Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Polecane posty

 

Do docenta nie mam telefonu ale mam do mojej pani doktor która mnie prowadziła przez ten ostatni rok. Myślisz żeby zadzwonić? 

Dzwoń

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Dzwoń

Dzwoniłam ale nie odbiera. Jutro będę jeszcze dzwonić do mojej kliniki. No chyba ze pani doktor jutro mi po prostu oddzwoni. Wcześniej ilekroć nie odbierała, to oddzwaniała. Dzisiaj jest święto. Jakby nie oddzwaniala to jutro spróbuje jeszcze raz. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

No wlasnie mnie ginekolog mowila, ze tak.kobiety krwawią 2-3tyg, a u mnie to było 2-3 dni, a potem plamienie. A bolało Cię bardzo?  Ja już się boję tego bólu.

Wiesz co. Mnie o dziwo nie bolało prawie wcale. No może jak taki bardzo silny okres. Ale nie tak jak tu dziewczyny opisywały, że umierały. Ja nie. Nawet skurczów nie miałam jakoś bardzo. Chyba że nie rozpoznał że to skurcze....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Dzwoniłam ale nie odbiera. Jutro będę jeszcze dzwonić do mojej kliniki. No chyba ze pani doktor jutro mi po prostu oddzwoni. Wcześniej ilekroć nie odbierała, to oddzwaniała. Dzisiaj jest święto. Jakby nie oddzwaniala to jutro spróbuje jeszcze raz. 

Dokładnie tak próbuj 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

A byłaś na ile przed transferem? Czy do transferu wtedy doszło pomimo infekcji?

z miesiąc wcześniej. A i tak transfer nie udany:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Pewnie masz rację i nie ma się co przejmować. Zazdroszczę tego optymizmu. Ja bym już po ścianach chodziła że strachu że zarodki rozmroza, potem się okaże że transfer trzeba odwołać i co wtedy? Można je zamrozić z powrotem? Ale ja jestem niepoprawna pesymistką. Choć wolę określenie realistką. Po prostu mi wiecznie coś się przytrafia nie tak....

Będzie dobrze. Poniedziałek już tuż tuż.

Mi Dr powiedział że można mrozić po rozmrożeniu. U nas jest taka sytuacja że mamy zamrożone 3 zarodki 2dniowe ale słabsze, chcemy je hodować po rozmrożeniu i podać jako 5dniowe. Jeśli przetrwają 3 to 1 ma być zamrożony ponownie. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Mi Dr powiedział że można mrozić po rozmrożeniu. U nas jest taka sytuacja że mamy zamrożone 3 zarodki 2dniowe ale słabsze, chcemy je hodować po rozmrożeniu i podać jako 5dniowe. Jeśli przetrwają 3 to 1 ma być zamrożony ponownie. 

Bardzo cenne informacje. Dziękuje Ci Kinga ❤️🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Dzwoniłam ale nie odbiera. Jutro będę jeszcze dzwonić do mojej kliniki. No chyba ze pani doktor jutro mi po prostu oddzwoni. Wcześniej ilekroć nie odbierała, to oddzwaniała. Dzisiaj jest święto. Jakby nie oddzwaniala to jutro spróbuje jeszcze raz. 

I jak tam rozwój wypadków?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hej dziewczyny, ja w końcu dziś miałam lyzeczkowanie,  bo po mimo brania antybiotyku temp ciała 37,6. Okazało się, że te tabletki w ogóle się nie wchłonely.  Lekarz po włożeniu wziernika wyciągnął wielką kulę z tych tabletek 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Hej dziewczyny, ja w końcu dziś miałam lyzeczkowanie,  bo po mimo brania antybiotyku temp ciała 37,6. Okazało się, że te tabletki w ogóle się nie wchłonely.  Lekarz po włożeniu wziernika wyciągnął wielką kulę z tych tabletek 

Jak się czujesz? Już wszystko w porządku? Z tymi tabletkami to ciekawe. Aż dziwne. Mam nadzieję z już swoje wycierpiała i teraz spotka cię tylko lepsze

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Jak się czujesz? Już wszystko w porządku? Z tymi tabletkami to ciekawe. Aż dziwne. Mam nadzieję z już swoje wycierpiała i teraz spotka cię tylko lepsze

 

