Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

malinka373

Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

Polecane posty

Gość saamoottnnaa
Myślicie że pisze do mnie cały czas bo jest przyzwyczajony? To po co mi robi nadzieję ... ;( 7 lat razem nie da się tego tak oto zapomnieć...zresztą on mi pisał jeszcze nie dawno że nie wie czy mu na mnie zależy..oczywiście nie narzucam się nie błagałam go o powrót zachowałam godność...cierpie w milczeniu...i nigdy sama nie piszę.... On zawsze pierwszy piszę... Ale o 22 to jeszcze nigdy do mnie nie pisał...pewno nie mógł spać...a ja wiem że jak on nie może spać to coś go gnębi...bo mi zawsze mówił że jak go coś trapi to nie śpi...eh...dziewczyny trzeba dać radę :* Ja wciąż żyje nadzieją...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tratwa890
Malinka no generalnie jest lepiej tylko czasem mnie łapie dół. Tym bardziej jak go widzę. Ja również jestem mistrzynią analizowania! Byłego siostra nie ma jego nowej na fb za to lajkuje wszystkie moje posty, jak nic on mnie kocha. Torba, żal :D dobrze ze jego wywalilam z tego okropnego portalu..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość licziii
dziękuję za miłe powitanie, aż mi się ciepło na serduchu zrobiło :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość licziii
i znowu wtopa bo nie zauważyłam kolejnej strony :D No przyczyną byłam głównie Ja... moje zachowanie. On zaczął też się zmieniać w stosunku do mnie, tyle że właśnie przez to jak go traktowałam... potrafiłam powiedzieć zwyczajnie "w*********j" a jak wychodził to wisieć mu na nodze... teraz widzę jak to okropnie wszystko wyglądało i nie daje wiary, że Ja tak właśnie postępowałam... U nas w związku zawsze był czas na nasze zajęcia, na nasz czas, na wszystko... a jak zaczęłam przebywać z osobą z naszego otoczenia, do której można powiedzieć, że się przekonałam bo między tą osobą a mną było kiedyś bardzo źle... to zaczęłam podświadomie zachowywać się jak ona- a ona nie tylko mną manipuluje, swoich facetem również, od samego początku ich związek to same kłótnie, bicie, wyzywanie... no i ja zaczęłam robić identycznie to samo... i nawet sama nie wiedziałam... straszne rzeczy wtedy mówiłam... i nie wytrzymał. Odszedł. Z klasą chociaż nie wiem czy można odejść z klasą... ja jak taki dzieciak robiłam wszystko żeby mu pokazać co stracił... przez 2 tyg cisza, zero kontaktu... w końcu po tych dwóch tygodniach usłyszałam, że jemu już lepiej, że poradził sobie... zabolało, ale skłamałam, ze ja też. Później po następnych 2 tyg przyznałam się, że nadal boli i to z dnia na dzień bardziej, a on cisza... dopiero w weekend powiedział, że wszystko co robił było po to żeby zatkać dziury, czyli imprezy, że jemu jest ciężko bo mi jest ciężko... Jak poprosiłam żeby spojrzał mi w oczy i powiedział, że już nigdy nie będziemy razem to powiedział, że nie może tego powiedzieć... ale że trudno mu uwierzyć w to, że przez 1,5 miesiąca się mieniłam. I własnie przy tej rozmowie powiedział mi, że wie, że to też było częściowo przez wyżej wymienioną osobę... ale przecież Ja powinnam mieć swój rozum do cholery...mamy se sobą kontakt bo nie możemy inaczej... i on by nie wytrzymał i Ja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Samotna, 7 lat to kupa czasu, nie da się tego od tak odciąć i urwać z życia. Po prostu się nie da. Może pisze z przyzwyczajenia, może nie. Czemu Ty analizujesz jego emocje? Analizuj swoje. Gdybyś przewertowała te 88 stron wątku i jakieś 40 niestety już nieistniejącego, pierwszej części mojej historii wiedziałabyś, że od "nie wiem" (czy