Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Dlaczego ganiacie tak za pieniędzmi? kiedyś zylo sie biedniej z rodzeństwem

Polecane posty

Gość gość
O tym jak poniewieraja biedniejszym dzieckiem jego lepiej sytuowani rowiesnicy nie wspomne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja za to wole mieć jedno dziecko i zapewnić mu wszytko łącznie z mieszkaniem na start .Nie chce zeby moje dziecko babrało sie nascie lat w gownianych kredytach .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moj maz ma 3 braci. Urodzili sie w latach 70-80. Byli niezbyt zamozni, ale tez nie biedni. Rodzice dali im po kawalku ziemi i zawsze wspierali. Chlopaki sa bardzo zaradne, wszystko potrafia zrobic, we wszystkim sobie pomagaja. Kazdy zalozyl rodzine, wybudowal dom bez kredytu , ale z pomoca rodziny i duzym wkladem wlasnej pracy. Maja fajne i dobre dzieciaki, ktore szanuja prace i pieniadze. Ja jestem jedynaczka i zwyczajnie mi smutno ze jestem sama, ze nie mam swojej rodziny w sensie brat/ siostra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zielonytalerzyk, oczywiscie, ze mozliwosc kupna dziecku mieszkania na start to nie jest warunek, zeby miec dzieci. ale chyba sama przyznasz, ze statystycznemu kowalskiemu latwiej jest wyposazyc jedno dziecko niz kilkoro. czesto jest tak, ze rodzice nie musza temu dziecku mieszkania kupic, ale dostaja cos na drodze dziedziczenia i troche doloza, albo dziecko wprost odziedziczy mieszkanie po dziadkach. jesli rodzice maja dom, to istnieje mozliwosc wydzielenia w nim mieszkania dla dziecka i jego przyszlej rodziny, ake dla kilkorga dzieci zazwyczaj nie. moje mozliwosci zabezpieczenia wlasnego dziecka czy dzieci zawdzieczam wlasnie byciu jedynakiem, a teraz kiedy znajomi wynajmuja, kredytuja czy pimieszkuja katem u kogos tym bardziej to doceniam. co nie znaczy, ze nie dorobilismy sie czegos sami. ale latwiejszy start nie oznacza braku ambicji czy spoczywania na laurach. natomiast jestem bardzo szczesliwa, ze nie mam kredytu na 30 lat. perspektywa dziecka z liczniejszej rodziny jest gorsza, nawet jesli rodzice lepiej zarabiaja. tak bylo u mojego meza - bylo ich w domu troje, ale rodzice niebardzo mogli pomoc wszystkim, wiec pomogli tylko siostrze. ona jest ustawiona, a bracia maja radzic sobie sami. a stosunki nie sa az takie rozowe, zeby mozna bylo powiedziec, ze sam fakt rodzenstwa to wynagradza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mozeitak
hh29, to jest bezdyskusyjne, że kupienie dziecku mieszkania na start jest lepsze niż niekupienie, z punktu widzenia ekonomicznego...ja dostałam od rodziców dom pod Warszawą, wydaje się wielka szczęściara, jestem wdzięczna, ale...pewnie dużo osób uzna to za fanaberie, że się księżniczce w głowie poprzewracało, że nie potrafię docenić gestu rodziców, więc na żywo o tym nie mówię...ale tak po prostu czuję, że to nie jest najważniejsze, to nie jest to co przede wszystkim powinni rodzicie przekazać, ofiarować dziecku...ja nigdy ni byłam na wakacjach z rodzicami, do końca tego nie rozumiem, dlaczego aż ta to we mnie siedzi, jestem po 30, a nadal to jakoś przeżywam...bardzo rzadko gdzieś z nimi bywałam, nie liczę jakiś zakupów, co też nie było często, ale to może akurat i lepiej, nie przypominam sobie żeby kiedykolwiek choć raz przeczytali mi jakąś bajkę, mam nigdy