Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Karen ko - tak, Max tez sie straszliwie ciagnie do siadania i w zasadzie z trudem toleruje jakakolwiek inna pozycje - wiec walka trwa. Tez ledwo sie miesci w gondoli, ale my mamy dosc wielka, wiec mysle, ze do 5-tego miesiaca jeszcze go przetrzymam, a potem spacerowka. Tutaj zauwazylam w spacerowkach ( oczywiscie plasko rozlozonych ) mnostwo noworodkow. Moze i jest w tym jakis sens. Ja tam wolalam miec gondole, bo jednak zima na spacery jest o wiele cieplejsza, dobrze zabudowana itd. Max uwielbia spiewac :) Fajnie to brzmi, szczegolnie jak jest najedzony to zaczyna koncert. trudno to opisac, to sa takie zaspiewy, polaczone z pomrukiwaniem i wyraznie sie w tym lubuje :) Dzis Anastazja pojechala zwiedzac jakas katedre do innego miasta. Pierwsza wyprawa autokarowa. Wszystkie dzieci podobo bardzo to przezywaly, byly porzegnania z rodzicami przy drzwiach szkoly ze lzami w oczach. A moje dziecko rzucilo niedbale: no to pa - i poszla nawet sie nie obejrzawszy za mna. Bu.... Za to wczoraj szkola mi podniosla cisnienie. Opisze pozniej, bo Max zglasza jakies wnioski do rozpatrzenia w trybie natychmiastowym :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i tak, pouragam chwilke. Otoz w poniedzialek byla wichura co malo drzew nie powyrywala. A przy tym bylo bardzo slonecznie. To byl dzien, kiedy dzieci szlym na wystepy do szkoly wyzszej dla chlopcow. Panie opatulone w swetry, kurtki, a dzieci?????/ W samych t-shirtach!!!!!!!!, cieniutkich krotkich spodenkach i gole nozki bez skarpetek! Malo tego, w jedna strone pol biedy. Ale potem dzieci tanczyly - nasza grupa jako ostatnia - i takie spocone, zmordowane pognali z powrotem w te lodowata wichure do szkoly. Apopleksja mnie trafila. A na drugi dzien jechali na calodzienna wycieczke do innego miasta. Anastazja wstala oczywiscie z katarem...wrrrrr i bolem glowy ( a to juz naprawde u niej ewenement! ). Pierwszy raz od 3 lat musialam jej dac capol ( taki dzieciecy przeciwbolowy i przeciwgoraczkowy syrop ). Uch!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I co? Znow mam dyzur? No dobra. Otoz wreszcie mam monitor dla Maxa, co oznacza moja wolnosc! Maluszek spi na gorze, a ja zawału serca siedzę sobie na dole, popijam kawkę i cieszę się ciszą i wolnością :) Czyż to nie piękny wynalazek? Napawam się chwilą :) Znów zacznę wieczorne maratony filmowe :) No piszcie coś, bo znów zacznę o zieleninie. A mam o czym, bo przerabiam paprocie ogrodowe. Acha, jeszcze wam zdradzę, że wreszcie spełniłam swoją fanaberię z młodości i zamontowałam w łazience nad wanną półeczkę, a na niej..... piękny w detalach kuter rybacki! muszę końćzyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Robiliśmy taką kurację wzmacniającą: Staś dostawał szczepionkę rybomunyl. I zdecydowanie widzę poprawę i to, że jest lepiej. Co nie oznacza, że jest dobrze. Mieliśmy robić badania krwi i moczu, ale od miesiąca nie możemy znaleźć dogodnego terminu a to z braku czasu, a to z powodu przeziębień czy chorowania. Ufff Ja też pamiętam, że są dostępne i rodzice kupują tylko spacerówki. Gdy jest niemowlaczek rozkłada się ją na płasko, a dziecko jest w takiej jakby torbie. Stasiek jeździł w spacerówce od 6 miesiąca, właśnie z powodów, o których piszecie rwał się do siadania. Dziwne te zwyczaje angielskie dotyczące ubierania dzieci. Byłam kiedyś w angli w marcu, ubrana na warunki polskie po zimowemu i naprawdę nie mogłam się napatrzeć na te dzieci w spodenkach i kolanówkach. Shalla, dawaj. Pisz o zieleninie zamieniam się w słuch. Mam pomysł, aby właśnie posadzić paprocie obok azali, rododendronów i magnolii. Czy to dobry pomysł? I marzą mi się zawilce i wrzosy. Czy to wszystko razem obok siebie będzie dobrze wyglądać? Magnolia zresztą już rośnie. Przetrwała jakoś zimę, wypuściła piękne listki. Niestety na początku maja były 7 stopniowe mrozy w nocy połowa z niej zmarzła trzeba powycinać zmarznięte gałązki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fisa, ale trafilas!!!! Ja wlasnie mam magnolie przyozdobiona od dolu azaliami, obrzezona wrzosami i teraz planuje cale jej tlo wysadzic paprociami :) Z wrzosami tylko jest jeden problem. Te nienaturalnie kolorowe sa barwione i na drugi rok rzecz jasna odrosnie ich naturalny kolor - niekoniecznie zachwycajacy...... Wrzosy sa ten chyba roznych rodzajow. Zauwazylam, ze te, ktore kupilam bardzo tanio prezentuja sie dosc marnie i kwitna rowniez raczej nie olsniewajaco. Natomist ten kupiony za fortune ( jak na wrzosa ) rosnie pieknie, kwitnie bardzo dlugo