Cię kocham, czy mi zależy) zaczyna się wszystko, a właściwie wszystko się kończy. Niestety. W związku nie ma miejsca na "nie wiem". I to "nie wiem" wraca i nie wynika z niego nic dobrego. Wraca jak bumerang. Jak teraz stwierdzi, że jednak wie na pewno to za pół roku znowu zwątpi. Chcesz żyć w niepewności? x Tratwa, ja wiem, że spotkanie go na cmentarzu wywołało silne emocje. Myślę, że i tak świetnie sobie poradziłaś z tą sytuacją. A usunięcie z fb było najlepszą z możliwych decyzji. Analizowanie jest szybką drogą do jeszcze większej destrukcji. x Licziii, ja wiem, że jak się coś psuje to powinno się to naprawiać a nie wymieniać na nowe. Mimo wszystko uważam, że fakt faktem powinnaś wyciągnąć wnioski ze swojego zachowania, zrozumieć jakie błędy popełniałaś i unikać ich...w kolejnym związku... z innym mężczyzną. Odciąć się od toksycznych relacji, z ludźmi którzy mieli na Ciebie zły wpływ i pozwolić zacząć żyć. Sobie przede wszystkim, ale jemu też. Nie powiem Ci co masz robić, bo to Twoje życie i Twoje decyzje. Czasem jednak trzeba pozwolić komuś odejść. Ponieść konsekwencje swoich czynów i wynieść wnioski na przyszłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość licziii
Wyciągnęłam już wnioski... a z tą toksyczną osobą... cóż kontakt mam, ale to, że wiem jak toksyczna jest nie pozwala mi na budowanie z nią jakichkolwiek bliższych relacji... dużo dało to, że zauważyłam to wszystko... nie pozwala mi się pogodzić z tym to, że to był mój upadek, że to było chwilowe... ciesze się, że mogłam to w ogóle zauważyć bo inaczej krzywdziłabym go nadal... pozwolę mu odejść jeśli będzie chciał...:( mam nadzieję, że to nie nastąpi i zaufa mi znowu... ale nie chcę naciskać, mogę mieć tylko nadzieję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tratwa890
Odkąd go usunęłam to dziwnym zbiegiem okoliczności on nagle zaczął udostępniać wszystkie swoje mądrości publicznie,jak nigdy. Czasem korci i zajrzę ale wiem ze robi to specjalnie żeby bolało i nie dam mu tej satysfakcji. Nigdy nie wrzucal publicznie żadnych treści. Wiem ze to specjalnie robi żebym wszystko widziała mimo że go wywalilam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość licziii
malinka 5 lat byliśmy razem... wiadomo były sprzeczki czasem, ale nigdy nie było tak źle jak przez ten okres czasu... Po tym wszystkim usłyszałam " Czemu nie mogłaś się zmienić jak Ci mówiliśmy..." to jest dla mnie taki cios...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Malinka, wiem, że analizowanie wszystkiego jest okropne i sprawia mi tylko ból. Ale mam jakieś dziwne poczucie, że gdyby było mi wtedy dane z nim na spokojnie porozmawiać, gdyby był ze mną szczery i powiedział co czuje to byłoby inaczej. Nie wiem, ale myślę, że taka rozmowa zawsze powinna się odbywać w takich sytuacjach, żeby dać obu stronom szansę na pogodzenie się z tak trudną sytuacją. Przez to, że nie ma szczerości przy rozstaniu, nie ma otwartości i poszanowania uczuć drugiej osoby później my właśnie analizujemy, szukamy winy w sobie. Ja strasznie długo jej szukałam, do tej pory szukam czasami chociaż jestem już bardziej świadoma pewnych rzeczy, ale nie byłoby tego, gdyby on nie zwalił winy na mnie. Że ja niby się nie angażowałam? Przecież pomagalam mu na każdym kroku, mial we mnie największe wspracie w każdej chwili. A on był tak zaangażowany, że jak tylko nadażyła się okazja poleciał do innej. Próbuję pogodzić się z tym i skupić sie na swoich uczuciach, ale one są ściśle związane własnie z tym - cierpię, bo mnie tak potraktował, bo nie okazał szacunku naszemu związkowi, bo próbował w mgnieniu oka wymazać wszystkie wspomnienia. Boli, bo ja tego nie mogę pojąć i nie wiem czy poukładam swoje uczucia mając świadomość tego, że on tak łatwo zapomniał o mnie. To tez obniża poczucie mojej własnej wartości, kiedyś myslałam że jestem dla niego wszystkim, teraz zamienił mnie na pierwszą wolną dziewczynę, która pojawiła się pod ręką, więc kim mnie to czyni?