Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Wracają do mężów?

Polecane posty

Gość gość
Dzień dobry. Wróciłem z wakacji opalony, wypoczety, smutny. Anna wróciła do męża. Rozmawiali ze sobą całą noc. Mąż obiecał jej poprawę swojego zachowania. No nic mi do tego. Będę żył dalej. Odpowiem na moje pytanie. Wracają. Skatowane, poniżane, upodlone, uwiązane finansowo, zostawiane same sobie. Będę dalej tutaj zaglądał. Pozdrawiam Cię Żono. Jak mąż wpadł na wasz trop? Co teraz zrobicie? Koleżanko? Pozdrawiam Cię serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale cię w c***a zrobiła leszczu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
,, Wracają. Skatowane, poniżane, upodlone, uwiązane finansowo" Tez chyba wrócę (jeszcze się waham ), ale czemu zaraz skatowana , upodlona itp ? Musze dokonać wyboru . Jakakolwiek nie będzie to decyzja ktoś ucierpi. Wysypało się...pojechałam po niego na lotnisko. Na lotnisku zamieniliśmy się miejscami tzn on usiadł za kierownica , a ja obok. Wracając zatrzymaliśmy się na światłach na pasie do skrętu w lewo , a na pasie obok do jazdy na wprost zatrzymał się mój maz . Jak wpadł na trop? Chyba to nie takie trudne . Jeśli jest się z kimś 20 lat to takie rzeczy się czuje. Zmiana zachowania, ciągłe znikanie to niestety daje do myślenia. zona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Żono. Współczuję Ci bardzo. Miałaś już pogadankę z mężem? Moje epitety mialy na celu wskazanie, że nie ważne jak krzywdzi mąż, zawsze są powroty do niego. Obyś wybrała zgodnie z sobą. Życzę Ci powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witaj Kolego Autorze :) No to widzę, że już "posprzątane" i "Ania" z powrotem jest "dobrą i wierną żoną". Skoro mieli z mężem o czym rozmawiać przez całą noc i wyjaśnić sobie pewne sprawy między nimi to widać, że DA SIĘ i romans- romansem a ONE tak naprawdę od mężów nigdy nie odchodzą. Byłeś z nią a w zasadzie OBOK NIEJ (jak pamiętam) 3 lata i można rzec, że te 3 lata "strzeliło Ci w plecy" i stoisz w punkcie wyjścia :P TAKA PRAWDA. Ja próbowałam Ci to cały czas uświadomić (przeczytaj moje wcześniejsze wypowiedzi od czasu kiedy włączyłam się tu do dyskusji!) ale jak mi Bóg miły- w najśmielszych myślach nie przypuszczałam, że to wszystko skończy się między Wami TAK SZYBKO I W SPOSÓB OCZYWISTY. Bo ROMANS tak naprawdę jest swoistą "grą"- przynajmniej jedna ze stron jest zakochana a tak naprawdę chodzi o seks a KOBIETOM ponadto a adorację, zainteresowanie, czułość i wszystko to co w międzyczasie "wypaliło się" w małżeństwie. A jak przyjdzie co do czego to kobieta uświadamia sobie co mogłaby stracić i że w razie czego nie miałaby ani męża ani kochanka, więc wraca do tego co ma czyli do STABILIZACJI. My kobiety cenimy sobie stabilizację ponad wszystko, choć niektóre z nas (ja akurat nie)- kochamy "chwilowe zapomnienie". Autorze, przypominam sobie jedną z Twoich niedawnych wypowiedzi (cytuję): "Nie skapituluję. Dawno się określiłem i jestem gotów na to. Patrząc na to przyziemnie. Mam firmę która dobrze prosperuje (nie siedzę w niej dużo czasu), duże mieszkanie a co najważniejsze - serce gotowe przyjąć ją i jej dzieci. Nawet, jak będę miał jej EXa widywać. Dla niej zdecydowanie warto. " Jak postrzegasz te swoje (niedawne przecież słowa- sprzed zaledwie 3 tygodni) z perspektywy tego co się potem stało ??? Warto było dla "Ani" się tak poświęcić"? Mąż podobno niedobry i despota a obgadali wszystko i stwierdzili, że jednak wiele ich łączy (choćby te 2 małych dzieci!) i Pani "Ania" W JEDNEJ CHWILI zostawiła "zakochanego głupca". Tak to niestety wygląda Kolego :P. Jesteś jeszcze młody i całe szczęście, że (można rzec) na początku drogi spotkało Cię takie doświadczenie, które mam nadzieję sprawi , że mądrze urządzisz swoje życie, spotkasz wspaniałą, WOLNĄ (!) kobietę, która będzie miłością Twego życia a wszystkie "zaobrączkowane panny" odtąd omijać będziesz szerokim łukiem :) Życzę Ci tego z całego serca :) Jeszcze kilka słów do Pani podpisującej się "Żona" (chyba to ta sama, z którą dyskutowałyśmy tutaj obie w swoim czasie :) ) Czytając Pani wypowiedź z 10.22 odniosłam wrażenie , że opowiada Pani o tym co się wydarzyło (spotkanie z mężem na światłach w samochodzie obok) z pewną dozą ironii (bo trudno to nazwać humorem- sytuacja zgoła- niewesoła- prawda?). W moim odczuciu jest Pani bardzo pewna siebie pisząc : "też chyba wrócę (jeszcze się waham )... "muszę dokonać wyboru"... A może TO MĄŻ DOKONA WYBORU i może się stać, że nie zechce z Panią już być? Są mężczyźni, którzy są "charakterni" i po takim "skoku w bok" jaki Pani zrobiła- unoszą się honorem i nie chcą być już z taką kobietą. Pewnie Pani nie ma już malutkich dzieci jak "Ania"- ukochana Autora. Nawet jeśli nie dojdzie do rozwodu- zapewniam, że w małżeństwie po odkryciu, że jedna ze stron zdradziła- już nigdy nie jest tak samo, to się ciągnie i wciąż w każdej kłótni powraca i będzie wypominane do końca życia!!! Przekona się Pani o tym- pod warunkiem, że Pani mąż- zechce z Panią zostać- bo to ON będzie dyktował teraz warunki a nie Pani, że wróci do męża lub nie. Może być też taka sytuacja, że MĄŻ nie zechce już z Panią być a Pani "przyjaciel" (kochanek- nazywajmy rzeczy po imieniu!)- wykręci się wtedy bo po co mu "kłopot" (czyli Pani) na co dzień? On potrzebował Pani tylko od święta i do "przyjemnych rzeczy". Więc może się stać (czego Pani nie życzę!), że zostanie Pani sama. Jeśli się Pani tu pojawi- proszę dać znać jak sprawy stoją. Interesuje mnie to z różnych względów. Pozdrawiam Panią i życzę, żebyście Pani i Mąż rozwiązali ten problem bo ROMANS- jakkolwiek wygląda z pozoru zachęcająco i kusi- staje się w swoich konsekwencjach poważnym problemem wymagającym spokojnego podejścia do tego i znalezienia najlepszego rozwiązania. Pozdrawiam Panią raz jeszcze :) U mnie Kolego Autorze w zasadzie bez zmian: nowa przyjaźń dobrze się rozwija o tym, który mnie odrzucił powoli, bardzo powoli zapominam. Jestem z nim umówiona za niecałe 2 miesiące- ma się odezwać PIERWSZY. Czy to zrobi? Nie wiadomo. Co ja zrobię gdy on się odezwie?- jeszcze nie wiem. Powiem szczerze: chciałabym z nim zachować oficjalny kontakt- taki "od Wielkiego Dzwonu" i to tylko dlatego, żeby pewnego dnia otrzymać wiadomość "mój romans się skończył- ona wróciła do męża- pomyliłem się". Byłaby to dla mnie ogromna satysfakcja, bo wiele przez ten jego romans i przez to, że mnie tak niefrasobliwie odrzucił wycierpiałam, przypłaciłam zdrowiem i wieloma nieprzespanymi i przepłakanymi nocami... Ale jak to mówią: "co cię nie zabije- to cię wzmocni" i wierzę, że wszystko, co najlepsze jest jeszcze przede mną:) Pozdrawiam Cię Kolego Autorze. "Koleżanka" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Koleżanko, witaj serdecznie. Pozwól że jutro odniosę się do Twojego postu. Uczynię to z samego rana. Pozdrawiam. Śpij dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wracają gdy widzą że kochanek nie ma zamiaru zostawić domu bo przecież tyleee buddooowal....