Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Dlaczego ganiacie tak za pieniędzmi? kiedyś zylo sie biedniej z rodzeństwem

Polecane posty

Gość gośćtk
Moi rodzice dobrze wspominają tamte czasy. Nie było nic w sklepach ale zawsze gdzieś można było pojechać i dostać choćby na targach. Pieniędzy nam nie brakowało, każdy miał pracę (prawie całe swoje życie zawodowe przepracowali w jednym zakładzie co w obecnych czasach jest nierealne) co roku jeździłam na kolonie , obozy finansowane w części (dużej części) przez zakład pracy. Teraz rodzice są na emeryturze i mówią, że nie chcieli by być młodzi w dzisiejszych czasach i martwić się o jutro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
autorko, nie wiem, kiedy sie urodzilas, ale mam wrazenie, ze w latach 50tych, bo opisujesz dziecinstwo jak moi rodzice ;). ja sie urodzilam w latach 80tych i rowniez byl szpan itp. w dziecinstwie, a ten szpan naturalnie kosztowal...chocby lalki barbie czy klocki lego kupowane w peweksie, rower gorski, oryginalne ubrania (tak, u mnie w podstawowce kazdy wiedzial, czym sie rozni oryginalny adidas od jarmarcznej podrobki), wakacje zagranica, auto rodzicow (maluch i duzy fiat byl passe), komputer w domu, telewizja kablowa, zajecia dodatkowe typu basen, tenis lub angielski... moglabym jeszxze dlugo wymieniac. czesc z tego mialam, czesc nie i doprawdy nie widze roznicy moedzy kupieniem dzis tabletu czy ipoda a wtedy roweru gorskiego czy rolek, ktore dzis moze sa tanie, ale wtedy nie byly! faktem jest, ze wiele dzieciakow nie mialo owczesnych gadzetow, za to z tego co widze odbijaja sobie teraz jako dorosli np. najnowszym telefonem zmienianym co pol roku czy obowiazkowo wypasnym autem (niewazne ze 10letnim i w marnym stanie technicznym...). skoro twoje dziecinstwo bylo szczesliwe bez tych wszystkich owczesnych szpanow to swietnie,miej wiec duzo dzieci i nie kupuj im quadow czy smartfonow. ale daj zyc innym. pozwol, ze bede kupowala mojemu dziecko, co uwazam, i wychowam je rowniez tak, jak uwazam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trzeba zrozumiec jedna rzecz - dzieci nie chca odstawać od reszty! Dziecko nie chce wypasionego plecaka bez powodu - chce bo inne dzieci maja, a jak on sam nie moze to CZUJE sie gorszy. I nie zrozumie Waszych tekstów, ze kasa i rzeczy materialne nie są ważne, bo jest tylko dzieckiem... A takim odstawaniem możecie mu rozwalić psychikę..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
popieram, mam kolezanke, ktorej w liceum (wiec to nie byl dzieciak) nie bylo na wiele stac, wiec teraz nadrabia - zadluzona po uszy, bo musi miec najwiekszy dom, wydaje mase na ciuchy i kosmetyki, choc jej nie stac, bo kiedys nie miala. jak ktos stale slyszy, ze rodzic nie ma i nie da, to wcale nie zaczyna doceniac rodziny, tylko rozpoczyna pogon za kasa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hh29, chyba nie do końca zrozumiałaś o co chodzi autorce...raczej nie o to żeby wszystkie dziecku odmawiać, żyć w ubóstwie z wyboru...tylko że w imię gadżetów nie zabijać się w pracy...jak ktoś umie łączyć pracę z wychowywaniem dzieci, dzieci nie siedzą do nocy w placowkach, to super....