Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Gość podczytywaczka regularna
Shalla , a co u Nastki , dawno o niej nie pisalas :) ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk – gratulacje!!! Dziewczyny, a ja po prostu siedzę w domu i się mazgaję. Nie mam pracy nie mam pomysłu na biznes. Ot co. Od teraz, obiecuje już troche czesciej zaglądać i pisac. Czas się pozbierac :) Z nowości u nas – to się przeprowadziliśmy i mieszkamy teraz w naprawde pieknych okolicznościach przyrody. Wlasnie lada moment zamierzam wyruszyc z lopata na podboj ostow. Stasiek w tejze wlasnie chwili jest na dworzu i bawi się z kolega. To jest u mnie calkiem wielka nowość, ze pozwalam Mu się samemu bawic. Jaki Waszym zdaniem jest wiek, ze dziecko można samemu zostawic na dworzu, na podworku, na placu zabaw?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. Odpowiadając na Twoje pytanie Fisa, odpowiem przy okazji Podczytwaczce - którą serdecznie pozdrawiam. :) Jak tylko tu przyjechaliśmy Nastusia znała tylko parę słów po angielsku, była i nadal jest chorobliwie nieśmiała, a w około wszystko obce. Co więc miałam zrobić gdy zapragnęła zostać na dworze z bandą dzieciaków ( wiek od 2 do 12 lat) wszelkich kolorów skóry???? Zahamować jej pierwszy przejaw śmiałości???? No więc pozwoliłam, wisząc potem dwie godziny w oknie, ukrywając się za firanką. Omal nie zwariowałam za każdym razem, jak znikała za horyzontem. Ale kiedyś trzeba to zrobić. To jest strasznie trudne. A tu jeszcze w TV cały czas bębnili o zaginięciu Madelaine..... A moje niespełna 4 letnie dziecko poszło w dym bawić się z Bój jeden wie kim, nie będąc w stanie się dogadać, czy poprosić o pomoc w razie czego. Musiałam stworzyć jej warunki więc, że jest tam sama, bez mamusi opiekuńczego oka, ale oczywiście musiałam widzieć jej każdy krok. Przecież nie znałam tego miejsca, tych ludzi, terenu w około domu nawet!!!! Prawie wariowałam przy tym oknie, aż rodzina zaczęła się pukać w głowę. Trudno. Ale opłaciło się. Teraz mała gania z całą ta banda, świetnie się dogaduje, teren zna jak własny pokój, ale to i tak nie znaczy, że można spać spokojnie. Nastusia ma wisiorek na szyji, w zamknięciu którego jest kilka numerów telefonów kontaktowych i jej adres. Jest nauczona jak ma to wykorzystać w razie jak sie zgubi, lub poczuje się zagrożona. Co więcej mogę zrobić? Przecież nie będę jej prowadzić za rękę do 18-go roku życia? Nauczyła sie też regularnego meldowania co jakiś czas w domu, informowania mnie jeśli zamierza pobiec gdzieś poza podwórko, wie chyba wszystko na temat porywaczy dzieci, uprowadzeń do samochodów, schodzenia do piwnic itd. Teoria - to wszystko co mogę zrobić. Teoria, która wałkujemy każdego dnia. Ufff. Myślę, że to już TEN wiek, kiedy trzeba dziecku popuścić smycz, pozwolić na odrobinę poczucia samodzielności, ale z daleka jak tylko to możliwe wciąż czujnie obserwować. A Wy co myślicie? pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i masz ! Nie dość, że wszystkie was gdzieś wyniosło, Kuk milczy jak zaklęta, to jeszcze kafeteria znów wariuje i nie moge nigdzie znaleźć moich ulubionych tematów i muszę nasz topik wyszukiwać. Zgrozo. Jest tu jakiś moderator???? Kto znowu narozrabiał? Do Sylwestra jeszcze daleko, a tu już jakieś pijackie posunięcia. Mam nadzieję, że to kafe jeszcze wróci do normalności, a wszystko co złe to tylko stan przejściowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podczytywaczka regularna
