Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gosc00222

Problemy w małżeństwie

Polecane posty

Witam i od razu proszę o radę... Czy to ze mną coś jest nie tak, czepiam się? Czy może mam trochę racji? A mianowicie... 

Jesteśmy małżeństwem ponad dwa lata więc jeszcze młodym. Mąż jest starszy ode mnie o 7 lat ale nie w tym problem. Problem jest w jego zachowaniu... Mam wrażenie że co bym nie zrobiła , nie powiedziała to i tak będzie źle... Obecnie nie pracuje bo straciłam pracę przez koronawirusa. Więc siedzę w domu i się nim zajmuje... Mąż pracuje "przy drodze" (Budowa obwodnicy) i zazwyczaj wraca koło 18... Ostatnio się ostro pokłóciliśmy. Zaczęło się od tego że mąż wrócił po pracy, że względu na to że nie miałam nastroju uprzedziłam go że nie mam humoru i że szybko się denerwuje więc żeby starał się uniknąć spornych sytuacji (ma czasem dziwne odzywki, tak bardzo wkurzajace). Szykowalismy się do wyjazdu do rodziców na wies więc poszedł się kąpać a ja w tym czasie wyprowadziłam psa... Potem ja się poszłam ogarnąć, założyłam długa ...enke i umalowałam. Zrobiłam sobie zdjęcie by mieć na pamiątkę(rzadko chodzę w ...enkach). Mój mąż oczywiście skomentował że komu to będę wysylac itp. Pomyślałam może zazdrosny o mnie... Ale wprost powiedziałam ze zrobiłam zdjęcie dla siebie, ani nie mam zamiaru nigdzie go udostępniać ani nic, a nawet jeśli jakbym chciała to bym wstawiła na fb i nic złego by się nie stało. Mąż na to to wstaw a ja ci komentarz wystawie "w tym ciuchu wyglądasz dużo lepiej niż nago". Zrobiło mi się przykro ale nic nie powiedziałam bo nie chciałam kłótni zaczynać... W drodze na wies widzieliśmy wesele. Mówię do niego o patrz wesele.. A on mi na to " Największa głupota jaką można zrobić ". Nie skomentowałam choć łzy już mi napływają do oczu. Doskonale wie że mi zależy na kościelnym ślubie (mamy cywilny). Następnie zaczął się czepiać psa. Zdenerwowalam się i krzyknęłam żeby zostawił psa w spokoju bo mu nic nie robi a on do mnie że on nie życzy sobie by pies mu skakał po drzwiach w jego samochodzie ( wystawiał głowę przez okno, przypięty był). Uświadomiłam męża że samochód jest nasz bo poszło z moich pieniędzy jak i jego, on dał tysiaka więcej co oczywiście mi wspomniał. Więc powiedziałam mu że skoro idzie tym rozumowanie to auto jest mojego taty bo to on najwięcej w niego włożył. Prawda jest taka że mąż ani razu nie tankował, za opony ani za nic nie płaci tylko dupe wozi bo nawet prawka nie ma... Ale tego mu nie wypominam. W aucie sprzątam ja, opłaty i wszystkie przeglądy są na mojej głowie. Nic nie mówię. Ok niech będzie i tak. Cały weekend się do siebie nie odzywalismy. Oczywiście mąż powiedział swojej mamie ze kłótnia była o psa i że to ja zaczęłam.. Trudno. Wróciliśmy do domu, cały wieczór się nie odzywalismy, więc położyłam się wcześniej niż on. Rano jak zawsze przed wyjściem mnie obudził ale takim tonem jakbym niewiadomo co mu zrobiła. Do pracy wyszedł zupełnie bez słowa i bez buzi (zawsze daje jak wychodzi). Cały dzień się nie odzywał (dzwonił na przerwie zawsze a dziś cisza) dopiero jak przyszła burza zadzwonił by po niego przyjechać. Pojechałam, przywiozłam, dałam obiad, spytałam jak w pracy. Widać