i wybarwia sie bajecznie! Dlatego polecam Ci dobrze zainwestowac w dobre gatunki. A, no i jedna istatna rzecz - wrzosy gdy kwitna przyciagaja podobno komary i wszelkie inne robactwo. Tu robactwa nie ma prawie wcale, a komary chyba jeszcze nie wiedza, ze ludzi tez mozna ssac, dlatego sobie na nie pozwolilam. Ale dobrze by pewnie bylo zasiegnac jezyka u specjalisty. Magnolie, jesli ci przemarzla, to usun tylko te chore pedy. Zdechle liscie, badyle itd wydzielaja gaz, ktory zle wplywa na cala reszte zdrowej rosliny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, jak znajdziesz chwilke, prosze opisz koniecznie kiedy i jak powiedzialas Franiowi o operacji i jak to przyjal. Mam wrazenie, ze Anastazji musialabym powiedziec co najmniej miesiac wczesniej. Ona organicznie nie znosi niespodzianek. Nawet dobrych. Przypuszczam, ze nawet gdybym jej powiedziala, ze jutro jedziemy do Disneylandu ( o czym marzy ) przyjelaby histeria. Ona po prostu potrzebuje czasu na przyswojenie informacji o zmianach, wydarzeniach i wszelkie zaskoczenia traktuje jak dopust bozy. Ale przeciez kazde dziecko jest inne. Bardzo mnie ciekawi reakcja Frania. A za pare dni u Anastazji w szkole jest dzien Pompejanski! Bardzo lubie te ich forme nauki. Co jakis czas jest dzien z historii.. Wtedy dzieci przebieraja sie w stroje z tej epoki, gotuja w szkole jedzenie z tamtych czasow, poznaja obyczaje, a jesli to z innego kraju a w szkole jest dziecko z tego kraju to wtedy jeszcze to dziecko jest gwiazda numer jeden , ktora opowiada o swoim kraju i obyczajach. Hmmm, no tak, zdaje sie, ze nie ma w szkole nikogo z Pompeii :) :D :D Ale pewnie znajdzie sie ktos z Wloch. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobra, nie chcecie pisac, to ja bede, az poczujecie przemozna chec uciszenia mnie :) Bede zanudzac o zielsku. Glownie. Wlasnie wybieram paprocie, ktorymi chce obsadzic prawe tlo magnolii ( lewe stanowi bluszcz ). Moze podczytuje nas ktos obeznany z tematem i moglby doradzic jakie te paprocie? jest tyle gatunkow.... wszystkie sa piekne, ale przypuszczam roznia sie wymaganiami. Chetnie posluchalabym rady kogos madrego. Wreszcie pada od kilku dni w miare regularnie co od razu znajduje odzwierciedlenie w kondycji trawnika. Podlewanie to nie to samo. Teraz nareszcie ma sluszny kolor. Kurcze, w Polsce moj ogrod i cala okolica obfitowaly w kamienie. Dowolnej wielkosci, kolory, faktury. Kamyczki i glazy. Do wyboru, do koloru. A tu za kazdy kamyczek trzeba placic fortune! Straszne.. Znalezc luzem lezacy kamien graniczy z cudem, czy w zasadzie jest w ogole nie mozliwe. Niestety, moje cesarskie drzewko nie wzeszlo. Zadne z ponad 100 wysianych nasion. Ech... chyba kupie nowa partie nasion. Ale chyba bede musiala sprowadzic je z Polski, bo tu nigdzie nie znalazlam na ebayu :( Ja tak moge jeszcze dlugo, wiec lepiej piszcie cos....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A mnie sasiadka podarowala dzisiaj kolejne 8 sadzonek pomidorow i mama je dosadzila pomiedzy naszymi dwudziestoma, bo rzeczywiscie rozmiescilysmy je bardzo luzno.... Ja paprocie w gorach wykopalam i posadzilam.... ale na gatunkach i prefencjach sie nie znam..... Ja swoje powtykalam wszedzie tam w cieniu, gdzie nic nie chcialo rosnac.... Kurcze, Shalla, zazdroszcze Ci tego ze robisz Twoj ogrod od poczatku. Ja juz zastalam tu pewna sytuacje, a nie wyobrazam sobie usmiercac badz wyrzucac roslin, wiec tylko niektore przenioslam, inne dosadzilam, ale interwencja w juz istniejacym ogrodzie nie ma nic wspolnego z tworzeniem go od nowa....... Fajnie masz z tym.... Fisa, Ty tez! Co do kamieni, to ja czasami przywoze cos z gorkich strumykow badz szlakow (jak maz nie widzi :) bo on nie jest zwolennikiem tego rodzaju zbieractwa). A obok mojego miasteczka jest taka miejscowosc gdzie kamienie sa dokladnie wszedzie.... Dawniej ludzie po prostu byli zmuszeni budowac z nich conajmniej ogrodzenia (grube na metr), skalniaki, a nawet cale domy, bo materialu bylo tyle.... Pieknie tam jest, bo wszedzie ten kamien.... Oj , musze leciec Kuk, zlituj sie! ;) Ostatnimi czasy mam dom tak zapuszczony ze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No, my tak widze na zmiane pelnimy samotne dyzury :) My ostatnio spedzamy czas mozna by powiedziec wakacyjnie: jak nie spotkania towarzyskie to calodniowe wycieczki... W takich warunkach trudno zajmowac sie domem. Ciasto drozdzowe z jablkami mojej mamy jest sensacja wsrod sporej czesci moich znajomych i kiedy tylko mama je robi, natychmiast ktos wpada na degustacje :) A wycieczkowo, to wczoraj