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zeby w pełni docenic wartości niematerialne (milosc, bliskosc, czas spedzony razem) we wspolczesnym, konsumpcyjnym spolecznestwie to (na ogól) trzeba miec te materialne potrzeby zaspokojone na przyzwoitym poziomie aby móc swiadomie i dobrowolnie zrezygnowac ze "zbytku" (ktory sie przejadł swego czasu). dziecko ktore wyrywa sie z nieomal nedzy latwo moze zakochac sie w paciorkach i oddac za nie dusze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mnie sie wydawalo, ze autorce chodzilo o to, ze kiedys ludzie nic nie mieli, poza duza iloscia dzieci, i to bylo takie super, a dzis wszyscy biegaja za kasa i maja jedynakow. no wiec moje wspomnienia sa inne, ludzie tez gonili za kasa (wiekszosc dzieci w przedszkolach o zlobkach), kupowali owczesne gadzety, a dzieci mieli wiecej, bo antykoncepcja byla gorsza ;). a jak nie pracowali, rodzili dzieci, to nie tylko nie kupowali im gadzetow, ale generalnie malo co im zapewniali - dokladnie jak dzisiaj. wychodzi na to, ze zeby byc szczesliwym trzeba byc biednym jak mysz koscielna i chowac sie na kupie, najlepiej 4 dzieci w kawalerce. no ludzie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
PS właśnie stad to nowobogackie szpanowanie w latach 90 i pozniej przez nowobogackich w Polsce URWALI SIE Z prl-OWSKIEJ smyczy szarzyzny i zachlysneli sie blyskotkami...Polska jest teraz na etapie spoleczenstwa zorientowanego na wartosci materialne wlasnie przez te latea posuchy (zacofana w stosunku do przekarmionego zachodu, ktory juz dostrzega powoli mizerie i zagrozenia plynace z tego zaslepienia (tzn dostrzegaac zaczynaja ja oczywiscie ludzie wyksztalceni i myslacy a nie plebs)...ale to proces przez ktorego wszystkie etapy trzeba przejsc zarowno jako spolecznosc jaki i jednostka)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wybacz, mieszkam teraz w niemczech czasowo i tutaj ludzie tez maja gadzety, auta (lacznie w weekendowymi), motory, campery, wypasione domy, a dzieci markowe ciuchy, zabawki, rowery i komputery. jedna jest roznica, tutaj nikt nie wezmie kredytu na te dobra, w polsce owszem. ale tutaj ludzie tez jezdza na wakacje na teneryfe. i co wiecej - przewaznie maja tylko jedno dziecko, a ci lepiej wyksztalceni wcale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ktos ma mieszkanie 1-2 pokojowe od razu jest wyzywany, ktos zarabia 1400 zl tez. Itp. I wszystko idzie o pieniądze ktore powinny byc mniej ważne jak rodzina. Znam pewną rodzinę która sie od nas oddalila bo po zdecydowaniu sie na trzecie dziecko nie mogliśmy z nimi jeździć za granicę, i dogadać sie ( zaczeli o nas za plecami gadać) musieliśmy zamienić dom na mieszkanie. Odstawalismy od nich. Jak sie skończyło? Przyszlo na swiat u nas trzecie dziecko, mamy 3 pokoje, dziewczyny razem a synek ma swoj. Zyjemy skromnej ale z uśmiechem a z tego co słyszałam oni tak zaganiani za pieniędzmi ze dziecko z problemami wyladowalo u psychologa. Za nic bym 7 latki samej w domu na 8 h nie zostawila aby karierę robic. Wole miec malo kasy a zdrowe i bezpieczne dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem jedynaczką,żadnej biedy u nas nigdy nie było, ba nawet żyliśmy znacznie powyzej niż inni. Sama też mam jedno dzieko, nie z biedy, ale z przekonania.Czasy sie zmieniają, ludzię swobodniej realizują swój plan na życie.jełśi ktoś ma jedno dzieko z biedy współczuję, ale znam amsę ludzi co ma jedno dziecko a spokojnie mogł mieć i 5, wieć nie o kasę chodzi, ale o przekonania, wychowanie, itp,itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość __Mirabelka__