Jest ok, wczoraj miałam zaraz po trochę krwawienia, teraz już tylko plamienie. Temp. ok, więc mam nadzieję,  że niedługo do domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cześć dziewczyny, od kilku miesięcy obserwuje to forum i trzymam mocno za Was kciuki. Teraz przyszła kolej na mnie. Po 3 latach bezowocnych starań (słabe parametry nasienia) , końcem maja podchodzę do pierwszego in vitro. Dużo obaw i lęku. Możecie napisać jak u Was to wszystko wyglądało? jak to wszystko przetrwałyście? Jak się czułyście podczas stymulacji i po punkcji? Naczytałam się o fatalnym samopoczuciu podczas stymulacji i bólu po punkcji... Strasznie boję się, tego wszystkiego, śni mi się to po nocach... mdleje na widok igieł także obawiam się jak sobie poradzę z tymi zastrzykami 😕

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Cześć dziewczyny, od kilku miesięcy obserwuje to forum i trzymam mocno za Was kciuki. Teraz przyszła kolej na mnie. Po 3 latach bezowocnych starań (słabe parametry nasienia) , końcem maja podchodzę do pierwszego in vitro. Dużo obaw i lęku. Możecie napisać jak u Was to wszystko wyglądało? jak to wszystko przetrwałyście? Jak się czułyście podczas stymulacji i po punkcji? Naczytałam się o fatalnym samopoczuciu podczas stymulacji i bólu po punkcji... Strasznie boję się, tego wszystkiego, śni mi się to po nocach... mdleje na widok igieł także obawiam się jak sobie poradzę z tymi zastrzykami 😕

 

 

Ja jak czytam to wszystko, co różne osoby pisza, i porównuję z moimi doświadczeniami i odczuciami, to wydaje mi się że jestem jakaś nienormalna. Bo u mnie wszystko było na odwrót.

Decyzję że in vitro podjelismy w jakieś 15 sekund. Skoro nie da się inaczej to in vitro. To proste. Nie miałam obaw. Cieszyłam się że działamy. Chciałam już wszystko jak najszybciej. Po 5 latach leczenia mnie przez "trzeba poczekać i się uda" nareszcie działam. To była miła odmiana. 

Zastrzyki. W sumie to się cieszyłam że się nauczę robi c je sama, bo nigdy nie wiadomo co się w życiu przyda. Mi mógł robić je partner bez problemu, bo jest ratownikiem medycznym. Ale ustaliliśmy, że lepiej będzie jak sama je będę robić. Dla wprawy. I wszystkie robiłam sama. Przy pierwszym były emocje. Nie powiem. Ale potem jakos poszło.

Ból. I złe samopoczucie. No tu to wogole kosmos. Badanie drożności nie bolało mnie wcale. Wogole go nie czułam. W czasie stymulacji czułam się trochę gorzej. Trochę ciągnęły mnie jajniki. Ale w sumie to nie wiem ile na prawdę, a ile dodała mi wyobraźnia. Pracowałam cały czas. Może trochę na zmniejszonych obobrotach. Ale nigdy nie brałam zwolnienia. Pozatym cieszyłam się tym, że coś czuję, że coś tam się dzieje, bo to znaczy że działa. Pęcherzyki rosną. 

Po pierwszej i trzeciej punkcji czułam się dobrze. No powiedzmy znosnir. Ale na pewno nie umierałam jak straszą. Przy czym moje jajniki po 3 punkcji miały po 15 cm i wszyscy twierdzili że powinnam czuć się źle. Po 2 punkcji bolał mnie bardzo brzuch. Faktycznie. 3 dni wyjęte z życia na leżenie plackiem. No ale jak trzeba to trzeba. Dałam radę. Wytrzymałam. Jest cel to trzeba się liczyć z trudnościami. I z tym że nie zawsze będzie łatwo.

Ja nawet przy poronieniu jakoś bardzo fizycznie nie cierpiałam. Bolalo, owszem. No ale czasem musi boleć. Trzeba przetrwać i tyle.

Więc dla mnie fizyczna strona to nie problem. Raczej nie eycofalabym się z leku przed bolem. Zwłaszcza że nie jest to ból nie do wyttzymania. Daje dyskomfort. No ale nikt nie powiedział że będzie latwo. Posiadanie dziecka to wyzwanie. Ciąża, nie przespane noce, pogryzione piersi, ból kręgosłupa. Potem wcale nie będzie łatwiej. Więc trzeba być przygotowanym na bol. A dla nas zaczyna się ono po prostu wczesniej. A jak już boli całkiem mocno to powtarzam sobie, że boleć to będzie dopiero poród, a teraz to tylko pieszczoty.

