Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Shalla, to jest fantastyczna sprawa, takie chorowanie z przyjaciolka !!! Anastazja ma szczescie, ze jest to mozliwe. Ta dziewczynka jest u Was caly czas? A te ksiazki to po polsku czy po angielsku? Bo jesli i po polsku i traficie na jakies perelki, to mozesz nam polecic cos.... Nielatwo znalezc te pierwsze samodzielone lektury. Znaczy mnie nielatwo, na odleglosc nielatwo.... Po francusku nie ma problemu, wystarczy isc do ksiegarni... Ale ja tu mowie o polskich lekturach, bo nie pamietam zupelnie od czego zaczynalam samodzielne czytanie do poduszki, zupelnie nic a nic. Pamietam co czytalam juz pozniej w czwartej klasie moze, kiedy juz samodzieln ie jezdzilam do biblioteki miejskiej na drugim koncu miasta, i teraz mam tendencje zeby podsuwac Jaskowi lektury na wyrost.... Pewnie w Polsce jest wiele nowosci....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Książki to głównie po angielsku - bo dostęp do nich łatwiejszy :) Ale po polsku też mamy sporą kolekcję, tyle, że Anastazja ma jeszcze spore kłopoty, żeby to czytać. Pastwi się nad tekstem, że aż żal patrzeć :) Jak mam czas to siadamy i razem czytamy, ale to i tak jest jeszcze duża przepaść między tymi językami. Na razie dobrze czyta elementarz Falskiego. Ale strasznie ją to nudzi. Właśnie, tu jest problem. Bo ona myśli, że jak po angielsku czyta już takie "dorosłe" książki, to po polsku też może. A tu kiszka. I trzeba zaczynać od Ala ma Asa, to pies Oli itd. Tak więc szybko się zniechęca. Niemniej, stara się i co jakiś czas wraca i wraca do polskich książeczek. No i to mnie cieszy. Natomiast prawdziwy problem mamy z francuskim! Mysh, jak Ty się tego nauczyłaś?????????? Już chyba wolę chiński. Serio. Anastazja też nie pała miłością do francuskiego ( za to bardzo lubi hiszpański i sama się go chętnie uczy ). Tak więc wykombinowałam sobie, że zrezygnujemy z tych lekcji francuskiego i zapiszę ją prywatnie na hiszpański. Po co ma się dzieciak męczyć? Ale tknęło mnie złe przeczucie i umówiłam się na rozmowę z Nastusi wychowawczynią. I ta mnie radośnie uświadomiła, że od trzeciej klasy - czyli od przyszłego roku Anastazja będzie miała francuski obowiązkowy!!!!! OlaBoga! I co teraz? Oczywiście nie wypisałam jej z tych lekcji, na które teraz chodzi, a więcej - szukam po internecie wszelkich gier online, gdzie można trochę wkuć francuski bez bóli w mózgu. Ale prawde mówiac wszystkie te gry nie powalają. Dla kogoś kto w życiu kołofrancuskiego nie stał one są za trudne! - uczę się razem z Anastazją, więc albo ja jestem taki osioł toporny, albo naprawdę znalazłam jakieś za trudne te gry. A rzekomo są na poziomie przedszkolaka..... Mysh, ratuj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj, Shalla, zgadzam sie ze francuski to wielkie wyzwanie! Ja uczylam sie go z takim nastawieniem. No i sie nauczylam, wykulam doslownie, pozdawalam egzaminy panstwowe, dostalam dyplomy i.... zapomnialam. Po czym wzielam sie do mowienia, takiego normalnego codziennego paplania z ludzmi i znowu troche umiem :) Francuski jest naprawde trudny.... Ma trudna ortografie i bardzo trudna wymowe. Niektore "oryginalne" dzwieki opanowalam dopiero niedawno, dzieki Jaskowi, bo dopiero u niego zaczelam je w ogole slyszec! Nie wiem jak wam pomoc, bo zupelnie nie znam programow do nauki tego jezyka..... Zycze z calego serca, zeby wsrod znajomych pojawili sie jacys frankofonii, to byloby najlepsze! Ja oczywiscie na kazde pytanie chetnie odpowiem, w czym tylko mozna pomoge. Czekaj, moze piosenki jakies! najlepsze sa piosenki. Moze pogrzebie na Youtubie i cos ci podsune... Najlepiej byloby z tekstem.... A Falskiego to bym odlozyla.... Jasiek go nie przetrawil, to nie bylo ciekawe.... Shalla, u nas najlepiej sprawdzily sie podreczniki do polskiego do pierwszej klasy. Juz teraz nie pamietam ktory byl pierwszy, ale przeczytalismy ich kilka i to swietnie dzialalo. Dzisiejsze podreczniki sa pelne fantazji, bardzo pomyslowych ilustracji i Jasiek czytal z zapartym tchem. Znaczy najpierw byly oczywiscie pojedyncze slowa, potem pierwsze proste zdania, ale pamietam jak dzis ze biegl na te nasze "lekcje" jak na skrzydlach, no a potem plynnie przeszedl do dluzszych tekstow.... tych ciekawszych.... to juz byla sielanka. To wlasnie dzieki podrecznikom poznalismy pierwsze perypetie Kuby i Buby, dwojki blizniakow stworzonych przez Kasdepke. Jasiek uwielbia opowiadania o nich. W polskich antykwariatach mozna znalezc mnostwo podrecznikow w przystepnej cenie, takich co to obowiazywaly dwa, trzy lata temu, ale dzisiaj juz wyszly z uzycia. Polecam, naprawde. A jak juz masz kogos znajomego w jakiejs szkole, to zapytaj koniecznie czy nie wyrzucaja jakichs podrecznikow, bo juz nieaktualne. Moja mama przez przypadek dostala tak od kolezanki caly zestaw do chyba trzeciej klasy, nowiutki, bo byl przeznaczony do wyrzucenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Trafilyscie w temat, ktory wlasnie przerabiamy ;) Po kilkumiesiecznych nieudanych probach samodzielnej nauki polskiego, postanowilam zapisac Frania na lekcje polskiego prowadzone przez profesjonalna nauczycielke... Mozna to wziac za lenistwo z mojej strony, ale uznalam, ze jednak nie dam rady. Nie uda mi sie wykroic czasu na uczenie Frania, bo kiedy jestem z nim, dookola skacze nam zawsze dwojka maluchow. W sobote ledwie starcza czasu na zakupy, zabawe i odrobienie wloskich lekcji. W niedziele prawie zawsze mam na glowie tesciow i Franio nie daje sie oderwac od babci. W tygodniu pada z nog wieczorami. Stanelo na lekcjach z prywatnych (nie mamy tu polskiej szkoly) jedno popoludnie tygodniowo. W lekcjach uczestniczyl bedzie jeszcze jeden, osmioletni chlopiec, ktorego na razie jeszcze nie poznalismy. Mam nadzieje, ze chlopaki sie polubia i ze na bazie tego, co wypracuje z nimi nauczycielka, ja bede mogla cwiczyc z Franiem wieczorne czytanie. Materialu mamy mnostwo, bo uzbierala sie nam juz calkiem bogata polska biblioteczka. Mamy miedzy innymi calego chyba Kasdepke - uwielbianego przez dzieciaki. Nie wiem co polecilabym na piersza samodzielna lekture dla chlopcam ale dla NAstki na pewno Dzieci z Bullerbyn! To chyba byla moja pierwsza lektura. Uwielbiana. Przeczytalam ja parenascie razy i znalam na pamiec cale fragmenty. Tekst jest prosty, druk duzy. Przygody ciekawe. Nadaje sie! Wracajac jeszcze do Kasdepke, to niektore jego ksiazki sa dosc trudne dla maluchow ze wzgledu na dosc skomplikowan slownictwo. Tym niemniej warto je czytac razem z dziecmi - wlasnie dlatego, ze slownictwo rozwijaja;) Ja, tak jak Mysh, mam tendencje do podsuwania Frankowi lektur dla dzieci starszych. Czesto robie to nieswiadomie - wiem, ze uwielbia opowiesci o detektywach, wiec podsunelam mu ksiazki Anstrid Lingren o