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hsteryczka, owszem powinna się odbyć taka rozmowa. Ale przeczytaj sobie to, co piszesz. Najlepiej na głos "gdyby... to..." Spójrz prawdzie w oczy, boli... ale spójrz. Facet nie miał odwagi spojrzeć Ci w oczy, gdyby on Ci powiedział co czuje? A co on czuje... jeśli czuje to już nie do Ciebie, ale do tej kobiety z którą jest. On zwalił winę na Ciebie bo to jest typowy mechanizm tchórza, nie chce brać odpowiedzialności za rozpad tego związku. To on nie miał odwagi porozmawiać, że coś jest nie tak i że chciałby to zmienić. Zamiast tego uciekł w ramiona innej. Zniszczy Cię to myślenie o tym co on czuje, czy myśli, czy już zapomniał, czy może jednak nie... Nigdy nie dowiesz się, co tak naprawdę siedzi w jego głowie. Nawet jeśli jakimś cudem dojdzie między Wami do spotkania. x "To tez obniża poczucie mojej własnej wartości, kiedyś myslałam że jestem dla niego wszystkim, teraz zamienił mnie na pierwszą wolną dziewczynę, która pojawiła się pod ręką, więc kim mnie to czyni?" - to? to nie ma żadnego wpływu na to kim jesteś. Bycie dla kogoś "wszystkim" jest chorym uzależnieniem, nie miłością. A Ciebie nie czyni tym albo innym to, co on robi tylko to, jak Ty to odbierasz, jak Ty to interpretujesz. To nie on czyni Ciebie tym, kim jesteś. Ty sama sobie to robisz. Jeśli pozwolisz na to, żeby jego zachowanie wywołało u Ciebie poczucie bycia nikim, to właśnie tym będziesz. To nie on to określa. To Ty sama, nikt inny może warunkować to kim jesteś. Jeśli facet kiedyś powie Ci "jesteś dziwką" (przepraszam za kolejny przejaskrawiony przykład) tzn, że nią jesteś? Nie... Ale jeśli w to uwierzysz i zaczniesz sama o sobie tak myśleć to to nie będzie jego wina, bo on nie ma na to żadnego wpływu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem, że musi coś czuc do niej, nie do mnie. Ale o wiele łatwiej byłoby mi teraz gdyby nie mówił mi rzeczy, które mówil po zerwaniu. Już coś bylo przecież między nimi choć ja tego jeszcze nie wiedziałam, a on wciąż pisał, że myśli o mnie, że tęskni, że mu mnie brak. Wiem jakim skomplikowanym jest człowiekiem i przypuszczam, że po części uciekł przed swoimi wlasnymi uczuciami. Ale mi te słowa dawały nadzieję i dlatego jest mi tak źle. Po co sypiając z nią mówił, że wciąż o mnie myśli? Sama nie wiem czego chcę, może nawet nie jego powrotu ale tego żebym chociaż poczuła że ten związek coś dla niego znaczył. To smutne, ale gdybym wiedziała, że jest mu ciężko, że nie uczepił się innej tylko też to przeżywa to miałabym poczucie tego, ze to nie były zmarnowane 2,5 roku. A ja po tym rozstaniu jeszcze byłam pewna siebie. Nie wiedząc o niej i mając świadomość że bardzo mnie kochał podchodizłam do tego tak, że przecież tak szybko mnie nie zastąpi kimś innym, że będzie inne porównywał ze mną. I teraz wiem że się myliłam i to są właśnie moje uczucia, które bolą. Zawiodłam sie na nim na tylu obszarach, że ciężko mi je zliczyć: zostawił, potraktował jakbym sie w ogóle nigdy nie liczyła, poleciał do innej, zapomniał jakby to był jakiś krótki romans a nie związek z osobą, z która planował przyszłość. I wiem, że to mnie nie definiuje, po prostu mam takie momenty, że czuję się gorsza, bo myślałam, że jestem dla niego niezastąpiona, sam mnie przecież o tym zapewniał. A jesli zastąpił mnie jedyną wolną panną jaka się napatoczyła to po prostu sprawia, że obniża to nieco poczucie mojej wartości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mandarynka 94