Jedyne co stanowi dla mnie realny problem w in vitro to lęk, że może się nigdy nie udać. Że robisz wszystko jak trzeba. I i tak nie wychodzi. I nie do końca wiadomo co zrobić żeby wyszło. I czy by wyszło jakbyś zrobiła inaczej. Niepewnośc. Niewiedza. Bezradność. Wieczne czekanie, bez wpływu na to co się wydarzy, i czy wogole kiedykolwiek się uda...

  • Like 1
  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Cześć dziewczyny, od kilku miesięcy obserwuje to forum i trzymam mocno za Was kciuki. Teraz przyszła kolej na mnie. Po 3 latach bezowocnych starań (słabe parametry nasienia) , końcem maja podchodzę do pierwszego in vitro. Dużo obaw i lęku. Możecie napisać jak u Was to wszystko wyglądało? jak to wszystko przetrwałyście? Jak się czułyście podczas stymulacji i po punkcji? Naczytałam się o fatalnym samopoczuciu podczas stymulacji i bólu po punkcji... Strasznie boję się, tego wszystkiego, śni mi się to po nocach... mdleje na widok igieł także obawiam się jak sobie poradzę z tymi zastrzykami 😕

 

 

Hej Kiteras 🙂

nie ma co się martwić! Jak nie udała się inseminacja i wiedzialam,  ze kolejny krok to in vitro to również byłam trochę skolowana, ale to wynikalo wlasnie z niewiedzy na temat in vitro. Obawialam się częstych wizyt w klinice, jak pogodze to z praca i tez nasluchalam sie o zlym samopoczuciu po "faszerowaniu hormonalnym". 

jesli chodzi o hormony, bralam ich sporo, mialam dlugi protokół czyli dlugie przygotowanie hormonalne do punkcji. Najpierw msc antykoncepcji zeby wyciszyc jajniki, potem 3tyg gonapeptyl, potem jeszcze cos innego nie pamietam nazwy i Gonal f. Ale ja nie odczulam zlego samopoczucia. Wiec jezeli cos bylo to znikome. Na pewno nie przytylam i nie popadalam w skrajne emocje, jak przed okresem. 😀 

Co do punkcji- w noc przed punkcja bardzo spuchł mi brzuch, jadac na zabieg nie dopielam się w spodnie i fakt bolal mnie brzuch, czulam dyskomfort w trasie do kliniki. Podczas punkcji mialam podwojne znieczulenie uspienie bo miałam duzo pecherzy, ale moje zle samopoczucie i wieksze znieczulenie w stosunku do innych kobiet,  ktore ze mna czekaly na punkcje wynikaly z mojego PCO. Inne pacjentki nie mialy takiego problemu. Ale one mialy pobrane po 2-4 pecherze, a ja 12. Brzuch mnie bolal tylko w dniu punkcji, ale nie do tego stopnia zrbym musiala brac leki. Na drugi dzien juz nic nie czulam, ale musialam na siwbie uwazac. 

Co do zastrzykow- gonapeptyl i gonal f robilam sobie sama, ale mialam zastrzyki, ktore trzeba bylo wymieszac- proszek z plynem, zmieniac igly i takich zastrzykow nie umialam zrobic (ppodczas robienia takich zastrzykow wylalam dwa, gdzie jeden kosztowal 180zl i to byla moja pierwsza i ost przygoda, na tego typu zastrzyki jezdzilam do pielegniarki).

Największym stresem w in vitro jest tylko niepowodzenie. Obawialam się ze podczas punkcji zadna komorka nie bedzie odpowiednia do zaplodnienia, pozniej czy sie zaplodnia, pamietam jak czekalam na tel od embriologa. Zaplodnily się wszystkie, mialam  sześć 5d zdarodkow. Potem balam sie czy sie przyjma. 

A teraz stresuje się pierwszymi badaniami  prenatalnymi, i tak to będzie już 😅 kolezanka mowila mi, ze najbardziej martwila sie w 7 msc, bo kazde 30min w ktorych nie odczuwa sie ruchow dziecka to zawał.. 

Życzę Ci dużo wytrwałości w staraniach i w calej procedurze in vitro oraz wsparcia partnera. Trzymam kciuki 😊👍

  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowany)
 

I jak tam rozwój wypadków?

