Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

dziekuje Marji. Nie cierpie zadnych diet, a tu sie zbliza moment rozstania z karmieniem non-stop i zacznie w bioderkach przybywac, jak sadze.... Postanowilam sie przerzucić na fruktozę zamiast cukru rafinowanego. Zadne słodziki bowiem nie przemawiają do mnie. Ale ta fruktoza to chyba prędzej odchudzi mój portfel niż mnie :D :D Co do szkolnego Gapcia. Te zawody to takie, kiedy cała szkoła bierze w nich udział. Tylko zwolnienie od grabarza usprawiedliwia nieobecność. Tak więc biedaczek jest skazany na te zawody co roku przez kolejne kilka lat :( Z drugiej strony muszę jednak otwarcie przyznać, że w pewnym sensie podobało mi się to. To znaczy to, że nie został odsunięty od zawodów : BO się nie nadaje, BO sobie nie radzi jak inne dzieci , Bo cokolwiek. Jak zawsze metoda marchewki, zachęcanie, wspieranie, doping i pomoc pań nauczycielek. Z trzeciej strony..... ciekawa jestem jak to będzie wyglądało za 3-4 lata? Zbystrzeje? Czy też dadzą mu święty spokój z tymi zawodami? Natomiast muszę powiedzieć otwarcie, że czarnoskóre dzieciaki radziły sobie genialnie! To nie tylko wysportowanie. To całokształ. Już te z zerówki: pasja, ambicja, wola walki, żadna konkurencja nie była dla nich za trudna. Nawet maluchy sięgające Anastazji pod pachę zachowywały się nad wyraz dojrzale. Aż przyjemnie było popatrzeć z jakim zaangażowaniem brały udział we wszystkim i z jakimi sukcesami!!! Dało mi to do myślenia. Geny? Czy sposób wychowywania?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, wszystko dobrze, pod warunkiem, że ów Gapcio NAPRAWDĘ chciał wziąć w zawodach udział. Dla mnie najważniejszą sprawą byłoby uszanowanie JEGO woli. Co do słodzenia, to akurat ostatnio słyszałam wypowiedź dietetyka, z której wynikało, że jeśli w ogóle czymkolwiek słodzić herbatę, czy kawę to tylko miodem, bo jest najzdrowszy. A najlepiej nie słodzić wcale :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja miod uwielbiam, ale wcale nie jestem przekonana czylepiej nim słodzić. Studiowałam pszczelarstwo i pół roku pszczoły są karmione syropem z cukru rafinowanego, więc w sumie co za różnica? ( jeśli chodzi o cukier,m a nie o inne właściwości zdrowotne ). Może taki mód z dzikich barco leśnych to na pewno, ale taki przemysłowy... chyba przereklamowany. Ale pyszny :D Bez wątpienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ha! wreszcie sie odezwalyscie! :) Szkoda tylko, ze Fisa w takim paskudnym nastroju... Kochana, bardzo wspolczuje tego nieudanego urlopu i przygod z samochodem. Mam nadzieje, ze to byla tylko pierwsza czesc waszych wakacji i ze druga bedzie znacznie bardziej udana! Co do kobiet rodzacych w redlinach (Shalla - czy ty wiesz, ze za diabla nie moglam zrozumiec o co chodzi ci z ty rodzeniem w czerwonych liniach... , bo jakos tak mi sie przeczytalo z pseudo- angielska;);););)) To pewnie macie racje - one mialy nieco mniej skomplikowane zycie i wiecej czasu jednak... Uch... Marj - Ooooo, to to! Mnie takze najlepiej zrobilby tydzien z przyjaciolka w Krakowie. Zawsze regenerowalam tam umysl i cialo w tepie przyspieszonym, pomimo, ze caly dzien lazilam po miescie, a wieczorami balowalam albo sluchalam muzyki do rana... Gdzie te czasy!!!!!!!!!! Gdzie! Chociaz Wasza wisienka tez dobrze