Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Zdradzilam a teraz jestem wrakiem czloweka

Polecane posty

Gość gość
Ty idź do psychologa. Facet sie cieszy, bo Ma wszystko z głowy, a ty ciągniesz te gorzkie żale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Psycholog tu nie pomoze, jest wrazliwa kobieta, pomoze tylko inny właściwy mężczyzna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tyle, ze ja już wole nie szukać innego. Partnerowi zrobiłam ogromna krzywdę i bardzo tego żałuje. Nie chciała bym skrzywdzić kolejnej osoby bo okaże się, ze znowu mi będzie czegoś brakowało, ze to nie kopia męża. Straszne jest to, ze wcześniej nie zdawałam sobie sprawy jak to wszystko zmieni życie moich dzieci i moje, wędrówki od domu do domu, nowe osoby w ich życiu. Nie dawałam sobie z tym rady. Gdy byliśmy u znajomych, którzy maja dzieci serce mi się kroiło, ze moich nie ma ze mną. A znajomym zazdrościłam tego, ze nie musza tak żyć. Zrobiłam największe głupstwo swojego życia bo kierowałam się emocjami, fascynacja zamiast zdrowym rozsądkiem. Oczywiście dzisiaj oceniam zupełnie inaczej ta sytuacje bo poznałam pełnie konsekwencji jakie niesie za soba taki ruch. Wtedy chyba się nad tym nie zastanawiałam. Dla mnie ważna jest rodzina, wspolne spędzanie czasu. Nie wiem jak ludzie, którzy maja dzieci z poprzednich małżeństw to godzą. Ja nie miałam okazji się przekonac, ze jakoś można wręcz przeciwnie. Spotkania co weekend z jego dziećmi sprawiały, ze żadnego nie spędziliśmy wspólnie, we dwoje a co dopiero z moimi dziećmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To sa niezwykle trudne kwestie, ty autorko masz największy problem z tym, ze maz nie spełnia twoich oczekiwan i dlatego szukalas gdzie indziej. Przestań sie juz obeiniac, on cie do tego popchal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedyś jej pokuta sie skonczy; ale żenuje juz mnie jej osoba. Ta słodzenie na meza jest wkurwiajace i tyle. Sorry, ale co z was było za maleństwo, za rodzina, jak ty piszesz, ze w czasie tego długiego weekendu, zrobiliście pierwsze zdjecie we 4??:O Chyba zrozumiesz aluzje. Psycholog to jest obca osoba i jest od tego, zeby mowić do bólu szczerze - by ja naprostowal. Zaklina rzeczywistość jaki to cudowny maz był i jakie wspaniale, rodzinne Zycie. A tak w ogole to nie powinnas juz by w pracy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pierwsze zdjęcie w 4 od czasu rozstania. Wcześniej takie robiliśmy zawsze - cała rodzinka. Teraz mąż robił zdjęcia tylko dzieciom i sobie, ostatnio zaczął robić zdjęcia mi i córkom razem, a to było pierwsze nasze wspólne. Nie wiem czy ja pisze tak super o mężu, przecież napisałam prawdę co mnie w nim fascynuje a co przeszkadza. Pani psycholog powiedziała mi, ze ja porównuje każdego do męża. Zastanawiałam się wtedy dlaczego odeszłam od partnera - przecież dawał mi uczucie, troskę, czułość wszystko to czego mi brakowało. Myślałam, ze to daje szczęście. Kiedyś tak żyłam z mezem i byłam bardzo szczęśliwa i szaleńczo zakochana przez długi czas. To nie były tylko motylki w brzuchu. Wyszłam za mąż po 6 latach znajomosci i nic mnie do tego nie zmuszało (ciąża, itp.), to był wolna i świadoma decyzja. Długo żyliśmy naprawdę dobrze - gdzieś 12 lat. Oczywiście były spory ale bez wielkich wrzasków, uwag itp. Jakoś dochodziliśmy