Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Wracają do mężów?

Polecane posty

Gość gość
Mucha też rozumie że żre g****o.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dobry Wieczór :) Cieszę się, że napisaliście wszyscy :). Odpiszę po kolei, chociaż ostatnio jestem przemęczona bo przepracowanie daje o sobie znać ale przynajmniej MOŻNA ZAPOMNIEĆ o nieszczęśliwej miłości. Do Nowego Kolegi: mnie także spodobało się dopełnienie przez Pana mojej wypowiedzi, szczególnie o tym "braku rozwoju rezerwowego zawodnika w drużynie":). A skutecznym sposobem na "miłosną chorobę" jest podobno NIE MYŚLEĆ, odciąć się i zniszczyć wszystkie pamiątki: fotki, drobne prezenty i wszystkie przedmioty związane z tą osobą. Z tego co napisał Pan o tej kobiecie- poza URODĄ i tzw. seksapilem nie było w niej nic na tyle wartościowego, żeby było czego żałować. Chyba nie o takiej żonie Pan marzy- co? :) Mam na myśli jej zachowanie i "napalenie" na facetów. Takie żony jak ona to tylko kłopot a żona, powinna być dla mężczyzny ostoją, dawać poczucie spokoju i bezpieczeństwa w tym dzisiejszym "zakręconym" świecie czuwać nad "domowym ogniskiem" a nie szukać "ognia" w objęciach coraz to innych facetów. Po nicku "25-latek" widzę, że jest Pan młodym człowiekiem. Ostatnie zdanie Pana wypowiedzi: "czuję się wolny, mam świadomość, że gdyby zaproponowała spotkanie to bym odmówił" świadczy moim zdaniem o tym, że z "doświadczenia romansu" wyciągnął Pan wnioski A TO NAJWAŻNIEJSZE. Pozdrawiam. Proszę czasem tu zaglądać :) "Koleżanka" Witaj Żono :) Powiem Ci, że Twój Przyjaciel zaimponował mi "klasą", którą pokazał po tym jak wasza relacja się "wysypała". WYCOFAŁ SIĘ, oddał klucze, nie szuka z Tobą kontaktu. Nie każdego na to stać niestety A jestem pewna, że na pewno też tęskni. WIEM, że wciąż to przeżywasz- wszystko wydarzyło się NAGLE- prawie na naszych oczach :) bo przecież opisywałaś nam to wszystko. Masz rację, że prawdziwej miłości nigdy się nie zapomina a JA "kochałam prawdziwie" TYLKO DWA RAZY W ŻYCIU- pierwszy raz dawno, jeszcze w okresie gdy byłam studentką. Minęło wiele czasu. Moja "pierwsza miłość" od kilku lat prowadzi blog internetowy i ja tam od czasu do czasu zaglądam i czytam to, co napisał. On nigdy się nie ożenił. Ja także nie wyszłam za mąż. I pomyśleć, że mogliśmy być dobrym małżeństwem! On wtedy też mnie odrzucił, bo wydawało mu się, że kocha kogoś innego. Mężczyznom zawsze wiele się "wydaje", kierują się w życiu jakąś niepojętą dla mnie logiką (logiką rozporka?:)) a życie to nie bajka i nie telenowela niestety. Napisałaś takie słowa: "tak naprawdę obie kochamy. Różnica jedynie taka, że ty jesteś wolna". Odpowiem Ci tak: co z tego, że jestem wolna, jeśli facet, w którym się zakochałam mnie odrzucił, bo poczuł "wiatr w żagle" W ROMANSIE Z MĘŻATKA? Żyje chwilą, "dobrze się bawi"- jak mi oznajmił i potraktował mnie jak śmiecia. Chciałam zakończyć tę znajomość, SAM zaproponował "przerwę", obiecał że się PIERWSZY odezwie I NIE ZROBIŁ TEGO. Przetrzymał mnie w niepewności pół roku i PONOWNIE UPOKORZYŁ. Jak ja mam się czuć ??? Od jutra będę starała się o nim nie myśleć, wszystkie fotki, pamiątki, drobne prezenty od niego opisałam i schowałam do takiego "pudła ze skarbami" i wyniosłam na strych. Może ktoś je znajdzie po latach i napisze na tej kanwie jakąś ckliwą historię o tym? Raczej nie planuję już w życiu "zakochania" (mam problem z zaufaniem komukolwiek), chociaż jak to mówią... "do trzech razy sztuka" ale w mojej sytuacji to byłby to chyba prawdziwy CUD :) Pozdrawiam :) Pisz co u Ciebie. Staraj się nie zadręczać i nie rozpamiętywać tego wszystkiego co było. Miłość zawsze pozostanie w sercu i obie o tym wiemy. Dobrej Nocy :) "Koleżanka". Witaj Kolego A. :) Co do OBIETNIC- jak widzisz- nie wszyscy mężczyźni traktują je poważnie a