brzmi :) W kwestii zawodow jestem raczej zdania Marj - jako koszmar wspominam biegi przelajowe, w ktorych wszyscy musielismy brac udzial. Mam kiepskie krazenie i wszelkie bieganie, zwlaszcza to dlugodystansowe, powoduje, ze natychmiast lapie mnie migrena, dostaje kolki i ...zdycham po prostu... Nigdy nie bylam w stanie ukonczyc tych strasznych biegow. Nie znosilam ich ale nie bylo zmiluj sie... Rownie kiepsko (do pewnego momentu) szly mi gry zespolowe. Czulam sie jak ostatnia fajtlapa az do chwili gdy... trafilam na fajna nauczycielke gimnastyki w liceum. Nie zmuszala do niczego i wysluskiwala z nas indywidualne talenty tak wlasnie jak pisze Marj. Okazalo sie nagle, ze doskonale skacze i jestem bardzo elastyczna i doskonale radze sobie w cwiczeniach typu "pilates". Mialam wiec oceny z cwiczen obowiazkowych typu rzut pilki do kosza, podawanie polki siatkowej, etc ale nie bylam nigdy zmuszana do uczestnictwa w meczach koszykowki. Cwiczylam sobie tym czasie wraz z grupa innych kolezanek obok:) Marj- ciezko u nas teraz z takim czasem tylko dla siebie. Z roznych przyczyn ciezko. Moje marzenie absolutne to lekcje flamenco lub jakies inne dobre zajecia taneczne. Kto wie - moze w przyszlym roku uda sie je zrealizowac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz, Kuk, mnie dała do myślenia pewna sytuacja: Któregoś dnia w trakcie lekcji na zajęcia przyszła moja uczennica z niższej klasy zaliczyć zaległy materiał. Nauka języka przychodziła jej z wielkim trudem i powiem szczerze, że obie musiałyśmy nieźle się nagimnastykować żeby osiągnęła zadowalający poziom. Pamiętam jednak, że powiedziałam, że od ostatniego spotkania zrobiła ogromne postępy i, że słyszę jak mocno się napracowała. Kiedy wyszła jedna z uczennic siedzących wtedy w klasie powiedziała coś takiego "Wie pani, jak wspaniale jest usłyszeć takie słowa?? Dwa lata temu i mnie pani powiedziała coś podobnego i to dało mi takiego kopa żeby się uczyć jak żadna ocena, podręcznik czy cokolwiek!" Niby zdawałam sobie sprawę z siły "dobrego słowa" ale nie miałam pojęcia, że ma ono taką moc :) :) Teraz za każdym razem kiedy dostrzegam trud włożony w pracę (nawet jeśli ocena jest słaba) zawsze staram się ten wysiłek docenić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marji! Święte słowa! Zgadzam się całkowicie! Dobre słowo jest motywacją o 10 nieb mocniejszą niż jakakolwiek reprymenda. Widać, że jesteś pedagogiem z powołania, całą duszą. Są takie chwile, kiedy jestem za klonowaniem ludzi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, mnie też biegi długodystansowe omal nie wykończyły. Koszmar jakiś. A jak przeżyłam te biegi, to chcieli mnie dobić piłką lekarską. Do gier zespołowych miałam dokładnie taki sam stosunek jak Ty. Jak ja przetrwałam szkołę to sama się czasem zastanawia. Niemalże umknęłam śmierci spod kosy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja czytałam i słyszałam o takim eksperymencie: nauczycielom na początku roku szkolnego wskazano w klasie uczniów o wybitnych zdolnościach. Na koniec roku zbadano wyniki dzieci i okazało się, że ci wskazani uczniowie mieli rzeczywiście lepsze wyniki niż reszta dzieci. Myk polegał jednak na tym, że ci wskazani uczniowie tak naprawdę byli zwykłymi przeciętnymi dziećmi. Najważniejsze dla mnie to przede