Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Witajcie, Psikulcu, szanowna moja druga połowa szlaja się po Cejlonie gdzie wybył na uniwersytet medycyny naturalnej. A ja choć kocham jesień i zimę to marznąć jednak nie lubię. Tymczasem kaloryfery na parterze odmówiły współpracy, robotnicy weszli - zdemolowali ogród, moj szef w pracy zdaje się popadł w obłęd, nie mam szans na urlop do marca, choć mam go jeszcze 3 tygodnie!!!! mój samochód zaczął wydawać niepokojące dźwięki ( historie parkingowe pominę, bo to temat rzeka ), na moim miejscu pod domem stanął wielki kontener na odpady budowlane, więc musiałam się wynieść z parkowaniem gdzieś indziej, no i zaczęło lać..... w sam raz na remont..... Moją cudną różę znalazłam wyrwaną w połową korzeni, przygniecioną połamaną pergolą oraz płytami chodnikowymi. Zwrot "przespana noc" ostatecznie wypadł z mojego słownika i zauważyłam odrosty na włosach. O reszcie nawet nie chcę pamiętać. Śmiało Psikulcu, spróbuj przebić mnie w biadoleniu :) Acha, teraz odnajduję mój samochód pod marketami bez problemu - odkąd nabyłam lateksową, wściekle różową, opalizującą nakładkę na kierownicę. Przypuszczam, że widać ją w Księżyca nawet :) :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I ja sobie pobiadole! A co? Dziewczyny, ja kompletnie nie mam czasu na kafeterie. Gdyby jeszcze cztery lata temu, kiedy Jasiek byl malutki, ktos powiedzial mi, ze nie bede miala chwilki zeby cos skrobnac, popukalabym sie w czolko. Teraz jednak musze pogodzic sie z tym, ze tak jest. Tutaj takie rzeczy sie dzieja, Psikulec jest troche w ciazy, Karenka wraca z wakacji, Elfik odzywa sie wreszcie po dlugiej przerwie i to na moje wezwanie, Shalla motywuje do pisania jak moze, a ja milcze. Psikulcu, wspaniala wiadomosc! serdeczne gratulacje no i trzymam kciuki z calej sily. Karenko, ciesze sie ze juz wrocilas z tej Polski i ze wreszcie mozna Cie czytac choc od czasu do czasu. Elffiku, dzieki ze sie odezwalas, milo wiedziec, ze wszystko u Was ok. Kiedy tak mysle o Tobie i o Dynii, zastanawiam sie ciagle, czemu sie nie odzywacie... rozne pomysly przychodza mi do glowy... brak czasu... brak checi... a mnie czasami wystarczyloby po prostu wiedziec co sie u Was dzieje, co was ostatnio ucieszylo, rozloscilo, uszczesliwilo, zaskoczylo itp. Dynia?! Do Ciebie tez te slowa kieruje! Shalla, rozbawilas mnie ta rozowa nakladka na kierownice jako znak rozpoznawczy Twojego samochodu :D Nasze supermarkety maja w sumie male parkingi i przyznam sie ze chyba jeden jedyny raz w zyciu szukalam samochodu, ale to bylo pod jakims hipermarketem w Polsce :) Tu u mnie, poniewaz nie pracuje, jezdze po zakupy w takich godzinach, kiedy nie ma nikogo i parkuje pod dzwiami :) U nas tez beda remonty, Shalla, czasami mam wrazenie ze jestemy w tej materii bardzo schynchronizowane :D wczoraj pekla rura i wlasnie czekam na hydrauklika. Ciekawe co zdemoluje i w ogole jakie rozmiary przyjmie ten remont, bo rura o ktorej mowa, znajduje sie pod wanna, a dostep do niej mamy od schodow przez specjalny otwor, ale jest tam na tyle ciasno ze jakos nie widze zmiany rury tamtedy. I jesli naprawde sie nie da to co? rozkuja mi wanne? Nawiasem mowiac, siedze nie umyta i ze swiadomoscia ze dopoki rura nie zostanie wymieniona, czeka mnie mycie w zlewie :) bo kazdy prysznic grozi zalaniem garazu. A my wlasnie myslimy o kupnie nowego samochodu i duzy remont bedzie mial niebagatelny wplyw na te decyzje, eh......... Aha, wlasnie dzwonilam do Kuk, ale niestety odezwala sie sekretarka... Karenko, czy Ty moze masz jakies swieze wiesci? Wierze mocno ze jest wszystko w porzadku, jednak znajac Kuk, nie pasuje mi ze nie odzywa sie nawet slowkiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i moze zdaze jeszcze slowko o dzieciakach... skoro juz tu jestem :) a hydraulika nie ma :!) a propos, co nowego u Waszych pociech? Jasiek jest zafascynowany corrida, ostatnio wciela sie w torreadora. Druga nowosc: zaczyna sam szukac roznosci w internecie, wie gdzie trzeba wstukac haslo w google i tak dalej. Na razie siedze przy nim, ale generalnie czas pomyslec o dobrym filtrze czy jak to sie tam nazywa; Pola jest zlosnica na wielka skale, wszystko probuje wymusic krzykiem i ciezko ja tego oduczyc. Jednoczesnie jest strasznym slodziakiem i pierwsze jej slowa po przebudzeniu to: "kocham cie" do mnie i "je t'aime" do taty, powtarzane wielokrotnie. I powracajace przez caly dzien. Wyznania milosci bratu przychodza pozniej, bo brat po prostu budzi sie duzo pozniej :) Pola mowi bardzo duzo jak na swoje 22 miesiace, tworzy wielowyrazowe zdania, zauwazam tez pierwsze proby odmiany przez przypadki. Zadziwia mnie tym niesamowicie... A jeszcze kronika codziennych wydarzen malych i mniejszych: wlasnie zebralam miske winogron z wlasnego howu :) cos pysznego!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No, udal mi sie blad ortograficzny :p i to w sumie sporego kalibru :p Ale ja nie o ty chcialam... Dziewczyny, wlasnie rozmawialam z Kuk i bardzo mnie to uspokoilo. U Kuk wszystko w jak najlepszym porzadku - no, moze poza brakiem snu, ale przeciez 3 godziny snu na noc to u Kuk norma ;) - okazalo sie ze jedynie normalnego dostepu do netu brak, ufffff, to tylko to trzyma ja z dala od nas. W listopadzie jest szansa na poprawe. Kuk prosila, zebym Was wszystkie ucalowala od niej. Malutki Jasiek chowa sie pieknie. Za to Ania ma trudniejszy okres i to ona budzi sie wielokrotnie w nocy... Fajnie bylo ja uslyszec! Aha, Psikulcu, chyba domyslasz sie, ze przekazalam jej ostania Wielka Nowine Naszego Topiku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A moim stałym numerem jest zostawianie samochodu na światłach. No pewnie domyślacie się czymś się to kończy. U nas też szarówa. Mój