że nie miał zamiaru rozmawiać więc siedziałam cicho. Zdrzemnęłam się godzinkę wstałam, i wypaliłam że myślałam że będzie na tyle miły że wyprowadzi psa... I się zaczęło że on to pracuje a ja nie i że on musi odpoczywać i mieć święty spokój. Powiedziałam tylko że nawet jak ja pracowałam to wszystko musiałam w domu robić. Obiad zakupy psa wyprowadzać 3 razy dziennie a on nawet głupich śmieci nie wyniesie jak jest pełny kosz... Oczywiście bo on pracuje... Ja też pracowałam. Wracałam po 17, robiłam obiad, pranie, sprzątanie zmywanie. A on siedział na kanapie i oglądał tv albo grał w gry. Powiedziałam ze od kiedy pracuje to już nic zupełnie w domu nie zrobi. Powiedzial ze jak tak to żebym sobie zmienila faceta. Powiedziałam mu że w takim razie jak mu nie pasuje to może się pakowac i wracać do mamusi bo mieszkanie jest mojego taty a ja tu jestem zameldowana a on nie. To mi powiedział żebym sama się wyniosła. Powiedziałam ze chyba nie myślisz że zostawiłabym cię w mieszkaniu taty... To mi powiedział że skoro tak to on już ani grosza nie dolozy do tego mieszkania ani nic. To mu powiedziałam ze skoro tu mieszka to chyba oczywiste ze się płaci i dokłada. Żeby nie ciągnąć kłótni wzięłam psa i wyszłam. Na odchodne mi powiedział tylko żebym sobie klucz wzięła bo może mi drzwi zamknąć i nie wejdę. Powiedziałam ze nie może bo ja mogę zadzwonić na policję i do taty. I wyszłam. Wróciłam. Chciałam załagodzić sytuację i mowie ze nie chciałam się z nim dziś kłócić i ja tylko grzecznie powiedziałam ze myślałam że wyjdzie z psem a to on zaczął się unosic. Powiedział mi tylko że jutro idzie ostatni dzień do pracy a w środę się wyprowadza i czeka aż go spłacę (kuchenka, pralka były za jego pieniądze zarobione za granicą kiedy jeszcze nie byłyśmy razem). Prawda jest taka że na czułości od męża nie mam co liczyć prócz buziaka gdy wychodzi do pracy, każda próba przytulenia się kończy się odrzuceniem z jego strony, wszystko mu przeszkadza bo on musi mieć cisze i spokój po pracy... Kiedyś tak nie było, a dokładnie to w narzeczenstwie. Wtedy przychodził po pracy, nieraz psa wyprowadził, coś się razem ugotowalo, spacery, całusy, wyjścia ze znajomymi. A teraz po tym jak zmienił pracę i zmieniliśmy adres zamieszkania to mam wrażenie że żyjemy jak obce osoby w jednym mieszkaniu.... Czy to naprawdę ja zaczynam te kłótnie, czy mam za duże wymagania, że chciałabym jakiejś rozmowy z nim, przytulenia, czasem gdy źle się czuje by wyszedł z psem? On zamiast wrócić zaraz po pracy do domu zawsze jeszcze z godzinę stoi z kolegami, piją piwo, gadają.. A mnie odrzuca, nie zauważa? Naprawdę mam wrażenie że koniec nadchodzi wielkimi krokami bo każda próba rozmowy kończy się tym że on pracuje i on musi odpocząć. Ale nie zwraca uwagi na to że czy ja pracowałam czy teraz siedzę w domu to naprawdę robię wszystko. Przychodzi ma posprzatane, obiad gorący podany pod nos... Czy ja jestem zła żona? Czy naprawdę on musi mieć taki święty spokój że nawet nie okaże mi odrobiny zainteresowania? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że bez tego chama będzie ci lepiej, dobrze, że nie macie dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, Gosc00222 napisał:

Czy ja jestem zła żona?

W pewnym sensie tak bo zrobiłaś z siebie służącą a nie żonę. Kopnij w zad tego chama, niech zabiera swoją pralkę i kuchenkę i zacznij w końcu żyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

W jednym muszę się zgodzić z twoim mężem. Nie masz prawa wymagać od niego wykonywania obowiązków domowych w obecnej sytuacji kiedy nie pracujesz. Byłam w takim okresie, że mój mąż miał zawieszoną firme na pół roku i niedopuszczalne było dla mnie aby w tym czasie on czegoś jeszcze miał ode mnie oczekiwać mając kupe wolnego czasu. Byłby to dla mnie serio skandal, bo przecież osoba niepracująca może z palcem w tyłku wykonywać czynności domowe i jeszcze zostaje jej kupe wolnego czasu na wypoczynek. Trzeba być serio bezczelnym żeby mając dzień wolny, takie długie wczasy, osobie wracającej po 8 godzinach tyrania mówić, że ma coś tam zrobić w domu. A wy dodatkowo nie macie dzieci więc o czym my w ogóle mówimy ?

Gdybyście oboje naraz pracowali no to by było już co innego. Wtedy obie strony powinny po pracy wykonywac obowiązki domowe. Aczkolwiek jeśli jedna ze stron pracuje fizycznie a druga umysłowo to ta pierwsza powinna tych obowiązków miec mniej, ponieważ praca fizyczna działa wyniszczająco na organizm. 

Druga sprawa. Czy obecna praca twojego męża nie jest dla niego przypadkiem frustrująca ? Czy odnajduje się w niej ?

Może on tam sie zwyczajnie męczy i wyżywa na tobie te frustracje przez czepliwość o jakieś sztuczne problemy i wyzłośliwianie się, bo oprócz sprzątania które było racjonalne to reszta rzeczy już jest niestety nieracjonalna. Brzmi to tak jakby wyżywał sie na tobie. Czy różnica w jego zachowaniu jest wyrazista pomiędzy poprzednią pracą a obecną ? Jeśli tak to bym podejrzewała, że tu jest źródło problemów.

Jednak jest to tylko podejrzenie bo jak tam faktycznie z nim jest to nie wiadomo. Równie dobrze może być tak, że uczucie w nim do ciebie póki nowe i nie na co dzień to było fajne a jak stało sie codziennością i już nie nowością to stało się irytujące. Jest to czesty problem w parach. Może być tak, że znudziłaś mu się, spowszedniałaś i zaczełaś działać na niego irytująco już samą swoją obecnością. Na twoim miejscu byłabym szczęśliwa, że tu jest tylko ślub cywilny i brak wspólnego dorobku, dzieci czy kredytów. To jest wspaniała wiadomość, która czyni cie osobą całkowicie wolną, która może sie rozejść bez żadnych konsekwencji technicznych. Pralka, kuchenka to banał. Masz otwartą drogę ku temu by nie pozwalać sie poniżać, bo rzucane zupełnie bez żadnego powodu, niesprowokowane teksty o ślubie jako najgorszej rzeczy czy tekst jak wyglądasz nago jest to rzecz to rzecz poniżej pasa i niedopuszczalne. No chyba, że jest to odwet za coś złego z twojej strony o czym nam tu nie wspomniałaś. Mogło tak być, że o czymś sie tu nie przyznałaś ?

Możesz rozejść sie w każdej chwili bez konsekwencji, jesteś w super położeniu, choć na twoim miejscu przemyślałabym pare spraw. Czy facet nie ma do ciebie żalu o coś co nie zostało głośno powiedziane czy o coś co zostało głośno powiedziane, ale ty o tym w swoim poście nie wspomniałaś. Czy problemy wasze nie kryją się w jego pracy. Może on tej pracy nienawidzi i bardzo potrzebuje ją zmienić, a nie może, ponieważ ty jesteś bez pracy. Dokuczliwa, męcząca fizycznie lub psychicznie praca potrafi zamienić człowieka we wrak i wyzwalać drażliwość, agresje słowną, a jak ktoś taki nie znajduje zrozumienia, a jego codzienne męczenie sie jest lekceważone to może sie stać coś nawet i jeszcze gorszego. Przemyśl to wszystko i bądź też uczciwa wobec siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
20 minut temu, Antak napisał:

W jednym muszę się zgodzić z twoim mężem. Nie masz prawa wymagać od niego wykonywania obowiązków domowych w obecnej sytuacji kiedy nie pracujesz. Byłam w takim okresie, że mój mąż miał zawieszoną firme na pół roku i niedopuszczalne było dla mnie aby w tym czasie on czegoś jeszcze miał ode mnie oczekiwać mając kupe wolnego czasu. Byłby to dla mnie serio skandal, bo przecież osoba niepracująca może z palcem w tyłku wykonywać czynności domowe i jeszcze zostaje jej kupe wolnego czasu na wypoczynek. Trzeba być serio bezczelnym żeby mając dzień wolny, takie długie wczasy, osobie wracającej po 8 godzinach tyrania mówić, że ma coś tam zrobić w domu. A wy dodatkowo nie macie dzieci więc o czym my w ogóle mówimy ?

Gdybyście oboje naraz pracowali no to by było już co innego. Wtedy obie strony powinny po pracy wykonywac obowiązki domowe. Aczkolwiek jeśli jedna ze stron pracuje fizycznie a druga umysłowo to ta pierwsza powinna tych obowiązków miec mniej, ponieważ praca fizyczna działa wyniszczająco na organizm. 

Druga sprawa. Czy obecna praca twojego męża nie jest dla niego przypadkiem frustrująca ? Czy odnajduje się w niej ?