się ze mną nie bawiła...już dawno nie mam w nich oparcia, nie jestem z nimi blisko, wiele rzeczy od x lat o mnie nie wiedzą, bo obawiałam się, że nie zrozumieją, to mnie boli, jak słyszę że moje koleżanki chodzą z mami do teatru, że mogą porozmawiać o wszystkim...takie mam odczucia...dziś wiem że czas poświęcony dziecku jest najważniejszy, a materialne rzeczy są dodatkiem do szczęścia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestety kiedyś nie było tylu rozrywek i pokus maź pracował żona dzieci i ewentualnie praca teraz jest tyle rzeczy i sposobności spędzania czasu ze wielu ludzi staje sie egoista i i woli to niż wychowywanie dzieci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam dwojke dzieci i uwazam, ze to wystarczy. Chce zeby mieli wszystko to czego mi brakowalo, urlop co roku, nowe ciuchy( nie jakies szmatki po starszych kuzynkach) , studia, chce zeby uczyli sie jezykow obcych i nie musieli ciezko pracowac. Obecnie nasze dochody to ok 4000€ w mcu, mieszkamy za granica ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiecie... Mam w rodzinie przykład tego, co dzieje się gdy rodzice robią co w ich mocy by zapewnić swoim dzieciom wszystko. Moja ciotka pochodzi ze wsi, z biednej rodziny, gdy wyszła za mąż wyprowadziła się do miasta, jej mąż bardzo dobrze zarabiał, było stać ich na bardzo dużo. Dorobili się dwójki dzieci, zapewniali im wszystko, mieli super zabawki jak na ówczesne lata 70te, najmodniejsze ubrania i stać ich było na jedzenie na jakie inni pozwalali sobie od święta. Gdy przyjeżdżali w odwiedziny do rodziny na wieś ciotka zawsze zadzierali nosa bo krewni ze wsi nie mieli tyle kasy. Ciotka wyposażyła swoje dzieci na przyszłość najlepiej jak mogła -materialnie, pewnie wszystko co robiła dla nich robiła w dobrej wierze, ale zwyczajnie zepsuła i córkę i Syna. Oboje Założyli rodziny, których nie potrafili scalic, obydwa małżeństwa się rozpadły i teraz oboje są po rozwodzie. Ciotka tez rozeszła się z wujkiem. Mieszka sama w niegdyś pięknym mieszkaniu które teraz popada w ruinę bo ciotka jest schorowana i ledwo chodzi. Dzieci mają ja gdzieś bo ta nie ma już pieniędzy które mogłaby im dać wiec została sama. A kiedyś żyli jaj królowie. Czasem jeździłam tam z moja babcią i zawsze byłam zachwycona kryształowymi zyrandolami, pięknymi meblami, ozdobna sztukateria na ścianach i suficie, lsniacymi parkietami. W tamtym roku byłam tam znów i ciotka i jej mieszkanie to obraz nędzy i rozpaczy. Ciotka niegdyś bardzo elegancka kobieta, pięknie ubrana, uczesana, pachnąca teraz całymi dniami siedzi w mieszkaniu w poplamionej koszuli nocnej. Gdyby nie sąsiadka, która robi jej zakupy pewnie nie miałaby nawet co jeść bo jest zbyt słaba by dojść do sklepu. Kiedyś bardzo im zazdrościlam wystawnego życia, dziś tej rodziny juz nie ma. Jest tylko grupka ludzi, którzy nie interesują się sobą wzajemnie i chyba są nie szczęśliwi bo prócz pieniędzy nie mieli nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Urodzilam sie na poczatku lat 80-tych. oczywiscie jako male dziecko bylo super, wlasnie milosc rodzicow, wycieczki na lake/do lasu/nad jezioro/wypady na dzialke, bo mama nie pracowala. Miala dosc zajec w domu, gdzie musiala sobie drzewo na opal porabac, przyniesc wode ze studni, zagrzac na starej "placie", prac recznie. do tego od wiosny do poznej