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W*********j to przekleństwo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzień dobry Koleżanko. Czy dobrą i wierną, tego bym nie powiedział. Dalej się spotykamy u mnie w domu. Wy drogie Panie, jesteście nie do zrozumienia. Źle Wam w małżeństwie a jednak, wracacie do nich i jesteście z nami - przyjaciółmi(kochankami). Zdystansowałem się do niej ale, nadal mam w sobie masę uczuć do Anny i emocje z nią związane. Czy musi się wydarzyć jakaś tragedia w Waszym małżeństwie, byście przejrzały na oczy? Odpowiem na Twoje pytanie z moją wypowiedzią w cytacie. Nadal uważam że warto. Jeśli mam możliwość ocalić jedną zagubioną i skrzywdzoną kobietę, zrobię to. Przychylę jej nieba. Wiem, wiem. Wiem jak to brzmi. Rycerz w lśniącej zbroi... Co obgadali, tego nie wiem i może dobrze. Na razie jesteśmy na etapie "zjeść ciastko i mieć ciastko". Seks, czułości i inne przyjemne sprawy, są u nas na porządku dziennym. Nie tylko z mojej inicjatywy. Czytam co napisałaś o swoim koledze, przez którego przepłakałaś wiele nocy. Chcesz by się przed Tobą ukorzył i przyznał do błędu? Chcesz zobaczyć jak cierpi, tak samo jak Ty cierpiałaś? Jeśli tylko dlatego, po co mieć z nim kontakt. Szkoda pamięci na karcie SIM oraz telefonu. Uważaj by Wasza miłość lub zauroczenie nie odrodziło się. To byłby chichot losu. Gość 07:26. Skrzywdzona kochanka i mężatka? Szkoda że tylko jedna żona wypowiada. Pozdrowienia dla Was, miłe Panie. Ja tymczasem idę zaparzyć sobie kawy. Ściskam Cię Koleżanko, Andrzej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Frajer którego stać tylko na kobiety z problemami. Wal się łaskawco i wystartuj do szczęśliwej mężatki to pokaże ci gdzie twoje miejsce w szeregu śmieciu. Zanim będziesz pakować się z brudnymi buciorami w czyjeś życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
,,Czytając Pani wypowiedź z 10.22 odniosłam wrażenie , że opowiada Pani o tym co się wydarzyło (spotkanie z mężem na światłach w samochodzie obok) z pewną dozą ironii (bo trudno to nazwać humorem- sytuacja zgoła- niewesoła- prawda?)." Sytuacja niewesoła , ale przecież wiadomo było, ze wcześniej czy później tak się stanie. Przecież jesteśmy z tej samej miejscowości, nie ukrywamy się , normalnie chodzimy na zakupy razem, w galeriach chodzimy wtuleni w siebie lub trzymamy się za ręce itp . ,,W moim odczuciu jest Pani bardzo pewna siebie pisząc : "też chyba wrócę (jeszcze się waham )... "muszę dokonać wyboru"... A może TO MĄŻ DOKONA WYBORU i może się stać, że nie zechce z Panią już być? Są mężczyźni, którzy są "charakterni" i po takim "skoku w bok" jaki Pani zrobiła- unoszą się honorem i nie chcą być już z taką kobietą. " Gdyby maż nie chciał ze mną być to byłoby by po sprawie - nie musiałabym wybierać. On mnie nie złapał na skoku w bok tylko na tym, ze ktoś prowadził mój samochód. Domyśla się jedynie kim on jest. ,, Nawet jeśli nie dojdzie do rozwodu- zapewniam, że w małżeństwie po odkryciu, że jedna ze stron zdradziła- już nigdy nie jest tak samo, to się ciągnie i wciąż w każdej kłótni powraca i będzie wypominane do końca życia!!! " Ale co niby ma być tak samo? Przecież już gorzej być nie może . ,,Przekona się Pani o tym- pod warunkiem, że Pani mąż- zechce z Panią zostać- bo to ON będzie dyktował teraz warunki a nie Pani, że wróci do męża lub nie." Mi żadnych warunków nie będzie stawiał . Ma wybór, albo dalej jesteśmy małżeństwem, albo się rozwodzimy. On się boi rozwodu, ja nie. ,, Może być też taka sytuacja, że MĄŻ nie zechce już z Panią być a Pani "przyjaciel" (kochanek- nazywajmy rzeczy po imieniu!)