tez wypuscilismy sie w gory i to te najblizej domu. Taka jedna tysiacmetrowa gorke widze z okna, ale za nia nie widze juz nic, natomiast kiedy tam wjezdzamy, na te gore, i przejdziemy jeszcze pare metrow, to odslania sie widok na dziesiec horyzontow.... a wokol nas przestrzen....... to jest cudoi po prostu. Nawiasem mowiac Jasiek z Myszoniem zeszli stamtad pieszo na samego domu wczoraj! oj, musze leciec bo kawa kipi, mam nadzieje ze uda mi sie zaraz wyslac Wam pare (albo raczej sporo) zdjec z tej wczorajszej wycieczki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to, żeby Ci nie było tak samotnie to i ja się wetnę tak szybciutko. Pierwszy raz znam dziecko, które nie lubi jazdy samochodem. I to czyje!!!! MOJE!!!! I tak ostatnio jest poprawa i Max z miną obrażonego baszy znosi trudy podróży ( co lepsze jest od wrzasku). Ale dlaczego??? Może to się zmieni wraz ze zmianą fotelika na większy i wygodniejszy niż te dzidziusiowe połamańce? A jeszcze powiem, że zdesperowana Anastazji histeriami w ostatnim czasie chwyciłam się ostatniej deski ratunku i od paru dni uczę Anastazję afirmacji przed snem. Odpukać w niemalowane, ale póki co widzę poprawę.... puk puk. Wreszcie leje jak należy, więc ogród rozkwita przepięknie. Niedługo porobię zdjęcia róż na które tak czekałam.Oto i wreszcie zakwitły i wyjaśnił się sekret ich koloru! CUDNE! No tak...bo ja je kupiłam rok temu, posadziłam i wyrzuciłam opakowania zanim sprawdziłam jakie to kolory. A zatem czekałam rok, żeby się dowiedzieć :) Typowe dla mnie.... Macie jakiś sprawdzony przepis na przyrządzenie jegnięciny, żeby nie cuchnęła? Organicznie nie znoszę zapachu tego mięsa. Może jest jakiś sposób, jakaś marynata, cokolwiek, co pozwala zabić ten fetorek? No to idę poleżeć i pachnieć na kanapie. Chyba mi się czasem należy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to ja mam pomysł, aby te wrzosy sobie z lasu wykopać i zasadzić :) Kto wie, czy po zawilce i paprocie też się do lasu nie udam. Oj, a my to blisko bagna mieszkamy, więc gdyby te wrzosy miały przyciągnąć, to ja się muszę mocno zastanowić. Są podobno też rośliny, które odstraszają komary i robactwo czy wiecie, które to? Melduję, że magnolia już przycięta! A ja noszę kamienie w każdej kieszeni Stasiek lubi zbierać na spacerach i potem ja je muszę nosić :) Mysh a ja to się dopiero muszę uczyć takiej cierpliwości do ogrodu. Bo ja bym chciała sobie wszystko zaplanować, 1 tydzień i już i ogród gotowy. Pewnie gdybym miała fundusze to byłoby to możliwe można kupić gotowe podrośnięte rośliny. Ale że kasy nie mam i chyba to przyjemniejsze więc małymi kroczkami, kawałek po kawałku, najpierw „karczuję z chwastów, potem sadzę trawę, dopiero potem będę sadzić rośliny i chodować od małego, od szczepki, od ziarenka i sprawdzać, czy w tym miejscu, czy w tamtym się lepiej prezentuje i przesadzać. i tylko muszę się tej cierpliwości i systematyczności nauczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Juz sie tlumacze: To Kuk z mezem dokonali niemozliwego, spakowali walizki, wsadzili swoja gromadke do samochodu i zjawili sie u nas wczoraj na obiedzie :D Przed nami jeszcze cala sobota i kawaleczek niedzieli. Jest wspaniale i bardzo internsywnie. Nie przyznawalysmy sie do konca, bo tak bardzo balysmy sie zapeszyc. Pogoda plata nam okropne figle, nie ma jak zdjec robic! Znaczy pare jest, nawet Kuk zostawila swoj aparat, zebym zgrala i rozeslala ale juz dzisiaj nie dam rady z tym walczyc... Czy wiecie ze do teraz nie udalo nam sie ustawic calej piatki dzieciakow w rzadku tak zeby bylo widac wszystkie pyszczki na zdjeciu? Oni w piatke sa nie do ogarniecia !!! Fajni sa :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale Wam fajnie! Super. Kuk, to kiedy zawitasz u mnie? Już wstawiam wode na herbatke!!!! Karen ko - ja już skapitulowałam i przesieliśmy się na spacerówkę. W sumie to nawet rozumiem Maxa. Co to za frajda spacerować gdy widzi się tylko niebo i to jeszcze często ze Słońcem prosto w oczy???? Sama nie chciałabym tak spacerować. W półsiedzącej pozycji Max z radością zwiedza świat i już jest ok :) A mnie się tymczasem lawenda nienormalnie rozrosła. Myślałam, że mam jeszcze conajmniej rok na przesadzenie, a tu inwazja! Mam nadzieję, że moje miniaturowe rododendrony przeżyją takie stłamszone jakoś do jesieni... A dziś będąc na spacerze ze stadkiem moim ujrzałam nad jeziorem takie drzewa, jakich nigdy w życiu nie widziałam. ( nie wiem jakim cudem, bo nie pierwszy raz tamtędy szłam.... ). Są piękne! Wyglądają jakogromne tuje z odmiany aurea ( takie jasno zółto-seledynowe ) ale zdecydowanie nie są iglakami. Już na nie zachorowałam.Ale niemam gdzie posadzić!