Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Gość wodny psikulec
Karenko! Dziekuje serdecznie - Twoja pamiec jak zwykle niezawodna! Aniu, ja tez przesylam moc imieninowych serdeczności :) :) :) U nas tez znowu pomor... Wrocilam w piatek ze spotkania z kolezanka okolo polnocy po czym po 15 minutach okazalo sie, ze Zuza ma ponad 39 stopni goraczki. Od kilku dni miala tylko katarek. Nurofen w ogole nie obnizyl temperatury musialam dac jeszcze paracetamol a w sobote od rana lekarz. Zuza dostala antybiotyk po ktorym ma biegunke wiec dzis znowu lekarz. Wyglada juz na prawie zdrowa ale ma brac antybiotyk przez 10 dni. Do tego ma jakis okres niesluchania nas wiec jest ciezko zwlaszcza, ze przestala ostatnio bawic sie samodzielnie wiec trzeba wspolnie organizowac zajecia co z Olkiem u boku nie jest latwe. Dobrze, ze ostatnie dni sa chlodne bo Olek bardzo zle znosil upaly. Juz nie moge sie doczekac wyjazdu a jego organizacja jest jeszcze w fazie mocno wstepnej... Kuk, zapytam jeszcze... a tesciowa z ta niezapowiedziana wizyta to na jak dlugo przyjechala? Moze nastepnym razem odebrac telefon i powiedziec np. ojej bardzo przepraszamy ale wlasnie wychodzimy bo jestesmy umowieni! Albo w przypadku rozmowy przez komorke, ze nie ma was w domu? Moze nauczyloby ja, ze lepiej zadzwonic wczesniej i umowic sie? Poza tym gdyby mi ktos zabral Zuze do fryzjera bez mojej zgody to chyba by mnie mocno ponioslo, chociaz szczerze powiem, ze kiedys balam sie, ze jesli zostawie Zuze pod opieka dziadkow to jeszcze gotowi w tajemnicy przede mna pojsc z nia do kosciola i ja ochrzcic. Ja w ogole nie zycze sobie jakiejkolwiek indoktrynacji religijnej a jednak Zuza kiedys wrocila do domu z jakimis pytaniami na temat "kosciolka"... tylko czekam czy to sie powtorzy czy nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Temat indoktrynacji z zewnątrz jest niestety dużo szerszy niż tylko teściowa. Teściowa może być najlepsza pod słońcem, ale znajdą się życzliwe dzieci sąsiadów z pytaniami: a ty masz już sukienkę do komunii? Nie chodzisz do kościoła? A wiesz, że umrzesz i będziesz w piekle? Albo w drugą stronę: A to ty chodzisz do kościoła? A mój tata mówi, że tylko debile chodzą! Albo: to ty jesz mięso???? Tylko mordercy jedzą mięso! Albo: Ty nie jesz mięsa? Mama mówi, że tylko eko-świry nie jedzą mięsa! I tak dalej i tak dalej. Jedno jest pewne - takich wpływów z zewnątrz nie unikniemy i chyba jedyne co można zrobić, to jak najwcześniej zacząć z dzieckiem rozmawiać na ważne dla nas tematy, alby być PIERWSZYM, który przedstawi dziecku pogląd i wyjaśni nasz punkt widzenia, przekona do naszych racji itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu, podajesz Zuzie Nurofen i Paracetamol na zmianę? Jak było do tej pory: jedno i drugie działało? Pamiętam, że kiedyś Mysh powiedziała mi, że we Francji nie podaje się ibuprofenu dzieciom do drugiego, czy trzeciego roku życia , a ja podałam pierwszy raz jak Marcel miał kilka miesięcy. Staram się nie traktować Internetu jako najbardziej wiarygodnego ze źródeł informacji, a przynajmniej nie w kwestii zdrowia, poruszyłam więc temat, kiedy byliśmy z Marcelem na badaniach w specjalistycznym szpitalu. A tam pani dr powiedziała, że to faktycznie kontrowersyjny temat, ale spór dotyczy (niestety) głównie koncernów farmaceutycznych. Powiedziała, że z doświadczenia wynika jednoznacznie, że należy podawać to, co na dziecko działa. Nie wiem jak jest w waszym przypadku, ale na mnie faktycznie paracetamol nie działa. Mogę zjeść pudełko Apapu i nic, albo jeden Ibuprom i mam spokój. Pozwolę sobie jeszcze w kwestii indoktrynacji. My z tych "kościółkowych" jesteśmy z mężem. Może wiele nam brakuje do wzorowych katolików i z pewnymi sprawami nie do końca się zgadzamy, ale chodzimy, wierzymy itd Moi rodzice są nawet jeszcze bardziej pro i to oni nauczyli moje dziecko, że jest "bozia" i że robi się jej "amen". Oczywiście nie mam nic przeciwko, ale po wpisie Psikulca zastanowiłam się, co by było gdybym była anty. Myślę, że nie buntowałabym się w tej sprawie. Wolałabym chyba, żeby moje dziecko usłyszało coś ode mnie lub dziadków niż od katechetki czy innego dziecka. Marcela ochrzciłam i wychowuję w wierze (do czego się zobowiązałam przecież) ale jeśli dorośnie i uzna, że do kościoła chodził nie będzie to uszanuję jego wolę. Mam koleżankę z pracy, która jest jak mówi zdeklarowaną ateistką, a jej syn poszedł w tym roku do komunii i jest ministrantem. Zapytałam ją kiedyś co czuje w związku z tym i powiedziała, że trudno było jej się pogodzić i że czasem wymyślała Kubie zajęcia byle tylko do kościoła nie szedł. A im bardziej go odciągała tym mocniej tam lgnął. Shalla, świetnie napisałaś i zgadzam się z Tobą całkowicie. Bardzo chciałabym wychować moje dziecko tak, żeby miało własne zdanie na dany temat. I nie chodzi o to, żeby było nieugięte i nie potrafiło tego zdania zmienić, ale żeby zawsze ewentualna zmiana była jego, wolną od nacisków z zewnątrz, decyzją . Kuk, też chciałabym takie widowisko zobaczyć. Byłam w Pradze na wspomnianym przez Ciebie przedstawieniu z udziałem wody z fontann, światła i muzyki. Wynudziłam, się jak mops i w zasadzie po jednej piosence ( a byliśmy z grupą na "Love Songs" ) mogłabym już wyjść. O ile samo przedstawienie nie zrobiło na mnie wrażenia to zachowanie ludzi wprawiło mnie w osłupienie. Przed pokazem staliśmy w kolejce do bramek, które były zamknięte bo trwał już jeden pokaz. W miarę jak dochodziły kolejne grupy robiło się coraz bardziej tłoczno, bo każdy chciał wejść pierwszy, aż zrobił się taki ścisk, że ludzie zaczęli się kłócić i to niestety głównie rodacy... Ale to co czego doświadczyłam po otwarciu bramek było prawdziwym szokiem. Starsze panie pędem gazeli jęły przeskakiwać przez