- wykręci się wtedy bo po co mu "kłopot" (czyli Pani) na co dzień? On potrzebował Pani tylko od święta i do "przyjemnych rzeczy". " Tylko ze my nie byliśmy ze sobą od święta, dwa lata dzień w dzień ze sobą , z czego rok w sumie niemal mieszkaliśmy ze sobą . ,,Więc może się stać (czego Pani nie życzę!), że zostanie Pani sama. Jeśli się Pani tu pojawi- proszę dać znać jak sprawy stoją." A nawet gdybym została sama to co z tego? Nie da się żyć bez faceta czy jak? zona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A jak się sprawy maja dziś ? Z przyjacielem nie widziałam się od tamtego zdarzenia, aby nie dolewać ,, oliwy do ognia". Rozmawiamy jedynie przez telefon godzinami. Maz jakoś tak inaczej się zachowuje , ale na plus. Moja przyjaciółka twierdzi , ze on się boi, ze go zostawię, dlatego dusi to w sobie i nie porusza tematu. zona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To lepiej się rozwies, bo czemu ma służyć takie "małżeństwo"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witajcie- Kolego i Pani Żono :) Najpierw (jeśli Pani pozwoli)- kilka słów do Kolegi. Przeczytała Twoją wypowiedź i coś mi tu nie pasuje hehe, bo najpierw kłótnia i "Ania"niby wraca do męża, kolega jedzie na urlop i wraca (cyt.) "opalony i smutny", ukochana całą noc rozmawia z mężem a okazuje się, że schadzki dalej są i kolega dziś "parzy kawkę" hehe. Zaczynam nawet podejrzewać, że kolega zmontował hitoryjkę-provo i dobrze się bawi :) Ale nic mi do tego. Napisałam już w Twojej sprawie wszystko, co można było i nie będę się powtarzać. Dodam tylko, że jesteś jeszcze młody- 29 lat- "chłopaczek" można powiedzieć. Masz przed sobą dużo czasu bo na dobrą sprawę to i około 40-tki możesz spotkać wolną kobietę bez małżeńskich "problemów" i dziecięcego bagażu na plecach. Tę swoją "Anię" (o ile to nie provo ta historia) to tak naprawdę znasz tylko ze wspólnych chwil spędzonych razem, nie wiesz jaka jest na co dzień w zwyczajnych, "szarych" rutynowych sprawach, jak reaguje w zwyczajnych sytuacjach, czy jest "ogarniętą" kobietą czy też wręcz przeciwnie- codzienność ją przerasta. Tak naprawdę w ogóle jej nie znasz, nie masz zielonego pojęcia co to jest dwoje małych dzieci na co dzień, które płaczą , marudzą, chorują ... A to będą nie Twoje dzieci i pewnego dnia Ci wykrzyczą "od...prz sie ode mnie- nie jesteś moim ojcem. Ale dość! Twój wybór- Twoje życie- Twoja sprawa Autorze. Co do mojego "ukochanego"- wiesz, nie chodzi, żeby się ukorzył i przyznał do błędu bo JA JUŻ GO NIE CHCĘ- potraktował mnie po prostu "z buta" :P Ja rozumiem, że można nie odwzajemniać czyjegoś uczucia ale wiele razy dawał mi do zrozumienia, że jestem dla niego ważna, bardzo mu pomogłam, kiedy przeżywał kryzys a on potraktował mnie grzecznym "odp...prz się ode mnie" i nawet go nie obeszło w jakim stanie mnie zostawia choć jednocześnie błagał i prosił o zachowanie kontaktu. Zamąciła mu w głowie taka zaobrączkowana "panna z problemami" jak ta "Ania". Ale to jego sprawa. Mnie już stracił i raczej nie odzyska bo ja jestem stanowcza , twarda i nie lubię "zakręconych" sytuacji. Dla mnie "wóz albo przewóz". Ja lubię uczciwe układy i jasne sytuacje. Pozdrawiam Cię Kolego A.- "Koleżanka" :) Teraz trochę słów słów do Pani Żony :) Proszę nie przytaczać obszernych cytatów z moich wypowiedzi bo ja doskonale pamiętam co napisałam. No cóż pisze Pani, że nie kryliście się z "przyjacielem" w swojej miejscowości. Ale ta miejscowość to wnioskuję duża jest, skoro była wyprawa na lotnisko hehe, więc pewnie stolica, Kraków albo Śląsk- Katowice :) Ale mniejsza z tym. W jakiejś małej mieścinie pewnie byście razem tak odważnie (przytuleni) nie spacerowali. Ale to nie moja sprawa. Jestem tylko ciekawa jak dalej się to u Pani potoczy. Zadała mi Pani pytanie : "Nie da się żyć bez faceta czy jak? Owszem da