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, oznajmiam Wam, ze absolutnie wyczerpalyscie limit nieobecnosci. Czerwona krecha! Uprzedzam lijalnie, ze jak nie zaczniecie pisac, to ja dzis wpadam do ogrodu z aparatem i zadrza z trwogi wasze skrzynki.... ha! Rzeklam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to juz wszystko wiecie! :) Rzeczywiscie, do ostatniej chwili nie bylismy pewni czy ta wyprawa dojdzie do skutku i na wszelki wypadek wolalam nic nie pisac, zeby nie zapeszyc ;) Marj! Wybacz mi, ze nie puscilam pary z ust w mailu! :) NA swoje usprawiedliwienie dodam jeszcze, ze nawet nocleg Mysh rezerwowala nam na dzien przed przyjazdem ;) Co ja Wam bede opowiadac - podroz naprawde meczaca ale WARTO!!!! Bardzo fajnie jest spotkac sie "w realu", popatrzec na dzieciaki bawiace sie razem, pogadac tak normalnie - przy kawie czy herbacie. Polecam wszystkim i oczywiscie Shalla - trzymaj ten czajnik non-stop na gazie, bo z nami nic nigdy nie wiadomo!!! :);):)! Zdjec mam niestety mniej niz planowalam, ale abstrahujac nawet od niezbyt sprzyjajacej pogody, uchwycenie momentu, kiedy zadne z dzieci nie wymagalo akurat pilnej interwencji, okazalo sie nielada wyzwaniem... A ambitny zamiar, by zrobic naszym pociechom zdjecie grupowe porzucilysmy z Mysha bardzo szybko ;);););):) Teraz trzebaby jeszcze wyslac Wam to co dalo sie zrobic, ale z tym mam jak zwykle problemy techniczne. No chyba, zeby Mysh.... ;))) Kochane, po naszej szalonej wyprawie musze zrewidowac moja opinie o tym, ze Jasiek zle znosi jazde samochodem. Ciezko powiedziec, zeby ja kochal, ale 8 godzin ciurkiem bez wiekszej histerii i odparzonej pupy, to jednak, przyznacie, spory sukces!!!! Karenko - tak sobie mysle, ze my mieszkajac w jednym kraju, majac w dodatku mase bezposrednich polaczen samolotowych do dyspozycji, naprawde powinnysmy sie wstydzic tego, ze jeszcze sie TUTAJ nie widzialysmy! Zapraszam do Turynu!!! :) A teraz jeszcze w kwestii zielska: Shalla - ja o zielsku moge na okraglo, ale na paprociach niestety sie nie znam. Mam w ogrodzie jedna, ale wbrew obawom mojej mamy wcale nie pleni sie nadmiernie i wlasciwie prawie zapomnialam, ze jest... Fisa - gdybys dowiedziala sie ktore rozliny odstraszaja komary i mrowki to pisz Kochana!!!!!! Mam co odstraszac!!!! U nas kamieni jak na lekarwstwo, wiec zwozimy je ze wszystkich naszych gorskich i morskich wypraw z dziecmi :) Klade je sobie na parapetach i w ogrodku tu i tam, ale nie sa to raczej glazy - raczej rozne ladne otoczaki. A co do projektowania ogrodka, to moj nie jest moze specjalnym arcydzielem, ale musze powiedziec, ze zaprojektowalam go osobiscie i wcale nie wyszedl zle. No moze tylko ten trawnik nieszczesny... Ja nie moge sobie specjalnie poszalec, bo mam do dyspozycji 30 m2 i to w formie prostokata, ale moze to nawet trudniejsze niz pofalowany terez z naturalnymi zaglebieniami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wracajac jeszcze do pytania (chyba Shalli) o to jak Franio podszedl do operacji: Poniewaz sami dowiedzielismy sie o mozliwosci zoperowania go teraz w Turynie na dwa dni wczesniej, postanowilismy odczekac z rozmowa do "przedostatniej" chwili. Franio wiedzial od stycznia, ze ma byc operowany i ...od kilku miesiecy przygotowywal juz bombe (butelke wypelniona woda, gwozdziami, patykami i jakimis smieciami) na jak to okreslil "Dottore malvagio" czyli "Zlego doktora", ktory zlecil te operacje... Odgrazal sie, ze podrzuci te bombe doktorowi do gabinetu i wymyslalismy nawet rozne scenariusze tego jak doktor na nia zareaguje. W sumie rozmowy na ten temat trwaly wiec od dawna i mialy charakter nieco zartobliwy (zeby oswoic i oddramatyzowac sam zabieg) ale sama informacja o tym, ze operacja jest tuz tuz, dotarla do niego na dzien wczesniej. Niestety, wbrew mojej wyraznej prosbie, moja tesciowa zdecydowala wyjasniac to Franiowi sama i po swojemu. To co ja zamierzalam przyrownac do wizyty u dentysty, zostalo przez nia przedstawione jako "cos strasznego, ale nie tak bardzo jak to, co ona sama musiala przezyc w dziecinstwie"... Grrrr. W efekcie Franek przerazil sie na tyle, ze nie chcial nawet poddac sie badaniu ogolnemu na dzien przed operacja. Sytuacje rozladowali lekarze (kapitalna mloda Pani urolog i druga - bardzo sympatyczna Pani anestezjolog), ktorzy najwyrazniej nie po raz pierwszy stawiali czolo takim lekom i potrafili uspokoic Frania na tyle, ze dopuscil do siebie mysl o operacji na spokojnie. W dniu