Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Shalla, rozbawilas mnie przeogromnie stwierdzeniem "moze jest glodny". Poza tym juz samo wyobrazenie Twojego meza podczas zakupow wystarczy zeby poprawic humor. Tymabdrzoiej ze wlasnie nasuwa sie pytanie do czego on Ci jest potrzebny w sklepie? Moglby rownie dobrze zostac "pod sklepem" :D Bardzo bym chciala odpowiedziec wyczerpujaco na pytania o ceny mleka i pieluch.... Juz niewiele z tego pamietam.... Na pewno puszka zwyklego mleka, znaczy nie dla alergikow ani zadnych specjalnych przypadkow kosztuje w supermarkecie jakies 16-24 euro, zaleznie od marki. Mowa o puiszkach 800g lub 900 g. Pieluchy pampers, mala paczka ponad 10 euros. Dlatego ja zawsze kiedy tylko bylo to mozliwe kupowalam mega-paki, korzystajac przy tym rowniez ze znizek na karcie stalego klienta mojego supermarketu. Az jestem ciekawa ile we Francji moze kosztowac takie specjalne mleko o jakim pisza dziewczyny z Wloch.... Czekajcie zerkne na jakies strony francuskie.... O! Znalazlam np. takie mleko AR marki NOVALAC (przeciwko ulewaniu) za 16.35 euro.... (800g) Ale to takie pierwsze na ktore trafilam....niestety nie bardzo mam czas na szperanie teraz (ani chyba nigdy :D :D :D ) Lece, bo trzeba dzieciaki z wanny wyciagnac. My jeszcze zyjemy kompletnie jak przed zmiana godziny..... Jak tak dalej pojdzie to w ogole sie nie przestawimy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Mysh, czyli cena mleka porownywalna do polskiej. Ja pisalam o puszkach 400 g... Wiecie, nie moge przestac od wczoraj myslec o mojej kolezance z pracy. W lecie zaczela mniec bole glowy. Pochodzila po lekarzach - diagnoza zatoki. Pewnego dnia, w zimie, bol byl juz tak silny, ze nie poszla do pracy tylko do lekarza. Okazalo sie, ze miala maly wylew i ma 8 mm krwiaka. Lezala jakies dwa tygodnie w szpitalu na neurologii, przebadali ja na 10 strone, wypuscili do domu ze zwolnieniem na ponad 3 miesiace. W tym czasie jakos zrobila przeswietlenie pluc i wyszlo jakies zaciemnienie. Rozmawialam z nia wczoraj i akurat jest w szpitalu gdzie rehabilituje Olka, czeka na bronhoskopie bo po bardziej szczegolowych badaniach okazalo sie, ze to jakies dwa guzki... Strasznie sie o nia boje. Ma 34 lata i jest samotna matka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A mnie właśnie ostatnio brakuje takich prawdziwych weekendów podczas których człowiek się włóczy to tu i tam. Ale również ja nie lubię miejsc tłocznych i gwarnych, okupowanych przez turystów zabytków. Generalnie nie lubię też zabytków jako takich. Wiecie moim zdaniem zabytki upamiętniają generalnie to, o czym pamiętać się nie powinno ze względu na ogólnie pojętą niesprawiedliwość społeczną, o której świadczą. Ta, nie ma to jak filozofia o poranku. Psikulcu ot i dobry przykład, jak w praktyce działa polityka prorodzinna i wszystkie mądre przepisy, które niby mają wspierać rodziny. Zresztą pewnie żaden moment nie byłby dość dobry na powrót do pracy ot i cała uroda pracy zawodowej. Jak siedziałam w domu z tą nogą w gipsie to już łaziłam po ścianach jak najszybciej chciałam wracać do pracy, by mieć jakąś pożywkę dla umysłu. Po niecałym miesiącu znów się czuję, jak w cyrku Monty Pytona (jak to się pisze?) i gotowa jestem złamać sobie drugą nogę. A Stasia rower to stoi i się kurzy i rdzewieje. W ogóle nie jest nim zainteresowany. O Shalla jeżeli Max jest na piersi to nic się nie przejmuj, że jest duży. Przejdzie Mu to. Ja już się naoglądałam takich dzieci „spasionych na maminym mleku to się zdarza nader często. I przechodzi, a dzieci mają się dobrze i są zdrowe i baaaardzo zadowolone. Koniecznie zrób to zdjęcia na zakupach. Tak to bywa, że człowiek najpierw gorliwie coś krytykuje, a potem sam się łapie, że robi tak samo. I ja mam takie ciągotki do spędzania weekendu w centrum handlowym lub hipermarkecie, coś do czego ciężko mi się przyznać, bo generalnie mnie odstręcza. Psikulcu bardzo mi przykro z powodu koleżanki. Bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzieki za odzew w sprawie pieluch. Wychodzi na to, ze ceny nie są takie strasznie, a przynajmniej nie tak jak mleka... To jeszcze o dentystach napisze. Tu jest tak, ze w panstwowej placowce mozna leczyc zeby panstwowo lub prywatnie - według uznania :) I tak na przykład państwo pokrywa koszt białych plomb, ale tylko w zębach od 1 do 4. Dalsze mają już amalgamatowe - chyba, że chcesz ponieść koszt lomby prywatnie - to zrobią białe. Wtedy to kosztuje 80 F. Leczenie państwowe kosztuje ok 40 F. Inaczej jest w trakcie ciąży.W ciąży i rok po niej leczenie zębów jest za darmo. I w to wchodzi każda usługa - plomby, mostki, prześwietlenia itd. Co ciekawe to dotyczy nie tylko kobiety w ciąży ale również jej partnera! Ale jak wiecie z opisywanych przeze mnie historii bywają też dentyści kowboye, co zamiast leczyć zalecają... medytację.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu, przykro mi z powodu koleżanki, ale może jeszcze za wcześnie na smutki? Jeszcze wszystko może się dobrze skońćzyć, czego z całego serca życzę. Wiecie, jak już tak sobie filozofujemy o poranku, to i ja coś dorzucę. 2 lata temu był rok psa ( według chińskiego kalendarza ). Wszyscy się bali cóż to będzie za rok, bo rzekomo to zawsze dość parszywy rok. Ale jakośminął i świat się nie skończył. Nie mogliśmy się doczekać roku tygrysa! Tymczasem rok tygrysa okazał się fatalny ( nie tylko dla mnie osobiście, ale i dla wielu naszych znajomych ). Każdy chciał , żeby ten cholerny rok już się skończył. I oto rozpoczął sięrok królika. Miał być w założeniu lepszy od poprzedniego..... taaa. W Anglii na potęgę ludzie tracą pracę ( tylko w lutym szescioro naszych bliskich znajomych ), rząd coś knuje i chyba chcą sprywatyzować w dużym stopniu służbę zdrowia, w Japonii wiadomo co, ech.... nie ma to jak pomarudzić od rana, nie? Od początku tego roku zmarło dwóch naszych dawnych dobrych sąsiadów z Polski, bliska koleżanka, która mieszka koło mnie wylądowała w szpitalu, nasz bliski znajomy również skończył w szpitalu i dopiero tydzień temu wyszed łze śpiączki, ale nadal jest w ciężkim stanie...aż mi się nie chce dalej pisać. To miał być dobry rok... No, ale moze dzisiejszy dzień będzie dobry?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla no właśnie. Zeszły rok należał również u nas do takich bardzo paskudnych. I też ucieszyłam się na wieść, że ten rok to rok królika. Ja tam niby w takie zabobony nie wierzę, ale szczerze się ucieszyłam :) A tuż masz babo placek - złamałam nogę, w pracy nic lepiej, bociany nie chcą przylecieć... Shalla, ale jest iskra nadziei - ten chiński rok nie zaczyna się przecież 1 stycznia, tylko później - może on jeszcze się nie zaczął?