wszystkim wsparcie i budowanie poczucia własnej wartości w dzieciach. Od września Stasiek idzie do szkoły i powiedziałam mężowi, że nie będę wymagała od niego dobrych ocen, bo nie to jest ważne, a ważne jest by odkrył w sobie pasje. Ciekawe jak to będzie w praktyce? Ja byłam noga z w-fu. Dostateczna. Najbardziej wykańczało mnie robienie mostka i bieganie właśnie. Kuk urlop niestety to nie była pierwsza część tylko jedyna :( Teraz trzeba wytrwać do przyszłego roku. Na pociechę mam piękne okoliczności przyrody tu gdzie mieszkam i morze w Gdyni, Sopocie można w każdym momencie poczuć się wyjątkowo i urlopowo. Razu pewnego zrobiłam podsumowanie wszystkich obowiązków domowych i wiecie wyszło tego 47 godzin tygodniowo! To jest naprawdę cały ba! więcej jak cały etat! Nie wliczyłam do tego czasu na zabawę /naukę z dzieckiem. Jak kobieta „siedzi w domu to jest to faktycznie jak praca zawodowa, ale jak pracuje? To faktycznie jakby ciągnęła na 2, 3 etaty. Ostatnio zreformowałam się i tak jak Mysh kiedyś pisała, przestałam prasować. A co tam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fisa! Ha, wyobraź sobie, że jakiś czas temu siedząc u dentysty wpadła mi w ręce gazeta, gdzie wyliczono ile jest warta praca kobiety będącej tylko w domu i wykonującej tylko domowe podstawowe czynności ( pranie, gotowanie, prasowanie, zaprowadzanie i przyprowadzanie dzieci ze szkoły, pomoc w lekcjach, mycie okien, podłóg itd itp ) przez okres od urodzenia dziecka do 18-go roku dziecka. I wiecie ile? A brano pod uwage najniższe rynkowe stawki za usługi typu korepetycje, mycie okien, prasowanie itd. Otóż ponad 1 milion Funtów! Nie pamiętam dokładnie czy to było półtora miliona, czy milion osiemset, ale straszna suma!!!!! Ciekawe jakie faceta byłoby stać, żeby opłacić te wszystkie usługi pozwalając żonie wyłącznie leżeć i pachnieć :D Krótko mówiąc: jesteśmy bezcenne!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny z Polski, meldujcie co tam u was. Wlasnie rozmawiałam z teściami ( mieszkają na Mazurach ). Koniec świata co tam wczoraj się działo. I już właśnie im się rozkręca następna burza.... Co za Apokalipsa jakaś.... A i Max mi się rozchorował. Niby nic mu nie jest a kaszle jak gruźlik. I co z tym fantem zrobić? Za mały na akupunkturę, na zioła tym bardziej, a do konowała nie idę. Macie jakieś sprawdzone domowe sposoby na takiego malucha co jest tylko na piersi? Co mu można podać? W ogóle coś podawać, czy trzymać w cieple i wygrzać? ( póki co tak robię, ale może można coś więcej? )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, nie podpowiem, ja z tych chodzą do konowała :P Mój Marcel do drugiego roku życia nie chorował. A odkąd w maju dostał zapalenia jamy ustnej tak ręce opadają. Pisałam Wam o krtani i szpitalu. A wczoraj po południu znów do lekarza, bo od kilkunastu godzin temperatura w okolicach 39. Najprawdopodobniej złapał wirus i próbował się bronić sam, ale ma za słabą odporność po tamtych chorobach. Na szczęście mam tu naprawdę dobrą i przemiłą panią doktor, która poświęciła mi mnóstwo czasu i dała zalecenia na czas kiedy Marcel już wyzdrowieje. Fisa, naprawdę zrobiono taki eksperyment???? Wierzyć mi się nie chce, że nauczyciele nie zorientowali się, że wskazani uczniowie mają zupełnie przeciętne zdolności. Chmmm... dziwna sprawa. Kuk, jak samopoczucie? A! jeszcze jedno, co to za "naturalne" witaminy, o których kiedyś wspominałaś Shalla???