samochodzik się zepsuł, więc siedzę sobie na wiosce odcięta od wielkomiejskiej cywilizacji i zapadam w zimową hibernację. Objadam się na całego orzechami włoskimi. Świeżo zebrane, takie wilgotne są cudownie słodkie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Shalla, na razie nie bede probowala Cie przebijac w biadoleniu bo u nas dzis piekne slonce i goraco. Poza tym jestem zajeta ukrywaniem w pracy (glownie) swojego stanu i tym zeby przypadkiem nikt nie zainteresowal sie dlaczego przestalam wychodzic na papierosa :) Mysh, oczywiscie domyslilam sie. Mialam wyslac Kuk sms-a ale mnie wyreczylas. :) Ciesze sie bardzo, ze u Kukow wszystko w porzadku. Moja Zuza przelamala sie i od niedawna probuje mowic. Widze, ze (czego nie bylo do tej pory) ma chec powtarzania slow ale zdania dopiero zaczyna budowac i to bardzo proste. Nie zmienia to faktu, ze mino, ze porozumiewalismy sie bez wiekszych problemow teraz staje sie to naprawde i duzo prostsze i duzo przyjemniejsze. Zuzy pierwsze slowa po obudzeniu sie to zazwyczaj "Mama! Mjeko!" ewentualnie "Kuku Tata!". Nauczylismy Zuze ostatnio uzywac slowa "prosze" wiec po wypiciu mleka nastepuje "Pjosze buła" :) Fisa, narobilas mi smaka na orzechy. Powiedz "na wiosce" tzn. jak daleko masz do "cywilizacji"? W niedziele bylismy w ramach spaceru za miastem w lesie. Mozemy poszczycic sie jednym podgrzybkiem i malusienkim prawdziwkiem. Pora byla nie grzybowa bo co metr bylo widac, ze grzybiarze juz dzisiaj zebrali wszystko co sie dalo za to wszelkich niejadalnych grzybow byl taki ogrom, ze praktycznie gdzie sie nie rozejrzec byly ich dziesiatki. A mi od dlugiego juz czasu marza sie kurki duszone w smietanie z koperkiem, czosnkiem i cebulka a do tego placki ziemniaczane - dlatego w sobote jedziemy na grzyby gdzies dalej. Owszem kurki mozna kupic ale powiedzialam, ze 30 zl za kilogram nie zaplace. Taka jestem! Wlasnie ja tez zastanawiam sie co z Dynia? Po roku mieszkania w obecnym miejscu wreszcie zebralismy sie i jutro przychodzi czlowiek na obmiar szafy, ktora powstanie we wnece w przedpokoju. Wyobrazcie sobie, ze do tej pory na aktualnie uzywane wierzchnie okrycia sluzy nam wozek Zuzy - jeszcze ta spacerowka-nie parasolka, ktorego Zuza nie uzywa juz nie wiem jak dlugo (rok?) a wozek stoi sobie spokojnie w katku w przedpokoju. Mysh, ja albo nie mam czasu albo nie mam sily. W pracy wiekszosc stron mam poblokowanych a poza tym jednak nie lubie odwalac prywaty w miejscu pracy chociaz czasem kusi... oj kusi. Wiecie, ze czas kiedy Zuza byla noworodkiem a potem niemowlaczkiem do czasu mojego powrotu do pracy byl okresem kiedy bylam tak wypoczeta i tak mialam na wszsystko czas, ze teraz jest to dla mnie naprawde niewiarygodne. Nie wspomne o tym, ze i na kafeterie mialam naprawde sporo czasu przy tym malym spiochu. Mysh, co tam jeszcze Kuk mowila? Co opowiadala? Czy ma juz sprecyzowany plan powrotu do pracy - z tego co pamietam przy poprzednich dwoch razach wracala dosyc szybko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu, Kuk oddzwonila do mnie wlasnie z pracy ! Na razie wpada tam na krotkie chwile, miedzy jednym a drugim karmieniem Jasia, a na dobre zamierza wrocic od listopada, stad wlasnie w listopadzie mozemy liczyc na jej ponowna obecnosc na forum. Jesli dobrze pamietam Jas niedlugo idzie do zlobka. My tez bylismy na grzybach, znalezlismy jednego prawdziwka. ach, marzy mi sie prawdziwe grzybobranie.......... I swieze orzechy wloskie......... musze sobie je zorganizowac absolutnie..... Fisa, no wlasnie, opisz troszke Twoje najblizsze sasiedztwo. I napisz jak sobie organizujesz czas, zeby nie zglupiec bez pracy? A szukasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wspaniale, że u Kuk wszystko dobrze. Dobre wiadomości są teraz w cenie. U mnie trzeci dzień budowy. Nie będę pisać jak to wszystko wygląda.... Preludium do Apokalipsy. Wracając do spraw parkingowych. Moje ulubione centrum handlowe ma 6-cio piętrowy gigantyczny parking. Po pierwszym przypadku, kiedy przeszukałam wszystkie 6 pięter ustaliłam jedną zasadę: albo znajdę miejsce na poziomie 1 albo nie parkuję wcale i nie robię zakupów tego dnia. Dzięki temu zawsze wiem, na którym poziomie mam samochód. :) W innych centrach handlowych już jest gorzej, szczególnie pod Tesco, gdzie już muszę liczyć wyłącznie na porażający połysk lateksu na kierownicy. Cholera, jak zimno. Wszystkie liście zielone jeszcze na drzewach, słowem parę sztuk spadło dopiero, a rano 4 stopnie C! W południe 20 C i wieczorem znów zamarznąć można. Szlag by to. Anastazja szokuje mnie tempem w jakim łapie język. Wiadomo powszechnie, że dzieci w tym zakresie są jak gąbki, ale co innego o tym wiedzieć, a co innego usłyszeć na własne uszy. Naprawdę nie spodziewałam się, że ten proces przebiega TAK szybko. Kiedy tylko wychodzimy razem na zakupy, jest tłok, inne dzieci, ludzie, Anastazja w ogóle nie chce rozmawiać po polsku. Na szczęście w domu są dziadkowie, no i my, tak więc nie pozwolimy, żeby się uwsteczniła w ojczystej mowie. Ale jedna rzecz mi nie daje spokoju i muszę się Was poradzić - mamy dwujęzycznych dzieci. Jestem na etapie przerabiania z Nastusią geografii. Uczymy się państw, stolic, klimatu i fauny. Na początku oczywiście rozmawiałyśmy o tym wszystkim po polsku, ale do szkoły potrzebuje tej wiedzy po angielsku, więc przy okazji mówię jej jak to brzmi po angielsku i tu..... się zaczyna problem, bo ona się w tym gubić - szczególnie w nazwach państw i stolic. Przykładowo podaje nazwę państwa po polsku, a stolicy już po angielsku albo odwrotnie. Trudno jej zapamiętać, która nazwa jest do jakiego języka. Żeby tego uniknąć chwilowo skoncentrowałam się na potrzebach szkolnych i przerabiamy to wszystko z angielskimi nazwami. Ale w zasadzie nie wiem czy obrałam dobrą taktykę. Mysz, Kuk, Karen Ka, Katrin, jak Wy o tym rozmawiacie z maluchami?