Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Kobitkana102

Kłótnie z mężem o opiekę nad dzieckiem, trauma po porodzie

Polecane posty

Witajcie, 

Z mężem staralismy się o dziecko ponad dwa lata. Bardziej na tym zależało mężowi. Gdy się w koncu udało, od samego początku okazało się, że miałam ciążę zagrożona. Co kilka dni pojawiały się plamienia, krwawienia, bóle brzucha. Od 9 tygodnia ciąży miałam nakazane leżeć i nic nie robić, po za tym prawie całą ciążę było mi niedobrze, wymiotowałam, bolał mnie ciągle brzuch i co chwilę slablam. Jestem bardzo żywa osoba, która nie potrafiła nigdy usiedzieć w miejscu za długo. Razem z mężem, robiliśmy wspólne wycieczki, nawet na spontanie przejażdżki nocne, pomagałam mu zawsze nawet w "męskich" robotach na naszej budowie, przy aucie, podwórku. Byliśmy dla siebie przyjaciółmi. Odkąd zaszłam w ciążę wszystko się zmieniło. Nie mogliśmy się w ogóle kochać. Mąż mnie nie chciał przytulać w nocy bo bal się, że mi coś zrobi. Na czas budowy mieszkamy z jego mama, której nie trawie. Myślałam, że się psychicznie wykończę siedząc w domu, nic nie robiąc. Miałam wrażenie, że denerwuje go to że on pracuje a ja nic nie robię. Nie był to mój wybór. Zdążało się, że kilka razy w tyg musiałam pojsc do lekarza z powodu krwawień. 4 razy leżałam w szpitalu z powodu przedczesnych skurczy. Myślałam, że po porodzie wszystko się unormuje. Niestety. Jest jeszcze gorzej. Rodziłam w wakacje 2020. Z powodu pandemi mąż nie mógł mi towarzyszyć. Podczas porodu położne miały do mnie głupie komentarze, wysmiewaly mnie itp. Opierniczaly mnie, że stekam albo krzyczę, mówiły że się nie staram i przezemnie będą odbierały ten poród przez całą no i sobie nie posiedzą. Po porodzie nastąpiły komplikacje. Na sali po porodowej dostałam znowu skurcze parte. Które zamieniły się w jeden ciągły skurcz, który nie puszczał. Po pół godz łaskawie przyszedł lekarz mnie zbadac i stwierdził wielki krwiak w pochwie, (podczas podoru mówiłam i krzyczałam, że czułam że mi skóra pękła, powiedziały ze panikuje i nic nie ma) kazał szykować mnie do natychmiastowego zabiegu. W między czasie miałam moment, że byłam pewna że umieram. Życie zaczęło mi przelatywać przed oczami. Zrobiłam szybki rachunek sumienia, który podsumowałam stwierdzeniem, że jeszcze nie chce umierać, że to nie mój czas. To wszystko działo się w mojej głowie. Położne stały tylko i nie wiedziały co robić. Po zabiegu długo nie mogłam do siebie dojść. Dostałam problemow z kręgosłupem +rwą kulszowa. Po powrocie do domu przez pierwsze 2 tyg mąż mi bardzo pomagał przy dziecku. Tym bardziej, że się praktycznie ruszać nie mogłam z bólu. Mimo to starałam się wszystko przy dziecku robić. Po tym czasie zaczął coraz mniej mi już pomagał. I tak małymi krokami doszliśmy do momentu w dziecko ma 8 miesięcy. Mąż w ogóle nie wstanie w nocy do niego. Żeby zmienił pampersa to jest kłótnia. Jak się chwilę bawi z dzieckiem i trzeba przebrać to mi przynosi. Nie ważne co wtedy robię,czy gotuje, sprzątam, pracuje itp. Na ten moment muszę cały dom posprząta sama, teściowa nic mi nie pomaga i przy dziecku też nic. Muszę ugotować obiad. Załatwiać formalności, telefony, materiały itp zwiazane z budową. Dziecko praktycznie nie śpi. Budzi się w nocy co 20-60 min. Chodzę nie przytomna i nie mam kiedy odespać bo w dzień jak zaśnie to muszę pozałatwiać różne rzeczy, posprzątać ugotować obiad. Nawet jak mąż ma wolny dzień to nic nie chce zrobić w domu. Max pobawi się z dzieckiem. Nawet jak go poproszę o cokolwiek to ma do mnie pretensje, że pracuje na 2 etaty, plus czasem budowę ogarnia i on chce odpocząć. Dużo na ten temat rozmawialiśmy, ustalaliśmy zasady,obiecywal, przysięgał ale za każdym razem jest to samo. I ta sama klotnia na koniec. Mam traumę po porodzie i tym co działo się później. Długo miałam problem w ogóle żeby móc się kochać. Mąż ani razu nie chciał że mną rozmawiać o tym co rzeczywiście zaszło w szpitalu. Zna tylko ogólny zarys, który mu przedstawiłam zaraz po zabiegu przez telefon. Kilka razy próbowałam z nim rozmawiać o tym ale zmieniał temat. Mówił że nie chce o tym rozmawiać. Żebym sobie znalazła specjalistę który mi pomoże. Kochamy się teraz średnio co 3 dni. Czasem nie chce żeby mnie dotykał w miejscach intymnych jak mi wrócą wspomnienia z porodówki i a niego to jest już problem ze jestem nie miła dla niego. Przyjaciel, którym był kiedyś dla mnie, z którym mogłam porozmawiac o wszystkim i zrobić wszystko zniknął. Dużo się przez ten czas i kłóciliśmy i rozmawialiśmy. Ale nic z tego nie wynika,nic się nie zmienia. Jestem wykończona fizycznie i psychicznie. Nie mam już siły nawet podejmować z nim kolejny raz rozmowy na ten sam temat tłumacząc mu ze tez się męczę i potrzebuje czasem wsparcia i pomocy. Nawet jak przyzna mi rację to nic z tym później nie robi. Zastanawiam się już nad rozwodem. Jedyna ręcz, która rzeczywiście mnie trzyma przy nim to dziecko. Nie chcę dziecku zabierać ojca, niszczyć dzieciństwo. Wszyscy mnie w koło przeklną że przecież on ciężko pracuje i przynosi pieniądze. Ja też do porodu robiłam na 2 etaty ale teraz nie mam jak. Nikt w koło mnie nie zrozumie, że można rozstać się przez brak docenienia, pomocy i wsparcia.  Nie wiem już co robić. Pomóżcie proszę bo już na prawdę nie mam sił. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dziecko będzie mieć zniszczone dzieciństwo kiedy będzie mieć szczęśliwych rodziców ale osobno,czy matke z depresja i ojca z fochem w jednym domu? Dzieci wynoszą traumy,przenoszą je na swoje dzieci,naśladują. To że będziesz tkwić w tym nikomu nie wyjdzie na dobre. 

