego chcesz i nie umiesz sobie z tym poradzic. I powiem Ci, ze mialam tak samo. Po kilku miesiacach separacji, braku kontaktu, nadal gdy przypadkiem zobacze go na ulicy, doznaje jakby szoku ;) Nie cierpie tego uczucia. Kiedys chcialam zobaczyc go chociaz na chwile, dzis modle sie bym na niego nie wpadla. Odwyk jest k..wsko ciezki, ale napisalas tez ze jesli mamy byc razem to bedziemy. Teraz widoczie nie mamy, a moze to nie ten? Moze tym jedynym jest moj maz, tylko ja zboczylam z drogi rozsadku? Pomysl czego chcesz. Pogadaj z mezem zeby chociaz dac mu szanse na zawalczenie o was. Zreszta tak czy inaczej czeka Cie rozmowa. Albo zeby zaczac naprawiac malzenstwo, albo zeby powiedziec o rozstaniu. A do I JA I ON. Powaznie pytasz? Bedziesz brala pieniadze od faceta by oplacac rachunki i byc w zwiazku w ktorym byc nie chcesz? A po kiego? Nie macie dzieci, to sie rozstancie, albo pogadaj z mezem jesli Ci na nim odrobine zalezy. Jesli on nie pyta skad masz kase to moze nie interesuje sie rachunkami i tyle. Zyje w blogiej nieswiadomosci ze na wszystko starcza. Nie lepiej z nim pogadac? Im dluzej bedziesz to ciagnela, tym gorzej dla waszej trojki. No I co jak sponsor powie w koncu stop?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ta zła
Uczuciowo za Twoją radą wybrałam się do psychologa. Byłam na dwóch wizytach, a teraz mamy przerwę 2 tygodniową abym mogła poukładać nowe wiadomość. Uznał iż mój strach przed podjęciem decyzji jest prawdopodobnie wynikiem uzależnienia od męża pod względem psychologicznym. Uważa że pod świadomie boję się podjąć decyzje która zostanie przez niego skrytykowana. Ciągła jego krytyka moich poczynań doprowadziła do stanu że nie mogę podjąć decyzji, gdyż nie jestem pewna czy będzie ona właściwa, a wręcz moja podświadomość utwierdza mnie że na pewno będzie zła. Ciągłe moje wahania i brak zdecydowania wynika z braku pewność siebie która jest wynikiem zachowania męża w stosunku do mnie. Lęk i założenie że rozmowa także nic nie da również jest wynikiem lęku jaki odczuwam przed nim. Rozmowa w tym momencie nie przyniosła by żadnego rezultatu gdyż nie byłabym w stanie przekazać mu swoich racji a już na pewno utrzymać swojego stanowiska w jego obecność. Sugeruje mi pracę nad samooceną, że od tego powinnam rozpocząć uzdrawianie swojej sytuacji. Nie myślałam o tym w ten sposób, troszkę mnie zaszokowała opinia psychologa 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
Niezle;) Ale on ma racje. Wszystko co ma sie zmienic, nie zmieni sie bez Twojego udzialu, a zeby tak sie stalo, musisz byc silna i pogodzona ze soba. Akceptacja siebie jest bardzo wazna. A maz wie o tych wizytach? Takie spotkania otwieraja oczy i czlowiek dowiaduje sie o sobie dziwnych rzeczy. Ale to co mowi psychology ma sens. Moze wlasnie dzieki temu uda sie wam jeszcze wszystko naprawic? Tak czy inaczej, zycze powodzenia w walce o siebie i rodzine;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwoli wyjasnienia
jesli facet jest naprawde super to sie tak nie zachowuje. dodajesz chyba do rzeczywistosci kupe iluzji. pytanie tylko, po co? chyba lubisz sama siebie oszukiwac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ta zła