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fisa, jak przeczytalam o tych bocianach, to moja pierwsza mysl byla ze staracie sie o dziecko, ale potem doszlam do wniosku ze ty chyba jednak o wiosnie pisalas.... Psikulcu, mam nadzieje, ze Twoja kolezanka wyjdzie z tego po odpowiednim leczeniu.... Najbardziej szkoda dziecka.... ma sie gdzie podziac kiedy mama w szpitalu? Kuk, trzymaj sie dzielnie w srodku tego jaskowego buntu i powtarzaj sobie nasza topikowa mantre: przejdzie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fisa - zadnej nadzieji. Ten rok krolika zaczal sie pod koniec lutego. Przyznam , ze i ja pomyslalam w pierwszej chwili o staraniach o dziecko :) Ja tymczasem doczekałam się wreszcie deszczu. Zasadziłam cesarskie drzewko - w trzech doniczkach. Mam nadzieje, że choćjedno nasionko skiełkuje i uda mi się to cudo wyhodować. Kto nie wie jak to wygląda, to tu jest pare zdjęć: http://www.google.co.uk/images?hl=en&q=cesarskie+drzewko&um=1&ie=UTF-8&source=univ&sa=X&ei=80eTTdXCLZLO4gabrpzXAg&ved=0CCwQsAQ&biw=1270&bih=587 Ostatnio próba mi się kompletnie nie powiodła. Nie wiem dlaczego to diabelstwo tak trudno wyhodować. Ale zawzięłam się. TO SIĘ MUSI UDAĆ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu - ciarki przechodza mnie kiedy czytam o Twojej kolezance ale to prawda, ze trzeba byc optymista - mam tu na codzien relacje mojej kolezanki z biura. Jej najlepsza przyjacioka leczy sie od roku na nowotwor zoladka. Wychowuje sama dwojke dzieci i sytuacja byla ostatnio rozpaczliwa. Wykryto u niej sporo przerzutow i nie bylo juz mowy o leczeniu operacyjnym a chemioterapia tez przestala dawac efekty. Kobieta popadla w apatie i zalamana zastanawiala sie tylko nad tym co stanie sie z dziecmi, etc. Nasza kolezanka siwiala z nia i zamartwiala sie, ze nie wie juz jak wspomoc przyjaciolke i podniesc ja na duchu. Omawiala z mezem sprawe ewentualnej adopcji dzieci przyjaciolki (sytuacja trudna bo dzieci maja ojca, ktory jednak od lat nie interesuje sie nimi). Jakis miesiac temu przyjaciolka poddana zostala jakims nowym naswietlaniom (glownie dlatego, ze byla za slaba na kolejne chemie) i okazalo sie, ze ku calkowitemu zaskoczeniu lekarzy, nowotwor cofnal sie znacznie. Lekarze, ktorzy wczesniej nie dawali jej wlasciwie szansy (ktorys z nich powiedzial jej, ze naswietlania robione sa tylko "dla spokoju sumienia", bo nie spodziewaja sie by mogly pomoc cokolwiek tam, gdzie nie zadzialala chemia) nagle stwierdzili, ze jesli recesja bedzie dalej postepowala w tym tempie, ma szanse na calkowite wyzdrowienie. Czekaja ja teraz kolejne dwie dlugie serie naswietlan, ale kobieta, pomimo wycienczenia, nabrala wigoru i checi zycia. Przezywamy to jakos wszyscy, bo nasza kolezanka fruwa ostatnio z radosci po korytarzu. Pisze o tym nie dlatego, by zdawac sprawde z cudu, takie widuje sie chyba na oddzialach onkologicznych rownie czesto jak dramaty, ale zeby powiedziec, ze najwazniejsze jest to, by nie tracic nadziei i walczyc, walczyc, walczyc! Twoja sytuacja faktycznie jest trudna - chyba jednak trzeba zdac sie na pomoc osob trzecich. A moze jakas sympatyczna studentka na godziny - chociaz na tyle, by Olek mogl przebyc pelen cykl rehabilitacji jak nalezy??? Co do mleka to ja rowniez niestety pisalam o malych puszkach :( Duzych w ogole nie widzialam tu w sprzedazy, ale teraz dopytam! Zamierzam w tym tygodniu znowu sprobowac z mlekiem ryzowym lub kozim - Jasiek przybral nieco na wadze, zarozowil sie na buzi i od prawie dwoch tygodni niemial rozwolnienia ani bolu brzucha. Moze sie uda? Shalla - co Ty za straszne rzeczy opowiadasz o roku psa???? Ja jestem chinski pies i uwazam, ze to najlepszy rok pod sloncem. W dodatku zawsze czytalam, ze i chinczycy uwazaja go za wyjatkowo pomyslny! Pomyslalam, ze moze jednak mylisz lata, bo rok psa przypadal ostatnio w 2006/2007 r. a nie dwa lata temu (moje 36 urodziny!!!) Wiem, bo czekalam na niego z utesknieniem - lata psa zawsze przynosily to co najlepsze! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Kuk, a czy probowalas z "mlekiem" sojowym? Nie wiem jakie sa wytyczne we Wloszech ale u nas kiedy dziecko zle toleruje mleko modyfikowane i hydrolizaty bialkowe to podaje sie wlasnie (nawet niemowlaczkom) preparaty sojowe. Poza tym pomyslalam sobie, ze Tobie i Karence naprawde duzo taniej byloby gdyby rodzina z Polski przesylalaby Wam mleko w paczkach pocztowych. Chodziaz nie mam pojecia jak ksztaltuja sie koszty przesylek pocztowych. Ale np. moja siostra mieszkajaca w Sztokholmie ma takie rozwiazanie, ze pake daje kierowcy autobusu jadacego do Polski i bez wzgledu na wielkosc i ciezar przesylki kosztuje to 50 zl. A dodac musze, ze nie przesyla nigdy mniej niz niebieska torba z Ikei. Jeszcze slowo co do rehabilitacji. Olek juz ma wyprostowana asymetrie (to zwiekszone napiecie z jednej strony) ale jest jeszcze troche "wiotki", w zeszlym tygodniu zaczal sam siadac (do tej pory siedzial ale nie siadal) i wstawac w lozeczku lub przy sofie (analogicznie - stal ale nie wstawal). Od dawna pelznie i czolga sie po calym domu ale nie robi tego co najwazniejsze - nie ma najmiejszych checi na raczkowanie co w przypadku dzieci po asymetrii jest szalenie wazne. Kuk, pisalas, ze musicie Franiowa operacje dostosowac do Waszych urlopow - kiedy mniej wiecej to przewidujecie? W miesiacach letnich czy wczesniej? A jaka jest decyzja odnosnie zabiegu Jasia? Boje sie zapeszyc ale u nas tez wiosna!