Ja też się urodziłam w latach 80-tych i moje koleżanki i koledzy co bogatsi również posiadali lalki Barbie oryginalne czy klocki Lego, ale jakoś nie uderzało to we mnie, że oni mają, a ja nie. Pamiętam, że raz na Mikołaja dostałam lalkę wzorowaną na Barbie, a więc nie oryginalną, ale i tak strasznie się z niej cieszyłam bo była śliczna i miała piękną, czerwoną suknie balową. Klocków Lego nie miałam, za to miałam zwykłe klocki, którymi bardzo lubiłam się bawić. Wspólnie z siostrą zrobiłyśmy sobie domek dla lalek ze starej walizki, która była wyłożona papierem w różyczki, a będąc kiedyś w odwiedzinach u innej dziewczynki widziałam, że rodzice zrobili jej domek dla lalek z dużego kartonowego pudła w którym wszystkie mebelki były wykonane ręcznie i widać było, że ktoś poświęcił czas by zrobić swojemu dziecku przyjemność. Gdy byłam nastolatką nie miałam super ciuchów, ale na większe wyjścia zawsze miałam ładne ubranie i nie wspominam traumatycznie swojego dzieciństwa z powodu tego, że inni mieli więcej niż ja. To raczej kwestia wychowania. Jeśli rodzice wiecznie narzekają, że nie stać ich na to czy na tamto, a sąsiadów stać to i dziecko będzie miało konsumpcyjne podejście do życia. Dzieci uczą się od rodziców cieszenia się z drobiazgów. Moja córka ma 5 lat i w miarę naszych możliwości staramy się jej zapewnić to czego potrzebuje. Czasem jednak zdarza się, że będąc u innego dziecka w domu później opowiada mi, że Julka to ma taką super zabawkę. Pozwalam jej się wygadać, a później jej mówię "Ale Ty też masz śliczne zabawki." I temat umiera śmiercią naturalną. Jak każde dziecko i nasza córka ma jakieś swoje małe i duże marzenia. Ostatnio marzyła o hulajnodze i nie byłoby dla nas problemem by iść do sklepu i ją kupić, ale chcemy nauczyć nasze dziecko, że nie zawsze od razu ma się wszystko czego tylko się zapragnie, więc na hulajnogę musiała sobie zaoszczędzić pieniądze. Wrzucała do skarbonki każdy pieniądz, który dostała i w końcu uzbierała potrzebną kwotę. A jaka później była z siebie dumna, że SAMA uzbierała sobie pieniążki na swoją wymarzoną rzecz. Ale w zasadzie nie ma parcia na posiadanie. Woli by z nią wspólnie przebywać, słuchać tego co ma do powiedzenia, przeczytać jej bajkę.. Póki co widzę, że udaje nam się ją wychowywać na człowieka, dla którego ważniejsze jest być niż mieć i mam nadzieję, że wyrośnie na kobietę, która będzie czerpać radość ze wszystkiego co ją otacza z tego, że jest zdrowa, że świeci słońce, że ma co jeść, że ma się do kogo odezwać. Tylko ludzie umiejący cieszyć się z drobnostek mogą być naprawdę szczęśliwi. Konsumpcjonizm nie daje szczęścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale chwila. ... mialam kolonie! Byly super . xxxxxxxxxxxxxxxxxxxx gośćtk dziś Moi rodzice dobrze wspominają tamte czasy. Nie było nic w sklepach ale zawsze gdzieś można było pojechać i dostać choćby na targach. Pieniędzy nam nie brakowało, każdy miał pracę (prawie całe swoje życie zawodowe przepracowali w jednym zakładzie co w obecnych czasach jest nierealne) co roku jeździłam na kolonie , obozy finansowane w części (dużej części) przez zakład pracy. Teraz rodzice są na emeryturze i mówią, że nie chcieli by być młodzi w dzisiejszych czasach i martwić się o jutro. xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx Dokładnie. Co roku jeździłam nad morze na minimum 3 tygodnie na kolonie/obozy (trwały 21 dni) oraz na tydzień obozu zimowego. Na kolonii czy obozie było po 200-300 dzieciaków. Nocowało się w salach kilkunasto-sobowych, często w szkołach. I wszyscy byli zadowoleni. Teraz obóz - kolonia to max 14 dni, najczęściej do 10. Koszt od 1000 zł w górę. Pokażcie mi rodzinę z 2-3 dzieci, którą stać na wysłanie tej trójki na 3 tygodniowe kolonie nad morze!