Mnie dzis naszła refleksja na mniej więcej taki temat. Dlaczego ludzie nie są szczęśliwi,maja depresje I wiecznie narzekają? Bo żyją życiem narzuconym przez innych: męża,mame,tesciowa,sąsiadów i generalnie społeczeństwo. Ulegamy presji i wbrew temu co czujemy decydujemy się na założenie rodziny choć serce krzyczy o wolność. Decydujemy się na związek z niewłaściwym człowiekiem,bo matka narzeka że kobieta po 30 to stara panna. Wybieramy kiepski kierunek studiow,bo rodzice naciskaja. Myjemy okna na święta I stoimy przy garach bo tak wszyscy robią i tego się wymaga. I coraz bardziej włażą nam na łeb. A czego.my chcemy? Spokoju.

Autorko przeanaluzuj swoje życie i odpowiedz sobie na pytanie co możesz zrobić aby być szczęśliwa. Nikt poza tobą sama o Ciebie nie zadba. Nie musisz skakać kolo męża,teściowej i życ wg ich zasad

  • Like 3
  • Thanks 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Z jednej strony to wiem. I pewnie komuś innemu też bym tak poradziła. Ale jak chodzi o mnie to ciężko zrobić tak drastyczne kroki. Jestem świadoma, że nie mogę w takim stanie tkwić wiecznie. Jednak mimo wszystko go nadal kocham i chce szczęścia dziecka. Ale rzeczywiście czy mogę dać szczęście swojemu dziecku sama będąc nieszczęśliwa? 😑

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
7 minut temu, Kobitkana102 napisał:

Z jednej strony to wiem. I pewnie komuś innemu też bym tak poradziła. Ale jak chodzi o mnie to ciężko zrobić tak drastyczne kroki. Jestem świadoma, że nie mogę w takim stanie tkwić wiecznie. Jednak mimo wszystko go nadal kocham i chce szczęścia dziecka. Ale rzeczywiście czy mogę dać szczęście swojemu dziecku sama będąc nieszczęśliwa? 😑