chwile mnie nie było a tu sie tak rozmowa rozwineła :p Malinka, mam 21 lat. no i powiem Wam dziewczyny, że dziś odeszłam od mojego chłopaka. porozmawiałam z nim szczerze i powiedziałam co czuje, ze chce być fair wobec niego a nie wyleczyłam sie z mojego exa. nie byl zdziwiony bo chyba sie tego spodziewal i powiedzial ze wie, że nie dawalam z siebie wszystkiego a ze znal moja historie to wiedział ze jeszcze nie ze wszystkim sie pogodziłam. zachował sie tak super że się rozpłakalam później bo miałam takiego dobrego faceta i nie potrafiłam go szczerze pokochac... ten ex niszczy mi zycie normalnie a wcale go w moim zyciu nie ma :( no ale nic na sile, nie moge byc z kims kogo nie kocham. teraz musze wymyslic coś zeby wybic sobie byłego z glowy chociaz boje sie ze jak będe sama to bedzie jeszcze gorzej :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Histeryczka, kochał Cię... był pewnie zaangażowany w związek, inaczej nie trwałby w nim tak długo. Czemu mówił Ci, że o Tobie myśli? Być może taka właśnie była prawda. Ludzie się przyzwyczajają do siebie, ciężko jest to zerwać z dnia na dzień. Być może o Tobie myślał, a być może pisał Ci tylko to, co chciałaś przeczytać. Dlaczego wychodzisz z założenia, że jeśli on nie cierpi to było zmarnowane dwa i pół roku? Byliście razem dość długo, zakładam że przeżyliście ze sobą wiele fantastycznych chwil, że ten związek wniósł do Twojego życia wiele, być może w jakiś sposób ukształtował Ciebie. Mówiąc, że to były zmarnowane lata nie obrażasz jego, a siebie. Mój facet zostawił mnie po 7 latach dla dużo młodszej dziewczynki tydzień wcześniej mówiąc mi, że chce mieć ze mną dziecko. O kim to świadczy? O mnie? Czy o nim? Czy to znaczy, że w jakikolwiek sposób jestem od niej gorsza? Czy może po prostu to, że on tej wartości nie umiał docenić. A może po prostu nie tego potrzebował. x Mandarynka, Brawo, podziwiam za odwagę i za tak dojrzałą decyzję. Naprawdę podziwiam bo to była bardzo ciężka decyzja. Będzie ciężko, będzie trudno. Ale naprawdę być z kimś może tylko ten, kto potrafi być sam ze sobą. Dasz radę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"DLA czego?" ii "DLA czego?". Zafiksowanie :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bez powodu sie nie karze komus w********ac, chyba ze ma sie okres ale wtedy sie nie liczy ;) wiec nie obwiniajcie sie, ze powiedzialyscie pub cos zrobilyscie. Nie stalo sie to bez powodu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz absolutną rację, to świadczy tylko o nim. I oczywiście, ten związek nauczył mnie wiele i wyniosłam z niego bardzo wiele, dlatego tak dziwne wydaje mi się być jego zachowanie, no bo czy ja nic nie wniosłam w jego życie? Serio zachował sie tak jakbym zrobiła mu jakąś straszną krzywdę, że musiał uciekać gdzie pieprz rośnie i jak najszybciej zapomnieć. To rani moje uczucia, nie jego. Wiem, że muszę sie ogarnąć, wziąć się w garść. Próbuję go sobie obrzydzić, spróbować znaleźć w tej sytuacji jakieś zalety, a jego wady ale to naprawdę nie jest łatwe, nie wiem od czego zacząć :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mandarynka 94