na pewno nie ci, których ja spotkałam w swoim życiu. A skoro już o OBIETNICACH mowa- przecież "Ania" też składała mężowi OBIETNICĘ WIERNOŚCI, pewnie przed ołtarzem, w obliczu Boga- czy JEJ OBIETNICA- SŁOWO, które dała mężowi- NIC DLA CIEBIE NIE ZNACZY? Czy poznając Ciebie i wchodząc z Tobą w romans JEST OD tego SŁOWA- OBIETNICY ZWOLNIONA ??? Wiesz, JA zauważyłam U MĘŻCZYZN "podwójną moralność": gorszą się różnymi rzeczami, krytykują, potępiają A JAK SPRAWA ICH DOTYCZY to wszystko jest O.K. Tak było z tym facetem, w którym się teraz zakochałam (szczegóły pominę- nie miejsce na to, żeby je opisywać). To taka wasza męska "filozofia Kalego" z książki "W pustyni i w puszczy": jak Kali ukraść krowę to jest dobrze ale jak Kalemu ukraść krowę- O!- to już jest ŹLE. U mężczyzn są "podwójne standardy moralności" i zakłamanie do kwadratu. Przykre- ale JA MAM TAKIE DOŚWIADCZENIA. I DLATEGO JUŻ NIE UFAM. MAM Z TYM PROBLEM :P. Co do mojego imienia- noszę rzadko spotykane imię i dlatego go tu nie zdradzę, jak również wielu innych rzeczy. To publiczne forum i nie będę się tu "rozbierała jak do rosołu" (to przenośnia ale wiemy o czym piszę?) Jeśli chcesz, to nadaj mi tu jakieś imię, nick czy co tam chcesz :)- w końcu jesteś Autorem tego wątku i "grasz tu pierwsze skrzypce" :) Napisałeś: " Szkoda że tak potraktował Ciebie. Ja tak nie gram na uczuciach. Jak bym wiedział, że jakaś kobieta na mnie czeka, inaczej bym tą sprawę załatwił". To oczywiste JAK MNIE POTRAKTOWAŁ, nie będę już tego komentowała. Czuję się jak śmieć :P ale ciekawi mnie jak Ty byś tę sprawę załatwił? No jak ??? Tyle na dzisiejszy późny wieczór. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Koleżanko ...nie chodzi o sam sex bo gdyby można było się kochać tak bez uczuć z kimś to zero problemu by było . Faceta do samego sexu można znaleźć w 3 minuty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeczytałam temat od deski do deski. Nie wiem co napisać bo mam wrażenie jakby autor pisał o mnie...mam 32 lata, 2 dzieci i od ponad 3 lat kochanka. Nie jestem jednak "Anią"... Wiem jednak jak to jest od tej drugiej strony romansu, od strony kochanki. Wiem dlaczego nie odejdziemy od mężów i wiem dlaczego w chwilach osamotnienia, wypalenia i beznadziei życiowej szukamy wsparcia kochanka. To trochę skomplikowane i nikt kto nie znalazł się w takiej sytuacji tego nie zrozumie. magda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nieśmiały koleżka opiszesz? tzn? nie chcę się zbyt bardzo uzewnętrzniać. napisz po prostu "co chcesz wiedzieć" ;) m

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W swojej pierwszej wypowiedzi napisałam, że raczej nie odejdę od męża. Dlaczego? bo się boję...boję się zaczynać życie od nowa, boję się zmiany dla swoich dzieci, boję się reakcji innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Żonaty. Czy mam oparcie?hmmm...to trudny charakter i może właśnie dlatego się rozumiemy. Obydwoje mamy ciężkie charakterki, jesteśmy uparci. Chociaż myślę, że on mnie i tak nie pobije....;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pisałam...nie jestem Anią....chociaż wiele na to wskazuje. Czy kocham? nie wiem...wydaje mi się, że ja nie umiem naprawdę kochać. I nie chodzi mi o miłość do dzieci bo to inna miłość. Co mnie trzyma przy nim? wiele razy chciałam z tym skończyć jednak nigdy on mi na to nie pozwolił. Mamy trochę pogmatwaną sytuację ponieważ mieszkamy w jednej miejscowości więc nie ma możliwości nie widywania się. Poza tym wściekłość na męża powoduje u mnie to, że mam ochotę odreagować,poczuć się doceniona a nie tylko zbluzgana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jedno w wieku szkolnym - podstawówka Drugie małe - 2 latka. Chciałam zakończyć romans ponieważ nie chciałam rozbijać żadnej rodziny ani jego ani swojej. Co za tym idzie miałam nadzieję na uratowanie mojego małżeństwa dla dzieci. Wiem jednak, że to już chyba nie będzie możliwe... Nie on mnie nigdy niczym nie szantażował. Po prostu cały czas pisał, ze nie wyobraża sobie beze mnie życia....itd itp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 25 latek