To nigdy nie jest łatwe,dlatego ludzie rzadko zmieniaja swoje życie. Boją się czy podołają,opinii innych,konfliktów oraz czesto wolą tkwić w swoim nieszczęśliwym życiu tłumacząc to złym losem. Wielu bez wątpienia los nie oszczędza,ale większość może coś z tym zrobić. Sami sobie scielimy w swoim życiu, zmieniamy się wraz z doświadczeniami i niektórzy rosną w siłę i mądrość życiowa. Pewnie każdy z nas w pewnym momencie w życiu widzi błędy młodości i wie że teraz dźwiga ten bagaż. Czasem to kiepskie studia,długi,a czasem nieudany związek. Coś da się zmienić j poprawić,a coś zostaje na pamiątkę. Ważne by mieć moc sprawczą w życiu,a nie podchodzić do niego bezosobowo,że mamy kiepsko i kij. Pomyśl ile kobiet wyrwało się z takiego życia i są szczęśliwe,a ile przeżyło w tym do 60 i wiecznie płaczą. Życie ma się jedno

  • Thanks 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jak moglas do porodu pracowac na dwa etaty skoro przez cala ciaze lezalas? 

Moim zdaniem ta historia to wymysl, co nie zmienia faktu, iz w wielu zwiazkach kobieta zostaje sama z dzieckiem, a maz umywa rece. Sytuacja niedopuszczalna. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nieźle to wymyśliłaś tylko trzeba było dopracować szczegóły tej wymyślonej historii, bo trochę się tu nie zgadza. Tak więc słabe prowo. 

  • Haha 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Racja, źle napisałam. pisałam to szybko w emocjach. Do momentu zajścia w ciążę pracowałam na 2 etaty. A dokładnie do momentu jak się okazało że mam ciążę zagrożona. Od tego momentu byłam już na L4, tj w 8 tygodniu ciąży. Pierwszy raz w życiu pisze na forum ze swoim problemem. Po co ktoś miałbym pisać zmyślone historie? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
12 godzin temu, Kobitkana102 napisał:

Witajcie, 

Z mężem staralismy się o dziecko ponad dwa lata. Bardziej na tym zależało mężowi. Gdy się w koncu udało, od samego początku okazało się, że miałam ciążę zagrożona. Co kilka dni pojawiały się plamienia, krwawienia, bóle brzucha. Od 9 tygodnia ciąży miałam nakazane leżeć i nic nie robić, po za tym prawie całą ciążę było mi niedobrze, wymiotowałam, bolał mnie ciągle brzuch i co chwilę slablam. Jestem bardzo żywa osoba, która nie potrafiła nigdy usiedzieć w miejscu za długo. Razem z mężem, robiliśmy wspólne wycieczki, nawet na spontanie przejażdżki nocne, pomagałam mu zawsze nawet w "męskich" robotach na naszej budowie, przy aucie, podwórku. Byliśmy dla siebie przyjaciółmi. Odkąd zaszłam w ciążę wszystko się zmieniło. Nie mogliśmy się w ogóle kochać. Mąż mnie nie chciał przytulać w nocy bo bal się, że mi coś zrobi. Na czas budowy mieszkamy z jego mama, której nie trawie. Myślałam, że się psychicznie wykończę siedząc w domu, nic nie robiąc. Miałam wrażenie, że denerwuje go to że on pracuje a ja nic nie robię. Nie był to mój wybór. Zdążało się, że kilka razy w tyg musiałam pojsc do lekarza z powodu krwawień. 4 razy leżałam w szpitalu z powodu przedczesnych skurczy. Myślałam, że po porodzie wszystko się unormuje. Niestety. Jest jeszcze gorzej. Rodziłam w wakacje 2020. Z powodu pandemi mąż nie mógł mi towarzyszyć. Podczas porodu położne miały do mnie głupie komentarze, wysmiewaly mnie itp. Opierniczaly mnie, że stekam albo krzyczę, mówiły że się nie staram i przezemnie będą odbierały ten poród przez całą no i sobie nie posiedzą. Po porodzie nastąpiły komplikacje. Na sali po porodowej dostałam znowu skurcze parte. Które zamieniły się w jeden ciągły skurcz, który nie puszczał. Po pół godz łaskawie przyszedł lekarz mnie zbadac i stwierdził wielki krwiak w pochwie, (podczas podoru mówiłam i krzyczałam, że czułam że mi skóra pękła, powiedziały ze panikuje i nic nie ma) kazał szykować mnie do natychmiastowego zabiegu. W między czasie miałam moment, że byłam pewna że umieram. Życie zaczęło mi przelatywać przed oczami. Zrobiłam szybki rachunek sumienia, który podsumowałam stwierdzeniem, że jeszcze nie chce umierać, że to nie mój czas. To wszystko działo się w mojej głowie. Położne stały tylko i nie wiedziały co robić. Po zabiegu długo nie mogłam do siebie dojść. Dostałam problemow z kręgosłupem +rwą kulszowa. Po powrocie do domu przez pierwsze 2 tyg mąż mi bardzo pomagał przy dziecku. Tym bardziej, że się praktycznie ruszać nie mogłam z bólu. Mimo to starałam się wszystko przy dziecku robić. Po tym czasie zaczął coraz mniej mi już pomagał. I tak małymi krokami doszliśmy do momentu w dziecko ma 8 miesięcy. Mąż w ogóle nie wstanie w nocy do niego. Żeby zmienił pampersa to jest kłótnia. Jak się chwilę bawi z dzieckiem i trzeba przebrać to mi przynosi. Nie ważne co wtedy robię,czy gotuje, sprzątam, pracuje itp. Na ten moment muszę cały dom posprząta sama, teściowa nic mi nie pomaga i przy dziecku też nic. Muszę ugotować obiad. Załatwiać formalności, telefony, materiały itp zwiazane z budową. Dziecko praktycznie nie śpi. Budzi się w nocy co 20-60 min. Chodzę nie przytomna i nie mam kiedy odespać bo w dzień jak zaśnie to muszę pozałatwiać różne rzeczy, posprzątać ugotować obiad. Nawet jak mąż ma wolny dzień to nic nie chce zrobić w domu. Max pobawi się z dzieckiem. Nawet jak go poproszę o cokolwiek to ma do mnie pretensje, że pracuje na 2 etaty, plus czasem budowę ogarnia i on chce odpocząć. Dużo na ten temat rozmawialiśmy, ustalaliśmy zasady,obiecywal, przysięgał ale za każdym razem jest to samo. I ta sama klotnia na koniec. Mam traumę po porodzie i tym co działo się później. Długo miałam problem w ogóle żeby móc się kochać. Mąż ani razu nie chciał że mną rozmawiać o tym co rzeczywiście zaszło w szpitalu. Zna tylko ogólny zarys, który mu przedstawiłam zaraz po zabiegu przez telefon. Kilka razy próbowałam z nim rozmawiać o tym ale zmieniał temat. Mówił że nie chce o tym rozmawiać. Żebym sobie znalazła specjalistę który mi pomoże. Kochamy się teraz średnio co 3 dni. Czasem nie chce żeby mnie dotykał w miejscach intymnych jak mi wrócą wspomnienia z porodówki i a niego to jest już problem ze jestem nie miła dla niego. Przyjaciel, którym był kiedyś dla mnie, z którym mogłam porozmawiac o wszystkim i zrobić wszystko zniknął. Dużo się przez ten czas i kłóciliśmy i rozmawialiśmy. Ale nic z tego nie wynika,nic się nie zmienia. Jestem wykończona fizycznie i psychicznie. Nie mam już siły nawet podejmować z nim kolejny raz rozmowy na ten sam temat tłumacząc mu ze tez się męczę i potrzebuje czasem wsparcia i pomocy. Nawet jak przyzna mi rację to nic z tym później nie robi. Zastanawiam się już nad rozwodem. Jedyna ręcz, która rzeczywiście mnie trzyma przy nim to dziecko. Nie chcę dziecku zabierać ojca, niszczyć dzieciństwo. Wszyscy mnie w koło przeklną że przecież on ciężko pracuje i przynosi pieniądze. Ja też do porodu robiłam na 2 etaty ale teraz nie mam jak. Nikt w koło mnie nie zrozumie, że można rozstać się przez brak docenienia, pomocy i wsparcia.  Nie wiem już co robić. Pomóżcie proszę bo już na prawdę nie mam sił. 

Normalne życie ma niewiele wspólnego z bajkami o księżniczkach... które po ślubie żyły długo i szczęśliwie... 

  • Like 3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Kobitkana102 napisał:

 Po co ktoś miałbym pisać zmyślone historie? 

Nie wiem, po co? Po pierwsze, jestem w stanie uwierzyc, ze polozne mogly Ci cos glupiego powiedziec natomiast nie uwierze, ze mogly stwierdzic, ze przez Ciebie sobie " nie posiedza". Po drugie jakie polozne? Polozna. Sztuk jeden. Najczesciej jedna przypada na dwie, trzy rodzace w zwiazku z czym ani nie maja kiedy posiedziec ani sie nie gromadza. Mozliwe jest to wtedy kiedy porod jest bardzo skomplikowany- tu jednak paleczke przejmuje lekarz, lub gdy rodzi histeryczka ktora kompletnie nie slucha polecen, odmawia parcia i uparcie zmierza do tego by w najlepszym razie usmiercic swoje dziecko, a w najgorszym tez siebie. 

