Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Kuk, pytałam o Samotność liczb pierwszych, ale w mojej bibliotece nie znalazłam. Teraz zresztą, mam górę książek do czytania i nawet nie otwieram komputera jak nie muszę tylko każdą maleńką chwilkę przysiadam z lekturą w dłoni. Uwielbiam!!! :) Te chwilki były ostatnio dość rzadkie bo sporo się u nas dzieje. Mąż w trakcie różnych badań, syn ostatni tydzień spędził w szpitalu z powodu zapalenia krtani, a ja od kilku dni nie rozstaję się z chusteczkami i witaminą C. Shalla, jestem pod wrażeniem szkoły Anastazji! Brzmi to wszystko naprawdę idealnie i oby trwało jak najdłużej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh - masz racje, nie usiedzialabym na tej plazy nawet przez tydzien... Marj - kurcze, biedna jestes strasznie teraz - przesylam snopek dobrej energii i cieplych mysli. A kiedy bedziecie mieli wyniki badan? I czy Marcel juz wydobrzal? Co wywolalo to zapalenie krtani, ze az zatrzymali go w szpitalu i ile dni tam spedziliscie? A co do samotnosci liczb pierwszych, to to raczej nie jest lektura rozweselajaca, wiec moze i dobrze, ze nie znalazlas jej w tych dniach... Z na potem - jesli czytasz po wlosku, chetnie podesle Ci moj egzemplarz. Ja tez uwielbiam czytac a czasu mam jak na lekarstwo, zwlaszcza od kiefy zaprzestalam jazdy autobusem i przerzucilam sie na rower. Przyznaje, ze probowalam nawet czytac jadac rowerem, ale jazda jednak zbyt odrywa od lektury... ;):p Shalla - dzieci cudne bezapelacyjnie! :) A mnie zawsze bawi to, ze oni sa od siebie tak bardzo rożni i podobni jednocześnie do siebie. Oczęta maja oboje podobne ale reszta? Nastka wiotka i zwinna jak elfik a Max taki kawal chłopa, ze wydaje sie niemożliwe, żeby wykarmiła ich ta sama Matka! :) U mnie zresztą podobnie, tyle, ze na odwrot :) Ania jest ta"wsobna" a Franek i Jasiek chudzielce. A na rozweselenie "sprzedam wam tekst" Frania z ostatniej soboty. rzecz dzieje sie na placu zabaw z ogromna dmuchana zjezdzalnia. Jasiek rezyduje na gorze (jedyne miejsce w ktorym bylo troche cienia) a Franio z innym, na oko czteroletnim chlopcem zjezdzaja na zmiane. W ktoryms momencie Jasiek popycha silnie czterolatka, ktory zjezdza glowa w dol. Zjezdzalnia jest dmuchana, wiec maluch jest raczej ubawiony niz przestraszony, ale Jas dostaje ode mnie reprymende po polsku. Po chwili zbliza sie mama czterolatka i trafia dokladnie na moment, gdy jej syn - w rewanzu za to co przed chwila - popycha lekko Jaska, ktory jednak odzyskuje rownowage. Przerazona mama chlopca krzyczy na niego - "Przestan, on jest taki maly, jak mogles!" Na co Franio - pewnie i stanowczo - "piccolo ma resistente!" czyli "Maly ale odporny". I jest to chyba najbardziej trafna charakterystyka Jaska, jaka mozna sofmulowac. I bardzo w stylu Frania. Ubawilismy sie z Gabrysiem jak norki i tylko mama chlopca nie wiedziala co nas tak rozbawilo. Dodam jeszczcze, ze oprocz zjezdzalni byly na tym placu dwa ogromne trapezy, na ktorych dzieci spedzily doslownie po pol dnia w sobote i niedziele. Teraz Ania i Jasiek zachowuja sie jak dwa male kangury i poruszaja po domu w podskokach ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - Franek dostal te samo zabawke (maly budowniczy) pod choinke. Zasiadl do niej z tesciowa i niestety rozbabrali tylko straszna ilosc cementu nie zkleciwszy murow. Nastepnie wraz moja tesciowa umylysmy z tego cementu cegielki w zlewie kuchennym a nastepnie... trzy rozne ekipy hydraulikow i strazakow podjezdzaly pod nasz dom z coraz wiekszymi pompami cisnieniowymi majacymi za zadanie wyplukac