Hej. Wczoraj moja pani doktor nie oddzwoniła. Nie wiem czemu, bo wcześniej zawsze oddzwaniala, ale trudno. Nie rozkminialam tego więcej, bo już wczoraj tak naprawdę nie miałam żadnych objawów, ani pieczenia. Wiec myśle ze to nie była żadna infekcja, tylko jakieś podraznienie. Może po papierze toaletowym perfumowanym. Zazwyczaj takich rzeczy nie używam, ale nie wiem co mi kopnęło do głowy i dzień przed sobie użyłam. Zapobiegawczo smarowałam jeszcze wczoraj clotrimazolum, a tabletki dopochwowe przeciwgrzybiczne wzięłam do końca opakowania. Stwierdziłam ze wezmę, bo kiedyś pamietam moja pani doktor mi mówiła, ze jak się już zaczyna brać takie rzeczy, to lepiej brać do końca opakowania, tak jak jest przewidziana kuracja. Bo nie dokończenie kuracji może potem powodować lekoopornosc i takie tam, wiec wzięłam do końca. Wczoraj wieczorkiem ta trzecia tabletkę wzięłam. Ten laci bios doustnie tez biore cały czas, a clotrimazolum to wiadomo ze można, bo to niczym nie grozi. Wiec nigdzie w końcu nie dzwoniłam. Ani do kliniki, ani do embriologa. Plan jest taki, ze jutro jadę normalnie na transfer, a przed transferem powiem o tym docentowi i już. Założę się ze on machnie na to ręka, bo ten gynoxin to żaden inwazyjny lek i kuracja trzydygodniowa, tylko trzy głupie tabletki bez recepty. Jak po ostatnim transferze miałam po tej luteinie dopochwowej objawy grzybicy, to tez wtedy samowolnie poratowalam się tym gynoxinem, a potem na wizycie mu o tym powiedziałam, to on tylko machnął ręka i nawet tego nie skomentował. Wiec przyznam się, ze spanikowałam. Ze myślałam ze to infekcja. Nie chciałam żeby się rozwinęła itd. Zobaczymy co on powie. Jak stwierdzi ze nie robimy, to nie zrobimy i już. To zrobimy w następnym cyklu 😊 ale założę się ze będzie dobrze 😊

Edytowano przez Asusena
  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tak czy inaczej, dziękuje wszystkim za rady i wsparcie ❤️😊 to super mieć osoby, których można się zapytać o coś, jak człowiek jest taki skołowany i spanikowany. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witajcie dziewczyny, mam nadzieję że część z Was mnie jeszcze pamięta... wybaczcie ze dlugo się nie odzywałam, ale miałam bardzo dużo problemów 😢 30 kwietnia przyszedł na świat moj synek, urodził sie w 26tygodniu ciąży jako skrajny wcześniak z wagą zaledwie 1060gram, teraz walczy o zycie w inkubatorze, jego stan jest ciężki ale stabilny.. ja jestem dobrej myśli chociaż ryczę codziennie i jest mi naprawdę ciężko😢

Trzymam kciuki za wszystkie staraczki i moje serdeczne znajome z forum Patrycja, Ona, Milka, Iryza, Kaja, Anana i reszta dziewczyn, jestem z Wami i bardzo Wam kibicuję ❤ pozdrawiam Was serdecznie 😘 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Witajcie dziewczyny, mam nadzieję że część z Was mnie jeszcze pamięta... wybaczcie ze dlugo się nie odzywałam, ale miałam bardzo dużo problemów 😢 30 kwietnia przyszedł na świat moj synek, urodził sie w 26tygodniu ciąży jako skrajny wcześniak z wagą zaledwie 1060gram, teraz walczy o zycie w inkubatorze, jego stan jest ciężki ale stabilny.. ja jestem dobrej myśli chociaż ryczę codziennie i jest mi naprawdę ciężko😢

Trzymam kciuki za wszystkie staraczki i moje serdeczne znajome z forum Patrycja, Ona, Milka, Iryza, Kaja, Anana i reszta dziewczyn, jestem z Wami i bardzo Wam kibicuję ❤ pozdrawiam Was serdecznie 😘 

Lexyy trzymaj się, musisz być silna dla synka, a malutki na pewno dzielnie walczy.

  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Lexyy trzymaj się, musisz być silna dla synka, a malutki na pewno dzielnie walczy.