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marji, bo widzisz, Ty masz u siebie może lekarzy, a ja mam konowałów. Dlatego nie chodzę. Wiem, że dostanę paracetamol, a jak się uprę, że chcę coś innego, to bez badania czy osłuchania dziecka wlepią mu antybiotyk, który im wyskoczył na komputerze :( Dlatego taka wizyta nie ma sensu. Doświadczenia nie mam w ogóle, bo Anastazja nigdy nie chorowała. A jak pierwszy raz zachorowała to miała prawie 4 lata i już jej zrobiliśmy akupunturę, wzięła zioła i z głowy problem. Zdrowa do dziś i lekarza na oczy nie widziała. Ale z takim maluchem to nie wiem co robić. Wiem, że tzreba mu jakoś osuszyć płuca, bo ma mokry kaszel. Czasem jakiegoś glutka w nosie - ale to daje sobie gruchą wyciągnać. Nie ma temperatury, ma wielki apetytm jest ruchliwy i skory do zabawy cały czas, więc zakłądam, że nie umiera na gruźlicę, ale.... tak jakoś głupio siedzieć z założonymi rękami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, a ja ostatnio czuję się nie to, że bezcenna ile zarobiona! Z mężem dzielimy się obowiązkami, a mimo to ja czuję jakby i tak było wszystko na mojej głowie. U nas fakt, że codziennie pada, jest parno i duszno, dużo burz, ale bez jakichś większych katastrof. Poza katastrofalną sytuacją przy domu, gdzie budują tą nieszczęsną kanalizację w miejscu, gdzie jest wysoki poziom wód gruntowych. Cały czas chodzi generator od pomp, które wypompowują nadmiar wody. A jak była ulewa to powstało sporej wielkości bajoro. Marj, ponoć się właśnie nie kapnęli a zafiksowali na otrzymanej opinii i traktowali te dzieci w na tyle szczególny sposób (z wiarą w ich talent), że miały lepsze wyniki. Mnie zdziwił amoralny aspekt takiego eksperymentu. Oczywiście to, co piszę o tym eksperymencie opieram na przeczytanym artykule. Shalla ja przede wszystkim od lekarza oczekuję osłuchania płuc w celu sprawdzenia czy to nie jakieś zapalenie oskrzeli lub płuc i obejrzenia gardła, czy to nie angina. W celu ustalenia, czy wirus czy bakteria. Bo jak bakteria to nie ma wyjścia, trzeba antybiotyk. Więc poszłabym do lekarza by go osłuchał i obejrzał gardło (czy możesz tego stanowczo zażądać?) Jeżeli nie ma wysokiej gorączki powyżej 38 stopni, to moim zdaniem to wirus i wygrzewanie wystarczy, tym bardziej, że ma dobry nastrój. Kolejna rzecz z wirusem organizm z reguły radzi sobie w ciągu tygodnia. Jeżeli po tym czasie nie ma poprawy, trzeba sądzić, że to coś poważniejszego. I jeszcze jedna ważna rzecz przy takim maluchu z wygrzewaniem trzeba bardzo uważać, bo jego „termoregulacja nie działa i można dzieciaka przegrzać i spowodować udar. Więc kurcze strach, takie rady przez Internet dawać idź do konowała, zobacz co Ci powie i sama podejmij decyzję nie musisz wykupić recepty i podawać przepisanych leków. Tak, mam wrażenie, że jak się dziecku poda antybiotyk to wpada się w taką pętlę bez wyjścia od jednego do drugiego antybiotyku. My chyba w takiej tkwimy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wlaśnie w ogóle nie ma gorączki i zachowuje się jak zupełnie zdrowy, szaleje, raczkuje i wariuje, demoluje wszystko w zasięgu rączek. Tylko ten kaszel... Z tym wygrzewaniem właśnie trzeba ostrożnie, więc nie wiele pozostaje do działania. Może to i racja co już starożytni powtarzali - człowiek zdrowieje pomimo brania leków, a nie dzięki ich braniu. Może więc poczekać, aż organizm sam zwalczy i przestać szukać dziury w całym. No nic, jeszcze poobserwuję. Zobaczymy co będzie. Dziś zakończenie roku szkolnego. Apel? Jakaś uroczystość? A skąd! Oglądają filmy cały dzień w swojej sali kinowej i obżerają się popkornem.... :) ech...