się choć pewnie Pani niewiele wie na ten temat bo "od zawsze" miała Pani przy sobie męża a potem jeszcze doszedł "przyjaciel" wiec facetów było nawet dwóch: ten na co dzień (mąż) i ten "od przyjemności" ( "przyjaciel"). Nie życzę, żeby została Pani sama ale jeśli się tak stanie- niech Pani tu zajrzy i wtedy porozmawiamy. Pozdrawiam Panią i życzę, żeby w małżeństwie wszystko dobrze się ułożyło i proszę jednak postawić na małżeństwo bo te wszystkie "pokrętno-potajemne układy" zapewniam Panią - niewiele są warte. Ale oczywiście zrobi Pani jak zechce- to nie moja sprawa. Pozdrawiam i proszę dać znać co u Pani słychać:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja wiem co to znaczy być sama . Trzy lata byłam sama z trojka dzieci mimo iż miałam męża. Tylko na początku było ciężko wszystko ogarnąć ale nauczyłam się radzić sobie sama od piłowania drewna do kominka , po naprawę cieknącego kranu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś - ja potrafię to samo ci Ty "Pani Żono". Cóż, samotność determinuje to, że jesteśmy "silnymi" i ogarniętymi życiowo kobietami :) Pozdrawiam. "Koleżanka" :) Pisz tu co u Ciebie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie bez zmian....widzieliśmy się dopiero w sobotę , ale zaledwie chwile. W drodze do domu wyłam jak mops bo wiem, ze czas to zakończyć. Zostają tylko rozmowy telefoniczne, ale to już nie to samo . Dziś mnie zapytał dlaczego dwoje ludzi , którzy się kochają nie mogą być razem ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość wczoraj Witaj Pani Żono :) Czas to zakończyć? Przecież przez cały czas pisałam tutaj, że romanse to tylko swoista "gra", zawsze się kończą i szkoda na to czasu bo przynajmniej jedna ze stron wychodzi z tego "potajemnego układu" poraniona i oszukana. Czy nie możecie być razem??? Ależ możecie! Pokaż charakter i po prostu się rozwiedź, tylko UWAŻAJ (!), bo jak "machina rozwodowa" rusza z kopyta to "kochasie" zwykle wtedy wieją i można zostać na lodzie. Pozdrawiam i do następnego (jeśli tu zajrzysz). "Koleżanka" P.S. Ciekawe co słychać u Kolegi Autora bo dziwnie zamilkł. Widocznie też nie "skacze ze szczęścia". Ale cóż- jest dorosły (choć nie jestem pewna czy dojrzały- bo to jest różnica! ) i powinien zdawać sobie sprawę w co się wpakował i w jak wciąż niepewnym "układzie" tkwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Koleżanko, mądra z Ciebie kobieta... ,,Kochas "nie odejdzie gdy ruszy machina rozwodowa. Tego jestem pewna. On od samego początku traktował mnie poważnie. Ja jego na początku ,, z przymrużeniem oka" , ale z czasem przyszła miłość i skomplikowało się. Teraz dokonałam wyboru, trudnego jak dla mnie i mam nadzieje, ze w tym wytrwam bo cholernie mi ciężko. Znowu będę jak przed dwóch laty, zgorzkniała stara baba bez uśmiechu na twarzy :-) I będę chyba do końca życia pamiętać faceta, który zmienił moje życie o 360 stopni zona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jest już późno , a ja siedzę w salonie , aby tylko nie iść do sypialni :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witaj Pani Żono :) Dziękuję za komplement, że jestem "mądrą kobietą", cóż mnie życie z facetami niestety się nie układa więc "życiowa mądrość" pewnie nie ma tu nic do tego bo MIŁOŚĆ nie kieruje się mądrością ani tym bardziej rozsądkiem. Czy będziesz zgorzkniała? Nie wiem. Z tego co napisałaś rozumiem, że dokonałaś wyboru by zostać przy mężu więc TO JUŻ TYLKO OD CIEBIE ZALEŻY. Jeśli taki jest Twój wybór (mąż) to popatrz na niego, przyjrzyj mu się uważnie! To jest mężczyzna, w którym przed laty zakochałaś się, związałaś