detektywie Kalle Bloomkvist-cie, na ktorych napisane jest "10+". Pierwsze dwie ksiazki z serii czytalam mu na glos. Trzeci tom czyta juz sam. Slowa, ktorych nie rozumie zaznacza i sprawdzamy je potem razem w internecie lub u taty. Czytamy tez razem Detektywa Pozytywke Kasdepki. Musze powiedziec, ze we wloskich ksiegarniach az roi sie od doskonalych zbiorkow jednostronicowych opowiadan dla dzieci - jakby specjalnie stworzonych do samodzielnej lektury. Wiele z nich pisanych jest nawet drukowanymi literami i zalecanych njako pierwsza lektura. Mysh - musze koniecznie kupic Ci dla Jaska kilka takich ksiazeczek! Np. Ukochane frankowe "Storie con motore" lub "Storie al telefono" z rysunkami Autana. Te ostatnia Franio czytuje w przyplywach dobrgo humoru na glos mlodszemu rodzenstwu ;) A teraz kilka slow o pozostalych dzieciach. Mam wyrzuty sumienia, bo jakos malo ostatnio pisze o nich, a zawsze o sobie... :p:p:p A jest o czym pisac, bo maluchy rosna, zmieniaja sie i wciaz zaskakuja nas jakimis nowymi talentami i wybrykami ... ;) Ania pielegnuje w sobie talent recytatorski i teraz calymi dniami uczy sie na pamiec wierszy, ktore w nieskonczonosc interpretuje, wyspiewuje... Robi to na prawde fajnie i mysle, ze w przyszlym roku trzeba bedzie jednak pofatygowac sie by dowozic ja na zajecia teatralne. Jasiek natomiast "realizuje sie w sporcie". Nie znalazlam niestety zadnych zajec dla dzieci w jego wieku, wyzywa sie wiec trenujac "judo" i "ginnastica tistica" w domu. Ma w sobie tyle energii, ze zeby jakos ja wyladowal, wyciagam codziennie po poludniu dwa materace, ktore rozkladam na podlodze w salonie. Wlaczam muzyke i przez dwie bite godziny Jasiek wyrabia na tych materacach harce. Zrywamy boki widzac, jak usiluje sam odtworzyc figury podpatrzone na zajeciach gimnastycznych Ani i judo Franka. Ostatnio do swoich wygibasow dolaczyl rowniez elementy gimnastyki z obrecza i wstazka - podpatrzone u dziewczynek cwiczacych na sali obok sali, na ktorej zajecia ma Ania. W ostatni wtorek, nauczyciel judo Franka obserwujac typowe Jasiowe wygibasy wyczyniane w przebieralni, podszedl do mnie i z bardzo powazna mina oznajmil, ze... widzi, ze mamy tu material na prawdziwego wojownika i mistrza judo i bardzo prosi, by od przyszlego roku zapisac go na zajecia. Jako ostateczny dowod na po parcie tej tezy, wskazal mi...ucho Jaska, ktorego ksztalt jest ponoc zywym dowodem na jego wrodzony talent do sztuk walki! ;);););) Nie wiedzialam czy mam to potraktowac jako dowcip, ale sadzac z miny maestro wcale nie zartowal... Zgasilam jego zapal oswiadczeniem, ze Jsiek ma dopiero 2 i pol roku i niestety musi poczekac przynajmniej kolejne poltora roku, bo na zajecia judo nie przyjmuja przed ukonczeniem 4 roku zycia... Tyle o osiagnieciach moich dzieci. Co zas do wybrykow... temat moznaby rozwijac w nieskonczonosc. Powiem tylko, ze Ania z okresu przekory 2-latka, przeszla gladko do okresu buntu i kaprysow czterolatka. Potrafi byc niemal jednoczesnie rozesmiana i rozplakana. Chciec czegos bardzo i zapierac sie kopytami, ze tego nie zrobi. Zmieniac zdanie co trzy sekundy i wpadac w histerie z byle powodu. Jest naprawde trudna do opanowania... Franek zas, ktory w szkole uchodzi za jedno z grzeczniejszych dzieci, w domu zamienia sie w szalejacy tajfun, ktory porusza sie po domu dzikimi susami, stracajac, tlukac i gniotac wszystko co znajdzie sie na jego drodze - od poduszek z kanapy poczawszy, na mlodszym rodzenstwie skonczywszy... Wczoraj, w napadzie masochizmu, pozwolilam zaprosic mu do domu kilku kolegow z klasy... Okazalo sie, ze z zaproszonych...11 osob (sic!), przybycie potwierdzilo osmioro dzieci. Odebralam je ze szkoly osobiscie i zaprowadzilam do domu, gdzie przygotowalam wszystko do wrozb andrzejkowych. O naiwnosci!!! Nie jestem w stanie opisac Wam tego co dzialo sie u nas wczoraj przez pierwsze pol godziny od ich wkroczenia do domu. Odkrylam, ze Franek - w najbardziej rozbrykanej swojej wersji, to wciaz istny baranek w zestawieniu ze swoimi kolegami i kolezankami z klasy! Bylam swiadkiem prawdziwej bijatyki, w ktorej zabawki, krzesla i drewniane kregle mlocily powietrze ladujac na glowach siedmiolatkow w takim tempie, ze wygladalo to jak bijatyka w kreskowce Disneya... Ania, przerazona zachowaniem tej zgrai, stala wcisnieta w kat za kanapa, ssac lapke misia i patrzac na to oczami okraglymi ze zdumienia. Okolo pol godziny zajelo nam z Marta (niania) opanowanie tego zywiolu... Uzylam dzieciecego magafonu aby moj glos dotarl w ogole do ich uszu! Sterroryzowalam towarzystwo stwierdzeniem, ze jesli natychmiast nie usiada, bede zmuszona wyprowadzic ich na dwor. Ucieklam sie nawet do rekoczynu, by odciagnac za noge najbardziej waleczna dziewczynke od dwa razy wiekszego od niej kolegi, ktory nie wiedzial juz jak sie przed nia bronic... Koszmar. Po tym traumatycznym poczatku, podzielilysmy z Marta dzieciaki na dwie grupy i tak w mniejszym gronie zorganizowalysmy jakos wrozenie. Nie bylo to jednak latwe. Przyznaje, ze moj respekt dla nauczycielek Frania wzrosl wczoraj o 300%! Nie do uwierzenia, ze dzieci, ktore goscilam wczoraj w domu, to te same dzieci, ktore widuje czasem w szkole przez szybke w drzwiach. Siedzace, skupione, dosc grzecznie odpowiadajace na pytania nauczycieli... Jestem zaszokowana tym kontrastem i prawdziwie podbudowana tym, ze moje dzieci sa jednak nieco lepiej wychowane od sredniej krajowej... Niepredko zdecyduje sie na powtorne zaproszenie do domu grupki wiekszej niz 3 dzieci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam dyzur jak widze! :) No coz - czasem trzeba. Mam teraz kilka dni ciszy po i przed kolejna burza, wiec korzystam. Wczorajszy Jasiek - Chce robic sok! Robil go juz kilkakrotnie w wirowce. Wlasciwie samodzielnie. Ja ograniczam sie tylko do umycia i pokrojenia marchewek i jablek, a on juz sam wciska je pracowicie do sokowirowki, dociska tloczkiem i uwaza, by przelac sok do dzbanka kiedy szklanka zaczyna sie wypelniac. Wbrew moim poczatkowym obawom, nie pcha wcale palcow ani niczego innego do srodka. Wyciagamy sokowirowke i tu... pech! Skonczyla sie marchewka i prawie nie ma juz jablek. Przez piec minut tlumaczymy z niania rozzalonemu Jasiowi, ze z jednego jablka soku robic nie ma sensu. W koncu Jasiek przyjmuje do wiadomosci i zarzadza: J:- Marta! Jutro kupisz jablka, prawda? M:- Kupie! J:- I marchewki! M:- Dobrze! A ile jablek chcesz? J:- Dwa! M:-Dwa kilo czy dwa jablka? J:- Dwa kilo. M: A marchewek? J: Dwie! M:- Dwie marchewki? J:- Nie dwa kilo! M:- Dobrze. J: - A pieniadze masz??? Co smiesznego w tym dialogu? Nic! Z wyjatkiem tego, ze Jasiek ma dwa lata i 4 miesiece... Pisalam Wam juz wielokrotnie, ze czesto mam wrazenie, ze Jasiek chowa sie wlasciwie sam. Nie dlatego nawet, ze nie poswiecamy mu