do porozumienia. Wtedy dbaliśmy o siebie na wzajem. Prace zaczynam mam nadzieje od 02.07 miałam od przyszłego tygodnia ale w tym terminie nie ma szkoleń, które muszę przejść. Czy psycholog mi pomoże - nie wiem, wątpię chodziłam gadałam a Pani słuchała. Ona zadaje tylko pytania, które mi maja dać do myślenia. Moja spytała tylko za czym tesknie bo to co jej opowiedziałam to rodzaj psychicznego znęcania się. Teraz tego nie ma, jest jak dawniej jeśli chodzi o odnoszenie się do siebie. Oczywiście nie ma pomiędzy nami żadnej bliskości fizycznej, emocjonalnej. Ja już nic nie mowie, usłyszałam, ze mąż mnie nienawidzi i nigdy nie dotknie, ze nie chce mu się ze mną rozmawiać i przebywać razem. Wtedy brał córki wszędzie sam, nawet JJ był u nas to szedł do innego pokoju. Potem mu przeszło - normalnie rozmawiamy ze soba, żartujemy, jedziemy razem z córkami na wypady, do znajomych. Jego koledzy, którzy poznali partnerkę wiedza, ze wspólnie jedziemy z dziećmi i ze widujemy się codziennie. Do mnie powiedział z okazji komunii w mojej rodzinie na która poszedł (pomimo, iż mówił ze nigdy ze mną nie pokaże się u mojej rodziny) ze nie jesteśmy razem ale spotykamy się dla dzieci. Sama nie wiem co o tym myslec. Póki co dzieci są ze mną, maja jeden w miarę normalny dom i widać, ze są szczęśliwe. Bardzo cieszą się ze wspólnych wypadów i tego, ze tata jest codziennie aż do chwili gdy idą spać. Starsza córka uczyła się dobrze ale teraz stara się jeszcze bardziej bo widzi, ze bardzo to doceniamy bez nacisków i złości jak dawniej o słabsze oceny. Dużo zmieniliśmy w naszym życiu jeśli chodzi o podejście do dzieci, rozwiązywania problemow. W tym wszystkim nie ma tylko nas - jako małżonków. Trochę to przypomina stan sprzed ostatnich trzech lat. Różnica jest taka, ze się nie kłócimy, mąż nie zwraca mi uwagi, nie krytykuje ale tez nie chwali, nie ma między nami żadnej bliskości (dawniej przynajmniej spaliśmy w jednym łóżku). Dziwne to jest i zdaje sobie z tego sprawę, ze musi pójść w jakims kierunku. Mąż zaczyna budowę domu - nie sadze żeby chciał w nim mieszkać sam. Będzie miał piękny, ogromny dom zacznie mu brakować kobiecej ręki... Właśnie odebrałam polecony z sądu do męża, pewnie odpowiedz na jego poparcie mojego wniosku z lutego o zawieszenie postępowania rozwodowego. To dla mnie kolejna zagadka - dlaczego się na nie zgodził i nic mi o tym nie powiedział.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To teraz sie go o to zapytaj - dlaczego (?) Po co sam przeklada jak nie chce byc z Toba? Czego Ty sie boisz? Juz Ci wiele rzeczy powiedzial, ktore nie przelozyly sie na czyny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z całym szacunkiem do autorki i wiem, że po to jest forum, żeby się wygadywać, ale gość z 11:41 ma sporo racji... Już ciężko to czytać- ciągle tylko tęsknota za cudownym mężem tyranem. Ok- wcześniej było fajnie, ale potem nie było fajnie, stał się podły, nikt by tego nie zniósł, koniec kropka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość zza zakrętu