Shalla spis swoich tematów masz teraz po lewej stronie, po wejściu w zakładkę każdego podforum :) .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki podczytywaczko. Dziś wstałam lewą nogą. Trzymajcie kciuki żebym dotrwała do wieczora i frustracja nie pożarła mnie od środka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki podczytywaczko. Dziś wstałam lewą nogą. Trzymajcie kciuki żebym dotrwała do wieczora i frustracja nie pożarła mnie od środka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witacie! Kuk- ja tez z niecierpliwością czekam na Twój wpis :) Ja odetchnęłam z ulgą. Udało mi się zrealizować wszystko to, co wiązało się z powrotem do Polski. Może nie tak na 100 %, ale na na 99 % owszem ;) Nadia 1 września idzie do przedszkola. Mam nadzieje, ze dostanie się do grupy łączonej 5 i 6 latków. Przede wszystkim dlatego, ze jest mnie liczebna. A mnie udało się znaleźć taką pracę, jaką chciałam. 1 minus to dojazdy - ok. 20 km w jedną stronę, ale nie ja pierwsza, nie ostatnia, więc na pewno jakos dam radę. Będę praccować w wiejskiej szkółce, w zerówce :) Będę miała pod opieką 6 dzieci! Naprawdę bardzo się cieszę. A od końca września zaczynam II st. studiów. Na razie prawdziwych chęci dodalszej edukacji brak ;) Shalla - ja nie wyobrażam sobie puszczenia Nadii na dwór tak, jak ty puszczasz Nastusię. Mnie się wydaje, że moze za rok, za dwa będę w stanie to zrobic, ale teraz na pewno nie. A w Anglii Nadia w ogole nie miała ochoty na kontakt z dziećmi. Ona znajomość zaczyna od rozmowy, jest raczej odważna i język to podstawa. W UK zamnkela się absolutnie. Po paru próbach nie było mowy o wspolnym spędzaniu czasu. Musze lecie, papa, buziaki!!! a! psikulcu - udanego urlopu!!! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdy mieszkaliśmy w bloku, byłam zdecydowana zacząć puszczać Stasia, dopiero gdy skończy 5 lat. Czyli w praktyce, na wiosnę przyszłego roku. Do tego czasu ganiałam z Nim po wszystkich chaszczach i dziurach z całą chmarą dzieciaków. Starałam się być z boku i taka niewidzialna, nie wtrącać i dawać jak najwięcej swobody. Najbardziej zawsze się bałam, że Staś sobie coś zrobi. Dziś byliśmy po raz pierwszy u dentysty. Zmusiło nas do tego życie, bo Stasia rozbolał ząb. Pani dentystka zrobiła dziurkę i założyła lekarstwo. Staś był dość dzielny. Chociaż zapłakał, to całą wizytę bardzo dobrze wspomina. I dobrze, że się w końcu przełamałam, bo czas najwyższy o Stasia ząbki zacząć dbać. Nikii – witaj. Świetnie, że Ci się tak fajnie (po Twojej myśli) ułożyło. Witaj z Twojego wpisu, że tryskasz teraz radością i energią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Biedny Stasio, strasznie współczuje. Ja też w dzieciństwie spędziłam nieco czasu u dentysty. Dlatego całą ciążę modliłam się, żeby Nastusia nie miała zębów odziedziczonych po mnie. Póki co los jest łaskawy i choć latamy regularnie na kontrole Nastusia ma zęby w doskonałym stanie. Zawsze powtarzam, że Pan Bóg w całej swej doskonałości stworzył cały ten piękny świat, ale zęby to mu się nie udały. Przynajmniej moje.... A nam zostało kilka dni do rozpoczęcia roku szkolnego. Stres zaraz przeleje mi się uszami. Kompletnie nic jeszcze nie mam. Nawet pudełka na śniadanko, nie mówiąc o mundurku i innych ważnych rzeczach. Ech... Ruszam zatem na łowy. Pogoda dziś jesienna, choć wczoraj było upalne lato. Trzymajcie sie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W najbliższy weekend 29-30 sierpnia na warszawskim Torwarze odbędą się targi MOJE DZIECKO - sport, edukacja, zabawa. Targi przeznaczone są dla mam oczekujących potomstwa oraz rodziców dzieci w wieku do ok. 10 lat. Organizatorzy przygotowali wiele atrakcji dla dzieci i rodziców. Można tez będzie nabyć wiele produktów w promocyjnych cenach. Wśród gości targów będzie m. in. Dorota Zawadzka – popularna Superniania. Więcej informacji o targach można znaleźć na tej stronie: http://www.targimojedziecko.pl/index.php ZAPRASZAMY!