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziekuje Marj, na razie bez wiekszych zmian. Rano tylko musze mu grucha wyciagnac z noska co nieco, wtedy tez sobie poteznie zakaszle i potem wiekszosc dnia spokoj. Nie ma ani zatkanego nosa, ani nie kaszle czesciej niz raz na 2-3 godziny. Nie ma temperatury, pi dobrze i ma wilczy apetyt. Ale jednak ten kaszel mi sie nie podoba, wiec chyba sie umowie na jakas wizyte, chocby dla wlasnego swietego spokoju. A u nas znow goraco. Mam sporo nowych zdjac. Przesle, jak tylko sciagne. Ciekawe jak tam Karenka. Odezwij sie, jak masz mozliwosc! Jak mala Zosia, tez taki obzartuch jak Max, czy subtelna jak dziewczynka? Ulubione zabawki Maxa: pilot, komorka, aparat, kable wszel;kiego typu, oraz metalowe kolka - takie od bryloczkow, czy kluczy. Wszystkie FisherPrice'y moga sie schowac przy tym :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla jestem w absolutnym szoku!!!!! Max raczkuje?!?!?!?! Właśnie obejrzałam zdjęcia i zatkało mnie z wrażenia. To jest gigant i nie chodzi mi o rozmiary ale o jego możliwości!!! Olek zaczął raczkować jak miał 9 miesięcy a Zosia w ogóle nie przejawia jakichkolwiek zainteresowań ruchowych! Dziewczyny powoli nadrabiam forumowe zaległości. Po przyjeździe do PL mieliśmy ciągłe problemy z netem. Ja to ciągle zgłaszałam, kończyło się na tym, że panowie przyjeżdżali ruszali jakieś kabelki, net był przez pół godziny po ich wyjeździe a potem cisza prze 5 następnych dni. Dopiero przy 3 interwencji po wymianie całego kabla łączącego nas z czymś tam net spłynął do nas szerokim strumieniem. Do czasu aż.... mój sympatyczny mąż nie zostawił kompa włączonego na czas burzy czym usmażył modem i kartę sieciową. Po tygodniu różnych prób przywracania połączenia do życia znów jestem w kontakcie ze światem. Ten nasz pobyt do szczególnie radosnych nie należy. Olek praktycznie zaraz po przyjeździe wylądował u lekarza i przez miesiąc wziął 3 antybiotyki. Najpierw zapalenie oskrzeli, które przeszło w zapalenie krtani i tchawicy. Po drugim antybiotyku i braku poprawy trafiliśmy do świetnej lekarki, która go z tego wyprowadziła, ale jeszcze na koniec dała mu 4 antybiotyk, ale ja wymiękłam. I nie podałam. Przez ostatnich 5 dni było już bardzo dobrze a od wczoraj Olek znów pokasłuje. Mam ochotę rwać włosy z bezsilności. Na szczęście dopisuje mu i apetyt i humor no i sił do wszelkich zabaw ma w brud. A Zosia.... jest cudowna. Bardzo pogodna, wiecznie uśmiechnięta z cudownym rytmem dnia. Jedzenie, godzina zabawy, sen, godzina zabawy, jedzenie i tak w kółko. Jedyny problem to że całą sobą buntuje się przeciwko łyżeczce i póki co zupki podajemy butlą. Jakieś rady dziewczyny??? Nie miałam Wam okazji wspomnieć że też miałam okazję spotkać Mysh w K-owie. Niestety bez Olka (który leżał w łóżku po postawieniu mu baniek) no i w locie bo miedzy