mąż nic nie wie o wizytach, na razie nie jestem gotowa aby mu o tym powiedzieć. zastosuje metodę "drobnych kroczków" staram się mówić własne zdanie bez myślenia o jego reakcji. To wcale nie jest łatwe, ale później jest fajne uczucie - że dałam radę :) No i nadal nie spotkałam się z nr 2 :) I tak naprawdę zaczynam lepiej się czuć, mam czasami wrażenie że mogę góry przenosić :) Zaraz po świętach mam kolejną wizytę :) mam nadzieję że do tej pory będę już o wiele silniejszą kobietą :) A jak u Ciebie Uczuciowo - nadal silnie walczysz ? gwoli wyjaśnienia - nie bardzo wiem o co chodzi ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
Ciesze sie, ze nastapily takie zmiany w Twoim zyciu;) To musi isc ku lepszemu i juz. Trzymam za Was kciuki. I gratuluje silnej woli w braku kontaktu. A co na to nr 2? U mnie powoli ku dobremu. Stalo sie to o czym mowil psycholog;) Spotkaly sie dwie nowe osoby, teraz mozemy sie poznawac od nowa a czy to zobaczymy nam sie spodoba to juz inna bajka, wazne, ze w grze pozostaly dwie osoby. Tych gorszych dni jest coraz mniej, z kazdym tygodniem coraz lepiej sobie z nimi radze. Duzo dala wspaniala postawa meza. Jemu zalezy. O ile latwiej odgruzowywac sie we dwoje;) Nie ogladam sie za siebie. Nie moge, bo to boli. Nie chce pytan typu co by bylo? Nie wazne jakby bylo, moje sumienie nie daloby mi spokoju, a z sumieniem chyba nikt nie wygral. I wiem ze teraz dopiero naprawde walcze o malzenstwo. Wczesniej sie tylko oszukiwalam. Ale to moja droga i moje podejscie. Kazdy sam sobie musi odpowiedziec co jest dla niego dobre. Jedna wspolna sprawa jest natomiast taka, ze jesli sie nie uporzadkuje spraw z przeszlosci, przeniosa sie one na kazdy kolejny zwiazek, dlatego gratuluje jeszcze raz super decyzji;) I trzymam kciuki;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja od tej podobnej historii ;-) Życzę Wam dziewczyny dużo siły...i trzymam mocno kciuki. Napiszcie jeszcze co u Was...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ta zła
Spotkałam się dziś z nr 2. Dość długo rozmawialiśmy. Wykazał się chyba dość dojrzale, gdyż stwierdził iż poczeka aż poukładam sobie swoje sprawy i podejmę decyzję. Kurcze wkurzyło mnie to niesamowicie :( Wolałabym już chyba tekstu, że nie zamierza na nic czekać i że w takim razie koniec. A tu . Nie ukrywam że ta druga wersja byłaby trudniejsza do przełknięcia ale ułatwiła by mi uporanie się z przeszłością... chodzę dziś przybita jak pies bo znów mam wątpliwość co do słuszności ratowania małżeństwa :( Muszę nabrać dystansu i się uspokoić, ale to takie trudne...... to wręcz nie możliwe :( RATUNKU !!!!!! A co u Ciebie " od podobnej historii"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
A moze nie mysl o tym jak o ratowaniu malzenstwa? Mnie ta mysl tak przygniotla ze sie w myslach rozwiodlam. I pomoglo. zdjelo wielki ciezar przymusu. Przestalam czuc ze musze, powinnam. A mimo to nadal to robilam, tylko jakos podzialalo pozytywnie mi to na psychike. Sie z mezem smiejemy, ze teraz znowu bedziemy musieli sie pobrac;) Przezywalam to samo co Ty teraz. nie widzialam sensu bo nie rozumialam co che, a chcialam stanac na nogi, poczuc sie kobieta, samodzielna, wartosciowa. Naprawily sie przy tym relacje z mezem. Pamietaj, ze odejsc mozesz zawsze. Ja nie chcialam