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja miałam niezły problem. Do dotychczasowego przedszkola nie jesteśmy w stanie Stasia posyłać (prywatne – finanse!), a do państwowego ja mam straszne opory. Zresztą cały zeszły rok Stasiek chorował co miesiąc. W maju był 6 dni w przedszkolu, poczym zachorował na anginę. Siedział w domu 3 tygodnie. Potem po 3 dniach wrócił z katarem, a po następnych 3 dniach było to już ostre zapalenie oskrzeli. Po raz pierwszy miał 40stopni gorączki i takie dreszcze, że przestraszyłam się nie na żarty. Wakacje spędziliśmy w domu i mimo dzikich szaleństw conajwyżej dolega Mu siorbanie. I tako mam ochotę, że póki jestem w domu, to Go nigdzie nie puszczę. Spróbuję osobiście popracować nad Jego edukacją. Mysho, a jak Ty dajesz z tym radę? Masz jakieś podręczniki, realizujesz jakiś program, zakres tematyczny? Przygotowujesz się do zajęć? Czy to są lekcje, które mają wyraźny początek i koniec? O stałej porze dnia? Odnośnie odporności – zaczęłam podawać Rybomunyl. Czy znacie, czy stosowałyście może? Co sądzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
juz nie zlicze ile razy w ciagu ostatnich dni zaczynalam posta, pisalam jedno, dwa zdania, po czym odrywano mnie od komputera i zapominalam o nim na dlugie godziny, w miedzyczasie te kilka slow znikalo sobie gdzies mimochodem w przestrzeni wirtualnej, bo choc w domu komputerow nie brakuje to wlasnie na moim wielkim Paskudzie wszyscy akurat sluchaja Biedronek bezogonek (Dynia, dzieki Tobie, pamietasz?) i ogladaja Da Vinci Learning (znacie ???), a przy tym zamykaja mi moje strony bez mojej wiedzy. mam nadzieje ze tym razem tak nie bedzie, bo chwilowo, ale nie dugo jestem sama, moze wiec uda mi sie sklecic choc drobnych rozmiarow, ale normalnego, pelnego posta. aha, jedno jest pewne, czasy, kiedy codziennie mialam czas na kafeterie odeszly bezpowrotnie :) ale widze ze u Was chyba jest podobnie. Fisa, w tym momencie nauka na serio, czyli nauka pisania i czytania zajmuje sie Myszon, a nie ja, poniewaz zdecydowalismy ze dzieci musza najpierw dobrze nauczyc sie czytac po francusku, i dopiero wtedy zaczna nauke czytania po polsku. Ja natomiast staram sie dbac o zajecia plastyczne, zeby Jasiek rysowal, malowal, tworzyl cos.... Zeby odpowiedziec na Twoje konkretne pytania: w tej chwili wyglada to tak ze Myszon pracuje z Jaskiem godzine dziennie, przewaznie o tej samej porze, ale bez wariactwa, raz zaczynaja wczesniej, raz pozniej, a jak sie nie da zrobic tak jak zwykle, to przesuwamy. Jak sa szczegolne wydarzenia, to szkoly nie ma. I w ogole generalnie o tych naszych domowych zajeciach edukacyjnych mozna wszystko powiedziec tylko nie to ze nasladuja szkole. Nie nasladuja !!! bo wlasnie nie o to nam chodzi, zeby szkole nasladowac, a wrecz odwrotnie. Czyli te lekcje nie maja poczatku i konca jak w szkole, ale oczywiscie maja swoj rytm i czasami zaczynaja sie podobnie i koncza podobnie, choc to wcale nie jest najwazniejsze, duzp fajniej sie robi, kiedy Myszon wprowadza element zaskoczenia, niespodzianki, nowosci, jasiek jest wtedy wyraznie zaciekawiony i niecierpliwy zeby zaczac. Podreczniki gromadzimy, ale tak naprawde to wlasnie dzisiaj rano Myszon zaczal z Jaskiem prace z podrecznikiem. Poza tym zbieramy rozne materialy, np. tablice z literkami, tablice z budowa szkieletu, miesni, tablice historyczne itp, itd. Myszon realizuje program, swoj wlasny, troszke geografii, historii, anatomii, z kolei botanika np. to raczej nie jest jego ulubiona dziedzina, wiec o roslinach raczej opowiadam ja. Generalnie edukacja domowa