bramki i ławki byle zdążyć do najlepszych rzędów. Wyglądało to tak groteskowo, że prawie popłakałyśmy się z koleżanką ze śmiechu. Kiedy pokaz się zaczął trudno było mi skupić się na oglądaniu z powodu otaczających mnie zewsząd fleszy aparatów fotograficznych. Miałam wrażenie, że niektórzy nie wyjdą stamtąd jeśli nie uwiecznią najmniejszego nawet ruchu wody. Koszmar. Nie wspomnę już o tym, że gro osób przyniosło sobie piwo i chipsy :O Po zakończeniu pokazu posiedziałyśmy z dziewczynami jeszcze kilkanaście minut, żeby nie zostać stratowanymi przez tłum, który zachowywał się jak po ogłoszeniu alarmu pożarowego. Wstyd mi było, naprawdę wstyd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu! Ajaj!!!! No mnie to juz naprawde ciezko usprawiedliwic! Sto lat!!!! Szczescia, duzo zdrowka dla calej rodziny i baaardzo ale to bardzo udanych wakacji! :)))) 🌻❤️ 🌻❤️ 🌻❤️ 🌻❤️ 🌻❤️ 🌻❤️! Moja tesciowa wpada do nas na kilkugodzinne lub ewentulanie calodzienne wizyty, ale na szczescie nie zatrzymuje sie nigdy na noc. Nie lubi spac w "cudzych" domach. A jesli juz musiz zatrzymac sie na noc, to upiera sie przy hotelu. Przynajmniej te jedna zalete przyznaje jej z calego serca! ;) Dzwoniac do nas tesciowa dowiedziala sie, ze jesetsmy w drodze do Palacu w Venerii :) Rzecz jasna ona zmienila tylko kierunek i dolaczyla do nas w parku;) Psikulcu - moj pediatra rowniez radzi nie mieszac ibuprofenu z paracetamolem ale nie ma nic przeciwko stosowaniu tego pierwszego u maluszkow. Ja Ani i Frankowi podawalam paracetamol, ale odkad urodzil sie Jasiek przestawilam sie na Ibufen dla maluchow (polski od trzeciego miesiaca zycia). Doskonale zbija goraczke i dziala przeciwzapalnie i przeciwbolowo. Ma tez te zalete, ze jest dosc przyjemny w smaku i oszczedzam maluchom chociaz smaku wstretnego lekarstwa. A dlaczego Zuza ma lykac antybiotyk az tak dlugo? Pewnie jest na to jakies uzasadnienie, bo u nas antybiotyk zalecany jest zwykle na 5 dni, z czego przynajmniej dwa po ustapieniu objawow... Rozmawialam wczoraj z moim lekarzem przez telefon. Podobno na pogotowiu pojawia sie sporo dzieci z objawami podobnymi do tych Ani, choc malo z nich na az tak zaawansowanym etapie... Marj! - wiec to Ty jestes tajemnicza Myshowa "M"! :):):):) Fajnie Cie poznac "na zywo" :)! Ja mam niestety dosyc czesto przykre odczucia zwiazane z zachowaniem moich rodakow na ulicy, choc musze powiedziec ze Turynczykom Polacy kojarza sie bardzo dobrze - doskonale wyszkoleni inzynierowie przyjezdzajacy do Fiata i piekne i wykszatlcone zony Wloskich pracownikow Fiata i Ferrero :) Do tego ulubieniec Turynczykow - Zibi Boniek :) My mamy w stosunku do kosciola uczucia mocno mieszane. Dzieci nie sa jak dotad ochrzczone, ale nie wykluczam, ze niedlugo beda. Jest to dla nas jedna z bardziej skomplikowanych decyzji odnosnie ich wychowania, obecna w naszych dyskusjach od lat. Jesli zdecydujemy sie na chrzest, potraktujemy jednak sprawe serio i postaramy sie by dzieci uczeszczaly na sensowne lekcje religii i na msze. Jesli nie, na pewno zastapimy lekcje religii jakas forma domowej edukacji spirytualnej... Temat, jak powiedzialam jest mocno skompllikowany zwlaszcza, ze zadne z nas nie czuje sie do konca przekonane ani na tak ani na nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, mnie również jest miło, choć obawiam się, że ja to raczej Myshowa P. :) Mam rację Myshko? Niemniej jednak czytając Was niemal od początku, czuję jakbym Was troszkę znała :) A Ciebie Kuk pamiętam ze zdjęć zrobionych na spotkaniu z rodziną Myshoniów. I skoro już jestem przy odkrywaniu się, to wyjawię od razu konsekwencje naszej przyjaźni. Otóż wiele lat po tym jak poznałam Mysh, poznałam także jej brata, który teraz jest moim mężem :) :) Kręte drogi prowadziły nas do siebie, bardzo kręte nawet, ale kiedy wreszcie losowi udało się postawić nas na tej jednej, wspólnej, wiedzieliśmy, że mamy być razem :) Mam nadzieję, że Mysh nie będzie miała mi za złe, że tak dużo o niej piszę, ale jest osobą, która ogromnie wpłynęła na moje życie i za pewne rozmowy, sugestie i rady będę jej na zawsze wdzięczna ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
PPPPPP! Aj! :) Poplataly mi sie literki ;) Zycie jest niesamowite, prawda! :) Kiedy moja siostra wyjechala na stale do Kanady, usilowalam namowic jej najlepsza przyjaciolke, by zaprosila na swoja impreze urodzinowa brata mego szwagra, ktory rowniez mieszkal w Kanadzie ale byl wlasnie w Polsce z wizyta u rodzicow. Uparla sie, ze to obcy czlowiek, ze nie wypada, etc. i ich piersze spotkanie - coup de fiudre i malzenstwo opoznilo sie w ten sposob o rok ;) Ja sama pojechalam zas do Wloch w odwiedziny do kolezanki z pracy i przyjaciolki zarazem. Nazajutrz po przyjezdzie spotkalam swojego meza i wpadlam jak sliwka w kompot. Narazalam w tym czasie firme na straszne rachunki telefoniczne, jako, iz jedyna osoba, ktora rozumiala o co mi chodzi byla wtedy moja przyjaciolka stacjonujaca w Turynie, z ktora poza kwestiami pracowymi omawialam takze kwestie sercowe... Rozmawiajac z nia opowiadalam tez sporo o nowym przesympatycznym koledze - Angliku, z ktorym przyszlo mi dzielic pokoj a ktory okazal sie rowniez absolutnie niezastapionym doradca w sprawach sercowych. Tak wychwalalam przyjaciela przyjaciolce i odwrotnie, ze ich slub, na ktorym bylam swiadkiem odbyl sie na rok przed moim wlasnym na ktorym rzecz jasna moja przyjaciolka swiadkowala nam ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Acha! Pełena dekonspiracja! :D Super, miło zatem powitać utajnioną do tej pory tajemniczą panią P :D Kochane, a teraz będę się chwalić jaka jestem cwana, okrutna, przebiegła i bez serca :) Otóż Anastazja bardzo się cieszyła, że po wakacjach idzie do pierwszej klasy. W zasadzie była