skamienialy cement z rur... Grozilo nam zrywanie kamiennych plyt z blatow i scian w kuchni i rycie tychze scian na dlugosci kilku metrow, ze nei wspomne o zapachu jaki unosil sie w domu przez tych piec dni, kiedy problem pozosdtawal nierozwiazany. Stan umyslu, w ktorym wpadlam na pomysl by plukac te cegielki nad zlewem nazywa sie chyba "pomrocznosc jasna"... Poza tym jednak uwazam, ze zabawka jest super i kiedy wreszcie zbiore sie na odwage, napewno dokupie cementu i zbudujemy zamek lub domek ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk..... tylko wspolczuje. Marii - ja za to jestem coraz mniej pod wrażeniem szkoły Anastazji. Jestem wściekła za brak parkingu. Pod szkołą jest jedynie drop off zone. To znaczy, że można się zatrzymać jedynie na 5 sekund, wypuscic dziecko z samochodu i wynocha z placu boju. Traf chciał, że jakiś czas temu kiedy się zatrzymałam Anastazji wpadło coś do oka. Zaczeło się więc dłubanie i wyciąganie, co i tak zresztą zawsze idzie nam dość sprawnie. Już po 2 sekundach pojawiła się przy mnie policjantka głucha na wszelkie wyjaśnienia i z groźbami mendatem, bo za długo stoję. Tu nie ma dyskusji z policją, więc przełykając bluzgi, gulgocząc jak indor i tocząc pianę odjechałam po paru minutach ( po wyjęciu rzęsy ) pewna, że mandat na dniach przyjdzie pocztą. Jakimś cudem nie przyszedł, ale co mi krwi zepsuli, to szkoda mówić. I tak jest ciągle. Dziś wypuściłam Anastazję z samochodu, ale okazało się, że jest zimniej niż przewidywałam, więc wysiadłam z nią pomagając upchnąć sweterek pod tym cholernym wiktoriańskim fartuszkiem. Oczywiście wyleciała pani dyrektor z dziobem, że stoję nielegalnie na podwójnej żółtej linii, ( innego miejsca nie było) ech.... nie chcę, żeby Nastusia miała kłopoty w szkole, ale miałam ochotę zjeść dziś Panią dyrektor. A tymczasem szkoła rozesłała kwestionariusze co my na to, żeby szkołę rozbudować na w sumie ponad 400 uczniów. Już ja im dziś wymaluję opinię.... A parkować wszyscy będziemy najlepiej 3 dzielnice dalej....wrrr... niech mi ktos poda relanium.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk!!!! Niechże Niebiosa wynagrodzą Ci ten wpis!!!! Własnie zamierzałam rozmontować zamek płucząc go w całości w zlewie!!!! Marii, daj znać jak Marcelek się teraz czuje. Czy jest sam w szpitalu, czy mozesz z nim pozostać na noc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Zdaje sobie sprawie z tego, ze nie powinnam sie smiac. Ale nie moge przestac. Oczami wyobrazni widze Kuk z tesciowa (ktora pamietam ze zdjec), obie w kuchennych fartuszkach, szorujace cegielki a potem pedzacy woz strazacki na sygnale. Pamietacie dobranocke "Sasiedzi"? Tak wlasnie to widze. :) Ja mam dzisiaj dzien urlopu z okazji, ze przypada wizyta w szpitalu w zwiazku z rehabilitacja Olka. Nie dosc, ze caly czas cos robie, za godzine musze juz wyjsc a dom dalej wyglada jak pobojowisko. A mialam takie piekne plany na ten dzien, ze tak odpoczne, ze poprzesylam zdjecia, ze zrobie jakis pyszny obiad. Nie musze chyba mowic, ze zadna z tych rzeczy nie wyszla.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu - jakbys tu byla! :););););) Shalla- ogromnie sie ciesze, ze przeczytalas moj wpis wczesniej! Naprawde! Prawda, ze ten cement wyglada niewinnie i zachowuje sie jakby wcale nie mial sie zamiaru wiazac? A zebyscie widzialy jak cala kamienica drzala w posadach, kiedy strumienie sprezonej wody atakowaly bezskutecznie zlogi w rurach... Brrr... A udalo Wam sie chociaz skonczyc ten zamek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak, zamek dawno skonczony i nawet zdazyl sie juz znudzic :) Zdjecia za chwile. jeszcze raz bardzo dziekuje za ostrzezenia!