Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Karen ko - Zosienka jest uosobieniem slodyczy! Takie ciasteczko do schrupania od zaraz. :) A Olek to juz jest Facet! Swietne zdjecia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla dzięki. Zosię mogłabym chrupać non-stop. Jest absolutnie całuśna! A Olek to naprawdę "kawał chłopa". Czasami zdarza mi się patrzeć na niego kiedy śpi i zastanawiać się kiedy tak urósł??? We wtorek wracamy do Rzymu. Tej końcówki lata do udanych raczej nie zaliczam (ale ogólnie ostatnich miesięcy też). Miałam mała stłuczkę samochodową. Ja kontra mur. Niby nic się nie stało, ale szyją nie mogłam kręcić ponad dwa tygodnie. A w tym tygodniu pojechałam do Bochni wymienić ostatnie pieniądze i jakaś baba doszła do wniosku, że co moje to jej i 2 000 zł plus dokumenty poszły w siną dal. Ja wiem, że pieniądze to rzecz nabyta, ale przepłakałam z bezsilności kilka godzin. Od kolegi z policji (na podstawie monitoringu) dowiedziałam się tylko, że baba wyglądała na cygankę. Jak mam w sobie wzbudzać tolerancję???? (to a propos waszej dyskusji powyżej). To nie rasizm to statystyka!!! Zmieniam temat. Z cudownych dla mnie newsów. Moja kochana R przylatuje dziś w nocy do Polski i będziemy mieć dla siebie jutro cały dzień. To taka kropelka w morzu mojej komunikacyjnej potrzeby, ale i tak skaczę ze szczęścia pod sufit. A za chwilkę z K-owa przyjeżdża moja druga przyjaciółka z córeczką i spędzimy cudowne letnie popołudnie na pogaduchach. Życzę Wam cudownej końcówki lata a sobie obszernych dokumentacji zdjęciowych z tychże w mojej skrzynce!!! Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karenko, ale jak to sie stalo? To sie odbylo jawnie czy niepostrzezenie? Pod kantorem? Babka cie obserwoala, myslisz? Czy jak? Jezu slodki, zaraz sobie wyobrazam ze i mnie sie cos takiego przytrafia....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh i jawnie i niepostrzezenie. Jawnie bo w sklepie pelnym ludzi i posiadajacym monitoring a niespotrzezenie bo mialam torebke na ramieniu, reke trzymalam na uchu torebki a wiec calym przedramieniem przyciskalam ja do swojego boku a i tak nie poczulam momentu w ktorym wlozyla mi reke do torebki. Portfel byl dosc gruby wiec dla mnie to kieszonkowe mistrzostwo swiata ze nie poczulam kiedy go wyjmowala z torebki. Nie ludze sie ze zostanie ujeta bo monitoring byl tak kiepskiej jakosci i niewiele na nim widac. Wrocilismy do Rzymu i umieramy z goraca. Zosia zasypia wieczorem dipiero kiedy usiade z nia na fotelu na balkonie. Jutro wyjazdzamy nad morze. Jestem ugotowana i nie mam sily pisac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
od trzech godzin jestesmy w domu Pola: mamo, ile dni tu zostajemy? :D kazdy tak ma po pieciodniowej podrozy i czterech nocach kazda w innym hotelu i innym kraju :) fajna ta nasza podroz byla, nie zalowalismy czasu na zwiedzanie. Oravski Hrad, twierdza Hohensalzburg w Salzburgu, Palac Biskupi w Bressanone. Doprawdy trudno powiedziec, ktory z tych zabytkow zrobil na nas wieksze wrazenie, bo wszystkie trzy sa absolutnie wspaniale! mnie jednak najbardziej zaskoczylo bogactwo zbiorow muzeum w Bressanone, szczegolnie kolekcja sredniowieczna. To byla zupelna niespodzianka. Do Salzburga jechalismy specjalnie, a w Bressanone po prostu wypadl nam nocleg, a my zawsze lazimy tam gdzie wypada nocleg. No i wylazilismy to muzeum przypadkiem. Nie zauwazylismy specjalnie zadnych tablic czy plakatow reklamujacych, a po wejsciu okazalo sie ze w srodku sa perly. Ot Wlochy! Gdzie sie nie obrocic dziela sztuki. W ogole bardzo podobalo nam sie samo miasto Bressanone. To jest wlasnie najfajniejsze w takim przypadkowym podrozowaniu jak nasze, ze odkrywamy miejsca zupelnie nowe i za kazdym razem to jest niespodzianka. no a teraz juz ciesze sie ze jestesmy w domu.... oj, dlugo bedziemy dochodzic do siebie. dom zakurzony i opleciony pajeczynami, ogrod nieba siega, wszystko trzeba bedzie przyciac, wyplewic.... A na parapecie czekal rysunek zrobony przez moja M, przedstawiajacy Pole, zrobiony na podstawie zdjecia, ktore jej wyslalam z Polski. piekny! jutro musze ja ucalowac. Karenko, zazdroszcze tego morza. My dzisiaj spalismy nad morzem, bo nocleg wypadl nam kolo Savony, ale o plazowaniu jednak nie bylo mowy. Tylko Jasiek sobie wczoraj nogi (i spodnie!) pomoczyl, nawet nie powinnam sie przyznawac ze bylo to dobrze po 23.00 :) no ale tak to bylwa w podrozy :) A czemu nikt inny nie opowiada nic o wakacjach ????????? Kto byl nad morzem? Kto w gorach? Kto w podrozach dalekich? ide, bo moj maz zaczyna sie stukac w glowe :) przeze mnie dzieci jeszcze nie spia strasznie nam sie rytmy poprzestawialy w te wakacje dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj no nie opowiada, bo ich nie miał :( Nam udało się chociaż założyć trawnik od strony południowej domu. Och jaka ulga i jak się cieszę. Oprócz tego wzięliśmy się za samodzielne wykonanie mebli do pokoju Stasia. Nie wiem, czy dobrze to wymyśliliśmy, bo wymyśliliśmy dla Stasia piętrowe łóżko. Czasem ogarnia mnie straszna obawa, że to raz nie będzie wygodne, dwa niebezpieczne. Boję się, że Staś może spaść w nocy, albo podczas włażenia lub złażenia. No niestety łóżko już stoi i nic nie da się zmienić. Zobaczymy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A bo co tu opowiadać. Praca, praca i z urlopu nici, więc i żadnych podrozy nie było. No, moze jedna, odwiedzilismy wczoraj Lamport - pałac, w ktego pięknych stajniach odbywała się giełda antyków. Oczy wyszły nam na wierzch, cudne rzeczy, nawet park antycznych traktorów! Wyprawę zakończyliśmy konsumpcją kanapki z dzika pieczonego na