Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

No to zaczela sie jesien pelna geba! ogromna wiekszosc lisci w naszym ogrodzie spadla chyba wlasnie w ciagu dwoch ostatnich dni. Wczoraj nagrabilam ich tyle ze wypelnilam trzy potezne pojemniki. Dzisiaj w nocy wial potezny wiatr, lezac w lozku zastanawialm sie w jakim stanie zastane ogrod i wiecie co? wygladal jakby go ktos posprzatal pieknie zamiatajac :) doslownie wiatr podmiotl liscie pod rozne schodki czy zaglebienia, wystarczylo je tylko zebrac do kolejnego pojemnika. A poniewaz smieci tak zwane ogrodowe zabierane sa wlasnie we wtorki rano i te ktore wystawilam wczoraj wieczorem, na razie jeszcze stoja na ulicy, to wylazlam na ten wiatr przed chwila (w pizamie) i tymi pieknie podmiecionymi liscmi wypelnilam kolejny pojemnik, zanim wiatr sie nie rozkaprysi i nie rozpirzy mi tego od nowa po calym ogrodzie. Psikulcu, a mozesz napisac na kiedy masz termin mniej wiecej? Dzieki temu latwo sobie samej na biezaco liczyc na jakim etapie ciazy jestes, zamiast ciagle pytac: ktory to tydzien? Ja juz nie pamietam kiedy oglosilas nam nowine i dlatego nie wiem czy jestes w pierwszym trymestrze czy to juz za Toba. A w pracy? Wiedza? Aha, i pierwszy raz slysze slowo kosmowka. Zaraz ide sprawdzic, co to takiego. Shalla, jeszcze raz powtorze, przebranie czarownicy rewelacja! A powiedz, czy byliscie w tej restauracji na imrezie halloweenowej czy po prostu poszliscie sobie do restauracji, a ze byl to ten dzien, to sie przebraliscie? Wyobrazam sobie ze w Anglii i innych krajach obchodzacych to swieto, musi byc naprawde ciekawie.... U nas to chyba jednak nie chwycilo zupelnie, ja oczywiscie jak zawsze kupilam torebke batonikow i druga lizakow na wszelki wypadek, a przyszly tylko dwie male dynie :) w towarzystwie rodzicow :) Karenko, dzieki za wiesci od Kuk. A czy Olek juz lepiej? Dziewczyny, pamietacie taka czekolade domowej roboty z czasow kryzysu? Robily to Wasze mamy? Moja robila kiedys... I juz od dluzszego czasu mialam ochote przypomniec sobie ten smak i w koncu zrobilismy ja z Jaskiem. I wcale nie rozczarowala mnie po latach a i dzieciakom smakowala bardzo. Tak sie wlasnie przymierzam zeby moze zrobic ja dzisiaj...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no to aktualizuje :) wlasnie zrobilismy czekolade, to nasz drugi raz :) za pierwszym, tydzien temu, byla pyszna oczywiscie, choc mialam nieodpowiednie mleko w proszku no i w ogole byla to pierwsza proba po laaaaaaaaaaaatach, ale dzisiaj! dzisiaj zmodyfikowalam nieco przepis, znalazlam odpowiednie mleko w proszku i to co nam wyszlo to pychota nad pychoty, cos niesamowitego, niebo, raj, slow brak. No zguba dla lakomczuchow. Przed chwila wylizywalismy tu we trojke garnek, zawsze marzylam o takiej rodzinnej scenie...... Kazdy ze swoja lycha w rece :) oczywiscie specjalnie zostawilam troszke, zeby bylo co wylizywac i zeby ta chwila szczescia trwala :D Teraz czekolada powedruje do lodowki, a my wszyscy nie mozemy sie doczekac az bedzie po kolacji :D polecam goraco i chetnie sluze przepisem :) lasuch