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh, dzięki za wieści od Kuk. Dobrze usłyszeć, że wszystko w porządku. Chociaż trudno nazwać w porządku te 3 godziny snu :) Mysh – no nie! Kuk wpada już do pracy! Toż to powinno być karalne – trzebaby było zakuć ją w domu… :) Psikulcu, a czemu ukrywasz? Miałabyś jakieś problemy? Rzucenie palenia chyba dość łatwo wyjaśnić. A czy masz mdłości i musisz znienacka pędzić do toalety? To moje „na wiosce” pewnie trochę wprowadza w błąd. Chociaż…. do wielkomiejskiej cywilizacji mam jakieś 15km – 30 minut jazdy samochodem. Jakaś komunikacja miejska też tutaj zajeżdża. Nie obeznałam się jednak jeszcze jak to funkcjonuje. Generalnie wszystko jest na miejscu, dostępne z buta bądź rowerem, ale trzeba się trochę przyzwyczaić. No i gdy jest chłodno a Stasiek był chory to siedziałam całymi dniami w domu przez cały tydzień. Sąsiedztwem są łąki i laski oraz domki jednorodzinne osób „napływowych” raczej. Gospodarstw jak na lekarstwo – kilka. Z okna w salonie jest widok na łąkę i lasek. Ulubiony nie tylko mój, ale saren, zajęcy i latem żurawi. Czas mi płynie leniwie wokół domowych obowiązków i zabawy ze Stasiem. Szukanie pracy – przeglądanie ogłoszeń kończy się dołem, bo ich dla mnie nie ma. Na bardziej aktywne poszukiwanie ciągle nie mam ochoty. I czy to przygnębienie związane z moją sytuacją czy też pewnego rodzaju komfort z obecnej – trochę minie czasu zanim się z tym uporam. W okolicach Augustowa grzybów takie zatrzęsienie, że ja nigdy czegoś takiego nie widziałam. Przy samej drodze… Trzeba wręcz uważać było aby nie zdeptać. I kurki też były… Co do pogody – my już zaliczyliśmy poranne skrobanie szyb w samochodzie. Od jakiegoś czasu Stasiek zwraca się do mnie po imieniu. Co o tym sądzicie i jak jest w przypadku Waszych dzieci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fisa jeszcze 5 lat temu Twój opis widoków za oknem wzruszyłby mnie do łez, ale teraz.... po trzech latach spędzonych na wsi, z czego dwóch w sądzie na procesach z chłopami bardziej wzrusza mnie widok szklanego wieżowca :) :) Co do mówienia po imieniu. Ja jestem przeciwna. I to bardzo. Uważam, że dziecko może mieć w życiu tysiące przyjaciół, czy znajomych, do których będzie zwracać się po imieniu. A mama.... mama jest tylko jedna. Słowo "mama" było tym, na które z takim utęsknieniem wszystkie czekamy od chwili ujrzenia drugiej różowej kreski na teście. I tak po prostu nagle to stracić? Wydaje mi się, że tu nie tylko chodzi o szacunek, bo to nie ma tu moim zdaniem wiele do rzeczy. Raczej chodzi o to, że słowo "mama" niesie ze sobą jedyny i niepowtarzalny w przyrodzie ładunek emocji. Jestem za "mamą" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, normalnie jakbys szkole w domu robila! To fajnie, ze uczysz Nastke, znaczy ja pisze tak, bo to Twoje "Jestem na etapie przerabiania z Nastusią.........." zabrzmialo bardzo powaznie i dla mnie wlasnie fajnie :). Po pierwsze Anastazja na pewno potrzebuje czasu na uporzadkowanie sobie tego wszystkiego. Trudno radzic innym, bo kazde dziecko jest inne, ale moge Ci napisac jak robie ja. Otoz u nas to tata wprowadza pierwsze nazwy panstw, stolic, miast, rzek, wysp itp. itd nazwijmy to podczas "lekcji", w czasie "formalnej" nauki. Ja nie staram sie absolutnie zaraz uczyc go tego samego po polsku, bo uwazam ze jest za wczesnie, uwazam ze na razie najwazniejsze jest zaspokojenie jego ciekawosci, a nie meczenie go nauka slowek w obu jezykach. Na razie uwazam ze najwazniejsze jest poszrzanie horyzontow, zdobywanie wiedzy, nie wazne w jakim jezyku, czyli sa rzeczy, o ktorych slyszal tylko po francusku i inne - tylko po poslku. I wlasnie uzywam po polsku wszystkich nazw, z ktorymi spotykamy sie wspolnie ja i Jasiek. Czyli nazwy takie jak Warszawa czy Wisla sa dla niego oczywiste, ale Wyspy Owcze juz nie. Na razie :) Pytanie skierowalas rowniez do Katrin. A gdzie ona teraz jest? Nie w Polsce? Cos mi umknelo najwyrazniej ???? Fisa, nasze dzieci tez czasami zwracaja sie do nas po imieniu, zazwyczaj w okreslonych, ciagle tych samym sytuacjach, traktujemy to jak zabawe. Nigdy jak dotad nie bylo dyskusji z dziecmi na ten temat, bo nie bylo takiej potrzeby. No ale powtarzam ze one to robia sporadycznie a nie caly czas. Jak czytam o tym szescio-pietrowym parkingu przy hipermarkecie to mi sie slabo robi. No ale do takiego molocha (bo przypuszczam ze skoro wielki parking to i wielki hipermarket), nie jezdzi sie przeciez codzien. Ja nie cierpie takich sklepow, wychodze stamtad chora. Znaczy nie cierpie jako sklepu na zwykle zakupy. Ja tam to moge na "spacer" isc, majtki ogladac, no moze pare glupotek do domu. Denerwuje mnie laczenie kupowania jajek i mleka z kupnem skarpetek czy myszki do komptera. Ostatnio bardzo zloscilam sie ze moj supemarket Intermarche, w ktorym robie... moge tak powiedziec.... niemalze_codzienne zakupy (bo malych sklepow w dzielnicy zupelny brak, dlatego jak mi zabraknie pietruszki, to zamiast leciec do centrum miasta i sie uzerac ze znalezieniem miejsca parkingowego za slona oplata zreszta, duzo bardziej oplaca sie jechac prosto do supermarketu, gdzie przynajmniej czasu na parkowanie i dochodzenie do samego sklepu sie nie traci) nagle sie rozpudowal i zamienil w Hipermarche. W pierwsze dni po tej zmianie tez wychodzilam stamtad chora, ciagle wszystko przestawiali, towar zmienial miejsce, niczego nie moglam znalesc, na zakupach spedzalam dwa razy wiecej czasu niz wczesniej. Teraz juz sie przyzwyczailam, wiem co gdzie jest i chodze tylko utartymi sciezkami, dlatego znowu udaje mi sie zrobic pelne zakupy zywnosciowo-detergentowe w pol godziny, i o to przeciez