wychodzi poza te godzine dziennie i moze obejmowac wiele godzin spedzanych razem. Oboje z Myszoniem wykorzystujemy wiele momentow wspolnego czytania ksiazek, do opowiadania Jaskowi o swiecie, czyli jesli w danym momencie interesuje go podboj kosmosu, to zaraz na pewno sie dowie kto to byl Jurij Gagarin, Alan Shepard, John Glenn i inni, kiedy pyta o Starozytny Egipt, mowimy o faraonach i ich potedze. Przy okazji wizyty w Jaskini Raj opowiadam o zjawiskach krasowych i o zyciu czlowieka prehistorycznego. I tak dalej. I tak dalej. Czasami wystarczy tylko poglebiac jego wlasne fascynacje. Musze konczyc, teraz, chetnie odpowiem na dalsze pytania, moze lepiej mailowo... pozdrawiam was cieplutko, tak sie ciesze ze pelnicie tu straz Mysh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fisa, napisalam jak to jest u nas... Ty masz zupelnie inna sytuacje, bo chcesz Stasia uczyc tylko przez krotki czas, dlatego byc moze powinnas raczej trzymac sie programu nauki wczesnoszkolnej, zeby dac Stasiowi zaczatki tego wszystkiego co robia jego koledzy w przedszkolu. Mysle ze znajdziesz cos na ten temat w sieci, linka nie podam, bo sama nigdy nie szukalam polskiego programu, ale we Francji cos takiego istenieje i mozna to znalezc na stronach Ministerstwa Edukacji, jesli dobrze pamietam, wiec podejrzewam ze w Polsce tez. A dodatkowo zawsze warto rozwijac jego wlasne zainteresowania i poglebiac jego wiedze niezaleznie od programow i szkol :) Swoja droga, to niesamowite dla mnie... wlasnie ze zdziwieniem odkrywam, ze wiedza z danej dziedziny moze byc powodem do dumy dla dzieci okolo piecioletnich! Juz kilkakrotnie mialam okazje przysluchiwac sie prawdziwym "licytacjom" wiedzy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, wlasnie wyslalam wam kilka zdjec moich Szkrabow, dajcie znac czy doszly, bo w momencie wysylania wyskoczyl jakis problem z kopiowaniem wiadomosci do folderu "wyslane" i teraz nie jestem pewna czy poszlo czy nie. Kuk, ja tez z niecierpliwoscia czekam na wiesci od Ciebie. I na zdjecia. taka jestem ciekawa Okruszka i tego jak na niego zareagowal Franio a szczegolnie Ania. I w ogole jak Ania sie ma teraz? Rozgadala sie? Rozstala sie z pielucha? A jak Wasze zdrowie rozdzinne w ciagu tego ostatniego miesiaca? Psikulcu, jestem pewna, ze w pelni korzystasz z urlopu. Shalla, co do puszczania dziecka samego na podworko, to ja Cie w sumie podziwiam. U nas jest zupelnie inaczej, chyba :) bo wlasciwie nie wiem jak jest u Ciebie :) my mieszkamy w dzielnicy domkow jednorodzinnych, w ktorej zaden wspolny plac zabaw nie istnieje, wiec nawet gdybym chciala, to nie ma gdzie Jaska puscic.... Tu nie ma miejsca na takie grupowe spotkania jak np. na placu zabaw pod normalnym polskim blokiem. Tutaj dzieci spotykaja sie w ogrodzie jednego z nich, czyli jednak zawsze w obrebie prywatnego terenu. Ja w warunkach blokowych podczas naszego pobytu w Polsce, balam sie zostawic Jaska samego w piaskownicy, zawsze ktos byl obok. I do dzisiaj pamietam moje ogromne emocje, kiedy na duzym placu zabaw w centrum miasta (w Polsce), obserwowalam Jaska, ktory niemal natychmiast wlaczyl sie w zabawe duzej grupy chlopcow, widzialam jak zafascynowal go "szef" tej bandy, patrzylam jak biegal za nimi i robil wszystko to co oni, widzialam jak chlopcy przekomarzali sie rywalizowali ze soba i z trudem powtrzymywalam sie zeby mu nie krzyknac: uwazaj, ostroznie, wolniej, itp :D :D :D ja tu sie troche smieje, ale przyznac trzeba ze mamom chlopcow chyba musi byc duzo trudniej niz mamom dziewczynek, bo chlopcom trzeba pozwolic na pewnego radzaju "proby sily"... tamtego dnia proba odbywala sie na karuzeli, chlopcy siedli w kregu, po srodku nich znajdowal sie ten "stolik" do krecenia i tak krecili, krecili, coraz szybciej i szybciej i niejeden byl juz zielony, a nie popuscil. I jasiek tam z nimi. Zdecydowany "walczyc" do konca. I ja obserwujaca go z boku. Nie zabralam go stamtad, bo akurat takie krecenie Jasiek uskutecznia na kazdym placu zabaw i wiedzialam ze to dla niego nic nowego................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