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh, ja chętnie się dowiem jak tę czekoladę przyrządziłaś. A co do restauracji: to nie była żadna szczególna impreza, na której wszyscy byli przebrani. Z naszego grona byłam tylko ja, a świętowaliśmy powrót mężczyzn do kraju. Na ulicach za to było widać więcej potworów i ludzi z toporami zagłębionymi w czaszkach. Lubię ogólnie panujące w tym dniu nastroje, tradycje itd, ale i tak tęskno mi za klimatem Warszawskich Powązek i milionem swiatełek na grobach. Tymczasem w mojej firmie wyznaczono kolejny już ( z 50-ty chyba) OSTATECZNY termin przeprowadzki do nowego budynku. Ale chyba na nikim nie robi to już wrażenia, ogólna ekscytacja dawno minęła i chyba raczej nikt nie dowierza, że to rzeczywiście termin ostatni. Nikt nawet nie pakuje swoich maneli, to to rzekomo już w ten czwartek. Ja tam czekam spokojnie. Czekam aż moje biuro zostanie ukończone, czekam na zamówione Rembranty, perskie dywany, mahoniowe biurko i lampę od Tifaniego. Ale jakoś nie słyszałam do tej pory, żeby to dostarczono, więc nie ruszam się póki co z miejsca. :) No to pa. Acha, leje od czasu do czasu, za to jak oberwanie chmury wtedy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla – rewelacyjny wygląd. Psikulcu – a ja mam ochotę napisać, że złe samopoczucie to oznaka tego, że hormony szaleją, czyli że wszystko w najlepszym porządku. Organizm pracuje, a Ty masz wyraźny sygnał do intensywnego odpoczynku :) Mysh – jesień pełną gemba :) U nas raczej czuc zapach nadchodzącej zimy. Był już mroz i pierwszy śnieżek. Pamiętam taka czekolade i uwielbiam. Jak się zje jeden kawalek to już się przegralo z kretesem z kaloriami, trzeba sięgnąć po nastepny i nastepny. To tak jak z krowkami domowej roboty. Dostaliśmy w prezencie maszynke do robienia chleba i jestem zachwycona. Na razie wyprobowuje przepisy i proporcje. Każdy chlebek wychodzi pycha!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Fisa, marze o maszynce do robienia chleba. Juz postanowilam, ze zazycze sobie chyba taka od rodziny na mikolaja. Czy chleb wychodzi pyszny? Czy wyprobowujesz rozne wypieki z ziarnami, ziarenkami, rodzynkami itd? Mysh, z tego co pamietam najlepsza czekolada kryzysowa wychodzila nie z mleka w proszku tylko z mleka granulowanego. Ono samo w sobie bylo pyszne "na sucho"... Mam straszna ochote poprosic Cie o przepis ale moja pani doktor nie pozwala w ciazy jesc slodyczy. A ze Zuzie w dalszym ciagu nie slodzimy ani nie dalemy nic slodkiego, Tata Zuzy nie zje takiej czekolady wiec pewnie zezarlabym wszystko jak leci :) Shalla, to strasznie fajne, ze poprzebierani ludzie tak poprostu chodza sobie po ulicy czy ida na kolacje do restauracji i nikt nie puka im po glowie. Bardzo mi sie to podoba. Mysh - odpowiadajac, koncze teraz 10-ty tydzien a termin mam mniej wiecej na dzien dziecka. Mialam dwa razy usg - wczoraj ostatnim razem i widzialam jak dzidzius sie rusza. W poniedzialek jade na klinike na badania prenatalne. Na klinike bo takie starsze panie jak ja maja juz takie badania bezplatne. W pracy powiedzialam jedynie mojej bezposredniej przelozonej, ktora bardzo ladnie to przyjela i na razie jest to nasza tajemnica. Z cala reszta chce poczekac jeszcze ze trzy tygodnie. Czuje sie dalej fatalnie a do tego popoludniami tak mnie nadyma, ze wieczorem juz wygladam jak balon i boje sie, ze zaraz zaczne unosic sie pod sufitem, co dodatkowo wiaze sie z bolami brzucha. Nie mam zielonego pojecia skad to i dlaczego... Kuk, jest juz listopad wiec najwyzsza pora sie odezwac!