jesieni zajmowala sie dzialka, dzieki czemu owoce, warzywa mielismy swoje na caly sezon. Jak mialam 7 lat przeprowadzilismy sie do mieszkania w miescie, pokoj mialam z bratem i tez nam to nie przeszkadzalo, cieszylismy sie, ze mamy wlasny kat. Problem zaczal sie tak od 6 kl. podstawowki. I juz nie chodzi o gadzety, bo wtedy u mnie w klasie za "bogate" byly uwazane tylko 2 dziewczynki, reszta przecietniacy czy ubodzy nawet. Ale chodzilo o modne ciuchy, ktore kolezanki zaczely nosic. Pamietam etap spodni dzwonow, wszystkie dziewczyny mialy, tylko nie ja. Mama w koncu mi kupila, bo trulam jej niemilosiernie az mi teraz wstyd, ale wtedy juz w modzie bylo co innego. Ale coz, cieszylam sie, ze w dresach niee chodze. Mama kupowala nam ciuchy, jednka tanie i bylo widac ze odstaje od kolezanek. to samo z rowerem, wszyscy w klasie mieli gorale a ja skladak... Masakra byla, gdy mielismy jechac na wycieczke rowerowa, mama owszem, tlumaczyla mi, ze nie wazne jaki mam rower, dopiero przyjaciolka mi powiedziala, ze mam jechac, nie szkodzi ze na skladaku, bo jak ja nie jade to ona tez nie. Skutek byl taki, ze tluklam sie tym rowerem na szarym koncu, myslalam, ze sie poplacze i zawroce do domu ! Brawa i wielki szacun dla mojego pana od w-fu, ktory widzac moj trud, zabral mnie na poczatek korowodu i kazal wszystkim jechac moim tempem. A ze koless byl wtedy "szkolnym goru", to nikt mnie nie komentowal. kolejny problem mialam, gdy zblizal sie bal na zakonczenie 8 klasy. Mama kazala mi isc w czarnej spodnicy i bialej bluzce, tymczasem moje kolezanki mialy sukienki pokupowane, co niektore nawet takie piekne balowe. No i w koncu wymusilam na mamie sukienke, ale kupila mi taka letnia, na ramiaczkach, ktora bede nosic rowniez w wakacje a nie tylko na jedna okazje. Z drugiej strony jednak mialam zawsze najwyzsza stawke ubezpieczenia zaplacona, mialam zalozona w szkole ksiazeceke sko, na ktora regularnie mama wplacala pieniadze, bym miala na wakacje na kolonie. Gdy poszlam do szkoly sredniej, przeszedl mi szal na piekne ciuchy, jezdzilam pociagiem, wiec szkoda mi bylo zniszczyc ladne rzeczy, ktore, jak stalam sie kobieca, mama zaczela mi stopniowo kupowac. Czasem dorobilam sobie w wakacje na truskawkach czy kelnerujac w dyskotece, kupowalam ladnee rzeczy, ale ubieralam je tylko na randki z chlopakiem :P Z szarej myszki, kujonki w niemodnych okularach, troche wysmiewanej w podstawowce stalam sie osoba majaca swoje zdanie i nie dajaca sobie w kasze dmuchac. Z perspektywy czasu uwazam, ze rodzice mnie dobrze wychowali, dziecinstwo mialam swietne i pelne milosci i wcale nie jadlam chleba z cukrem. Wstyd mi za moje wybryki o modne ciuchy (potrafilam wywalic mamie, ze nie pracuje, jest utrzymanka taty i dlatego nie stac nas na fatalaszki dla mnie), choc jako nastolatcce bylo mi z tym zle. A teraz? Sama mam dziecko i juz mnie przeraza ten konsumpcjonizm. Mala ma wszystko, czego potrzebuje, choc bez przesadzania. ale widze, ze przez to, ze teraz w sklepie jest oporciuszkow, zabawek, gadzetow i nawet zywnosci, moje dziecko troche sie gubi, bo nie wie, co z tego wybrac dla siebie, bo jest tego za duzo. Ja jako dziecko docenialaam kazda p*****le, kazdy ciuch, z utesknieniem czekalam na rozne okazje typu swieta czy urodziny, bo wiedzialam, ze dostane cos fajnego-nowy ciuch czy chociaz ta