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marcel ma się coraz lepiej, dziękuję. W szpitalu był głównie ze mną bądź z którymś z moich rodziców. Raniutko, mąż przywoził tatę a mnie zabierał do domu na szybki prysznic i coś na ząb. Potem biegiem do pracy załatwić co niezbędne i biegiem do szpitala zwolnić tatę. Mąż wracał z pracy przywoził moją mamę do małego a razem jechaliśmy załatwić co konieczne. Powiem Wam, że gdyby nie moi rodzice to w wielu sytuacjach byłoby nam niewyobrażalnie trudno. Dzięki Bogu, że są na miejscu! Co do samej choroby to zaczęło się ok trzy tyg temu, kiedy Marcel złapał jakieś zapalenie gardła, które niestety zeszło trochę na oskrzela i bez antybiotyku się nie obyło. Dokładnie tydzień po jego skończeniu kiedy kładliśmy się spać okazało się, że Marcel ma 39 stopni. Następnego dnia pojechaliśmy na pogotowie, gdzie akurat była pediatra i diagnozując zapalenie migdałków wręczyła receptę na kolejny antybiotyk. Szkoda tylko, że zignorowała fakt, że Marcel niedawno jeden już brał. Z tego co się potem dowiedziałam powinna dać antybiotyk drugiego rzutu, czyli mocniejszy. Tak się nie stało i następnego dnia Marcel ledwie trzymał się na nogach. Pojechaliśmy do lekarza i tam dostałam skierowanie do szpitala z rozpoznaniem ostrego zapalenia krtani. Mogłam zostać z nim, ale spałam na maleńkim łóżku dla innego dziecka, bo szczęśliwie w sali byliśmy sami. Gdyby nie to, musiałabym zadowolić się podłogą. Kończąc całą historię mam nadzieję, że na jakiś czas będziemy mieć z spokój, przynajmniej z chorobami. Kuk, po włosku nie czytam. Jeśli miałabyś po angielsku to chętnie :) A tak na marginesie - uwielbiam czytać o Twojej teściowej! ;) Shalla, zamek świetny! A ile frajdy dla dorosłych, prawda? Ja sama codziennie zastanawiam się kto ma większą z zabawy klockami - Marcel czy jego tata... ;) Shalla

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ups! Nie wiem skąd ta "Shalla" na końcu. Wybaczcie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marj, straszne sa takie szpitalne doswiadczenia... USciskaj Marcela od nas mocno. Ja bylam z Jaskiem non stop za wyjatkiem trzech godzin, kiedy pojechalam sie umyc do domu i musze powiedziec, ze mialam wrazenie ze te trzy dni i noce to byl jeden dlugi, niekonczacy sie dzien... Zupelnie, jakby czas i pory dnia nie istnialy. Wszystko roztapailo sie w szpitalnej rzeczywistosci i ta dbalosc o komfort rodzicow... to tez wydaje mi sie jakos znajome ;):p Wlasnie skojarzylam, ze moja Mama mowila mi wczoraj wieczorem, ze byla popoludniu na specjalistycznym seminarium poswieconym metodom leczenia ostrych zapalen drog oddechowych u dzieci. Moze podpytam czy mowili cos o zapaleniu krtani i jakie leki zalecali... A o mojej tesciowej zdecydowanie lepiej jest czytac nic obcowac z nia praktyce... Mam wlasnei za soba weekend w jej towarzystwie i bede to odchorowywac jeszcze przez kilka dni ;))) "Samotnosci" po angielsku niestety nie mam, ale poszukam po polsku, bo wiem, ze wyszla na pewno. Trzymajcie sie tam cieplo - Marcel na pewno zaraz wydobrzeje i szybko dojdzie do siebie. Jak dobrze, ze wakacje przed nami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To teraz ja cos smiesznego. Juz od dawna obiecuje sobie, ze bede zapisywac, jak dawniej smieszne powiedzonka Anastazji, szczegolnie, ze wciaz ich nie ubywa, ale oczywiscie nic z tego nie wychodzi i wszystko mi umyka z pamieci. Dlatego dzis na bierzaco. Wiekszosc bierze sie