Dziękuję Ci kochana, Tobie tez życzę wszystkiego dobrego. Dla pocieszenia powiem Ci ze pierwszą ciążę tez poroniłam w 11tc, no a w tej wyszło jak wyszło... życzę Ci żebyś byla silna i nie podawała się, a życie na pewno wynagrodzi Ci wszystkie Twoje niepowodzenia ❤ 

Tak od siebie dodam żebyście uważaly na wszelkie infekcje,  u mnie poród przedwczesny był spowodowany wlasnie infekcją, mimo ze dbałam o siebie w ciąży bardzo i przed transferem też pilnowałam tego. Życzę Wam wszystkiego co najlepsze ❤

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Witajcie dziewczyny, mam nadzieję że część z Was mnie jeszcze pamięta... wybaczcie ze dlugo się nie odzywałam, ale miałam bardzo dużo problemów 😢 30 kwietnia przyszedł na świat moj synek, urodził sie w 26tygodniu ciąży jako skrajny wcześniak z wagą zaledwie 1060gram, teraz walczy o zycie w inkubatorze, jego stan jest ciężki ale stabilny.. ja jestem dobrej myśli chociaż ryczę codziennie i jest mi naprawdę ciężko😢

Trzymam kciuki za wszystkie staraczki i moje serdeczne znajome z forum Patrycja, Ona, Milka, Iryza, Kaja, Anana i reszta dziewczyn, jestem z Wami i bardzo Wam kibicuję ❤ pozdrawiam Was serdecznie 😘 

Hej. Nie znasz mnie, ale ja znam ciebie, bo cały 2019 rok czytałam was nie udzielając się. Pamiętam was wszystkie bardzo dobrze. Ciebie też. Twój syn jest mały, ale dzielny. No i ma ponad kilogram. To już coś. Wierzę w niego i przesyłam moc pozytywnej energii. Wierzę że wszystko będzie dobrze. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Witajcie dziewczyny, mam nadzieję że część z Was mnie jeszcze pamięta... wybaczcie ze dlugo się nie odzywałam, ale miałam bardzo dużo problemów 😢 30 kwietnia przyszedł na świat moj synek, urodził sie w 26tygodniu ciąży jako skrajny wcześniak z wagą zaledwie 1060gram, teraz walczy o zycie w inkubatorze, jego stan jest ciężki ale stabilny.. ja jestem dobrej myśli chociaż ryczę codziennie i jest mi naprawdę ciężko😢

Trzymam kciuki za wszystkie staraczki i moje serdeczne znajome z forum Patrycja, Ona, Milka, Iryza, Kaja, Anana i reszta dziewczyn, jestem z Wami i bardzo Wam kibicuję ❤ pozdrawiam Was serdecznie 😘 

Cześć kochana 😚długo zastanawiałam się co u Ciebie, nie spodziewałam się takiej wiadomość, życie potrafi nas zaskoczyć, ale wierzę z całego serca że twój maluszek jest silny i wszystko będzie dobrze, a ty teraz musisz być mega silna i odważna właśnie dla tego małego wojownika, ściskam cię z całego serca i życzę wszystkiego co najlepsze dla was 😚😚

I jeżeli oczywiście możesz napisz jaka infekcja cię złapała 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Witajcie dziewczyny, mam nadzieję że część z Was mnie jeszcze pamięta... wybaczcie ze dlugo się nie odzywałam, ale miałam bardzo dużo problemów 😢 30 kwietnia przyszedł na świat moj synek, urodził sie w 26tygodniu ciąży jako skrajny wcześniak z wagą zaledwie 1060gram, teraz walczy o zycie w inkubatorze, jego stan jest ciężki ale stabilny.. ja jestem dobrej myśli chociaż ryczę codziennie i jest mi naprawdę ciężko😢

Trzymam kciuki za wszystkie staraczki i moje serdeczne znajome z forum Patrycja, Ona, Milka, Iryza, Kaja, Anana i reszta dziewczyn, jestem z Wami i bardzo Wam kibicuję ❤ pozdrawiam Was serdecznie 😘 

Lexy to Twoj syn - jesli jest takim wojownikiem jak Ty to musi byc dobrze:* 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Cześć dziewczyny, od kilku miesięcy obserwuje to forum i trzymam mocno za Was kciuki. Teraz przyszła kolej na mnie. Po 3 latach bezowocnych starań (słabe parametry nasienia) , końcem maja podchodzę do pierwszego in vitro. Dużo obaw i lęku. Możecie napisać jak u Was to wszystko wyglądało? jak to wszystko przetrwałyście? Jak się czułyście podczas stymulacji i po punkcji? Naczytałam się o fatalnym samopoczuciu podczas stymulacji i bólu po punkcji... Strasznie boję się, tego wszystkiego, śni mi się to po nocach... mdleje na widok igieł także obawiam się jak sobie poradzę z tymi zastrzykami 😕

 

 

Kiteras, balam sie podobnie. Ja mialam dlugi protokol, ogolnie czulam sie dobrze (nawet lepiej niz normalnie, chyba mnie nerwy i nadzieja trzymaly jakos), mialam tylko migreny na poczatku brania gonapeptylu ale pozniej przeszlo. Zastrzyki wszystkie sa podskorne - wiec sie nie obawiaj, zadne dlubanie w zylach ani nic. Ja robilam sobie wiekszosc sama (miala tylko raz ovaleap w penie i mialam problemy jego obsluga, to maz pomagal). Po punkcji nic mnie nie bolalo, czulam sie raczej skolowana po znieczuleniu, ale nic wiecej. 
 

kiedy startujesz? 