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tylko na dwa slowa. Kuk kropleki na kolki to najzwyklejszy Mylicon. We Wloszech daja to bardzo czesto wiec mysle ze Aga juz to wyprobowala. Kiedys jednak przeczytalam wszystki dostepne fora o kolkach i wszedzie spotykalam sie z opinia ze najlepiej sprawdza sie niemiecki SAB Simplex. Podobno czyni cuda! Ja nie mialam potrzeby tego sprowadzac widzac ze mylicon zadzialal. Psikulcu na pocieszenie powiem Ci ze przeszlam to co Twoja przyjaciolka (fakt, nie mialam wtedy dzieci wiec moze inaczej sie wtedy odbiera taka sytuacje) A wiec zaciemnienie w obrazie RTG, pozniej bronchoskopia i wycinek, czekannie na wynik, tomografie, pobierania szpiku kostnego. Wiedzialam w ktora strone zmierza ta cala diagnostyka, ale na strachu se skonczylo. Guzki byly absolutnie niegrozne, ale i tak mi je usuneli w drugiej bronchospkopii i po bolu. Wiec zycze Ci zeby w tym przypadku bylo identycznie. Nie zmienia to faktu ze Twoja opowiesc obudzila wszystkie moje leki pt: co by bylo gdyby... Dorzucjac 3 grosze do rozmowy o pieluchach. My niestety placimy 10 euro za paczuszke 28 pampersow, bo okazuje sie ze promocje na ten rozmiar sa tylko na papierze! Kiedy bylam w 8 miesiacu ciazy zaczelam sie rozgladac za pampersami w promocji i jakiez bylo moje zdziwnienie kiedy w 5 czy 6 hipermarketach odwiedzonych w tamtym okresie rozmairu 1 nie uswiadczylismy nigdzie. W gazetakch owszem byly, ale na polce rozmiary zaczynaly sie od 4 kg wzwyz. Zosia w prawdzie wazy juz 5 kg (przybiera kg na miesiac jak Olek), ale pamersy w rozmiarze 4-9 kg sa za duze. Mysh kiedy piszesz o wycieczkach w srodku tyg to uswiadamiam sobie jak oderwana momentami jestem od rzeczywistosci. Ach.. Opisze Wam przedwczorajszy dzien. O 10.20 mam wizyte u gin (1 kontr po porodzie) pozniej endokrynolog. Zosia od rana marudna z powodu ulewania poplakuje wiec przygotowuje sie do wyjscia jedna reka. M przygotowuje Olka i zaprowadza do przedszkola. Kiedy juz 0 9.30 mamy wyjsc dzwonia z przedszkola ze Olke wymiotuje i M idzie go odebrac. Ja w tym czasie dzwonie pytajac o mozliwosc przesuniecia wiyzyty. Dostaje termin pod koniec kwietnia! Kombinuje wiec jak by tu jednak zaliczyc te wizyte. Wizja M z placzaca Zosia i wymitujacym Olkiem raczej nie do przyjecia. Bierzemy Olka ze soba. Po drodze jeszcze raz wymiotuje ale potem wydaje sie ze jest juz lepiej. Cudem zaliczam te dwie wizyty. W tym czasie Olek juz zupelnie odzyl. Zaliczymamy obiad na miescie. Decyduje ze do pediatry z Zosia na kontrole pojde sama skoro Olek juz wydobrzal. Chlopcy wracja do domu a ja zastaje peditre w drzwiach. Oznajmia mi ze pomylilam godziny i ze wizyte mialam godz temu. Sprawdzam i rzeczywiscie tak jest . Bardzo ja prosze i mnie przyjmuje. Blagam ja o skierowanie do gastroenterologa jak nagly przypadek bo Zosia naprawde sie meczy. Ona twierdzi ze skoro w tej chwili nie placze (!!!)o chyba nie jest to az takie pilne. (zaplanowana wiyta na 15.04) Schodze wiec do argumentacji na zenujacym poziomie mowiac jej ze skoro nie da mi tego skierowania to moze sie spodziewac wezwania przez opieke spoleczna na dywanik, bo w koncu ktos z sasiadow zglosi ze zaniedbuje dziecko skoro tyle placze. A taka wizyta wymaga wiekszego nakladu czasu niz wypisanie skierowania. Wypisuje. Wracam do domu, M oznajmi ze Olek zwymiotowal caly obiad. Wzywja M do pracy bo... sam nie wiem co. Olek dostaje biegunki. Ja przez 3 godz probuje zarejestrowac te nagla wizyte (bo jednak trzeba sie umowic) ale nie udaje mi sie dodzwonic do 18.45. Potem juz zamykaja. Po takim dniu jeszcze zebralo mi sie na filozoficzne rozwaznia i kiedy poszlam sie poprzytulac do Olka przed snem zadalam mu pytanie czy jest szczesliwy. Odpowiada mi: - Tak. Bardzo - A z jakiego powodu najbardziej? - Bo jutro nie ide do przedszkola. Witaj mamo w swiecie trzezwo myslacego 5-latka. ;) ;) Ok biegne. O 14 mamy te wizyte (wczoraj po 4 godz dzwonienia udalo mi sie w koncu polaczyc). Musze przygotowac moje latorosle. Czeka nas wyprawa na drugi koniec Rzymu. To tak a propos naszych wycieczek w srodku tygodnia ;) ;) Shalla a ja wierze w kroliczka calym sercem!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu - ja dwa razy probowalam przeslac paczke autobusem z Polski i przysieglam sobie, ze juz nigdy wiecej... Powiem tylko , ze za kazdym razem autobus spoznil sie o kilka godzin (raz nawet o prawie 10) a ja musialam czekac na przystanku, bo jesli mnie bedzie, to przeciez kierowca moze sobie pojechac z moja paczka - robi mi tylko uprzejmosc, nie jest kurierem! Telefonu komorkowego kierowcy raz mi odmowiono. Za drugim razem dostalam jego numer, ale ptzy kazdej probie kontaktu bylam tak mieszana z blotem i dezinformowana, ze ... vide poczatek wpisu. Ale faktycznie - pomysl z przesylka jest dobry. Trzeba by paczke nadac kurierem - (Karenko, podeslij mi prosze nazwe tego swojego - pamietam, ze byol bardzo fajny). Moze kiedy bede w Polsce na swieta uda mi sie to zorganizowac. Dzieki za podpowiedz!! Mleko sojowe zostalo nam odradzone przez dwoch pediatrow (w tym moja polska Pania doktor), jako, ze zdarza sie, ze i ono uczula! Dzis chce kupic znowu mleko ryzowe i sprobowac z nim a jakos niedlugo mlode kozki przejda juz chyba na pokarm staly i zaczne zamawiac swierze mleko kozie :) Karenko - jak ja Cie rozumiem!!! Moje dni bardzo czesto wygladaja podobnie :( Dzis np. musze jakos zmiescic w rozkladzie dnia wyprawe w sprawie dokumentow dzieci (pisalam Wam chyba, ze te ktore wyrobilam kilka miesiecy temu sa do wymianym bo inteligentny urzednik na dokumentach majacych wartosc paszportu poczynil zmiany wybielajac korektorem nasze nazwiska i nadpisujac na wierzchu nowe... Skora cieprnie mi na sama mysl o tym, ze znowu przyjdzie mi spedzic tydzien w urzedach na staniu w kolejkach i klotniach z kolejnymi malo rozgarnietymi gryzipiorkami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
A ja najbardziej dziwie sie nie temu jaki macie rozklad dnia, bo wiadomo, ze moje dni wygladaja podobnie ale temu jak tego dokonujecie nie prowadzac na codzien samochodu. W tej sytuacji zalatwienie czegokolwiek wydaje mi sie absolutnie niemozliwe. Chociaz mam podejrzenia, ze komunikacja miejska w Waszych miastach jest o niebo lepsza niz u mnie. Wlasnie, jak jest u Was z komunikacja miejska? Czy jest naprawde ok czy raczej jak wloska sluzba zdrowia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karen ko ... po prostu fantastyczny dzień. A ludzie się dziwią, że czasem w czlowieku budzą się z nagła mordercze instynkty.... we mnie obudziłby sięna pewno i... nawet nie chcę myśleć co pomyślałby o mnie Dalaj Lama :) Generalnie po waszych wpisach nabrałam przekonania, że Włochy to miejsce objęte jakąś klontwą... Mimo to są fascynujące i bardzo bym się chciała tam wybrać w celach turystycznych. Wdzięczna bym jednak była za wszelkie ostrzeżenia czego mogę się spodziewać z poziomu turysty. Może na przykład zdjęcie teściowej jest niezbędne do dokonania rezerwacji w hotelu? Może trzeba posiadać prawo jazdy w sześciu kategoriach żeby wyjanąć kajak? Albo może trzeba go zarezerwować na 17 miesięcy wcześniej? Cokolwiek by to było, bardzo was proszę, uprzedźcie mnie o tym. Jest teraz nowy cykl programów w TV, chyba pod tytułem underworld cities, albo jakoś tak. No i ostatnio było o Rzymie. Coś niesamowitego!!! Zbierałam zęby z podłogi, choć sądziłam dotąd, że coś tam jednak