Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

bezz

Proszę o porady - co robić.

Polecane posty

Witajcie. Opiszę swoją sytuację , w której się znalazłem. Jesteśmy małżeństwem od 7 lat. mamy 3 letniego syna i wszystko było dobrze ale oczywiście jak jest dobrze to zawsze coś musi się..........ć.

Jak urodził się nasz syn żona zaczęła się oddalać ode mnie. Zaczęło się od tego , że trzeba brać czasem małego do łóżka nad ranem jak się obudzi  i było nam ciasno więc wylądowałem na stałe w drugim pokoju. Tak to trwało około roku , w międzyczasie stwierdziła że przestałem o siebie dbać(codziennie ogolony czysto ubrany-normalny człowiek nie wiem o co chodziło) . Wszystko kręciło się wokół dziecka i każde z nas żyło w biegu praca-dom-zakupy, wieczorem zmęczenie. Mały nie dostał się do żłobka więc kiedy my w pracy zajmowała się nim mama żony. Stwierdziła też ,że  "schamiałem w pracy bo mam takie otoczenie" i nie utrzymuje porządku w domu (ma fioła na punkcie sprzątania i nawet po dziecku potrafi kilka razy dziennie wycierać np. lustro bo zabrudził ręką).Zawsze to co robiłem nie było dobre i bardzo  rzadko doceniała to co robiłem . Nagle wybuchła epidemia i się zaczęło.

Nie mogliśmy dostać opieki bo dziecko nie było w żłobku a teściowa tak się przestraszyła, że zamknęła się w domu(mieszka po sąsiedzku). Z dnia na dzień zostaliśmy w kropce. Zostałem z dzieckiem w domu. Prawie 2 miesiące nie chodziłem do pracy kombinując jak. Potem dowiedziałem się, że nie mam po co do niej wracać więc znalazłem inną pracę. Po tym co się działo w kraju stwierdziłem , że jak jeszcze posiedzę w domu to jesienią w ogóle nic nie znajdę. To była końcówka maja i co z dzieckiem. Dopiero we wrześniu pójdzie do przedszkola. Zostało nam tylko namówić jakoś teściową.

Zgodziła się ale pod jednym warunkiem. Ona się boi zarazy więc ja mam się wyprowadzić(mieszkanie jest żony) na pewien czas i tu był mój błąd , że się zgodziłem ale miałem wybór zostać z dzieckiem i być utrzymankiem (co wcześniej czy później zostałoby skomentowane) lub i iść do pracy i przystać na ultimatum. Wybrałem to drugie. Przyszedł wrzesień , mały poszedł do przedszkola, babcia go odbiera więc już się nie boi no to trzeba wracać. No i zdziwiłem się. Dwa tygodnie temu powiedziała mi ,że nie chce żebym wracał. Bo ma czysto jak mnie nie ma, nikt nie chrapie w nocy, nie czuć mojego potu jak wracam po pracy. Nie chce rozwodu, nie będzie mi utrudniać kontaktu z dzieckiem( choć z perspektywy czasu już widzę, że mogę się z nim spotkać ale wtedy kiedy ona chce). Chce tylko żebym z nią nie mieszkał. Ja tak nie potrafię, kocham ją i naszego synka najbardziej na świecie i wszystko bym dla nich zrobił. Podejrzewam, że to wszystko sprężyna mamusi bo nigdy do końca mnie nie zaakceptowała. Teść był wspaniałym człowiekiem ale niestety już go zabrakło.

Poradźcie co mam robić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kochani forumowicze. Widzę że czytacie co napisałem lub nie bo tekst dość długi ale odwiedzacie. Nikt nic nie pisze . Czyżby zbyt trudny temat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przykre jest to, co napisałeś, bo w wychodzi na to, że dla Twojej żony ważniejszy jest porządek w mieszkaniu jak obecność męża.

Wcześniej było między wami ok? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
22 godziny temu, bezz napisał:

Witajcie. Opiszę swoją sytuację , w której się znalazłem. Jesteśmy małżeństwem od 7 lat. mamy 3 letniego syna i wszystko było dobrze ale oczywiście jak jest dobrze to zawsze coś musi się..........ć.