chodzi! Jak potrzebuje majtek, to wybieram sie oddzielnie :) Ale ja nie o sklepie chcialam tylko o prowadzeniu samochodu. Ja to samochod prowadze w malym miesteczku, w miasteczkach sasiednich i na drogach, rowniez autostradzie, pomiedzy nimi. Jak przeczytalam o tym parkingu Shalli, to pomyslalam sobie ze i dojazd byc moze skomplikowany jest... Jest? Shalla? Dziewczyny, ile z Was prowadzi w duzych miastach z koniecznoscia jazdy po obwodnicy? Albo w tak fantastycznie (tfu!) zorganizowanych i oznaczonych miejscach jak dojazd na lotnisko Okecie w Warszawie, gdzie odnalezienie wjazdu na wlasciwy parking graniczy z cudem (ale to jest temat na odzielnego posta). Ja akutrat wlasnie dzisiaj pojechalam sama do Tuluzy po raz pierwszy w zyciu, bo cholera, czas sie usamodzielnic - a okazja ku temu jest bo wlasnie robie tam zeby i jeszcze pare przejazdow mnie czeka - i musze przyznac ze jest to przezycie. Jazda autostrada spoko, jazda w centrum miasta tez, ale kilkunastokilomentrowy przejazd obwodnica Tuluzy to jest ogromna proba, dla kogos kto prowadzi tam pierwszy raz. Znacie to? Wiecie jak to wyglada? Wlasciwie jak autostrada, pasy ze cztery, ciagla mijanka jadacych, ktorzy bujaja sie z prawa na lewo i spowrotem w poszukiwaniu swojegio kierunku, co chwilke zjazdy i nie daj boze przegapic swoj, albo pomyslic pasy, bo nie ma odwrotu. Czlowiek jest tam jak w jakims wirze.... Ja oczywiscie wiele razy obserwowalam Myszonia w tym tancu, wiec dzisiaj wiedzialam na co sie decyduje, pisze o tym wlasciwie po to zeby sie pochwalic, ze wlasnie dzisiaj po raz pierwszy w zyciu odwazylam sie to zrobic :) Ale dluga droga przede mna zeby czuc sie w tym pewnie :) Znacie cos takiego? Radzicie sobie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myshko, no to po kolei. Z tym "przerabiam" z Nastusią, to chyba zabrzmiało za poważnie. Nie mamy zorganizowanych lekcji, a raczej opowiadanki "przy okazji", szczególnie wieczorem przed snem leżą w łóżku rozmawiamy sobie o podróżach, różnych krajach ich obyczajach, zwierzętach jakie tam żyja itd. Albo oglądamy jakieś filmiki, czy książki i temat sam się nakręca. Ale dzięki za odpowiedź! Co zaś do jazdy samochodem. Obwodnice są koszmarem i jakieś ronda slimakowe na których trzeba skręcić w lewo, żeby ostatecznie udać się w prawym kierunku. To jakiś horror. Ale wcale nie lepsze są tutaj ronda, na które wjeżdżając musisz wiedzieć, że to rondo, bo z wyglądu w życiu byś się nie domyśliła. Jakaś szosa, jakiś most, jakiś zjazd z mostu. Ale jak spojrzysz z góry ( na mapę), to zauważysz, że to jest rondo o średnicy 300 metrów... Krótko mówiąc wjeżdżasz na nie i zjeżdżasz z niego w ogóle nie wiedząc, ze byłaś na rondzie. Ale i dokładnie odwrotnie. Jedziesz ulicą, małą, wąską, i zapewne przejechałabyś najbliższe skrzyżowanie po prostu PROSTO gdyby nie fakt , że na środku jezdni jest namalowane białe kółko wielkości krowiego placka. I to oznacza, że tu cię obowiązują zasady ronda. Już przywykłam, ale początki były.... wzruszające :) Dobrze, że Anglicy tacy spokojni i flegmatyczni, bo Polacy już by wyładowali akumulatory trąbiąc na mnie :) :D No, to spadam do łóżeczka, bo mam super książkę, a ciepły kocyk na mnie czeka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O tej szkole w domu pisalam zartem oczywiscie, tylko o odpowiedniej gebusi zapomnialam, np. takiej: ;) Wlasnie tak sobie to Wasze przerabianie wyobrazilam, jak opisalas, rozmowy przed snem, opowiesci przy okazji czytania i ogladania, dokladnie tak.... I to jest fajne. Zaczely sie kasztany, pieczemy je na ognisku Popsula sie pogoda :( Do niedawna bylo goraco, bardzo goraco, musialam nawet podlewac ogrod dosc czesto. Jeszcze wczoraj chodzilam w sandalach i spodniach do polowy lydki, i widzialam ludzi w koszulkach na ramiaczka.... Ochlodzenie, i to ogromne, przyszlo wczoraj wieczorem, po raz pierwszy zmarzly mi stopy podczas ogladania filmu, w nocy lalo jak z cebra a dzisiaj jest szaro, buro, mokro, zimno i chyba pora wlozyc dlugie spodnie i normalne buty... eh... trzeba sie bedzie przyzwyczaic. Zazwyczaj pierwszego dnia w takim ubraniu czuje sie jak w pancerzu, sztywno mi jakos :) skrepowana sie czuje, zwiazana. Eh, jesien w pelni.... zaczyna mi sie robic melancholicznie... do tego na Skypie nikogo, dziewczyny zajete, zagonione, jedna pracuje, druga montuje firme w domu, nie maja czasu ani sily na malenka chocby chwilke zwyklej rozmowy.... Tej pierwszej nie slyszalam od jakichs dwoch miesiecy, tej drugiej - od wakacji !!! Dobrze ze mam jeszcze jedna super dziewczyne, jedyna ktora nie pracuje i z ta slyszymy sie regularnie. Dzieki, moja M .!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny - ja z proba - czy moglaby ktoras z Was podac mi Wasze aktualne maile ? Wiem, ze bylo sporo zmian a ja nic nie uzupelnilam a chcialam podeslac cos aktualnego ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Stasiek od dawna zwraca się do taty po imieniu. Po prostu zaczął naśladować w tym mnie. A do mnie per mamo. Widać od razu było, kto w naszym małżeństwie do kogo po imieniu woła. Do mnie mówi po imieniu odkąd spędziłam z nim i moimi rodzicami dużo czasu razem na wyjeździe (mąż został w domu). Póki co traktuję to z przymrużeniem oka. Najbardziej rozbawiło mnie, gdy kilka razy zawołał do mnie, gdy Mu na czymś bardzo zależało, „córciu moja”. Ja zakupy w hipermarkecie robię raz w miesiącu, aby uzupełnić domowe zapasy w takie produkty jak mąki, kasze, makarony, warzywa konserwowe, chemię domową. Robię te zakupy w hipermarkecie, bo jest naprawdę dużo taniej. Po za tym lubię mieć wszystko w jednym miejscu i pod dachem. Mysh, ja sporo prowadzę – dojeżdżałam nawet do pracy 60km w jedną stronę. Ale jednak przejazd przez duże obce miasto napawa mnie zimnym dreszczem. Przez Warszawę nie przejechałabym. Gdy jadę tam sama, to pociągiem. Nie znam takiego uczucia jazdy obwodnicą czy autostradą, o którym piszesz. Wręcz przeciwnie autostrada, czy obwodnica kojarzy mi się w Polsce z komfortem i luksusem. Takie zwariowane coś, to można u nas spotkać np. na tzw. Warszawiance. Z Trójmiasta do Warszawy ludziska jadą tak, jak piszesz, tyle, że w każdą stronę jest 1 pas. A potrafią na trzeciego wyprzedzać i zmusić do zjechania na pobocze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zanim wyslalam, to przeczytalam i ostrzegam ze jest przydlugo i monotematycznie, dlatego jesli kogos nie interesuja tematy rodem z radia kierowcow albo jesli ktos ma pod reka jakis ciekawy film albo ksiazke, to niech sobie daruje mojego posta................ No, te autostrady i obwodnice, to JEST FAKTYCZNIE wielki komfort. Z tym ze w kwestii obwodnic konkretnie, to sa one dosc trudne dla poczatkujacych :) bo prostu bardzo trzeba pilnowac swojego kierunku i duzo wczesniej przed swoim wyjazdem wjechac na odpowiedni pas, bo w pewnym momencie jest to juz niemozliwe i wtedy nie ma odwrotu, nie ma zawracania, nie ma stawania: trzeba jechac z pradem :) No wyobrazcie sobie jakby autostrade, po prawej stronie co chwila sa wjazdy i wyjazdy, ci ktorzy wlasnie wjechali czesto musza sie przemiescic w lewo, ci ktorzy chca wyjechac potrzebuja zmienic pas na prawy, zeby podazac za swoim kierunkiem, stad te mijanki, no ale podkreslam ze to przeraza chyba tylko takich poczatkujacych jak ja :D generalnie wyglada to spokojnie w wykonaniu innych :D Tymbardziej, ze ludzie, ktorzy jezdza tamtedy codziennie, znaja wlasna trase na pamiec i moga duzo wczesniej przemiescic sie z prawa na lewo czy odwrotnie, niespodzianki i koniecznosc szybkiego reagowania dotyczy tylko "nowych" :D Dlatego jak najszybciej chcialabym nauczyc sie tej drogi. Co oczywiscie nie zmieni faktu, ze za kazdym razem kiedy pojade (jesli pojade) do jakiegokolwiek innego duzego miasta, to bede sie pocic jak w Tuluzie za pierwszym razem (za pierwszym, drugim i jeszcze paroma pewnie :) ) Generalnie "najstraszniejsze" na tych kilkunastu kilometrach obwodnicy jest to, ze nie mozna przystanac gdziekolwiek jak na zwyklej ulicy, nie mozna sobie skrecic w prawo czy w lewo, kiedy sie zgubimy albo zmienimy zdanie, nie mozna sledzic kierunkow w prawo w lewo (tak jak Shalla pisze, skrecamy w lewo zeby ostatnie znalezc sie po prawej i odwrotnie, trzeba sledzic znaki drogowe, anie "zwykle" kirunki prawo-lewo), mozna tylko jechac do przodu, pomiedzy dwoma bandami, i do tego z predkoscia nie mniejsza niz 70 bo stajemy sie niebezpieczni dla innych A co do autostrad to jedno musze przyznac: tutaj ludzie sa bardzo zdyscyplinowani i raczej nie blokuja lewych (szybkich) pasow, jesli jada wolno, tylko zaraz po wyprzedzeniu wolniejszego od siebie, zjezdzaja na prawo zeby zwolnic droge szybszym od siebie. To jest naprawde fajne. No i nikt nie cofalby sie nigdy na autosradzie, tak jak to zrobil pewiem Polak kiedy pomylil sie i skrecil do wyjazdu. Boze, jak ludzie nie maja wyobrazni, przeciez w ten sposob mozna zabic innych ludzi! Swoja droga to zastanawiam sie czy dzisiaj na jazdach w ramach nauki jazdy uczy sie ludzi zachowania na autostradach i drogach szybkiego ruchu... bo kiedy ja robilam prawdko (mialam wtedy 18 lat), w duzym polskim miescie, to jeszcze wtedy o zadnej obwodnicy tam nie slyszano :) Kurcze, wyraznie przezywam te pierwsza jazde, co? Tymbardziej ze w czwartek czeka mnie drugi raz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh, ja myślę, że to nie tylko Ty tak przeżywasz. Anglia pod względem jazdy przez obce miasta jest koszmarem. W zasadzie, żeby przejechać przez wielkie miasto ( jeśli z jakichś względów nie możesz go ominąć autostradą, bo np. masz w centrum coś do załatwienia po drodze) trzeba mieć ze soba pilota, który a) doskonale czyta mapę, b) ma doskonały zmysł orientacji i najlepiej jeszcze c) macie wydruk z internetu 3-5 stron z wytycznymi krok po kroku gdzie skręcić. A to wszystko i tak nie gwarantuje, że w ogóle dotrzesz do celu. Dlatego jacyś inteligentni ludzie wymyślili nawigację satelitarną i chwała im za to!!!!!!!!!! Tu naprawdę ciężko spotkać samochód, który jej nie ma. To jest rzecz tak niezbędna do jazdy jak skrzynia biegów i paliwo w baku. :) Bez nawigacji nie ruszamy się poza granice naszego miasta. To jest też doskonała pomoc dla początkujących kierowców, kiedy nie muszą dodatkowo się rozpraszać i stresować, tylko jadą jak po sznurku ucząc się trasy. Naprawdę polecam. Każdemu. Nie raz było tak, że trasę znaliśmy już doskonale, ale.... był wypadek na autostradzie i korek 15km. Nawigacja natychmiast znalazła nam najszybszy objazd polnymi drogami i w 15 minut ominęliśmy wszystko wracając na trasę już za miejscem wypadku. Genialne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
natura jest okrutna... czas: jesienny, na chwile przed zmierzchem miejsce: urocze pastwisko na obrzezach uroczego miasteczka u stop Pirenejow osoby (hm: jesli mozna tak powiedziec): swiezo upieczona mama-owca (jeszcze z pepowina wiszaca miedzy nogami) i dwa niemowlaki-baranki Kiedy znalezlismy sie na drodze biegnacej wzdluz pastwiska, nasza uwage przykula taka oto scena: na uboczu, z dala od stada widnialy sylwetki trzech zwierzat, bohaterow naszego dramatu: owcy i jej dwoch malych. Jeden z barankow ssal mleko matki, drugi beczal zalosnie, stojac jakies 10 moze 15 metrow od niej i najwyrazniej jej szukal. Zatrzymalismy sie i zaczelismy go dopingowac: no idz, trzymaj sie dzielnie, mama jest niedaleko. O dziwo malec ruszyl, na chwiejnych nozkach, i po chwili odnalazl droge do matki, ktora rowniez beczala do niego. Bylam pewna ze go wzywa! Nawet wyszla mu na spotkanie, pomyslaalam wtedy z ulga: ok, uffff, w porzadku. Dopiero po chwili zorientowalismy sie, ze cos jest nie tak. Matka owca przewrocila malca, bodac go rogami! Maly sie podniosl, oczywiscie z trudem i znowu zaczal szukac piersi matki, a ona znowu to samo: odganiala go z uporem. Dopiero wtedy zrozumialam dlaczego baranek przy piersi jest czysciutki i bialy, a ten odrzucony - caly brudny. Natura jest okrutna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