musialam zmienic komputer... nie zabralam go stamtad, ale zdalam sobie sprawe, ze miedzy zwykla chlopieca potrzeba pajacowania a niebezpieczna rywalizacja granica moze sie okazac bardzo cienka.... i pomyslalam sobie, ze jeszcze przez jakis czas chcialabym miec mozliwosc obserwacji roznych pomyslow i dyskotowania o nich z Jaskiem, zeby sie upewnic, ze Jasiek sam jest w stanie postawic granice Nikii, ciesze sie ze sie odezwalas! I ze wszystko uklada sie w Polsce. Dalas dowod ogromnej odwagi, wracajac z Nadia. Dynia, jestes jeszcze? Elffiku, a Ty? do jutra, dziewczyny, moze.... Mysh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh - zdjęcia jak zawsze wspaniałe, artystyczne! Pola jest już taka duża, a dopiero co przeżywałyśmy wiadomość o Twojej ciąży.... czas, czas.... ech... My też mieszkamy w dzielnicy domków jednorodzinnych, ale przyznaję, mamy niebywałe szczęście, że akurat nasza ulica zatacza krąg, więc domy są ustawione jakby w koło. W efekcie każdy ma swój ogródek na tyłach, a drzwi frontowe wychodzą na coś jakby wielkie zamknięte podwórko. Jedyne samochody jakie tu wjeżdżają to samochody mieszkańców, więc każdy bardzo uważa, bo wiadomo, że w każdej chwili może wyskoczyć dzieciak na wrotkach, albo stado malusieńkich piesków, tudzież kot sąsiada :) Stąd pewnie ukształtowała się ta swoista banda, która w każde popołudnie uskutecznia dzikie harce. Muszę lecieć. Acha, miałam zapytać. Czy wszędzie teraz panuje taka moda, że przed rozpoczęciem roku szkolnego nauczyciele odwiedzają dzieci w ich domach, zeby zobaczyć jakie warunki ma dziecko do nauki, czy to tylko u nas takie fanaberie? Trzymajcie się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, nie slyszalam nigdy o czyms takim... nawet dla pewnosci zapytalam strasza kolezanke Jaska, ktora wlasnie u nas jest... Naprawde wspaniale ze macie ten "wspolny placyk" przed domem, ktory stal sie terenem wspolnej zabawy, bo to naprawde co innego niz byc u kogos... Ja tu sobie pisze na temat usamodzielniania sie, a Jasiek w tym czasie strasznie nas meczy, zeby chodzic do babci samemu... babcia mieszka tylko dwie ulice dalej, ale kiedy tylko wychodzimy z naszej slepej uliczki, trzeba isc chodnikiem wzluz glownej ulicy dzielnicy, tam jezdzi juz troche samochodow i niektore niestety dosc szybko. Najbardziej boje sie o te samochody. Fajne jest to ze po drodze wszysycy Jaska znaja. Wiekszosc to ludzie starsi, ktorych uwadze nie umknie zadne wydarzenie uliczne :) Ich uwazne (i troche ciekawskie) spojrzenia sa pewna forma pilnowania. No i Jasiek wydebil na nas pozwolenie na samotne spacery. Na poczatku Myszon szedl za nim w pewnej odleglosci, a teraz odprowadza go tylko maly kawaleczek. Jednoczesnie caly czas walkujemy temat bezpieczestwa, co robic, jak sie zachowac wobec ewentualnych zaczepek obcych itp. A ja sie tylko zastanawiam czy on to NAPRAWDE rozumie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A my już po najważniejszych zakupach - mundurki, teczki, zeszyty, ołówki itp. Im bliżej początku roku, tym większe ciarki mam na plecach. Czy macie świadomość jak długo się znamy? Większość z nas dołączyła do topiku w 6-10 tygodniu ciąży. A teraz te fasolki idą do szkoły :) Póki co Anastazja