podrobke barbie, czy zwyklego pluszowego misia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dzisiaj jestesmy zalewani , bombardowani a ja czasami wrecz mysle ze gwalceni roznymi gadzetami i towarami typu must have , spoleczenstwo w tym dzieci maja juz tak sprane mozgi ze az zal a najgorsze jest to ze nawet jak nie kupisz dziecku mini ipada i wytlumaczysz mu ze jest to p*****lka bez ktorej mozna zyc to i tak zadziobia go dzieciaki ktore takie rzeczy maja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Milionerki od siedmiu boleści

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To rodzice p*****lnieci robią dzieci p*****lniete iPoda tel.dotykowy quady i inne k***a gadżety i sie o mało nie posraja kto ma lepszy i kto ma bogatszych chrzestnych. W maju na kafe sie zacznie moj syn dostal quada a moj tylko gitarę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
alez nieszczesliwe rodziny zadarzaja sie i wsrod bogatych i wsrod buednych. to nje jest tak, ze ktos sie rozwodzi, bo mu rodzice gadzety kupowali, albo mieszkanie na start. wsrod znajomych osob znam zarowno sensownych i wartosciowych ludzi z zamoznych i biednych domow, oraz kompletnych glupokow z roznych rodzin. nie sadze, ze dziecko zepsuje to, ze bedzie mialo rower gorski jak inne dzieci a nie stary skladak albo ipoda. dziecku nie mozna kupowac wszystkiego, trzeba nauczyc, ze musi sobie uzbierac samo, a ze pewnych rzeczy nie dostanie. ale bez sensu, zeby dziecko nic nie dostawalo, bo bedzie sobie rekompensowac w przyszlosci te wszystkie upokorzenia, kiedy czulo sie gorsze. najlepiej, zeby dziecko pod wzgledem tego co ma (gadzetow, ciuchow, wakacji) bylo przecietniakiem. ani wiecznym przegranym ani krolem kazdej imprezy w najmodniejszych ciuchach. trzeba znalezc zloty srodek. jesli kogos stac na to, zeby dac dzieciom sredni poziom to ok, ale jesli nie to powinien zastanowic sie, czy kolejne dziecko to dobry pomysl - to oczywiscie moje zdanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie wiem dlaczego an tym forum biedna= szczeliwa i pełna milosci rodzinka bogaty = brak milosci i czasu dla dzieci ' Ja widzę całkiem inny obraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie napisałam, że bogata rodzina jest zawsze nie szczęśliwa. Napisałam o przypadku w mojej rodzinie kiedy rodzice, a zwłaszcza matka rozpieszczala swoje dzieci do tego stopnia, że je zepsuła i zaczęły kojarzyć ją tylko z prezentami. Teraz nie ma im nic materialnego do zaoferowania wiec mają ja gdzieś. Nie piszę również, że dziecko ma nic nie dostawać, nic nie mieć. Jasne, że jak marzy o czymś to niech to dostanie, jeśli rodziców na to stać, ale niech rodzice nauczą Go również szacunku do innych ludzi i nie dzielenia ich na lepszych i gorszych bo kogoś stać na zagraniczne wakacje a.ktoś inny spędza je u babci na wsi. Należy też uczyć dzieci poszanowania do tego co się posiada bo mama z tata nie poleca od razu do sklepu by kupić nowy telefon. Sama mam córkę i chciałabym dać jej jak najwięcej, ale rozumiem też, że nie tedy droga. Nie zawsze w życiu dostaje się wszystko to o czym tylko się zamarzy. Czasem droga do spełnienia marzeń jest długa i trudna i moim obowiązkiem jako matki jest przygotowanie jej do tego jak również uświadomienie, że pieniążki nie spadają z nieba. Byłabym c.h.u.j.o.w.a matka gdybym wpoiła jej, że największą wartością są pieniądze i to one są miernikiem tego kto ile jest wart. Największą Wartością jest miłość, rodzina, empatia względem innych ludzi, a nie dobra materialne, które dziś są, a jutro ich nie ma. Pozostaną po nas nasze czyny, nie majątki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zielonytalerzyk