Od początku Cię autorko wątku i zdrady, czytałam. Rozumiem , co przeżywasz, sama mam podobne skłonności. Do czego ? zapytasz może. Do samoumartwiania. Jesteś niestety za bardzo skupiona na sobie, mimo, że Ty sądzisz, że skupiasz się na mężu i dzieciach. Widać to z boku, trudno dostrzec to z środka. Mam nadzieję, że w końcu przyjdzie taki czas, że sobie wybaczysz i przestaniesz się biczować. Wtedy może coś się zmieni. I może dotrze do Ciebie, że często lekceważymy tych wiernych i usłużnych a pożądamy tych, których mieć nie możemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem, ze jestem bardzo skupiona na sobie, na tym co przeżywam. Pewnie gdybym nie siedziała sama w domu to bym nie miała czasu na dumanie. Wydaje mi się, ze w samoumartwianiu się doszłam już do dna, teraz się od niego odbijam. Wcześniej potrafiłam przepłakać cały dzień nad tym co zrobiłam, widziałam tylko swoją winę i nienawidziłam siebie za rozbicie dwóch rodzin. Teraz nie płacze nad tym, tak zrobilam coś głupiego, strasznego - wiem z jakiego powodu. Czy sobie wybaczę - ciężko mi to idzie. Tutaj nie chodzi tylko o moje dzieci, męża ale także o to, ze przyczyniłam się do rozpadu innej rodziny, ze złamałam zasady, które były dla mnie ważne - nie wchodzi się na trzeciego w żaden związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, czy ty nie rozumiesz, ze rozwod to nie jest kichnięcie? Juz ci to kiedys pisałam. To, ze was łączy papier, to nic nie znaczy. A jak juz odebrałas pismo, to sie go zapytaj, dlaczego odwiesił?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo mnie przeraża, ze masz takie klapki na oczach. Ciagle tylko piszesz, ze maz To, maz Tamto:O Z chama Stał sie księciem na białym koniu:O Ja pamietam jak pisałaś, ze maz ci wypominał Nawet to, ze rzekomo wolałas pracowac, niz zajmować sie dziećmi:O samemu najpierw kazać ci wiecej zarabiać:O A nie tak dawno ci wciskał prace ileś tam kilometrów od domu, na zasadzie, ze córki beda mieszkały z nim:O albo jak mowil, ze bedzie budował dom, a ty w nim dostaniesz izbę, jak mebel i zebys sobie nie myślała, ze bedziecie razem:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Facet jest wyluzowany, bo zeszło ciśnienie, Bo nic nie musi...a ty szukasz drugiego dna. Na początku, kiedy mu powiedziałaś o romansie, obleciał go strach i moze jakies male poczucie starty, bo macie dzieci (to jest uczucie typowe dla Ludzi przed rozstaniem, nawet kiedy od dawna czuja, ze związek nie ma sensu), a ty sobie dopowiadasz, ze on to robił z miłości:-/ i zaraz znalazł sobie kochanek. Dorośnij, bo jakby 16 pisała to wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mąż nie odwiesił postępowania - mi powiedział, ze chce rozwodu a do sądu napisał, ze chce zawieszenia postępowania rozwodowego. Ja nie pisze, ze mąż mnie kocha. Wiem, ze tak pisał i mówił przed rozwodem, to co robi teraz może oznaczać, ze jednak coś do mnie jeszcze czuje a może być i tak, ze faktycznie to, ze jest blisko dzieci, ze ma namiastkę rodzinnego życia mu w zupełności wystarcza i nie stoi za tym żadne uczucie do mnie. Wiem, ze rozwód to nie kichnięcie, to ciężkie przeżycie ale jeśli mąż mnie nienawidzi to po co mu papierowa żona? Mógłby sobie układać życie na nowo, sam przecież mówił, ze ma powodzenie i może sobie znaleźć piękna kobietę, z która będzie żył bez tego wszystkiego. Z dziećmi mógł się widywać ile chciał i kiedy chciał, ja mu absolutnie nie ograniczałam kontaktu z nimi. Na co czeka - nie wiem, jestem tchórzem i boje się zapytać. Po tym co usłyszałam ostatnio naprawdę się załamałam, nie chce znowu tego przejść. Jestem jeszcze za słaba. Nauczyłam