Jak urodził się nasz syn żona zaczęła się oddalać ode mnie. Zaczęło się od tego , że trzeba brać czasem małego do łóżka nad ranem jak się obudzi  i było nam ciasno więc wylądowałem na stałe w drugim pokoju. Tak to trwało około roku , w międzyczasie stwierdziła że przestałem o siebie dbać(codziennie ogolony czysto ubrany-normalny człowiek nie wiem o co chodziło) . Wszystko kręciło się wokół dziecka i każde z nas żyło w biegu praca-dom-zakupy, wieczorem zmęczenie. Mały nie dostał się do żłobka więc kiedy my w pracy zajmowała się nim mama żony. Stwierdziła też ,że  "schamiałem w pracy bo mam takie otoczenie" i nie utrzymuje porządku w domu (ma fioła na punkcie sprzątania i nawet po dziecku potrafi kilka razy dziennie wycierać np. lustro bo zabrudził ręką).Zawsze to co robiłem nie było dobre i bardzo  rzadko doceniała to co robiłem . Nagle wybuchła epidemia i się zaczęło.

Nie mogliśmy dostać opieki bo dziecko nie było w żłobku a teściowa tak się przestraszyła, że zamknęła się w domu(mieszka po sąsiedzku). Z dnia na dzień zostaliśmy w kropce. Zostałem z dzieckiem w domu. Prawie 2 miesiące nie chodziłem do pracy kombinując jak. Potem dowiedziałem się, że nie mam po co do niej wracać więc znalazłem inną pracę. Po tym co się działo w kraju stwierdziłem , że jak jeszcze posiedzę w domu to jesienią w ogóle nic nie znajdę. To była końcówka maja i co z dzieckiem. Dopiero we wrześniu pójdzie do przedszkola. Zostało nam tylko namówić jakoś teściową.

Zgodziła się ale pod jednym warunkiem. Ona się boi zarazy więc ja mam się wyprowadzić(mieszkanie jest żony) na pewien czas i tu był mój błąd , że się zgodziłem ale miałem wybór zostać z dzieckiem i być utrzymankiem (co wcześniej czy później zostałoby skomentowane) lub i iść do pracy i przystać na ultimatum. Wybrałem to drugie. Przyszedł wrzesień , mały poszedł do przedszkola, babcia go odbiera więc już się nie boi no to trzeba wracać. No i zdziwiłem się. Dwa tygodnie temu powiedziała mi ,że nie chce żebym wracał. Bo ma czysto jak mnie nie ma, nikt nie chrapie w nocy, nie czuć mojego potu jak wracam po pracy. Nie chce rozwodu, nie będzie mi utrudniać kontaktu z dzieckiem( choć z perspektywy czasu już widzę, że mogę się z nim spotkać ale wtedy kiedy ona chce). Chce tylko żebym z nią nie mieszkał. Ja tak nie potrafię, kocham ją i naszego synka najbardziej na świecie i wszystko bym dla nich zrobił. Podejrzewam, że to wszystko sprężyna mamusi bo nigdy do końca mnie nie zaakceptowała. Teść był wspaniałym człowiekiem ale niestety już go zabrakło.

Poradźcie co mam robić

Porozmawiaj z żoną w 4 oczy czego tak naprawdę chce. Nie chce rozwodu ale męża w domu też nie chce? Zapytaj co do Ciebie czuje, co myśli o Waszym małżeństwie, czy chciałaby jego naprawy? Można zawsze popracować nad tym co szwankuje. Tylko czy dwie strony w Twoim przypadku tego chcą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
22 godziny temu, bezz napisał:

Poradźcie co mam robić

Złożyć pozew o rozwód z winy małżonki. Tylko udokumentować to wszystko najpierw.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed chwilą, Nemetiisto napisał:

Złożyć pozew o rozwód z winy małżonki. Tylko udokumentować to wszystko najpierw.

Tyle że autor napisał że kocha żonę. To komplikuje sprawę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
12 minut temu, Sandra1983 napisał:

Tyle że autor napisał że kocha żonę. To komplikuje sprawę.

Złożenie pozwu nie oznacza rozwodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
15 minut temu, Nemetiisto napisał:

Złożenie pozwu nie oznacza rozwodu.