przekonana, że idzie od razu i chwilę zajęło zanim pojęła, że wcześniej musi "karnie" odsiedzieć miesiąc wakacji jeszcze zanim to cudowne wydarzenie nastąpi. ( mam wrażanie że z moim dzieckiem jest coś nie tak. Może psycholog się wypowie... ) Jeszcze jej tego nie powiedziałam, ale Nastusia jest również przekonana, że z chwilą pójścia do pierwszej klasy stanie się już bardzo dorosła i NA PEWNO urośnie jej biust..... Wykorzystałam więc te chwile zachwytu nad dorosłością i przeprowadziłyśmy poważną rozmowę, w której Anastazja dowiedziała się, że czas kompletnej sielanki dzieństwa nieodwołalnie się skończył. A jej dorosłość niesie oprócz klasy pierwszej również inne nowe zadania w jej życiu. I tak otrzymała listę obowiązków :) ha ha ha ( nie wiem, jak zrobić diabelski śmieszek wrednej mamusi ) Z wielkimi honorami została poinformowana, że oto wkroczyła w ten wspaniały wiek, kiedy wreszcie będzie jej wolno przejąć kilka funkcji, które do tej pory były zarezerwowane wyłącznie dla dorosłych. I tak teraz WOLNO jej sprzątać ze stołu po obiedzie, myć i wycierać stół, zamiastać podłogęw kuchni i salonie, ścierać kurze i myć okna tam gdzie sięgnie :) Oraz myć samochody! No i rozwieszać pranie. Po wakacjach ma dojść zmywanie naczyć jak będzie sobie dobrze rodzić z dotychczasowymi obowiązkami. Trzeba tu nadmienić, źe Anastazja jest niewyobrażalną bałaganiarą i zmuszenie jej do sprzątania graniczy z cudem. Oczywiście z tych wszystkich rzeczy nie robi tego na raz i każdego dnia, ale za wielki sukces uważam, że przyjęła te wieści z entuzjazmem i choć na razie to jeszcze niezła partanina, to jednak nie opiera się ich wykonywaniu i wydaje się nie pojmować, że to też są elementy sprzątania, którego nie znosi, hi hi hi. Zobaczymy, jak moje " hi hi hi" będzie wyglądać po wakacjach......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu, i mnie uderzylo ze po ibuprofenie podalas jeszcze paracetamol.... tak sobie mysle, ze pewnie zrobilas tak, ale nie od razu.... Shalla, zgadzam sie z Toba, warto rozmawiac z dziecmi o rzeczach najwazniejszych juz od najwczesniejszych lat, dajemy im w ten sposob szanse poznania naszych wlasnych zasad i pogladow, zanim koledzy/kuzyni/ciocie/dziadkowie zajma sie serwowaniem im jakichs wiekszych stereotypowych glupstw. Psikulcu, my tez jestesmy "niekosciolkowi" a nawet powiedzialabym: anty-Kosciolowi, wiec z jednej strony rozumiem Twoja irytacje, no, staram sie, ale z drugiej strony mysle, ze gdyby ktos z rodziny probowalby indoktrynowac moje dzieci, staralabym sie podejsc do tego jak najbardziej spokojnie, tlumaczac dziecku moje podejscie.... Zreszta podejrzewam ze i Ty zrobilas podobnie... Wydaje mi sie, ze jesli dziecko wyczuje ze rodzicow ta sprawa az parzy i ze wrecz ostro zabraniaja mowic na ten temat, to jego ciakawosc wzrosnie jeszcze bardziej... Wiem, mnie jest latwo mowic, bo ja zyje w kraju strasznie laickim i to rodziny chodzace do kosciola budza zdziwienie, a nie odwrotnie.... no.... ale generalnie rzecz biorac chodzi o to, zeby wytlumaczyc dziecku, iz to ze babcia pije napar z przebisniegow na poprawe kondycji, chodzi na przeceny do QRST, czyta tylko Supergospodynie i wierzy tylko doktorowi Kowadelko, nie znaczy ze i my musimy robic jak ona. No wlasnie! I tak to moja wlasna mama stala sie tesciowa mojej przyjaciolki :D I teraz Marj bedzie jedyna osoba na tym forum, ktora slowa zlego o swojej tesciowej nie pisnie :D :D :D Smieje sie oczywiscie. A na powaznie, to bylo niesamowite, odkryc ze i ja i moj brat, kazde z nas na swoj sposob, wybralo na bratnia dusze te sama osobe. Dodam tylko, ze to sie stalo kompletnie niezaleznie, bo ja w ich spotkaniu nie maczalam palcow! Nie bylo mnie przy tym! To nie ja ich poznalam! I moze wlasnie dlatego wydaje mi sie to takie magiczne, spotkali sie bo tak mialo byc. Aha, Shalla, powodzenia w ujarzmianiu balaganiary ! Ja tez z tym walcze, ale duzo mniej globalnie :) Pochwale sie tylko, ze jasiek z wlasnej inicjatywy dwukrotnie poslal wszystkie lozka (choc go nigdy o to nie prosilam), bylam dumna i blada i chwalilam obficie, ale oczywiscie najbardziej jestem szczesliwa, kiedy po prostu nie rozrzuca swoich rzeczy, kiedy pamieta o wrzuceniu brudnych rzeczy do kosza czy o odlozeniu butow do szafy albo pizamki do schowka..... on to robi tak w kratke, raz sam z siebie, raz po delikatnym przypomnieniu a raz wcale (bo nie ma mnie obok i delikatnego przypomnienia zabraknie) Dynia! Odezwiesz sie wreszcie z tej Polski czy nie ?! dobra, ide spac, mam nadzieje, ze ten post sie trzyma kupy, bo w polsnie go stworzylam :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - ty wrednoto!!!! :):):):) Ja stosuje podobna polityke juz od pewnego czasu ale nieco bardziej delikatnie. Walcze z balaganiarstwem dzieci tak jak to wyczytalam w jednej madrej ksiazce (ktora zreszta czytal tez chyba maz Karenki ;)))). Metoda polega na tym, by zamiast zloscic sie i nakazywac, kpic i rozbawiac. Z dziecmi dziala rownie dobrze jak z Karenka, tylko trzeba sie strasznie pilnowac :) Musze zreszta powiedziec, ze Ania nie jest wcale balaganiara. Nie jest moze "porzadnicka" ale nie ma tendencji do rozwalania zabawek po calym swiecie (jak Franio) a przedmiot, ktorym juz sie nie zajmuje odklada zwykle na miejsce sama. Ma tak od zawsze, nie mam pojecia po kim??????????? Co zas do porzadkow, to zawsze byly u nas elementem zabawy i od zawsze tepie Franiowa logike zapozyczona od tesciowej "zostaw, niania to posprzata"! :p Mysh - musialas jednak jakos przylozyc reke do spotkania Twojej P i Twojego brata bo dlaczego P pisala o daleko idacych konsekwencjach Waszej przyjazni? :) P (Marj - no i jak my Cie mamy teraz nazywac????:)) nie bedziesz jedyna, ktora nie wiesza psow na swojej tesciowej, bo Mysh takze