Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Rodzina naciska na studia

Polecane posty

"No cóż, poczytałam i trochę inaczej to widzę. Myślę, ze rodzice chcą aby autorka coś zrobiła ze swoim życiem. Jak rozumiem juz dwa razy studiowała i zadnym razem "to nie było to". I co teraz? W domu na garnuszku rodziców bo nie ma dla niej pracy, która zaspokoiłaby jej ambicje, bo zdaje się że wykształcenia brak ale i chęci do pracy również." Dokłaaaadnie... :/ Rodzicom zawsze o to się rozbija - że pociecha sobie w życiu nie poradzi, a nie że na studia nie pójdzie. Jak pociecha zacznie zarabiać 3 tys. zł /msc lub więcej to na pewno słowem nie pisną o tym, że studiów nie ma, a i pewnie w większości przypadków jak na studia uzupełniająco będzie chciała pójść, to powiedzą: "a po co? przecież już masz pracę" :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Szczerze? Nie wierzę, że udałoby mi się tą cholerną maturę poprawić. Dość, że mi nawet pisanie jednej z nich (rok po własnej siedziałam i pisałam 1 raz biologię) poszło fatalnie. A musiałabym napisać 2 przedmioty rozszerzone na ponad 80, a nawet 90 %, żeby dostać się np. na psychologię na najlepszym uniwerku w PL (przynajmniej w rankingach, bo studiowałam tam i moim zdaniem jest ciut przereklamowany). No i motywacji też nie mam dużej - to kolejny, ot taki pomysł. Których mam miliony i kiedyś zapał był o wiele większy, teraz, co jest u mnie niepokojące, naprawdę "oklapłam". Ale kolejnej pracy szukam. I sprzedaję różne rzeczy. Zobaczymy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz rację. I pomimo tego, jak mnie traktują - im na pewno w jakiś sposób na mnie zależy. Ale też wkurza rodziców (a raczej matkę, bo ojciec to mało czym się interesuje), że tak sobie siedzę znowu i właściwie nic nie robię. Matka ostatnio mnie nawet z domu wywalała po pijaku. Jakbym miała odwagę i honor, tobym poszła.. Ale mylisz się co do studiów - jedne zawaliłam akurat z powodów zdrowotnych. Choć co prawda jak lew nie walczyłam, żeby mnie przywrócili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Co to znaczy poważna praca?" Poważna praca to taka, która: - jest względnie stała i wymaga dyspozycyjności większej, niż "przyjdzie pani mi tu na początku tygodnia lub na końcu, rano, wieczorem albo po południu, rozgarnie to i styknie" - praca, która wymaga odpowiedzialności, tj. np. złożenie grafiku i dotrzymania umówionych terminów, a także wykonania konkretnych zadań, z czego jesteś pieczołowicie rozliczana i jak spierdzielisz, możesz wylecieć (jak sama widzisz, w Twoich dotychczasowych pracach to nie obowiązuje) - taka praca, której nie może wykonywać byle jełop, czyli taka, do której pracownika trzeba przeszkolić i do której wykonywania musi on posiadać choćby minimum jakichś predyspozycji/umiejętności - taka, w której możesz się czegoś nauczyć - taka, na której możesz zarobić - taka, która daje Ci perspektywę zatrudnienia na dłuższy czas, a nie jednorazowo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiecie, że się wykręcam. Ale to, co napisałeś, to dla mnie trochę abstrakcja. Ja jeżdżąc na studia musiałam walczyć z dolegliwościami, bólami i nieraz się na nie spóźniałam albo nie mogłam iść (choć akurat te, które teraz rzuciłam, były bliżej i w miarę sobie z tym radziłam - uważam to za swój sukces - szkoda, że bł problem z innymi rzeczami :/). Ja się czuję jak jełop. Boję się zagrać w planszówkę z kimkolwiek nawet, bo mam wrażenie, że nic nie załapię :) ale przecież na ulotkach też można wylecieć :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"O szkole policealnej myślałam, ale uznałam, że to nie ma sensu. Papier jest niewiele wart." Przecież to, że papier jest niewiele wart, można powiedzieć i o studiach, więc nie rozumiem, czemu do studiów masz podejście: "taak, taaak, będę