jest bardzo chętna do nauki i już nie może się doczekać pierwszych zajęć. Ale bardzo się boje, że szkoła może ją rozczarować i znów zaczną się dramaty. Pewnie jak zwykle dramatyzuje, więc może dam już spokój narzekaniom. Jesień chyba zawitała, bo od wczoraj jest chłodno, leje jakby się niebo oderwało i wieje dosłownie huragan. To na razie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, Mysho, Kafe w domu jest w międzyczasie lub po prostu późnym wieczorem, gdy sił starcza. Co innego w pracy. Dla mnie w pracy była niemalże obowiązkowym oderwaniem się, formą wypoczynku. Dzięki za odpowiedzi. Zaimponowało mi to (niektórych nazwisk nie kojarzę, o niektórych rzeczach niewiele pamiętam :( Najważniejsze jest umieć dziecko zainspirować. Trzeba więc mieć w sobie sporo pasji i ciekawości świata. Tego zapragnęłam, aby wzbogacić nasze chwile spędzane wspólnie. Wyjść poza utarte dotychczas schematy, bo kręcą się wokół zbyt małej liczy tematów i zabawy moim zdaniem są zbyt monotonne. Dziwnie dla mnie brzmi „program nauki wczesnoszkolnej”. Prawie jakbym postawiła równość z programowaniem. Dostałam taki dosyć bogaty arkusz oceny przedszkolnej z tematami i zagadnieniami, które dziecko powinno opanować. Traktuję to z przymrużeniem oka. W tej chwili najważniejsze dla mnie jest, nie to, co dziecko powinno umieć, ale jak rozbudzać ciekawość świata i pobudzać rozwój intelektualny. Chodzi mi ostatnio po głowie takie oto pytanie: Czy Wy się kierujecie jakąś myślą przewodnią, główną w wychowaniu swoich dzieci? Zastanawiam się ostatnio sama nad tym. Czy moje wychowywanie jest ot takie z dnia na dzień, czy można jednak określić jakiś jego charakter, kierunek? Mysho, zdjęcia do mnie nie doszły :( Odnośnie samodzielności. Jak Staśka zostawię pod domem na podwórku, to co chwilę podbiegam do okna lub wychodzę i sprawdzam, gdzie jest i co robi. Aż mnie mąż ofuknął, że jestem przewrażliwiona. Długo nie musiałam czekać, aby przekonać się, kto ma rację :P Rozmawiałam przez telefon – może 10 minut, mąż wyciągnięty na tapczanie tylko mi czas odliczał, bo mieliśmy wychodzić. A Stasiek w międzyczasie ze swoim rok starszym kumplem z sąsiedztwa na wieś poleciał. Shalla – toż to chyba idealny układ. Taki zamknięty dziedziniec. Pozazdrościć :) Tak fasolki do szkoły. Mnie ciągle dziwi tak wczesny wiek posyłania do szkoły. Ciekawa jestem angielskiej szkoły. Shalla, napisz, jak to wygląda i jak Nastka się w niej odnajdywać będzie. W Polsce wg reformy dzieci w wieku 5 lat też powinny zaczynać edukację – zerówkę, która w wielu przypadkach jest realizowana przez szkoły. O ile wczesny wiek rozpoczynania edukacji tak bardzo mnie nie razi o tyle drażni mnie, że jest to edukacja szkolna (dlaczego nie przedszkolna?). Polskie szkoły nie są przygotowane. Dzisiaj rozmawiałam z moją znajomą. Niektóry szkoły nie zmieniły się od czasu, kiedy my do nich chodziłyśmy. Są obskurne, a szatnie przypominają więzienie…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sama jestem bardzo ciekawa jak to będzie. Na razie niewiele mogę powiedzieć - jedynie o rzeczach, które już widziałam i które mi zaimponowały, czy spodobały się bo robią dobre wrażenie i dają mi nadzieję, że szkoła ta spełni nasze oczekiwania. Co jest na plus? Psycholog na miejscu, każda klasa ma okna wychodzące na korytarze, więc nie ma opcji, że dzieje się coś złego i nikt o tym nie wie. Nauczyciel musi się liczyć z tym, że jest obserwowany i dzieciaki muszą się mieć w ryzach, bo pani dyrektor często przechadza się korytarzami i żadne wygłupy nie umkną jej uwadze. Teren na zewnątrz wygląda jak skrzyżowanie fantastycznego placu zabaw z poligonem wojskowym, co jestem