Może on tam sie zwyczajnie męczy i wyżywa na tobie te frustracje przez czepliwość o jakieś sztuczne problemy i wyzłośliwianie się, bo oprócz sprzątania które było racjonalne to reszta rzeczy już jest niestety nieracjonalna. Brzmi to tak jakby wyżywał sie na tobie. Czy różnica w jego zachowaniu jest wyrazista pomiędzy poprzednią pracą a obecną ? Jeśli tak to bym podejrzewała, że tu jest źródło problemów.

Jednak jest to tylko podejrzenie bo jak tam faktycznie z nim jest to nie wiadomo. Równie dobrze może być tak, że uczucie w nim do ciebie póki nowe i nie na co dzień to było fajne a jak stało sie codziennością i już nie nowością to stało się irytujące. Jest to czesty problem w parach. Może być tak, że znudziłaś mu się, spowszedniałaś i zaczełaś działać na niego irytująco już samą swoją obecnością. Na twoim miejscu byłabym szczęśliwa, że tu jest tylko ślub cywilny i brak wspólnego dorobku, dzieci czy kredytów. To jest wspaniała wiadomość, która czyni cie osobą całkowicie wolną, która może sie rozejść bez żadnych konsekwencji technicznych. Pralka, kuchenka to banał. Masz otwartą drogę ku temu by nie pozwalać sie poniżać, bo rzucane zupełnie bez żadnego powodu, niesprowokowane teksty o ślubie jako najgorszej rzeczy czy tekst jak wyglądasz nago jest to rzecz to rzecz poniżej pasa i niedopuszczalne. No chyba, że jest to odwet za coś złego z twojej strony o czym nam tu nie wspomniałaś. Mogło tak być, że o czymś sie tu nie przyznałaś ?