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu, nie chcę podważać niczyjego autorytetu, ale pomijając szczegóły, nawet na logikę żadna przesada w zadną stronę. Nie wiem dlaczego Twoja lekarka całkowicie zabroniła Ci cukru w ciąży. Cukier, oczywiście w rozsądnych ilościach jest absolutnie niezbędny do regenerowania kwi, a ta, jak każdy wie odgrywa kluczową rolę w ciąży. Poza ogólnym wymądrzaniem się chciałam powiedzieć, że nasz organizm jest tworem doskonałym i sam informuje nas o swoich potrzebach. Jeśli ślina cieknie ci na widok eklerki, a sam sapach pączków doprowadza do drżenia rąk to jest SYGNAŁ, że właśnie w tym momencie Twój organizm potrzebuje cukru. Teraz i natychmiast. ( nie mówię o ludziach uzależnionych od słodyczy, którzy się trzęsą zawsze mijając cukiernię- jak ja, ha ha ha). Zajadanie głodu słodyczowego czymś innym jest wielkim błędem. Tylko sobie wyobraźcie: Jeśli akurat potrzeba ci cukru, a Ty zjesz marchewkę, to czy zaspokoisz potrzebę organizmu? Ile jest cukru w marchewce? Ciut. Organizm więc pobierze ten cukier do własnych potrzeb, a całą resztę ( błonnik, itd) odłoży!!!! Dalej więc będziesz mieć chęć na słodkie. Wniosek z tego taki, że nasz organizm zawsze odkłada ( na inną okazję, na zapas) wszystko to, co spożywam wbrew jego woli. Można więc przytyć od marchewki i to nie jest żart wcale.To jak ze sklepem. Masz całe półki konserw, ale brakuje Ci chleba. A tu dostawca przywozi ci jeden malutki bocheneczek, i 4 palety konserw! To co z nim zrobisz, jak już nie masz miejsca na półkach? Wstawisz do magazynu, prawda :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Shalla, zle sie wyrazilam. Moja lekarka jest przeciwna lasuchowaniu w ciazy ale w rozsadnych granicach jak najbardziej. Dlatego tez dalej slodze herbate 3 lyzeczki :) Ale ja niestety jestes okropnym lasuchem... Jak nie mam szlabanu to zjem ile zobacze. Dlatego tez widzialam juz oczami wyobrazni jak wyjmuje wielka blache czekolady z lodowki i pochlaniam ja samodzielnie a potem leze 3 godziny na sofie i jecze. W ogole to jezeli chodzi o wszystko co zjadam to proporcje sa takie 1/3 z glodu, pozostale 2/3 z lakomstwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A, no to co innego. Rany, jak ja pomyślę o tym nałogu..... czasem żałuję, że nie urodziłam się w Andyjskiej wiosce, gdzie przez całe życie nawet nie wiedziałabym o istnieniu Marsów, Bounty, szejków waniliowych i ciasta francuskiego. Oooooo!!!!! A że słodzisz 3 łyżeczki, to akurat przynajmniej teraz nic złego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu – chleb szalenie mi smakuje. Na razie szukam optymalnego przepisu na taki ekonomiczny chleb, który mogłabym piec codziennie. Szukam też, gdzie mogłabym kupić dobrą mąkę w odpowiedniej cenie. Korci mnie, aby wlasnie piec codziennie i przestac kupowac te dmuchane bochenki. Kiedyś byłam chuda jak szparag i nie mialam ochoty na słodycze. Mogłam ich nie jesc calymi dniami. Nic a nic. Ale jak mnie naszlo to potrafiłam wrąbać tabliczke czekolady z orzechami. I wszystko uchodzilo mi na sucho. Nie to co teraz…. :) Ale ta czekolada domowej roboty to przeciez oproc kalorii, spore dobrodziejstwo: kakao to magnez, mleko - wapn. Psikulcu - przemysl to jeszcze raz - w koncu mozesz zrobic tylko dla siebie taka mala blaszke... :P (1/4 porcji)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Oto przepis na czekolade domowa Myshy 0,5 szklanki mleka 1,25 szklanki cukru cukier waniliowy 3 lyzki kakao (takie w sam raz, ani plaskie ani czubate) 300g mleka w proszku 3/4 kostki masla orzechy ewentualnie Sposób wykonania: Maslo, cukier i mleko podgrzac mieszajac. Dodac mleko w proszku dokladnie wymieszane z kakao. Mieszac az powstanie jednolita, gladka masa. Dodac orzechy. Calosc przelozyc do formy wysmarowanej maslem. Pozostawic do ostygniecia. Potem na kilka godzin wlozyc do lodówki. To jest przepis znaleziony w internecie, wyprobowany raz i zmodyfikowany wedlug mojego gustu. Fisa, robisz Ty tez? Bo zabrzmialas tak jakbys doskonale znala przepis :) Ciekawa jestem ewentualnie, jaki jest Twoj. Psikulcu, bardzo