się radzić sobie ze wszystkimi problemami i obowiązkami sama. Zacznę pracować i mieć inne problemy niż tylko moje życie uczuciowe. Oczywiście, ze pamietam co mąż do mnie mówił. To jak się zachowuje teraz często przeczy temu co mówił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też bym się w sumie bała spytać gdyby mi choć trochę jeszcze zależało. Jednak ten Twój mąż to dziwny człowiek i nie chcę Cię dobijać, ale nie wiem czy jest sens, żebyś czekała- w sumie na co? On już raczej taki cudowny jak przez tamte 12 lat nie będzie. Pokazał Ci do czego jest zdolny jeszcze zanim go zdradziłaś, niestety to się będzie powtarzać, czekasz chyba na cud, który nigdy nie nastąpi... A możesz zmądrzeć, przestać uważać go za ideał i zaznać szczęścia i szacunku z kimś innym. Tylko błagam, nie pisz znów jaki to on cudowny i jak to go nikt Ci nie zastąpi... Wybij go sobie z głowy, bo trochę mu zbyt daleko do ideału.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak wiem, ze tak powinnam zrobić. Przecież już raz chciałam odejsc i się rozwieść (wtedy byłam całkiem sama), mąż obiecywał, ze się zmieni i faktycznie przez jakiś czas było bardzo dobrze a potem było nawet gorzej. Myślałam o tym, ze powinnam ułożyć sobie życie na nowo bo tego już nie naprawie chociażby nie wiem co. Na początku myślałam, ze zrobiłam dobrze, byłam szczęśliwa bo zaznałam całkiem innego życia. Spokojnego bez awantur, miałam partnera, który był wpatrzony we mnie jak w obraz ale potem zaczęłam tęsknić za mezem i to mocno. Trawił mnie ogromny smutek a jak straciłam prace, która bardzo lubiłam to poczułam, ze przegrałam wszystko. Naprawdę boje się, ze ja nie potrafię się zakochać w kimś innym, ze szukam duplikatu mojego dawnego męża - a taki przecież nie istnieje... Jak się odciąć, zapomnieć i uwierzyć, ze można żyć z kimś innym jeśli zycie mi udowodniło, ze ja nie potrafię? Pani psycholog powiedziała mi, ze to widocznie był nie ten - przy nim rozkwitłam, odżyłam bo dostałam od niego to czego mi brakowało w życiu z mezem ale zabrakło tego co jest dla mnie ważne - poczucia bezpieczeństwa, więzi rodzinnych. Czy można zbudować z kimś kto nie jest ojcem dzieci nowa rodzine, w której partner nie jest tylko kolega dał dzieci ale pomaga także w ich wychowaniu? Tego nie wiem, w moim otoczeniu nie znam żadnej rodziny stworzonej z partnerów z odzysku, którzy maja tez swoje dzieci. Zreszta tak humorystycznie to już widzę ten tłum chętnych na matkę dwójki dzieci (w tym jednego małego). Nie wyobrażam sobie żeby tak jak mąż randkowa przez jakieś portale randkowe bo czuła bym się jak towar wystawiony na aukcje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No widzisz, a ja znam wiele przypadków, gdzie oboje lub jedno mają dzieci i tworzą coś z kimś nowym i wszystko jest ok. Też dawniej mi się tak myślało/ obawiało, że "matka z dziećmi na pewno sobie nikogo nie znajdzie" itd, a jednak- wiele takich matek poznaje kogoś, tworzą coś na długie lata i są szczęśliwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zamiast myślec, czy maz wróci albo znajdziesz kogos, to zostaw to i nie myśl. Kazdy z czasem i z dystansu w koncu zauważa wady, słabe strony byłego/byłej, a ty na opak-wychwalasz meza. I zamiast sie domyślać, zapytaj o co mu chodzi z tym odwieszeniem rozwodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tez