wiem. Ależ to jest niesamowite miasto, z drugim jeszcze bardziej niesamowimym pod ziemią! Te fontanny, kanały, filtry wodne! Karen ko, powiedz, czy może mieliście okazjie zwiedzić coś z tego podziemnego świata? Wiem, że podobno wiele nie jest udostępnione dla turystów, ale jednak to i owo jest. Mega oczyszczalnia ścieków naprawdę powaliła mnie na kolana. Ze już nie wspomnę o systemie rur z gorącą wodą.... A ja idę zaraz budować nową konstrukcję w ogrodzie :) Acha! Nie pochwaliłam się, że już w połowie marca rozkwitła mi jedna azalia! Wszystkie pozostałe jeszcze śpią, a fioletowa w pełni rozkwitu! Ona jedyna dostaje pąków na jesieni i takie wielkie i nabrzmiałe siedzą cicho całą zimę, żeby eksplodować przy pierwszych promieniach Słońca wiosną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ha! Shalla - jak to, to w UK mozna zameldowac sie w hotelu bez zdjecia tesciowej???? ;) :D:D:D:I Wlochy to jest kraj kontrastow - kontrast polega natym co o sobie jako o nacji i o kraju mysla Wlosi i o tym jak jest naprawde.... Oj chyba dobrze robie nie wystepujac o tutejsze obywatelstwo - przeciez z takim podejsciem na pewno by mi go nie dali! ;)))) Wrocilam wlasnie z nieszczesnego biura paszportowego. Dotarlam pod nie (rowerem Psikulcu!!!!;)) o 15.00, bo na stronie internetowej stalo, ze o tej godzinie sie otwieraja. Dotarlam i ustawilam sie w poteznej kolejce. Odstalam swoje i juz o 15.45 wpuszczono nas do srodka... (godzine otwarcia przesunieto o 30 minut, wiec spoznienie to byl tylko zwykly kwadrans akademicki). Odstalam swoje w okienku do informacji (nie wiem co powiedziano kobiecie przede mna, ale po 20 minutowej klotni zapowiedziala, ze na nastepne spotkanie przysle swojego adwokata, ktorego fakture zalaczy do wniosku, na co urzednik wykrzyczal za nia, by pofatygowala sie pod razu do Rzymu - do Prezytenta Republiki Napoletano... Przedlozylam swoja sprawe uprzejmemu urzednikowi: "Musze wymienic nowe dokumenty trojce moich dzieci, bo przez niedbalstwo i lekkomyslnosc jednego z panstwa urzednikow odmowiono mi przepuszczenia mnie przez granice i tylko wlasnemu wdziekowi i przytomnosci umyslu (zabralam ze soba stare, przeterminowane dokumenty dzieci, z ktorych wynikalo, ze te nadpisane krzywo i przekreslone trzy razy nazwiska naleza rzeczywiscie do mnie i mojego meza) udalo mi sie wyjechac w planowana podroz. Slowa jakimi sreferowalam sprawe byly moze nieco bardziej ogledne, ale tresc koniec koncow ta sama. Liczylam w duchu, ze Pan, tak jak to robili wszyscy celnicy na lotniskach ogladajac te dokumenty, zlapie sie natychmiast ze zgrozy za glowe, po czym przeprosi w imieniu urzedu i zaproponuje, ze zalatwi nowe dokumenty w przyspieszonym tempie. I co? Po kilkuminutowej dyskuji, nie uslyszalam nic w rodzaju przepraszam, a jedynie przykazanie, by przejsc cala procedure raz jeszcze. Musze wiec zrobic dzieciom nowe zdjecia - stare (z lipca 2010) nie beda uznane, bo skoro widnieja na dokumentach sprzed kilku miesiecy, to znaczy, ze sa juz nieaktualne, prawda? Potem zwolnic dzieci ze szkol i dowiesc przed oblicze urzednika stanu cywilnego , ktory poswiadczy, ze dzieci ze zdjec to te same, ktore ma oprzed nosem i wystawi mi nowe certyfikaty narodzin i obywatelstwa wloskiego... (mam ich juz cala kolekcje, ale pochodza sprzed kilku miesiecy). Z certyfikatami w reku i mezem pod reke musze sie ponownie pojawic w biurze paszportowym, oplacic kolejna bajonska sume,odstac dwie godziny i zlozyc czterostronicowy wniosek. Potem wystarczy odczekac 10 dni i z drzeniem serca pojechac po odbior dokumentow, na ktorych na 100 procent znowu moje nazwisko i imie nie beda przypominaly w niczym tych prawdziwych, nazwisko imie tescia pojawi sie jako imie ojca, nazwisko babci jako imie moje, etc. Potem kolejny madry urzednik wezmie do reki korektorek i zamarze bledy tak, ze przy kolejnej podrozy nie wypuszcza mnie z Wloch luz zaaresztuje, itd, itp... Czasem naprawde mam wrazenie, ze ten kraj powinien rozleciec sie z hukiem. lipca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wlasnie zastanowilam sie przez chwile nad przyczyna, dla ktorej certyfikat narodzin i obywatelstwa dziecka potrzebny do wyjazdu za granice nie moze byc starszy niz trzy miesiace... Moze chodzi o to, ze dziecku mogla sie w miedzy czasie zmienic data lub miejsce urodzenia? A moze zmienilo narodowosc?? Prawdopodobnie w "miedzyczasie" zmadrzalo, zlozylo obywatelstwo wloskie i zazadalo azylu politycznego w jakims jakims bardziej cywilizowanym kraju... Cholera, charakter psuje mi sie od obcowania z wloska admninistracja :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karenko, no taki dzien rzeczywiscie mozna smialo wpisac do rejestru "najgorsze dni w moim zyciu". Wiesz jak przeczytalam Twoj wpis, to nawet zaczelam sie zastanawiac, ile mnie nazbieralo sie w zyciu takich dni, bedzie ich kilka zaledwie, ale co ciekawe, musialam sie niezle natrudzic zeby wyciagnac niektore z nich z czelusci pamieci... Mam nadzieje, ze Olek ma sie juz troszke lepiej. A w ogole to jak to dobrze, ze byl z Wami wczoraj Twoj M. Bez niego to chyba byloby jeszcze gorzej. Kuk, a czy we Wloszech male dzieci maja dowody osobiste? Bo we Francji maja i dzieki temu moga jezdzic po Europie z tym dokumentem. Twoje dzieci maja w tej chwili tylko te wloskie paszporty wymagajace wymiany? Czy polskie tez? Moje maja francuskie, a z polskimi czekam do momentu kiedy beda to paszporty wazne juz co najmniej piec lat. Nie pamietam juz od jakiego wieku.... Jej, juz teraz nawet nie pamietam jakie to straszne przeszkody namnozyly sie przed nami kiedy probowalam wyrobic im poslkie paszporty w Polsce zeszlego lata. Cos z aktem urodzenia oczywiscie.... i z zameldowaniem! Bo wyobrazcie sobie ze skoro moje dzieci nie maja zameldowania w Polsce to nie mam prawa wyrobic im paszportow w polskim urzedzie stanu cywilnego, a jedynie za posrednictwem polskiego konsulatu. Szkoda, bo pomimo ze to nie jest trudne (znaczy, nie jest, hm, no trzeba do tego konsulatu jechac i przy skladaniu wnioskow i przy odbiorze, a od nas to conajmniej 5 godzin drogi), no ale kiedy jestemy juz w tej Polsce, na miejscu, to byloby wygodne, no ale coz, przepisy! Kurna chata!