wspolczuje ze musisz sie trzymac z dala od tego smakolyku :p Dziewczyny, Shalla, Psikulcu, Fisa, tez tak mam. Uwielbiam slodycze, potrafie zjesc tabliczke czekolady na raz i potrafie lezec na kanapie i jeczec :D i ..... potem widac konsekwencje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aha, to jest ilosc na taka brytwanke 17cm na 27cm. I jeszcze jedno w miedzyczasie robilismy te czekolade po raz trzeci ( z polowy porcji) i po raz pierwszy cos zawalilam i nie wyszlo. Wielkie bylo moje zdziwienie. NIe wiemy czy nie trzeba schodzic poza pewna ilosc minimalna :p czy moze ja juz tak mam ze za trzecim razem zawsze zawalaml, bo z potrawami niedeseroyami tak jest w istocie, w moim przypadku. Zazwyczaj za pierwszym razem nowa potrawa wychodzi mi super, za drugim jeszcze jestem ostrozna i traktuje przepis z nabozenstwem i wychodzi, a za trzecim robie sie bezczelna i gotuje z nonszalancja i.... brak dostatecznej uwa&gi kielkuje jakims nieszczesciem :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu, zaskoczylas mnie tym mlekiem granulowanym. Ja pamietam wlasnie mleko w proszku, bardzo drobniutkie, mialkie, bez zadnych granulek. Ja to wlasnie to mialkie mleko wcinalam lyzeczka z cukrem! Jej, pamietam to do dzisiaj! Ten smak! No i sporbujecie teraz tyle lat po obaleniu muru, wytlumaczyc jakiemus homozachodus, ze to bylo samo szczescie, takie mleko z cukrem! No i jeszcze sie zastanawiam jak ono sie rozpuszczalo? Bo jak ja za pierwszym razem tu we Francji znalazlam wlasnie mleko granulowane, to mi sie nie rozpuscilo do konca, pomimo ze je przecieralam przez sitko. Dlatego teraz juz uzywam mleka w proszku w proszku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Mysh, z racji posiadnia mlodszego rodzenstwa oraz faktu, ze zawsze zapamietuje nikomu niepotrzebne szczegoly moge Ci powiedziec jak to z tym mlekiem w proszku bylo. Otoz to "normalne" mleko w proszku dla niemowlat rozpuszczalo sie poniewaz nie bylo to takie mleko jakie znamy teraz, ze zamieszamy dwa razy lyzka i gotowe. To mleko po zmieszaniu skladnikow nalezalo jeszcze gotowac. Wlasnie mleko granulowane to byl ten szczyt nowoczesnosci, ktory rozpuszczal sie i byl gotowy do spozycia zaledwie po wymieszaniu. A z ta nonszalancja i pewnoscia siebie podczas gotowania czegos po raz trzeci masz racje! Tez to zaobserwowalam. Fisa, Shalla - prosze mnie nie kusic dobrodziejstwami wielkiej blachy czekolady :) :) Fisa, na wielkim placu targowym, na ktorym robimy zakupy sa rolnicy, ktorzy sprzedaja rozne rodzaje maki, tak z wora, na wage a takze to co ewentualnie w przypadku posiadania maszyny do chleba moze sie przydac czyli pestki dyni, slonecznika, zurawine, rodzynki, orzechy czy suszone sliwki. Moze gdzies kolo Ciebie tez jest cos w tym rodzaju. Porownalam sobie kiedys cene zurawiny bo babcia robiac dla Zuzy pierogi z serem zeby nie dodawac cukru robi serowo-zurawinowe. Na placu 35zł za kilogram w sklepie jezeli przemnozyc te male torebeczki przez ich wage wychodzi 65zł. Ta maszyna coraz bardziej mnie kusi... W poniedzialek bylam na klinice uniwerysteckiej zrobic badania prenatalne. Dziewczyny nawet nie jestem w stanie opowiadac jak przez pol godziny krazylam po jednym z budynkow i jak traktowaly mnie osoby z personelu, ktore pytalam gdzie mam sie udac. Pomijam, ze dostawalam rozbiezne informacje, oczywiscie jezeli ktos byl laskaw w ogole sie do mnie odezwac a nie minac mnie bez slowa ignorujac moje pytanie. Na oddziale trwal obchod. Jestem do tego stopnia perfidna, ze policzylam. Wyobrazcie sobie - obchod to 17 osob z tego 2 lekarzy