A... Czyli chodzi Ci i takie zagranie, które może kobietą potrząsać? 🤔

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
38 minut temu, Sandra1983 napisał:

A... Czyli chodzi Ci i takie zagranie, które może kobietą potrząsać? 🤔

Zagranie to złe określenie. Raczej stanięcie w prawdzie. Dotąd ona owijała go wokół palca a on był mięciutki jak kaczuszka. Czas postawić sprawę twardo. Przywrócić równowagę. Jeśli go kocha, zrozumie bez dalszego owijania i sprawy mają szansę się ułożyć. Jeśli nie kocha, to dla niego też z korzyścią bo pozna prawdę i się uwolni od pijawki. Szczerze pisząc myślę, że to drugie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 3.10.2020 o 23:51, bezz napisał:

Podejrzewam, że to wszystko sprężyna mamusi bo nigdy do końca mnie nie zaakceptowała. 

Jeśli kocha to dla Ciebie pójdzie na wojnę z całym światem, wierz mi. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Sandra1983 napisał:

Porozmawiaj z żoną w 4 oczy czego tak naprawdę chce. Nie chce rozwodu ale męża w domu też nie chce? Zapytaj co do Ciebie czuje, co myśli o Waszym małżeństwie, czy chciałaby jego naprawy? Można zawsze popracować nad tym co szwankuje. Tylko czy dwie strony w Twoim przypadku tego chcą?

Ja chcę rozmawiać ale ona przechodzi zaraz do ironii i usztywnia się w tym temacie -rozmowa kończy się na niczym. Ostatnio zauważyłem ,że po wizycie jej mamy u niej zachowuje się inaczej czyli zawsze gorzej. Nie jesteśmy nastolatkami tylko ludźmi w średnim wieku i takie zachowania są co najmniej dziwne. Nie chcę rozwodu tylko chcę stworzyć naszemu synowi normalną rodzinę. Ja wiem co mógłbym poprawić i chcę tego ale nie mam szansy.Ona została teraz tylko ze swoja matką bo nawet z rodzina nie utrzymuje kontaktu ,nawet nie ma przyjaciółki z która mogłaby porozmawiać szczerze. Nie zna więc opinii innych ludzi na ten temat. Jest na pewno osoba skrytą i może dość sztywną ale mnie to nigdy nie przeszkadzało.O wszystkich innych tematach jak dziecko czy praca rozmawiamy jak starzy przyjaciele. natomiast o nas niestety się nie da. Kocham ją i nasze dziecko i dał bym się za nich pokroić ale do niej to nie dociera i jak wracamy ze spaceru z dzieckiem i musimy się rozstać to płacze dziecko i mówi tata nie idź a ja razem z nim. Na niej nie zauważyłem żeby to robiło jakieś wrażenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
9 minut temu, Electra napisał:

Jeśli kocha to dla Ciebie pójdzie na wojnę z całym światem, wierz mi. 

No właśnie teraz już nie wiem czy kocha. Ale czy można się tak nagle odkochać? Czy po prostu nie wie co to miłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
13 minut temu, Nemetiisto napisał:

Zagranie to złe określenie. Raczej stanięcie w prawdzie. Dotąd ona owijała go wokół palca a on był mięciutki jak kaczuszka. Czas postawić sprawę twardo. Przywrócić równowagę. Jeśli go kocha, zrozumie bez dalszego owijania i sprawy mają szansę się ułożyć. Jeśli nie kocha, to dla niego też z korzyścią bo pozna prawdę i się uwolni od pijawki. Szczerze pisząc myślę, że to drugie.

Nie jest pijawką w sensie materialnym na pewno. Zarabia lepiej ode mnie i nigdy nam niczego nie brakowało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że kobietom po porodzie włącza się często tryb matka i zapominają, że jest mąż i nadal są partnerkami, a faceci nie pomagają przy dziecku, nie umieją zrozumieć że póki bobo malutki to nie będzie jak wcześniej. Nie wnikam co u Was zaszwankowało, dlaczego zaczęła się tak nagle Ciebie czepiać. Z tego co piszesz widać ogromny wpływ matki. Kolejny problem w wielu małżeństwach-- krótka pępowina. Każdy mąż żona powinni stanąć murem za swoim partnerem. Jeśli ktoś za bardzo wtraca się do naszego życia to tylko dlatego, że mu na to pozwalamy. Lojalność względem partnera nade wszystko, nawet kosztem kontaktu z rodziną. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, bezz napisał:

Nie jest pijawką w sensie materialnym na pewno. Zarabia lepiej ode mnie i nigdy nam niczego nie brakowało.