czasu, bo naprawde staramy sie byc bardzo sprawiedliwi i dzielic czas rowno miedzy dzieci. Zajmujemy sie nim mniej, bo on jest niesamowicie wrecz samodzielny! Jest wprawdzie bardzo zywy i wiecznie w ruchu, ale tez niesamowicie zorganizowany, zdyscyplinowany i porzadny! Wszystkie jego zabawki po skonczonej zabawie laduja w rzadku. Nie zdarza sie, by nie wyrzucil do kosza papierka po cukierku lub pudelka po soczku. Jest jedynym dzieckiem, ktorego szczoteczka po umyciu zebow domywana jest z pasty i laduje w kubeczku. Robi to sam, nie pozwala sie wyreczyc i najwyrazniej ogromna satysfakcje czerpie z tego, ze zachowuje sie tak jak dorosli! Bardzo ciekawa jestem jak dlugo to potrwa. Nie musze chyba tlumaczyc, ze marze w duchu, by taki juz pozostal ;) W pewnym sensie nie opuszcza mnie wrazenie, ze najstarszym z naszych dzieci jest Jas a najmlodszym Franek... Jakie to wszystko dziwne, prawda? Czy ktoras z Was ma moze pomysl, gdzie szukac wykrojow ubranek dla lalek? Ania wciaz prosi mnie o nowe ubranka dla lalek, a ja nie mam ochoty ich jej kupowac, bo wiedze, ze lalki i tak wciaz leza gole, a ubranka laduja w przeroznych "torbach podroznych". Dwa dni temu poszlam na przedswiateczny rekonesans do sklepu z zabawkami i zobaczylam tam... mala, przenosna maszyzne do szycia! Maszyna jest chinska i niedroga, ale wyglada calkiem powaznie i solidnie i jak zapewnila mnie sprzedawczyni, jest po prostu mala przenosna maszyna do szycia. Bardzo prosta i szyjaca z dwiema szybkosciami. Nie namyslalam sie dlugo i zainwestowalam w to cudo! JAk zywe stanely mi przed oczami wszystkie cudenka, jakie na starej maszynie mojej babci szylysmy dla lalek i nas samych z moja siostra. Bylo to wprawdzie 35 lat temu, ale moze uda mi sie jakos wrocic do tego. Moze Ania zlapie bakcyla? Teraz rozgladam sie za resztkami materialow i wykrojami ubranek dla lalek, bo nie wiem, czy poradze sobie bez tego. Moze wiecie o istnieniu jakiejs strony internetowej z nimi? Chcialabym uszyc Ani pod choinke posciel dla lalki i podarowac ja razem z kolyska i maszyna. Ciekawe czy zdaze? ;) A o jakich prezentach marza Wasze dzieci? Zwlaszcza siedmiolatkowie? Przyznaje, ze mam z Frankiem najwiekszy klopot, bo prezenty, o ktore prosi to te, ktore zobaczyl ostatnio w jakiejs reklamie telewizyjnej. Ja mu tego nie kupie, ale nie jestem pewna co innego naprawde sprawiloby mu przyjemnosc. Jakies ciekawe pomysly?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tu wlasnie kombinuje, jak kupic Polce gotowe ubranka dla lalek, takie doslownie na miare lalek, ktore juz ma, pomimo ze Polka nawet o to nie prosila, a Ty wyskakujesz z taka historia! [minka zaklopotana] Kuk, podziwiam Cie normalnie juz gigantycznie teraz :) Pomysl bomba, naprawde polozylas mnie tym totalnie.... Mnie sie wydaje ze jednak uszycie malenkich ubranek jest o wiele trudniejsze niz szycie wiekszych rzeczy.... Za to posciel do lozeczka to z pewnoscia doskonaly pomysl na rozgrzewke... Dzisiaj jestem caly dzien sama z dziecmi, wiec nie nadrobie juz pewnie wszystkiego, ale.... jeszcze slowko chociaz, jezu, od czego zaczac. Kuk, zdjecia z wrozb sa cudne, wcale nie widac ze tak wam tam ciasno :) Ale to chyba nie ta impreza o ktorej opowiadalas, ze przed pierwsze pol godziny dzieciaki byly jak tajfuny? Fisa, Twoje zdjecia tez bezcenne, bezkonkurencyjne sa te meble! To cos takiego mozna zrobic samemu? A Stas, ktory tam gdzies sie pojawia, wyglada niesamowicie z tymi dluzszymi wlosami. Bardzo mi sie podoba! Kuk, Twoje opowiesci o dzieciakach sa przepiekne... Fajnie ze uaktualnilas dane :) Dzieje sie u Was wiele ciekawych rzeczy. A co do klotni, to moje dzieci tez sie kloca i czasami sa to bardzo powazne konflikty, ale mam wrazenie ze one sa bardzo potrzebne, bardzo, to taka troche lekcja dla kazdego. A w ogole dla mnie najwazniejsze jest to, ze jednak po kazdej takiej klotni wraca rownowaga i dzieciaki dogaduja sie na nowo i znowu razem sie bawia i slysze: "no, dobra, to ja wezme to, a ty to", "no ale za to ty"... " a prawda ze jak ja oddam ci to, to ty dasz mi tamto" i za chwile slyszac juz wspolny chichot. A moze fajnym prezentem dla Franka bylby "Sekrety elektroniki", ktore pozwalaja na samodzielnie skonstrulowanie ukladow ktore uruchamiaja rozne diody, syreny, silniczek, a nawet prawdziwe radio. Jasiek jest tym zachwycony. My kupilismy to ostatnio w Polsce, ale i tu widzialam odpowiednik.... A moj Jasiek marzy o plakacie filmu "Potwory i Spolka", o Barbie z koniem i o koniu na biegunach, to chyba nietypowe zyczenia jak na siedmiolatka :) Zreszta zmienia sie to troszke, poza tym oczywiscie teraz na potrzebe chwili wybralam te najbardziej.... powiedzmy "dziwne".... Jasiek chcialby tez najprawdziwszy luk, ale brakuje mu osmiu centymetrow wzrostu, zeby moc normalnie mierzyc.... Jej, ciekawa jestem co chcialby Franek. I inne siedmiolatki tez :) A czterolatki? Dziewczynki? Mnie sie nie wydaje zeby Pola miala jakies jedno wyrazne marzenie, takie ponad wszystko.... czas isc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To ja w skrócie. Kuk - bez komentarza. Ja mam dwie lewe ręce do szycia i maszyna jawi mi się jako średniowieczne narzędzie tortur. Byłoby cudnie umieć szyć. Konia z rzędemu temu, co potrafi. Wspaniały fach w ręku. Ja niestety - dziedzicznie genetycznie - nie potrafię. Nie spodziewam się wiec i po Anastazji niczego w tym kierunku, ale nigdy nie wiadomo. Bo oto kilka dni temu wracając ze szkoły taki oto sama zaczęła temat: mamo, jak dorosnę to założęfirmę z Megan. ja: ??????????????????????? A co będziecie robić????? A: ja będę projektować ubrania a Megan będzie je szyć i będziemy sławne. Ja: acha, super, a czy ty umiesz projektować ubrania? A: nie. Ja: a Megan umie szyć? A: nie. Ja: to dlaczego chcecie to robić???? A: bo to świetny biznes. Proste. No comment. Szczęka mi opadła. Dziewczyny, a czy wasze dzieci skarżą? Jak sobie radzicie z "donosami" w stylu: "mamo, a ona mnie walnęła książką, a on nie umył zębów, a ona nie zjadła kotleta itd" Ja się martwię już na zapas bo nie znosze donosicielstwa i w sumie nie wiem jak na to reagować. A wy? Jeśli chodzi o prezenty Nastka określa sięzawsze przed czasem w sposób jasny i sprecyzowany. Należy spisać sobie jej marzenia i całym rokiem zależnie od okazji sumiennie realizować :) Ostatnio chorowała na leappada, oraz na tysiąc innych rzeczy zobaczonych w TV. Te sensowne zapisuję, te głupie staram się wybić z głowy. Jakoś to idzie. Czasem po grudzie, ale idzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To donbrze, ze Anastazja ma plany na przyszlosc :) Projektowanie ubran - fajna rzecz! Wczoraj wzielam sie za przegladanie naszych stron z konca 2007 roku i poczatku 2008, chcialam znalezc cos zwiazanego z malenka Pola i wiecie co, z ogromnym zdumieniem odkrylam, ze nie pamietam calej masy rzeczy z naszego zycia !!!! Ten topik to jest MOJA PAMIEC, doslownie. Musze go koniecznie skopiowacw calosci na twardym dysku. Pytalam Myszonia, ale na razie cos nie jasno mruknal, chyba on sam musi sie tego nauczyc....bo gdyby kiedykolwiek stad zniknal, to nie odzalowalabym.... Ale wniosek najwazniejszy dla mnie jest nastepujacy: powinnam absolutnie, koniecznie wiecej pisac o dzieciach teraz, kazdego dnia, tak kronikowo wlasnie, zeby to zostalo, zebym potem mogla sobie PRZYPOMNIEC. Czy Wam udaje sie notowac gdzies pewne rzeczy, fakty, wydarzenia, przemyslenia? Bo ja dawniej robilam to regularnie, w moich niedlacznych kalendarzach-notatnikach edycji sw. Pawla, ktory zdobywam bez przerwy od 13 lat. Ale wlasciwie od kiedy mam dzieci, wieksze notatki zostaly zastapione stopniowo przez krotkie hasla, jak "pierwszy zabek" np. a rozwiniecie tego, jesli w ogole, pojawia sie na topiku wlasnie. Z tym ze ostatnio to bardzo malo tego pojawiania sie jest.