i 15 studentow. A przy tym na oddziale ja - czlowiek z zewnatrz - w zmoczonym deszczem plaszczu i zabloconych butach, ktory przez otwarte na osciez drzwi od sal chorych moze sie przygladac badaniu pacjentek. Nikt mnie nie zapytal co tu robie, dlaczego nie mam foliowych nakladek na buty, a ja sobie spokojnie mijam sale noworodkow, sale porodowa... Po dlugich perypetiach kiedy w koncu zostalam przyjeta w czym co chyba mialo byc gabinetem lekarskim - usg, chociaz przypominalo raczej oborke a nie gabinet. Podczas mojego badania srednio co pol minuty ktos otwieral drzwi, spogladal na mnie i wychodzil - wszystko bez slowa. Dobrze, ze mialam badanie przez brzuch a nie dopochwowe bo chyba dostalabym szalu. Wyobrazcie sobie, ze musze isc jeszcze raz w przyszlym tygodniu bo okazalo sie, ze dziecko jest o 7 milimetrow za male na zrobienie badania. Taka maja zasade, ze dziecko musi miec 45 mm. Brak mi slow. Jeszcze jedno - rozmowa w dyzurce pielegniarek. Lekarz: a gdzie to jest doktor Kowalski. Pielegniarka: no, nie ma, nie ma, hihihi. L: a gdzie to poszedl. P: na sale porodowa. L: a co on tam robi haha! P: a ma poronienie hihihihihihi. Wszystko glosno na pol oddzialu (oddzial patologii ciazy) tonem przekomarzania sie. Skandal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu, to juz zalapalam, ja nic nie wiedzialam o mleku granulowanym, bo nie mam wspomnien zwiazanych z piciem mleka przygotowanego na bazie mleka w proszku. Pamietam jedynie jedzenie mleka w proszku na sucho no i czekolade, i jesli chodzi o czekolade to nasze mleko w proszku sypane na goracy tluszcz rozprowadzalo sie doskonale . Wiesz, dla mnie to jest niesamowite i niepojete, ze Zuza do dzisiaj nie zna smaku cukru... Szczegolnie w Polsce to jest rzadkie chyba, bo w Polsce jest tyle roznych potraw slodzonych dla dzieci, jak wlasnie pierogi z serem czy nalesniki, albo nawet kopytka czy ryz na slodko.... Zastanawiam sie jak to wplynie na nia w przyszlosci, czy nie bedzie lubila slodyczy czy tez wrecz odwrotnie, bedzie pragnela ich ponad wszystko jak Willy Wonka z historii o Charlim i fabryce czekolady. Ja znam takie dziecko, ktoremu mama ogranicza slodycze i ono jak tylko przychodzi do nas to robi takie blagalne oczy jak kot ze Shreka i slodkim glosikiem mowi: Kaska, zjadlabym czekoladke. I generalnie tak jest za kazdym razem ! Ojej, ja to napisalam wlasciwie abstrahujac od Zuzy, jaka taka ciekawostke, zebys nie zrozumiala zle ze ja Cie strasze i probuje odwodzic od Twojej decyzji, absolutnie nie! oj, musze leciec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sytuacji ze szpitala nawet nie skomentuję, bo mnie zabanują. Ale dodam jeszcze słowo o cukrze. Sama trzymałam Nastusię z dale od cukru do prawie 3-go roku życia. Piła tylko wodę, zadnych słodzonych herbatek, granulowanych herbatek, cukierków, czekolady itd. A dziś uważam, że to był błąd. Albo inaczej. Nadal uważam, że czekolada, lizaki i gumy do żucia nie są dla 2-latka. Ale cukier jako taki, dodany do potraw czy do herbaty, czy kanapka z dżemem czy konfiturą słodzoną CUKREM ( nie słodzikiem) jest jak najbardziej wskazany. Wszystko jest dla ludzi. Ale w rozsadnych ilościach. I nie wierzę już w bajki o cukrze robiącym dziury w zębach. Zbyt wiele znam osób, które słodyczy całe życie nie tykały, a zęby mają w ruinie i na odwrót - takich co bez ciach i landrynki żyć nie mogą, a zęby jak z reklamy pasty. Ściskam Was i lecę do pracy. Niedługo Wam opiszę w co ja teraz wdepnęłam. Aż strach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale dlaczego czekolada nie