Nie chodzi o sens materialny i nie wiadomo czy jest. To wyjaśni zachowanie po otrzymaniu pozwu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, Sandra1983 napisał:

Tyle że autor napisał że kocha żonę. To komplikuje sprawę.

Kochać może ale skoro bez wzajemności to chociaż niech będzie to udokumentowane. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 3.10.2020 o 23:51, bezz napisał:

Witajcie. Opiszę swoją sytuację , w której się znalazłem. Jesteśmy małżeństwem od 7 lat. mamy 3 letniego syna i wszystko było dobrze ale oczywiście jak jest dobrze to zawsze coś musi się..........ć.

Jak urodził się nasz syn żona zaczęła się oddalać ode mnie. Zaczęło się od tego , że trzeba brać czasem małego do łóżka nad ranem jak się obudzi  i było nam ciasno więc wylądowałem na stałe w drugim pokoju. Tak to trwało około roku , w międzyczasie stwierdziła że przestałem o siebie dbać(codziennie ogolony czysto ubrany-normalny człowiek nie wiem o co chodziło) . Wszystko kręciło się wokół dziecka i każde z nas żyło w biegu praca-dom-zakupy, wieczorem zmęczenie. Mały nie dostał się do żłobka więc kiedy my w pracy zajmowała się nim mama żony. Stwierdziła też ,że  "schamiałem w pracy bo mam takie otoczenie" i nie utrzymuje porządku w domu (ma fioła na punkcie sprzątania i nawet po dziecku potrafi kilka razy dziennie wycierać np. lustro bo zabrudził ręką).Zawsze to co robiłem nie było dobre i bardzo  rzadko doceniała to co robiłem . Nagle wybuchła epidemia i się zaczęło.

Nie mogliśmy dostać opieki bo dziecko nie było w żłobku a teściowa tak się przestraszyła, że zamknęła się w domu(mieszka po sąsiedzku). Z dnia na dzień zostaliśmy w kropce. Zostałem z dzieckiem w domu. Prawie 2 miesiące nie chodziłem do pracy kombinując jak. Potem dowiedziałem się, że nie mam po co do niej wracać więc znalazłem inną pracę. Po tym co się działo w kraju stwierdziłem , że jak jeszcze posiedzę w domu to jesienią w ogóle nic nie znajdę. To była końcówka maja i co z dzieckiem. Dopiero we wrześniu pójdzie do przedszkola. Zostało nam tylko namówić jakoś teściową.

Zgodziła się ale pod jednym warunkiem. Ona się boi zarazy więc ja mam się wyprowadzić(mieszkanie jest żony) na pewien czas i tu był mój błąd , że się zgodziłem ale miałem wybór zostać z dzieckiem i być utrzymankiem (co wcześniej czy później zostałoby skomentowane) lub i iść do pracy i przystać na ultimatum. Wybrałem to drugie. Przyszedł wrzesień , mały poszedł do przedszkola, babcia go odbiera więc już się nie boi no to trzeba wracać. No i zdziwiłem się. Dwa tygodnie temu powiedziała mi ,że nie chce żebym wracał. Bo ma czysto jak mnie nie ma, nikt nie chrapie w nocy, nie czuć mojego potu jak wracam po pracy. Nie chce rozwodu, nie będzie mi utrudniać kontaktu z dzieckiem( choć z perspektywy czasu już widzę, że mogę się z nim spotkać ale wtedy kiedy ona chce). Chce tylko żebym z nią nie mieszkał. Ja tak nie potrafię, kocham ją i naszego synka najbardziej na świecie i wszystko bym dla nich zrobił. Podejrzewam, że to wszystko sprężyna mamusi bo nigdy do końca mnie nie zaakceptowała. Teść był wspaniałym człowiekiem ale niestety już go zabrakło.

Poradźcie co mam robić

Kafeteria to trochę niepoważne forum jak na taki poważny problem.

Co mi się nasunęło od razu:

1. Żona chyba przestała Cię kochać, jeśli tyle jej w Tobie przeszkadza i się czepia o pierdoły.