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Od wczoraj to ja mam dyzur :) Piszecie ze Wasze dzieci czasami prosza o cos z reklamy tv. Jasiek z kolei otwiera sobie Amazon, wchodzi w zabawki, wpisuje np. "toy story" albo "Roszpunka", zaleznie od tego jaki film wlasnie wiekrotnie oglada i wyskakuja mu dziesiatki zabawek w danej kategorii. Wcale nie zawsze chce wtedy jakas zabawke, najczesciej podoba mu samo ogladanie, porownywanie, odkrywanie jakichs tam opcji. Ale poniewaz dzisiaj zblizamy sie do urodzin, to oglada je wlasnie pod tym katem i jego wybor padl na.... robota... chyba damy sie namowic... na jakiegos skromnego, powiedzmy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, właśnie tak. Wszystkie wspomnienia są takie ulotne dlatego ja tak bardzo mam bzika na punkcie tych kronik dla dzieciaków. Mobilizuję się, żeby nie wiem co i wklejam zdjęcia, opisuję sytuacje, spisuję cytaty, powiedzonka, ale nie tylko. Piszę tam też o swoich uczuciach. Co mnie wzruszyło, co sprawiło, że pękałam z dumy, kiedy byłam smutna i kiedy płakałam ze szczęścia. Może łaskawy los pozwoli mi odchować wnuki, ale jeśli nie.... chcę żeby te kroniki były dla moich dzieci czymś szczególnym. Zeby tam były swoła, które powiedziałabym, gdyby tylko było mi dane. Może ktoś im opowie o ich dzieciństwie, jakie były, jaka ja byłam. A może nie. Te kroniki to takie moje "zabezpieczenie na przyszłość", ale także świetna rozrywka.Anastazja uwielbia oglądać swoją kronikę, wspominać minione święta, głaskać swoje pierwsze włoski zaklęte w malutkiej kopercie itd. Zresztą całą rodzinką uwielbiamy do tego wracać. A ileż przy tym wzruszeń! Same zdjęcia przecieżnie oddają wszystkich myśli jakie nam w danej chwili towarzyszyły, prawda? Dlatego te opisy są tak ważne. Szkoda, że nie mam zbyt wiele czasu na wszystkie zdobniki, więcz czasem nasze kroniki niestety nieco zubożały pod względem dekoracyjnym, ale cóż. Trudno. Ważne, że są.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, nie moglam sie powstrzyc. Zachecona, a przynajmniej zmotywowana przez Mysh zaczelam czytac nasz topic od poczatku i oto co znalazlam juz na drugiej stronie. dziewczyna o nicku engel tak napisala "Tutaj się fajnie wśród Was bywa, bo ja do tej pory zazwyczaj trafialam na strony o "naszej" tematyce i od razu na "życiowo-dołujące" tematy - a tu jest tak świeżo i szczęśliwie,optymistycznie." Minelo prawie 8 lat.... i mysle, ze bez mrugniecia okiem kazda z nas moglaby powtorzyc te slowa po engel. :) Super , ze jestescie , dziewczyny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie no, czytanie tego topiku od poczatku mnie przerasta emocjonalnie. Wzruszam sie, pochlipuje, smieje i ocieram łzy. Ten moment kiedy tulisz do siebie pierwsze malenstwo, i czujesz, ze serce peka ci ze szczescia, a grono zupelnie obcych przeciez ludzi przesyla ci tak cudowne zyczenia i gratulacje.... to jakby caly swiat sie do ciebie usmiechal, a rece eksploduje miloscia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, ja juz nawet myslalam kiedys, zeby zaplacic komus - jakiejs bezrobotnej sekretarce za skopiowanie i zredagowanie naszego topiku! Nie smiejcie sie! JA nie znajde na to czasu nigdy - wiem, bo juz probowalam robic to na raty - benedyktynska robota!!! - a ktos moglby sobie zarobic.. Dla mnie ten topik to tez cos w rodzaju cennej kroniki, ktorej niestety nie prowadze.... Shalla - bije poklony za te Twoja wytrwalosc!!! Jestem pewna , ze i dzieci i wnuki i prawnuki beda Ci kiedys za te prace bardzo wdzieczne! Myshko - w kwestii ciuszkow dla lalek - ja wiem, ze to dosc trudne, ale przeciez nie bede zaczynac od sukni wieczorowych ;););) Sprobuje skopiowac kroj najprostszych spodni, spodniczki, bluzki. Obejrzalam sobie te maszyne, ktora kupilam w sklepie z zabawkami i ...wyobrazcie sobie, ze jest na niej jak byk napisane, ze nie jest ona zabawka, lecz miniaturowa,"podrozna" maszyna do szycia!!! FAktycznie, jej konstrukcja, jest niemal indentyczna jak konstrukcja maszyny mojej babci. Brak tylko skrytki w podstawie maszyny, no i wszystko jest miniaturowe. Mam wrazenie, ze kupilam chyba jednak prezent nie tyle Ani co samej sobie a troche Franiowi Nie moge sie juz doczekac gwiazdki! :) Zamierzam udac sie do sklepu z materialami i razem z maszyna polozyc pod choinka torbe z koncowkami materialow. Moja dusza czuje, ze o ten prezent o bedzie sie toczyc wojna pod choinka! :):):) Shalla - a moze powinnas sprobowac poszyc cos razem z Nastka? To moze byc genialna zabawa! Bardzo podoba mi sie zdecydowanie, z jakim Nastka podchodzi do sprawy :) Mysh - Franek bylby zachwycony takim prezentem! Mamy taki "focusowy" zestawdo doswiadczen z pradem o niskim napieciu. Jest w uzyciu od trzech lat i jest jedna z ulubionych zabawek Franka. Mozesz podeslac mi zdjecie tej waszej zabawki? Co do trafionych prezentow, to po wcozrajszych mikolajkach w Ognisku Polskim moge wam podpowiedziec jeden. Kupilam Frankowi zabawke, ktora widia juz kiedys i ktora zachwycil sie wczoraj tak, ze skakal przez piec minut w gore wykrzykujac Yes! Yes! yes!!!!! Nie pytajcie mnie dlaczego po angielsku, bo nie wiem! Ta zabawka to kilkaset malenkich kuleczek magnesow, ktore kupuje sie w pudeleczku, ciasno ulozone w szescian. Po ich rozplataniu, z kuleczek uklada sie przerozne figory lancuchy, figury geometryczne i abstrakcyjne. Rzecz absolutnie genialna i do polecenia kazdemu, kto nie ma w domu dzieci w wieku ponizej trzech lat (ja mam) Wczoraj bawilismy sie nia wszyscy (my oczywiscie dopiero wtedy gdy Franio poszedl spac ) i gwarantuje Wam, ze to nie moze sie znudzic! Impreza ze zdjec, to nie ta, o ktorej pisalam, lecz Andrzejki "dla doroslych" urzadzone przez nas w zeszla sobote. Bylo bardzo fajnie i tez sporo ludzi bylo nas chyba