przekonana przypadnie do gustu jako że małpie zachowania są bliskie jej sercu :) Klasy są wyposażone w wiele pomocy naukowych. Np. sala do geografii jest pełna globusów, map, zdjęć podróżniczych, są kompasy, przewodniki turystyczne - a wszystko to w zasięgu małych rączek, a nie poustawiane gdzieś wysoko dla dekoracji jedynie. Sala biologiczna jest zasiedlona przez szkielety wszelakie, gumowo-plastikowe flaki, tablice ze zdjęciami, mnóstwo mikroskopów itd. Ale najbardziej podobała mi się sala historyczna, gdzie oprócz tego wszystko czego należy się w takiej sali spodziewać jest sporo miejsca poświęcone na zajęcia praktyczne, do których należy: lepienie garnków, budowa makiet zamków średniowiecznych, konstrukcje maszyn oblężniczych, kącik wykonywania ozdób celtyckich i wiele innych, do tego stroje z każdej epoki i dni poświęcone różnym epokom, kiedy dzieciaki się przebierają, gotują (!) czy tańczą starodawne tańce. Wszystko to wygląda bardzo cacy, ale dopiero praktyka pokaże ile z tego szkoła rzeczywiście jest w stanie przełożyć na wiedzę dziecka. Czy moje wychowania Anastazji ma jakiś kierunek???? Nie zastanawiałam się nad tym nigdy. Sądzę, ze chciałabym, żeby tak jak ja interesowała sie całym swiatem i była otwarta i ciekawa. I to chyba staram się robić. POkazywać jej jak najwięcej rozbudzając jej ciekawość. Najbardziej irytują mnie umysły zamknięte, światopoglądy skostniałe, klapki na oczach i parcie jak muł po raz obranej ścieżce. Staram się więc robić instynktownie wszystko, żeby moje dziecko nie wyrosło na takiego osobnika. Ot i tyle chyba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jejku, Fisa, pamietam te szatnie z podstawowki, jak zakratowane cele... A tutaj cala szkola to jak jedno wielkie wiezienie. Np. przedszkole... wszystko za murami badz za siatka, brama zamknieta nikt nie ma wstepu itp. Moja M zawozi Sare na dana godzine i po chwili dziecko znika za zamknieta brama. To strasznie zle musi dzialac na dzieci.... Gimnazjum, liceum, to samo, ludzie sa tam zamknieci w sensie doslownym i jeszcze kamery w kazdym kacie. Mysl przewodnia w wychowaniu.... mysle, ze wolnosc, chcielibysmy zeby nasze dzieci potrafily nie dac sie zniewolic.... A poza tym, to nic szczegolnego, nie mam zadnej wizji, jakie moje dzieci powinny byc, chcialabym tylko zeby moje wartosci staly sie ich wartosciami.... i zeby byly dobre, wrazliwe na innych, hojne.... Ja nie jestem przekonana, ze polskim dzieciom potrzebne jest to wczesniejsze przejscie ze swiata zabaw do swiata pracy przy stoliku... No chyba ze polskie klasy szkolne wygladalyby jak te z opisu Shalli i jeszcze nauczyciele korzystali by z tych wspanialych ludycznych pomocy naukowych... Fisa, a wiesz, ze ja tez nie znalam wczesniej niektorych z tych nazwisk. Ja dzieki Jaskowi sama sie ucze bardzo wielu rzeczy! Przeciez gdybym chciala mu przekazac tylko to co sama wiem w tym momencie, to skromna byla by to scheda. Ja dla niego szukam informacji, dla niego czytam, dla niego dowiaduje sie wiecej. I wcale tego przed nim nie kryje! Wlasnie... hm... ja pamietam ze przez wiele, wiele lat bylam przekoanna ze musze wiedziec wszystko i wszystko rozumiec i ze tego sie ode mnie oczekuje, ze albo bede perfect albo mnie nie chca, od niedawna dopiero zaczelam wyluzowywac w tej kwestii i bardzo bym chciala zeby moje dzieci nie musialy dochodzic do tego tak dlugo jak ja, zeby od razu mialy wpojone poczucie, ze moga sie mylic, maja prawo czegos nie wiedziec, czegos nie umiec i ze wszystko zawsze mozna nadrobic.... Fisa, w jakiej formie masz ten arkusz oceny przedszkolnej? Jest szansa zerknac na to okiem? wyslalam ci brakujace zdjecia, a za chwile wysle Wam jeszcze kilka zrobionych przez moja mame, ktora jest u nas od kilku dni i zostaje do konca wrzesnia :D na razie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ten automatyczny korektor jest bardzo wyczulony, he he, bo ja to wpisuje przez samo h, a pomimo to onj mnie cenzuruje zmieniajac pierwotna forme slowa :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Podczytywaczka stara