swoje życie, swój los, masz z nim dzieci. On Cię czymś przed laty zauroczył i oczarował na tyle, że zostałaś jego żoną.TO JEST WCIĄŻ TEN SAM MĘŻCZYZNA- zapewniam Cię! Po prostu coś się między wami wypaliło, może tzw. codzienność i trud wychowania dzieci oraz rutyna sprawiły, że weszłaś w romans z "przyjacielem" bo w tej relacji ON zapewnił Ci wszystko, co zagubiło się przez lata w Twoim małżeństwie? Jeśli faktycznie dokonałaś wyboru, że zostajesz przy mężu- SPRÓBUJ (!) przełamać tę "obojętność"i zainicjować między Wami coś, że znowu poczujecie się dla siebie atrakcyjni. Jeśli mąż nie porusza tematu tamtego waszego spotkania w samochodach - a na pewno się domyśla, że "coś tu nie gra"- sądzę, że CZEKA NA TWÓJ RUCH. Zorganizujcie sobie jakieś wyjście z mężem na kolację (koniecznie poza domem!), zjedzcie coś, napijcie się "winka" i POROZMAWIAJCIE SZCZERZE O WAS, o TWOICH i JEGO potrzebach i oczekiwaniach (on też je ma- zapewniam Cię i może jemu też z Twojej strony czegoś brakowało!), a potem inicjujcie takie "małżeńskie randki" (może z noclegiem poza domem?:) ), jakieś wspólne, krótkie wyjazdy, wspólne spędzenie czasu... POSTARAJ SIĘ być dla niego atrakcyjna (ubiór, makijaż) i... żadnych rozmów o codzienności, o dzieciach, obowiązkach itd. Tak Ci radzę przy "opcji mąż", bo inaczej naprawdę zostaniesz zgorzkniałą kobietą, która wciąż będzie rozpamiętywać "przyjaciela" i "jak pięknie mogło być". Pamiętasz Barbarę Niechcic z "Nocy i dni "??? Całe życie wzdychała i tęskniła do tego "mydłka" hehe, który rwał dla niej wodne lilie w stawie, lekceważyła poczciwego Bogumiła- ślubnego męża i oganiała się od niego jak od psa (choć on "nieba jej przychylał")- a jak go zabrakło- ZROZUMIAŁA (końcówka filmu), że TO WŁAŚNIE Z NIM w tej zwykłej codzienności przeżyła najpiękniejsze chwile i tak naprawdę to on był "mężczyzną jej życia". Przyszło mi teraz do głowy, że może na początek "odkrywania męża na nowo" zorganizuj wspólny wieczór w domu (ale bądźcie tylko sami!), zjedzcie coś a potem z lampką wina w dłoniach usiądźcie na kanapie i obejrzyjcie wspólnie "Noce i dni"(to jest też MÓJ ulubiony polski film)- można kupić na DVD. Tyle w skrócie i wybierając "opcję mąż" postaraj się zrobić mniej więcej jak w ogromnym skrócie napisałam (bo ostateczny scenariusz należy do Ciebie i męża) inaczej rzeczywiście zgorzkniejesz a nawet pogrążysz się w depresji. Aha! Zniszcz wtedy WSZYSTKO (!) co kojarzy Ci się z "przyjacielem"- zdjęcia, prezenty, wszystko to, co Ci go przypomina i URWIJ Z NIM KONTAKT NA ZAWSZE !!! NA ZAWSZE!!! Gdyby w grę wchodziła jednak "opcja przyjaciel"- musisz się wtedy z nim spotkać, musicie oboje porozmawiać o Twojej decyzji, żeby miał świadomość, że dla niego i uczucia, które was łączy poświęcasz wszystko. Musisz mieć pewność, że on Cię nie zostawi ale też i świadomość, że rozwód może być orzeczony z Twojej wyłącznej winy a to rodzi prawne konsekwencje (które tu pominę). Na pewno zdajesz sobie sprawę, że to będzie OGROMNA REWOLUCJA w szeroko pojętych rodzinach Twojej i męża, a dzieci (nawet jeśli są już dorosłe i mają swoje rodziny)- też bardzo to przeżyją! Na pewno zdajesz sobie sprawę, że dużo się w Twoim życiu zmieni- nawet krąg znajomych. Musisz się z tym liczyć i mieć tego świadomość. To będzie wielkie wyzwanie dla Twojej psychiki bo rozmawiać i wyobrażać sobie rozwód a PRZEŻYĆ to jest ogromna różnica! Może być nawet tak, że zechcesz tę "machinę" zatrzymać i wrócić do tego co było a już się nie da bo sprawy i emocje (nawet Twojego męża!) wymkną się spod kontroli. Ja na Twoim miejscu wybrałabym jednak "opcję mąż" choć wydaje