razem 21 osob, ale mimo wszystko bez porownania spokojniej! W czasie "dziecinnych" andrzejek nikt nie mial glowy do robienia zdjec, zreszta, zwazywszy, to co sie tam wtedy dzialo, zdjecia i tak bylyby kompletnie rozmazane i nieczytelne... :p A teraz napisze Wam o czyms, co przydazylo nam sie z Kukiem Seniorem przed trzema godzinami. W zwiazku ze zblizajacymi sie Swietami postanowilismy wymienic wreszcie poszarpane pokrowce na naszych salonowych kanapach. Zwazywszy, ze wyprawa do Ikei, ze wzgledu na panujacy tam scisk i halas, jest dla nas obojga prawdziwa tortura, postanowilismy udac sie tam bez dzieci, w poniedzialek, w przerwie na lunch. Ikea polozona jest z dala od centrum miasta a droga do niej jest bardzo kiepsko oznakowana. Dosc powiedziec, ze pomimo nawigatora, zgubilismy sie zjezdzajac z obwodnicy w zlym miejscu. Spieszac sie i usilujac odnalezc wlasciwa droge, zjechalismy na jakas przedziwna trojpasmowke, na ktorej pasma dwoch kierunkow rozdzielone byly szerokim pasem trawy, kompletnie pokrytej smieciami Nagle krajobraz wydal nam sie obcy, drapizeny i jakby grozny. Niebo zasnute bylo szara mgla i chmurami, a widok walajacych sie dookola smieci byl tylez dla tego miasta niezwykly co surrealistyczny. Jechalismy dosc wolno i nagle, oslupieni z przerazenia, zobaczylismy pedzaca na nas gdzies z boku i z gory wielka brazowa plyte! Wszystko stalo sie tak szybko, ze nie bylo czasu na zadna mysl. JA krzyknelam cos przerazona, moj maz sprobowal zrobic jakis unik kierownica, ale na nic nie bylo juz czasu. Plyta grzmotnela z wielka sila i hukiem w przednia szybe naszego samochodu!! Byla mokra na szybie pozostaly po niej tysiace malych kropelek wody Jechalismy naprawde wolno, a na dworze nie bylo wcale silnego wiatru. Nie wiemy skad spadl ten kawal dykty, ale sadzac z rozmiarow i braku wiatru, najprawdopodobniej zgubila go kilka sekund wczesniej jakas ciezarowka Nic nam sie nie stalo. Szyba wytrzymala uderzenie i nie pekla, choc chyba niewiele brakowalo. Gdyby dykta nie byla mokra, a wiec nieco rozmiekla? Gdybysmy jechali szybciej? Gdyby za nami jechal inny samochod, gdyby. Od tych gdyby zrobilo sie w samochodzie az gesto Jechalismy tak, w ciszy i napieciu przez okolo dwie minuty, gdy jakis metr przed przednia szyba samolotu przeleciala nam sowa!!!!! Kolejny stres, szok, skok cisnienia! Skad w Turynie, w bialy dzien, sowa latajaca nad ruchliwa ulica???? Przyznaje, ze choc nie jestem przesadna, mialam ochote zabrac sie stamtad i jak najszybciej wrocic do domu Czy sowa nie jest przypadkiem zwiastunem smierci?? Brrrrrrrrrrrrrr!!! Moj maz mial, jak sie okazalo podobne mysli, bo pwiedzial, ze chce juz wracac i ma w nosie te cholerna IKEE, ale wlasnie w tym momencie wyjechalismy wlasnie na dobra droge i znalezlismy sie o 100 m od sklepu. Nie musze chyba pisac, ze okazalo sie, ze nasze kanapy, a co za tym idzie rowniez pokrowce na nie, wycofano ze sprzedazy cztery lata temu, w zwiazku z czym cala wyprawa okazala sie bezowocna :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rany, Kuk, wy macie przygody jak z japońskiego horroru! Przyznaję, że po tej sowie to i ja bym już zawróciła. Kopiowanie topiku jest naprawdę czasochłonne. To co mam już skopiowane i zapisane w pliku chętnie bym wam przesłała, po przecież żaden problem. Rzecz w tym, że ja nie kopiuję wszystkiego, a jedynie swoje własne wpisy, które planuję w wolnym czasie zredagować do postaci - zapisków pamiętnikowych z ciąży. Kopiowanie wszystkiego raczej mnie czasowo przerasta. Ale jeśli ktoś ma takie życzenie, żeby zachować dla potomności moje wrażenia ciążowo-wychowawcze, to oczywiście służę plikiem :))) Ale nie podejrzewam was o taki masochizm. he he he Ale ja tu chciałam na inny temat. Poniekąd, a nawet bardzo świąteczny. Jakiś czas temu ktoś z naszej rodziny wygrzebał gdzieś z kazamatów starą pocztówkę otrzymaną od kogoś na święta. Bóg raczy wiedzieć dlaczego nie uległa anihilacji, bo urodą jakoś nie grzeszyła. Za to otwarciu rozbrzmiewała prostą, żeby nie rzecz żenująco prostą wersją "cichej nocy". Uznaliśmy że może ona przyciągnąć uwagę Maxa. I słusznie. Max miał wielką radość z otwierania jej i zamykania. Tak wielką, że po kilku dniach rozbroił ją dokumentnie i pocztówka się jakoś zablokowała. Bez względu na to czy była otwarta czy zamknięta - ciągle grała. Po całej dobie uznaliśmy, że to moment kiedy nikt z nas nie wytrzyma więcej "cichej nocy". Pocztówka została wyrzucona do kosza i przysypana obierkami od ziemniaków. Na drugi dzień stwierdziliśmy z niepokojem, że .... albo ta pocztówka ma nieśmiertelną baterię, albo obierki nauczyły się śpiewać. Co tu będę wam dużo pisać... Mija właśnie piąta ( 5! ) doba, jak z naszego kosza rozlega się dziarsko "ciiiiichaaa nooooc". W normalnej sytuacji smieci już dawno wyjechałyby po za dom, ale musze przyznać, że po trzeciej dobie sprawa pocztówki zaczeła nas fascynować i nikt nie ma serca pozbyć się śmieci. Co rano schodzimy na dół obstawiając czy gra czy nie gra. I co rano.... gra. Gra nawet teraz.... Jutro przyjeżdżają śmieciarze. Logika nakazuje pozbyć się tych upiornych śmieci. A ciekawość karze trzymać ten wór choćby do końca świata, żeby się przekonać ile ta małpa jeszcze wytrzyma! Może to jakieś perpetum mobile? A może wy wiecie ile taka przeciętna pocztówka wytrzymuje? Czy to działa na jakąś bateryjkę? Przyznaję, że gdyby nie obrzydzenie, to odkopałabym ją z tych śmieci i sprawdziła producenta. No, spadam stąd zanim ciiichaa nocc wyżre ma trwale część komórek mózgowych odpowiedzialnych za słuch muzyczny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - niech niebiosa maja Cie w swojej opiece za cudowne wpisy, jakimi raczysz nas od lat ku pokrzepieniu serc. Jestem dzis niewyspana i padnieta ale nie jestm JUZ (po przeczytaniu Twojego wpisu o grajacych obierkach) smutna! Nie da sie!!!!! Dostalam czkawki ze smiechu!!! Kobieto! Slij do mnie swoje zapiski z czasow ciazy! Bede je czytac codziennie przed snem i po przebudzeniu. Bede je nosic w torebce i dawkowac sobie kroplomierzem przy pierwszych objawach depresji. Bede nudna, ale powtorze - Shalla -dlaczego do diabla nie opublikowalas jeszcze ksiazki!!!!! :):):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - niech niebiosa maja Cie w swojej opiece za cudowne wpisy, jakimi raczysz nas od lat ku pokrzepieniu serc. Jestem dzis niewyspana i padnieta ale nie jestm JUZ (po przeczytaniu Twojego wpisu o grajacych obierkach) smutna! Nie da sie!!!!! Dostalam czkawki ze smiechu!!! Kobieto! Slij do mnie swoje zapiski z czasow ciazy! Bede je czytac codziennie przed snem i po przebudzeniu. Bede je nosic w torebce i dawkowac sobie kroplomierzem przy pierwszych objawach depresji. Bede nudna, ale powtorze - Shalla -dlaczego do diabla nie opublikowalas jeszcze ksiazki!!!!! :):):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pozwolę sobie skomentować