oczywiscie z kalek jezykowych lub po prostu nie znajomosci wlasciwych slow po polsku. A dzis bylo tak. Po szkole Anastazja oznajmila mi z przejeciem, ze mama Bena ( kolega szkolny) jest operka!!!! Co w tym takiego podniecajacego? Skojarzylo mi sie z aupair, ale Anastazja nie przestawala sie zachwycac talentem tej pani, wiec mnie cos ruszylo. Co taka osoba robila dzis u niej w szkole? I skad ted zachwyt? Okazalo sie, ze pani brala udzial w przedstawieniu i.... spiewala. Bo jest... spiewaczka operowa!!!! :))))) No operka, proste, nie? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, ja tez mam mnostwo przykladow podobnego slowotworstwa i tez zaluje ze nie zapisuje. Ale juz dosc dawno temu zapisalam dwa, ktore znalazlam wlasnie wczoraj w notesiku na dnie plecaka: "szeryfki" - kto zgadnie co to? - oczywiscie odpowiednich kowbojek dla szeryfa, kowboj nosi kowbojki a szeryf szeryfki i "mierzaczek" - to oczywiscie metr Kuk, wczoraj zasnelam z glowa wypelniona wspomnieniem naszej jazdy w dziewiecioro naszym piecio-osobowym samochodem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh ;););) Ale fajnie bylo! :) A wiecie, ze moje dzieci chyba raczej nie robia kalek jezykowych. Wymyslaja poprostu jakies teksty charakterystyczne dla nich - tak jak ten Franiowy o Jasku. Bardzo jest to ciekawe sluchac wlasnych dzieci - analizowac ich wypowiedzi, zastanawiac sie, dlaczego mowia to czy tamto i dlaczego wlasnie w ten sposob. Czesto mam wrazenie, ze wileka odpowiedzialnosc ciazy na nas - rodzicach, ktorych mlauchy sluchaja i od ktorych sie ucza non stop... Franek ma ogromny talent do syntetyzowania informacji. Zapytany o cos odpowiada tak, ze ma sie wrazenie, ze czyta definicje slownikowa danego pojecia. Widac, ze jest to dla niego wazne. Ze ceni slowa i chociaz buzia prawie mu sie nie zamyka, to kazde zdanie ma swoj sen i tresc. Z Ania jest natomiast na odwrot - mowi duzo, plecie, zdawaloby sie bez sensu, podspiewuje sobie non stop pod nosem, ale jak sie w to wsluchac, to kapitalne rzeczy z tego wychodza! Slysze na przyklad jak spiewa sobie - pizza, pizzaiolo, pizza pizzaiolo i nagle odkrywa zwiazek miedzy tymi slowami, nowa regule jezykowa, przyswaja ja i po chwili wymysla nowe przyklady na jej zastowowanie. Albo spiewa sobie wstawiajac w piosenke slowa angielskie, polskie i wloskie - zupelnie dowolnie, ale bardzo ladnie rytmicznie i z prawidlowymi rymami. Bawi sie jezykiem i wciaz odkrywa jego zlozonosc. Widze jak wielka frajde jej to sprawia i mysle sobie, ze bylaby z niej niezla aktorka albo lingwistka. Moja przyjaciolka, spiewaczka operowa twierdzi, ze Ania ma niezwykle mocny glos, ktory trzeba by szkolic. Inna, prowadzaca warsztaty teatralne dla mlodziezy zawsze powtarza, ze nie moze sie juz doczekac, kiedy Ania podrosnie i bedzie sie mogla "za nia zabrac". Wciaz zastanawiam sie po kim dzieci odziedziczyly te lub inna ceche czy talent i rosnie we mnie podziw dla matki natury, dla cudu genetyki i zycia w ogole!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, super|! Czy to nie wspaniale odkrywac na wlasne oczy rozbudzajace sie telenty w dzieciach? To jak patrzec na rozkwitajacy kwiat! Anastazja poki co nie ujawnia jakichs szczegolnych talentow w jakimkolwiek kierunku. A Max dzis przesiadl sie z maty edukacyjnej do kojca. Z maty uciekal w 30 sekund, wiec to juz przestalo miec sens. Natomiast w kojcu siedzi becpiecznie juz o 5 minut i zaczal gadac!!!! Nawija i nawija po swojemu, niemalze odczyt inauguracyjny! Fantastycznie to brzmi! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też uwielbiam słuchać jak Marcel radzi sobie językowo. Ciekawe są jego formy odmiany czasownika kiedy mówi np. "wyjonie" zamiast wyjmie. Albo " Tato, wpioń przyczepę do samochodu." Kuk, świetnie, że Ania przejawia taki talent. Ciekawe,w którą to pójdzie stronę i czy w przyszłości to samo co teraz będzie sprawiało jej frajdę :) Marcel ostatnio bierze którąś ze swoich książek, siada z nią do pianina i patrząc na obrazek gra i śpiewa o tym co dany obrazek przedstawia. To niesamowite jak wspaniała jest dziecięca wyobraźnia, taka nieświadoma, nieposkromiona przez ograniczenia dorosłego świata, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U nas dalej goraco, choc dzis przynajmniej nie ma slonecznej patelni. Ufff. Max smiesznie gaworzy. Najczesciej powtarza mamamamama, tatatatatata albo babababababababab. Rzecz jasna to nie ma nic wspolnego z nazywaniem czlonkow rodziny. Takie tylko guganie, ale..... ale najfajniejsze jest kiedy mowi niiiiieee! I trudno oprzec sie wrazeniu, ze lobuziak dokladnie wie co mowi w tym momencie :) :D Poza tym, chyba zrozumial, ze rodzina w ktorej przyszedl na swiat jest szczegolna i lepiej przywyknac, bo walczyc nie ma co. Nabral wiekszej cierpliwosci do jazdy samochodem. Niestety, podroz taka akceptuje pod warunkiem, ze jest wlaczona muzyka. I bynajmniej nie Traviata, ale najbardziej mozliwe lubu-dubo, umfa-umfa, lup-cup jakie moglam znalezc. Ludzie patrza na mnie spode lba, jak staje na swiatlach, w samochodzie 2 dzieci w tym jedno malutkie, a tu az szyby drza od lup-lup. Az mi glupio. A wtedy Max jest szczesliwy i zasypia. No spadam podlewac ogrod w tej dzdzystej mokrej wiecznie Anglii!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
A ja z Zuza niedlugo wychodzimy na spotkanie z Mysha i z dziecmi, ha, ha :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja chce na wakacje!!!! Mysh, Psikulec - co tam slychac w moim ukochanym Krakowie???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eh, w Krakowie.... Krakow jest miastem nad miastami. I wypieknial i sie podrasowal bardzo. Architektura starego miasta zachwyca mnie na kazdym kroku. Poza tym osatnim razem zwiedzalam coklwiek w Krakowie kiedy bylam dzieckiem, dlatego nie zachowalam zadnych wyraznych wspomnien. Wszystko odkrywalam po raz pierwszy jako dorosla osoba. Permanentnie bylam pod wrazeniem. Bogactwo zbrojowni zamku krolewskiego na Wawelu np. wprawilo nas w ogolna euforie. Rowniez wystawa antyczna w Muzeum Czartoryskich, niewielka w sumie ale jakze bogata! Egipskie sarkofagi, fragmenty mumii, amuletym urnym figurki, etruskie sarkofagi, "tabliczki" z pismem klinowym, papirusy, i tak dalej i tak dalej, malo tego, ale to co jest, jest w doskonalym stanie. Mam nadzieje ze wkrotce wrocimy do Krakowa. Tymczasem siedzimy pod wisienka i i chloniemy rzadkie rpomyczki slonka :) Moj komputer odmawia odebrania sygnalu internetowego, ktory gdzies tam sobie wisi w przestrzeni, dlatego na razie wysylanie zdjec jest zbyt skomplikowane, ale moze kiedy wreszcie uda nam sie obudzic tego lenia, zasypie Was zdjeciami. Bardzo jestem ciekawa co u Was Mysh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A gdzie ta wisienka? :) U nas nieznosny, wilgotny upal. Idac ulica masz wrazenie, jakbys plywala w gestym powietrzu, odgarniala je rekami i nogami, przedzierala sie przez nie... Paskudna pogoda. Podobno tak wlasnie jest w topikach. Wszyscy wokol skarza sie na bole glowy, dusznosci, spadek cisnienia. W takich dniach zastanawiam sie niewesolo nad tym jak niewielka zmiana klimatu bylaby w stanie