Rozumiem, że rodzice tutaj chcą zapewnić dzieciom bezpieczną i spokojną przyszłość, jest to oczywiste. Jednak wydaje mi się, że uzależnienie posiadania (albo nie) dziecka od tego czy będzie mnie stać na rower górski dla niego czy na składaka jest lekką przesadą. (Oczywiście wiem że to jest uproszczenie. ) Uważam, że dziecko powinno mieć przede wszystkim zaspokojone potrzeby fizjologiczne oraz emocjonalne i intelektualne. Umówmy się - potrzeba średniej czy wyższej klasy roweru taką potrzebą nie jest. Składak zamiast roweru górskiego nie jest taką straszna krzywdą dla dziecka, naprawdę... Większość potrzeb takich dzieci, którym nic nie brakuje, jest wykreowana sztucznie przez koncerny i reklamy ich produktów. Nie chodzi mi o to, żeby dzieciom nic nie kupować i kąpać je tylko w deszczówce :) Ja jednak nie chciałabym aby moje dziecko wyrosło przekonane, że zaspokajanie potrzeb wykreowanych przez brygady marketingowców jest czymś istotnym. Znam już za dużo dorosłych, którzy tak żyją - i żyją w sztucznym świecie, harując i wydając pieniądze, których nawet nie widzą na rzeczy, które nie są im potrzebne (czy naprawdę jak masz iphone'a 4 to musisz mieć 5, kiedy wyjdzie??) Jasne, jeśli możesz dać mieszkanie na start - super. Jeśli nie możesz, no to nie możesz. I luz, to nie jest koniec świata. Jak pisałam - bardzo się cieszę, że mam siostrę i że taką decyzję podjęli moi rodzice. O moje mieszkanie zadbałam ja. Siostry, która jest jedną z najbliższych mi osób, nie miałabym skąd wziąć. Gościu z 19.04 - dokładnie tak! hh29 - zgadzam się, że szczęście rodziny nie zależy od stopnia jej zamożności

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie czytałam całego wątku. Napiszę tylko tyle, że znam wartość pieniądza, bo ciężko na niego pracuję. Tego samego chcę nauczyć swoich dzieci. Pieniądze są środkiem do realizacji celów marzeń, a nie celem samym w sobie. Ale... Ale jednak lepiej je mieć niż nie mieć. Nikt nie wmówi mi, że mieszkanie w dużym mieszkaniu, gdzie każde z nas ma swój pokój czyni moją rodzinę nieszczęśliwą. Wręcz przeciwnie. Jakiś czas temu mieszkaliśmy w 2 pokojach. Ja, mąż i 2 dzieci. Nie czułam się szczęśliwsza niż teraz. Powiem lepiej było nam zwyczajnie ciasno, szału można było dostać jak bolała cię głowa a w jednym pokoju dziecko gra na flecie a w drugim starszy z mężem oglądają mecz. Albo jak do starszego przychodzą koledzy a młodszy ma drzemkę. Teraz problemu nie ma. Kiedyś owszem żyło się inaczej, ale czy lepiej? Pamiętam beztroskie dzieciństwo, ale parę lat temu mama wygadała się, że był taki moment, że nie miała za co nam książek kupić. Wybacz, ale nie chcę kiedyś stawać przed dylematem czy kupić dziecku ksiażki czy ubrania, albo żeby polędwica wołowa kojarzyła im się tylko ze świętami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