tylko, zeby potem byl scenariusz typu - odeszlam, niczego w sobie nie zmienilam, przenoszac problem na kolejny zwiazek, potem on sie rozpadl, a ja nadal niepoukladana zaczynam zalowac ze spierdzielilam sobie zycie. Moze zle mysle, moze sie oszukuje, ale mi z tym dobrze. Jestem juz w takim momencie, ze gdybym sie rozeszla z mezem, bede wiedziala ze sie staralismy, ze nasze relacje sa poprawne, ze sama jestem silniejsza i dam sobie rade bez faceta. Z nr 2 juz bym nie byla. Poznalismy sie z innej strony i chyba juz teraz ciezko byloby sie nam dogadac. Moze nam klapki z oczu spadly, moze przez moja przemiane, stalam sie inna osoba. Pozostaly wspomnienia i tyle;) Ale to moja historia. U Ciebie moze byc inaczej. Z pewnoscia poznacie sie z innej strony ze swoja 2ka. Ty sie zmienisz, on. Zmienic sie moze rowniez Twoj maz. I wszystko moze sie zdarzyc tak naprawde. Wazne, zebys zawalczyla o siebie. Poukladala swoje sprawy tak jak juz zaczelas to robic. W pewnym momencie poczujesz co chcesz od zycia I moze byc tak, ze powiesz mezowi ze jednak to nie to, ale bedzies swiadoma tej decyzji, jej konsekwencji I nie bedziesz sobie pluc w brode jak cos z 2ka nie wyjdzie. Trzymam kciuki;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merryy
Uczuciowa - super ze jesteś na tym forum. Ja właśnie rozstałam się z nr 2. Od roku chodzę do psychologa.. Staram się naprawiać małżeństwo ale przede wszystkim staram się dojść do ładu ze sobą.. Bardzo pomagają mi Twoje posty bo dokładnie przezywałam i przezywam to samo co ty kiedyś. Mój maź wybaczył mi zdradę.. ale ja sama nie czuje się jeszcze dobrze ze sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
Wiesz Mery, swego czasu szukalam pomocy w necie i dolowalo mnie to jeszcze bardziej, bo wszedzie czytalam tylko jakie te kobiety (faceci) sa zli, obludni, straszni i bezawartosiowi. Nigdzie nie bylo komentarzy, ktore wspieraly, jakby ludzie zamkneli sie na problemy innych. Nawet jak byl pozytywny komentarz to i tak nie dawal wsparcia, bo nie pisala go osoba, ktora przezylaby to samo i wychodzila z tego. wszedzie zagubienie i wolanie o pomoc. Pomyslalam wtedy, ze jesli mi zacznie sie polepszac, to bede sie dzielila tym z innymi, bo wiem jak wazne jest wtedy wsparcie. Wylac kubel zimnej wody jest najlatwiej, ale pomoc, mysle, ze tu trzeba miec troche wiecej odwagi bo w koncu pisze sie o rzeczach bardzo osobistych, dostepnych juz dla wszystkich. Dlatego jesli chcesz, podziel sie swoim doswiadczeniem. Ja tez potrzebuje otuchy;) Bo mam tez gorsze dni, A jak nas wiecej, to latwiej przejsc to co przechodzimy, latwiej sie poukladac i widziec w tym sens;) Psycholog to super sprawa. Tez chodze i powiem, ze bez tych sesji byloby mi ciezko. Na terapi byl tez maz. Czeka nas jeszcze wspolna terapia. Musze skonczyc jednak najpierw swoja. Co do zdrady, bylo minelo. Zamknij to tym bardziej ze maz wie i wybaczyl. To jego decyzja, on ja podjal. Tu sie konczy historia. Ciezko jest zamknac drzwii przeszlosci, ale bez tego nic sie nie uda, bo to jak kula u nogi. Super, ze masz w sobie sile, ze podjelas tak trudne decyzje, ale zrobilas to, a to wymaga odwagi. Trzymaj sie cieplo i trzymam kciuki za wasze szczescie;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, musisz