tak, starałam się być dojrzała i nie chciałam go ranic. teraz tylko pytanie moje brzmi co zrobić zeby zapomniec? są jakies sposoby zeby go wybić sobie z głowy? nie mówcie tylko zeby wyjsc do ludzi, zajac sie sobą bo ja to wszystko wiem ale i tak nie działa bo wszystko mi o bylym przypomina i to wcale nie dziala a jesli juz to tylko na chwilę, a pozniej znowu to samo. czasami bywa tak ze wychodze gdzies z kolezankami i dobrze się bawię a pozniej wracam do domu ze łzami w oczach bo sobie go przypomnę i tego ze wciąz mi go brak :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mandarynka 94
a jak czytam co piszecie to tak jakbym czytala o sobie... tez odległośc, też inna kobieta :( i wiem ze nie byłam od niej gorsza bo trwałam przy nim w najgorszych chwilach ale on juz tego nie pamieta bo pamieta tylko to co zle :( jak z nim ostatni raz rozmawialam to wypominał mi jakies drobne błędy a to co dla niego robiłam sie nie liczyło... a co zrobiłam źle, ze zalezało mi na studiach, ze nie wyjechałam z nim na ten czas za granice bo mialam zobowiazania tutaj a jego oprocz mnie nic tu nie trzymalo... on tego nie rozumiał nigdy bo nie studiował, nie lubił sie uczyc i uwzał ze to tylko strata czasu i mi jeszcze wypominał ze sie tylko uczyc chce cale zycie i ze niby z rodzina sie rozstac nie mogę, a tego że miałam trudną sytuacje w domu zrozumieć nie mógl :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Histeryczka, nie tłumacz sobie jego zachowań bo to są jego zachowania i nigdy nie wiesz, co tak naprawdę nimi kierowało. Z drugiej też strony czy uważasz, że obrzydzenie go sobie coś da? Nienawiść to też uczucie, bardzo silne. I nie niszczy osoby nienawidzonej tylko nienawidzącą. W takiej sytuacji najlepsza jest obojętność. Ale póki co faktycznie lepiej zacząć od niechęci niż od tęsknoty :) Od czego zacząć? Wypisz (tutaj, czy sobie - bez różnicy) wszystkie za i przeciw Waszego związku, albo najpierw może przeciw, żebyś zobaczyła że nie było wcale aż tak kolorowo jak to teraz postrzegasz. Postaraj się spojrzeć na wszystko z boku i wypisać wszystkie rzeczy które uważasz, że Cię skrzywdziły lub też nie były wobec Ciebie w porządku, które Cię raniły, albo po prostu nie dawały Ci tego, czego potrzebowałaś. x Mandarynka, nie zapomnisz... jak przeczytasz mój post chyba sprzed dwóch stron (taki długi co to się pewnie nikomu czytać nie chciało) to zobaczysz, że może minąć bardzo dużo czasu i się nie zapomni. Ale nie chodzi o to, żeby coś wymazać, wyprzeć z pamięci. Bo takie rzeczy robią dużo kuku, chodzi o to żeby nauczyć się z czymś żyć. Żeby te wspomnienia przestały wywoływać łzy, a zaczęły być może kiedyś uśmiech? Daj sobie czas.. banalne, oklepane ale jedyne skuteczne. Najpierw nie będziesz smutna przez minutę, potem przez godzinę, dojdzie do tego że będzie to cały dzień. Powoli, ale kiedyś taki dzień przyjdzie. Zobacz Mandarynko... piszesz bardzo ważne rzeczy, bardzo ważne życiowe sprawy i poglądy. Zastanów się czy naprawdę chciałabyś być z kimś kto nie potrafi zrozumieć tak podstawowych i ważnych dla Ciebie wartości?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mandarynka 94
Malinko, jasne ze byłoby mi trudno byc z nim teraz... ale mija juz 8 meisiecy a mi wcale nie jest lepiej. na zewnatrz niby sie usmiecham ale w srodku wciaz jest mi zle. on mi sie sni i jest pierwsza i ostatnia rzecza a raczej osobą o jakiej myślę w ciagu dnia... po takim czasie ciezko mi powiedzieć że jest mi lepiej a jeszcze w dodatku teraz zraniłam przez to kogoś innego :( i wiem ze to co napisze jest głupie, ale nic na to nie poradze - w dalszym ciągu załuję, ze nie miałam okazji pójśc z nim do łózka. on to niby wszystko rozumiał ale wiem ze mu tego brakowało. nie chodzi o to że gdybym to zrobiła to by mnie nie zostawil