studentę" a do szkoły policealnej: "jeee tam, po co mi papier" kiedy to de facto to samo :/ Plusy szkoły policealnej: - darmowa - daje status ucznia czyli ZNIŻKI, WIĘKSZE SZANSE NA PRACĘ (to nie jest nic i bez sensu!) - można się w niej nauczyć czegoś ciekawego za darmo i ZWERYFIKOWAĆ SWÓJ POMYSŁ NA STUDIA, bo jak znajdziesz odpowiedni, to z grubsza uczą tam tego samego, tylko w daleko bardziej okrojonej wersji - DAJE TYTYŁ TECHNIKA czyli tak, papier, ale nie taki z d**y - aby dostać tytuł technika musisz nie tylko taką szkołę skończyć, ale i zdać PAŃSTWOWY egzamin, TAKI SAM JAKI ZDAJĄ LUDZIE PO TECHNIKACH, więc PO TAKIEJ SZKOLE MASZ JUŻ WYKSZTAŁCENIE ZAWODOWE, a nie średnie - czyli lvl wyżej, coś pośredniego między studiami a ich brakiem, czyli w sam raz dla niezdecydowanych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Musicie zrozumieć, kim ja byłam, kim jestem teraz. Problemy z nauką zaczęły mi się w liceum. Chyba przestałam w siebie wierzyć po wakacyjnych poprawkach. Potem poszło po równi pochyłej... nie chodziłam do szkoły (jeżdżąc sama autobusami), kombinowałam. Matura słabo zdana. Zdawałam w sumie 3 rozszerzenia... które za wiele mi nie dały. Równocześnie były też problemy z psychiką i niewiarą w siebie. Ponoszę porażkę za porażką. Czasami z zaniedbania, a czasami zmuszam się do robienia czegoś i i tak nie wychodzi. I niestety nie odbieram tego jako lekcje życia, tylko to ciągnie mnie jeszcze bardziej w dół. Powodując, że czuję i zachowuję się jak człowiek, który nie jest w stanie normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Jeszcze coś próbuję, tli się maleńka iskra nadziei. Próbuję się też leczyć. Ale długa droga przede mną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Powiecie, że się wykręcam. Ale to, co napisałeś, to dla mnie trochę abstrakcja. Ja jeżdżąc na studia musiałam walczyć z dolegliwościami, bólami i nieraz się na nie spóźniałam albo nie mogłam iść (choć akurat te, które teraz rzuciłam, były bliżej i w miarę sobie z tym radziłam - uważam to za swój sukces - szkoda, że bł problem z innymi rzeczami :/). Ja się czuję jak jełop. Boję się zagrać w planszówkę z kimkolwiek nawet, bo mam wrażenie, że nic nie załapię usmiech.gif" A ja jestem niska i mam przez to całe życie pod górkę... Serio, nie pierdol już. Tak, wykręcasz się. Powiedz od razu, że wygodniej jest narzekać na swoje życie, zamiast coś z nim zrobić. Przyznaj, że Ci się nie chce, zamiast szukać wymówek i że spierdoliłaś, a mogłaś zrobić lepiej, tj. działać zamiast narzekać - powinna Ci taka odrobina cywilnej odwagi pomóc. Mi pomogło, jak miałam doła. x "ale przecież na ulotkach też można wylecieć usmiech.gif" don't be ridiculous

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ś BYCIE w studium daje większą szansę na pracę? Dlaczego? Fakt, lepiej mieć studium niż liceum. Ale do studium może iść właściwie każdy... Więc moim zdaniem nie jest to żadna nobilitacja, jeszcze mniejsza niż studia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja się z depresji sama wyleczyłam. Nikogo z zewnątrz nie będzie obchodziło, że masz doła. I wmawianie sobie, że masz doła, też nie pomoże Ci z tego doła wyjść. x Powinnaś sobie szczerze powiedzieć: "koniec opierdalania! koniec pierdolenia nad moim smętnym losem! inni mają gorzej! mogę robić lepiej" i wziąć się do roboty. Serio, są na tym świecie ludzie, co mają gorzej i się nie poddają, tylko walczą. Dają radę mimo gorszego startu niż Twój. Nie bądź looser i też walcz. Możesz to zrobić. Każdy może. Tylko chcieć trzeba. Pamiętaj, są też ludzie co mają lepiej niż Ty a pierdolą sobie życie swoim niechceniem. Nie bądź jak oni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przecież to nie jest tak, że nic nie robię. Próbuję studiować i pracować. I się leczyć. No, ale - jeżeli mi nie wychodzi, to oznacza, że jestem do d**y i jestem leniem. Fakt... Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciała być normalna. Radzić sobie. Mieć znajomych (których też dość intensywnie szukałam... sama wychodziłam z inicjatywą. Ale też średnio wychodzi). Chłopaka (w zasadzie mogłabym go mieć, paru za mną latało, ale nie czułam, że to to, a na siłę, żeby kogoś mieć, nie chcę się wiązać)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"BYCIE w studium daje większą szansę na pracę? Dlaczego? Fakt, lepiej mieć studium niż liceum. Ale do studium może iść właściwie każdy... Więc moim zdaniem nie jest to żadna nobilitacja, jeszcze mniejsza niż studia." O masz, i po tym poście już wiem, że nie szukałeś/aś pracy, kimkolwiek jesteś :D Przecież na każe lepsze stanowisko wymagają statutu studenta/ucznia i to nie dlatego, że to jakaś "nobilitacja" xDDD tylko najzwyczajniej w świecie pracodawca ma zniżki za taką osobę, dlatego bardziej mu ją się opłaca zatrudnić. x Plus fakt, że chodzenie do takiej szkoły potwierdza, że coś w życiu robisz zamiast siedzieć na d***e na garnuszku rodziców, bywa cenny, a nawet czasem bezcenny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Przecież to nie jest tak, że nic nie robię. Próbuję studiować i pracować. I się leczyć. No, ale - jeżeli mi nie wychodzi, to oznacza, że jestem do d**y i jestem leniem. Fakt... Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciała być normalna. Radzić sobie. Mieć znajomych (których też dość intensywnie szukałam... sama wychodziłam z inicjatywą. Ale też średnio wychodzi). Chłopaka (w zasadzie mogłabym go mieć, paru za mną latało, ale nie czułam, że to to, a na siłę, żeby kogoś mieć, nie chcę się wiązać)" Odetnij się grubą krechą od tego co było. Myśl: "od dzisiaj jestem zupełnie nową osobą i pracuję na nowe, czyste konto". Myśl, jaką osobą chciałabyś być (przebojową, zaradną?), zastanów się, jak zachowałaby się taka osoba w Twojej sytuacji... i to rób. Najlepsza możliwa rada, jakiej mogę udzielić. Przetestowałam na sobie, działa. Pamiętaj, wyjebka na to, co stare. Pracuj nad tym, co nowe. Całe życie masz przed sobą, nie trać go na sentymenty i stereotypy na własny temat, które sobie wybudowałaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najbardziej brakuje mi motywacji i hartu ducha i wiele rzeczy robię faktycznie ze względu na rodzinę, albo że mi wstyd. Kiedyś było inaczej. Kiedyś chciałam się wynieść - i działałąm. Pojechałam do innego miasta to załatwiać. Nie wyszło ostatecznie, ale miałam w sobie energię, ponoć charakterystyczną dla mnie. A teraz? Nawet taki mój kolega (jeden z bardzo niewielu, i tak mieszka gdzie indziej i tutaj tylko czasem przylatuje) jest mną przerażony, mówi, że jestem inna. A ja się chyba też, tak nawiasem mówiąc, boję odpowiedzialności, bo najzwyczajniej w świecie wiem, że nie daję sobie rady z życiem, z wieloma prostymi rzeczami. To jest chyba sedno moich problemów - i to nie jest tylko negatywne przekonanie, bo wiele razy nawet przy bardziej pozytywnym nastawieniu się błaźniłam przy glupotach... zachowywałam się, jakbym nie miała mózgu i nie myślała. https://www.youtube.com/watch?v=cwG0vcrknWs

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Spróbuję. Choć testowałam NLP, brak snu, i wiele różnych rzeczy. Jestem przebojowa pod pewnymi względami. A na pewno byłam... w większym stopniu. Jestem też mocno pobudliwa, mam coś jak ADHD/ADD. Ale wiele osób mi mówi, że jestem przykładowo nietypowa, wartościowa i tym podobne. Tylko co z tego? Nie powinnam się podpierać zdaniem innych. Tylko sama w to uwierzyć. Widzę pewne rzeczy, owszem, ale nie żyję tym w 100 %.