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka strasznie generalizuje- jakby "kiedyś" wszystkie rodziny żyły beztrosko, szczęśliwie, bez materializmu, może ubogo ale we wzajemnej miłości, szacunku, a nagle "teraz" wszystkim się odwidziało i gonią za pieniądzem, dziecku zastępując miłość zabawkami... Też miałam takie skromne, ale szczęśliwe dzieciństwo- tyle że moi rodzice teraz dopiero wspominają: "Boże, jak wtedy bywało biednie...". Zabawki można zastąpić wyjściem na spacer i zabawą z rodzeństwem, na skromne, połatane czy donaszane po bracie ubrania mało kto zwracał uwagę bo większość dzieci miała to samo, natomiast problem jest kiedy brakuje na lekarstwa, na książki do szkoły, na zdrowe, obfite posiłki.... Też było biednie i rodzice również dużo pracowali, mama szybko na pełny etat, tata na półtorej plus codzienne, duże fuchy. Bywali przemęczeni, naturalne było że większość obowiązków domowych spadała na dzieci. Dla mnie problemy zaczęły się w okresie dorastania kiedy mieszkanie z trójką rodzeństwa w jednym pokoju nie było już wcale zabawne. A jeszcze mniej zabawne było kiedy tacie z półtorej etatu zostało pół, bo firma była już prywatna i przenosiła produkcję do Chin, kiedy się okazało że w liceum muszę zarabiać na takie luksusy jak dezodorant czy druga para butów, że nie ma żadnych oszczędności, rodziców nie stać na żadne ułatwienie dzieciom startu, na studia- mogłam iść na zaoczne jednocześnie pracując, opłacając wszystkie własne wydatki i dokładając się do utrzymania domu. Teraz też żyjemy z mężem, nie kupujemy markowych spodni po 300 zł, mamy sporo ubrań używanych, mamy stary ale tani w utrzymaniu samochód, mieszkanie remontujemy powoli, własnym kosztem i pracą, nie mamy tv, sprzętu audio, ani wielu innych zbędnych gadżetów, stare komórki zamiast "ajfonów"... Ale mamy porządne, możliwie zdrowe jedzenie, zawsze odłożone cokolwiek na czarną godzinę, na wszelki wypadek, dziecko ma swój pokój. Skromne wakacje w Polsce, czasami pozwalamy sobie na książki. Na razie jestem z nim w domu bo tak chciałam, właśnie żeby go nie oddawać do placówki, pracuję na pół etatu, wymieniając się z mężem. I nie będziemy mieli drugiego dziecka dopóki nasza sytuacja materialna się nie poprawi. Bo w takiej jak obecnie oznaczałoby to że nie będzie już tych minimalnych oszczędności na czarną godzinę, że dziecko będzie miało malucha w swoim pokoju, że pewnie nie będzie na te książki i wakacje. Materializm? Może i tak, jako dziecko ten chleb ze śmietaną i cukrem albo ze smalcem też wsuwałam, ale jako matka nie uważam że w ten sposób powinnam karmić dziecko. Chcę żeby moje dziecko miało możliwość uprawiania swoich pasji, rozwijania zainteresowań, dokształcania się. Żeby nie musiało suszyć żelazkiem spodni bo jedyna druga, dobra para właśnie się potargała, żeby nie musiało odmawiać konsekwentnie przy szkolnych wycieczkach. I jeszcze jedna kwestia- nie znam nikogo z pokolenia moich rodziców kto martwił się kwestiami mieszkaniowymi. Mieszkania były, albo przydziałowe, albo odziedziczone, rodzice naszych rodziców nie mieli tak wielkich problemów z postawieniem domu, a wynajmowanie mieszkania za równowartość minimalnej pensji to dla nich jakiś kosmos. Nie borykali się z bezrobociem i śmieciowymi umowami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