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk ja jeszcze moge zrozumiec te zdjecia, ale dlaczego masz placic z wlasnej kieszeni skoro blad powstal z winy urzednika?????!!!! Czasami zastanwiam sie czy wprowadzenie przepisu ktory obligowalby urzednikow do pokrywania z wlasnej kieszeni kosztu takich pomylek usprawnilby prace urzedow bo w koncu zczeliby uzywac zwojow mozgowych czy wrecz przeciwnie - pieczatki i dlugopisy zostalyby szczelnie zamkniete w kasach pancernych z obawy ze moglyby zostac uzyte w jakikolwiek sposob? Jak myslicie? Kuk moj kurier krazy tylko na trasie Rzym - poludniowa Polska. Uwielbiam go, jest absolutnie niezawodny. Przyjezdza pod dom mamy i sam wnosi lub wynosi paczki. :) Psikulcu koszty przesylek poczta sa absurdalnie wysokie i tutaj i w Polsce. Juz nie mowiac o tym ze gina na potege. A co do komunikacji. Najwiekszym moim zdziwniem po przyjezdzie do Wloch bylo odkrycie ze na przystankach nie ma rozkladow jazdy. Przychodzisz i czekasz az autobus przyjedzie. To moze byc 5 min a moze 55.... ;) ;) Ja mam to szczescie ze pod moim blokiem jest nawet laweczka na przystanku, bo nie wszystkie przystanki maja ten luksus. Co w przypadku np 30 min oczekiwanie na autobus ma swoje znaczenie. Takie dni jak ten wtorkowy staram sie zaplanowac z duzym wyprzedzeniem, dlatego rejestruje 3 wizyty w jednym dniu i M bierze urlop. Zawozi mnie na miejsce i zajmuje sie Zosia. Wczorajsza wizyte mielismy o 14.30 wiec wrocil wczesniej z pracy i nas zawiozl. Jest to jedyna opcja w tej chwili bo nawet gdybym sie czula na silach prowadzic samochod w takim molochu jak Rzym to w sytuacji kiedy Zosia ulewa i w kazdej chwili moze sie zaczac krztusic nie bylabym w stanie przejechac spokojnie 100 metrow. Wlasnie wczoraj podczas jazdy rozmyslam nad tym czy odwaze sie kiedys jezdzic po tym miescie. Sama obwodniac ma ze 30 wyjazdow podwojnych ( wew i zewn) Ilosc estakad, rond przy zjazdach to jest cos co mnie przeraza. Wczorajszy szpital na mapie wydawal sie nie tak odlegly a w jedna stone to ponad 40 km. I ta ich predkosc! Tak wiec wole mojego kierowce ;) A propos wizyty. Zosia wczoraj byla uosobieniem spokoju i zdrowia. Zdanych placzow marudzen a w gabinecie rozdawala usmiechy na prawo i lewo. Nawet podczas badnia. Wygladala na wszystko tylko nie na nagly przypadek :P :P. Na szczescie pan dr byl bardzo sympatyczny, wyrozumialy i nie zglaszal zadnych zastrzezen do tego ze wkrecilisy sie na liste naglych przypadkow. Myslalam nad ta nasza ostatnia wymiana zdan i mysle ze chyba nie do konca dobrze oddaje to co mysle. Odmalowalam Wlochy tak ajk odmalowalam, ale moze za bardzo sie skupilam na tym co mi nie pasuje zapominjac o calej masie sytuacji ktore jednak sprawiaja ze w tym kraju fajnie sie zyje. Pierwszy i najwazniejszy powod dla ktorego wole Wlochy od Polski to sposob w jaki odbierane sa dzieci. Kuk pamietasz nasza rozmowe z Psikulcem o tym w K-owie? Drugi to pogoda :) :) Wczoraj byl pierwszy dzien upalu. Wlosi ogolnie przy calym swoim temperamencie sa uprzjmi z natury. Usmiechaja sie, pozdrawiaja. W Polsce do dzis mam wrazenie ze w sklepie ktos mi robi laske ze mnie obsluguje. Dziewczyny nie przesadzam. Tutaj wsupermarkecie panie w kasie rozmawia z klientem usmiecha sie, zagaduje dzieci a w Polsce pani w atkim samym miejscu pracy ma wypisane na twarzy takie zmeczenie i momentami zlosc ze graniczy to z meczenstwem. O usmiechu i niezobowiazujacej pogawedce nie ma mowy! Wysle to zanim mi zje a potem bede sie produkowac dalej. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, ubawilabym sie gdyby nie fakt, ze tu przeciez nie ma nic smiesznego w tej machinie biurokracyjnej o jakiej piszesz... Ale w jednym utwierdzilas mnie na 100%. Jesli kiedykolwiek pojade do Wloch, to wylacznie wycieczka zorganizowana, zeby to organizator martwil sie o wszystko, a ja bede tylko zwiedzac. Wczesniej planowalismy wybrac sie samochodem, ale... jakos mi przeszlo. Na pocieche powiem Ci, ze w Anglii lubuja sie w wypelnianiu formularzy. Od jednej do.... 70-cio stronicowych. Podczas ich wypelniania mozna na zmiane dostawac ataku serca i umierac ze smiechu. W ciagu trzech lat wypelnilam ich tyle, ze nie jestem w stanie policzyc. dziesiatki! Faktem jest, ze warto to robic i to uczciwie, bo wiele mozna na tym zyskac - przykladowo wszelkie dofinansowania ( naprawde wielkie ), ale tresc pytan czasem powala. :) Przykladowo bedac na emeryturze, a wystepujac o dofinansowanie w ramach opieki nad osoba niepelnosprawna trzeba odwiedziec na szerg pytan z cyku: czy jestes w ciazy? Czy moze planujesz byc w ciazy w niedlugim czasie? Czy ostatnio nie poronilas? I nie sa to pytania jednorazowe, bo trzy strony dalej zostana zadane ponownie tylko w innej formie gramatycznej :) Serio. Anglia jest poza tym krajem listow. Listonosze tutaj powinni zarabiac krocie za to ile musza dzwigac. Codziennie dostaje stos(! ) listow. Kazdy urzad, przychodnia, szpital zawiadamia, powiadamia, umawia i odmawia cie pisemnie. Ostatnio przezylismy niezly szok. Zapowiedziano nam, ze na dzielnicy beda zakladane liczniki na wode. Dla tych co sobie zycza, a inni moga zostac na ryczalcie. Dostalismy wiec list z informacja, ze dnia takiego a takiego przybedzie ekipa, ktora z nami porozmawia o rachunkach i ustalimy co nam sie bardziej oplaca z finansowego punktu widzenia. No fajnie. Ale tego dnia nikt do nies nie przyjechal i o sprawie zapomnielismy. A zaraz potem przyszedl list.... I teraz uwaga: przeczytalismy go bardzo pobieznie, ze w zwiazku z tym, ze wizyta nie doszla do skutku 20 Funtow zabiora z konta. Zaraz mnie szlag trafil. Jak to?! Nikogo nie bylo!? Nie prawda, zawsze ktos jest w domu, a tego dnia na pewno bylismy!!!! Ja wam dam, zlodzieje, jeszcze mi z konta zabierac za to, ze zapukac nie potraficie!!! Za telefon i dawaj domagac sie wyjasnien tej niedopuszczalnej sytuacji. A tam.... pani, bardzo grzecznym tonem, opanowana, uprzejma i flegmatyczna ( jak oni wszyscy ) kulturalnie wyjasnila, zeby przeczytac list jeszcze raz uwaznie. To nie oni nam zabiora 20 Funtow z konta, tylko nam ZAPLACA na koto w ramach przeprosin, ze sie umawiali na wizyte, a nie przyjechali.... Wracam wzrokiem do listu: no w morde, rzeczywiscie! Jak byk stoi, ze zaplaca oni, a nie ja! :) :D Wyszlo z nas, jak bardzo jestesmy nie przyzwyczajeni do tego typu sytuacji. No nic, pokajalismy sie grzecznie, przeprosilismy i podziekowalismy.... Ze tez musieli taki list wyslac, jakby nie mozna bylo poinformowac telefonicznie! Lasy tropikalne gina z powodu tego ich zamilowania do slowa drukowanego. ech... musze konczyc, ale kobyle splodzilam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Natomisat jesli chodzi o urzedy to nie widze ZADNEJ ROZNICY pomiedzu urzedami w Polsce a we Wloszech. Powiedzialabym ze byc moze nawet te drugie wypadaja lepiej. O ile problemem