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To jesteś w bardzo podobnej sytuacji, co ja byłam. Masz doła. x "najzwyczajniej w świecie wiem, że nie daję sobie rady z życiem, z wieloma prostymi rzeczami." To już jest głupota straszna! Nie dostałaś się na studia, to nie radzisz sobie z życiem? Masz chwilowe załamanie, to nie radzisz sobie z życiem? No bez jaj... To się zdarza. Naprawdę. Sama przechodziłam przez coś bardzo podobnego. Nie wmawiaj sobie, że jesteś do d**y, bo jeszcze w to uwierzysz, i zrobisz sobie krzywdę :/ x Jasne, czasem pewne rzeczy w życiu nie wychodzą. Czasem tracimy motor, chęci, wszystko traci sens. Ale wtedy trzeba usiąść i sobie wszystko przewartościować, a potem wstać i walczyć. x Pamiętaj, nie jesteś wieczna - umrzesz. Może za 20 lat, a może nie daj Bóg jutro, w wypadku. I jak chcesz, by Cię zapamiętano? Jako wiecznie jęczącą i narzekającą na to, jak Ci źle? Czy jako właśnie energiczną i ogarniętą osobę? Nie siedź, działaj. Buduj swoją przyszłość. Nie przejmuj się porażkami, to zupełnie normalna część Twojego życia, jeszcze wiele ich przed Tobą. Zmniejsz sobie poprzeczkę i dalej staraj się ją przeskoczyć. Pierwsze sukcesy dodadzą Ci sił ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jesli masz studiowac tylko dlatego ze rodzina bedzie mogla sie pochwalic to chrzan to. Bedziesz cale zycie nieszczesliwa a to ze matka czy ojciec beda mogli opowiedziec ze studiujesz wyjdzie Ci bokiem. Szkoda zdrowia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I ta terapia. Chodzę na od 2 miesięcy. Na razie średnio pomaga, ale nie oczekuję natychmiastowych rezultatów. A rodzina tak, brat się na tym "nie zna" i choć jest dość trzeźwym człowiekiem, to jednak chyba jest zniecierpliwiony i nie rozumie tego do końca. A zmienić coś, co ma się wkodowane od bardzo wczesnego dzieciństwa, podsycane przez własną rodzinę i przez wyśmiewanie przez rówieśników (od sierot mnie zawsze wyzywali, sztywniaków.... a ja byłam zalękniona po prostu i przy wielu ludziach nie byłam prawdziwą sobą) - nie da się tego zrobić w sekundę. Muszę pracować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Spróbuję. Choć testowałam NLP, brak snu, i wiele różnych rzeczy. Jestem przebojowa pod pewnymi względami. A na pewno byłam... w większym stopniu. Jestem też mocno pobudliwa, mam coś jak ADHD/ADD. Ale wiele osób mi mówi, że jestem przykładowo nietypowa, wartościowa i tym podobne. Tylko co z tego? Nie powinnam się podpierać zdaniem innych. Tylko sama w to uwierzyć. Widzę pewne rzeczy, owszem, ale nie żyję tym w 100 %." x "Podpierać" - nie, ale wysłuchać zawsze można ;) Najważniejsze to nie przejmuj się tak bardzo tym, że coś nie wyszło. To się zdarza i pewnie jeszcze zdarzy. Ludzie będą oceniać Cię po efektach, ale Ty się oceniaj po działaniu: zaczęłaś robić kroki ku dobremu - jest super, spoczęłaś na laurach po sukcesie - jest źle ;) To imo dobra metoda, bo motywuje niezależnie od tego, czy inni Ci cisną, czy chwalą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"nie da się tego zrobić w sekundę. Muszę pracować." I dopóki nad sobą pracujesz - bądź z siebie dumna ;) Ciesz się z każdemu kroku ku lepszemu, nawet kiedy inni nie widzą postępu i go nie chwalą ;) ale i staraj się maksymalnie wykorzystać dany Ci czas i nie pozwól, by ograniczały Cię własne złudzenia tj. błędne wyobrażenia na swój temat lub wymówki. Dawaj z siebie maksa, i wtedy na pewno będzie dobrze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A, i spróbuj wybaczyć rodzinie, a nie ich oskarżać - pewnie nie będzie to łatwe jeśli masz do nich nagromadzone jakieś żale, ale na dłuższą metę nagromadzona nienawiść niszczy człowieka. Warto ją przekuć w zrozumienie, wybaczenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kochana, dziś mam rocznikowo 22 lata. A to trwa od 17 roku życia. To nie wygląda jak chwilowe załamanie. Ja się nie dziwię, że rodzina może mieć dość. I tak, im dłużej to trwa, im dłużej pierdolę