się być niezachęcająca ale przyszłość pokaże I PRZEKONASZ SIĘ O TYM, że to był dobry wybór choć oczywiście DECYZJA NALEŻY DO CIEBIE. Rozumiem Twoje emocje (ja zostałam "odrzucona" dla mężatki właśnie i wciąż to przeżywam) ale cóż- w życiu nie ma łatwo i pewnie dlatego nie warto go sobie dodatkowo komplikować rozwodem. Według mnie- nie warto. Pozdrawiam. Zaglądaj tu od czasu do czasu i pisz co u Ciebie. "Koleżanka". P.S. Wciąż się zastanawiam gdzie zagubił się nam "Kolega" Autor :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witaj Pani Koleżanko :-)Ja zaś jak twierdzi moja starsza o 15 lat koleżanka mam ,, to coś " i przyciągam facetów jak magnez :-) Postawiłam dać szanse memu małżeństwo. Kiedyś maż był całym moim światem...ale to już nie ten sam facet. Mu się nic nie chce. Nawet u teściowej na imieninach nie byliśmy bo mu się doopy ruszyć nie chciało. Mowie chodź jedziemy na domek na weekend to odpowiedz brzmi ,, a ja nie mam co robić ? " Trud wychowania dzieci to ponosiłam ja bo wg niego to działka kobiety. W romans weszłam bo on był przy mnie kiedy naprawdę potrzebowałam wsparcia. Dla przyjaciela byłam ważna ja, a dla mojego męża bilet na samolot. Gdy leżałam w szpitalu to maż powinien być przy mnie , a był przyjaciel. Atrakcyjna to chyba jestem dzięki przyjacielowi. Nawet mi ostatnio koleżanka w pracy powiedziała ,,, jak ja ci wtedy zazdrościłam , jak wróciłaś taka odmieniona ..." Dzis zięć przedstawiał mnie swojemu koledze.,, To moja teściowa , jestem w szoku , tak się ostatnio wyrobiła " :-) A będę zgorzkniała bo taki jest mój maż, a kto z kim przystaje .... Gdyby w grę wchodził rozwód to nie będzie on z wyłącznej mojej winy bo pożycie małżeńskie nastąpiło duzo szybciej z winy mojego męża . Rozumiem, ze jest ci ciężko z powodu ,,odrzucenia" , ale to nie mężatka jest winna, równie dobrze mógł odejść do wolnej. Cos zwyczajnie było nie tak ... A Kolega hmmm...zajęty Ania na maxa chyba :-).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie. Byłem zajęty pracą i prowadzeniem mojego życia nazwanym też prowokacją. Mój romans z mężatką jest cholernie pokręcony... Tylko tyle już powiem. Co dalej? Nie wiem. Robię swoje, prowadzę firme, mieszkanie. Ot życie. Wiem że nic sie w jej małżeństwie nie zmieni. Pozdrawiam Was obie, Kolezanki. P.S Dalej sie zastanawiam, dlaczego wracaja do swoich mężów jak się angażują uczuciowo w romans.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Pani Żono", miło że odpisałaś. Jeśli Twój mąż faktycznie jest taki "niereformowalny" i taki "życiowy gnieciuch", któremu nic się nie chce i nie potrafi się wysilić i wykrzesać z siebie "męskości" (w szerokim znaczeniu tego słowa) , nie wspierał Cię nawet jak byłaś w szpitalu i innych trudnych chwilach, to... może jednak warto zaryzykować tę zmianę w swoim w życiu i wdrożyć "opcję przyjaciel"? Nie jestem zwolenniczką rozwodów (wiesz o tym!) ale czasem bywa tak, że facet "nie pije, nie bije a żyć się nie da". Zostawiam to do Twojego przemyślenia. MOJEGO przypadku nie będę to na publicznym forum "rozkminiała", to z wielu względów nietypowy przypadek, nie taki jak myślisz i Twój komentarz owszem, życzliwy ALE NIE DO TEGO CO MIAŁO MIEJSCE. To była chyba najdziwniejsza znajomość i sytuacja jaką można było sobie wyobrazić ale cóż, stało się choć przeżyłam ból nie do opisania! ON ma się wkrótce odezwać (tak umówiliśmy się) ale ja nie z tych co "rzucają się facetowi na szyje z radości", nie jestem sentymentalna. Mam zresztą (o czym pisałam) nowego "kumpla", jest dobrze ale trzymamy dystans- "kolegujemy się" i tyle. Wczoraj nieopatrznie napisał do mnie "a może ja zabrałbym się za ciebie?