tutaj moze byc to ze konkretny przepis moze byc dowolnie interpretowany przez urzednika o tyle w Polsce nagminne jest to ze urzednicy w ogole przepisow nie znaja. Pisalam to juz kiedys i sie powtorze. Wlosi to mitomani i uwielbiaja czuc sie wazni a podejmowanie przez nich decyzji uwazaj za potwierdzenie ich wladzy. W Polsce jest zupelnie odwrotnie. Wystepuje spychotechnika najwyzszego lotu. Od pani Asi do pani Basi i tak czlowiek chodzi jak ten debil po urzedzie. Wiem co mowie bo nie do opisania jest to co przezylam poprzedniego lata w Polsce w zwiazku z zatruciem nam wody w studni przez sasiada. (Jedyne zrodlo wody pitnej !!!) Zaliczylam (kilkakrotnie!!!!!!!!!!!!!!!!) wizyty w urzedzie gminy, starostwie, sanepidzie, urzedzie nadzoru budowlanego i co??? I nic!!!! Okazuje sie ze nie ma przepisu na taki przypdek! Pozostaje mi sprawa cywilna na drodze sadowej. To ja sie pytam po jaka cholere te wszystkie urzedy???? Przerazilo mnie chamstwo urzednikow takie od ktorego mnie zatykalo: "Niechze juz pani idzie i nie nudzi" (!!!!) Myslicie ze skarga u przelozonego w tym przypadku wojta cos dala? Zamiast wezwac pracownika na dywanik i chocby dla picu udzilic mu nagany rozklada rece i mowi: "No, ale co ja moge?" Rozumiecie????? Bo ja nie. A druga rzecz ktora wyrwala mnie z butow to taka czysta nieskrepowana zlosliowsc. Po tym jak kolejny raz urzad A odeslal mnie do urzedu B wymagajac na pismie potwierdzenia tego o czym mowie, czyli ze urzad B zgubil papiery dotyczace mojej sprawy, okazalo sie ze w urzedzie B nikt mi tego nie potwierdzi na pismie! Owszem oni przyznaja ze zgubili ale na pismie mi tego nie potwierdza. Kiedy zaczelam w koncu krzyczec wyszedl pan szef i po wysluchaniu mnie polecil jednak wydac mi takie pismo. Ono zawieralo 4 zdania. W chwili kiedy przyszlam do urzedu pan ktoremu to zlecono gral sobie na kompie a wiec nie mial zadnej pracy do wykonania. Czy wiecie ile produkowal dla mnie to pismo? 50 minut. Nadmieniam ze bylam w ciazy, 3 dni wczesniej zemdlam w tym urzedzie dokladnie w tym samym pokoju a na zewnatrz bylo ze 36 stopni. Czy to jego klepanie literki w tempie 3 na minute nie bylo objawem czystej zlosliwosci???? Sorry ale z taka znieczulica to ja sie jeszcze w urzedzie we Wloszech nie spotakalam! Drugi absurd dotyczy wyrabiania paszportu. Kiedy konczyl mi sie paszport w 2006 roku wykorzystalam okazje bedac w lecie w Polsce do jego odnowienia. Caly czas mam polskie obywtelstwo, dowod i zameldowanie. Nie wiem jak to wyszlo w czasie rozmowy ze mieszkam we Wloszech i nagle odmowiono mi wydania paszportu. Wiecie jaka byla motywacja? Wszystkie urzady w Polsce dostaly pismo z MSW ze takie przypdaki jak ja maja odsylac do ambasad krajow w ktorych mieszkamy i tam mamy prosic o wydanie paszportu bo to sie wiaze z wiekszym zarobikem dla panstwa. Czyli koszt paszportu polus jakies 100 euro. Takie prepisku to moim zdaniem nadaje sie do zaskarzenia do trybunalu konstytucyjnego bo niby dlaczego ja dla otrzymania paszportu mam ponosic wieksze koszty niz obywatel mieszkajacy w Polsce? Rzoumiem ze konsulat daje mozliwosc wyrobienia paszportu tym dla ktorych takie rozwiazanie jest wygodne i latwiejsze ale zmuszanie mnie do takiej opcji uwazam za naduzycie ze strony ministerstwa. Z tamtej sytuacji wybrnelam tak ze powiedzialam iz wycofuje to co stwierdzilam o mieszkaniu we Wloszech i jesli pan mi odmawia wydania paszportu to prosze o uzasadnienie tego na pismie i o ewentualne dowody na to ze mieszkam we Wloszech. Poniewaz jak pisalam wyzej polski urzednik nie jest w stanie czegos takiego podpisac okazalo sie ze dla niego mniejszym zlem jest jednak wydanie paszportu. Oj moglabym takich przykladow mnozyc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karenko żadne generalizowanie ma w sobie i sporo prawdy i kłamstwa jednocześnie. Dlatego ja napiszę o moich ostatnich doświadczeniach, bo są pozytywne. Ku mojemu zaskoczeniu pozytywne, bo dotychczas pogląd na polskie urzędy i urzędników miałam identyczne, jak Twoje. Ze względu na zmianę miejsca zamieszkania, zmieniłam Urząd Skarbowy i dokonałam jednocześnie wpłaty podatku. Ponieważ to wszystko trwa i jak wiadomo przepływ informacji raczej rzadko jest sprawy było z tym trochę zamieszania, ale wszystko zostało wyjaśnione telefonicznie (i to nie ja dzwoniłam) i wystarczył e-mail. Pani nie była może zbyt komunikatywna, ale nie burczała i to był sukces :) Podobnie było z pomyłką, jaką popełniłam wypełniając pewien druk. Miałam możliwość skontaktowania się telefonicznie z konkretną osobą i wyjaśnienia tego najpierw telefonicznie, a potem udania się do niej. Też OK. Karenko, a może większe koszty choćby z tego, że nie mieszkasz w Polsce i nie płacisz tutaj podatków. A Państwo polskie w tym i te urzędy właśnie z podatków się utrzymują. A z Paniami ekspedienkami i podejściem do dzieci też chyba się sporo zmienia. My doświadczamy tego bardzo często. Szczególnie mój mąż ma dar zagadywania wszystkich na śmierć i ucinania sobie pogawędek. Staś też często doświadcza oznak sympatii, jest zagadywany, obdarowywany i pozwala Mu się naprawdę na dużo. I to ja trochę panikuję i stresuję się, upominam mojego wiercipiętę, a osoby reagują, że nie trzeba, że jest OK. Tak było ostatnio. Byłam na rehabilitacji. Mój małżonek nie zauważył, wjechał na krawężnik i rozwalił oponę. Wymiana trwała bardzo długo, było późno, Stasiek znudzony, mnie skończyły się pomysły na zajmowanie jego uwagi, uciszanie. Zaczął marudzić, że jest głodny i dostał od Pani Recepcjonistki porcję pysznych ciasteczek. Shalla, a mnie ten angielski flegmatyzm chyba bardzo by odpowiadał, bo sama chyba taka służbistką jestem :) No poza tym wycinaniem lasów. Shalla piękne drzewo. Jak ja lubię kwiaty i wszystko, co kwitnie. Mam nadzieję, że uda mi się wokół domu stworzyć taki rozkwiecony azyl. Ale ta nadzieja jest niestety nadwątlona mocno moimi dotychczasowymi osiągnięciami, które są żadne. Ty masz chyba do ogrodnictwa niezły talent? Natomiast odnośnie odpowiedzialności urzędników za swoje błędy i w Polsce sporo było dyskusji. Błąd w paszporcie i koszty związane z wyrabianiem to drobiazg w porównaniu do błędnych decyzji urzędników, które w efekcie doprowadzały do upadku firmy! Spotkało to m.in. moją ciocię, która nie tylko firmę straciła, ale i jej życie prywatne legło w gruzach :( Psikulcu dzisiaj pierwszy dzień w pracy? Jak Ci minął?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ile ja sie od was ucze............ Shalla, naprawde szkoda zebys rezygnowala z wycieczki do Wloch tylko dlatego ze tamtejsi urzednicy sa specyficzni. Albo zebys przez to decydowala sie na wycieczke zorganizowana, brrrrr! Znam ludzi, ktorzy nie mowiac po wlosku, wypuszczali sie samodzielnie da Wloch i wracali oczarowani. A caly ten ich temperament, mitomanstwo, czasami wrecz klaunostwo troche to czesc tamtejszego folkloru, ja tam sobie bardzo chwale! Warto to troche poczuc. I kurcze, dzieki temu ze mowie po wlosku, spotykam czasami najbardziej niespodziewanie i najdziwniejszych miejscach, ludzi sklonnych do dyskusji ot tak po prostu, i to jest to co najbardziej kocham. Ile mozna sie dowiedziec od nich o nich... Ale mysle ze z angilekim tez mozna trafic na jakiegos gadule.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wroc: ale mysle ze z angielskim tez mozna trafic na jakiegos gadule