sobie wszystko (a przynajmniej tak to odbieram), tym bardziej myślę o samobójstwie. Nie spełniam nawet "minimum społecznego". Nic, zero. Jestem bezwartościowa w społeczeństwie. Wiecznie miotająca się.. P.S W realu nie narzekam ciągle. Raczej inni mnie tym denerwują. Bardziej czasem chodzę zdenerwowana i robię się czasami autorytarna, z frustracji i bezsilności wobec siebie, ale też wobec tego, że ludzie nawet nie słuchają tego, co do nich mówię, i oskarżają mnie też o coś, nie rozumiemy się. A na studia się dostałam, tylko miałam mały wybór. I psioczę na siebie, bo gdyby matura całościowo inaczej mi wyszła, byłby on większy i może wybrałabym inny kierunek, na którym bym została? Ale gdyby, gdyby... to już było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie ma nic gorszego niz matka co prze corke na sile na studia zeby sie sama mogla pochwalic. Potem konczy sie to zle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja i tak mam w sobie mało jadu, nienawiści. A o rodzinę dbam - bardzo denerwuję się o mamę, bo ona też się wyniszcza - fizycznie (narobiła długów i to dużych, bracia to spłacają i też stoją w miejscu, nie mogą się wynieść) - pije, pali, malutko je, już zaczyna chorować, na razie nadciśnienie, a co dalej przy jej trybie życia... Ojciec to samo... Radzę braciom nieraz (taak, tai paradoks, sama sobie nie radzi a daje rady) - i np. dzięki mnie brat odważył się i wysłał aplikację do fajnej pracy i ją dostał. Ale częściej mnie jednak nie słuchają. No nieważne. Nigdy nie robię im na złość, choć wydzieramy się na siebie często. A oni.. moja matka to mistrz w tej dziedzinie, robienia na złość. Ale nigdy nie postępuje w ten sposób do braci. Jedynie do mnie. Od dawna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nadal jesteś młoda :D Cóż, pewnie demotywuje Cię sam fakt bycia w depresji (bo chyba tak to mogę określić) przez dłuższy czas. Mimo wszystko staraj się od tego odciąć grubą krechą i nie myśleć: "a co by było, gdybym... ". Takie myślenie typu: "spierdzieliłam, przegrałam życie, już nic sensownego nie ma przede mną" donikąd Cię nie zaprowadzi! Wyobraź sobie - ludziom płoną domy, dzieci czy partnerzy giną w wypadkach, sami tracą pracę np. i co wtedy? Też zaczynają od nowa, bo wszystko, co osiągnęli do tej pory, można do kosza wrzucić! Życie polega na tym, że budujemy od nowa, wciąż i wciąż, nawet, jeśli coś się sypnie i ten domek z kart nam się rozleci. Zapomnij o tym, co nie wyszło, skup się na tym, co teraz ;) Wyrzuć ze słownika słowo "za późno". Wypisz listę rzeczy, które chciałaś kiedykolwiek w życiu zrobić. Postaw sobie jakiś mały cel i go zrealizuj, na zachętę. I tak kolejno. Tylko pamiętaj, MAŁY cel i najlepiej krótkoterminowy, a nie od razu "zostanę prezesem Google" czy coś takiego :D chociaż i takie rzeczy możesz umieścić na liście ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak już mówiłam, o to nie mam pretensji. Nawet ją rozumiem. Choć wiem, że całkiem sporo z jej obaw jest przez to, że boi się opinii rodziny. Ściemniała rok swoim siostrom, że studiuję, w tym roku, kiedy pisałam dodatkowy przedmiot maturalny. Teraz też kłamie. Boję się tam jechać w wakacje i słuchać pytań.. nie byłam 3 lata. Ba, nawet ostatnio z babcią gadałam i pytała, jaki zawód sobie wybrałam, co studiuję. A rodzina ze strony ojca to już w ogóle się do mnie specjalnie nie odzywa. Chyba myślą, że z tych studiów mnie wywalili. Przyznam, że ich reakcja mnie trochę zaskoczyła.. to w końcu moja sprawa. Ale moja matka też dała czadu - na pyt ciotki o studia odpowiedziała 'proszę, nie chcę o tym mówić!!'. Normalnie grecka tragedia... Ale tam wszystkie dzieci pokończyły studia (plus jedna ciotka i wujek), obowiązkowo mgr (co z tego, że jeden niby inż dobry, jak pracuje w pubie, a inni AWF...), w zasadzie tylko moi bracia nie mają stopnia mgr (co ciotunia zasugerowała niedawno), a ja studiów..