zadać sobie jedno podstawowe pytanie...Czy jakby nie było nr 2 to byłabyś z mężem, czy też nie??? To jest bardzo ważne, pamiętaj, że dla żadnego faceta nie warto rozwalać sobie życia i dzieciom. Musisz wsłuchać się w siebie...tak jak dziewczyny wyżej piszą, że zawsze można odejść, ale nie zawsze jest szansa powrócić i naprawić co się popsuło...zastanawiam się też dlaczego nr 2 spokojnie zgodził się czekać itp...może też nie wie co zrobić, może też potrzebuje czasu, może....ale proszę Cię, zastanów się nad wszystkim, wiem, że to będzie ciężki orzech do zgryzienia, ale to Twoje życie i nikt za Ciebie go nie przeżyje, tylko czy warto jest poświęcać swoją rodzinę i krzywdzić innych ludzi????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Macie racje, czytając posty innych, którzy przeszli podobne zawirowania w swoim życiu i jakoś udało im siępodnieść ewentualnie są na dobrej drodze do tego, podnosi człowieka na duchu :) wspiera do dalszej walki :) Tak na pewno masz racje że nr 2 tez nie wie co zrobić..... i na pewno także ma w głowie wielki zamęt, to trudne decyzje i nigdy nie wiadomo czy będą dobre. pytanie czy byłabym z mężem gdyby nie nr 2 jest bardzo istotnym pytaniem. W sumie to właściwie najpierw myślałam o odejściu od męża a później pojawił się nr 2. A później pojawiło się dziecko. Gdyby nie było dziecka to na pewno byśmy nie byli już razem. Nie chcę jednak tkwić w obecnej sytuacji tylko z powodu dziecka. Dziecko kiedyś urośnie opuści dom a ja będę zgorzkniałą babą żałującą "straconego" życia. Nie chcę też pochopinie podejmować decyzji o roztaniu właśnie dlatego że nie chcę ranić wszystkich wkoło. Ale przez to ranię siebie. To wszystko nie ma sensu. Może mam te gorsze dni, a może świadomość że dałam sobą tak manipulować mężowi mnie dobija. Analizując różne sytuacje pod kontem spostrzeżeń psychologa czuję się jeszcze gorzej, to takie rozdrapywanie ran... Zamknąć drzwi przeszłość, ale jak ? Mam wrażenie że jak nie poukładam przed zamknięciem, to kiedyś się wszystko z nich wysypie i mnie przygniecie tak mocno że już się nie podniosę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ta zła
Macie racje, czytając posty innych, którzy przeszli podobne zawirowania w swoim życiu i jakoś udało im siępodnieść ewentualnie są na dobrej drodze do tego, podnosi człowieka na duchu wspiera do dalszej walki Tak na pewno masz racje że nr 2 tez nie wie co zrobić..... i na pewno także ma w głowie wielki zamęt, to trudne decyzje i nigdy nie wiadomo czy będą dobre. pytanie czy byłabym z mężem gdyby nie nr 2 jest bardzo istotnym pytaniem. W sumie to właściwie najpierw myślałam o odejściu od męża a później pojawił się nr 2. A później pojawiło się dziecko. Gdyby nie było dziecka to na pewno byśmy nie byli już razem. Nie chcę jednak tkwić w obecnej sytuacji tylko z powodu dziecka. Dziecko kiedyś urośnie opuści dom a ja będę zgorzkniałą babą żałującą "straconego" życia. Nie chcę też pochopinie podejmować decyzji o roztaniu właśnie dlatego że nie chcę ranić wszystkich wkoło. Ale przez to ranię siebie. To wszystko nie ma sensu. Może mam te gorsze dni, a może świadomość że dałam sobą tak manipulować mężowi mnie dobija. Analizując różne sytuacje pod kontem spostrzeżeń psychologa czuję się jeszcze gorzej, to takie rozdrapywanie ran... Zamknąć drzwi przeszłość, ale jak ? Mam wrażenie że jak nie poukładam przed zamknięciem, to kiedyś się wszystko z nich wysypie i mnie przygniecie tak mocno że już się nie podniosę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