naszych oczach i tyle opowieści wakacyjnych. Max chodzi trzymajac się ławy/kanapy/czegokolwiek. Może majtki z odwaznikiem zatrzymają go w miejscu???????? Pędzę szukać butów dla niego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A bo co tu opowiadać. Praca, praca i z urlopu nici, więc i żadnych podrozy nie było. No, moze jedna, odwiedzilismy wczoraj Lamport - pałac, w ktego pięknych stajniach odbywała się giełda antyków. Oczy wyszły nam na wierzch, cudne rzeczy, nawet park antycznych traktorów! Wyprawę zakończyliśmy konsumpcją kanapki z dzika pieczonego na naszych oczach i tyle opowieści wakacyjnych. Max chodzi trzymajac się ławy/kanapy/czegokolwiek. Może majtki z odwaznikiem zatrzymają go w miejscu???????? Pędzę szukać butów dla niego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Max chodzi... az brak mi slow :) Nic nie opowiadam o wakacjach bo rzeczone jeszcze przede mna. Z soboty na niedziele ruszamy na dwa tygodnie na Krete. Od dzis jestem na trzydniowym zwolnieniu lekarskim na Olka, ktory od tygodnia niedomaga z brzuszkiem. Gdyby nie to, nie mam pojecia jak bym sie spakowala. Do tego jestem caly tydzien sama z dziecmi bo Pan Domu szkoli sie w Czechach. Jestem juz taka zmeczona wszystkim, ze bedace przede mna pakowanie postrzegam jako nadludzki wysilek, pomimo ze jestem swiatowa mistrzynia w pakowaniu sie. Wydarzylo sie sporo rzeczy mniejszych i wiekszych ale przepraszam - nie mialam ani czasu ani sily pisac. Temperatury w moim nieklimatyzowanym miejscu pracy osiagaja takie wartosci, ze i tak cudem jest, ze zyje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu, wspolczuje. Ja bardzo ciezko znosze wszystko powyzej 23 stopni. Tak, Max wspina sie przy wszystkim i o ile ma sie jakk przytrzymac to sie juz przemieszcza. Problem polega na kupieniu mu butow... Tu w ogole nie ma sensownych butow, nie mowiac juz o jakichs o profilu ortopedycznym, czy chociaz po prostu wysokich sznurowanych na jego numer tak malej stopki! Anastazja zrobila pierwsze takie kroki w wieku prawie 10 miesiecy - co i tak bylo strasznie wczesnie a efekt tego byl taki, ze 3 kolejne lata chodzila w obuwiu ortopedycznym, bo stawy w kostkach nie wytrzymywaly. A przeciez byla leciusienka w porownaniu z Maxem. On juz wazy ponad 10kg. Sen mi to z oczu spedza. Moze to jakies hormonalne pokolenie???? Za rada Kuk caly czas szukam mu jakichs sensownych bucikow, ale to jest jakas chora syzyfowa praca. No nic, ide jeszcze w pare miejsc dzis. Moze cos znajde. Za dwa tygodnie mam "przeglad techniczny" Maxa u pedietry. Zapowiedziano mi, ze bedzie sprawdzone czy trzyma ladnie glowke, czy sie przewraca z boku na bok i probuje siadac :) No, niech sprawdzaja....jak im z pokoju nie ucieknie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pierwszy dzień drugiej ( !!! ) klasy za nami! Nastusia oczywiście zachwycona, w niebo wzięta i przeszczęśliwa. Dziwne jakieś te dzieci teraz... Oczywiście pierwszego dnia nikt nie ośmielił się stresować dzieci nauką...Załamuje mnie ta szkoła czasami. Dobrze, że Anastazja ma jakiś samoistny pęd do pisania i czytania, bo inaczej chyba do czasu zrobienia prawa jazdy pozostałaby analfabetką. No, ale jest szansa, że to tylko początek taki delikatny. Może później wezmą ich w obroty. Piszcie coś. Dziewczyny! Acha i mam prośbędo Was. ( może chociaż czytacie ). Już nie raz zostało udowodnione, że nasze zbiorowe myślenie na forum działa cuda. Właśnie złożyłam podanie do wymarzonej pracy... Bardzo Was proszę, trzymajcie kciuki. Straszliwie mi zależy i w ogóle nie dopuszczam myśli, że ktośinny może dostać to stanowisko. Już się tam widzę :) Już się spakowałam. Już przygotowałam kanapki i paręgroszy na kawę. Ja już w myślach mam tę pracę. Jeszcze tylko byłoby miło, gdyby mnie zaprosili na rozmowę.... Drobiazg, nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość topikowa podczytywaczka
Shallo, życzę Ci z całego serca, abyś tę pracę otrzymała 🌻 zresztą, Ty już ją masz :) a rozmowa .... no cóż, drobiazg, w tym tygodniu Cię zaproszą :D a potem usłyszysz " Zapraszamy Panią do pracy od poniedziałku. Właśnie Pani nam brakowało w naszym zespole".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z calych sil przywoluje te prace do Ciebie !!! trzymam kciuki z calej sily i powtarzam sobie ze inaczej byc nie moze, Ty te prace bedziesz miec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
BAAAAAARDZO dziękuję!!!! Jesteście kochane dziewczyny. Kłaniam się nisko podczytywaczce 🌼 Teraz to już pracodawca nie ma innego wyjścia. Jakby co, to mu wyłożę jasno, że ludzie dobrej woli trzymają kciuki i sprawa jest przesądzona. Jego podpis to już tylko formalność. Ciekawe co on na to? :) Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję. I dalej wizualizuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, no ja, gdybym byla pracodawca, i ktos przyszedlby do mnie z taka historia, to z pewnoscia by mnie zaintrygowal i zaintersowal :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - ja tez wizualizuje i tylko potrzebuje paru szczegolow, bo obraz tyroche zamazany! :):):):):). Widze Cie za takim odjazdowym biurkiem w pokoju z pieknym widokiem i tylko Ciebie nigdy tam nie ma, bo wciaz cos robisz, biegasz, gadasz i pijesz kawe. Co to za praca????????? :D:D:D Dziewczyny, to moja pierwsza wizyta na KAffe po ponad miesiacu chyba... U mnie takze dzieje sie cos bez ustanku od wielu miesiecy, ale mam ogromna nadzieje, ze teraz, po powrocie z wakacji, uda sie troche zwolnic tempo. Karenko - bardzo wspolczuje tej kradziezy i ciaglego deszczu - to sa sprawy, ktore i mnie rozkladaja na lopatki natychmiast. Odchorowujemy