prawda to wyżej. ja też jestem z trojga rodzeństwa, był chleb z cukrem i beztroskie dzieciństwo..no, do szkoły, bo tam zaczęłam czuć się gorsza i już tak zostało do teraz, choć mam sporo kasy. Ale rodzice chcieli mieć dzieci, więc nieważne jakość ich życia- też uważali ze nic się nie stanie jak nie pojadę na wycieczkę czy znów ubiorę się w lumpeksie. I teraz oto ja, z dobrym gustem wśród facetów, kompletnie ich odpycham bo przecież jestem ta gorsza, biedniejsza. Ale przecież rodzeństwo lepsze niż pogoń za kasą...hipokrytka i egoistka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ekspert od Drugiej Strony
Pieniądze są fajne. Rodzeństwem się nie najem. Nie ta kultura.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko, wybacz, ale piep/rzysz straszne głupoty i nóż mi się w kieszeni otwiera jak to czytam. Moja babcia ma tylko 7 klas podstawówki, bo nie miała warunków żeby się uczyć. Wypasała krowy jednocześnie, odrabiając lekcje na pieńku. Jej mamy nie było stać na buty ani rękawiczki dla dzieci. No, ale ma siostrę. Faktycznie luksus. Złota sentencja babci : " Gdyby ktoś powiedział mi, że wrócą mi młode lata, ale będę miała tak samo jak wtedy, to wolę być stara i chora". Moja mama miała troje rodzeństwa. Jej tata, czyli mąż babci, o której wcześniej pisałam miał wypadek w pracy i później już nie mógł pracować. Babcia imała się różnych zajęć, pracowała w piekarni, sprzątała, dziadkowie mieli uprawę tytoniu, hodowlę lisów i nutrii, a mimo to ledwo wiązali koniec z końcem. Moja mama dostawała ubrania z parafialnych darów, a pierwsze dźinsy mogła sobie kupić dopiero w liceum. Szkołę średnią wspomina jako koszmar, bo chodziła do klasy z bogatymi dziećmi lekarzy, a ona była w porównaniu z "nikim". No, ale ma rodzeństwo, to oczywisty luksus :). Mój mąż ma szóstkę rodzeństwa, jest środkowym dzieckiem. Zawsze był tym najgorszym, tym najbardziej pomijanym, tym, który donasza ubrania po starszych (młodsi mieli już nowe). Spał w jednym pokoju o wymiarach 3 m na 4 m z trzema braćmi. To on sam opłacił sobie wesele (nie dostał od matki nawet na garnitur, rok później jego siostrze rodzice wyprawili wesele na 200 osób), studia, na wszystko zapracował sam. Ale ma rodzeństwa, z którym nawet się nie odzywa. Luksus. Ja mam tylko jedną siostrę, ale każda z nas miała własny pokój, swoje ubrania, co roku wyjazdy na kolonie i wakacje z rodzicami i fajne prezenty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wspaniale czasy. Chleb z cukrem, kogiel mogiel, podwórko z trzepakiem i podarte spodnie, kłótnie z rodzeństwem. Czosnek z cebulą na przeziębienie a nie chemia, chemia w ostateczności . x wiesz wspominasz to z sentymentem bo to twoje dzieciństwo... ale nie wierzę że chciałabyś takiego losu dla swojego dziecka. Kogiel mogiel.... paskudztwo... ale nam to smakowało bo w sklepach nie było innych łakoci więc człowiek jadł takie wynalazki. chleb z cukrem??? ja jeszcze robiłam