bo nawet nie chce o nim myslec takimi kategoriami,a zreszta przez 4 miesiące kiedy go ostatnio nie bylo tak czy siak brakowaloby mu bliskosci i pewnie jak miał iśc do innej to by to i tak zrobil ale kurcze... ja przy nikim nigdy wczesnej ani pozniej nie czułam sie tak swobodnie i tak akceptowana :( i mówiłam sobie że to będzie ten pierwszy i ostatni a teraz kiedy wiem ze nim nie będzie to żałuję, że nie był tym pierwszym. teraz pewnie bym cierpiała jeszcze bardziej ale będac z nim czułam sie kochana na maxa i myślę, że już w taki sposób nie będe miała okazji poczuc sie z nikim innym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odpowiedz sobie na bardzo ważne pytanie, tęsknisz za nim? Za związkiem z nim, czy za wyidealizowanym obrazem jego, który masz w swojej głowie i który pielęgnowałaś w niej przez ostatnie 8 miesięcy? Teraz żałujesz tego, że nie poszłaś z nim do łóżka. Przyjdzie taki moment, że będziesz szczęśliwa że tego nie zrobiłaś. Czułaś się przy nim tak cudownie no dobrze. Ale akceptowana? Przecież sama mówisz, że on kompletnie nie rozumiał Twoich wartości, Twojej sytuacji, nie rozumiał najważniejszych rzeczy w Twoim życiu. Skąd więc tu mowa o akceptacji? No wybacz, że tak brutalnie. Koleś z Tobą był dopóki było mu wygodnie, nie dostał tego, co chciał to poszukał szczęścia gdzieś indziej. Mi tu pachnie egoizmem na kilometr. Wytlumacz mi proszę, gdzie niby ta jego troska i miłość? Jak to się przejawiało?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mandarynka 94
to tak troche bylo ze nie rozumielismy sie na pewnych płaszczyznach bo on byl inaczej wychowany, nie uczył się, wolał iśc do pracy i uwazał ze on i tak będzie zarabial więcej niz ja nawet jak zrobię doktorat ;) a akceptował mnie ze wszystkim innym.. jak źle sie czułam ze swoim wygladem bo która kobieta nie ma kompleksów to pokazywał mi ze dla niego jestem najpiekniejsza, ze na nikogo innego nie zwrocilby uwagi.. byl cieply, kochany, czułam sie przy nim bezpiecznie, przy nikim innym sie tak nigdy nie czułam po prostu... i pewnie byl egoista skoro odszedł o ile to był powód i wiem że jakby mu naprawde zalezało to by wytrzymał jeszcze troche bez seksu i tej fizycznosci i wcale sie o to nie obwiniam tylko żałuję troche, to silniejsze ode mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mandarynka 94
a za czym tęsknie... za wszystkim: za nim i wcale nie ideałem bo wiem ze nim nie był, za zwiazkiem w którym mimo wszystko byłam najszczęsliwsza jak z nikim innym, za jego bliskością...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wcale nie chcę go znienawidzić i myślę, że to nawet niemożliwe. Miałam moment, w którym byłam na niego wściekła i fakt że było mi wtedy łatwiej ale nawet wtedy nie czułam nienawiści. Obrzydzić bym go sobie chciała jakoś tak, żebym zrozumiała ze mże nie był mnie wart, zeby do mnie dotarlo to, że nie był ideałem chociaż przeciez to wiem, nigdy ideału nie szukałam i uważam że miłośc właśnie polega na akceptowaniu wad. No ale skoro tak to spróbuje wymienić rzeczy, które mnie w nim drażniły. 1. Był gadżeciarzem i wszystko co kupował musiało być najlepsze a co za tym idzie najdroższe: telefon, laptop, ciuchy, buty... nie żeby to była jakaś wielka wada, nauczyłam się z tym żyć chociaż mam w życiu mniejsze wymagania i potrzeby ale fakt, obawiałam się tego jak to z tym będzie w polskich realiach kiedy trzeba utrzymać siebie, mieszkanie, w przyszłości może dzieci... czy on sobie w ogóle z tym poradzi i nie ucieknie po kilku miesiącach za granicę, bo zarabianie w złotówkach mu nie wystarczy... 