  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Dziękuję Ci kochana, Tobie tez życzę wszystkiego dobrego. Dla pocieszenia powiem Ci ze pierwszą ciążę tez poroniłam w 11tc, no a w tej wyszło jak wyszło... życzę Ci żebyś byla silna i nie podawała się, a życie na pewno wynagrodzi Ci wszystkie Twoje niepowodzenia ❤ 

Tak od siebie dodam żebyście uważaly na wszelkie infekcje,  u mnie poród przedwczesny był spowodowany wlasnie infekcją, mimo ze dbałam o siebie w ciąży bardzo i przed transferem też pilnowałam tego. Życzę Wam wszystkiego co najlepsze ❤

Lexyy będzie dobrze :*Maluch walczy dzielnie i z tego wyjdzie ❤️

Ja też siedzę jak na bombie.. Mogę w każdej chwili wybuchnąć, już ledwie daje rade 😞 albo szpital, albo stres w domu

 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Witajcie dziewczyny, mam nadzieję że część z Was mnie jeszcze pamięta... wybaczcie ze dlugo się nie odzywałam, ale miałam bardzo dużo problemów 😢 30 kwietnia przyszedł na świat moj synek, urodził sie w 26tygodniu ciąży jako skrajny wcześniak z wagą zaledwie 1060gram, teraz walczy o zycie w inkubatorze, jego stan jest ciężki ale stabilny.. ja jestem dobrej myśli chociaż ryczę codziennie i jest mi naprawdę ciężko😢

Trzymam kciuki za wszystkie staraczki i moje serdeczne znajome z forum Patrycja, Ona, Milka, Iryza, Kaja, Anana i reszta dziewczyn, jestem z Wami i bardzo Wam kibicuję ❤ pozdrawiam Was serdecznie 😘 

Lexyy dużo siły dla Was i Waszego synka. Maluszek ma bardzo dzielnych rodziców, więc sam też jest na pewno wojownikiem ❤️ wierzę, że niedługo będziecie razem 😘

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowany)

Dziękuję Wam dziewczyny za wsparcie ❤ jesteście mega!!! Dzisiaj przyszły pozytywne wieści od pediatry, odłączyli mojego maluszka od aparatu który podaje tlen, i zaczął sam oddychać ❤ jestem pelna nadziei. Teraz będą go obserwować, mam nadzieję ze tak już zostanie i ze juz będzie samodzielnie oddychał ☺ jest naprawdę silny!!

Milka trzymam kciuki za Ciebie, napisz który to już tydzien u Ciebie!❤ wierzę ze będzie wszystko u Was dobrze!!

Aja dziękuję Ci bardzo 💙 ja Ciebie tez pamiętam, chyba walczyłas coś z immunologią o ile sie nie mylę, napisz co u Ciebie 😘

Margareta Ciebie kochana również pamiętam! Życzę Ci wszystkiego dobrego ❤

Magda dziękuję z całego serducha za wsparcie 😍💜

Ona cieszę sie ze sie odezwałaś, napisz co u Ciebie i ktory to juz tydzień i co u naszego doktorka 😊 jeżeli chodzi o infekcje to nie wiadomo skąd sie wzięła, bo wymazy z szyjki wychodziły jałowe, ale lekarz mówił ze nie kazda bakterie można wykryć niektóre sa beztlenowe czy jakoś tak... zaczęło sie to 27 kwietnia o 2 w nocy odeszły mi wody a strach moj był przeogromny... od razu przyjechałam do szpitala, dostawalam różne leki na podtrzymanie, sterydy na płucka maluszka i antybiotyki, ale niestety wieczorem 30 kwietnia dostałam mega krwawienia, łożysko zaczelo sie odklejać i w przeciągu 5min trafilam na stół operacyjny i wykonali cesarke, zeby ratować mojego synka. Dalej leżę w szpitalu i dostaję dwa rozne antybiotyki bo CRP dalej jest wysoko i stan zapalny niestety utrzymuje sie.  Dobrze ze maluszek moj jest zdrowy i on nie ma żadnej infekcji no i dzisiaj te pozytywne wiesci podniosły mnie na duchu❤, najgorsze jest tylko to ze nie mogę go zobaczyć, wszystko przez tego koronawirusa, nawet rodziłam w maseczce co było bardzo uciążliwe, maly pewnie poleży w inkubatorze ok 2 miesięcy zanim osiągnie wage ponad 2kg, wtedy będę mogla go zabrać do domu. Daliśmy mu na imię Jakub 😍💕 Napisz koniecznie co u Ciebie kochana i jakie wybraliście imię dla Waszego synka 😘😘😘