I dlatego chodzisz do psychologa. On powinien pomóc poukladac i zamknąć. Prawda jest taka ze tu naprawde ważny jest czas. Nic sie nie stanie natychmiast. To zamkniecie przeszłości kiedyś musi nastąpić bo życie nią nie ma sensu. To sie jednak łączy z ukladaniem siebie, gojeniem starych ran. Nie mówię ze musisz być z mężem, albo z nr2. Ta decyzję sama podejmiesz, ale będzie swiadoma a to ważne. Z nr2 wiążą sie super emocje, uczucia, przyjemność, ale można dobrze czuc sie też ze samym sobą. Miałam taki etap ze sms wprawial mnie w dobry humor na cały dzien, a potem jego brak niszczył cały dzień. Byłam emocjonalnie uzależniona od nr2 i mnie to niszczylo. Na dzień dzisiejszy brak wiadomosci nie ma wplywu na moj dzień. Potrafie zajac sie innymi rzeczami i nie myśleć, a jak mysle to nie targaja mna już takie emocje jak wtedy. Nie chcę żeby to od kogoś zależało moje szczescie. Sama wolę o tym decydować co nie znaczy ze nie mogę kochac. Nie osaczam tylko siebie tymi uczuciami i patrze na wszystko swiadomie, bez emocjonalnych przeklaman. Ktoś mówi o zastanowieniu sie czy odejście spowodowane jest pojawieniem sie nr2 czy nastapiloby i bez niego. Ja myślałam już wcześniej o rozstaniu ale też pewnie wyladowalibysmy u terapeuty. I też byśmy chcieli nas ratowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka w żadnym związku nie będzie szczesliwa bo gdyby choć z jednym mężczyzna byłoby hasło TO Ten na pewno już byliby ze sobą bez mrugniecia a tak sa zbędne dylematy tylko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merry
Nr 2 napisał wczoraj ze mu mnie bardzo brakuje i ze nadal kocha. Nie wywołało to u mnie juz takich emocji jak wcześniej ale zastanawiam sie co na takie smsy odpisać i czy wcigolw cos odpisywać. Uczuciowo a jak ty radzilas sobie z tym. Nr 2 nie odpuszcza on nie lubi przegrywać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli masz dylemat czy odpisać to jestes słaba i wraz będziesz tkwic w tej relacji jeśli nie odpowiesz da spokój ale musisz być jak zdarta płyta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merry
No i odpisalam 2 zdania...ach. Od naszego rozstania minął tydzien jest mi ciezko dzis mam bardzo słaby dzien. On sie nie odezwał. Moze to i lepiej.. Bardzo to wszystko trudne...zupełnie jak odwyk dla alkoholika. Za to nieświadomie wspiera mnie maz dzis przyszedł i powiedział ze strasznie sie cieszy z takich chwil jak jesteśmy razem i ze teraz dopiero zaczął czuc ze nr 2 zniknął Z naszego zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ta zła