karmek, smazyłam cukeir na patelni... jak uważasz ze to było cool to karm tym swoje dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Taa z******te czasy, dwa kanały w tv,żelazna granica, ocet na pókach, wszystko kombinowane, szarzyzna, partyjniactwo. No ale było super, pamietam te czasy jestem urodzona w 73, jak opowiadam dzieku jak jmiałam, to wiary nie daje. Nie wiem czy dzisiaj dzieci chciaby mieć ten chleb z cukrem i kogiel, zamiast tego wszystkiego co obecnie jest dostępne i nie pisz,że nie było materialnego podejścia do życia, bo był, tylko ludzie mieli znacznie mniej możłiwosci niż teraz, nie byli tak rozwarstwieni, w całym pionie takie same meble, całe ulice takich samych domów,'Ja bym w żyiu nie chciała tak żyć, znacznie wiecej wszyscy jako rodzina zyskaliśmy po 90, tak jest do teraz, owszem w PRL najbiegniejszy dostał, ale bogatego walili z każdej strony, wieć nei idealizuj, bo to tylko tówj sen, ie realia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pamiętam lata 80te, powrót od rodziny z kolorowych, czystych Niemiec. Były tam słodycze, kolorowe bajki, zabawki!, itd. A u nas guma donald i szary zeszyt w kratkę. Płakałam po powrocie. :) Trzeba dostosować się do tych czasów i do tego, że jesteśmy już dorośli ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O rety, jacy wy biedni jestescie... takie straszne dzieciństwo... :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A moje dziecinstwo w sumie nie wiele roznilo sie od dziecinstwa moich dzieci :D No....pewnymi gadzetami. Wtedy nie bylo komputerow, komorek, tabletow. Ale mialam ciuchy z Pewexu i z "zachodu" (moj tata jezdzil sluzbowo za granice i mi przywozil). Zabawki mialam albo z Pewexu albo z zagranicy albo z komisow :D Tez porzadnej jakosci. Za granice jezdzilo sie do Bulgarii lub na Chorwacje latem i do Czechoslowacji zima (na narty) oprocz tego Mazury, Baltyk i polskie gory. Chodzilam dodatkowo na angielski (platny) i na lekcje gry na pianinie (platne. Bo chcialam) Moje dzieci zamiast do Bulgarii jezdza na Majorke, na wyspy Kanaryjskie, do Portugalii itd a zima w Alpy. Ot, roznica. I dodatkowo maja laptopy, komorki i tablety. Chodza na zajecia dodatkowe jak ja, na te na ktore chca. Ja i maz pracujemy, nasi rodzice tez pracowali. Ja sie nie musze martwic o zakupy spozywcze bo wszystko w sklepach jest. Moja mama nie zajmowla sie przerabianiem swin na kielbasy :D mieszkalismy w miescie i zakupy mozna bylo uzupelniac jedynie w Pewexie. Nie, moje dzieci nie maja gorszego dziecinstwa ja natomiast mam lepsze zycie niz moi rodzice bedac w moim wieku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
co wy wspominacie z taką nostalgią? kogiel mogiel? chleb z cukrem? wodę z saturatora? kolonie w szkołach? wysłałabyś dziś swoje dziecko na taką kolonię? łożka polowe w dzisięcioosobowych albo i więcej salach, a łazienki??? przeciez tam nie bylo pryszniców, wanien? człowiek 3 tyg mył tylko zeby i ręce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