nigdy tego nie robi :):):) Wiecie co - jednym z moich ogromnych marzen jest byc w przyszlosci czyjas fajna tesciowa. Taka mala obsesja ;) Bierze sie chyba stad, ze zawsze mialam fajne stosunki z poprzednimi kandydatami na tesciow i mam tez sporo swietnych przyjaciol w wieku nieco zaawansowanym. Juz tu na miejscu zaprzyjaznilam sie z dwiema starszymi Paniami - jedna 75 letnia Elisabetta jest wlascicielka ksiegarni i osoba z biografia, ktora moglaby obdarzyc 20 energicznych osob a druga - Franca to 85 latka, ktora poznalam na spotkaniach wymiany jezykowej :) Wymiana jezykowa polega na tym, ze nieznajacych sie ludzi laczy sie w pary i rozmawiaja sobie - przez godzine po wlosku a przez godzine po angielsku i poprawiaja sobie wzajemnie bledy. Uwielbialabym ja juz za sam fakt, ze w wieku lat 80 postanwowila nauczyc sie angielskiego ale zarowno nasza pierwsza jak i wszystkie nastepne rozmowy sprawila, ze calkiem sie w niej zakochalam! :) Teraz wyjechala na Sardynie i przesyla mi stamtad pocztowki pisane po angielsku. Z Elisabetta natomiast jadamy wykwintne kolacyjki wlasnej roboty (moj maz rowniez ja uwielbia), dzielimy sie radami ogrodniczymi, odwiedzamy sie "calkiem nie po turynsku" czyli bez zapowiedzi i podsylamy sobie ciekawe rzeczy do przeczytania. Elisabetta ma 75 lat i porusza sie z ogromna szybkoscia - biegiem, na rowerze lub ...konno :) Przedwczoraj przywiozla mi sloiczek najpyszniejszej jaka jadlam w zyciu konfitury z pomaranczy wlasnej roboty i planujemy, ze kiedys pojedzie z nami do Polski na wakacje camperem jako dama do towarzystwa i opiekunka mnaszych dzieci ;) Dodam jeszcze, ze obydwie maja mezow, dzieci i wnuki i zyja w przyjazni ze swoimi synowymi i zieciami! Tym zas co odroznia je dramatycznie od mojej tesiowej jest fakt, ze sa otwarte na ludzi, maja wlasne zycie, znajomych i mase zainteresowan i nie potomstwa swoja wieczna obecnoscia (choc widze, ze obydwie sporo czasu spedzaja z wnukami). Pytanie - idealizuje inncyh a nie dostrzegam skarbu jaki mam pod nosem w osobie mojej tesciowej ;) czy moze po prostu milalam strasznego pecha ;):P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, to niech pozostanie Marj :) Uwierz na słowo, że Mysh nie zrobiła NIC co połączyłoby mnie z jej bratem, no chyba, że zdanie "napisz, że teraz nie mogę" miało moc podobną do "sezamie otwórz się" ;) Jak byłam u Myshy i siedziałam przy komputerze, kiedy ona z Myshoniem zajmowali się Jaśkiem, wyskoczyła mi skypowa wypowiedz J. Powiedziałam jej o tym, a ona wypowiedziała wymienione wyżej zdanie. Napisałam je, on odpisał, ja odpisałam, on odpisał itd. Po powrocie do Polski napisał tym razem na mojego skypa i tak jakoś się potoczyło. Doszło do tego, że potrafiliśmy przegadać sześć, siedem godzin i kładąc się spać późną nocą wstawałam do pracy nieprzytomna. Wszystko toczyło się jak najlepiej, ale ja miałam jeden maleńki problem: jak powiedzieć o tym Myshy. Jako najbliższa przyjaciółka znała wszystkie moje sercowe rozterki (przy czym rozterki to bardzo delikatne określenie :P ). I kiedy wreszcie zebrałam się na odwagę spotkałam się z pełną akceptacją i radością nawet :) Wierzę w przeznaczenie. Z perspektywy czasu widzę jak błahe niekiedy okoliczności i zawiłości losu prowadzą do punktu, w którym mamy się znaleźć. Jeśli chodzi o znajomości ze starszymi osobami, to mam jedną taką, z Amerykaninem, wspaniałym i ciekawym człowiekiem, z którym spotykam się raz do roku kiedy przyjeżdża do mojego miasteczka. W tym roku niestety jego przyjazd zbiegnie się z naszym wyjazdem do Myshoniów. Szkoda, bo co roku nachodzą mnie czarne myśli i pytania czy za rok dane nam będzie pogadać... A poznałam go w zabawnej sytuacji, kilka (o Jezu! 9????) lat temu w kafejce internetowej. Chadzałam do niej zbierać materiały do pracy magisterskiej i miałam tam zawsze zarezerwowany jeden komputer. Kiedy pojawiłam się o umówionej godzinie, właściciel widząc mnie podszedł do R i powiedział coś w rodzaju" You zmienić komputer. Not ten komputer. You siedzieć tam." R. osłupiały nie wie o co chodzi. Właścieciel pod nosem " Jak to k... powiedzieć, że zarezerwowany?" Chichotałam chwilę, po czym podeszłam, powiedziałam że mówię po angielsku i że mogę pomóc. Wyjaśniłam R. o co chodzi, pośmialiśmy się oboje i wspominamy to z rozbawieniem do tej pory :) Co do teściowej to faktycznie nie pisnę słówka :D :D Sprytnie, Shalla, sprytnie! Kiedyś w jakimś programie o wychowaniu dzieci usłyszałam, że to rodzice popełniają błąd mówiąc "za karę posprzątasz, za karę pozmywasz, wyniesiesz śmieci" Twierdzono, że takie obowiązki powinny być dawane w ramach nagrody: "byłeś grzeczny, możesz pomóc mi w zmywaniu, sprzątaniu etc. Podobnie z wyjściami do np. Mc Donald's NIE: "Jak będziesz grzeczny to tam pójdziemy." ALE: "Jak będziesz grzeczny to zrobimy razem Twoje ulubione danie, a jak nie to idziemy zjeść do Mc D." Podobno takie metody się sprawdzają. Kiedyś będę pewnie mogła się o tym przekonać osobiście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A... wiec wydalo sie - to wszystko zasluga Jaska, ktory wiedzial kiedy zajac uwage Mamy! ;);) Ale Wam fajnie! :) Mnie zreszta tez, bo wlasnie napisala do mnie kolezanka z czasow aplikacji, ze we wrzesniu wybiera sie do mnie w odwiedziny ze swoim 25 letnim synem! Oniemialam czytajac to 25-letnim, bo w czasach kiedy bywalam u niej w domu on chodzil do podstawowki! :i Marj - ja takze mam podobne obawy dotyczace moich wiekowych przyjaciol i dlatego chyba kontaktuje sie z nimi telefonicznie czesciej niz z moimi rowiesnikami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zupełnie przypadkiem obejrzałam właśnie brytyjski program o odchudzających się dzieciach. Nie jestem w stanie przekazać wszystkich treści, ale pewne informacje