jest dobra dla dwulatka ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysho – znam przepis, gdyż moja mama taką nam robiła i u mojej cioci też to zajadałam. Teraz od czasu do czasu załapię się na taką zrobioną przez kuzynkę. Sama nie znam przepisu i nigdy nie robiłam. Ale… może… Ja ostatnio taki plac targowy widziałam w Augustowie. Nie wiem, czy u nas w okolicy coś takiego się uświadczy. Chociaż musimy się wybrać i sprawdzić. Czasem (chyba) w niedzielę robi się straszny korek na ulicy dojazdowej do miasta i przez kilka kilometrów pobocze i rowy zamieniają się w parking. Cosik mi się wydaje, że to z powodu tzw. giełdy. Może tam uświadczę jakiegoś młynarza? Na razie kupiłam przez Internet z jakiegoś młyna. I jest OK. Mąka żytnia pełnoziarnista wygląda jak jakieś plewy :) Kiedyś to grosze kosztowało, a teraz szczyt luksusu. A co do rowu – ostatnio jakieś panny dosłownie w nim zaparkowały :) – samochód im się chyba stoczył – no nie miały mądrych min. Psikulcu – na służbę zdrowia to możnaby niejedną anegdotę napisać. I jak się ma dobry nastrój można sobie z tego żartować, a jak nie to nóż w kieszeni się otwiera. Tylko że „służba zdrowia” to brzmi tak bezosobowo – a za tym wszyscy stoją przecież ludzie… I skąd taka znieczulica, że ludzi traktują tak przedmiotowo w wielu przypadkach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myshko, ja po prostu uważam, że do pewnego wieku pewne składniki nie są dziecku potrzebne do prawidłowego wzrostu i tyle. A druga przyczyna jest taka, że w wieku dwóch lat jeszcze często dzieci nie mają uregulowanego wypróżniania i czekolada w tym nie pomaga. No, ale to tylko moje teorie i nie koniecznie musza być słuszne. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niedawno wlasnie
Mysh pisala o ogromnych problemach swojej corki z kupa. Teraz mnie to nie dziwi skoro pasiesz Myszo biedne dziecko czekolada :S Jazy ci rodzice sa czasem bez wyobrazni... Zenada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niedawno wlasnie
* jacy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No, dziekuje pieknie za ten "nauczycielski" komentarz, nie zabrzmialo to sympatycznie, zabrzmialo za to tak "wszystkowiedzaco". Brawo! Gratuluje przenikliwosci i zjadliwosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, przesłałam Wam kilka fotek z urodzin Nastusi. Odezwijcie się może co tam u Was? Fotki też byłby mile widziane :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nic nie umarlo! Jestem! Choc czekam wlasnie na M z dzieciakami i nie mam pomyslu, co zrobic na kolacje, na kotrej chyba zostana.... Czy uwierzycie ze u nas jest tak fajnie cieplo, ze mam na sobie jedynie bawelniana koszulke i na to bawelniany bezrekawnik? Niechby troche potrwala taka pogoda. Zabralam sie za "Inny swiat" Grudzinskiego.... Dlugo do tego dojrzewalam... A w kolejce czeka kilka ksiazek obozowo-wspomnieniowo-okupacyjnych, ktore gromadze od jakiegos czasu, ostatnio bardzo mnie ten temat pociaga. Poza tym eksploruje wlasnie zasoby kanadyjskiego centrum archiwow filmowych, kurcze jak to jest dobrze zrobione i nic nie trzeba placic. Znalezlismy tam kilka cudnych filmow dla dzieci np. poza tym jest mnostwo filmow fabularnych i dokumentow.... Francja tez ma takie swoje internetowe archiwa filmowe, ale za jeden odcinek jakiegos starego serialu trzeba placic 4 euro. To straszne, bo wiadomo, jesli wiem co chce obejrzec, to nie ma sprawy, place, ale kiedy nie wiem i potrzebuje poklikac, poprobowac, no to jednak jest to niemozliwe..... O! czas chyba sprawdzic, jak dzialaja polskie archiwa