wykonczyc ludzkosc... :p Z weselszych nowin - dzis Ania obchodzi czwarte urodziny! :) Zazyczyla sobie w prezencie oryginalnie: rozowy rower z Hello Kitty, rozowy kask z Hello Kitty i rozowy plecak z Hello Kitty... rece opadaja... ;):):) Na zakup tych rozowosci mamy jescze kilka dni, bo Ania i Franio sa z dziadkami w Wenecji - Ania bedzie miala impreze na gondoli ;) Jasiek kopciuszek zostal z nami w domu i po raz n-ty cierpi bole i goraczke zwiazana z wyzynaniem sie zebow. A co u Was??? Marj - jak sprawy zdrowotne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Aniu! Wszystkiego najlepszego! Zgodnie z marzeniem zycze Ci pieknych, rozowych prezentow z Hello Kitty! :) :) :) Kuk, wiesz, ze pamietam ten dzien kiedy urodzila sie Ania. Pamietam jak dostalam od Ciebie wiadomosc :) Wiecie co Dziewczyny? Jezdzace Dziewczyny. Marze o spotkaniu moich dzieci z Kukowymi i Myshowymi naraz. Takie 3 kategorie wiekowe. Franio z Jaskiem, potem Zuza, Ania i Pola, a na koncu brzdace Jasio i Olek. Ale byloby fajnie. I na dodatek wcale nie tak do konca nierealne! :) :) :) Kuk, usciski dla biednego, cierpiacego Jasia. My na szczescie nie wiemy nic na ten temat bo moje dzieci "pozyskiwaly" zebiska bez zadnych perypetii. Co do talentow. Bardzo sie boimy, ze Zuza niestety jest uzdolniona muzycznie. Pisze niestety bo nie wiadomo co robic w takiej sytuacji. Czy rozwijac talent i potem slyszec od dzieciecia, ze mialo zmarnowane dziecinstwo bo nic tylko calymi dniami rzepolilo na przyslowiowych skrzypeczkach czy nic nie robic i uslyszec, ze zmarnowalismy talent. Ech... na pewno bedziemy chcieli zeby za rok, dwa przyjrzal jej sie jakis specjalista w tej dziedzinie. Aha, od prawie dwoch tygodni Olek chodzi. Poza tym jest wielki i zarloczny. Nie napisze Wam ile je bo i tak, jak reszta swiata, mi nie uwierzycie. Dziewczyny, dziekuje za wszystkie zdjecia i przepraszam, ze pozostawialam wszystko bez mailowego komentarza. Wybaczcie permanentne zmeczenie i wieczny brak czasu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu - trzeba zaczac spelniac takie marzenia :):):) !!!!!!!!! Ja wciaz wypatruje tanich lotow na trasie Turyn Krakow i tez marze, marze, marze... ;) Nie zamartwiajcie sie na wyrost talentem Zuzy! Znajdzcie tylko dla niej jakas fajna forme edukacji muzycznej, a juz ona sama na pewno zdecyduje czy chce isc w tym kierunku czy nie. Wazne, by rozbudzic w niej milosc do muzyki tak, by kojarzyla sie jej ona z przyjemnoscia a nie obowiazkiem. Ja juz od roku walkuje ten temat z mysla o naszych dzieciach, bo tak sie jakos u nas w rodzinie utarlo, ze wszystkie dzieci uczyly sie zawsze gry na pianinie. Rozejrzalam sie i odkrylam sie, ze w Turynie mnostwo jest zarowno szkol muzycznych jak i nauczycieli prywatnych roznych narodowosci. Sa dwie szkokly znane z tego, iz nastawione sa na wylapywanie talentow i ich profesjonalne szkolenie. Reszta to takie sobie "zwykle szkoly dla amatorow". W kazdym badz razie, po rozmowach z kilkoma nauczycielami muzyki, pianistami i rodzicami dzieci uczeszczajacych do lokalnych szkol muzycznych zdecydowalam, ze w przyszlym roku sprobuje pokazac Anie i Franka pewnej Rosjance - pianistce i nauczycielkce muzyki w tutejszej szkole Montesori. Spodobala mi sie jej (rosyjska) szkola nauki przez zabawe i jesli powie mi, ze dziciaki przejawiaja jaki taki sluch i zapal zapisze ich na prywatne lekcje do niej. A potem zobaczymy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Strasznie jakas metna ta moja poprzednia wypowiedz. Psikulcu- to co chcialam powiedziec, to to, zeby podejsc do tematu