"To ten" tak miałam jak poznałam 2, tylko że byłam na tyle głupia że ciągle patrzyłam na otoczenie bojąc się krytyki i tak tkwiłam tkwiłam i tkwiłam a jak już dojrzałam do decyzji okazało się że jestem w ciąży i wszystko się skomplikowało..... Z perspektywy czasu wiem że byłam głupia, bo nie powinno mnie obchodzić co inni powiedzą tylko żyć własnym życiem. Teraz to wiem ale sytuacja się znacznie zmieniła..... W tedy byłam młoda i głupia a teraz jestem dojrzała i załamana. Zamknąć przeszłość, staram się. Chociaż mam wrażenie że robiąc krok na przód za chwilę robię trzy do tyłu. Jakiś utwór jakieś miejsce - i już wspomnienia wywołujące emocje i znów jestem w rozterce. Fajnie że wspierają was wasi partnerzy, mój ciągle zapracowny i nie ma ani jednej wolnej chwili ani dla mnie ani dla dziecka. Nie chcę się czepiać bo w końcu ktoś by powiedział że dobrze jak facet jest taki pracowity i że się czepiam, ale smutno mi że będąc w związku czuję się ciągle sama. A jak zaczynam poruszać temat wspolnego spędzania czasu - słyszę że przecież robię to dla nas. Mam ochotę wówczas wykrzyczeć że NAS NIE MA !!!! a zamiast tego odwracam się by nie widział łez w oczach i zastanawiam się czemu ja..... Ja Merry, bądź silna :) trzymam kciuki, każdy kolejny dzień to sukces.... czytając o Twoich sukcesach będę miała większą mobilizację do osiągnięcia własnego szczęścia, tak jak mnie zmobilizowały teksy Uczuciowej do zmian :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
Mery, ja tez tak mialam. Przy kazdym wczesniejszym zerwaniu, odpisywalam, albo sama zaczepialam. Te poczatki sa ciezkie, ale jesli jestes zdecydowana, ze to najlepsza droga, to trzymaj sie swojego postanowienia. Jeszcze nie raz mozesz sie zlamac, ale za kazdym razem bedzie coraz lepiej. Napisz moze troche wiecej o swojej sytuacji. czemu doszlo do kryzysu u was, czy macie dzieci i co czujesz do meza? Niezla, (;) a co myslisz, jak zareagowalby maz, gdybys powiedziala mu o tym, ze was juz nie ma? Twoja sytuacja jest inna, bo ze swoja 2 znacie sie tyle lat a nadal czujecie to samo. Nie sugeruj sie mna, pisze to tylko dlatego, ze jestem ze soba juz w jakis sposob pogodzona, i swiadoma czego chce, ale gdyby za kilka lat moje uczucie bylo takie samo i jego tez, to odeszlabym od meza, bo wiem na dzien dzisiejszy, ze nie moglabym przez tyle lat meczyc siebie i meza. Nie znaczy ze bylabym z nr2, bo mogloby sie okazac, ze samej ze soba mi lepiej a bycie z 2 bez tej otoczki zakazania, by nie bylo juz takie pasjonujace. A moze okazaloby sie, ze nr2 to przyjaciel? Ze tyle lat wsparcia z jego strony, to prawdziwa przyjazn i..tylko przyjazn? A ja bylabym z kims zupelnie innym? Moj psychology mowi, ze tesknie za uczuciem, chwila przyjemnosci, odpoczynku, ale tamto to nie najlepsze co moze mnie spotkac, ze moge doswiadczyc takich uczuc z kims innym, z mezem, ze moga byc nawet silniejsze. Bo to nie osoba a chwile, zdarzenia, sytuacje... Zaczelam tak myslec i dzieki temu emocjonalnie uwolnilam sie od nr2, co nie znaczy, ze stal sie dla mnie obojetny. Zwyczajnie umiem bez niego funkcjonowac, tak, to jak z alkoholem, czy innym uzaleznieniem. On byl moim nalogiem i uwolnienie sie od niego bylo ciezkie, ale sie udalo;) A moze to tylko radosc poczatkujacego? nie wiem, nie jestem juz siebie az tak pewna jak bylam kiedys. Ale podoba mi sie panowanie nad uczuciami a nie by to one panowly nade mna. Wyrachowane to troche, ale co tam;) Dziewczyny to wszystko jest do przejscia, ale nie jest latwo. dajcie sobie czas na placz, na zalobe. To jest potrzebne. A jesli to przejdziecie, uwolnicie sie od nalogow i spojrzycie na swoje