przejawy ludzkiej nieuczciwosci znacznie bardziej niz sa tego warte. A co do meteopatii - szkoda gadac - dobrze, ze na codzien mieszkasz w Rzymie... Marj! Czekamy na zdjecia ze spotkania na szczycie! :)) Fisa - gratuluje trawnika! :):):) Potrafie docenic Wasz wysilek! Pamietacie moje przygody z mchem... Poleglam i odpuscilam w koncu. Mam teraz trawnik z mchu (mchawnik??), ktory non stop rozdziobuja i rozgrzebuja w poszukiwaniu slimakow szpaki przylatujace do naszego ogrodka. Psikulcu - znaczy, ze teraz smazysz sie juz na kretenskiej plazy! :)))) Zycze duzo slonca i fantastycznego wypoczynku! Mysh - Wasz sposob podrozowania jest mi bardzo bliski. Uwielbiam podroze rozlozone w czasie, etapowe, bogate w roznorakie doswiadczenia, widoki, spotkania. Nie znosze wakacji "stacjonarnych", ktorym holduje wiekszosc Wlochow - wyjazd do miejscowosci plazowej i obowiazkowe 8 godzin plazowania w zbitym tlumie - 4 rano i 4 po poludniu.... Wczoraj jeden z kolegow biurowych opowiadal, z ogromnym ladunkiem komizmu zreszta o swojej probie ...zanurzenia. Spedzal wakacje w jednej z nadmorskich miejscowosci wypoczynkowych w Pulii. Po ponad godzinnym poszukiwaniu miejsca parkingowego udal sie wreszcie na plaze, gdzie po kolejnej pol godzinie poszukiwania znalazl wolna przestrzen 2x2 m w ktora udalo mu sie wrazic parasol. Po przejsciu 200 m. w glab morza (mowi, ze wygladalo to jak marsz w pochodzie sardynek scisnietych niewidzialna puszka tyle, ze zamiast ryb doze wszad dotykaly go tlumy pol-nagich ludzi) udalo mu sie dojsc do miejsca, gdzie woda siegala mu kapielowek. Chcial isc dalej, ale scisk byl taki, ze w koncu zamiast planowanego nura... ukucnal w wodzie kilka razy i ...zawrocil. No wiec takich wakacji nie lubie. To co lubie natomiast, to genialne, puste, przepiekne plaze Sardynii w miejscach, gdzie nie zostala ona jeszcze zadeptana przez turystow i dzikich budowniczych. W takim miejscu spedzalismy w tym roku dwa z naszych trzech tygodni wakacji juz po raz drugi i wyglada na to, ze i w przyszlym roku znowu tam wrocimy. Gdzie tu miejsce na wloczege, zapytacie. Otoz jest! Bo Sardynia to nie tylko plaze - dziesiatki przepieknych zatoczek do odkrycia (dwa tygodnie czasu nie starczyly nam zreszta na zobaczenie nawet polowy z pobliskich plaz), ale tez kapitalne "wnetrze" wyspy. Malenkie miasteczka, ukryte agriturismi i tysiace ciekawych rzeczy do obejrzenia, powachania, posmakowania. Ech. Pierwszy tydzien wakacji spedzilismy rownie pieknie i wloczegowo w Polsce. Obrawszy sobie za baze malenkie gospodarstwo agro niedaleko Bytowa na Kaszubach, robilismy z niego wypady male i wieksze. Odwiedzilismy miedzy innymi miejsce, o ktorego zobaczeniu marzylam od dziecka - Slowinski Park Narodowy. Wrazenie jakie wydmy zrobily na dzieciach nie da sie opisac. Mlodziez (zarowno ta nastoletnia jak i moje dzieci) wpadla w szal wspinaczki, turlania, jazdy na pupie i wzniecania piaskowych kurzaw i ...spedzila w ten sposob okolo czterech godzin :)) Cudnie bylo! Byl tez zamek w Bytowie z kapitalnym muzeum etnograficznym, jazda na koniach, grzybobranie, kajaki, kapiele w jeziorze - a wszystko to zamkniete w pigulce pieciu (jakze krotkich dni). Przyzeklismy juz sobie, ze za rok lub dwa wrocimy w te okolice, bo Kaszuby, tak jak Sardenia to wciaz jeszcze dzika i piekna kraina - w sam, raz dla takich wloczykijow jak my.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, nawet sobie nie wyobrazasz jakiej ochoty mi narobilas na Kaszuby i na Slowinski Park Narodowy. A juz opisane przez Ciebie dzieciaki zjezdzajace z wydm widzialam wyraznie jakbym byla tuz obok. Musze absolutnie namowic rodzine na wypad w tamte strony. A co do siedzenia nad morzem, to jest moje marzenie, pod warunkiem ze znajde kiedys miejsce w takim samym stopniu urocze co puste. Nie wyobrazam sobie wakacji w warunkach jakie z ogromna doza humoru opisal Twoj kolega. Wlasnie zarowno jadac do Polski jak i wracajac, po jednej nocy spalismy w nadmorskich wloskich miejscowosciach (kolo Imperii i kolo Savony) i ze zdziwieniem fotografowalam z okna pokoju hotelowego te rzedy gesto ustawionych lezakow i parasoli na plazach prywatnych. Dziewczyny, mam to wreszcie za soba. Wizyte Poli u dentysty. Bylysmy wczoraj i jestem bardzo szczesliwa ze Pola nie przezyla w zwiazku z tym zadnej traumy. A zabkow leczonych bylo az 4 !!!! Jestem przekonana ze Pola jest najodwazniejsza dziewczynka na swiecie :) Bylam z niej bardzo dumna. Pola po prostu najnormalniej w swiecie usiadla na fotelu, otworzyla paszcze i pozwolila sobie wyleczyc cztery zabki, to wygladalo niemal tak jakbysmy byly u fryzjera ;) Chyba nie musze dodawac ze serce mam az czarne z niepokoju o te zabki, podczas kontroli przed wakacjami pani dentystka znalazla jeden do leczenia i jeden zapowiadajacy sie na przyszlosc, poszlysmy wiec wczoraj z tymi dwoma nieszczesnymi zabkami, a okazalo ze sa dwa kolejne :( Co dziwne wszystkie cztery z jednej strony..... Shalla, caly czas nakrecam ci te robote, wizualizuje i mam pewnosc ze ja dostajesz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najwspanialsze pod koniec lata sa dwie rzeczy. Pierwsza z nich to swiezutkie orzechy wloskie. W tym roku ciesze sie na nie bardziej niz zwykle, bo po raz pierwszy bede miala wlasne! Kilka lat temu za sprawa jakiejs wiewiorki pewnie, pojawil sie w naszym ogrodzie orzech wloski-samosiejka. Z trudem uratowalam go przed Myszoniem, ktory upieral sie ze trzeba go zlikwidowac, bo drzewko jest tylko o metr od plotu sasiadki. Koniec koncow drzewka nie wycial, drzewko sie rozroslo, nie wiedzialam ze orzech wloski rosnie tak szybko! i w tym roku jest pelne orzechow. A