z wyczuciem i nie wystawiac Zuzy od razu na pastwe tzw. "lowcow talentow" :) Ja z tego wlasnie powodu odrzucilam na wstepie te dwie szkoly "dla profesjonalistow". Mama najlepszego przyjaciela Frania jest pianistka i nauczycielka w konserwatorium. Opowiadala mi, ze najwiecej sfrustrowanych i hiperambitnych studentow pochodzi wlasnie z tego typu szkol, gdzie po pierwszym roku "zabawy" nastepuje bardzo ostra selekcja. Ci ktorzy ja przejda, z jednej strony czuja sie "wybrani" i zadzieraja nosa a z drugiej drza potem przez wiele lat wiedzac, ze zawsze moga odpasc z wyscigu, jesli nie beda sie starac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ano właśnie. Jeszcze jeden wyścig szczurów. I pytanie po co? Czy łatwo jest później znaleźć pracę jako pianista? Czy raczej intratne oferty są rzadkością a częściej kończy się jako nauczyciel muzyki w szkole? Nidgy się tym nie interesowałam, ale mam wrażenie, że wiele lat szkolony puzonista nie ma łatwo w życiu jeśli chce w ten sposób zarabiać na utrzymanie... Chyba, że traktuje to jako po prostu pasję. Ale skoro to pasja i ma z założenia sprawiać przyjemność, to jaki sens startować w wyścigu szczurów? No, nie ma to jak pomądrzyć się z rana :) A u nas wysyp nowych kręgów w zborzu, nad Londynem ciągle wiszą jakieś statki kosmiczne, hmmm.... jeśli to znów goście, to ja nie zmywam! Tymczasem przesyłam wam dziś zdjęcia 5-cio miesięcznego Maxa.... czy może raczej XL MAXA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, ja nic nie dostalam... ;( Czyzbym znowu miala zapchana skrzynke?? Czyszcze ja co pare dni, ale nie mam juz czego kasowac, a archiwium tez pelne... Chcialam Was spytac, czy Wy tez macie taki straszny spadek formy tego roku, czy to moze moja 40-stka...? Mam juz serdecznie dosyc ciaglego zmeczenia, stresu, braku czasu ale nie widze mozliwosci ucieczki od tego dopoki dzieci sa male. Jak, powiedzcie mi, radzily sobie kiedys kobiety majace po piecioro, szescioro a nawet siedmioro dzieci???? Mam chyba jakiegos mega opoznionego baby bluesa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, podejrzewam i mam nadzieję, że to po prostu zmęczenie. Pozbyć się dzieciaków na kilka dni, wyspać się i wypocząć i wszystko pewnie by przeszło. Ale pewnie na ten luksus nie możesz sobie pozwolić? Jak sobie kobiety radziły? Nie pracowały zawodowo. A starsze dzieci zajmowały się młodszymi lub pomagały mamie. Jak poradziłaś sobie z wakacjami dla dzieci? Jakie znalazłaś rozwiązanie? My mamy podobny problem od września. Stasiek idzie do szkoły. Szkoła to 5 godzin lekcyjnych. A co po nich? Co ja mam z dzieckiem zrobić? Jest oczywiście świetlica. Ale to, co w niej zobaczyłam. Poziom zajęć i opieki, posiłki! Dla mnie masakra. Będziemy szukać jakiejś opiekunki. A ja jestem po koszmarnym urlopie. Wybraliśmy się do Zakopanego, ale pod Częstochową zepsuł nam się samochód. I to nie byle co zatarł się silnik. Do tego byłam strasznie przeziębiona i zdecydowaliśmy o powrocie do domu, a samochód tam zostawiliśmy do naprawy jeszcze do dzisiaj nie jest zrobiony. A mnie jeszcze do dzisiaj coś strzyka po moim wielokrotnym przeziębieniu i przewianiu. Psikulcu, Mysh cieszę się z Waszych udanych spotkań urlopowo wakacyjnych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk - dokladnie tak jak pisze Fisa. Te kobiety mialy 100 razy mniej stresu. A to nie choroby nas wykanczaja, tylko wlasnie stres. Albo moze jednostki byly znacznie silniejsze i odporniejsze, zahartowane przez porody w redlinach, ograniczone racje zywnosciowe i ciezka prace? Moze jestesmy