samego zabiegu natomiast stawilismy sie w szpitalu bardzo wczesnei rano i, natychmiast po przydzieleniu nam pokoju, do akcji wkroczyla animatorka-wolontariuszka (Pani okolo 60 letnia, emerytowana nauczycielka), ktora swoim przebraniem (nos klauna, za duze ubranie, etc) i gigantyczna ksiazka - komiksem na temat operacji (ksiazka byla produkcji wlasnej, wymiarow ok. 1x1,5m) odwrocila uwage Frania od operacji a potem, na spokojnie i w zartobliwej formie opowiedziala mu co bedzie sie z nim dzialo krok po kroku przez nastepnych pare godzin. Bardzo fajne blo to, ze przyniosla ze soba zarowno igly i butle od flebo, by pokazac, ze igla jest w istocie miekka rurka plastikowa, ktora w zetknieciu ze skora bardziej laskocze niz wywoluje bol. Byla w tym wszystkim tak zyczliwa, konkretyna, zabawna i sympatyczna, ze Franek na prawde pozbyl sie wlasciwie resztek strachu. Reakcja Frania po operacji to juz wlasciwie "maly piskus". Jak wszystkie dzieci nie najlepiej znosil koniecznosc pozostawienia weflonu w zyle przez kilka godzin, ale generalnie zachowywal sie bardzo dzielnie. Byl dumny ze swojej odwagi i nie chcial nawet przyjac srodkow przeciwbolowych. Pani animatorka wrocila do nas po operacji by wreczyc mu specjalny dyplom za odwage podpisany przez lekarza, ktory go operowal. Podsumowujac - bylo to jak dotad niewatpliwie jedno z najbardziej zaskakujacych i pozytywnych moich zetkniec z Wloska sluzba zdrowia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy ktos wie, gdzie mozna dostac troche czasu? Tak, powiedzmy 6 dodatkowych godzinek na dobe? Czy juz do konca zycia bede cierpiec na jego brak? Do Polski jedziemy za trzy tygodnie z hakiem, a ja juz sie boje ze nie zdaze ze wszystkim tym, co powinnam zrobic przed wyjazdem. taaaa.... to napisalam dzisiaj rano a teraz krotka i zwiezla relacja ze spotkania z rodzina Kukow: to jest jednak swietna sprawa moc spedzic ze soba dwie doby, praktycznie caly czas razem oprocz spania, to nie ma nic wspolnego z takim malym popoludniowym spotkaniem a jednak i tak mowie: szkoda ze trwalo to tak krotko Dzieciaki Kuk sa fantastyczne, wszystkie! a moja absolutna ulubienica jest Ania! Pewnie troszke dlatego ze kiedy sie przemieszczalismy to chlopcy jezdzili z Kuk, a dziewczyny z nami i dzieki temu mialam okazje sobie z nia porozmawiac. A w domu chlopcy znikali a dziewczyny bawily sie w poblizu wiec znowu mialam okazje sluchac jej wywodow i obserwowac jaka mila jest z Pola. Coz to za urocza babeczka jest! Bylam pod jej ciaglym urokiem. taaaa, to napisalam po poludniu Kuk, z zapartym tchem przeczytalam Twoja opowiesc o Franiu przed operacja i nieocenionej pomocy tej wolontariuszki. To jest wzruszajace, wspaniale, piekne! Patrz, nawet nie mialysmy czasu o tym porozmawiac... I nie pokazalam Ci w koncu "szkoly" Jaska! NO i nie zrobilysmy jeszcze mnostwa innych rzeczy! Kurcze, dziewczyny, wiecie czego najbardziej zazdroszcze Kuk? Tego jak pieknie i zdrowo jadaja jej dzieci i tego jak ona zdrowo im gotuje !!! Wiele mozna sie od niej nauczyc! Kuk, co do zdjec, to tylko szepnij slowko, a chetnie rozesle je za Ciebie, znaczy moze troszke je przebiore? hm?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pola spi juz od dwoch godzin, Jasiek u babci, a ja sie wzielam za przegladanie garderoby wlasnej, na poczatek, w celu dokonania radykalnej czystki. Tak stoje przed tym lustrem, mierze, mierze, mierze, wyrzucilam 3 koszulki, a jakies 7 innych odlozylam na najwyzsza polke na "jesli schudne"... po co sie maja platac w zasiegu... Taaaa, daleko mi jeszcze do radykalnej czystki... Szafy pekaja w szwach, a ja biegam ciagle w tym samym....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Radykalne czystki to moja pasja ;) Zawsze tak mialam, ale nasililo mi sie jeszcze odkad poznalam mojego Meza :) Wciaz tylko przegladam, segreguje i oddaje na prawo i lewo :P Nie znosze wyrzucac, wiec ciagle szukam komu by wtrynic to i owo ;) Jednego tylko nie rozumiem - ja wciaz oddaje a w szafach i na polkach miejsca nie ubywa. Dlaczego??????? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O moje kochane ja to mam inny problem. Nie potrafię się rozstać z rzeczami. Wyrzucam dopiero, gdy już nie daje się rady tego cerować. Co mam dzisiaj na sobie: spodnie 4 lata, bluzeczka 12 lat, torebka 10 lat. Uhmmm, czy wogle powinnam się była do tego przyznać? I nie kupuję nic nowego, żeby nie mieć za dużo rzeczy w myśl zasady, że trzeba najpierw znosić to, co się ma. Taki okropny minimalizm. Czasem mnie trafia szlag, idę do sklepu i wychodzę z pustymi rękoma. Ostatnio naprzymierzałam się sukienek stwierdziłam, że może czas na bardziej kobiece stroje. Raz się przecież życje. Niestety fasony są okropne, kolory też nie moje, materiały, jakość uszycia, ehhh. chyba nie ma szans na zmianę :) Jestem po prostu proekologiczna i już :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Łooo BOże!!! Witajcie więc - jesteśmy w tym samym świecie. U mnie jest dokładnie tak samo! Co tydzień oddaję na Solvation Army, British Red Cross, Barnados Children i nie ubywa NIC!!!!! Pomijam już to, co wywalam, albo co oddaję znajomym. Już wiem. Ja po prostu mam maleńki domek! Trzeba wymienić i problem...zmaleje ciuteczkę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fisa - a ja bym strasznie chciala byc taka proekologiczna, ale nie jestem... Oddaje bez zadnych skrupulow to czego juz nie nosze bo przytylam czy schudlam i to, co kupilam pod wplywem impulsu, ale czego nie nosze z jakiegokolwiek powodu. Mam wrazenie, ze ubrania powinny "pracowac", byc noszone, a nie lezec w szafie. Wyjatkiem sa tu stare rzeczy "z dusza". Ubrania "pamiatki", ciuchy nawet znoszone ale o fajnym kroju czy kolorze, z dobrego materialu. Mam tez sporo oryginalnych ciuchow pochodzacych z second handow. Z tymi wszystkimi rzeczami nie rozstane sie, bo chcialabym by odkryla je kiedys na nowo Ania albo narzeczone Franka i Jaska ;) Sama pamietam wyprawy, ktore robilysmy z siostra na strych. W starej szafie, wisialy tam stare ubrania naszej mamy i kilka sukienek "po babci". Nic specjalnego, bo czasy byly jakie byly, ale dla nas (lata 80-te) i tak byly to prawdziwe skarby! Pamietam przerabianie, przefarbowywanie, szycie nowych ciuchow z materialu "z odzysku". Mam nadzieje, ze moje dzieci nie beda robily tego samego z koniecznosci, ale moze takie szperanie i przebieranki "na mloda mame" tez sprawia im kiedys radosc! :) W czasach gdy zarabialam naprawde dobrze ale nie mialam czasu "na zycie" cierpialam na manie zakupowa. Wybieralam sie z kolezanka do jedynego centrum handlowego w Warszawie czynnego do 22.00 (teraz jest ich chyba z tysiac ;)) i wydawalam polowe pensji. Kupowalam oczywiscie...kolejne garnitury do pracy ;):):) Wspominam to ze zgroza. Teraz jest inaczej, bo wydaje pieniadze glownie na ubrania dla dzieci. Uwielbiam to robic i chwala bogu, ze nie mam ani za duzo czasu ani pieniedzy. Mam natomiast ulubiony sklep,ktorego wlasciciel jest naszym klientem i u ktorego robie zakupy z takim rabatem, ze czasem wstyd mi kiedy place w kasie. Dla siebie natomiast odkrylam ostatnio swiat straganow z markowymi ciuchami na targu :) Znalazlam pana, ktory wyciagnal dla mnie kolekcje ciuchow (na wysokie i szczuple), ktore wisialy u niego w magazynie od paru lat. Ciuchy sa zakurzone jak nieszczescie, ale na ogol w doskonalym stanie, nowe, z oryginalnymi metkami i takich marek, ze w zyciu nie weszlabym do sklepow, w ktorych kiedys wisialy. Przyklad - moj ostatni zakup - sukienka Versace - prosta, elegancka, wspaniale wykonczona i genialnie lezaca. Cena ...20 Euro!!!! Cena oryginalna 320 Euro. Przewisiala w magazynie 6-7 lat, ale poniewaz nie ma na niej ani pol cekina, blyszczacej naszywki ani dekoltu do pepka, zadna Wloszka nie zwrocila na nia uwagi ;););) Od kiedy odkrylam moj ulubiony stragan, nie kupuje wlaciwie w normalnych sklepach, bo rozbieznosc pomiedzy wartoscia realna a tym po ile sprzedaje sie ubrania wydaje mi sie nieprzyzwoita...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To ja reprezentuje chyba jeszcze inny gatunek homo ubranius :D Z jednej strony nosze, tak jak Fisa, ten sam plaszczyk, ten sam polar, te same sztruksy i ten sam sweter, przez kilka lat ciurkiem.... w tej chwili mam na sobie buty kupione dziesiec lat temu (to oczywiscie nie oznacza ze buty sa az tak dlugowieczne, to oznacza raczej ze zdarza mi sie wracac do pewnych rzeczy po wielu latach) oraz sztruksy, ktore kupilam zaraz po urodzeniu Jaska (ten sam przypadek, spodnie odlezaly swoje w szafie i wczoraj worcily do lask). Wielokrotnie zdarza sie ze tyje na zime, chudne po zimie i wracam do spodni sprzed utycia. Dlatego wlasnie nie moge sie nigdy zdobyc na wyrzucenie czegos, co lubilam, przechowuje to zazwyczaj dosc dlugo, znaczy doslownie latami. Z drugiej strony lubie kupowac, lubie miec cos nowego od czasu do czasu, ale nowe rzadko zastepuje stare, raczej funkcjonuje obok. Generalnie nie lubie nadmiaru i jesli zdarzy mi sie kupic, szczegolnie dzieciom, kolejne spodnie, kolejny sweterek, kolejna z rzedu sukieneczke w tym samym rozmiarze, to zloszcze sie na siebie. Podobnie w moich