napiszę jeszcze jedno. Mam kuzynów - było ich 4 + rodzice w małym domku. Wszyscy na kupie. Biedy nie było ale luksusów też nie. NIby się kochali wspierali, ale jak rodziców zabrakło to pożarli się o gówniany spadek - małą, rozsypującą się chałupę. Teraz nikt się do nikogo nie odzywa. Nie wiem czy są szczęśliwi. Być może gdyby coś na start od rodziców dostali to nie byłoby całej tej wojny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jasne, że lepiej jest mieć niż nie mieć. :) To nie podlega dyskusji. Jednak mimo tego że mieliście dwa pokoje zdecydowaliście się na posiadanie dwójki dzieci. A na pewno wiedziałaś, że nie będzie komfortowo. Niektórzy nie zdecydowaliby się na drugie dziecko w takich warunkach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Uważam, że dziecko powinno mieć przede wszystkim zaspokojone potrzeby fizjologiczne oraz emocjonalne i intelektualne."- otóż to. Tyle że tu wielokrotnie jest wspominany ten przykładowy chleb z cukrem, czyli brak dobrego wyżywienia, pokoje z kilkorgiem dzieci- dla mnie to brak warunków i do wypoczynku, i do nauki, brak pieniędzy na dodatkowe zajęcia- nie w ramach wyścigu szczurów, ale w ramach rozwijania zainteresowań dziecka. Dla mnie to podstawy. Rodzice liczą się z tym że dziecko może mieć różne choroby, że będzie wymagało różnych świadczeń, każdy ma chyba świadomość że u większości małych dzieci niemowlaków sprowadza się to do prywatnej opieki medycznej, bo nikt nie będzie czekał z rehabilitacją malucha rok czy półtora... I ja również zwlekam, bo obecnie mam świadomość że kolejne dziecko oznaczałoby że temu obecnemu będzie brakowało tego co potrzebne do dobrego rozwoju. W ramach kontaktu z dziećmi ma plac zabaw i kuzynostwo, nad czym boleję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale wy glupoty piszecie .. bart męża ma zonę i 2 dzieci .Mieszkają w wynajmowanym mieszkaniu (40 m) .Na wszytko brakuje i jakoś nie widzę u nich tego szczescia. Maja 2 dzieci i co z tego ? co im zapewnią? Tylko błagam nie piszcie znowu o miłości, szacunku i innych bzdetach bo nie tylko tym człowiek zyje .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_Aga
A ja chcę mieć trzecie dziecko, tylko,że mam dwupokojowe na kredyt. Jak to zrobić, aby wszystkim było wygodnie i trzeci maluszek na świecie, bo kocham dzieci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Materialistki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie każdy wynajmuje mieszkanie .... mają na kredyt, mają ze spadku, albo socjalne z urzędu. Wiadomo jak masz kawalerkę z wynajmu za 1500 zl a zarabiasz z mezem 3000 zl to nie w głowie ci 2-3 dzieci :-/ chociaż los potrafi sie odmienić, a czasu na dzieci nie cofnieszvbo zegar tyk tyk. A chleb z cukrem to pewnie takie wspomnienie. Ja tez go wspominam i pomimo ze stać mnie na dobre jedzenie czasami id tak zrobię sobie ten chlebek i zjem z synem :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Życie potrafi zaskakiwać :) Ja kiedyś żyłam skromnie z mężem i małą córeczką, a teraz mam dwójkę, dobrą pracę, zarabiamy łącznie ok. 10 tys. zł miesięcznie i stać nas na wiele rzeczy, ale jestem za tym, aby dzieci jak najdłużej nimi były, bez komórek, komputerów i ipadów, aby miały siebie, wyjeżdżamy za granicę daleko, ale też chętnie jeździmy na wieś do babci, gdzie pijemy mleko prosto od krowy. Najważniejsze to umieć się odnaleźć w nowej rzeczywistości :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a mnie sie wydawalo, ze temat byl o tym, czy ilosc kasy