w internecie. Biedna M! Dzwonila ze sie spozni, bo fryzjer wlasnie zrobil jej kolor, ale ze wyszlo okropnie i ze teraz siedzi tam dalej zeby wrocic do poprzedniego. A ja wlasnie niedawno bylam u fryzjera po raz pierwszy od kiedy zaczelam zapuszczac wlosy i dobrze zrobilam, bo choc to pewnie lekko opozni moment pierwszego zwiazania wlosow w upragniony kucyk, to przynajmniej teraz wygladam lepiej niz gdybym pozwolila im rosnac na zywiol, jak to robilam do tej pory. Czasami pisze takie glupotki jak wyzej i potem nie wysylam, bo mysle sobie, ze.... no ze to strasznie nudne.... ale dzisiaj wysle, zeby ktos przypadkiem nie pomyslal o temacie jak Shalla :D Kto nastepny ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Zyje. Pierwszy raz od ostatniego mojego wpisu siadlam przed komputerem. Uwierzcie, bardzo chcialabym i poczytac i napisac ale niestety dalej czuje sie na tyle fatalnie, ze po powrocie z pracy wybieram udanie sie na spoczynek o godz. 18.30. Przepraszam ostatnie dwa dni czulam sie na tyle silna, ze w lozku udalo mi sie przez kilkanascie minut poczytac wielce ambitna lekture jaka sa Przygody Mikolajka. Dziewczyny czy dalej nikt nie ma informacji od Kuk? Przeciez miala wrocic od listopada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No cisza, jak makiem zasiał… Ostatnio byłam ze Stasiem na urodzinach u Jego kumpla. Co ja się nasłuchałam. Rozmowa rodziców na temat tego, czy dają klapsy. No dają i jeszcze się tym chełpią. Żenada. Siedziałam i słowa wykrztusić nie mogłam. Mysho, ale Ci się zebrało na czytanie. Ja swego czasu czytywałam dodatek do Gazety Wyborczej, a w nim dużo ciekawych reportaży i felietonów. Dość często zdarzały się takie wojenne wspominki. Jak ja bardzo to przeżywałam. Dlatego omijam raczej taką lekturę, bo nie radzę sobie z emocjami po ich przeczytaniu. A skąd u Ciebie takie zainteresowanie? I kiedyś byłam w takim właśnie nastroju przez dłuższy czas myśląc o naturze ludzkiej i o tym, że pokój jest czymś bardzo kruchym… Znajoma zaczęła narzekać na to, jak bardzo się martwi, czy stać ją będzie na edukację dziecka, gdy dorośnie, czy będzie mogła zafundować prywatną edukację. A ja jej na to, że też martwię się, ale tym czy i jak długo będzie pokój. Czy aby nasze dzieci jakaś wojna nie spotka…. Tfu, tfu… A ja troszkę działam z ogrodem. Dzisiaj był sąsiad i traktorkiem zaorał nam przy domu. Będzie można wybrać tonę korzeni perzu i przygotować grunt pod trawkę. Nasadziłam też z ogromnym udziałem mojej mamy piwonie i hortensje. Gdy wciskałam w grunt cebulki śnieżyczek, szafirków, krokusów i tulipanów, tak sobie myślałam, och – byle do wiosny. Ale nagle wpadło mi do głowy – rany, one będą już kwitły za 2-3 miesiące! Toż to jest cudne. Gdybym mieszkała w bloku tobym o tej porze roku siedziała z depresją jesienną zimową i narzekała. A tak mimo woli trzeba ruszyć tyłek i się przewietrzyć. A takie rześkie, chłodne powietrze, jak cudownie wpływa na samopoczucie. A dzisiaj i u nas była piękna pogoda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie, cieszę sie, że jednak żyjecie. U nas z dobrych wieści: remont przekroczył fazę połowy, mamy już ściany, dach, ocieplenie, rynny, ściany wewnętrzne i nawet jedne drzwi. czekamy już tylko na podłogi. No i całą budowę łazienki.... Na skutek istniejącego w domu stanu klęski żywiołowej urodziny Nastusi zorganizowaliśmy poza tą strefą zagrożenia. Ale wypadły fantastycznie. Firma niemal szczęśliwie zdołała się przenieść do nowego budynku. Alleluja! No i mam nowy samochód :) Ze złych wieści: remont pociągnie się jeszcze