przypadku.... Wole miec w szafie trzy pary butow, ale dokladnie te wymarzone, wyczekane, chocby mialy byc zamowione prze internet w Stanach, i chodzic w nich pare lat niz kupowac co sezon po kilka par i wyrzucac bo moda przeminela.... bo sie rozlecialy po kilku spacerach..... No ale ja jestem troszke nietypowa, bo latam wlasnie wylacznie w portkach, a ubran wyjsciowych lubie nosic... Do portek nie potrzeba wielu roznych butow :D Jestem odwrotnoscia kobiety ktora ma 30 par butow i 30 torebek.... Fisa, ja chyba mam najbardziej podobnie do Ciebie :) Jeszcze powinnam dodac, ze jak juz wtreszcie cos sie zedrze, to zawsze najpierw szukam dokladnie tego samego modelu, czesto nie znajduje i choruje i potem duzo czasu mija zanim sie przestawie na cos nowego/innego.... Bardzo mnie zloszcza ciagle zmiany, ja bym najchetniej nadal nosila moje ukochane brudno-bordowe sztruksy Levi's z czasow studenckich i brudno-rozowe Lee z czasow wczesno-myszoniowych, a takich juz nie potrafie nigdzie znalezc.... Jej, ile mozna ociuchach gledzic! :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O rany, to wyszlo na to, ze ja jestem sposrod was najbardziej antyekologiczna. Ale to wszystko przez nieustajace promocje!!!! No i miekka jestem i ulegam. Dzis nie mam na sobie nic ( z butami wlacznie ) starszego niz 1 tydzien....uhhh... przyznalam sie. Nie, przepraszam, bluzka ma chyba ze 6 miesiecy! Sukces! Owszem, mam ulubione ciuchy, ktore maja pare lat, ale nie jest ich wiele. Za to jest cala gama pt" kiedy schudne" i dopiero co pozbylam sie calej fury pt " jak bede w ciazy" :) Kupowanie dzieciom to juz obsesja, z ktorej sie lecze. Kuk, Twoja opowiesc o straganie z sukienkami Versace sprawila, ze juz jestem spakowana i mam bilet do Turynu!!!!!!! ( ech... chcialabym ) Z butami mam za to problem taki, ze na moje nogi pasuje doslownie wszystko. Kazdy jeden but w zblizonym rozmiarze lezy na mnie jak ulal. Problem w tym, ze albo mi sie nie podoba, albo po przewedrowaniu pol sklepu w nim stwierdzam, ze jednak nie jest mi wygodnie w nich. Tak wiec pomimo wydawaloby sie idealnych okolicznosci - szukam butow miesiacami. Jak juz kupie, to wolalabym zeby mnie w lektyce noszono, niz mialabym je zedrzec. Oczywiscie w efekcie najdalej za pol roku szukam od nowa... :) Tak, o ciuchach i o zielichu mozna bez konca. Ale czy my jestesmy skazane na gadki o pieluchach? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Można długo o ciuchach, a co tam w końcu kobietami jesteśmy :) Ta moja niby proekologiczność w kwestii ubraniowej to wynika przede wszystkim z mojego sknerstwa, więc wcale z tego się nie cieszę. Ale jak o tym napisałam i spojrzałam na Wasze wpisy spojrzałam na to inaczej. Marzą mi się coraz bardziej takie klasyczne stroje, z dobrych gatunkowo tkanin, o nienagannym kroju, które można nosić latami. Dojrzewam też do tego, by mieć swoje ulubione fasony i chodzić z nimi do krawcowej, by następne spodnie, sukienkę, bluzkę szyła na wzór. Kuk właśnie w dzieciństwie zawsze o tym marzyłam, zawsze mi tego brakowało: takiego strychu pełnego ubrań z poprzedniej epoki. My mieszkaliśmy w M2, więc na jakieś przebieranki, bale karnawałowe zawsze brakowało mi pomysłu i szafy z ubraniami po rodzicach, czy babciach. Ale mam kilka takich perełek: sweterek i bluzeczkę od mamy, które mają więcej lat niż ja. Noszę na okrągło. Uwielbiam. I mam też taką makową bluzeczkę, którą mama mi uszyła, gdy miałam naście lat. Trzeszczy trochę w szwach, ale czasem ją założę. A może właśnie uszyć sobie coś takiego na wzór, tylko w troszkę większym rozmiarze? Kurczę, muszę się rozejrzeć, czy są jeszcze gdzieś sklepy z fajnymi materiałami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzisiaj w nocy odlaczyla sie rura doprowadzajaca wode do zmywarki. Zalalo garaz.......... Pierwsze szczescie w nieszczesciu jest takie ze zmywarka stoi w garazu wlasnie (bo w naszym leciwym dosc domu na poczatku podlaczen do tego typu maszyn nie bylo w ogole, potem, to taka historia rodzinna, kiedy tesc mojej tesciowej kupil dla niej pralke, myszoniowy tata zrobil takie podlaczenie w przylegajacym do kuchni garazu, a kiedy my kupilismy zmywarke najprosciej bylo podlaczyc ja rowniez tam). Drugie szczescie w nieszczesciu polega na tym ze wlasnie dzisiaj od rana swiecilo piekne slonce (juz nie swieci, ale co zdazylam wysuszyc to moje!) Nawet nie probuje sobie wyobrazic jakby to wszystko wygladalo, gdyby i dzisiaj lalo, tak jak w ostatnich dniach... A trzecie szczescie w nieszczesciu to fakt, ze gdyby mi tego garazu nie zalalo to chyba nigdy bym go