naprawdę mnie zaskoczyły. Szczególnie dwie. Po pierwsze okazało się, że już nawet trzy lub czteroletnie dziewczynki kodują sobie podejście do wyglądu i odżywiania jakie mają ich mamy. Wiadomo, że dziewczynka ma etap naśladowania wszystkiego co robi mama. W sferze dietetycznej także. Jeśli widzi, że mama pewnych rzeczy nie jada bo mają zbyt wiele kalorii, że wypowiada krytyczne zdania dotyczące swojej figury, córka (głównie nieświadomie) zaczyna myśleć o sobie tak samo, nawet jeśli jest normalnej lub szczupłej budowy. Te wszystkie informacje kodują się w głowie by potem przerodzić się w decyzje. Przeprowadzono badania, z których wynika, że coraz więcej 10 - 12 latek zaczyna się odchudzać. Nawet jeśli mamy tu na myśli tylko odmawianie sobie np słodyczy. Tego typu zachowania przybierają na sile w okresie dojrzewania. Druga sprawa, która bardzo mnie zaskoczyła to to, że dziewczynki ze "zbyt dobrych" rodzin chorują na anoreksję częściej niż inne. Przez zbyt dobry dom rozumiano taki, w którym rodzice traktują dziecko z wyjątkową czułością i troską. Chronią je przed złymi rzeczami z zewnątrz. Starają się by dziecko nie doświadczyło złych emocji spoza domu. ( Nie wiem jak lepiej to określić, mam nadzieję, że będziecie wiedziały o co mi chodzi) I teraz do meritum. U dzieci w okresie dojrzewania pojawia się wiele pytań dotyczących świata i własnej tożsamości. Pewne sprawy są dla nich zbyt trudne i przerastają je. Następuje zderzenie z latami błogiego, wyidealizowanego dzieciństwa. Dziecko (najczęściej dziewczynka) nie chce dojrzewać, dorastać, uświadamiać sobie pewnych spraw, decyduje więc, że zrobi wszystko żeby jak najdłużej być małą dziewczynką rodziców. Odchudzanie powoduje niszczenie neuroprzekaźników, które odpowiadają m.in. za odczuwanie stresu. Kiedy to już nastąpi i dziewczynka czuję się bezpieczna, chce ten stan utrzymać jak najdłużej. To tyle na gorąco. Wybaczcie jeśli chaotycznie lub niedokładnie ale mam bardzo mało czasu, a chciałam zapisać póki pamiętam. Mam nadzieję, że interesuje Was ten temat i że podyskutujemy o nim, podeślemy sobie jakieś informacje. A teraz uciekam coś porobić w domu póki M. smacznie śpi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Czyzbym byla jedyna, ktora zorientowala sie kim dla Myshy jest Marj? Wprawdzie nie pamietalam, ze to P. ale skojarzylam historie, ktora kiedys Mysh przytoczyla odnosnie zony swojego brata i mi zaswitalo :) Tylko dlaczego tak dlugi czas czytalas a nie odezwalas sie? Odnosnie tego ibrupromu z paracetamolem to tak: oczywiscie nie podalam tego razem tylko najpierw ibuprom (oczywiscie dzieciecy w syropie) a kiedy po poltorej godziny nie bylo spadku temperatury podalam dzieciecy paracetamol. Kiedy Zuza majac 4 miesiace przechodzila ta okropna infekcje drog moczowych pediatra powiedziala mi, ze kiedy lek z grupy paracetamolu nie dziala i nie mozna juz zwiekszyc dawki jednorazowej lub przekroczyc dawki dobowej to "pomagamy" sobie lekiem z grupy ibuprofenu lub odwrotnie. Moze rzeczywiscie w pospiechu napisalam o tym tak jakbym wszystkie srodki przeciwgoraczkowe jakie mam w domu zmieszala w wielkim garze i dala dziecku do wypicia :) Poza tym wyglada na to, ze ta biegunka Olka to nietolerancja laktozy. Poki co zaczynam dzis wprowadzac mleko bez laktozy (az mnie skreca jak zobaczylam, ze zawiera syrop glukozowy!!!) jezeli to nie pomoze bedzie mial jeszcze inny preparat. Cala ta biegunka nie przeszkadza mu rosnac jak na drozdzach. Poprostu jest wielki. Wczoraj skonczyl dwa miesiace i wazy 6 kilo. Sprawdzilam na siatce centylowej i wynika z niej, ze Olek z waga jest pomiedzy 75 a 90 centylem... Jezeli chodzi o odchudzanie - znam przyklad wlasnie takiej dziewczynki z dobrego domu, dziewczynki bardzo, a raczej o wiele za bardzo ambitnej. Ten przerost ambicji skonczyl sie anoreksja. Miala wtedy ok 13-14 lat i cale szczescie na tyle dobry kontakt z matka, ze udalo jej sie wyjsc z tego bez szwanku. Oczywiscie skonczylo sie na kilkukrotnych pobytach w szpitalu ale rozmawiala ze swoja matka szczerze na ten temat wiec udalo sie zareagowac w pore. Shalla, klaniam sie Twojej wybitnej przebieglosci :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oh Marj, czasem myślę, że byłoby wspaniale gdyby rzeczywiście w Anglii dzieci od najmłodszych lat miały samoświadomość wyglądu i zdrowej diety. Mam jednak wrażenie, że jest dokładnie odwrotnie. 80% mam, które widuję w sklepach reprezentuje rozmiar namiotu, a dzieci w wózkach przy nich wyglądają jak mniejsze wersje zapaśników sumo. Zresztą, w niemal każdym wózku obok dziecka siedzi wielka paka chipsów.... albo szejk z McDonaldsa.... Szczupłe osoby w supermarkecie można policzyć na palcach jednej ręki :( A ledwo-się-toczące 12-latki nie są wcale rzadkim widokiem. Niestety :( Nie ma też żadnego "społecznego nacisku" na ukrywanie niedoskonałości sylwetki i zazwyczaj te obszerne panie paradują w leginsach lub mini, często bez staników z dwoma bezkształtnymi worami majtającymi się w okolicach pępka. Jeśli taki wzór mają dzieci w domu.... to ja już wolę wersję z programu, który Ty oglądałaś. Ja sama nie należę do osób filigranowych i teoria wiecznej diety jest mi zupełnie obca. Nie katuję dietami rodziny, ani siebie, ani nie propaguję objadania się zielskiem. Natomiast w zamian staram się kłaść do głowy dziecku i rodzinie konieczność utrzymania w dobrej formie narządów wewnętrznych, co by pożyć dłużej i zdrowiej, no i przy okazji bez rozlania się na boki. :) Ale z odchudzaniem nie ma to nic wspólnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze chciałam odnośnie sprytu :) Ja się raczej nie łudzę, że tą drogę Anastazja wyrośnie na pedantkę - czego zresztą bym nie chciała. Ale nie ma obaw. Posiadany przez nią zestaw genów