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cóż, czasem rodzice chcą dobrze dla dzieci, ale przez własne frustracje i tak robią źle... zazwyczaj im też nie jest łatwo w życiu :/ x Niestety, czasem dobrze jest się odseparować, wyprowadzić z domu, usamodzielnić, zwłaszcza, kiedy sami mamy problem i potrzebujemy wsparcia, a nie ciągnięcia w dół i dobicia. x Pomyśl poważnie o stałej pracy i wyprowadzce z domu, mogłoby to pomóc w Twoim przypadku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję Ci za wszystkie rady. Aż mnie zdumiewa, że chce Ci się tu siedzieć i wysłuchiwać jojczenia :). Chociaż ja kiedyś też wysłuchiwałam po nocach takich rzeczy... Ja w ramach walki poszłam też na siłownię. Chcę po prostu wyrzeźbić sylwetkę. Jest to też motywacja do znalezienia bardziej stałej pracy, bo przydałoby się mieć "czystą dietę", żeby było widać efekty, a w moim domu niekoniecznie zwraca się na to uwagę (choć jeden brat chodzi na siłownię od jakiegoś czasu, a drugi właśnie będzie zaczynał).A moja matka już się zdenerwowała, kiedy powiedziałam, że chciałabym zrobić pierś z kurczaka na obiad i mogę się dorzucić (akurat coś miałam ze sprzedaży) że 'nie będę wprowadzać swoich głupich diet i ona będzie jeść to co chce'.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozumiem parcie rodziny, jednak wybrałam bym 2 opcje: 1. kłamać dla świętego spokoju (ustalcie np. z mamą, że będziecie rodzinie mówili, że skończyłaś tą... psychologię? na którą się dostałaś, by się nie czepiali :D moja mama też sąsiadom ze wsi kit wciska, że studiuję więcej kierunków, niż studiuję xD) 2. przyznać, że zrezygnowałaś ze studiów, chociaż szczerze to ja nie widzę potrzeby mówić o tym rodzinie; lepiej już po prostu uciąć temat bo to faktycznie Twoja prywatna sprawa i przede wszystkim TO, ŻE TERAZ STUDIÓW JESZCZE NIE MASZ TO WCALE NIE OZNACZA, ŻE ICH JESZCZE NIE SKOŃCZYSZ. x Powiem więcej: lepiej, byś teraz porządnie przejrzała oferty pracy (a najlepiej jakąś znalazła) i na studia poszła dopiero, JAK WYBIERZESZ COŚ, CO CI BĘDZIE POTRZEBNE i do czego będziesz miała przekonanie, że to jest to, i że się opłaci. STUDIA MOŻESZ SPOKOJNIE ROZPOCZĄĆ I W 30 R. Ż. I TO WCALE NIE BĘDZIE ZA PÓŹNO, TYLKO W SAM RAZ. Grunt, by to był przemyślany wybór, a nie na łapu capu, byle coś było. Zresztą, jak zaczniesz poważnie szukać pracy i znajdziesz jakąś fuchę, w której się zaczniesz realizować, będzie Ci dużo łatwiej się określić. Nawet jeśli nie będziesz miała "dream job" to w dużej firmie możesz podpatrzeć, jakie są stanowiska i z praktycznego punktu widzenia ocenić, czym chciałabyś się zajmować. Najpierw praktyka - potem teoria. x Zresztą sama piszesz, że w rodzinie mają studia, a tego nie wykorzystują - no to sama masz odpowiedź, czy mądrze zrobili, tak wcześnie na studia idąc, zamiast pracować w tym czasie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No i oczywiście lepiej też wychodzić z domu gdziekolwiek. Bo siedzę już 2 miesiące i zaczęłam popadać w marazm. Taki typowy, jaki miałam już wcześniej. Myślałam też o pójściu do takiego ośrodka buddyzmu, ale stwierdziłam, że chyba jednak nie. Jakoś mnie denerwuje idea zorganizowanego uczenia medytacji i wkurza mnie też jednak trochę "ideologiczna" ścieżka (ja jestem w ogóle pod wieloma względami MOCNO niezależna - lubię chadzać własnymi ścieżkami i wtedy najlepiej psychicznie się czuję - to też jest chyba jeden z powodów moich problemów.. siedzenie w domu ma ten plus, że wychodzę kiedy chcę, robię co chcę o której porze chcę etc etc - i nawet pomimo swoic problemów nieraz potrafię dosadnie odmawiać ludziom i mówić nie jak na coś nie mam ochoty - nie mówię, że zawsze, ale nieraz).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×