druga wspanialy dar konca lata to pomidory. Splywaja one do mnie wartkimi strumieniami z kimku zrodel (od tesciowej, od myszoniowej cioci, od sasiadki, z wlasnego ogrodka tez cos niecos przezylo nasz wyjazd), a ja pichce sosy, sosy, sosy. Bede miala zapasy :) Uwielbiam sos ze swiezych pomidorow z ogrodk. Wlasciwie od kiedy wrocilismy nie moge oderwac sie od makaronu z takim sosem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, wspaniałe wakacje!!! Zazdroszczę :) A pustawa nadmorska plaża w okresie letnim marzy mi się jak nic na świecie chyba! Mysh, jestem pod wrażeniem dzielności Poli. Zuch dziewczyna! Wyobraź sobie, że i my wczoraj zaliczyliśmy rodzinną wizytę u naszej pani dentystki. Okazało się, że zęby całej trójki są w najlepszym porządku, a Marcel który był pierwszy raz dostał samochodzik, naklejki i magnes na lodówkę :) Pani dr powiedziała, że próchnica bardzo szybko przenosi się z choćby jednego zęba na pozostałe, więc jeśli ząb jest chory trzeba natychmiast go wyleczyć. Może Wasza stomatolog niepotrzebnie wypuściła wtedy Polę z nieleczonym ząbkiem. Nasze tegoroczne wakacje mogłabym właściwie zamknąć w ostatnim weekendzie, który spędziliśmy we dwoje w Bieszczadach. Było cudownie, pogoda wspaniała, a widoki ze szlaków takie, że dech zapierało :) (Postaram się wkrótce o kilka zdjęć) W tym samym czasie nasze dziecko było rozpieszczane przez dziadków i to do tego stopnia, że wróciło do domu nie wraz z naszym powrotem a dopiero po tygodniu. Opowiada teraz jak to świetnie było na wakacjach u dziadków :) Tak naprawdę to dobrze się złożyło, bo z początkiem roku szkolnego mam zawsze ogrom pracy. Tegoroczny wrzesień to już w ogóle jest szalony! Ale o tym kiedyś może... Shalla, ja nawet wizualizować nie mogę, bo w myślach natychmiast pojawia się in formacja: "Wizualizacja nie powiodła się. Shalla ma już tę pracę." ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla trzymam kciuki i wizualizuję. U nas pierwszy tydzień szkoły za nami! Wzięłam z tej okazji urlop i emocjonowałam się nieźle. Pierwszy dzień był taki, jak się spodziewałam okropny. Tłum, ścisk, hałas i Staś się przestraszył schował się „za maminą spódnicę. Natomiast następne dni obrót o 180 stopni. Staś jest szkołą zachwycony. Zobaczymy, jak będzie dzisiaj, gdy odbierzemy Go późnym popołudniem ze świetlicy. Świetlica okropna dużo dzieci, mała sala i panie nie są w stanie nad tym zapanować i zaoferować dzieciom jakieś zorganizowane zajęcie. Pozapisywałam więc Stasia na różne dodatkowe zajęcia: angielski, język kaszubski, kółko teatralne. Mam nadzieję, że to nie za dużo. Kuk skoro się dużo działo to pisz, opisuj, co to takiego. Na pewno ciekawe sprawy i historie :) A jak udało się rozwiązać problem wakacji dla dzieci? Kuk Kaszuby to moje okolice :) Oj, no, czy wiesz, co chciałabym teraz napisać? Ano szkoda A wiesz, że walcząc z chwaściorami nieraz o Tobie i Twoim trawniku myślałam. Temat mchu nie jest nam obcy, bo u nas również warunki glebowe ku niemu sprzyjające. Właśnie dopiero co wyrosła soczyście zielona trawka zaczęła żółknąć najprawdopodobniej z powodu zbyt kwaśniej ziemi. A u Ciebie, chociaż szpaki mają „wyżerkę ja proekologiczna natura byłabym z tego dumna. My spontanicznie wybraliśmy się w piątek wieczorem do Torunia na zlot fanów gwiezdnych wojen. Już nie pamiętam, kiedy poprzednio zdobyliśmy się na coś takiego spontanicznego. Mąż wrócił z pracy, rzucił hasło: jedziemy do Torunia? Ja po chwili namysłu: czemu nie. I zaczęliśmy się pakować. Stasiek w pierwszej chwili przestraszył się. Usiadł taki zdziwiony, buzia w podkówkę. Pomyślałam sobie ocho przykład tego, jak bardzo dzieci potrzebują przewidywalności i stabilności, bo one dają poczucie bezpieczeństwa. Ja też uwielbiam orzechy włoskie, takie świeże, mokre. Obdzieram je ze skórki i mogłabym zjeść, że aż cha. Niestety trzeba uważać. W zeszłym roku objadłam się tak mocno, że dostałam boleści wątroby trzymało mnie to tydzień! U nas posadzony orzech włoski ledwo przetrwał zimę, a teraz zaczął żółknąć zbyt kwaśna i mokra gleba. Pewnie nic z tego nie będzie. A drzewo faktycznie rośnie bardzo, bardzo duże. Ciekawe, czy są jakieś mniejsze odmiany?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh - ale napedzilas mi smaku tymi orzechami!!!! Tylko jak po tym domyc rece? ;):) Pogratuluj Poli - naprawde nalezy jej sie medal za odwage! :))) Takie wlasnie puste genialne plazebyly na Sardenii!!! Cholera - dlaczego to tak daleko!!!! To byloby cudowne miejsce na spotkanie forumowe i w sumie koszty na miejscu zadne - bo gotuje sie samemu, a ceny w sklepach nizsze niz w Turynie :) Tylko ten dojazd... Polaczenie promowe lub samolotowe z Polski kosztuje tyle, ze moja siostra odpuscila wlasnie ze wzgledu na koszty :( Marj - genialne zdjecia "Dwuipollatka" :):D:D:D Cudne po prostu. Marcel jest sliczny i niesamowicie miniasty - a ja takie dzieci uwielbiam po prostu. I fakt - podobny bardzo do Nastki!!!! Widzialam wiec wiem! :) I do JAska tez podobny, zeby bylo zabawniej - z tych min zwlaszcza ;););) Fisa - Ja jestem kompletnie niedorozwinieta!!! Przeciez powinnam pamietac, ze jestes z tych okolic, a jakos mnie calkiem zamroczylo!!!!!!!!!! :(:(:(:( Cholera. Strasznie zaluje.... Ale mysle tez, ze wkrotce okazja sie powtorzy, bo Kaszuby dzialaja na mnie jak magnes!! Chodzi mi nawet po glowie poganska mysl, ze ja, Mazowszanka z dziada pradziada moglabym rozejrzec sie za jakims niewielkim domkiem w tej wlasnie okolicy... Skoro nie stac mnie na i raczej nie bedzie stac ;) na domek we Wloszech, to dlaczegoby nie sprobowac inwestycji nad Baltykiem ? A wiesz, ze w drodze powrotnej zatrzymalismy