na pewno nie pozwoli na rozwinięcie siępasji sprzątania, ha, ha ha ha ha!!!!! Raczej chodzi mi o to, żeby pewne czynności traktowała NATURALNIE niż żeby pałała do nich wielkim entuzjazmem. Jak na przykład myjemy ręce po wyjściu z toalety - i jest to raczej odruch niż poczucie obowiązku, tak samo chciałabym wyrobić w niej odruch odstawiania naczyń do zlewu, ścierania stołu po skończonym posiłku itd. Bez względu na to jak bardzo moi rodzice by się starali i ile mądrych podręczników przeczytali NIE byliby w stanie przekonać mnie, że prasowanie jest przywilejem bogów, zmywanie naczyń to zaszczyt, a szorowanie kibla to honor na miarę królowej brytyjskiej. No bądźmy realistami. Niech by mi nawet całe dzieciństwo sugerowali, że zmywam i sprzątam w nagrodę.....na nic ich wysiłki :) Wolę poczytać książkę w kącie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Shalla, czyniac obserwacje w mniej lub bardziej publicznych toaletach zyczylabym sobie zeby znacznie wiecej ludzi mialo odruch mycia rak...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, witam po tej mojej długiej przerwie. Tyle ciekawych nowin mnie ominęło! Sama sobie jestem winna :) Psikulcu gratulacje. Śliczny synek. Karenko, Shalla również ogromne gratulacje. Wszystkiego dobrego. Trzymam mocno kciuki. A Anastazja, jak mnie zadziwiła no szósty zmysł dosłownie. Marj witaj. Milo, ze dołączyłaś. Historia miłości piekna. Nadawaloby się to nawet na jakas powiesc lub film romantyczny. Ja pracuję i nie mogę się ogarnąć. Ciągle brakuje mi czasu. Karenka pisała o niskim ciśnieniu i poczuciu zamroczenia (mam nadzieję, że to powoli mija?). Ja tak niestety mam na co dzień ciśnienie agonalne i poczucie, że usnę na stojąco. Do tego dodam Wam, że potrzebuje 10 godzin snu dziennie no jak jakis dzieciak. Mam tak od zawsze. No wiadomo, ze na taki luksus nie mogę sobie pozwolic, sypiam po 8 godzin i chodze jak zombi, a maz wola na mnie ANEMIA. Postanowilam się Wam na to poskarżyć, bo może to rozgrzeszy mój notoryczny brak czasu, a może zdarzylo Wam się słyszeć o takiej przypadłości. Mnie to już wykańcza i chciałabym cos z tym zrobic. Ale co? Jakos nie wyobrazam sobie, ze ide z tematem nadmiernego zapotrzebowania na sen do lekarza. A i tutaj sobie przypomniałam Shalla dzieki za porady. Przeczytalam, postanowilam, ze musze się w koncu z tematem wziąć za bary i O wlasnie i czasu brakuje bledne kolo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fisa - witaj po przerwie. I witaj w klubie niskocisnieniowcow... :p A ja mam dzis jakis straszny dolek. Mam wrazenie, ze skonczyly mi sie sily po prostu i wszystko zaczyna mnie przytlaczac... Znacie ten stan - wieczne niedospanie, popsuta pralka, wentylator, samochod i telefon... Niania z burza hormonalna narzeka, ze nie moze juz pracowac, choc prawie prez caly dzien ma jeszcze jedna pania do pomocy, a mnie przeziebienie nie mija pomimo, ze piaty dzien lykam antybiotyk. W pracy nagle mnostwo roboty i dziesiatki formularzy podatkowych u ubezpieczeniowych do wypelnienia i oplacenia... Do tego zlosliwy maz. Cholera, nawet narzekanie nie pomaga. Ide sobie pochlipac do kata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Fisa! Kuk, kochana, jak Cię podnieść na duchu? Zauważyłaś, że u Ciebie to tak jest zawsze cyklicznie? Jak jest dobrze, to wszystko dobrze, a jak zaczyna się źle, to zaraz całe stado nieszczęść? Ale mam wrażenie, że to nie tylko u Ciebie.... Może to ma jakieś psychologiczne uzasadnienie? Może łatwiej przeżyć raz nawałnicę kłopotów i potem odetchnąć pełną piersią kiedy nadchodzi dobry czas, niż całe życie borykać się z kłopotami... dzień po dniu. Jeden się kończy, to drugi zaczyna. Tylko sobie wyobraź: dziecko skończy chorować, to teściowa przyjeżdża z awanturą, teściowa wyjedzie, to pralka się popsuje, pralka wreszcie działa, to telefon ukradną, kupisz drugi, to przyjdzie zapomniany rachunek za wodę, wyskubiesz na to, to pójdzie pasek rozrządu w samochodzie. Ledwo sięz tym uporasz - to epidemia grypy w przedszkolu i trzeba dziecko przetrzymać w domu. Sończy się grypa... teściowa wraca. Przecież po kilku miesiącach takiego maratonu ludzie zaczęliby popełniać zbiorowe samobójstwa. No dobra, ale to pewnie nie pociesz Cię w żaden sposób. WIęc może po prostu spakuj się i przyjedź na kilka dni ? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk trzymaj się wkrótce wyjdziesz na prosta. A może zasada „przewróciło się niech lezy lub „co masz zrobic dzisiaj, zrob jutro, będziesz mieć dzien wolnego pomoze? Ja odliczam już dni do urlopu jeszcze tylko 10 dni! W tym roku będzie to prawdziwy urlop na jakim już 7 lat nie byliśmy! I wlasnie odstawilam kawe. Pilam sobie ja od jakiegos czasu, by jakos dodac sobie energii zyciowej i wigoru, ale chyba zamiast pomagac, szkodzi mi w temacie niskiego cisnienia. Dziw nad dziwy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, Fissa - dzieki wielkie za slowa otuchy! :) Shalla - jak zwykle rozlozylas mnie na lopatki swoja wizja ciagu nieszczesc jako alternatywy dla ich kumulacji... :):):):) Juz mi lepiej! Jest jeszcze jedno wytlumaczenie - ten nieszczesny, ciagly deficyt snu! Wczoraj, po raz pierwszy od tygodni udalo mi sie prezespac ciurkiem szesc godzin. Obudzil mnie dopiero Jasiek o 7 rano i czulam sie tak rzeska i pelna energii, ze do dziewiatej nakarmilam Jaska, zrobilam prysznic, ubralam sie, uprasowalam troche ubran, przelecialam sie do sklepu i przygotowalam sniadanie dla wszystkich. Potem caly dzien wydawal mi sie fraszka i przyjemnoscia a potem... nastala dzisiejsza noc, w czasie ktorej trzykrotnie wstawalam do poplakujacej Ani. W rezultacie obudzilam sie dzis cala polamana i zmarznieta (Ania spi w cieplej pizamie ale bez koldry) po niecalych czterech godzinach