pocztowke - Shalla, trafilas na egzemplarz, jaki i u mnie w domu znalazl sie przed laty - pocztowka grala wlasnie "Cicha noc" ilekroc sie ja otworzylo, przez... ponad 10 lat! (oczywiscie nie non stop). Ja nie wiem - moze to nie nasza, ziemska techologia? Moze to niezbity dowod na kontakty miedzygalaktyczne? :) Pozdr. jedna z podczytywaczek. PS. Shalla, Kuk ma racje - pisz!!! PS2. Kuk, Ty tez pisz!!! PS3. Mysh, Ty tez masz dar obserwowania i dostrzegania sedna sprawy - pisz!! pozdr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rany, dziewczyny, no co wy :) Z tymi moimi publikacjami, to zawsze taką czkawką to idzie. Ale jak chcecie, to mogę tu wkleić jeden z moich artykułów z recenzją basenów w moim mieście.( ale kogo to obchodzi? ) Jakoś nic innego opublikować nie chcieli.... Chciałam powiadomić, że pocztówka nadal gra.... i jakby werwy nawet dostała.... rany.... Małżonek wyekspediował wór ze śmieciami poza dom, więc teraz mam zainstalowanych na stałe kolędników pod drzwiami.... Boże, 10 lat! Oby do wtorku - wtedy przyjadą śmieciarze... Taa.... ja też w zasadzie skłaniam się ku teorii wynalazków przechwyconych od obcych cywilizaji :) Ale jeśli gdzieś we wszechświecie istnienie cywilizacja na tyle perfidna, żeby spacyfikować nas pocztówkami z cichą nocą, to... marnie widzę naszą przyszłość. MIB.... No to ściskam Was i lecę ogarnąć domowy Sajgon - Max znów szaleje wśród torebek jednorazowych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, to jakis szyfr? z tymi terbkami jednorazowymi? Glowie i glowie, co sie za tym kryje: torebki jednorazowe, torebki jednorazowe.... Zbyt wczesna pora, nie chwytam :) Dziewczyny i ja uwielbiam Wasze wpisy! Shalla, mnie tez nic tak humoru nie poprawia jak Twoje posty. Masz fantastyczne poczucie humoru i uzywasz tak swietnych porownan, metafor i skojarzen, ze ja wymiekam. Chcialabym tak umiec. Kuk, Wasze nieprawdopodobne przygody "jak z japonskiego horroru" (swoja droga nigdy nie widzialam zadengo japonskiego horroru) tez nadawalyby sie na ksiazke, a juz najbardziej lubie Twoja opowiesci o ludziach. Czasami mam wrazenie ze jestescie tam otoczeni szalenie ciekawymi ludzmi. Uwielbiam posty Was wszystkich i to nie tylko za forme, ale przede wszystkim za tresci.... Dziewczyny, to prawdziwy cud ze odnalazlysmy sie tutaj i ze udalo nam sie sworzyc taki wyjatkowy topik. A ja zaczelam kopiowac caly topik, trzy dni temu, strona po stronie, zapalu, znaczy przede wszystkim czasu, straczylo mi na jeden dzien, skopiowalam strony od 1 do 16, po czym stwierdzilam ze w zyciu nie dam rady calosci, wiec przeskoczylam do strony 50, gdzie mamy juz spore brzuszki i skopiowalam od 50 do 65. I to wszystko jednego dnia! Kto wie, moze co kilka dni, bedzie mi sie udawalo dorzucic po dziesiec, dwadziescia stron. Chetnie sie podziele. Natomiast jesli ktoras z Was zamierza zrobic jak ja to moze sie zabrac za inny fragment i sie wymienimy. Shalla, wiesz, ciagle mysle o Waszej kronice i.... moze wezme sie za nasza wlasna? Mam poczucie ze cos tracimy bezpowrotnie... Pomyslalam ze nigdy nie jest za pozno, a teraz dzieciaki bede ja robic ze mna. Juz to widze jak bede sie przepychac zeby cos tam wpisac albo narysowac. Musze jak najszybciej rozejrzec sie za jakims "suportem", zeszytem z grubych kartek, czy to w ogole istnieje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, niektorzy nie powinni zabierac tu glowu przed osma, kiedy sa jeszcze w oparach snu. Shalla, czytajac Cie o tych torebkach, bylampewna ze Ty piszesz o mezu!!! To stad moje zdziwienie i proba dociekania znaczenia tego dziwnego zachowania :D - - - - - - - - - - - - - - - Wiecie jakie jest marzenie na dzien dzisiajszy? Miec nasz topik skopiowany i moc zabrac sie do lektury.... No dobra, napisalam to dzisiaj, ciekawe kiedy sie spelni. Przeciez to sie musi spelnic!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po raz pierwszy w zyciu szykuje Wielkie Poszukiwania Skarbu, dla dzieciakow, na dzisiejsze urodziny Jaska. To jest wlasciwie moj dodatkowy prezent dla niego. Dzieci sa u babci, a ja w tajemnicy fabrykuje i chowam w ogrodzie listy i znaki. Teraz zabieram sie za konczenie czesci skarbu: dekoracje kruchych ciasteczek domowej roboty. Ciesze sie jak dziecko i po raz kolejny odkrywam ze nic tak nie uszczesliwia i nie przyspiesza bicia serca, jak robienie niespodzianek ukochanym osobom. To przyprawia skrzydla wrecz. Milej srody, dziewczyny. Mysh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O rany poprzegapiałam znowu :( i muszę teraz znowu hurtem. Pola wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Ogromne buziaki dla Amelii. Moc radości dla Jasia! Ależ się ostatnio rozpisałyście. A ja nie nadążam za tym wirtualnym światem. W ogóle myślałam, że w tym roku uda mi się do świąt przygotować ze wszystkim wcześniej (zwłaszcza zakupy prezentów), a tu już powolutku ostatni gwizdek się zbliża. Kuk, opis wyczynów gości Frania włosy mi się na głowie zjeżyły! Niesamowite jest też to, co piszesz o Jasiu. Jest na pewno bardziej samodzielny od mojego Stasia. Pomysł z maszyną niesamowity. Ja też lubiłam szyć, a korzystałam najczęściej z takiej starej przedwojennej maszyny u mojej cioci, gdzie stopka była mechaniczna. Ale wykroje robiłam sama :) U nas nieodmiennie króluje Lego. Także do buta była piżamka z ludzikami lego i książeczki, a pod choinkę będzie pewnie jakiś kolejny zestaw. Stasiek ma dłuższe włosy, bo nie daje ich sobie obciąć. No może namówić to i jeszcze Go mogę, ale tak się wierci, że nie można go ostrzyc. Dłuższe włoski mi się podobają i są chyba modne u chłopców, gorzej, że Stasiek nie lubi się czesać i ma czasem niesamowite kołtuny. Jeszcze trochę i będzie można dredy ukręcić. Książki szkolne są naprawdę fantastyczne pełno w nich różnego rodzaju kolorowych zadań, łamigłówek, kolorowanek, wyklejanek, szlaczków i obrazków. Martwi mnie tylko ich ilość. Do dzisiaj się w tym ledwie odnajduję, która książeczka do czego. Nauczanie jest zintegrowane (nie ma więc ścisłego podziału na polski, matematykę, środowisko i plastykę, jak za naszych czasów). Co z tego, skoro podręczników nie zintegrowano. I ma ich w sumie 6 + angielski, informatyka, religia (podręcznik + ćwiczenia) + zeszyty oczywiście. No, plecak jest naprawdę ciężki. Stasiek nie skarży. W sumie na szczęście. Chociaż martwi mnie to, że tak mało opowiada, o tym, co się dzieje w szkole. Ma jednak kolegę, który uwielbia „uprzejmie donosić, sam mając za uszami. Pomijam to zawsze milczeniem, lub tylko przytaknę „aha. Jest to jednak dla mnie dosyć kłopotliwe. Jej, ja bardzo lubię takie kroniki i pamiątki. Pamiątek i zapisków mam mnóstwo, jednak są one