sie u znajomych w Toruniu na szybki obiadek i odpoczynek! Moje slimaki faktycznie zywia sie bardzo ekologicznie - a co za tym idzie ptaki rowniez. Klopot w tym, ze w mchowym trawniku, z ktorego istnieniem juz sie jakos pogodzilam, sa teraz wielkie zolte dziury - to pozostalosci mchu wydrapanego przez szpaki... Bardzo dekoracyjne... :p Ale ekologiczne owszem - jak tylko sprobuje wbic szpadelek nieco glebiej, zaraz natykam sie na jakas tlusta dzdzwonice :) A myslalam, ze moja glina im sie nie spodoba! U nas pierwszy dzien szkoly mial miesce dzisiaj. Franek poszedl do drugiej klasy ze spiewem na ustach. Ania, do przedszkola rowniez. Najgorzej poszlo z Jaskiem.. Jas jest w tym samym zlobku, ktory wydawal mi sie cudowny gdy byla tam Ania i chodzi tam juz drugi rok. Co jednak z tego, gdy w tym roku zmienily sie niektore wychowawczynie i grupa przejeta zostala przez ta, ktorej Jasio boi sie, zeby nie powiedziec nie lubi...? Po dwoch godzinach placzu (pod koniec plakalam malo dydaktycznie razem z nim) zostawilam go w koncu w rekach tejze wychowawczyni. Wrocilam po godzinie i wiem, ze JAsiek jakos to przezyl, ale mysli i nastroj mam czarne... Nie wiem, czy nie przyjdzie nam za jakis czas zmienic szkoly... Raz jeszcze potwierdza sie znana prawda - szkola to nie miejsce lecz nauczyciele!!! Dlatego raz jeszcze wielki uklon w strone Elffika i Marj! Jeszcze krociutki raport z frontu walki o prawa czlowieka - mamy w centrum milionowego miasta Turyn dwa baseny, na ktore mozna od biedy zapisac dzieci bez strachu, ze zlapia tam grzybice lub bakterie coli. Jeden z nich jest o okolo pol godziny samochodem od mojego domu i zapisalam tam dzieci w zeszlym roku. Niestety nie prowadze samochodu i w efekcie zrezygnowalam gdy inne zmotoryzowane mamy wycofaly sie z jazdy na basen. Drugi basen jest tuz pod moim domem, ale juz drugi rok z rzedu nie udaje mi sie zapisac tak Franka, pomimo, ze chodzac tam na judo, ma teoretycznie pierwszenstwo... Wyobrazcie sobie, ze zapisy mozliwe byly dopiero od dzis. Kolejka pod basenem zaczela sie formowac okolo 5 rano... tak, iz do 9 rano wydano numerki na wieksza ilosc miejsc niz ilosc miejsc na zajeciach na basenie. Z przyczyn oczywistych (pierwszy dzien w szkole) nie udalo mi sie stanac w kolejce, poszlam wiec tam po wyjsciu ze zlobka by sprawdzic, czy mam po co wracac jutro. Nie mam po co wracac. Wszystkie miejsca zostaly wykupione. I tak kto jest z dostepnoscia do sportu w Turynie. Dodam, ze basen nie jest ani panstwowy ani tani. Mam do wyboru - odpuscic, albo przemoc sie i wozic dzieciaki samochodem na basen bo dojazd autobusami (dwie przesiadki) zajmuje mi okolo 50 minut w jedna strone... :( Mam wrazenie, ze Wlochy sa w kwestii dostepnosci do sportu 100 lat swietlnych za Polska! Na temat naszej wloczegi moglabym dlugo, ale nie mam na razie dosc czasu i weny, by opisac to jak trzeba. Moze kiedy uda mi sie znalezc czas by uporzadkowac zdjecia? :) Sciskam! Kuk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"13-tka czyli - i jak tu nie byc przesadnym!?" Wczoraj poznym wieczorem przyleciala do mnie moja przyjaciolka z Warszawy. Doleciala na lotnisko w Mediolanie o 22.30 i wykupilam jej internetowy bilet na autobus dowozacy pasazerow do centrum Turynu. Autobus odjechac mial o polnocy i do tej chwili wszystko wydawalo sie w najlepszym porzadku. Przyjaciolka odkryla wprawdzie, ze aktywowana wczesniej usluga roamingu nie dziala, ale skontaktowala sie ze mna z automatu i potwierdzila, ze beda punktualnie. Po kilku minutach od wyjazdu jasnym stalo sie, ze autobus nie dziala jak trzeba i cala wycieczka zawrocila na lotnisko. W autobusie oprocz mojej przyjaciolki byla tylko spora dosc glosnych grupka arabskich emigrantow, zagadujacych do niej od czasu do czasu... Po przyjezdzie na lotnisko okazalo sie, ze autobusu zastepczego brak. W koncu pasazerow wyslano do Turynu dwoma mini busikami. O wszystkim tym dowiadywalam sie na raty - korzystajac z uprzejmosci kierowcy autobusu, ktory pozwolil mojej przyjaciolce zadzwonic do mnie. Umowilysmy sie, ze przyjaciolka uprosi kierowce busika lub ktoregos z pasazerow, by wyslal mi sms-a lub zadzwonil zaraz przy wjezdzie do Turynu, tak, bym mogla jej wyslac taksowke na dworzec autobusowy (nie jest to miejsce zbyt uczeszczane). Umowilam sie... Kierowca namowil jednak moja przyjaciolke na zmiane planow i zamiast telefonu do mnie, wsadzil ja po prostu do taksowki , ktora zlapal po drodze. Klopot w tym, ze nieswiadoma tej zmiany, usnelam a dzwonek mojego domofonu po raz n-ty popsul sie wlasnie wczoraj wieczorem, o czym nie wiedzialam... Przyjaciolka dojechala na miejsce i przestala kolejne pol godziny pod nasza brama dzwoniac na gluchy domofon... Kiedy domofon jakims cudem odblokowal sie i zadzialal, obudzialm sie natychmiast i otworzylam jej... Nie macie pojecia jak podle czuje sie teraz - przyjaciolka, po nocnej przygodzie nabawila sie wstretu do Turynu, i Wloch w ogole. Maz jest na mnie wsciekly za zarwana noc (zapominajac przy tym, ze to on sam podsunal nam pomysl nocnej podrozy z wykorzystaniem lotow nocnych, tanszych o 2/3 od lotow dziennych). Ale to tylko poczatek... 