natura jest okrutna... czas: jesienny, na chwile przed zmierzchem miejsce: urocze pastwisko na obrzezach uroczego miasteczka u stop Pirenejow osoby (hm: jesli mozna tak powiedziec): swiezo upieczona mama-owca (jeszcze z pepowina wiszaca miedzy nogami) i dwa niemowlaki-baranki Kiedy znalezlismy sie na drodze biegnacej wzdluz pastwiska, nasza uwage przykula taka oto scena: na uboczu, z dala od stada widnialy sylwetki trzech zwierzat, bohaterow naszego dramatu: owcy i jej dwoch malych. Jeden z barankow ssal mleko matki, drugi beczal zalosnie, stojac jakies 10 moze 15 metrow od niej i najwyrazniej jej szukal. Zatrzymalismy sie i zaczelismy go dopingowac: no idz, trzymaj sie dzielnie, mama jest niedaleko. O dziwo malec ruszyl, na chwiejnych nozkach, i po chwili odnalazl droge do matki, ktora rowniez beczala do niego. Bylam pewna ze go wzywa! Nawet wyszla mu na spotkanie, pomyslaalam wtedy z ulga: ok, uffff, w porzadku. Dopiero po chwili zorientowalismy sie, ze cos jest nie tak. Matka owca przewrocila malca, bodac go rogami! Maly sie podniosl, oczywiscie z trudem i znowu zaczal szukac piersi matki, a ona znowu to samo: odganiala go z uporem. Dopiero wtedy zrozumialam dlaczego baranek przy piersi jest czysciutki i bialy, a ten odrzucony - caly brudny. Natura jest okrutna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
natura jest okrutna... czas: jesienny, na chwile przed zmierzchem miejsce: urocze pastwisko na obrzezach uroczego miasteczka u stop Pirenejow osoby (hm: jesli mozna tak powiedziec): swiezo upieczona mama-owca (jeszcze z pepowina wiszaca miedzy nogami) i dwa niemowlaki-baranki Kiedy znalezlismy sie na drodze biegnacej wzdluz pastwiska, nasza uwage przykula taka oto scena: na uboczu, z dala od stada widnialy sylwetki trzech zwierzat, bohaterow naszego dramatu: owcy i jej dwoch malych. Jeden z barankow ssal mleko matki, drugi beczal zalosnie, stojac jakies 10 moze 15 metrow od niej i najwyrazniej jej szukal. Zatrzymalismy sie i zaczelismy go dopingowac: no idz, trzymaj sie dzielnie, mama jest niedaleko. O dziwo malec ruszyl, na chwiejnych nozkach, i po chwili odnalazl droge do matki, ktora rowniez beczala do niego. Bylam pewna ze go wzywa! Nawet wyszla mu na spotkanie, pomyslaalam wtedy z ulga: ok, uffff, w porzadku. Dopiero po chwili zorientowalismy sie, ze cos jest nie tak. Matka owca przewrocila malca, bodac go rogami! Maly sie podniosl, oczywiscie z trudem i znowu zaczal szukac piersi matki, a ona znowu to samo: odganiala go z uporem. Dopiero wtedy zrozumialam dlaczego baranek przy piersi jest czysciutki i bialy, a ten odrzucony - caly brudny. Natura jest okrutna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
natura jest okrutna... czas: jesienny, na chwile przed zmierzchem miejsce: urocze pastwisko na obrzezach uroczego miasteczka u stop Pirenejow osoby (hm: jesli mozna tak powiedziec): swiezo upieczona mama-owca (jeszcze z pepowina wiszaca miedzy nogami) i dwa niemowlaki-baranki Kiedy znalezlismy sie na drodze biegnacej wzdluz pastwiska, nasza uwage przykula taka oto scena: na uboczu, z dala od stada widnialy sylwetki trzech zwierzat, bohaterow naszego dramatu: owcy i jej dwoch malych. Jeden z barankow ssal mleko matki, drugi beczal zalosnie, stojac jakies 10 moze 15 metrow od niej i najwyrazniej jej szukal. Zatrzymalismy sie i zaczelismy go dopingowac: no idz, trzymaj sie dzielnie, mama jest niedaleko. O dziwo malec ruszyl, na chwiejnych nozkach, i po chwili odnalazl droge do matki, ktora rowniez beczala do niego. Bylam pewna ze go wzywa! Nawet wyszla mu na spotkanie, pomyslaalam wtedy z ulga: ok, uffff, w porzadku. Dopiero po chwili zorientowalismy sie, ze cos jest nie tak. Matka owca przewrocila malca, bodac go rogami! Maly sie podniosl, oczywiscie z trudem i znowu zaczal szukac piersi matki, a ona znowu to samo: odganiala go z uporem. Dopiero wtedy zrozumialam dlaczego baranek przy piersi jest czysciutki i bialy, a ten odrzucony - caly brudny. Natura jest okrutna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
natura jest okrutna... czas: jesienny, na chwile przed zmierzchem miejsce: urocze pastwisko na obrzezach uroczego miasteczka u stop Pirenejow osoby (hm: jesli mozna tak powiedziec): swiezo upieczona mama-owca (jeszcze z pepowina wiszaca miedzy nogami) i dwa baranki Kiedy znalezlismy sie na drodze biegnacej wzdluz pastwiska, nasza uwage przykula taka oto scena: na uboczu, z dala od stada widnialy sylwetki trzech zwierzat, bohaterow naszego dramatu: owcy i jej dwoch malych. Jeden z barankow ssal mleko matki, drugi beczal zalosnie, stojac jakies 10 moze 15 metrow od niej i najwyrazniej jej szukal. Zatrzymalismy sie i zaczelismy go dopingowac: no idz, trzymaj sie dzielnie, mama jest niedaleko. O dziwo malec ruszyl, na chwiejnych nozkach, i po chwili odnalazl droge do matki, ktora rowniez beczala do niego, bylam pewna ze go wzywa! Nawet wyszla mu na spotkanie, pomyslaalam wtedy z ulga: ok, uffff, w porzadku. Dopiero po chwili zorientowalismy sie ze cos jest nie tak. Matka owca przewrocila malca, bodac go rogami! Maly sie podniosl, oczywiscie z trudem i znowu zaczal szukac piersi matki, a ona znowu to samo. Dopiero wtedy zrozumialam dlaczego baranek przy piersi jest czysciutki i bialy, a ten odrzucony - caly brudny. Natura jest okrutna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