15:07, to jest twoj wybor, jesli uwazasz, ze lepiej miec kolejne dziecko i malo pieniedzy tzn. tylko na podstawowe rzeczy, to twoja sprawa - nie mnie oceniac, ocenia twoje dzieci po latach, nie mowie, ze negatywnie. ja mam takich znajomych, ktorzy bedac juz po 30stce mieszkaja katem u rodzicow - 2 malenkie pokoiki, w planach budowa domu, ale to w przyszlosci, bo musza na to miec zdolnosc ktedytowa. urodzily im sie blizniaki, mowia o 3 dziecku... zyja przy 4 osobach od 1 do 1, odkladaja jakies grosze na budowe (w tym tempie skoncza za 100 lat), mueszkaja w domu, ktorego nie odziedzicza, bo jest przepisany na siostre. auto maja tylko sluzbowe, inaczej nawet nie byliby w stanie dojechac do lekarza z dziecmi. sytuacji zmienic nie chca, on nie chce wyjechac nigdzie za kasa, bo przeciez "pieniadze to nie wszystko". i to prawda, bo szczescia nie daja, ale moim zdaniem 3 dziecko w tej sytuacji to samoboj. mimo tego, ze nie jedza chleba z cukrem, tylko z kielbasa z biedronki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem rocznik 82 i nigdy nie jadłam chleba z cukrem za to moja mama tak. Uważam ze lata 80 te były do d**y. Dzieci były bite za byle co i miały g****o do gadania . Ludzie kisili sie po kila osób w małych mieszkaniach . Nie chcialabym takiego zycia dla mojej córki. CO do posiadania dzieci to ja mam jedno bo nigdy nie chcialam mieć wiecej dzieci . Jak córka bedzie miała żal ze jest jedynaczka tooo...trudno jakoś to przezyje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zielonytalerzyk
Moich rodziców nie było stać na wiele rzeczy, wiele rzeczy też nie było dostępnych w latach 80-tych. Ale i wtedy w szkole też były dzieci równe i równiejsze. Były te, którym rodzice kupowali barbie i lego w pewexie, i te które tego nie miały. Po komunii wiadomo - licytacja - kto dostał fajniejsze prezenty. To się nie zmieniło do tej pory, zmieniły się jedynie gadżety. I zawsze komuś z mniej zamożnej rodziny będzie przykro... Ja rozumiem, że jak kogoś ledwo stać na utrzymanie się, to wpierać mu, że powinien się rozmnażać to głupota. Ale moim zdaniem argumentacja, że chce się mieć jedno dziecko tylko, żeby móc je zapchać do imentu wszystkimi dostępnymi dobrami materialnymi oraz zapewnić mu odpowiednie perspektywy, jest dość słaba. Raz, że zaspokajanie wszelkich zachcianek dziecka, również tych absurdalnych, albo sztucznie wytworzonych przez koncerny zabawkarskie/elektroniczne - to krzywda dla dziecka! Dwa, że realizowanie swoich ambicji przez dziecko (2 jezyki obce, lekcje pianina, karate i tenisa) jest często mylone z zapewnianiem mu perspektyw. Dzieciom trzeba też dać czas na bycie dziećmi, zabawę i nudę! Lepiej nauczyć bycia przedsiębiorczymi i aktywnymi, niż wszystko im dawać na talerzu! Po trzecie: z perspektywy czasu widzę, co było najważniejsze. Moi rodzice może nie zapewnili mi życia na porażająco wysokim poziomie, ale tak naprawdę moje ówczesne potrzeby, które nie zawsze były zaspokajane (np. zabawki czy markowe ubrania) po krótkim czasie znikały - jak to u dzieci... Na jedzenie, leki i książki na szczęście pieniądze były zawsze. Na studia poszłam w rodzinnym mieście bo inaczej musiałabym sama się utrzymywać. Wakacje studenckie spędzałam za stypendium naukowe i odłożoną kasę. Za to teraz bardzo ale to bardzo się cieszę, że mam siostrę. Wcześniej była faktem oczywistym, w dodatku dzieliłyśmy pokój i często się kłóciłyśmy. Ale była zawsze - i teraz wiem jak bardzo zazdrościła nam nasza kuzynka jedynaczka, której my z kolei zazdrościłyśmy własnego pokoju i zabawek... Po prostu - nie da się porównać posiadania rodzeństwa do stosu zabawek i wyjazdów nad ciepłe morza. I oczywiście miłości i uwagi rodziców - która jest dużo