13. Mialam stawic sie w zlobku Jaska razem z nim o 8 rano. Nastawilam budzik na 7.15 ale ...nie zadzwonil. Ogladalismy go ze wszystkich stron - budzenie ustawione jest prawidlowo. Glosnosc dzwonka wyklucza to, ze nikt z nas go nie uslyszal -ten sam budzik budzi nas codziennie od 3 lat! Spozniona, wyslalam Jaska do szkoly z niana pomimo, ze sama nalegalam wczesniej na spotkanie z nauczycielka... Wychodzac kilka minut pozniej z domu, poslizgnelam sie na zjezdzie do garazu i upadlam tak gwaltownie, ze obilam sie jak ulegalka ze wszystkich mozliwych strona. Spadajac uslyszalam tez gluche "krach!" w kregach szyjnych i nie moge porzadnie ruszyc glowa... Przebrawszy sie wyszlam jednak z domu bo nie moglam juz odwolac spotkania sluzbowego, ktore mialam wyznaczone o 10.00. Weszlam na chwile do baru, by napic sie kawy i wody i oprzytomniec i ... wylalam szklanke wody na siebie, stol, papiery w torbie, etc... Przysiegam Wam, ze po tym wszystkim boje sie juz nawet oddychac i marze tylko o tym, by doczekac polnocy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk? Jestes? Cala i zdrowa? Odezwij sie zaraz koniecznie. Faktycznie ogrom nieszczesc, jakie Cie spotkaly wczoraj, jest jakis fatalny, ale ja jednak nie wierze w zadnego tam pecha 13-tego. A moze Ty wierzysz? A kto wierzy ten ma? Smieje sie... troche... W kazdym razie biedna bylas wczoraj, i biedna byla Twoja przyjaciolka. Na jak dlugo przyjechala? Mam nadzieje ze zdazysz sprawic, ze zmieni jeszcze zdanie na temat Wloch i Turynu :) Czy uda Cie sie wziac kilka dni urlopu? Shalla, to nie wiesz ze jak na szpilkach czekamy na wiesci !? Fisa, skoro ta gleba jest taka "trudna" u Was, to ja na Twoim miejscu popatrzylabym i popytala, co ladnie rosnie u sasiadow, co lubi te glebe i wybralabym sposrod tych roslin.... Wiesz, bardzo jestem ciekawa jak zmienia sie powolutku Wasz ogrodek, taki nowy, taki od zera. jakbys kiedys miala taka fantazje, to przeslij zdjecia choc kilku roslinek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czołem. Bardzo Wam dziękuję dziewczyny, proszę jeśli jeszcze nie zdrętwiały Wam ręce, to proszę trzymajcie kciuki dalej. Na razie przysłali mi list, żebym czekała cierpliwie do 28 października ( !!!!) na wieści czy przeszłam pierwszą selekcję. Matko.... a to i tak już coś, bo zazwyczaj to oni natychmiast odsyłąją list z informacją, że dzięki ale spadaj. Tak więc to już wielki plus, że nie taki list dostałam. Jak ja doczekam tego października????? Zzielenieję z nerwów. Kuk, straszne rzeczy piszesz. Ja nie wiem, ale odczaruj się jakoś. Może jajko, czy tam wosk przelej nad sobą! Wiem, że głupoty piszę teraz, ale w obliczu skali nieszczęść jaka Cię dopadła 13-tego to nie wiem czy sama bym nie zaczęła odczyniać jakichś uroków nad sobą. A i z Myshą muszę się zgodzić, że często jest tak, że sami się podświadomie programujemy. Ze swojego przykładu mogę powiedzieć, że lata temu w nie pamiętam już jakich okolicznościach doszłam do wniosku, że dla mnie w życiu szczególną liczbą jest 23. To było jeszcze we wczesnym dzieciństwie. Na szkolenej liście - prawie zawsze 23-cia, jak stałam w kolejce po koszyk w samie - prawie na 100% byłam 23-cia. Na liście studentów, którzy zakwalifikowali się gdzieś tam - 23-cia, jak numer miejsca w autokarze.... to oczywiście 23. Itd. Od tamtej pory każdy 23-ci miesiąca to jest szczególny dzień, w którym oczekuję, że coś się wydarzy. Najczęściej pozytywnego - np. zgadnijcie kiedy brałam ślub :) Albo z którego dnia miesiąca jest mój mąż. Ha ha. Ale wcale nie jestem pewna, czy nie jest to forma urojenia, które sobie wmówiłam w dzieciństwie na skutek jakichś zbiegów okoliczności, a która teraz przyjęła realną formę i manifestuje się właśnie w taki sposób. Ale to tylko taka moja teoria. A swoją drogą, dwa lata temu widziałam film "23" z Jimem Careyem. Dość interesujący.... dobrze, że nie osiągnęłam tego stanu obsesji liczbą 23, ale trzeba przyznać, żecosw tych teoriach jest :) Rany, rozgadałam się, a tu czas spadać. Acha, Max przeszedł swoje testy na rozwoj śpiewającow dokładnym tego słowa znaczeniu.Prawie uciekł z pokoju, popsuł paniom pomoce naukowe, zdemolował łóżko do badań ciężarnych kobiet i zagłuszył wywód pani doktor na temat ograniczania karmienia piersią. To tak w skrócie. Lecę ćwiczyć cha-che. Wzrokiem! ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zyje! :) Szyja i cala reszta wciaz jeszcze boli solidnie ale postanowilam nie myslec o niej za duzo, to sama przejdzie ;) I wiecie co - na pewno sie nie zaprogramowalam, bo nie pamietalam nawet jaki to dzien! Dopiero po upadku w garazu dotarlo do mnie, ze to 13-ty. I zaznaczam, ze ja w 13-tke nie wierze, pomimo tego, ze dwie najgorsze rzeczy, jakie przydazyly mi sie dotad w zyciu mialy miejsce... 13 grudnia (a nie mowie tu wcale o stanie wojennym) Ja rowniez mam ogromna nadzieje, ze ten paskudny poczatek wakacji zatrze sie jakos w pamieci mojej M. Pracujemy nad tym obie i chyba sie uda! :) M przyjechala do Turynu tylko na cztery krociutkie dni i niestety wyjezdza juz jutro. Nie moze zostac nawet na weekend... :( W tym stanie rzeczy podzielilysmy czas na ten spedzany razem, kiedy gadamy i jemy i ten spedzany przez nia sam na sam z Turynem i jego zabytkami. Wszystko wypelnione po brzegi. Wczoraj urwalam sie z pracy na wagary i pojechalysmy po poludniu do Mediolanu - obejrzec Katedre (sama Marta) i wziac udzial w wernisazu mojej Palestynsko-Irlandzkiej przyjaciolki. Bylo kapitalnie! Dzis Marta znowu biega po muzeach i kosciolach a jutro wylejemy pewnie kaluze lez... Shalla!!!! No widzisz jak wizualizacja dziala:):):) Wizualizujemy dalej i tylko ja poprosze o jakies blizsze dane do niej - przynajmniej opis pozycji, w ktorej spedzac bedziesz dzien!!!! ;) I jeszcze ciakawostka. Znacie teorie zgodnie z ktora dowolne dwie osoby na ziemi mozna skojarzyc ze soba laczac je ze soba "mostem" skomponowanym z 7 ludzi?? Chodzi o to, ze na pewno znalazloby sie 7 osob, za kolejnym posrednictwem ktorych te dwie osoby teoretycznie moglyby sie poznac. Otoz teoria ta jest moim zdaniem falszywa. Mnie samej nie udalo sie jescze poznac osoby, z ktora nie