nie wiadomo ile i najgorsze wciąż jeszcze przed nami. Wygląda na to, że święta spędzimy w tumanach tynku i pyłu.... Firma się przeniosła do wszystkiego co nowe i lśniące, tyle, że te lśniące okazało się nie za bardzo sprawne i szef siwieje licząc straty każdego dnia.... Nie rokuje to dobrze dla nas wszystkich pracowników. Nowy samochód jest cudowny i wspaniały, tylko... o wiele droższy w utrzymaniu i żre jak smok. No i trzyma mnie jakieś niefajne przeziębienie, które niby ma ochotę się rozkręcić, ale ja je powstrzymuje i w ten sposób tkwimy w zawieszonym " stanie wojny" na zarazki. Tyle u mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, czyli remontujecie praktycznie caly dom! Ja wczesniej zrozumialam ze tylko cos dobudowujecie. Jak sobie radzicie z mieszkaniem w srodku remontu? Robicie po kolei i przenosicie sie? No w kazdym razie fajnie ze macie taka mozliwosc pelnego wyremontowania, zrobienia po swojemu, zmiany wszyestkiego na wlasna modle..... Fisa, ja nie wiem skad to sie bierze.... mowie o zaintersowaniu ksiazkami o ofiarach totalitaryzmow... na pewno troszke z faktu, ze kiedy przerabialismy ta i podobne ksiazki w szkole, niewiele tak naprawde do mnie dotarlo... nie rozumialam tego.... no i teraz nadrabiam... W ogole w szkole nie przezylam nigdy fascynacji jakas ksiazka z kanonu lektur, bo odbebnialismy kazda programowo a nigdy jakos tak ludzko.... szkoda.... bo w sumie wsrod lektur obowiazkowych bylo pare pozycji, ktore moglyby poruszyc mlodego czlowieka, gdyby nie byly omawiane tak sztampowo.... coz, nie mialam szczescia do polonistow. Dopiero na italianistyce spootkalam nauczycielke z prawdziwego zdarzenia, czyli nasza pania profesor od literatury wloskiej, ktora te literature kochala, ktora byla autentycznie zafascynowana i jej udalo sie wreszcie pokazac nam inne podejscie.... Psikulcu, trzymaj sie dzielnie, Twoje samopoczucie odmieni sie z pewnoscia na jakims kolejnym etapie ciazy....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, przesyłam Wam wszystkim serdeczne pozdrowienia i uściski! :) Myślę o Was, nawet czasem uda mi się cos przeczytać. Brak wpisów w dalszym ciągu musicie mi wybaczyć. Shalla - przekaż córci wszystkiego najlepszego z okacji Urodzin :) 🌻 Psikulcu - pewnie nie gratulowałam Ci jeszcze; gratuluję więc z całego serca, życzę dobrego samopoczucia w czasie ciąży i spokojnego rozwiązania! Myshko - z pewnoscią niedługo i ja przyrządzę domową czekoladę. Moja Mama również ją robiła. I bardzo dobrze pamiętma, że była niezwykle pyszna!!! Aha, i bardzo proszę o zdjęcia!! Buziaki!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nikki! Witaj, kupę lat! Ależ nam dawkujesz informacje o sobie! Zmiłuj się i napisz cos więcej. Myshko - tak, dobudowuję 2 pokoje, a jeden z istniejących zamieniam na dużą łazienkę. Tak więc najgorsze przede mną i straciłam wszelka nadzieję, że robotnicy skończą przed świętami. Są tak wolni, takie fajtłapy, takie pierdoły, że słów mi brak. JA!!! SAMA!!! Jako kobieta wykonałabym ich pracę 10 razy szybciej. To jest skandal i poważnie rozważam złożenie skargi na nich. Mam ich po dziurki w nosie. Ja wszystko mogę znieść, ale na lenistwo i opierdzielanie się nie mam nerwów. Brak mi słów, żeby opisać ich formę pracy. Dlatego odpuszczam sobie. Nie chcę się bardziej nakręcać, bo im jakąś krzywdę zrobię. Zaczęło się u nas mokro i prawdziwie jesiennie. A w pracy.... ech.... może w czasie recesji powinnam się cieszyć, że mam jej aż nadto i zero czasu dla siebie, ale... jakoś nie mogę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×