bym zapytala. W koncu mowil, ze chce rozwodu, a zawiesil sprawe. Juz nic gorszego niz w marcu nie uslyszysz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko pogadalas z mężem o was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, nie mam odwagi. Wiem, ze nic gorszego już nie usłyszę ale boje się, ze to mnie znowu załamie. Było ze mną naprawdę zle... Nie widziałam sensu życia - gdyby nie córki i pomoc rodziców to aż się boje co mogłabym zrobić. Zbliżają się wakacje - zostanę sama, mama zabiera dziewczynki nad morze, rozpoczynam nowa prace. Gdybym znowu złapała dola to szybko by mnie z tej roboty wykopali. Ja byłam całkiem niedozycia. Nie miałam sił wstać z łóżka, całymi dniami płakałam - w takim stanie to absolutnie nie byłabym w stanie pokazać na co mnie stać a niwy szef już nakreślił mi wizje moich zadań wiec wiem, ze będzie naprawdę ciężko i stresująco bo mam poprawić wyniki słabej ekipy. Ja tez dostałam w zeszłym tygodniu pismo z sądu o zawieszeniu rozwodu, mąż wie, ze je otrzyamalam bo akurat do niego tez przyszła jakaś poczta i przeglądał koperty. Powiedziałam mu, ze to do mnie z sądu. Żadne nie pociągnęło tematu. Weekend jak zwykle spędziliśmy z dzieciakami. Mąż nie siedzi wtedy u nas cały dzień. Robi jakieś swoje rzeczy i przychodzi na pare godzin. W tygodniu jest z nami wieczorami i nie przychodzi od razu po pracy. Postęp widzę tylko w tym, ze ostatnio zadzwonił, ze jest w sklepie i czy czegoś nie potrzebuje (miał za niedługo przyjść), chce kupić nam pare rzeczy do mieszkania żeby nam było chłodniej w upały. Do tej pory kompletnie niczym się nie interesował w końcu mi powiedział, ze sama tego chciałam, i ze mam sobie w życiu radzić sama... Teściowa twierdzi, ze mąż potrzebuje czasu i żebym jakoś próbowała się do niego zbliżyć, ze nie powinnam liczyć na jego inicjatywę. Widzę, ze on już mnie nie unika, normalnie ze mną rozmawia. Dawniej jak mnie nie chcący dotknął albo ja jego to odsuwał się ode mnie jak od zarazy. Teraz normalnie smarował mi plecy olejkiem a ja jemu. Wygłupiałyśmy się z dziewczynami i gilgotalysmy po stopach ja ogłosiłam atak na tatę i sama zaczęłam go łaskotać- siedział z zadowolona mina i bynajmniej nie robił uników. Lipiec pokaże co to będzie. Chyba nie ma co gadać - może trzeba spróbować dzialac. Koleżanka śmiała się, ze teraz jak nie będzie dzieci to będziemy randkowac, teściowa tez twierdzi, ze jemu będzie mnie brakowało i będzie chciał jednak się spotkac niby z łaski- nudów bo jemu urażona duma nie pozwala inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To czas pokaze jak teraz corki na msc wyjada czy w tym wszystkim chodzi mu tez o Ciebie. Sama sie absolutnie nie odzywaj jak dzieci wyjada, nie pytaj go czy przyjedzie. Po prostu milcz. Jesli bedzie chcial wpasc to znaczy, ze chodzi mu nie tylko o dzieci, jesli nie to odpowiedz jest jedna, ale nie narzucaj sie i nie pytaj czy wpadnie! To najgorsze co moglabys zrobic, bo rowniw dobrze moglby Ci odmowic. Czekaj, czekaj, czekaj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzisiaj mąż wpadł do nas tylko na chwile. Byliśmy na spacerze. Pozabierał sobie do domu trochę rzeczy, które lubi. Córcia robiła dzisiaj urodziny wiec pochowałam dla niego słodkości mojej roboty. Zastanawiam się czy ja sobie kuku przypadkiem nie robię. Ma co lubi, ja