Myshy zwiedzaniem Wawelu a naszą umówioną wizytą u dentysty został nam okruszek czasu. Pomimo tych ograniczeń czasowych i tak jestem bardzo szczęśliwa że udało nam się zamienić chociaż kilka zdań. To jest niesamowite, ale miałam wrażenie że spotykam kogoś kto jest w moim życiu już od tak dawna, że aż nie pamiętam jak to było przed forum. Dzięki temu wszystkiemu co wiemy o sobie z forum i @ miałam wrażenie Mysh jakbyśmy się już spotkały mnóstwo razy i przegadały wiele godzin. Bardzo się cieszę, że Was zobaczyłam w realu :) :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karen ko, wiem co czujesz, ja też niedawno przechodziłam przez walkę z technologią w efekcie nie mając internetu przez 20dni. To jest zadziwiające, im więcej ułątwień w życiu nam wymyślono, tym 2-razy więc utrudnień za tym idzie :) Osobiście uważam, że z całego postępu cywilizacji w zasadzie tylko dwa wynalazki mi się podobają: woda w kranie i tampaxy. Poza tym dalej mogłoby dla mnie nie być samochodów, samolotów, TV, lodówek, o komputerach nie wspominając.No, ale ja jestem dziwna. Biedny Oluś, ale wiecie co?Może ja jestem katastrofistką, alenie mogę opędzić się od myśli, że ogólnie lepiej nie będzie. Rodzimy się coraz słabsi, coraz mniej odporni, za to otaczające nas wirusy i bakterie rosną w siłę. W mojej podstawówce bylo tylko jedno dziecko, o którym cała szkoła wiedziała, że ma alergię na pyłki traw i wielkie halo z tego było. A teraz? Teraz pewnie jest góra 50 dzieci, które żadnej alergii nie mają.... Jakie będzie następne pokolenie? Pozostając w temacie: wybrałam się do tutejszego konowała. Alleluja, opukał Maxa z każdej strony, zajrzał w każdy otwór, pokiwał głową, zmierzył nawet temperaturę ( idealna ). No zdrowy jak byk. Co robić? A w płucach rzęzi..... no to antybiotyk! ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To jeszcze dwa slowa o Nastusi.... nie wiem czy uwierzycie w to. Od 3 dni sa wakacje. 2 dni Anastazja dzielnie zniosla ( zahartowana przez cotygodniowe weekendy ), ale trzeci dzien bez szkoly to juz przesada.... I oto z samego rana zameldowala sie na sniadaniu.... ubrana w szkolny mundurek, z teczka pod pacha, oraz taboretem, ktory rutynowo sluzy za szkolna lawke. Zarzadala lekcji..... I choc juz po 16:00 ona dalej dziubie w zeszycie, domaga sie zadan i pyta czy zapisalam ja na szkolny obiad... Oczywiscie zapisalam, wiec zjadla uprzejmie :D Teraz poszla na przerwe.... A przed nami caly miesiac wakacji...... help....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wysłałam coś na skrzynki. Krótki filmik i mam obawy teraz,bo długo szedł, czy wam nie pozapychało skrzynek. Dajcie znak, jakby co,to już nie będę wysyłać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale pomorek! Dziewczyny mam nadzieję, że to tylko taka wakacyjna przerwa i zaczniecie zaglądać na kafe. Shalla jak się czuje Max? Czy już lepiej? Czy minął mu kaszel? Karenko nie mieliśmy problemu z brakiem akceptacji łyżeczki. Ale może spróbuj zmienić łyżeczkę na jakąś inną? Są teraz takie silikonowe może taka zyskałaby większą aprobatę? Tak te cywilizacyjne udogodnienie a wiecie ile się dziennie zużywa wody? Jak to przeliczyłam, to nie mogłam w to uwierzyć. Minimum 100 litrów dziennie na osobę! Niewiarygodne. I jak sobie wyobrazić, jak radzili sobie