cenniejsza niż kolejne markowe spodenki albo telefon. A teraz? O kolejnym gadżecie czy wyjeździe zapomniałabym po kilku miesiącach - a siostra jest cały czas i jesteśmy sobie zawsze bliskie. Gdzieś tam jest pewnie złoty środek, i nie wątpię, że każdy ma swój :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hmmm, jesli uwazasz, ze mowiac o lepszych perspektywach dla jedynaka, ktos ma na mysli "gadzety", to jestes w bledzie. ja mam na mysli np. mieszkanie na start. nie znam nikogo z wielodzietnej rodziny, kto by dostal mueszkanie czy dom, a jesli nawet to kosztem rodzenstwa - jeden dostal, a reszta nic. chce miec 2 dzieci, bo jestem w stanie zapewnic im dobry start, ale 3 byloby juz ciezko. jesli ktos moze dac dobry start tylko jednemu dziecku, to lepuej miec jedno niz piecioro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zielonytalerzyk
@hh29 Nie, nie chodzi mi tylko o gadżety. Jednak umówmy się, większość osób z ledwością może pozwolić sobie na zakup mieszkanie dla siebie z gigantycznym kredytem. Jeżeli kupno mieszkania na start dla każdego dziecka miałoby warunkować posiadanie dzieci to wtedy bycie rodzicami stałoby się luksusem dla elit. Nie krytykuję absolutnie twojego zamierzenia - i fajnie, że chcesz dzieci tak dobrze wyposażyć i możesz to zrobić. Ani ja, ani mąż nie dostaliśmy od rodziców żadnego posagu tego typu na przyszłość. Na pewno byłoby łatwiej, pewnie - wielu moich znajomych pierwsze mieszkania dostało od rodziców. My jednak wynieśliśmy z domów inne wartościowe rzeczy - przekonanie, że damy sobie radę w większości sytuacji, że na każdą rzecz trzeba sobie zapracować ale że warto to robić. Że trzeba cenić swoją pracę. Że często jest nieważne jak a ważne z kim. I jak dotąd jesteśmy bardzo zadowoleni z tego co udało nam się osiągnąć, sami odpowiednio zabezpieczyliśmy się materialnie przez co wszystko co mamy doceniamy w dwójnasób. I żyjemy komfortowy. Wiemy też, że jeżeliby przyszło nam znów startować od zera, to i tak byśmy dali radę. Tak jak pisałam - to nie jest absolutnie krytyka twoich zamierzeń. Jednak dla wielu osób takie możliwości to jest kosmos - i nie uważam żeby własne mieszkanie dla każdego dziecka było warunkiem posiadania dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Piszecie że i kiedyś (lato 80, I poł. lat 90) były przedmioty powszechnego uwielbienia, zgadzam się...Tylko że moim zdaniem było inne podejście do rzeczy, miały wartość taką jak powinny mieć-użytkową. Miałam jedne klocki Lego, duże zestaw i bawiłam się nim latami, potem jeszcze wiele innych dzieci z rodziny, sąsiadów...jak się coś miało, to się tego używało, często aż do zdarcia, zniszczenia. Raczej nikt nie miał 20 zestawów lego, żeby się pochwalić ile ma, kolekcjonować, ale się nie bawić...a dziś właśnie bardziej tak jest...otaczamy się przedmiotami, bo coś wato mieć, bo mają inni, bo wypada to mieć, żeby nie być gorszą/gorszym, nie mają wartości użytkową, tylko budują styl życia, wiele ludzi określa się przez rzeczy :(, nie przez wartości, postawy, tylko przez to co ma :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z biedakami w PL nikt nie chce rozmawiac. Tylko wtedy przychodza jak maja jakis problemy, bo innym nie moga sie wygadac... A tak tylko cie ponizaja, mowia co powinnienes sobie kupic, co robic itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×