dogadalabym sie do przynajmniej jednego wspolnego znajomego! Slowo!!! Pewnie, ze nie wysciubilam jeszcze dotad nosa w strone Afryki, Azji, Australii, etc.. Ale smiem wysuwac teze, ze i w takim przypadku wystarczyly 2, maksimum trzy osoby do zbudowania mostu. Kolejny przyklad na moja teze pochodzi z wczorajszego wieczora - Moja przyjaciolka fotografka, przedstwila mi swojego przyjaciela z Londynu, ktory rowniez inauguruje dzis swoja wystawe w Mediolanie. Po pol godzinie rozmowy o sztuce, dotarlismy do sakramentalnego "skad jestes". Okazalo sie, ze spedzil on kiedys w Warszawie trzy miesiace, z czego wiekszosc czasu w domu naszego wspolnego znajomego w podwarszawskiej miejscowosci z ktorej pochodze. Potem okazalo sie jeszcze, ze inny jego przyjaciel - fotograf jest mi znany od dziecinstwa (jest pacjentem mojej mamy, ktora zabierala mnie zawsze na jego wernisaze). Dowiedzialm sie, ze PAn, ktorego zdjecia uwielbialysmy z Mama od zawsze - znany mi jako bardzo skromny, schorowany czlowiek - jest bardzo znanym Europejskiej miary artysta! No i czy to nie jest globalna wioska???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk - popieram! Globalna wioska, a na dodatek obkurczona niemożliwie! Też mogłabym poprzeć wieloma przykładami z życia, że 7 osób to zbyt wiele dla mostu :) Nie wiem jaką pozycję będęprzyjmować w pracy, ale na pewno nie będzie to klapen na pupen przez wiele godzin przy biurku. Raczej w ruchu, znów przemysł spożywczy, ale co dokładnie to jeszcze nie wiem. Powiedzą mi po pierwszych eliminacjach. Ohhhhh!!!!! Kiedy to będzie?!!!! Tymczasem Anastazja jest już po drugich zajęciach z tańca towarzyskiego i zgodnie z moimi przewidywaniami - zachwycona. A może raczej zdopingowana wizją sukienki turniejowej.:p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - ja juz widze Nastke plynaca w Walcu i szalejaca w Sambie!!!! :):):) Taniec bardzo do niej pasuje! U nas tez okres zapisywania na zajecia poza szkolne. O moich przygodach z basenem juz wiecie... Z reszta jest podobie. Na szczescie odkrylam, ze istnieje cos takiego jak Stowarzyszenie Gimnastyczne i tam maja naprawde sporo rzeczy dla dzieci. Mysle, ze zapisze tam Anie na gimnastyko-rytmike dla maluchow. Franek kontynuuje judo i zwazywszy, ze basen jest niedostepny chyba zapisze tam rowniez jego. Jasiek jest dla nich za mlody (kursy prowadzone sa dla dzieci powyzej 3 roku zycia) i trzeba bedzie znalezc mu cos innego, bo on po prostu musi sie gdzies wyszalec! Baby gym, do ktorego wozilam cala trojke w zeszlym roku, jest jednak dla nas za daleki. Wciaz bylismy spoznieni i wydawalam majatek na taksowki... Acha, dla Ani znalazlam ten wymarzony taniec (zobaczymy co to, bo w poniedzialek mamy lekcje probna) i (jako alternatywe) laboratorium...aktorskie dla 3-latkow. Zwariowalam prawda? No ale poniewaz Ania aktorka jest zawolana, idziemy popatrzec co to za zajecia i wybierzemy to co spodoba jej sie najbardziej. A jak tam u Was z zajeciami? Mysh czy Fisa, mieszkajace poza miastem moga sobie chyba takie rzeczy darowac, ale dla moich miejskich dzieci, zamknietych w murach szkolnych przez wiekszosc dnia, jest to jednak koniecznosc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, naprawdę ażwłos staje na głowie. Przecież mieszkacie w tak cywilizowanym miejscu!!!! Jak to możliwe, że są takie problemy z dostępnością zajęć dla dzieci??? To co opisałaś o basenach brzmi wręcz przerażająco! Czy Turyn jest tak strasznie przeludniony, czy macie teraz wyż demograficzny, czy to po prostu brak odpowiedniej iości placówek? Ja mieszkam w dużym mieście, ale w porównaniu z Londynem to jest pipidówek i muszę przyznać, że jeszcze w życiu mnie nie spotkała tu kolejka, czy trudności z zapisaniem dziecka gdziekolwiek. Jest mnóstwo rzeczy zupełnie za darmo, albo za przysłowiowego Funta - taka składka na kawkę i ciasteczka, albo zajęcia za grosiki dosłownie. Na każdy basen ( niemal na każdy ) mogę wykupić kartę klubową za 5-10 Funtów i potem całym rokiem dziecko wchodzi na basen za 1 Funta. Ile razy i kiedy chce. Trochę droższe są kluby fitness, szczególnie te, gdzie się ma własnego trenera - od 13 do 50 Funtów miesięcznie. To już uchodzi za fortune. Kuk, ja i tak Cię podziwiam, jak Ty przy swojej pracy i trybie życia dajesz jeszcze radę biegać po wernisażach, udzielać się społecznie i wozić trójkę dzieci na zajęcia poza szkolne. Przyznaj się, jesteś trochę zmodyfikowana genetycznie, co? :-) A teraz apel do Myshy. Ratuj! Moja córka uparła się chodzić na francuski! NIKT w mojej rodzinie nie zna ani słowa po francusku. Jak ja jej pomogę w lekcjach????? Czy w razie czego mogłabym Cię napastować mailowo? plissss....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, oczywiscie :) pomoge chetnie! Dziewczyny, zalamanie pogody wprawilo mnie w wielkie oslupienie, dwa dni temu jeszcze opalalam sie, a dzieci pluskaly w baseniku, a dzisiaj deszcz i zimno ze brrrrr... Zeby nie dac sie marazmowi i niezadowoleniu i lenistwu i obzarstwu, wyciagnelam cala rodzine na spacer w deszczu. wlasnie wrocilismy.. Teraz trzeba sie wysuszyc. Po drodze nazbieralam orzechow wloskich i za chwile zabieram sie nie. Juz mi slinka cieknie. Dobra, uciekam, bo mam do zrobienia cos bardzo waznego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh, zakladam, ze efektem tego czegos bardzo waznego jakos sie z nami podzielisz, prawda? ;):) Shalla- Turyn nie jest chyba szczegolnie przeludniony. To milionowe miasto (oficjalnie). W praktyce mieszka tu okolo 3 milionow osob (z najblizszym przedmiesciem liczac). To nie tak znowu duzo. Problemem jest infrastruktura. Tak jak pisalam basenow jest tu jak na