gdzieś tam nieuporządkowane. Zawsze jest to takie na potem. Nawet nie zdążyłam jeszcze zrobić takiego albumu niemowlaka. Oj czas mi się przywołać do porządku. Shalla, jest masa książek dla kobiet w ciąży nudnych do szpiku kości, z medycznymi terminami, z opisami, zaleceniami. I takaż sama masa, jak pielęgnować noworodka i niemowlę. Młoda mam siedzi, zaczytuje się i tylko ciągle waży dzieciątko, mierzy i tylko zamartwia się, czy wszystko robi podręcznikowo. Ale, czy jest jaka książka, któryby te wszystkie sprawy traktowała lekko i z przymrużeniem oka? Pozwalająca młodym mamom zdystansować się do całej sprawy i odetchnąć? Zredaguj swoje zapiski i wydaj w formie poradnika dla młodej mamy :) Kiedyś pisałaś, że druk to koszty, a przygotowanie e-booka? Jak nic pocztówka jest na biogaz. Będzie grać na wieki. Mysh szalenie marzę o takich właśnie urodzinach dla Stasia związanych z poszukiwaniem skarbu! W dzieciństwie to była zabawa w podchody pamiętacie? Uwielbiałam ją. Teraz chciałabym takim bakcylem zarazić Stasia. Kurczę i mam problem, kiedy wyprawić klasowe urodziny dla Stasia. Czasem się zastanawiam, czy nie przenieść je na maj, kiedy Staś ma imieniny. Wiosenna pora daje lepsze możliwości zorganizowania jakiejś fajny zabawy dla gromadki dzieci. Boję się też takiej imprezy, czy ją ogarnę i zapanuję nad dzieciakami. No i przeraża mnie odpowiedzialność :) Trochę przesadzam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ha! Fisa! Wlasnie mi uswiadomilas, ze Anastazja w ogole nie ma w szkole takiego przedmiotu jak informatyka! Dopiero po Twoim wpisie to do mnie dotarlo. Nie istnieje taki przedmiot, jako odrebny przedmiot do uczenia sie. Komputery sa po prostu w salach juz od zerowki i dzieci czesc zadan wykonuja na nich. Na poczatku to tylko zabawy zrecznosciowe, jakies tam rysowanie, przenoszenie figur do zbiorw, chyba tylko o to chodzi, zeby nauczyly sie poslugiwac myszka. Tak sadze. Potem juz powazniejsze zadania, a w drugiej klasie juz teraz normalnie smigaja po googlach odnajdujac potrzebne informacje na zadany np. temat do wypracowania. jakos to tak z buta idzie. Ale moze w starszych klasach bedzie cos osobnego? Nie wiem. Wiem, ze francuski bedzie i to mnie przeraza.... Pocztowka na biogas mowisz. Nawet nie wiesz jak bardzo bliska prawdy jestes. Biedna pocztowka pokutowala bowiem nie tylko w towarzystkie ziemniaczanych obierkow, ale i ciezkiej broni chemicznej domowej produkcji - Maxa pieluszki z zawartoscia poteznego kalibru. :) Moze to wiec to ja napedzalo ? :) Poradnik dla mamus chyba by sie w Polsce nie przyjal.... rozne tam panie Cichopki, czy Muchy zdaje sie juz spacyfikowaly rynek w tym temacie. A ja czwarty dzien w pracy! Dlaczego???? Za co....? Kuk, ja Cie podziwiam. Ty masz chyba nerwy z kewlaru! Kiedy do nas przychodzi jedna dziewczynka - przyjaciolka Nastusi, chocby na 2 godziny, to ja juz to odchorowuje. Takie by sie wydawalo dwie grzeczne, ulozone, spokojne dziewczynki... coz zlego moga uczynic....? No niby nic.... niby nic... A po ich zabawie Max ma blyszczace oczy, wypieki, pare nowych guzow, a pot splywa mu strumieniami do pieluchy. W dywan jest trwale wbite klio sypkiego brokatu, a po sladach zotej farby mozna isc jak za rannym predatorem do dzunglii. Gdybym zaprosila 6-10-ro dzieci... pewnie nie mialabym juz gdzie mieszkac. No to spadam, poki jeszcze mam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pocztówka na biogaz
Słuchajcie, dziewczyny. Kopiujcie topik, bo warto. A oprócz tego (wybaczcie, że sie wtrące) mam świetny pomysł - niech każda z Was oddzielnie kopiuje fragmenty dotyczącego swojego dziecka (lub swoich dzieci, choć to będzie trudniejsze), opatruje datami (nawet godzinnymi - są przy każdym wpisie!), potem poprawia blędy, literówki, i za parę lat... wydrukujcie, oprawcie u introligatora (jeden, góra dwa egzemplarze, nie cały nakład) i... podarujcie synowi/córce/dzieciom na któreś naste urodziny! Jezu, gdybym miała okazję poznać myśli i uczucia i wrażenia mojej matki od chwili poczęcia, takie spontaniczne, szczere, i w dodatku poznać ją nie tylko jako matkę, ale i żonę, osobę, pracownika, forumowiczkę - chyba bym oszalała z radości! Mucha się chowa, bo pisze pod publiczkę. A to... jest tak osobiste, wręcz niezrównane. Gorąco zachęcam! pozdrawiam, podczytywaczka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podczytywaczko! Czytasz w moich myslach chyba :) Ja wlasnie w tym celu kopiuje swoje wpisy. Nie mam czasu na skopiowanie wszystkiego, wiec wymyslilam, ze skopiuje tylko swoj i po poprawieniu bledow, zloze to w calosc i dolacze do kroniki, ktora sukcesywie powstanie dla Nastusi. Ta Maxowa tez powstaje, wiec i ta pewnie bedzie opatrzona aneksem w postaci ciazowo-rozwojowych zapisow z maxiowej ciazy :) Ja tez uwazam, ze dla naszych dzieci za 15-20 lat to bedzie idealny prezent. Posunelam sie nawet dalej ( bo ja sentymentalna jestem i mam odchyly od normy w tym temacie ). Oboje dzieciakow ma swoje... piekne pudelka. W tych pudelka spoczywaja kroniki. Ale nie tylko. Takze wyjatkowe rzeczy, ktore nie zostaly wklejone do kroniki, a sa w randze "skarbu" - np. pierwszy bucik, uschnieta pepowinka, a nawet test ciazowy z rozowa kreska :) Kartki z żczyczeniami otrzymane od ważnych osób lub koleżanek ze szkoły, samodzilnie wykonane coś na szydełku itd. Pudła dobrałam dość duże, bo przecież tych skarbów ciągle przybywa. Wiecie co? Porobię temu zdjęcia i wam prześlę. Możę kogoś to zainspiruje. A może wy prześlecie swoje pomysły, które mogłabym podebrać? Czasem czuję się wyzuta z pomysłów jak stara ścierka z kolorów i potrzebuję waszy cennych inspiracji. No to spadam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja dalej swoje o kopiowaniu topiku..... :p Pamietacie, pisalam Wam ze zaczelam kopiowac topik w calosci. Ale nie wiem czy wiecie ze dawno temu skopiowalam rowniez tylko moje wpisy od poczatku do drugich urodzin Jaska (to jest 245 stron). Poniewaz w miedzyczasie juz dwukrotnie tracilam wszystkie dane z mojego glownego komputera, a przerozne fragmenty roznych danych trzymam na dwoch komputerach i jednym dysku zewnetrznym, to juz nie pamietam co i gdzie kopiowalam, jedynym pewnikiem jest to ze wszystkie zdjecia mam na wszystkich trzech dyskach, bo zdjecia to skarb najwiekszy w naszym przypadku, a reszta.... reszte traktuje jakos z wieksza nonszalancja. Bylam przekonana ze pliki z moimi skopiowanymi wpisami z topiku stracilam bezpowrotnie. Dziewczyny, wczoraj odkrylam, ze mam je nadal na notebooku ! Natychmiast zabralam sie za kopiowanie reszty moich wpisow., posunelam sie o 12 stron, ale teraz znowu siedze i mysle: kurcze, o ile fajniej, ciekawiej i pelniej byloby miec topik w calosci.... Tylko ze teraz juz wiem jaka to jest ogromna praca! Jednak o wiele latwiej i o wiele szybciej kopiuje sie tylko wlasne wpisy.... A mnie szkoda Waszych wpisow, uwielbiam je i chcialabym je zachowac... Myszon twierdzi ze jednak nie da sie skopiowac topiku w calosci tak za jednym kliknieciem, Boze jaka to szkoda..... No dobra, obiecuje ze juz nie bede o tym nudzic. Moja mama przywiozla Jaskowi - na moja prosbe - trzy pierwsze czesci siedmioksiagu "Opowiesci z Narni". Jasiek natychmiast zabral sie za pierwsza "Lew, czarownica i stara szafa" i tylko wczoraj przeczytal 5 rozdzialow :) A mnie przywiozla stosik polskich gazetek i tez mi wiecej do szczescia nie potrzeba...