powinna decydowac o ilosci dzieci, a nie o tym, ze najwazniejsza jest milosc, rodzina, ze nalezy nauczyc dziecko szacunku do ludzi i swiata, bo to sa oczywiste oczywistosci. mam troche takie wrazenie, ze to tak, jakbysmy rozmawialy tutaj, czy lepiej zrobic wesele na 20 osob czy na 100, a ktos by napisal, ze najpierw trzeba sie zakochac ;). przeciez to jest wiadome. ja rowniez uwazam, ze zaspokojenie potrzeb dziecka kosztuje, bo sam fakt mojej milosci do niego nie wystarcza. nie wystarcza dlatego, ze moje dziecko ma kiedys wyfrunac z rodzinnego gniazda, a ja mam mu pomoc, zeby sobie kiedys poradzilo. chocby dodatkiwymi kursami, korepetycjami, a nie perspektywa spedzania czasu pod trzepakiem, kiedy inne dzieci siedza na balecie, na angielskim albo w szkole muzycznej. jasne, mozna zyc tylko dniem dzisiejszym, ze jakos to bedzie, ze sobie poradzi, moze sie bogato ozeni czy wyjdzie za maz, albo wygra w totka. ale to troche nierozsadne moim zdaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mi sie zdaje, ze u autorki te swietne wspomnienia z biednego dzieciństwa to po prostu młodosc, która człowiek zawsze wspomina najlepiej... na tej samej zasadzie kazdy woli czasy, kiedy był młody, od obecnych, i mu sie wydaje, ze teraz jest znacznie gorzej niz kiedys.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zielonytalerzyk
Zaspokojenie potrzeb kosztuje. Ale jest różnica między rezygnacją z posiadania dziecka ponieważ NIE będzie nas stać na jego utrzymanie i zaspokojenie potrzeb, a rezygnacja z posiadania dziecka bo nie jesteśmy w stanie zapewnić mu życia w luksusie a przynajmniej megawysokim standardzie. A podarowanie na start mieszkania to jest to już ten drugi przypadek. Tutaj głównie rozmawia się o skrajnościach. Albo ipad i rower górski albo trzepak. Albo polędwica wołowa albo chleb z cukrem. A przecież jest jeszcze mnóstwo pośrednich rozwiązań. Nie każdy rodzinny wyjazd na wakacje musi być wyjazdem zagranicznym z biurem podróży. Ubrania naprawdę nie muszą być markowe. Wyposażanie dzieci w najnowsze telefony czy inny drogi sprzęt elektroniczny nie jest zbyt mądre moim zdaniem. W epoce zakupów internetowych, ebay i gumtree można kupić porządny używany rower za niewielkie pieniądze, więc odpada dylemat górski - ledwo jeżdżący składak. Dwójka dzieci w jednym pokoju nie jest końcem świata. Itd itp. Na pewno natomiast trzeba mieć świadomość, że oprócz nakarmienia i ubrania dziecka trzeba mieć na ewentualne, odpukać, leczenie, na rozwój intelektualny i na jego aktywność fizyczną. I ja tutaj absolutnie nie dyskutuję. Więc jak gdzieś tam pisałam wcześniej, jestem zdecydowanie przeciwniczką zasady "bóg dał dziecko to da na dziecko". Ale nie popadajmy w skrajności! Poza tym, stawianie na rozwój dotyczy chyba nie tylko naszych dzieci, ale i nas? A skoro tak, to też myślę, że za 10 lat będziemy w innym miejscu niż jesteśmy obecnie... A jedno wiem na pewno - i tak wszystkiego nie przewidzimy i nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć się na wszystkie ewentualności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gosciu z 19.45 zdecydowalam sie na 2 dziecko bo wiedzialam ze za 2-3 lata przeprowadzimy sie do wiekszego mieszkania. Gdybym nie miala perspektyw na wieksze mieszkanie to milalabym jedno dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×