2. Miał dość słabą psychikę i pokazał to nie tylko odchodząc w taki sposób, ale już wcześniej miałam tego pewną świadomość. Jak były jakieś problemy to w jego oczach narastały do takich rozmiarów, że on się poddawał, to ja zawsze stawiałam go na nogi. I pewnie to tez miało wpływ na nasze rozstanie. 3. Nie zawsze radził sobie ze złymi emocjami - coś złego stało się w domu to odbijało się to na mnie, nie potrafił tego odseparować. 4. Nie podzielał moich pasji. 5. Było brak trochę wsparcia z jego strony - niby mówił, że na pewno zdam egzamin na 5 i wiem że we mnie wierzył ale nie kibicował mi w niczym sam z siebie. Jak np robiłam coś za darmo w celu zdobycia doświadczenia to słyszałam wymówki, ze powinnam zająć się czymś poważnym. Z czasem też przestał się inetersować moimi sprawami tak bardzo, mówiłam mu że się stresuję egzaminem to podtrymywał mnie na duchu ale nie przyszło mu do głowy samemu zapytać jak mi poszło. 6. Z czasem brakowalo mi nieco czułości z jego strony, choc rozumiałam że to już nie jest tak jak na początkach związku. Mówił, że nie musi chyba mówić co chwile ze mnie kocha skoro to wiem no i mi się wydawało że wiem a tu niekoniecznie ;) 7. Wypominał mi moje błędy, ale jemu nie można bylo wypomnieć nic. Jasne, teraz jak czytam to co napisałam to wiem, że jest wiele na nie, ale jesteś pewna, że mam pisać co było na tak? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mandarynko, Czy Ty byłaś kiedyś przed nim w związku? x Histeryczko, wydrukuj to sobie, powieś nad łóżkiem i czytaj, czytaj, czytaj. Dopisuj jak tylko coś nowego Ci przyjdzie do głowy. A na tak, może na razie sobie darujemy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mandarynka, wygląda na to że trafiłyśmy na ten sam typ faceta :p Mój były też olał dalszą edukację, wolał kombinować, jechac za granicę niż próbować się kształcić i tez nie do końca mnie rozumiał. Raz mówił, że mam studia i powinnam się na nich skupić, a za chwilę że po co mi to, że się tylko uczę. Jak chciał przyjechać do mnie akurat jak miałam ciężką sesję i tlumaczyłam mu że przecież ma wolne, może przyjechać tydzień później bo co, albo ja się będe uczyć a on będzie siedzieć sam co mi później wypomni, albo oleję naukę i będe mieć problemy. To wtedy nie rozumiał mnie tylko robił wymówiki, że zawsze robię problemy, że niby nie cieszę się na jego przyjazd. A on brał pod uwagę tylko swoje plany i mówił wtedy, że dla mnie nauka jest ważniejsza niż on ;) A mógł przyjechać kilka dni później, po moich egzaminach przecież... To wywoływało straszne kłótnie, w sumie powiedzcie mi czy to normalne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mandarynka 94
Malinka, tak byłam przed nim w 2 dłuższych zwiazkach chociaz to jeszcze nie bylo az tak poważne, tzn nie myślałam o nich jako o przyszlych męzach itd. Byłam mlodsza i chyba sie rózniłam troche od wielu moich koleznanek, które w wieku 17-18 lat planowaly ze swoimi chlopakami wielka przyszlość bo to ten jedyny. Z pierwszym byłam w wieku 17 lat, zerwał ze mna wkrótce po mojej osiemnastce i bardzo to przezylam chociaz to i tak nic w porownaniu z tym co teraz. później bylam z jednym fantastycznym chlopakiem ale to ja zerwałam bo nie widziałam w tym sensu. Dopiero z tamtym pozwoliłam sobie na snucie planów na przyszlość i dostałam po tylku :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hahaha własnie usłyszałam w serialu pytanie: ile czasu trzeba żeby uporać się z rozstaniem. odpowiedź: tydzień za każdy miesiąc związku albo 10 tys. drinków :D wybieram opcję nr 2 ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×