ludzie, gdy nie było bieżącej wody? Niszczymy środowisko, niszczymy. A jakby tak była jakaś katastrofa i te nasze udogodnienia przestałyby działać? Pisałam Wam kiedyś o moich polowaniach na sukienkę. W końcu sobie kupiłam. Takie to dla mnie przeżycie, że powiem Wam, że powisiała w szafie przez miesiąc zanim odważyłam się ją założyć. Przedtem kilka razy ją przymierzałam, popoprawiałam Echhh dzisiaj mam ją drugi raz na sobie w pracy i czuję się jak „stróż w Boże ciało! No nie wiem, czy ta metamorfoza się uda:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fisa, dziękuję. Max po dwóch dniach od wizyty u konowała ozdrowiał sam. Kaszel minął, katarek minął, wysypka zeszła, tak więc cieszę się, że jednak nie podałam tego antybiotyku. Poszliśmy nawet na basen, jak wam pisałam. Tyle, że spodziewałam się tam ciepłej wody, a była.... dość chłodna jak na takie maluchy ( było ich więcej, nawet młodsze od Maxa ). Ale z drugiej strony, wyszedł z tej godzinnej pluskaniny bez szwanku, więc idę dziś się dowiedzieć o lekcje dla niego na pobliskim basenie. Kurcze, mam basen jakieś 400 metrów od domu a przez 3 lata byłam na nim tylko raz. Jakoś tak... nudny jest. Zadnych wariactw, tylko jaki taki basen z podstawówki. ble. Ale leposze to niż nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co za pomorek znowu?! Urlopujecie czy pracujecie? Odezwijcie sie, bo smutno bez was. Kuk, ja czekam na Ciebie caly czas. Woda na kawe dawno wystygla :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja urlopuje.... I tak mi sie nie chce wlaczac komputera ! Kto chce mnie znalezc, lapie za telefon. Dzisiaj wlaczylam wyjatkowo, zeby sobie przegrac od mamy zdjecia, ktore robila wczoraj i przerzucic moje, ze spotkania z kolezanka. My tu prawie wcale nie robimy zdjec. Nie ma czasu. :D Pierwszy raz nam sie zdaza :) W ogole to jest paradoksalne, ale kiedy przyjezdzalismy do Polski na dwa tygodnie, zdazalismy ze wszystkim, bo trzeba bylo tak zorganizowac czas zeby zdazyc, a teraz kiedy mamy ponad miesiac, zyjemy na takim luzie i nie spieszymy sie z niczym, ze teraz, pod koniec pobytu, okazuje sie np. ze chcialam zabrac do fryzjera dzieciaki i siebie i jak na razie zdazylam to zrobic tylko z Pola a co do siebie to juz zaczelam myslec, ze szkoda czasu i ze w koncu moge isc we Francji :p Ale koncu spotkania z ludzmi sa duzo wazniejsze niz utrzymanie fryzury. Dziewczyny, nie dam rady wlaczyc sie do dyskusji. Naprade nie dam. Mam nadzieje, ze u Was szystko zupelnym porzadku. Ja napisze tylko ze u nas porzadku A zupelna nowoscia jest to, ze Pola od tygodnia mowi piekne "rrrrrrr". Jest to zjawisko zupelnie nowe i bardzo silnie zaakcentowane, do tego stopnia ze teraz we wszystkiech slowach gdzie znajduje sie "r" i jednoczesnie "l", Pola wstawia "r" ona miejsca, np. "kororowy, rusterko, rukrowany" itd. Zmykam, czas sciagnac dzieci na sniadanie. Pozdraiam Was cieplutko Mysh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja nie piszę bo już dawno dostałam depresji od tej pogody. Ile deszczu może człowiek wytrzymać w ciągu lata???????????????????????????? I dzisiaj znów to mokre leje z nieba. Było ok 4 dni pogody to miałam z dziećmi syndrom psa który się urwał z łańcucha. A teraz wróciłam do budy i skomlę o SŁOŃCE!