nie wiem czy zdajesz sobie sprawe Mysho, ze takie wlasnie zamkniecie za murami, okratowanie, okamerowanie szkola zawdziecza rodzicom wlasnie!! Tak, tak... To oni z roku na rok doprowadzili do takiej sytuacji poprzez m.in. nie kontrolowanie wlasnych dzieci czego skutkiem stala sie przemoc, alkohol, narkotyki. To samo dotyczy szkoły o ktorej pisze Shalla, szyby wychodzace na korytarz... Moj maz jest dyrektorem szkoly od wielu, wielu lat i znam problem od wewnatrz. I jeszcze pytanie do Myshy - co oznacza wychowanie w wolnosci? Nie ma czegos takiego jak wolnosc. ZAWSZE jest sie uzaleznionym od czegos. No chyba ze mowimy o sytuacji gdy wyrasta osobnik aspoleczny, ktory nie potrafi zachowac sie stosowanie do sytuacji, bo uwaza ze jest wolny i wszytsko mu wolno. Pozdrawiam i czekam z niecierpliwoscia na moja ulubiona autorke postow - Kuk :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Stara podczytywaczko, jestem pewna, ze nie wszyscy rodzice chcieli, zeby tak bylo... I najgorsze jest to, ze Ci ktorzy byli przeciwni, musieli podporzadkowac sie wiekszosci i zaakceptowac fakt, ze ich dzieci siedza w zamknieciu i poddawane sa ciaglej inwigilacji. I choc Twoje stwierdzenie, ze skutkiem scislej kontroli jest wlasnie eskalacja przemowy czy wyglupow wszelakich, brzmi cokolwiek radykalnie, to uwazam, ze jest w tym ziarnko prawdy... Mysle, ze traktujac mlodych ludzi jak nieodpowiedzialny do granic material do kontroli, czasami przyczyniamy sie do tego ze tacy sie wlasnie staja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oczywiscie, ze wolnosc absolutna nie istnieje, tylko szaleniec moglby upierac sie przy podobnej tezie. Nie, my nie aspirujemy do wolnosci absolutnej :) Wolnosc jako mysl przewodnia w wychowaniu oznacza w naszym przypadku wolnosc mysli. Czy to wymaga dodatkowego tlumaczenia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Podczytywaczka stara
w kwestii pierwszej odpowiedzi - to bardzo zlozony problem i nalezałoby przytoczyc mnostwo argumentow i przykladow. Faktem jest jednak, ze (wynik obserwacji meza i srodowiska szkolenego ) na w/w sytuacje NAJWIEKSZY wplyw maja/mieli rodzice. w kwestii odp. nr 2 - tak :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie, ja dziś - jak zawsze w zasadzie - jestem między a między, więc tylko w telegraficznym skrócie. Otóż spodziewałam się wizyty ze szkoły, która ma na celu sprawdzenie, czy dziecko w ogóle ma swój kąt w domu, czy rodzina nie jest patologiczna, czy dziecko ma łóżko, miejsce do nauki, czy ojciec nie leży gdzieś pod stołem zalany w belę itd. A tymczasem..... Dwie Panie nauczycielki przyjechały, żeby: 1) osobiście się zapoznać z dzieckiem i jego najbliższymi 2) zapytać o ulubione zajęcia dziecka 3) jak dziecko życzy sobie, zeby się do niego zwracać - np. jakimś innym niż oficjalne imieniem, zdrobnieniem, przezwiskiem 4) jak dziecko lubi być uspokajane w razie stresu, płaczu itd 5) co preferuje do jedzenia.... Szkoda, ze nie zapytali, jaki jest jej ulubiony kolor papieru toaletowego.... Jeszcze nie otrząsnęłam się z szoku i nie wiem co myśleć. Nie mam żadnej sprecyzowanej teorii na to, co zaszło. Cieszyć się, czy martwić? No nic, tyle na teraz i do usłyszenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×