Witam ;) Tak, zdecydowanie nie jest to Kobieta moich marzeń, stworzyłem sobie w głowie jej pozorny obraz, tak jak wcześniej pisałem, że ona właściwie chyba od zawsze mi się podobała, przez to tak na prawdę w czasie trwania naszego romansu nie zauwazalem jej wad, będąc zaślepiobym jej urodą i chęcią "obcowania" z nią. Wtedy uważałem, że jest to najwspanialsza osoba jaką tylko mogłem poznać, byłem właściwie skłonny zrobić dla niej wszystko, byłem na każde zawołanie, a jak powszechnie wiadomo, takie zachowanie pozbawia ramy "wyzwania" i relacja staje się jednostronna - ktoś angażuje się bardziej, to wtedy ten ktoś drugi mniej, w każdym związku potrzebna jest równowaga uczuć, bez niej związek właściwie nie ma sensu i zawsze osoba zaangażowana mocniej, będzie zwyczajnie mocniej cierpieć. Wczoraj wieczorem widzieliśmy się w markecie, podczas zakupów i o dziwo nie zrobiło to na mnie jakiegoś mega wrażenia, chyba pierwszy raz widok jej osoby przyjąłem spokojnie i nawet długo się nie zastanawiałem, co ona myśli sobie w danym momencie, jakie są jej uczucia. A to znaczy, że "trzezwieje" ;) Jestem na etapie pisania smsow i nawet mam za sobą już dwa spotkania z pewną Kobietą (młodą, a przede wszystkim WOLNĄ) ! Choć póki co żadne nowe uczucie się we mnie nie rodzi, to jednak angażuje się w tą relacje z planami na przyszłość, a czas pokaże resztę ;) Przyznam, że ciężko było się otworzyć na inną Kobietę, mając w głowie ciągle "TAMTĄ" Ale na szczęście wszystko wraca do normy! Zaczynam dziś pierwszy z pięciu dni urlopu, jestem PRZESZCZESLIWY! ;) Pozdrawiam "Koleżankę" !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzieci widza jak maz Ciebie traktuje? Wyzywa? Smutna sytuacja... Potem same beda sie podobnie zachowywac. Wzorce z domu. Romans jest dla Ciebie takim zludnym "normalnym zwiazkiem"... Kochanek wspominal cos o swoim rozwodzie? Proponowal Tobie cos wiecej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Starsze widzi, młodsze jest zbyt małe żeby cokolwiek rozumieć. Tak, w przypływie szału alkoholowego wyzywa. Chociaż ja w nerwach też nie pozostaję mu dłużna. Staram się jednak panować nad sobą przy dzieciach. Właśnie dlatego, że mąż jest taki a nie inny myślę jednak czasami o rozwodzie. Dla dobra dzieci. Sęk tylko w tym, że nie mam gdzie pójść. Na wynajem mnie nie stać. Wolała bym zostać w tej samej miejscowości z uwagi na szkołę dziecka, ale to mała mieścinka w której każdy o każdym wie. Nie chcę żeby dzieci wytykano palcami. Miałam bardzo trudne dzieciństwo i nie chcę fundować tego swoim dzieciom. Tak on mówi żebyśmy w przyszłym roku zamieszkali razem, że odejdzie od żony bo jej nie kocha. Nic oprócz dzieci już ich nie łączy ze sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chyba nie ma przyslowiowych "jaj" skoro jeszcze nie zlozyl pozwu o rozwod. Sadzisz ze zlozenie przez niego papierow i rozstrzygniecie sprawy, popchnie Ciebie do dzialania?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślę, że to on czeka na moją decyzję. A jeśli chodzi o mnie to TAK myslę, że gdyby to on zrobił pierwszy krok byłabym pewna Jego uczuć i tego, że chce ze mną być. A póki co żyję zawieszona w próżni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmm to moze wyjdzcie z cienia? Nie mam pomyslow bo sam nie bylem kochankiem ani nie mialem kochanki... Ciezko mi tutaj cos doradzic. A dla samej siebie i dzieci nie mozesz wniesc pozwu o rozwod? Postarac sie o alimenty na dzieci i siebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oczywiście, że mogę i tak powinnam uczynić. Nie mam jednak gdzie pójść. A mieszkać z mężem pod jednym dachem to chyba nie bardzo wyjście z sytuacji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Aliementy na mnie nie wchodzą w grę. Pracuję zawodowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wspólny dom z kredytem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie mam nikogo bliskiego kto mógłby mi pomóc. U adwokata już byłam więc wiem co mam robić....problem tylko w tym żeby podjąć tą decyzję i mieć gdzie pójść...