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karenko, masz rację, lato w tym roku jest wyjątkowo mokre, nieprzewidywalne i mało przyjemne. Na palcach jednej ręki mogłabym policzyć naprawdę upalne dni! Nic dziwnego, że znajomi narzekają na tegoroczne urlopy - koleżanka z nad morza wybrała się w Bieszczady i w ciągu dwóch tygodni wyszła w góry tylko dwa razy! Shalla, dobrze, że obyło się bez antybiotyku :) Max jest wyjątkowo silnym chłopcem. Mysh, zazdroszczę urlopu... Ja marzyłam o morzu w tym roku i na marzeniach się skończyło, niestety. Może za rok się uda. A póki co mam nadzieję, że nasze weekendowe spotkanie dojdzie do skutku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, faktycznie lato w Polsce z tego co widze w TV to jakis koszmar. Ja osobiscie uwielbiam deszcz, ale domyslam sie, ze lubiacych słońce to może wpędzić w depresję. Nie mówiąc już o osobach zagrożonych powodzią czy zalaniem :( U nas dla odmiany deszczu jak na lekarstwo i ciągle latam z konewkami. A dodatkowo ślimaki głodne i spragnione zeżarły mi mój nowiutki Clematis!!!! Podłe kreatury! Od wczoraj bawimy się z Nastusią farbami akrylowymi na kanwach. Muszę powiedzieć, że całkiem nieźle jej idzie. Nie są to dzieła szutki póki co, ale jakaś nowa technika malowania odmienna od malunków szkolnych, więc myślę, że to fajne doświadczenie. Teraz z innej beczki... właśnie oglądam wiadomości z Anglii. To straszne, co się dzieje. Może nie mam racji, ale moim zdaniem wszystko to jest wynikiem żle pojętej tolerancji. Co innego jest szanować i traktować równo osoby czaroskóre, a co innego jest w ramach tego równouprawnienia tolerować zamieszki, rozboje, podpalenia, złodziejstwo,, wandalizm, itd. Tyle, że czarnych moża jeszcze deportować. Ale co zrobić z białymi, którzy się tak zachowują? Z rdzennymi Anglikami? Już chyba tylko na Księżyc wysłać....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, nie wiem, co robic, wychowywac jakos, kurde! A w kwestii zle pojetej tolerancji, to ja we Francji obserwuje bardzo niepokojace zjawisko: za kazdym razem kiedy przedstawiciel konkretnej grupy narodowosciowej, wyznaniowej itp, zrobi cos podlego i zostaje potepiony normalnie jako CZLOWIEK, podnosza sie glosy, ze to nagonka na Araba, Murzyna, itp. Nie mozna juz tak po prostu zganic emigranta z polnocnej i reszty Afryki bez bycia posadzonym o rasizm. Poprawnosc polityczna prowadzi do cholernych absurdow.. A podobno wszyscy jestesmy rowni, tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jest dokładnie tak jak piszesz Mysh. Białego można zgnoić, zganić, stłuc pałą, publicznie wychłostać niemalże. Kolorowego nie - bo to rasizm. Świat stanął na głowie i sama jako biała zaczynam się czuć jak prześladowana mniejszość narodowa.... Szkoda. Ale ten proces rozpoczął się już ponad 30 lat temu. Moi rodzice będąc wówczas w Afryce sami opowiadali mi, jak to były wówczas osobne sklepy dla biały i dla czarnych. Różnica polegałą na tym, że gdy czarny przez pomyłkę wszedł do sklepu dla białych, to był wypraszany . A kiedy biały wszedł do sklepu dla czarnoskórych - to wylatywał lotem koszącym z obitą twarzą.... Jak widać nie wyciągnięto z tego żadnej lekcji. Ale lepiej skończmy ten temat, bo tylko patrzeć jak wpakują się nam pomarańczli rozkręcając wojnę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×