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! No to sobie narzekamy ;):P Zaciekawilo mnie to co Karenka powiedziala na temat polskich urzedow, bo ja akurat w ostatnich latach mialam do nich jakies wybitne szczescie... Wszystkie dokumenty potrzebne mi w ciazy z Frankiem (lacznie z zaswiadczeniem z NFZ) przemile Panie, ktore nie wiedzialy mnie nigdy na oczy, przesylaly mi do Wloch, korespondujac ze mna mailowo lub faksowo. Bardzo milo zakonczylam tez sprawy z ZUS-em i urzedem skarbowym w rodzimym miescie. Bez problemu wyrobilam duplikat prawa jazdy i nowy dowod osobisty. Podobnie bez problemow poszlo mi z zarejestrowaniem narodzin dzieci w Polsce. Pani Naczelnik USC byla tak mila, ze az plakac mi sie chcialo na mysl o tym, ze wyprowadzam sie z kraju w momencie, kiedy wszystko tak sie cywilizuje... Tak sobie mysle, ze chyba jednak w kwestii urzedniczej nie ma reguly - sa wylacznie ludzie - madrzejsi i glupsi, bardziej i mniej pomocni. Zaden kraj nie wygrywa. Ja narzekam na tutejszy urzad paszportowy (tzw. kwestura) ale za to mam bardzo mile wspomnienia z kilu ostatnich wizyt w tutejszym anagrafe (USC), na ktore prawie wszyscy psiocza... No nie ma madrych! :) Co zas do podejscia do dzieci, to podpisuje sie pod zdaniem Karenki obiema lapami - Wlosi bija tu naszych rodakow na glowe! Podobnie rzecz ma sie w podejsciu do ...psow. Z psem mozna tu wejsc prawie wszedzie i nikt zlego slowa nie powie na to, ze piesek usiadzie sobie kolo stolu czy napije wody z miseczki, ktora kelner na ogol przyniesie razem z menu... A tak w ogole, to wiosna za oknem wreszcie!!!!!!!!!!!!!!!!! :):):):) Ja jednak meteopatyczne zwierze jestem. Pogoda w Turynie, to jednak nie to samo co w Rzymie - tu jednak bywa slotno, blotnie i zimno. Ale za to jeste wiecej swiatla niz w Warszawie... Rzecza ktora w tym miescie lubie jednak najbardziej sa... kawiarnie i lodziarnie! Uwielbiam dobra kawe i cieszy mnie niezmiernie bogactwo i roznorodnosc bar, barkow, kawiarni, lodziarni i "czekoladziarni" , z ktorych Turyn slynie we Wloszech. Wstyd zrobilo mi sie ostatnio w Warszawie, kiedy to, wiedziona wspomnieniami zaprowadzilam znajomych z Turynu do Bliklego, poprzedzajac te wizyte dumnym wstepem na temat historii miejsca, rodziny Blikle, etc... Weszlam najpierw sama, by sprawdzic czy sa miejsca. Weszlam, spojrzalam na zawartosc gabloty i... czym predzej ucieklam, tlumaczac sie znajomym, ze tym razem mamy chyba pecha... Na widok tych kilku mizernych zeschnietych paczkow i jakiegos nieapetycznego ciastka z kremem skurczyl mi sie nie tylko zoladek ale i serce...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fisa no podatki to akurat tu nie maja nic do rzeczy bo ja jedyne dochody osiagam wlasnie w Polsce i tam place podatek. Tak czy inaczej pan z ministrerstwa ktory wpadl na ten genialny pomysl nie moze tego wiedziec i z gory mnie dyskryminowac w stosunku do innych obywateli. Tu chyba chodzi bardziej o to zebym utrzymywala konsulat, no ale skoro swoimi podatkami utrzymuje juz urzedy w Polsce to nie widze potrzeby finansowania konsulatu. (ktory ostatecznie tez z moich podatkow jest utrzymywany) Miejmy nadzieje ze to co napisalas o polskich urzedach to pozytywny trend ktory bedzie sie rozwijal, czego sobie i Wam zycze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A swoja droga, nie mialam bladego pojecia o tej praktyce przmusowego zalatwiania paszportu przez konsulat!! Wydaje mi sie to oczywiscie niekonstytucyjne i prawde powiedziawszy nie wierze, by byl taki przepis. Raczej wnetrzna instrukcja MSZ... Moja siostra mieszkajaca od 20 lat w Kanadzie zalatwiala kilka lat temu paszporty swoje i meza w Polsce. JA swoj i starszych dzieci zalatwialam w Mediolanie, ale - wstyd sie przyznac - tylko ze wzgledu na znajomosci, dzieki ktorym szybciej mi to poszlo. Mialam nawet plan by paszport dla Jaska zalatwic w Polsce. A tak a propos' - Myszko, polskie paszporty moich dzieci (Ania miala w chwili ich wyrabiania pol roku a Franek cztery lata) zostaly mi wydane na 5 lat. Paszporty wloskie, o ktore chyba teraz wystapie, by nie bawic sie w coroczne odnawianie tych tanszych dokumentow, wydaje sie: na 5 lat dla dzieci, ktore ukonczyly 6 rok zycia i na 3 lata w przypadku mlodszych maluchow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - listonosz pat mi sie przypomnial :):):) Nie boj sie tak bardzo Wloch - nasze opowiesci snujemy z KArenka z punktu widzenia tubylca. Turysta oglada Wlochy przez rozowe okulary :) Widzi glownie piekne widoki, a te pomimo dzikiej zabudowy wciaz sa piekne! Nie decyduj sie na zadne zorganizowane wycieczki!!! Blagam Cie! Raczej oddaj sie w nasze rece - zorganizujemy Ci pobyt dopiety na ostatni guzik ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ha, no z wloskim jakos bysmy sie jeszcze dogdali, bo moj malzonek, choc kaleczy, to sie jednak dogada :) Mnie temperament Wlochow bardzo sie podoba, wlasnie te ich gadulstwo, otwarcie, no i te lodziarnie, kawiarenki, ach.... Wycieczke jednak jeszcze przemysle :) Poki co i tak sie nie zanosi, ha ha, wiec problem to jest odlegly. Jesli chodzi o polskie traktowanie klienta w sklepie - podpisuje sie pod slowami Karen ki. W maju zeszlego roku odwiedzilam nasza kochana ojczyzne i.... szkoda gadac. Nawet mi sie pisac nie chce, jak zostalismy potraktowani w ekskluzywnej galerii w ekskluzywnym butiku.... chyba lepiej bywalo w miesnym za komuny :[ Traktowanie dzieci w sklepach - Anglicy przeginaja w druga strone. Tu dziecku wolno wszystko plus cos na dokladke. To mi sie wcale nie podoba, aczkolwiek wole te opcje, niz to, jak potraktowano moje dziecko w szpitalu w Ciechanowie. Mala miala podejrzenie ze cos nie tak z