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Spiesze z wyjasnieniem. Jesli tak, jaki przyklad dajesz corce? Jak myslisz? Z jakim typem czlowieka sie zwiaze? Jak syn bedzie traktowal kobiety w przyszlosci, jak widzi ze ojciec traktuje i nic mu z tego faktu sie nie dzieje? :) zbaczamy ostro z tematu. Przepraszam autora.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
25 latek-dziś - jesteś na dobrej drodze "Nowy Kolego", dobrze, że TAK JAK JA jesteś otwarty na nową znajomość, mimo, że serce wciąż bardzo, bardzo boli :P Całkowicie się zgadzam, że w związku powinna być równowaga "dawania i brania" bo wówczas staranie się o siebie i zaangażowanie w relację jest obustronne. Obserwuję , że mężczyźni zwłaszcza na początku relacji lubią się nadmiernie i wręcz przesadnie angażować, są skłonni zrobić WSZYSTKO i są na każde zawołanie kobiety LICZĄC NA TO, że będą przez nią docenieni. A potem ból, bo okazuje się, że jak chwieje się równowaga "w dawaniu i braniu" i jedna ze stron bardziej się stara to czuje się później pokrzywdzona i szuka rekompensaty "na boku". Życzę Ci powodzenia w nowej znajomości, wiem, że po romansie jesteś dojrzalszy, mądrzejszy o to doświadczenie i będziesz w stanie tak pokierować swoim życiem, że ułoży się ono dla Ciebie- DLA WAS (kimkolwiek będzie ta kobieta)- jak najlepiej- czego Ci życzę. Miło, że napisałeś. Pozdrawiam :) "Koleżanka". Jeszcze kilka słów do Magdy gość dziś - napisałaś: "wiem jednak jak to jest od tej drugiej strony romansu, od strony kochanki" xxx Jeśli tu zajrzysz, chciałabym, żebyś COŚ WIĘCEJ O TYM NAPISAŁA (z oczywistych względów - bez szczegółów bo to publiczne, dostępne dla wszystkich forum): jak długo to trwa? Czy Twój kochanek jest wolny?- żonaty? Jeśli żonaty- ma dzieci? Czy nie czujesz się zmęczona prowadząc "podwójne życie"? Czy Twój kochanek chce, żeby wasza relacja się zmieniła i żebyś odeszła od męża? Nalega na to? Jak zachowujesz się w rodzinie?- odgrywasz rolę "kochającej żony i dobrej matki?". W zasadzie to JAKI BYŁ POWÓD, że weszłaś w ten romans? Nie żałujesz tego? Czy dziś postąpiłabyś tak samo? Czy włożyłaś ze swojej strony CHOCIAŻ TROCHĘ wysiłku i zaangażowania, żeby poprawić relacje ze swoim mężem (przecież to młody mężczyzna!- Ty masz dopiero 32 lata i on pewnie też jest po 30-tce!). Zadałam tylko kilka podstawowych pytań ale chciałabym, żebyś szerzej rozwinęła ten wątek- jeśli oczywiście zechcesz to zrobić. Mam nadzieję, że jeszcze tu zajrzysz :) "Koleżanka".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Magdo, dopiszę jeszcze: przeczytałam, że mąż "bluzga", wyzywa Cię. JAKI JEST TEGO POWÓD??? Jest nerwowy? Przepracowany? Piszesz, że masz dom na kredycie- pewnie budowaliście go- taka inwestycja to potężny wysiłek, może męża trochę to przerosło i stąd ta agresja? Przecież nikt nie "bluzga" sam z siebie, zawsze jest jakiś powód tak jak ZAWSZE JEST JAKIŚ POWÓD, że wchodzi się w romans. Napisz coś o tym bliżej (bez szczegółów) oczywiście jeśli chcesz. Jeszcze raz pozdrawiam. "Koleżanka" :) P.S. Jak długo jesteście małżeństwem ??? Statystyczny "pierwszy kryzys" małżeński to 7 lat, potem 13-14 a w końcu tzw. "kryzys pustego gniazda" czyli mniej więcej 25 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×