Naprawdę jestescie cudowne dziewczyny, jak zawsze mega wsparcie z Waszej strony, trzymam za Was mocno kciuki ✊✊

Edytowano przez Lexyy
  • Like 4

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Hej Kiteras 🙂

nie ma co się martwić! Jak nie udała się inseminacja i wiedzialam,  ze kolejny krok to in vitro to również byłam trochę skolowana, ale to wynikalo wlasnie z niewiedzy na temat in vitro. Obawialam się częstych wizyt w klinice, jak pogodze to z praca i tez nasluchalam sie o zlym samopoczuciu po "faszerowaniu hormonalnym". 

jesli chodzi o hormony, bralam ich sporo, mialam dlugi protokół czyli dlugie przygotowanie hormonalne do punkcji. Najpierw msc antykoncepcji zeby wyciszyc jajniki, potem 3tyg gonapeptyl, potem jeszcze cos innego nie pamietam nazwy i Gonal f. Ale ja nie odczulam zlego samopoczucia. Wiec jezeli cos bylo to znikome. Na pewno nie przytylam i nie popadalam w skrajne emocje, jak przed okresem. 😀 

Co do punkcji- w noc przed punkcja bardzo spuchł mi brzuch, jadac na zabieg nie dopielam się w spodnie i fakt bolal mnie brzuch, czulam dyskomfort w trasie do kliniki. Podczas punkcji mialam podwojne znieczulenie uspienie bo miałam duzo pecherzy, ale moje zle samopoczucie i wieksze znieczulenie w stosunku do innych kobiet,  ktore ze mna czekaly na punkcje wynikaly z mojego PCO. Inne pacjentki nie mialy takiego problemu. Ale one mialy pobrane po 2-4 pecherze, a ja 12. Brzuch mnie bolal tylko w dniu punkcji, ale nie do tego stopnia zrbym musiala brac leki. Na drugi dzien juz nic nie czulam, ale musialam na siwbie uwazac. 

Co do zastrzykow- gonapeptyl i gonal f robilam sobie sama, ale mialam zastrzyki, ktore trzeba bylo wymieszac- proszek z plynem, zmieniac igly i takich zastrzykow nie umialam zrobic (ppodczas robienia takich zastrzykow wylalam dwa, gdzie jeden kosztowal 180zl i to byla moja pierwsza i ost przygoda, na tego typu zastrzyki jezdzilam do pielegniarki).

Największym stresem w in vitro jest tylko niepowodzenie. Obawialam się ze podczas punkcji zadna komorka nie bedzie odpowiednia do zaplodnienia, pozniej czy sie zaplodnia, pamietam jak czekalam na tel od embriologa. Zaplodnily się wszystkie, mialam  sześć 5d zdarodkow. Potem balam sie czy sie przyjma. 

A teraz stresuje się pierwszymi badaniami  prenatalnymi, i tak to będzie już 😅 kolezanka mowila mi, ze najbardziej martwila sie w 7 msc, bo kazde 30min w ktorych nie odczuwa sie ruchow dziecka to zawał.. 

Życzę Ci dużo wytrwałości w staraniach i w calej procedurze in vitro oraz wsparcia partnera. Trzymam kciuki 😊👍

Dziękuję Ci za te wszystkie informację, mam nadzieję że jakoś to przetrwam 🙂

Też bardzo się boję niepowodzenia, tego że wszystkie nasze wysiłki pójdą na marne, że się nie uda - tym bardziej, że przez niskie parametry nasienia lekarz nie daje nam dużych szans 😞 ale nie pozostaje nic innego jak walczyć.