natura jest okrutna... czas: jesienny, na chwile przed zmierzchem miejsce: urocze pastwisko na obrzezach uroczego miasteczka u stop Pirenejow osoby (hm: jesli mozna tak powiedziec): swiezo upieczona mama-owca (jeszcze z pepowina wiszaca miedzy nogami) i dwa baranki Kiedy znalezlismy sie na drodze biegnacej wzdluz pastwiska, nasza uwage przykula taka oto scena: na uboczu, z dala od stada widnialy sylwetki trzech zwierzat, bohaterow naszego dramatu: owcy i jej dwoch malych. Jeden z barankow ssal mleko matki, drugi beczal zalosnie, stojac jakies 10 moze 15 metrow od niej i najwyrazniej jej szukal. Zatrzymalismy sie i zaczelismy go dopingowac: no idz, trzymaj sie dzielnie, mama jest niedaleko. O dziwo malec ruszyl, na chwiejnych nozkach, i po chwili odnalazl droge do matki, ktora rowniez beczala do niego, bylam pewna ze go wzywa! Nawet wyszla mu na spotkanie, pomyslaalam wtedy z ulga: ok, uffff, w porzadku. Dopiero po chwili zorientowalismy sie ze cos jest nie tak. Matka owca przewrocila malca, bodac go rogami! Maly sie podniosl, oczywiscie z trudem i znowu zaczal szukac piersi matki, a ona znowu to samo. Dopiero wtedy zrozumialam dlaczego baranek przy piersi jest czysciutki i bialy, a ten odrzucony - caly brudny. Natura jest okrutna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
natura jest okrutna... czas: jesienny, na chwile przed zmierzchem miejsce: urocze pastwisko na obrzezach uroczego miasteczka u stop Pirenejow osoby (hm: jesli mozna tak powiedziec): swiezo upieczona mama-owca (jeszcze z pepowina wiszaca miedzy nogami) i dwa baranki Kiedy znalezlismy sie na drodze biegnacej wzdluz pastwiska, nasza uwage przykula taka oto scena: na uboczu, z dala od stada widnialy sylwetki trzech zwierzat, bohaterow naszego dramatu: owcy i jej dwoch malych. Jeden z barankow ssal mleko matki, drugi beczal zalosnie, stojac jakies 10 moze 15 metrow od niej i najwyrazniej jej szukal. Zatrzymalismy sie i zaczelismy go dopingowac: no idz, trzymaj sie dzielnie, mama jest niedaleko. O dziwo malec ruszyl, na chwiejnych nozkach, i po chwili odnalazl droge do matki, ktora rowniez beczala do niego, bylam pewna ze go wzywa! Nawet wyszla mu na spotkanie, pomyslaalam wtedy z ulga: ok, uffff, w porzadku. Dopiero po chwili zorientowalismy sie ze cos jest nie tak. Matka owca przewrocila malca, bodac go rogami! Maly sie podniosl, oczywiscie z trudem i znowu zaczal szukac piersi matki, a ona znowu to samo. Dopiero wtedy zrozumialam dlaczego baranek przy piersi jest czysciutki i bialy, a ten odrzucony - caly brudny. Natura jest okrutna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
natura jest okrutna... czas: jesienny, na chwile przed zmierzchem miejsce: urocze pastwisko na obrzezach uroczego miasteczka u stop Pirenejow osoby (hm: jesli mozna tak powiedziec): swiezo upieczona mama-owca (jeszcze z pepowina wiszaca miedzy nogami) i dwa baranki Kiedy znalezlismy sie na drodze biegnacej wzdluz pastwiska, nasza uwage przykula taka oto scena: na uboczu, z dala od stada widnialy sylwetki trzech zwierzat, bohaterow naszego dramatu: owcy i jej dwoch malych. Jeden z barankow ssal mleko matki, drugi beczal zalosnie, stojac jakies 10 moze 15 metrow od niej i najwyrazniej jej szukal. Zatrzymalismy sie i zaczelismy go dopingowac: no idz, trzymaj sie dzielnie, mama jest niedaleko. O dziwo malec ruszyl, na chwiejnych nozkach, i po chwili odnalazl droge do matki, ktora rowniez beczala do niego, bylam pewna ze go wzywa! Nawet wyszla mu na spotkanie, pomyslaalam wtedy z ulga: ok, uffff, w porzadku. Dopiero po chwili zorientowalismy sie ze cos jest nie tak. Matka owca przewrocila malca, bodac go rogami! Maly sie podniosl, oczywiscie z trudem i znowu zaczal szukac piersi matki, a ona znowu to samo. Dopiero wtedy zrozumialam dlaczego baranek przy piersi jest czysciutki i bialy, a ten odrzucony - caly brudny. Natura jest okrutna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Wlasnie naprawialam pralke i w ramach relaksu siadam tu z kawa. Czasami gdy mam wiecej czasu zagladam tu nawet 2,3 razy dziennie i cisza. A kiedy nie mam chwilki zeby tu zajrzec rozpisujecie sie tak ze nie nadazam. Mysh Twoja opowiesc o barankach... :( :( To nie na moje newry. Ja nie moge ogladac filomow przyrodniczych bo ta cala selekcja naturalana wywraca mi zoladek do gory nogami. Co do prowadzenia samochodu… ach. Zapisuje sie na prawo jazdy juz od kilku lat i jakos nic z tego nie wychodzi. Tuz po mojej maturzez moj brat mial bardzo powazny wypadek i spedzilam 3 miesiace przy jego lozku na oddziale neurotraumatologii .Tego wszystkiego co ogladalam tam codzinnie nie moge wykasowac z pamieci. Wiem ze prawo jazdy wczesniej czy pozniej stanie sie koniecznoscia ale poki co tak sobie w zyciu radzilam bez niego ze zupelnie nie czuje potrzeby jego posiadania. W zeszlym tyg jednak poszlam do osrodka zapytac o kursy i chyba wkrotce zaczynam. W przeciwienstwie wszystkich mlodych ktorzy biegna tam jak na skrzydlach jak ide jak skazaniec. Zero entuzjazmu. Chociaz kto wie, moze mi to posmakuje? Jednego jestem pewna. Jesli naucze sie jezdzic w Rzymie ktory jawi mi sie jako gigantyczny komunikacyjny moloch to juz nic mnie nie zaskoczy. W sobote obchodzilismy urodziny Olka. Z malym poslizgiem ze wzgledu na to ze poprzedni weekend poswiecilismy gosciom. A propos pogody jeszcze tydzien temu kapalismy sie w morzu. :) Na imprezie wydarzylo sie cos co zaprzata moje mysli do tej pory. Opisze Wam w skrocie. Jednymi z naszych znajomych jest para ktora ma 4,5 letnia Julie i 10 miesiecznego synka. Odkad Julka sie urodzila podczas wszystkich spotkan byla nam przedstawiana jako dziecko doskonale. Najmadrzejsze i najlepiej