lekarstwo a czystych jeszcze mniej... Nie znam cen palestry ale pamieta, sprzed szesciu lat, ze pol roczny karnet na silownie kosztowal mnie wtedy 350 Euro. No ale mowie tu o silowni w centrum - podejrzewam, ze nieco dalej jest taniej. Acha, mowiac o karnecie mam na mysli tzw. wejscie na silownie "libero" czyli bez trenera. Jesli chcesz z trenerem lub z uczestnictwem w zajeciach zorganizowanych typu joga, cena rosnie. A teraz chce podzielic sie z Wami kolejna ciekawostka. Przyznam, ze do tej pory nie moge wyjsc ze zdumienia (eufemizm). Wspominalam Wam, ze wychowawczyni Jasia ze zlobka nie budzi naszego entuzjazmu, prawda? Mialam nadzieje, ze sytuacja unormuje sie stopniowo i ze pomimo, iz jej sposob bycia dziala mi na nerwy, Jasiek zaakceptuje ja z uplywem czasu. Niestety sytuacja pogarsza sie z dni na dzien. Jasiek rzuca sie przez cale noce wolajac Mama i lapiac mnie kurczowo za rece. Piszac cale noce, mam na mysli cale noce. Jestesmy juz z Kukiem seniorem na skraju wyczerpania i zyjemy tylko dzieki temu, ze w weekend odsypialismy po pare godzin w dzien - raz jedno, raz drugie. W czwartek zadzwonila do mnie kolezanka Polka, ktora miala synka w tym samym zlobku, lecz na innym pietrze. (W teorii sa to dwa oddzielne zlobki, w praktyce, tworza jedna strukture, zarzadzana przez te sama Pania dyrektor. Kolezanka powiedziala mi, ze w zwiazku z nieprzewidzianyni wypadkami zyciowymi, zdecydowala sie na szybka wypowadzke do Warszawy i zwalnia miejsce w przedszkolu pietro wyzej. Prosila mnie o dostarczenie listu z ta informacja do dyrekcji. Porozmawialam z nia chwile i dowiedzialam sie, ze grupa jej syna ma w tym roku wyjatkowo fajne wychowawczynie. Na tychmiast stwierdzilysmy, ze powinnam sprobowac przeniesc Jasia tam. Porozmawialam z jeszcze jedna mama majaca dziecko w tej grupie i pelna nadziei zadzwonilam do dyrektor finansowej, ktora znalam jako osobe bardzo sensowna i zyczliwa zarazem. Zgodzila sie przyjac mnie tego samego dnia. Powiedzialam jej, ze nie dokonca odpowiada mi styl pracy obecnej wychowawczyni, ze rozmawialam juz z nia na ten temat w zeszlym roku i nie widze mozliwosci zmiany i ze zamnim podejmiemy jakas decyzje chcialabym dowiedziec sie dyskretnie o teoretyczna mozliwosc przeniesienia Jaska na drugie pietro. Zaznaczylam, ze zalezy mi na dyskrecji i ze oczywiscie przed podjeciem decyzji porozmawiam ponownie z przedszkolanka. Chcialam po prostu wiedziec jakie sa teoretyczne mozliwosci. Dyrektor finansowy stwierdzila ze rozumie doskonale sytuacje i ze sprobuje porozmawiac na ten temat z dyrektor dydaktyczna, ktora jest w tej kwesji jedyna wladna osoba (a o ktorej istnieniu dowiedzialam sie dopiero teraz). Nastepnego dnia, w piatek, zadzwonila do mnie pani dyrektor dydaktyczna. Oznajmila mi, ze oburzona jest moim zachowaniem i ze oczywiscie, natychmiast po rozmowie z dyrektor finansowa wezwala do siebie wychowawczynie Jasia, by wyjasnic zaistniala sytuacje. Powiedziala, ze sprawa jest pilna, wiec...proponuje "konfrontacje pomiedzy mna i wychowawczynia" w dniu 27 lub 28 wrzesnia! Samo slowo KONFRONTACJA zbilo mnie kompletnie z nog! Do tego data odlegla 10 dni... Poczulam sie tak, jakbym oskarzyla kogos o kradziez lub pobicie! Dowiedzialam sie, ze Dyrektor finansowa powiedziala jej, ze prosilam o dyskrecje i ze mialam zamiar porozmawiac z wychowawczynia sama, ale ona sama uznala, ze byloby to nie na miejscu! Powiedzia tez, ze dyrektor finansowa nie mogla mi nic sensownego powiedziec, bo przeciez nie jest nawet pedagogiem. Klopot w tym, ze ja nic na ten tamat nie wiedzialam, bo wszystkie formalnosci zwiazane ze szkola zalatwialam dotad z nia a nie z ta pania... Przycisnieta do muru Pani dyrektor dydaktyczna powiedziala mi tez, ze o przeniesieniu na drugoe pietro "nie moze byc nawet mowy". Czuje sie fatalnie. Mialam wrazenie, ze zalatwiam sprawe delikatnie i w sposow wlasciwy a okazalo sie, ze poruszam sie jak slon w skladzie porcelany i obrazam wszystkich. Chcialam sprawdzic, czy mozliwosc przenosin istnieje, bo wtedy moglabym przeniesc JAska pod pretekstem tego, ze w tamtej grupie ma kilkoro znajomych dzieci a w tej zostal "osierocony" przez zeszlorocznych przyjaciol. A teraz?? Nie mam pojecia co po za tym, co juz powiedzialam wychowawczyni moge jej jeszcze powiedziec??? Czy mam jej powiedziec, ze nie podoba mi sie tembr jej glosu, fakt, ze jest nerwowa i chaotyczna i pozbawiona fantazji w doborze zabaw dla dzieci? Czy mam powiedziec, ze po rocznej obserwacji uwazam, ze nie umie zapanowac nad sytuacja w grupie, ze jej nerwowosc i chorobliwa ambicja sa widoczne golym okiem? Jak mam krytykowac kogos za charakter??? Przeciez ona na pewno sie stara - to widac! Tyle, ze nie wydaje mi sie wlasciwe by ignorowac fakt, ze moj syn placze przez cale noce i wyraznie jest to zwiazane z osoba wychowawczyni... Dodam jeszcze, ze w piatek nasza niania opowiedziala mi, ze gdy przyszlaodebrac Jaska po poludniu poczula nagle, ze wszystkie wychowawczynie wlepily w nia wzrok. Uslyszala tez jak jedna z dwoch nowych wychowawczyn spytalam polglosem "glownej" - "To jest wlasnie ta matka tego dziecka???" Na koniec wychowawczyni zwrocila sie jeszcze do niej w formie bezosobowej "Moze powiedziec Pani, ze Jas plakal dzis rano bardzo i chial do mamy". Marta wyszla z tamtad nieco zszokowana, bo do tej pory wychowawczyni zwracala sie do niej po imieniu, a o mnie mowila per Agnieszka lub Mama. Oto pierwsze efekty aktywnosci pani dyrektor DYDAKTYCZNEJ. Grrrr... Elfiku - Ty pewnie widzisz to wszystko od innej strony i mozesz wyjasnic mi co ta naprawde zrobilam zle. Bu....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×