 

Dziękuję i gratuluje,cudownie że się udało ❤️ i trzymam kciuki za pozytywne zakończenie  🙂

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowany)
 

 

Ona cieszę sie ze sie odezwałaś, napisz co u Ciebie i ktory to juz tydzień i co u naszego doktorka 😊 jeżeli chodzi o infekcje to nie wiadomo skąd sie wzięła, bo wymazy z szyjki wychodziły jałowe, ale lekarz mówił ze nie kazda bakterie można wykryć niektóre sa beztlenowe czy jakoś tak... zaczęło sie to 27 kwietnia o 2 w nocy odeszły mi wody a strach moj był przeogromny... od razu przyjechałam do szpitala, dostawalam różne leki na podtrzymanie, sterydy na płucka maluszka i antybiotyki, ale niestety wieczorem 30 kwietnia dostałam mega krwawienia, łożysko zaczelo sie odklejać i w przeciągu 5min trafilam na stół operacyjny i wykonali cesarke, zeby ratować mojego synka. Dalej leżę w szpitalu i dostaję dwa rozne antybiotyki bo CRP dalej jest wysoko i stan zapalny niestety utrzymuje sie.  Dobrze ze maluszek moj jest zdrowy i on nie ma żadnej infekcji no i dzisiaj te pozytywne wiesci podniosły mnie na duchu❤, najgorsze jest tylko to ze nie mogę go zobaczyć, wszystko przez tego koronawirusa, nawet rodziłam w maseczce co było bardzo uciążliwe, maly pewnie poleży w inkubatorze ok 2 miesięcy zanim osiągnie wage ponad 2kg, wtedy będę mogla go zabrać do domu. Daliśmy mu na imię Jakub 😍💕 Napisz koniecznie co u Ciebie kochana i jakie wybraliście imię dla Waszego synka 😘😘😘

Naprawdę jestescie cudowne dziewczyny, jak zawsze mega wsparcie z Waszej strony, trzymam za Was mocno kciuki ✊✊

Obecnie jestem w 25 tygodniu ciazy, czuje się na prawe bardzo dobrze pomimo bólów kręgosłupa i bioder jest dobrze, dalej jeżdżę na wizyty co miesiąc do naszego doktorka i po każdej jestem spokojniejsza tak jakoś działa on na mnie uspokajająco😀 jesteśmy też po badaniach polowkowych i wszystko jest dobrze. Kochana wierzę w to że twój wojownik osiągnie szybko wagę żeby wyjść do domu, silny chłopak z niego bardzo się cieszę z dzisiejszych dobrych wieści i trzymam kciuki za kolejne ✊piękne imię Jakub 😍 my też się nad nim zastanawialiśmy ale niedawno mnie coś oswiecilo i wstałam rano i oznajmiłam mężowi że nasz synus musi być Aleksander tak jakoś mi się wbiło do głowy i tak zostanie 😁całuję cię mocno i życzę szybkiego powrotu do zdrowia i czekam na kolejne wiadomości co u was 😚❤️

Edytowano przez Ona2019
  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Kiteras, balam sie podobnie. Ja mialam dlugi protokol, ogolnie czulam sie dobrze (nawet lepiej niz normalnie, chyba mnie nerwy i nadzieja trzymaly jakos), mialam tylko migreny na poczatku brania gonapeptylu ale pozniej przeszlo. Zastrzyki wszystkie sa podskorne - wiec sie nie obawiaj, zadne dlubanie w zylach ani nic. Ja robilam sobie wiekszosc sama (miala tylko raz ovaleap w penie i mialam problemy jego obsluga, to maz pomagal). Po punkcji nic mnie nie bolalo, czulam sie raczej skolowana po znieczuleniu, ale nic wiecej. 
 

kiedy startujesz? 

Dobrze wiedzieć, że nie jestem sama w tej panice 😉 Mam nadzieję, że u mnie będzie podobnie i jakoś to przetrwam - chciałabym mieć już to  głowy. Wizytę mam 15.05 a startuje ze stymulacją ok. 22.05 pewnie, gdyby nie ten korona wirus to  miałabym to już z głowy, a tak wszystką przede mną ale co zrobić.

Dziękuję za wszystkie informację 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ona to super kochana ze wszystko u Was jest dobrze!! Naprawdę mega mnie to cieszy❤ i wierzę ze będzie tak dalej az do samego szczęśliwego  rozwiązania!!! A co do naszego doktorka, to jest świetny fachowiec i ma dobre podejście, moze kiedys wrócę do niego żeby starać sie o rodzeństwo dla Kubusia ale poki co są inne priorytety i nawet o tym nie myślę. Aleksander przecudowne imię 😍❤  

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×