zycie mowiac, tak, nie placze jak nie pisze, nie skacze jak pisze, bo jestem i tak szczesliwa sama ze soba, ale chce by przy mnie byla moja 2, to tak wtedy zrobicie, ale bedzie to swiadoma decyzja, laczaca sie z konsekwencja ze moze jednak wam nie wyjsc, ale nie beziecie i tak zalowaly rozstania z mezem, bo ono i tak by nastapilo. Albo stwierdzicie, ze to jednak nie bylo to, ze maz wlaczyl sie do pracy nad zwiazkiem, ze warto bylo przeczekac bo jestecie pewne ze to byl dobry wybor, ze jednak kochacie mezow. Kiedys wspominalam o napisaniu scenariuszy zycia. Jedne niech dotyczy meza, napiszcie jak byscie chcialy by wygladalo wasze malzenstwo, by bylo w tym scenariuszu idealne. A drugi scenariusz niech dotyczy zycia z nr2. Dodajcie rozstanie z mezem i wszystko to przez co musielibyscie przejsc. Pomyslcie co z tych scenariuszy moze sie splenic, a co jest tylko poboznym zyczeniem. I napiszcie jakie sa wasze odczucia po stworzeniu takich scenariuszy. Ja tez to zrobie. Dzis wieczorem napisze swoje scenariusze plus jeden bez zadnego z facetow, tylko ja;) Glowy do gory;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ta zła
hmmmm tak moja sytuacja z 2 jest troche inna, gdyż nie jest to przelotny romans tylko długotrwała znajomość, i dlatego tak trudno podjąć decyzję. Jest więcej niż przyjacielem i może to źle. Bo na pewno nie będę potrafiła zachować z nim relacji tylko przyjacielskich, to wogóle nie wchodzi w grę. Każde spotkanie przy kawie i słuchanie jego problemów, a później powrót do swojego życia byłby dla mnie masohistycznym znęcaniem się nad sobą. Nie ukrywam że teraz też mi jest ciężko jak opowiada o swoim życiu..... i choć nie daje poznać tego po sobie to wśrodku przeżywam katusze.... Codziennie zamiast lepiej jest gorzej..... miałam walczyć o siebie - a nie mam siły, znów zaczynam się poddawać..... znów zaczynam ustępować na każdym kroku...znów wszystko jest dla mnie obojętne......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uczuciowo
Hej, nie mozesz. Sluchaj, zadbaj o siebie, czyli jesli nawet liczy sie to z wyprowadzka, tymczasowa separacja, to moze to jest wyjscie. Bez meza, bez 2. Z dzieckiem. Dojdziesz do siebie, odpoczniejsz, przemyslisz wszystko. To nie konczy malzenstwa a moze mu pomoc, chyba ze maz to dupa wolowa i nic nie zrobi, to przynajmniej bedziesz wiedziala co sama masz zrobic. Ja widzialam moja 2 i rozmawialismy chwile. Masz racje ze to katusze. Dzis jestem rozedrgana a juz bylo tak dobrze. Czasem zastanawiam sie czy dobrze robie ratujac malzenstwo, bo jakie to malzenstwo na sile? Slyszalam, ze gdyby nie dziecko to juz by nas nie bylo. Dzis ewidentnie mam dola. Nawet zaczelam przegladac oferty mieszkan. I nie zeby byc z 2 ale zastanawiam sie czy umiem byc z mezem. A bylo tak dobrze! Tak, brak kontaktu to najlepsza recepta, tyle ze widzicie co sie dzieje jak sie czlowiek jednak spotka.Przeciez nie bedziemy przed soba uciekac. A z nowin to 2 z kims sie spotyka haha. Szalone ale sie ciesze. Dobrze im zycze i moze w koncu bedzie szczesliwy? Teraz juz naprawde moge myslec o sobie i rodzinie i moze dlatego mam te watpliwosci? Kilka dni i dojde do siebie. Ale mam scisk w zoladku niestety;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×