przerywanego snu i cala energie znowu diabli wzieli... :p Jedyne za co dziekuje losowi to to, ze Jasiek i Franek spia dobrze, a nocne pobudki Ani takze zdarzaja sie coraz rzadziej... Dzisiejsza noc miala zreszta akcent humorystyczny: Ostatnia pobudka Ani wygladala tak, ze obudzil mnie jej krzyk - "Mama kaka!" Co po wlosku oznacza ..kupke. Wpadam zdyszana do pokoju i widze w polmroku Anie wyciagajaca do mnie palec - na buzi wyrazne obrzydzenie. -Zrobila kupke do lozka - mysle z przerazeniem konstatujac fakt, ze (jak powiedziano mi wczoraj) na reperecje pralki bede musiala poczekac do wrzesnia... - Ale nie - "kakka" okazuje sie byc gilem wyciagnietym z nosa... Do tego komentarz Ani, wygloszony bardzo nieszczesliwym glosikiem - "Mama, byla tu taka okropna, wielka mucha. Latala, latala i zrobila to!" No i jak tu pocieszyc dziecko po takim przezyciu??? Fisa, a moze sprobujprzezucic sie na zielona lub czerwona herbate. Ja chyba sprobuje, bo moje trzy - cztery kawy dziennie ewidentnie fatalnie wplywaja na jakosc snu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, na koleżankę katastrofistkę - zawsze możesz liczyć w kwestii chorych wizji :) Powiem Ci jedno - heros jesteś i tyle. Bo ja jeśli przesypiam 6 godzin na dobę - to tak, jakbym nie spała wcale. Nie widzę na oczy, nie rozpoznaję ludzi, potykam się o własny cień i własne dziecko schodzi mi z drogi..... Gdybym regularnie sypiała jeszcze mniej - jak Ty - i to z przerwami, prawdopodobnie byłabym już seryjnym mordercą i wieloma ofiarami na koncie.... Przyznaj się, masz taką małą klapkę na plecach na zatrzask i tam upychasz baterie duracel? Dobra, późno już więc idę spać zanim zacznę bredzić. Zanim....? No, to dobranoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Kuk, gdybym miala na glowie na codzien tyle co Ty to nie przestawalabym gderac. No, nie, raczej padlabym trupem po tygodniu. A Ty w takiej sytuacji jeszcze myslisz o dodatkowych zajeciach typu gimnastyka zamiast przerwy na lunch... Twoja energia mnie zalamuje, tez tak chce! Mam nadzieje, ze masz sie juz lepiej. A mezowie czasem sa zlosliwi - podobnie jak zony :) Z innej beczki - wytlumacz mi prosze dlaczego naprawa Twojej pralki bedzie trwala dwa miesiace? Czy do tego czasu bedziesz prala w balii na tarze? :) :) :) Nocna przygoda Ani - rzeczywiscie komedia. Zuza wlasciwie kazdej nocy cos mowi przez sen. Czasem mysle, ze sie obudzila a jak ide do niej to okazuje sie, ze smacznie spi. Czesto tez wola, ze chce sie napic wody. Kiedy wchodzi sie do jej pokoju siedzi na lozku i czeka. Nalewam kubek wody, podaje, po czym Zuza zamacza usta, mowi "juz" po czym robi bęc na lozki i spi z powrotem. Do tego rano pamieta, ze chcialo jej sie pic i kto przyszedl z woda. Fisa, dziekuje za gratulacje. Teraz czekamy na Ciebie :) A gdzie wybieracie sie na urlop? Na jak dlugo? Od poniedzialku dwa razy w tygodniu bede jezdzic z Olkiem na rehabiliacje do szpitala. Ta tendencja do trzymania glowki w jedna strone jednak powoduje pewna asymetrie, ktora trzeba wyprostowac zeby nie skonczylo sie to skolioza. Poza tym po kilku dniach jedzenia mleka bez laktozy zamiast (trwajacej juz ponad miesiac) biegunki - no moze nie zaparcia ale zalatwial sie z wysilkiem. Do wczoraj - znowu biegunka. Zobacze co przyniosa najblizsze dni, czy trzeba bedzie przejsc na nutramigen czy wczorajsza biegunka to byl jedynie incydent. W kazdym razie kiedy ma biegunki ma tez takie potworne dolegliwosci zwiazane z brzuszkiem, ze po kilku dniach wzglednego spokoju wczoraj znowu bylo pol dnia placzu, zwijania sie z bolu. Juz nie wiem co robic. W koncu tez zarezerwowalismy sobie pierwszy tydzien na Wegrzech i stwierdzilismy, ze miejsca na koleny poszukamy juz na miejscu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk dzięki za przypomnienie! W ciąży pijałam właśnie zieloną herbatę, ale że średnio mi smakuje szybko o niej zapomniałam. Ale faktycznie warto spróbować powrotu. Tym bardziej, że są takie fajne mieszanki. Ostatnio piłam gdzieś zieloną herbatę z pigwą i muszę przyznać, że nieźle smakowała. Kuk podpisuję się pod słowami dziewczyn. Możesz sobie narzekać, ale dla mnie i tak jesteś herosem i tytanem energii i zawsze sobie w duchu cichutku wzdycham, gdy czytam Twoje posty! :P Stasiek mnie w nocy nie budzi, chyba że zarzuci mi swoje nogi na szyję :), ale za to byle szelest mnie jest w stanie obudzić nawet kot, który przyjdzie i stanie naprzeciwko łóżka, by sobie popatrzeć. I zdarza się, że nie mogę potem usnąć. Psikulcu dzięki właśnie sobie ostatnio pomyślałam, że muszę się od Was „zarazić :) Poniedziałki ostatnio są koszmarem nie mogę się obudzić. A co tu mówić o dzisiejszym! Za dwa dni urlop i jak tu zmusić się do pracy! Wybieramy się na tydzień do Dani. Naszym głównym celem jest Legoland. No nie muszę chyba pisać, że to ze względu na Stasia, ale moje „starsze dziecko też nie pogardzi :) Bardzo się na ten wyjazd cieszę, ale że dawno nigdzie nie wyjeżdżaliśmy, pakowanie się jawi mi się jako koszmar. Już od miesiąca układam sobie listę rzeczy do zabrania i dreszcz mnie przejmuje na myśl, że czegoś mogłabym zapomnieć. Psikulcu przykro mi z powodu dolegliwości Olka, oby przyczyna się znalazła i oby minęło jak najszybciej. A może to nie uczulenie lub jakiś wirus albo bakteria. Nam się to niestety przytrafiło. Może warto zrobić wymaz z kupki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czołem. Wczoraj wróciliśmy z Rockingham castle i spodziewajcie się inwazji zdjęć. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - no i co z ta inwazja??? :):):) Przepraszam Was za te kryzysowa wypowiedz. Ta koncowka roku jest dla mnie jakas wyjatkowo ciezka. Na szczescie wakcje juz za ...trzy dni!!!! Wyjezdzamy w piatek rano. Czeka nas prawdziwy maraton, bo musimy wyjechac switem, zahaczyc o tesciow, u ktorych od trzech dni bawia nasze starsze dzieci (niania odmowila opieki nad trojka i teraz modle sie, by odebrac dzieci w stanie w miare normalnym) odebrac z lotniska w Mediolanie moja Mame przylatujaca o 10 rano i prosto stamtad dojechac do Livorno nad morzem, skad mamy prom na Sardynie. Teoretycznie cala podroz powinna zajac nam nie wiecej niz 7 godzin, zwazywszy jednak, ze wszystkie powyzsze punkty rozstrzelone sa niemilosiernie a 13 sierpnia piatek (sic!) to tzw. czarny (od korkow) dzien w kalendarzu drogowym Wloch, bedziemy szczesliwi, jesli nie spoznimy sie na prom o 22.00 wieczorem... Potem jus "tylko" calonocna podroz promem i dwie godzinki jazdy samochodem i ...mozemy zaczac odpoczywac ;):P W ostatni weekend, w ramach zaprawy przed wakacjami, spelnilismy marzenie mojego meza i wybralismy sie z Jaskiem w gory ...pod namiot ;) Pojechalismy do Courmayeur, gdzie Franek i Ania spedzaja czas z tesciami i rozbilismy namiot pod Monte Bianco. Dyskusja nad tym czy namiot w gorach to odpowiednie miejsce do spania dla Jaska zostala przez mojego meza zamknieta informacja meteo wydrukowana z internetu, zgodnie z ktora temperatura w nocy w Val Ferret utrzymywac powinna sie powyzej 10'C. Po pierwszej nocy, w czasie ktorej solidnie nameczylismy sie by uchronic Jaska i nas samych przed zamarznieciem (temperatura na zewnatrz o 6 rano wynosila 2'C) zwinelismy namiot i przeprowadzilismy sie na kemping polozony o 600 m nizej, gdzie temperatura byla juz calkiem znosna... Jasiek przezyl, my tez i musze przyznac, ze namiotowe wakacje z dziecmi to calkiem fajne rozwiazanie. Na razie nie probowalismy jeszcze nocowac pod namiotem w piatke (braki w sprzecie ;)) ale nie wykluczam, ze we wrzesniu kupimy namiot "piatke", siwory i materace dla wszystkich i wyruszymy na podboj nadmorskich kempingow w Ligurii. Psikulcu, biedny Olek z tym brzuszkiem. A czy to pewne, ze chodzi o nietolerancje? Moze przyplatala mu sie jakas bakteria? Pamietam, ze najstarsza corka mojej siostry miala bakterie coli, w wieku dwoch lat. W Kanadzie leczyli ja na wszystko inne przez dwa miesiace bez skutku. Potem siostra przywiozla mala na wakacje do Polski, nasza sasiadka pediatra zrobila jej posiew i wykurzyla bakterie chyba nifuroksazydem. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, ze moja siostra wczesniej bezskutecznie prosila o skierowanie na posiew w Kanadzie, kiedy zas wrozila z Polski i zameldowala pediatrze, ze mala miala bakterie coli i ze zostala juz wyleczona, zarzucona zostala przez tamtejsze wladze sanitarne skierowaniami na posiew wszystkich mozliwych bakterii, z uwagi na ...zagrozenie epidemiologiczne! :) Ot co kraj to obyczaj. Fisa - moje dzieci nie wiedza nawet o istnieniu Legolandu. Ukrywam przed nimi ten fakt bardzo skrupulatnie ;) Wracajac jeszcze do klopotow z cisnieniem - studiuje wlasnie temat od strony dietetycznej, bo wiem, ze od wrzesnia bede musiala zaczac wstawac duzo wczesniej i nie mam pojecia jak to przezyje. Nie chce jeszcze bardziej zwiekszac ilosci kofeiny w organizmie, bo i tak miewam juz problemy z zoladkiem. W wakacje zamierzam przyzwyczajac sie do zielonej herbaty - moze porownamy potem nasze doswiadczenia ;):) Karenka, Shalla - jak Wasze brzuszki???? Dajcie zna jak znosicie ten "blogoslawiony" okres w Waszym zyciu! :) Jesli nie uslyszymy sie przed urlopem (moim), zycze wszystkim wspanialych, bogatych w wypoczynek i wrazenia wakacji. Sciskam! Kuk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Przepraszam za opóźnienia w wysyłce zdjęć. Strasznie mi ciężko się zmobilizować do tego wysyłania. A zbiera się coraz więcej i już zgubiłam rachubę co Wam już wysłałam a co jeszcze nie. Czy przesyłąm zdjęcia malowanych lwów? Powiedzcie proszę, bo to fajna historia, a nie chcę się powtarzać. Tak, brzuszek rośnie i wzbudza powszechną sensację w pracy :) Po woli przyzwyczaiłam się do obmacywania..... każda chce się zarazić teraz :) Mam trochę taryfy ulgowej, więc cały czas pracuję i nawet nie bardzo mam na co narzekać. Właśnie zaczęłam 17 tydzień, a na brytyjskiej żywności wyglądam jak w piątym miesiącu.... Ale co tam, będę się martwić odchudzaniem później. Ogólnie jest mi dobrze, jestem na fali dobrego samopoczucia, nie licząc rwy kulszowej przez którą ruszam się jak kaleka.... Natomiast źle mi się robi jak oglądam polską TV. Odnoszę wrażenie, że 2010 rok jest dość szczególny dla naszej ojczyzny. Brakuje tylko szarańczy do kompletu plag Egipskich. A u nas zaczęło padać i na nowo odżył cały ogród. I jak tu się nie cieszyć z drobnostek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Przepraszam za opóźnienia w wysyłce zdjęć. Strasznie mi ciężko się zmobilizować do tego wysyłania. A zbiera się coraz więcej i już zgubiłam rachubę co Wam już wysłałam a co jeszcze nie. Czy przesyłąm zdjęcia malowanych lwów? Powiedzcie proszę, bo to fajna historia, a nie chcę się powtarzać. Tak, brzuszek rośnie i wzbudza powszechną sensację w pracy :) Po woli przyzwyczaiłam się do obmacywania..... każda chce się zarazić teraz :) Mam trochę taryfy ulgowej, więc cały czas pracuję i nawet nie bardzo mam na co narzekać. Właśnie zaczęłam 17 tydzień, a na brytyjskiej żywności wyglądam jak w piątym miesiącu.... Ale co tam, będę się martwić odchudzaniem później. Ogólnie jest mi dobrze, jestem na fali dobrego samopoczucia, nie licząc rwy kulszowej przez którą ruszam się jak kaleka.... Natomiast źle mi się robi jak oglądam polską TV. Odnoszę wrażenie, że 2010 rok jest dość szczególny dla naszej ojczyzny. Brakuje tylko szarańczy do kompletu plag Egipskich. A u nas zaczęło padać i na nowo odżył cały ogród. I jak tu się nie cieszyć z drobnostek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×