robię wszystko, nie prosze go pomoc bo zawsze zarzucał mi brak samodzielności, gotuje obiadki i jak z nami nie je to zostawiam na widoku np. usmażone kotlety. Dzisiaj dowiedziałam się, ze idziemy razem na grila do jego znajomych. Mąż rzucił, ze oni nie znają sytuacji. Z tego co mi się wydawało to mąż kiedyś mówił, ze oni chyba poznali jego partnerkę. Tak sobie pomyślałam, ze sama nie znam sytuacji... Dzisiaj porozmawiałem chwilkę z przyjaciółka ona mi radzi, ze skoro nie wrocil do rodziny to trzeba to jakoś określić albo zakończyć albo niech wraca i przynajmniej mieszka z nami i pomaga mi w wychowaniu dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I co z tego, ze rozmawialas z przyjaciolka jak z mezem i tak nie pogadasz, bo sie boisz, a jemu jest tak wygodnie. Czekasz, a facet moze juz sie z kims innym umawia i sypia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niby zrobiłaś krok do przodu, ale jakby nadal stoisz w miejscu... A to co powiedziała Ci przyjaciółka już niejedna osoba Ci tutaj pisała...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem, ze stoję w miejscu. Tak jak pisałam wole nie zaczynać tematu bo nie chce usłyszeć kolejnej odmowy. Porozmawiam z nim jak będę czuła, ze mam w sobie sile żyć bez niego. Ja wiem, ze teraz go nie ma dla mnie ale przynajmniej widzimy się codziennie, rozmawiamy. Nie chce znowu skazywać dziewczynki na tułaczkę pomiędzy domami, jak mąż dawniej mówił, ze może przyszły by do niego na noc to zdecydowanie nie chciały. Tutaj jest dla nich ich dom. Wczoraj mąż zbierał się pare razy do wyjścia i nie chciało mu się ewidentnie iść. Mała zareagowała natychmiast słowami tatusiu to ci będziesz szedł zostań i spij tutaj z nami. Nie będziesz musiał nigdzie wychodzić. Mąż się uśmiał i stwierdził, ze mała musiałaby mu oddać swoje łóżeczko. Chyba musimy z córkami opracować jakiś plan. Dziewczyny chciały by żeby tata mieszkał z nami. A co do innej kobiety - wszystko jest możliwe. Teraz raczej nie miał na to czasu. Weekendy spędzamy wspólnie przez większość dnia tak do 23. Podobnie wieczory w tygodniu. Gorzej będzie jak córki wyjada - on do mnie nie przyjdzie sam z siebie... Wczoraj kupiłam sobie strój na fitnes - mąż spytał czy będę biegać a ja za namowa przyjaciółki stwierdziłam, ze samotne wieczory muszę spędzać poza domem i będę chodzić z nią na zajęcia. Odparlam, ze wybieram się na fitnes i dalej będę chodzić na język. Mąż się zadeklarował, ze sprawdzi ofertę na karnety bo on tez chce się zapisać (chociaż odrazu zaznaczył, ze będzie pewnie chodził koło pracy).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko on cie bedzie trzymal w takiej niepewnosci dopoki nikogo kto by mu zawrocil w głowie nie znajdzie. A ty sie na to godzisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak autorko juz jesteście razem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Jak autorko juz jesteście razem? :D:D:D yhy są

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie sytuacja się nie zmieniła. Myśle, ze znajomi nie wiedza, ze my nie jesteśmy ze soba. Mam takie wrażenie, ze mąż ukrywa to, ze mieszkamy na dwa domy. Dla otoczenia wrocil do rodziny, uratował małżeństwo. Nie wiem po co tak udawać, chyba zabrnął w to trochę za daleko. Moi znajomi wiedza jak jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×