sercem. Oczywiscie naczekalam sie miesiace na wizyte, potem godziny na przyjecie. Nastusia byla jeszcze malutka. Glodna, wystraszona, zmeczona, kiedy wreszcie doszlo do badania stala sie placzliwa. A "pani" doktor z miejsca warknela: albo pai uspokoi TO DZIECKO, albo dowidzenia i badania nie bedzie! Myslalam, ze sie przewroce i wlasnym uszom nie dowierzalam. Wiecej wizyt w panstwowej sluzbie zdrowia nie fundowalam dziecku. A i mnie flegmatyzm Anglikow bardzo odpowiada. Dziala jak balsam na moje zszarpane nerwy. Najpiejw bylo to jak dolewanie oliwy do ognia, ale po czasie doszlam do wniosku, ze oni maja racje. Jutro tez jest dzien i nie nalezy wariowac, kiedy mozna zalatwic cos spokojnie i bez pospiechu :) Czy ja mam talent do ogrodu???? Oj, chyba nie. U mnie roslinki maja prawdziwy survival :) :D Ale te co sie przyjma, zyja w prawdziwym raju. Z roku na rok jestem madrzejsza i nawet dojrzalam do uzywania roznych odzywek :) A teraz knuje cos fajnego i jak wyjdzie to wysle wam zdjecia. Ale nie powiem co :) Marze o wychodowaniu tego drzewca cesarskiego, ale.... nie pokladam wielkich nadzieji na wielki sukces. Ale wlasnie przyjela mi sie rozowa magnolia, jiiuuupiiii!!!!!!! Jak tylko zakwitnie wysle fotki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, mysle ze w ciagu roku ktory dzielil moment kiedy Ty wyrabialas dzieciom polskie paszporty i kiedy ja probowalam to zrobic (ja probowalam rok temu, kiedy Jasiek mial 5 i pol roku) przepisy zmienily sie troche. Mnie powiedzialo ze moga mi dac paszporty tylko na rok, nie pamietam jedynie czy mowa byla tylko malenkiej Poli czy o obojgu, mozliwe ze tylko o Poli, ktora miala wtedy 2 i pol roku.... stwierdzilam zatem ze to nie ma sensu. A Twoja siostra jest nadal zameldowana w Polsce? Bo mnie powiedziano ze wlasnie dlatego ze dzieci nie sa zameldowane, nie mozemy wyrobic paszportow na miejscu a jedynie przez polski konsulat we Francji. A co do kafejek i barow wloskich, to w ramach zachecania Shalli do tego zeby jednak zwiedzila ten przepiekny kraj, musze i ja dodac slowko. Nie wiem jak to sie dzieje, ze kawa we Wloszech pachnie tak pieknie juz wiele metrow przed wejsciem do kazdej kafejki. Kuk, szczerze Ci zazdroszcze ze masz to u siebie nacodzien. Ja we Wloszech moglabym chodzic od kawiarni do kawiarni, a we Francji to w ogole nie mam ochoty. We Francji w kawiarni zamawiam sok, bo kawa zupelnie mi ani nie pachnie ani nie smakuje, choc przygotowywana jest na sposob wloski, a i ten sok, nie ma zupelnie smaku sokow podawanych we wloskich barach. Zupelnie. A wloskie lodziarnie to juz jest po prostu marzenie. We Wloszech nawet w zwyklej i obskurnej lodziarni osiedlowej wcisnietej miedzy bloki mozna zjesc bardzo dobre lody, podczas gdy we Francji kazda kafejka poda Wam tylko Carte d'Or badz Nestle, galkowane, ale niedobre, za jakies 4, 5 eros trzy galki. Oprocz tego mozna oczywiscie kupic lody w lodziarniach, tak zwanych artigianale czyli tradycyjnych, robionych przez nich samych itp. Smaki wymyslne, slonecznikowe, pieprzowe, piernikowe i jakie tam jeszcze. Wiecie ile kosztuje jedna galka takich lodow? 2 euros, jedna galka. Wyobrazcie sobie teraz codzienne wyjscie na lody czteroosobowej rodziny.. O pizzach to nawet nie bede pisala. Tego wszystkiego wlasnie jezdze szukac we Wloszech :) Choc ostatnio odkrylismy w Narbonne mala restauracyjke-pizzerie prowadzona przez Wlocha z Sycylii i dopiero tam zjedlismy cos co przypominalo prawdziwa pizze. Shalla, jestem przerazona tym co piszesz o pani doktor. Jezu.... Ja tez za kazdym razem w Polsce dlugo nie moge sie przyzwyczaic do braku usmiechu, dobrej woli czy chocby zwyklego zainteresowania ekspedientek w sklepach. Do odburkiwania przez zacisniete zeby.... Ale z drugiej strony z moich obserwacji wynika ze bardzo czesto klienci zachowuja sie dokladnie tak samo. szczegolnie w supermarketach. czasami ma sie wrazenie ze juz z marszu patrza na kasierke jak na wroga, bo cos sie nie wbilo, bo trzeba czekac, bo urzadzenie obslugujace karty platnicze nie zadzialalo. A to nie jest wina kasjerki. Kilka razy zdarzylo mi sie widziec ludzi powaznie obrazonych na kasjerke. A raz pewna pani tak sie strasznie zaperzyla ze jej karta platnicza nie przechodzi natychmiast, ze zarzadala potwierdzenia operacji i w ten sposob zaplacila dwa razy (bo urzadzenia nie mialy czasu zarejestrowac pierwszym razem, ale potem zarejestrowaly oba razy) i oczywiscie wszystko skrupilo sie na kesjerce, ze jak to ze zlodziejstwo i w ogole, daje slowo ze mialam wtedy ochote zlajac te paniusie przed kasjerka, ale dalam spokoj bo bylam z dziecmi......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh - no wlasnie... lody! Ja zawsze lubilam lody, ale nie bylam secjalna maniaczka. Stalam sie nia dopiero tu! Turyn ma chyba najwieksza na swiecie ilosc genialnych lodziarni "artigianale" . I na tle ich wszystkich, dwa lata temu, otworzl swoja lodziarnie pewien mlody czlowiek - Alberto Marchetti. Lodziarnia znajduje sie o 50 m. od mojego domu i rzecz jasna natychmiast pobieglismy ja wyprobowac. To co poczulismy w ustach wtedy - smak, konsystencja, zapach lodow, jakie nam zaserwowal, przebijalo na glowe wszystko co jadlam do tej pory! Chowaly sie przy nim nawet lody marki Grom reklamujace sie jako "najlepsze lody na swiecie", ktore kilka lat wczesniej podbily rowniez Nowy Jork! JAk latwo przewidziec uzaleznilismy sie od lodow Alberto bardzo szybko, a ja na prawo i lewo reklamowalam je jako naprawde najlepsze lody, jesi nie na swiecie, to przynajmniej w Turynie! Wkrotce przed lodziarnia zaczely ustawiac sie dluuugie kolejki, ale dzieku bardzo sprawnej obsludze nie czeka sie tam nigdy dlugo. Nie macie pojecia jak bardzo ucieszylam sie, kiedy zeszlej jesieni zastalam drzwi lodziarni zamkniete, a na nich napis: Przepraszamy,ale lokal w dniu dzisiejszym jest zamkniety - pojechalismy do Milano odebrac nagrode dla NAJLEPSZYCH LODOW NA SWIECIE! I to byla prawda! Naprawde istnieje taka nagroda przyznawana na targach lodziarzy i moj ukochany Marchetti dostal ja najsluszniej na swiecie! Powiem Wam w ogromnej tajemnicy, ze lody z przygotowanych przez niego mieszanek bedzie mozna niebawem kupic w malej lodziarni w Londynie a jesli dobrze pojdzie, to zawedruja one takze do Warszawy (mamy juz chetnego na poprowadzenie lodziarni!) Maly rozek (odpowiednik najwiekszego sprzedawanego w Polsce) lodow u Alberto kosztuje 1 Euro. Ale to naprawde gogantyczna porcjai fantastyczna inwestycja :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×