Możesz rozejść sie w każdej chwili bez konsekwencji, jesteś w super położeniu, choć na twoim miejscu przemyślałabym pare spraw. Czy facet nie ma do ciebie żalu o coś co nie zostało głośno powiedziane czy o coś co zostało głośno powiedziane, ale ty o tym w swoim poście nie wspomniałaś. Czy problemy wasze nie kryją się w jego pracy. Może on tej pracy nienawidzi i bardzo potrzebuje ją zmienić, a nie może, ponieważ ty jesteś bez pracy. Dokuczliwa, męcząca fizycznie lub psychicznie praca potrafi zamienić człowieka we wrak i wyzwalać drażliwość, agresje słowną, a jak ktoś taki nie znajduje zrozumienia, a jego codzienne męczenie sie jest lekceważone to może sie stać coś nawet i jeszcze gorszego. Przemyśl to wszystko i bądź też uczciwa wobec siebie.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witam, opowiedziałam cała historie jak wyglądała. Wraz z tym że uprzedził am męża że mam zły dzień i łatwo się denerwuje. Ja tylko zrobiłam zdjęcie w ...ence na pamiątkę sobie bo bardzo rzadko chodzę w ...enkach czy spodnicach a akurat były urodziny mojej mamy więc chciałam ładnie wyglądać. To mi zrobił aferę że pewnie gdzieś wstawię... Odnośnie obowiązków domowych jak pisalaś/eś... Mój mąż czy pracując tu czy tam nic w domu nie robił, ale gdy się go poprosiło to chociaż śmieci wyrzucił idąc do pracy, nigdy specjalnie nie musiał wychodzić z domu by to zrobić, tego nie wymazalam.. Chodzi o to że wtedy był jakiś bardziej wyrozumiały, że gdy ja się źle czułam to raz na jakiś czas wieczorem psa wyprowadził. Tu nie chodzi o to że ja teraz nie pracuje. Bo nawet gdy pracowałam to wracając do domu musiałam zakupy zrobić, zająć się domem a on nawet gdy kończył wcześniej to kompletnie nic nie zrobił. Pies mając biegunki nasrał 3 razy w pokoju to wolał siedzieć w tym smrodzie niż posprzątać i czekał aż ja przyjadę i to zrobię, wspomnę tylko że wtedy to ja całymi dniami pracowałam, zdarzało się że wracałam po 21 do domu a mój mąż w najlepsze imprezował z kolegami mimo że następnego dnia szedł do pracy. A obecnie jest coraz gorzej. Praca go nie wykańcza bo ma godzinę przerwy, częściej stoją niż coś robią bo koparkowi pracują i ma czas by pograć na telefonie... Kiedy powiedziałam mu że może przecież zmienić pracę, jeśli ta mu nie odpowiada bo moze byc i ochroniarzem, i znaleźć coś lepszego to stwierdził że nie bo on lubi ta pracę i tam mu dobrze... Więc raczej nie o pracę chodzi... Ja nie mówię że ma coś w domu robić, sprzątać czy zmywać naczynia bo to i tak ja robię zawsze. Ale czasem wyjść z tym psem wieczorem gdzie pełno pijaków łazi i chłopaków, tym bardziej kiedy ja się naprawdę źle czuje to 15 minut by go nie zbawilo, a on potrafi powiedzieć tylko że on pracuje. Ja gdy pracowałam wyprowadzalam psa 3 razy dziennie bo on tez pracuje... Ale gdy w domu coś się zepsuje to ja mam to robić... On palcem nie ruszy albo trzeba się z nim wykłócać jak ostatnio o zalatanie dziury w łazience w suficie podwieszanym (dociecie płyty kg i przymocowanie.) ja za tydzień idę też do pracy, będę wracać znów po 17 od 8 i to znowu ja będę wszystko robić. A gdy mu mówię że on tez tu mieszka i trzeba coś tam zrobić bo kran zapchany czy coś to jest wiecznie jedna wymówka. On pracuje i musi odpocząć. Są ludzie którzy pracują po 14 godzin i tez przychodzą zmęczone ale w domu coś zrobią naprawią. Ja naprawdę nie rzadam by on sprzątał czy zmywal naczynia ale jakieś naprawy czy coś to powinno należeć do niego. A on mi teraz mówi że już ani grosza nie będzie dokładał do mieszkania i woli się wyprowadzić. Chodzi o to że gdy byliśmy narzeczenstwem on był zupełnie inny. Pomagał, interesował się domem. Od ślubu jest coraz gorzej. Przychodzi, ani nie porozmawia, ani nie przytuli, trzeba go ciągnąć za język żeby się dowiedzieć jak było w pracy... Zero zainteresowania moja osoba.... Po prostu nie wiem co się stało. Na jego głupie odzywki typu właśnie tego wyglądu nago, czy już nawet tego ślubu nie reaguje, czy nawet jak mi powie ze głupia jestem, leniwa choć nie wiem czemu bo w domu mamy zawsze czysto, pies wyprowadzony, na stole zawsze ciepły obiad gdy przychodzi, jeżdżę do rodziców na wies i im tez pomagam, jego rodzicom tez jak mogę... Ostatnio się dowiedziałam że mój mąż wraz z kolegą stwierdzili że żony to tępe dzidy bo wierzą we wszystko co się nam powie i robimy co nam powiedzą... Nic nie powiedziałam nawet że wiem o tym i jak mnie to zabolało. Nie można mu zwrócić uwagi że ręcznik w łazience to po wytarciu się odwiedza a nie rzuca... Nie widzi ile się robi i że jest zrobione, ale nie pozamiataj podłogi raz przed jego przyjściem to ci zrobi aferę że w domu syf... Po przeprowadzce mieliśmy oboje miesiąc przerwy od pracy. To ja skladalam większość mebli, to ja malowanie robilam, zajmowałam domem a on tylko siedział i grał albo tv. W niczym mi nie pomógł. Nic nie mówiłam gdy on się kładł spać o 22 a ja do 2 w nocy jeszcze sprzątałam po malowaniu... A gdy poprosiłam by chociaż z psem wyszedł to mi powiedział że nie bo jemu się nie chce. Nie robiłam afery, oderwałam się od pracy i wyszłam z psem. Nie jestem osobą by robić afery o byle co, ale powiedziałam mężowi że zmienił się i to bardzo w dniu ślubu. Od tamtej pory tak jest. A czasem jak coś powie to naprawdę mam wrażenie że to ja jestem zła żona ale staram się jak mogę by wszystko było ok. Praca, dom, wszystko zrobione żeby nie miał się czego czepiać... Ale on i tak coś zawsze znajdzie... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie robiłam tego by teraz narzekać. Zrozum że był inny w narzeczenstwie a od dnia ślubu radykalnie się zmienił. Jakoś mi się nie uśmiecha mieszkać w bałaganie, więc owszem robię wszystko bo wiem że na niego nie można już liczyć. Nawet prosząc by poszedł że mną na zakupy wiecznie odpowiada że on musi odpocząć mimo że weekendy ma wolne (zawsze proszę w sobotę gdy już się wyśpi). Zakończenie związku wchodzi w grę bo ja z nim raczej psychicznie dłużej nie wytrzymam jak się nie zmieni... To ja pragnę kościelnego, ale z jego nastawienia wynika że mogę tylko pomarzyć.... Zresztą tu chodzi o jego zachowanie... A kościelny jest na dalszym planie... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×