wreszcie nie uporzadkowala :p Znaczy do konca jeszcze daleko ale i tak wychodzi na to ze Mysh cala szczesliwa bo jej garaz zalalo, niezle co? Mysh nalezy do gatunku homo leniwus i sa rzeczy ktorych za skarby swiata nie zrobi, no chyba ze zostaje do tego po prostu zmuszona :D Dawniej regularnie zalewalam garaz, bo nie mialam na stale podlaczonych rur odprowadzajacych wode z pralki i zmywarki i trzeba bylo je ciagle przekladac, jak wstawialam pranie to do rury odplywowej trzeba bylo wkladac rure od pralki, jak wstawialam zmywarke - od zmywarki. No i od czasu do czasu zapominalam, w zwiazku z tym garaz mialam sprzatany na biezaco :p Ale to zamierzchle czasy, bo Myszon w koncu mi to podlaczenie zrobil, dosc prowizoryczne, ale jednak :p Wiec po tak duzej przerwie w zalewaniu mialam dzisiaj naprawde duzo pracy, bo garaz juz dawno tak zawalony nie byl. Pamietam ze jak bylam mala to moj tata regularnie porzadkowal nasza piwniece w bloku. Dzisiaj role tej piwnicy pelni nasz garaz (bo samochod tam nigdy nie stal oczywiscie), a obowiazek porzadkowania przejelam ja, bo Myszon nie jest zainteresowany :) Caly ranek zbieralam wode, wynosilam mokre sprzety, wyrzucalam inne, Myszon oczywiscie w Tuluzie, jak zwykle kiedy cos sie dzieje to w jego dni tuluzowe. Przy okazji znalazlam mnoswto dokumentow wyjetych w pospiechu ze zdechnietego punto i rzuconych byle gdzie w listopadzie zeszlego roku. Teraz susze je kartka po kartce, dookola mnie porozkladalam gazety, a na nich te papiery.... W zwiazku z wyzej opisanym zajsciem, szkole z Jaskiem zaczynamy dopiero za chwile :) :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh, jesteś niesamowita! :) Katastrofy w Twoim wykonaniu przypominają kreskówkę - wszystko dobrze się kończy. Dziś dzień pompejański!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Musi sie dobrze konczyc! Bo ja tak chce! A dzisiaj znowu leje.... Juz nie pamieta kiedy nosialam koszulke na ramiaczka. Shalla, czekam na zdjecia z dnia pompejanskiego !!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - ja z butami mam dokladnie na odwrot. Numer 41 i wszystkie mozliwe wady stopy na raz. Kupno wygodnych butow to dla mnie prawdziwe swieto narodowe - zdarza mi sie wtedy od razu brac dwie takie same pary "na zas" i oczywiscie buty takie nosze do szewca dosc regularnie. Zabawnie jest tez u mnie z torbami, bo mam ich bardzo malo i wszystkie "ukochane". Moj szewc patrzy na mnie z politowaniem, kiedy po raz piaty przynosze mu do reperacji te sama torebke czy but... Fisa -mnie sie cos takiego zrobilo kiedy przekroczylam trzydziestke i poglebilo po przekroczeniu czterdziestki i urodzeniu Jaska ;)) Stwierdzilam, ze czas spojrzec na siebie nieco inaczej, kupowac mniej ale bardziej klasycznie i kobieco. To nie byla zadna presja srodowika czy lek przed starzeniem sie. Po prostu nagle dotarlo do mnie, ze mam ochote lepiej i bardziej kobieco wygladac :) Kupilam nawet dwie pary butow na obcasach, ktorych nie nosilam juz z pietnascie lat ;) Tyle, ze buty sa marki Camper, maja bardzo wygodne, szerokie noski i ...gumowe, amortyzujace obcasy :) A co. Wygoda i elegancja w jednym. Nie wydaja tez z siebie tego okropnego charakterystycznego stukania, kiedy ide po schodach ;) pomysl z szyciem na wzor jest fantastyczny. Pamietacie? Mysh szyla w Polsce marynarke na Jaska :) Ja jestem bardzo za, tyle, ze tu uslugi krawieckie u dobrego krawca sa bardzo, bardzo drogie, wiec moze kiedys i raczej tylko w Polsce... Mysh - jak Ty pieknie potrafisz przerobic dowolny problem na pozytyw! Istna z Ciebie Polyanna! :):) A juz zwizualizowalam sobie ten zalany garaz, bo wreszcie wiem jak on wyglada! :) Dobrze, ze nic wiekszego sie nie stalo! A u nas dzis ostatni dzien szkoly Franka! Nie moge uwierzyc w to, ze juz rok minal! Przeciez przed chwila doslownie kupowalismy pierwszy w zyciu piornik, zeszyty, tornister... Wszystkie te emocje sa tak swieze, ze mam wrazenie, ze minal tydzien moze, ale rok???? Tak wiec dzis Franio odbierze pierwsze w zyciu swiadectwo! :)))) Stopnie na nim beda "moderowane", bo po konsultacji z rodzicami, nauczycielki klas pierwszych postanowily, ze nie beda stawiac dzieciom jedynek i dziesiatek (najnizsza i najwyzsza mozliwa ocena), by zadne z dzieci nie poczulo sie zle. Czekam na to pierwsze swiadectwo z bijacym sercem i usmiechem od ucha do ucha. Widze, ze Franio chodzi z radoscia do szkoly i cokolwiek na nim znajde i tak bedzie dobrze ;):);) A co u Was? Marj, Dynia, KArenka, Psikulec, Elffik, Nikii do raportu!!! :):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×