zepsuta, zdegradowana generacja x, ot co. Tak czy inaczej, rozumiem cie, bo tez sie tak czuje. Mam ochote wskoczyc w taksowke i na 3-4 dni uciec nie dajac znaku zycia. Odpoczac, wyspac sie, wylezec na piachu, wykapac w turkusowym morzu, poobzerac lodami i wiem, ze wrocilabym jak inny czlowiek. Z nowym zapasem sil i energii. Ba, ale co z tego... pomarzc mozna... Fisa... no swietny urlop, rzeczywiscie :( Ale moze kolejny wynagrodzi wam te przygody w dwojnasob? My wczoraj mielismy dzien sportu. Ogolnie nuda - ja jestem anysportowa bardzo - ale zawsze ciekawie popatrzec jak sobie radza dzieci w jednej grupie wiekowej. I wiecie, to jest zadziwiajace, jak potezna jest przepasc miedzy nimi! Jedne dzieci szybkie, bystre, zwinne, z ogromnym refleksem, pasja walki o zwyciestwo. Inne, kompletnie nie z tej bajki. W Anastazji klasie jest taki chlopiec. Wysoki, bardzo ladny, szczuply. Ale nie do opisania jaka oferma! Ma przefajnych rodzicow, ktorzy wychodzili z siebie, zeby go zdopingowac, a on tylko rozgladal sie wokolo cielecym wzrokiem, jakby niepojmujac co tu sie w ogole dzieje! Byc moze jest bardzo zdolny jezykowo, czy matematycznie, ale do sportu... moj ty Boze, publika lezala ze smiechu, ale nie w sposob, ktory moglby byc dla niego krzywdzacy. Raczej wszyscy go zachecali i dopingowali. A on, jak juz ruszyl.... to w przeciwna strone :D Ubaw byl po pachy. Na koncu byl wyscig dzieciakow i tu Anastazja mnie tak zaskoczyla, ze prawie usiadlam na trawie i szczeka mi opadla. Caly czas prowadzila w wyscigu, a przed meta zwolnila totalnie. Pytam DLACZEGO????? Przeciez wygralabys bez problemu! A ona na to: zeby Megan mogla wygrac. ( Megan to jej przyjaciolka ). Nie moglam uwierzyc w to co slysze. Nie podejrzewalam mojej corki o takie uczucia. No i Megan wygrala, a Anastazja ja sciskala gratulujac. Potem byly wyscigi rodzenstwa, potem mamusiek, a na koncu tatusiow. Tu tez bylo zabawnie, bo tatusiowie jakos nie chceci stanac w szranki, wiec wszystkie dzieciaki wrzeszczaly: tata, no dawaj! Nie boj sie, ze przegrasz! No chodz! Nie badz mieczak! Usmialam sie do lez.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk z Twoja skrzynka na pewno wszystko ok, tylko ja dopiero teraz przeslalam zdjecia :) Mam nadzieje, ze do wszystkich doszły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, ogromnie spóźnione, ale najszczersze życzenia dla Ani!!! Spełnienia marzeń ! Tych różowych też ;) Zgadzam się z Fisą i Shallą, że stres i zbyt wiele obowiązków robią swoje. Tym co mnie bardzo pomaga jest spotkanie z przyjaciółką, wieczorny Nordic Walking, zaszycie się z książką choćby na kwadrans. Ty masz trójkę dzieci i nie wiem czy w Twoim przypadku wchodzi w grę zostawienie ich z tatą wieczorem? Shalla, co do tego chłopca jak go nazwałaś „ofermy , nie rozumiem skąd jego udział w takich zawodach?? To tak jakby ktoś kto nie ma za grosz słuchu muzycznego wystartował w konkursie piosenki!! Z doświadczenia wiem, że dzieci wszechstronnie uzdolnionych jest maleńka garstka. Reszta która próbuje być za takie uważana zawdzięcza to rodzicom u których poziom ambicji w stosunku do własnego dziecka przekracza jakiekolwiek „zdrowe normy. Zazdroszczę spotkania w Krakowie :) to moje magiczne miejsce, które od zawsze leczyło wszelkie stresy i zmartwienia A tymczasem przez ostatnie kilka dni byłam „pod wisienką o której pisała Mysh. Było rodzinnie i gwarno. Shalla, dzięki za zdjęcia. Max faktycznie duży ! Ty wyglądasz świetnie i (być może już o tym pisałam) fantastycznie Ci w rudym!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×