wychowane. Okazalo sie ze jej mlodszy brat jest jeszcze doskonalsza wersja siostry bo w przeciwienstwie do niej nie kaprysi przy jedzeniu i nie daje rodzicom zarywac nocy. Sorry za te odrobine sarkazmu. Podczas gdy ja i inne mamy siedzielismy w jednym pomieszczeniu sluchajac opowiesci ww mamy, ktora budzila wszystkie nasze matczyne kompleksy i watpliwosci co do skutecznosci wlasnych metod wychowawczych w pokoju obok rozgrywala sie scena o ktorej dowiedzilam sie dopiero po wyjsciu wszystkich gosci kiedy moglysmy sobie spokojnie usiasc z moja U i zlapac oddech. Olek z Kika i Zosia spokojnie ogladali sobie jakas bajke a ona opowiedziala mi co za show Julka odstawila w pokoju obok. Otoz w pewnej chwili podeszla do kazdego dziecka i wyrwajac im zabawki rzucila je z sila na podloge. Na pytanie U dlaczego tak robi i czy wie ze w ten sposob zabawki moga sie popsuc ona dodatkowo wziela duzy dziwg Olka i pacnela nim o podloge. Poniewaz Olek jest juz zaprawiony w przedszkolu na takie zagrania, nie lata na skargi. Olek z mala Zosia usiedli na lozku i Olek wyciagnal jakas ksiazke chcac jej pokazac jakies zwierzatka. Julka podeszla wyrwala ksiazke i lup o ziemie. U powiedziala jej ze tak nie wolno i ze powinna przeprosic. Usiadla tylem do U z naburmuszona mina i skrzyzowanymi rekoma i tak siedziala dwie minuty, po czym schylila sie wziela mala twarda kulke do gry w pilkarzyki i trzymajac caly czas reku uderzyla w glowe inna dziewczynke . U powiedzila ze ma ja natychmiast przeprosic a ona patrzac na nia wyzywajaco z zimnym spojrzeniem przylozyla tej malej raz jeszcze w glowe. Po czym wybiegla z pokoju. Kiedy U mi to opowiedziala bylam w szoku!!! U stwierdzila ze nie chciala isc na skarge do jej rodzicow bo cokolwiek by nie powiedziala moglo to doprowadzic do kwasnej sytuacji ktora mogla zepsuc cala impreze. Mnie bylo ciezko w to uwierzyc chociaz Julke lubie tak sobie wiec trudno mi uwierzyc ze rodzice mogliby przyjac opowiesc U jako prawdziwa. Czy Wam sie zdarzylo byc w takich sytacjach gdzie jest slowo kogos doroslego przeciwko slowu Waszej pociechy i jak reagujecie? Widzialam bowiem wejscie Julki do pokoju po tym incydencie. Miala mine zbitego psiaka i przytulila sie mocno do taty z takim wyrazem twarzy jakby sie stala sie jej jakas krzywda. Zapytalam sie jej czy cos sie stalo i czy ktos jej zrobil jakas przykrosc ale tylko zaprzeczyla ruchem glowy. Cala sytuacja rozplynela sie w ogolnym rozgardiaszu, bo jej rodzice szykowali sie juz do wyjscia. Nie wiem jaki jest sens uswiadamiania mamy Julki na temat tego ze zyje w macierzynskim matrixie i ze to co ona widzi a to co sie dzieje to dwie rozne rzeczywistosci. A moze jestem niesprawiedliwa, bo byc moze tak jak i ja ona nie mogac widziec tej sceny nie mogla tez w zaden sposob zareagowac. Ja mysle ze wolalabym wiedziec ze moje dziecko w grupie zachowuje sie aspolecznie bo moglabym w ten sposob podjac jakies kroki zmierzajace do zmiany tego zachowania. Nie wiedzac o problemi co mialabym korygowac? A Wy co myslicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysho, ja Cię świetnie rozumiem z tym przeżywaniem jazdy samochodem. Nawet nie wiesz, jak bardzo przeżywałam wyjazd do Augustowa. Prowadziłam po raz pierwszy w takiej długiej trasie (ponad 400 km = w Polsce 6 godzin prowadzenia). A co Cię skłania do tych wypraw do Tuluzy? Co do nawigacji satelitarnej. Jechaliśmy raz kiedyś z taką na lotnisko w Warszawie, wylądowaliśmy pod budynkiem Sejmu! Ledwo zdążyliśmy na samolot. Uratowała nas stara zasada „koniec języka za przewodnika” :) Karenko to poważny problem! Nie spotkałam się z czymś takim. Rodzice zawsze mają trochę zawyżone zdanie na temat swoich własnych pociech, co nie dziwi wcale. Dzieci przy rodzicach zachowują się też z reguły inaczej niż w towarzystwie rówieśników czy dorosłych. Do tej pory, gdy zdarza mi się opiekować innymi dziećmi, na negatywne zachowania reaguję podobnie jak w stosunku do Stasia – dyscyplinuję je i nie pozwalam. Gdyby dziecko się rozryczało i pobiegło na skargę do rodzica, a ten miałby pretensje do mnie, nie przyjmował do wiadomości tego, co zaszło… nie wiem, co bym zrobiła. Po prostu nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najstraszniejsze jest to, że niestety Anastazja też potrafi odegrać taki teatr. :( Co prawda jeszcze nie przy dzieciach, ale trenuje na babci. Jest niegrzeczna dla babci, co ja słyszę nawet z góry, a po chwili przychodzi do mnie z miną zbitego spaniela mówiąc, że babcia niesprawiedliwie była dla niej nie miła - co doskonale wiem, że jest nieprawdą. Pracujemy nad tym od dawna i staram się jej uświadomić jaką szkodę może wyrządzić kłamstwo. Za każdym razem wydaje mi się, że rozmowa odniosła skutek, są przeprosiny, obietnica poprawy, a.... za jakiś czas sytuacja się powtarza. Na szczęście nie dzieje się tak zawsze i raczej zazwyczaj Anastazja sama przybiega do mnie z informacją dla kogo i dlaczego była niegrzeczna. Ale i tak nie zmienia to faktu, że w ogóle takie teatralne przedstawienia przychodzą jej do głowy i to mnie martwi. Anastazja potrafi odegrać każdą rolę i w dodatku przekonująco. Ja już umiem te gierki rozpoznać i staram się na nie bardzo stanowczo reagować. Ale jak sobie w przyszłości poradzi jej mąż, tego nie wiem i już mi go żal. Mam nadzieję, że uda mi się z niej to jakoś wykorzenić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Dziewczyny, tak sie ciesze, ze moglam tyle poczytac i tez wiele chcialabym napisac. Musicie wybaczyc - od tygodnia mam straszliwa spiaczke. Klade sie o 20-tej albo zasypiam wiszac na sofie. Nie pocieszajcie, ze przejdzie :) kiedy bylam w ciazy z Zuza moze troche poprawilo sie w trzecim trymestrze ale na pewno nie przeszlo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×