2. Twoja pozycja w rodzinie musi być bardzo słaba, jeśli teściowa wyskakuje z tekstem, że masz się wprowadzić - normalnie nie powinno jej to nawet przyjść do głowy, a tymczasem: przyszło, zastosowała szantaż, Twoja żona nie miała nic przeciwko, Ty uległeś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jestem zawsze za rozmowa, szczera rozmowa ale u was to chyba zachowanie zony (obojetnie czy pod wplywem matki, czy nie) mowi juz wszystko. Ona potrzebowala cie chyba tylko do stworzenia potomka i nic wiecej od ciebie nie chce. Ma teraz dziecko, porzadek w domu i mamusie do pomocy, i towarzystwa. I jest z tym szczesliwa. Cala reszta jest jej obojetna. I tu jest pies pogrzebany. Bo ty masz problem, ona chyba nie. Wrecz przeciwnie. Jej sie to bardzo podoba jak jest. Dlatego trudno tu cos radzic. Bo gdy obie strony chca pracowac nad zwiazkiem to mozna duzo zrobic. Ale ona nie chce zadnych zmian bo jest jej tak dobrze. Nie zmusisz jej do zmiany. Nie zmusisz jej tez zeby ciebie kochala. 

Zadales jej kiedys pytanie czy ona ciebie kocha i jak sobie dalej wyobraza zycie. Z toba czy bez ciebie. Czy jak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, bella napisał:

Dokładnie. Wystarczą 2-3 zdania i już widzę jaką zwichrowaną manipulantką jest teściowa, wyczuwam takie czarownice na odległość. W ogole co to za pomysł że teściowa każe się facetowi wyprowadzać od żony, no k.u.r.f.a 😄

 

Dla mnie jest bardziej niepojete, ze on bierze ... i sie wyprowadza 🙂 Przeciez mozna bylo dziecko zaprowadzac rano do babci i po poludniu odebrac. Nie musi sie nawet z tesciowa widziec. Zona moze to przejac. Bo dlaczego niby tesciowej on przeszkadza? Przeciez z nimi nie mieszka. Zwykly wyrachowany szantaz. Tak jakby dziecko bylo tylko jego. Jak sie nie wyprowadzisz to nie bede pilnowac twojego dziecka. A gdzie w tym wszystkim zona? I co by bylo jak bys sie nie wyprowadzil? Przeciez tak samo odpowiadasz za dziecko jak i zona. Wiec nie bylby to tylko twoj problem, a wspolny problem rodzicow. Jestes za dobry, za naiwny i chyba tchorzliwy, dlatego tak cie traktuja, jak traktuja. I jeszcze do tego chyba szczerze kochasz, a ona nie. Ale trudno wyjsc z wlasnej skory. Mysle, ze teraz tez ci sie to nie uda. Mleko sie juz rozlalo i pewnie na spokojnie nic sie tu nie uda zrobic. Zrobiles blad i teraz za niego placisz. Sorry!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Autorze, wyglada na to, ze zona jest pedantka, a ty niechlujem, a ona tego nie moze zniesc i jeszcze podburza ja matka.

Bo nawet po pracy fizycznej, jak ktos sie rano wykapal, to raczej nie zasmierdnie tak, by odstraszyc wlasna zone. No i mozna tez wskoczyc pod prysznic po pracy, zanim zona poczuje cokolwiek. Samo golenie, bez codziennego mycia ciala i glowy nie wystarczy (szczegolnie dla pedantki).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
12 godzin temu, Bolek napisał:

Z tego co pisze to raczej zonie tylko przeszkadza. A ty jak sobie wyobrażasz walkę o dziecko? Gość ma odpuścić, usunąć sie, zdać się na łaskę żony i teściowej czy pozwolą dziś zobaczyć dzieciaka czy też nie? Zanim będzie sprawa rozwodowa minie kilka miesięcy,  nie wiem ile dzieciak ma lat ale myślę że góra 4, z takim dzieckiem bardzo łatwo utracic wież, a jeszcze psycholka matka z babką skutecznie dziecko przekręca przeciw ojcu.

Dziecko ma lat 3 ja 49 a żona 41. Za to teściowa już 74 a wieczny nikt nie jest.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 minut temu, KorpoSzynszyla napisał:

No, a twoją rodziną dyryguje teściowa. Nie daj borze a dożyje 90 i co wtedy?

Dałbym emotkę śmiechu ale autorowi to trzeba raczej współczuć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×