- sorry, przepraszam, to tylko niestosowny żart". Powiem na koniec Ci Pani Żono tak: mam takie swoje powiedzonko " idź za głosem serca ale nie zapominaj o rozumie". Cokolwiek w Twojej ocenie to powiedzenie znaczy- zrób to co uważasz za najlepsze. Jeżeli mąż rzeczywiście już "nie do reformy" (choć zdobądź się przynajmniej na rozmowę z nim ale poza domem- na "wyjściowej" kolacji tak jak pisałam- bo wtedy jest dystans do wielu spraw)- ZASTANÓW SIĘ czy nie warto jednak zaryzykować? Będzie (jak pisałam) "rewolucja" i chwilami będzie bolało ale jeśli faktycznie "przyjaciel" będzie przy Tobie i będzie Cię wspierał, to... może warto? Decyzja należy do Ciebie. P.S. Co do "Kolegi" Autora to mam przeczucie, że chyba jednak nie jest tak dobrze jak piszesz. "Ania" z opisu sprawia wrażenie chwiejnej, niezdecydowanej i słabej psychicznie osoby, podobnie jak mężatka tego mojego "pierwszego" kolegi, która powiedziala mu, że wprawdzie z mężem nie chce być i "rozwiedzie się ale jeszcze nie wie kiedy". On i tak powiedział mi wprost, że "jemu to nawet pasuje bo czy ją kocha- tego jeszcze nie wie". Tacy są właśnie mężczyźni a przynajmniej JA mam szczęście trafiać na takich "idiotów". Eh! Życie... Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś - jeszcze POSTSCRIPTUM bo widzę, że z "Kolegą" Autorem pisaliśmy w jednym czasie! :). Więc z Panią "Anią" jest tak, jak napisałam powyżej- czyli nie jest "różowo". Autorze,- napiszę po raz kolejny: zostaw tę zamężną kobietę- zabiera Ci czas! Jesteś młodym i tak myślę- atrakcyjnym mężczyzną. Wszystkie fajne "panny" będą za chwilę zajęte a po co Ci jakaś kolejna "po przejściach" z dziecięcym bagażem na plecach? Otrząśnij się chłopaku, zamknij w "księdze życia" ten rozdział z mężatką i zacznij "działać " od nowa! Cieszę się, że się odezwałeś bo z "Koleżanką Żoną" już martwiłyśmy się co u Ciebie :). Pozdrawiam "Koleżanka" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale bagno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak-wracaja, gdy za długo czekaja az kochanek sie namysli co robic. czy dom / chodzi mi o mury / waznijeszy czy milosc.Ja czekałam długie lata az córka podrosnie, - tematu nadal nie ma co ze wspolnym zyciem.teraz czuje ze juz go nie chce na stałe, zdystansowałam sie i chyba juz nie potrzebuje do szczesci, wiec mozemy albo tak trwac albo sie rozejsc.nie sadziłam ze kiedys taki czas mojego zobojetnienia nadejdzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie chcesz czegoś czego nigdy nie miałaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
,, Dalej sie zastanawiam, dlaczego wracaja do swoich mężów jak się angażują uczuciowo w romans." Bo kierują się rozumem. Przynajmniej ja. Przeżyłam z mężem ponad 20 lat , z czego jakieś 15-16 było niemal idealnych. To w gruncie rzeczy dobry człowiek , ale wraz z wiekiem ,,zdziwaczał " , sex ogranicza do trzech ruchów , a często nawet nie zdąży wejść i już jest po . Non stop jęczy, a to stawy lamia , a to kręgosłup boli. Ja bez sexu nie potrafię żyć i to jest problem chyba największy w moim małżeństwie. A ja jaka będę w jego wieku? Jaka będę za 10 lat? Nie rozwiodę się dla kochanka mimo, iż ,,świata poza nim nie widzę " bo za kilka lat tez może już nie być tak kolorowo. Odejdę od męża , będę szczęśliwa , ale jak długo? ...a zrujnuje wszystko to co przez lata budowaliśmy... zona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zdziwaczał przy tobie? Hahaha nieźle, weź kobieto daj mu poszaleć z jakąś młodą dupą to chłop dojdzie do siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×