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Dziewczyny, dzis nadrobilam zaleglosci w czytaniu, ponad dwa tygodnie nie wchodzilam na kafe. Jak dobrze Was czytac... Jezeli chodzi o kopiowanie topiku to tez szmat czasu temu zaczelam kopiowac - chyba jakies 50 stron. Ale gdzie to zapisalam i co sie z tym stalo, zabijcie, ale nie pamietam. Kuk, jezeli chodzi o Dzieci z Bullerbyn to tez bylam wierna fanka. Przyznam sie, ze do tej pory zdarza mi sie podspiewywac pod nosem "kawalek kielbasy dobrze obsuszonej!". Oj, chyba dla wlasnej satysfakcji pogrzebie na polce i przeczytam sobie do poduszki. Fisa, tez jestem pod wrazeniem zdolnosci Twojego meza. My tez planujemy zmienic lozko Zuzy i lozeczko Olka na lozko pietrowe. Znalazlam nawet taki swietny model, ktory ma schody-szuflady, czy raczej schody-szafki. Poki co, Olek nie nadaje sie, zeby zostawic go w towarzystwie takiego mebla. Juz oczami wyobrazni widze naszego Inzyniera, ktory wspina sie i spada z wielkim hukiem. I tak co 3 minuty... Inzynier jest caly w siniakach, wdrapuje sie na krzesla, z ktorych co chwile spada i wola rozpaczliwie "o ba! o ba!" Wierzcie albo nie ale czasem juz nawet po takiej akcji nie chce mi sie wstawac zeby pocieszyc i sprawdzic czy wszystko w porzadku bo zdarza sie to kilkanascie razy dziennie. Zepsul juz: magnetowid, dvd, wzmacniacz, dwie ladowarki do telefonow, taka drukarke laserowa z faxem i skanerem. Natomiast pod innymi wzgledami jest bardzo porzadnicki, jak Kukowy Jas. Zawsze bierze do raczki zmieniona pieluche, idzie do kuchni i wyrzuca ja do smieci. Nie trzeba pamietac o myciu Olkowych zebow. Sam pamieta. W ogole przywiazuje ogromna wage do higieny jamy ustnej :) :) :) Poza tym ostatnio lezalam w sypialni i odpoczywalam, Zuza i Olek byli w pokojo-kuchni z Tata. Tata gotowal wiec srednio zwracal uwage na dzieci. Nagle slysze, ze Olek zaczyna wydawac dziwne dzwieki. Ni to jeki, ni to placz, ni to krzyk. Chociaz Olek czesto glosno sie zlosci (a nawet tarza po podlodze ryczac jak bawol) to jednak bylo to jakies niepokojace. Juz zaczelam zrywac sie z lozka kiedy Zuza krzyknela: "Tato! Olek!". Wbieglam do kuchni o co widze? Olek wlozyl do paszczy klocek lego duplo, ktory zablokowac mu sie calkowicie miedzy zebami. Ani w jedna, ani w druga. Paszczy nie dalo sie szerzej otworzyc, do tego Olek juz wpadl w panike. W koncu sie udalo. Od razu przypomniala mi sie urban legend, o tym, ze jak sie wlozy do ust zarowke to nie da sie jej wyjac i trzeba jechac na pogotowie. Nawet w nocy snilo mi sie, ze siedze w poczekalni u lekarza z wystajaca z ust zarowka... Mysh, wyobraz sobie, ze pognalam swinskim truchtem do Sukiennic ponieaz chcialam zrobic Twojemu Jaskowi niespodzianke i zakupic czapke polskiego szlachcica. Bo gdzie jak nie w Sukiennicach? Gdzie jak nie w cepelii? Patrzyli na mnie jak na kosmite... Jedna Pani powiedziala, ze pracuje od lat ale ani teraz ani w dawnych czasach takiej czapki nie widziala. Powiedziala do mnie: mam dla pani rade - igla i nitka. Jezeli mam byc szczera to w nosie mam takie rady :) Kuk, nie wyobrazam sobie u osmiorga dzieci u mnie w domu. Wystarczy mi, jak kolezanka Zuzy Julka przychodzi do nas i moja mala coreczka zamienia sie w potwora z odchlani mroku. Probke mialam w maju na urodzinach Zuzy w takiej malej krainie zabaw, rzeczywiscie duze uznanie dla nauczycielek z przedszkola, ktore ot tak sobie panuja nad grupa 25 dzieci. Opowiem Wam jeszcze krotka historyjke z niedzieli. Zuza tak okropnie mekolila i nie mozna sie bylo z nia w zaden sposob dogadac, ze Tata nie wytrzymal, podbiegl do sofy, na ktorej siedziala i nakrzyczal na nia. Zuza zaczela okropnie zawodzic, lzy tryskaja strumieniami, katar leci po brodzie, ryk na caly blok. Olek podszedl bez slowa z powazna mina i zaczal glaskac Zuze po twarzy po czym przytulil ja mocno do siebie. Zuza tez tak zrobila i stali mocno przytuleni do siebie a Zuza szlochala: dziekuje, Olku, dziekuje... Myslalam, ze umre... :) Shalla, ostatnio mialam w domu probke "cichej nocy". Zuza ma taka gre planszowa a w niej cos jak maly gruby dlugopis, ktory piszczy kiedy trafi sie w odpowiedni obrazek. Olek oczywiscie znalazl go i jak to ma w zwyczaju wsadzil do paszczy. Chyba pod wplywem sliny zamknal sie obwod i przez dwie godziny sluchalam pipipipipipipi. Dlugopisik jest "nierozmontowywalny". Maly Inzynier zepsul ale od czego mam duzego Inzyniera - wzial suszarke do wlosow i po 15 minutach "suszenia" zapadla cudowna cisza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A dzisiaj są urodziny Jagódki. Dynia, czy jeszcze zaglądasz tutaj? Moc uścisków urodzinowych dla Jagody! Dziewczyny, zainspirowałyście mnie tym kopiowaniem topiku. Wzięłam się za to. A co tam. Ale co nam się tak sentymentalnie zrobiło na koniec roku? Przy okazji kopiowania przeglądam sobie wpisy. I wiecie, co mnie najbardziej uderzyło i zasmuciło jednocześnie? Jak wiele osób się wykruszyło z naszego grona. O niektórych już zdąrzyło mi się zapomnieć Nam zdarza się tutaj też coraz rzadziej zaglądać. No i nie udało nam się nigdy w większym gronie spotkać. Ja kopiuję cały topik, jak leci. I mam nadzieję, że robię to dobrze. Otwieram kolejną stronę i wybieram opcję „zapisz jako. Czy OK.? A jak kopiować tylko swoje wpisy? Daje się je przefiltrować? Jak? Shalla, rozumiem, że komputery są w każdej sali i dzieci korzystają z nich po prostu jak z pomocy naukowej na różnych zajęciach? A czy lekcje mają w jednej sali, czy muszą przechodzić do innej? A jakie przedmioty ma Anastazja? Widziałam fragment filmu „Opowieści z Narni. Nie spodobał mi się. Wydaje mi się, że w tej bajce jest za dużo przemocy i wojny. A co Wy o niej sądzicie? Dzieci z Bulerbyn uwielbiam czytać! Czytam wieczorami Stasiowi i przeczytaliśmy ja chyba już z 4 razy. Razem się z niej zaśmiewamy. Ale z Olka wiercipięta i szkodnik! Oj byłabym wściekła, bo takie zniszczenia to koszty. Z tym klockiem to też niezłego pietra bym miała. Dobrze, że Wam się udało go wyciągnąć. Psikulcu uśmiechnęłam się czytając Twoje wpisy. Scenka, w której Olek pociesza Zuzę, działalność panów Inżynierów. Domowy poligon :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×