Styl Twojego pisania tez jest znajomy. Te przydlugie opisy pelne cierpietnictwa. Ja tego nie kupuje. Nie jestes dla mnie wiarygodna. 

Natomiaat, tak jaknapisalam wczesniej, zostawianie kobiety samej, by radzila sobie z dzieckiem jest karygodne. Mezczyzna ktory robi cos takiego nie zasluguje na miano ojca i meza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A ja uważam że autorka robi z siebie cierpiętnicę,męczennicę, powinna zamknąć za sobą tamten rozdział i wrócić do normalnego życia. Jej mąż z pewnością ma dość jej rozczulania się nad sobą.Ciesz się zdrowiem,dzieckiem i małżeństwem.

Edytowano przez Stokrotka30
  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, Stokrotka30 napisał:

A ja uważam że autorka robi z siebie cierpiętnicę,męczennicę, powinna zamknąć za sobą tamten rozdział i wrócić do normalnego życia. Jej mąż z pewnością ma dość jej rozczulania się nad sobą.Ciesz się zdrowiem,dzieckiem i małżeństwem.

A ja uważam, że jesteś zwykłą zołzą.

  • Like 1
  • Haha 1
  • Confused 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie jesteś typowym przykładem histeryczki, która na dodatek międli w sobie problemy, zamiast je rozwiązywać. Masz pretensje do męża, który zapieprza jak wół + buduje dom, że nie ma siły na więcej? Weź się puknij w głowę. Ja też bym nie chciała wysłuchiwac ciągle opowieści o porodzie - koniec końców urodziłaś, jesteś zdrowa i masz zdrowe dziecko. Temat do zamkniecia. Jeśli sama tego nie potrafisz zrobić, to idź do psychologa. Zresztą mąż sam Ci to mówi - on nie jest w stanie pomóc i ma do tego prawo. Ogarnij się. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie jest histeryczką. Są kobiety które przechodzą poród lżej i są takie które przechodzą go ciężej. Te pierwsze nie powinny sie wywyższać ani innych poniżać. Organizmy nie są wszystkie takie same. Wy co niektóre jesteście same z problemami i to widać, ale wygodniej wtedy zgnoić kogoś by sie lepiej poczuć. W ogóle hasło typu "ogarnij sie" jest zawsze mega chamskie i wypływa zawsze tylko z gęby prymitywnych frustratek.

Owszem mogą być dwie położne, bo ja tak miałam a rodziłam w państwowym szpitalu i tak sie złożyło, że w tamtym momencie akurat nikt nie rodził i one obie były do dyspozycji tak na wszelki wypadek. Co do wypowiadanych słów to paść może wszystko z ust drugiego człowieka.

Trudno udzielać porad w takiej sytuacji. Autorka sama musi wyważyć co dla niej mniejszym złem, aczkolwiek mam wrażenie, że problemem jest tu bardziej niespokojne dziecko niż równie przepracowany mąż, którego ciężko ocenić w takich okolicznościach. Może gdyby miał mniej roboty to bardziej można by było sie wypowiedzieć o jego postawie czy jest normalna czy nie, natomiast tu jest wszystko zatarte przez przeoranie robotą po obu stronach. Życie dorosłego człowieka, który jest rodzicem, mężem, żoną ogólnie jest ciężkie i jest to prawda niepodważalna. Obiad musi gotować każdy, tzn musi nie musi. Zależy jak silne jest w kimś poczucie obowiązku i czy jest silniejsze niż poirytowanie tą czynnością. Dzieci są różnorakie. Czasem są spokojne i wtedy jest bardziej klawo, ale przeważnie są niespokojne i wtedy jest tak jak jest. Ja uważam, że i tak jesteś w lepszej sytuacji niż niejedna kobieta, która np. nie kocha męża, czy nie ma z nim pożycia, czy nie radzi sobie z tym czy z tamtym. Ty wyglądasz na osobe które radzi sobie ze wszystkim, ale ma nerw, że nie ma odpoczynku od tego wszystkiego, a człowiek dla zachowania zdrowia psychicznego powinien mieć ze dwa razy w tyg chociaż przerwe na powolną kawę. Ty masz albo dziecko trudne albo jesteś za ambitna, czy tam za dużo narzuciliście na swoje barki naraz i może jakiś etat pasowałoby odpuścić by nie wylądowac psychiatryku albo chociaż gotować na dwa dni. Poszukać kogoś kto by  sie zajął dzieckiem na dwie godz. raz czy dwa w tyg. Jak mąż nie przejmuje inicjatywy to ty też wyluzuj z tymi obiadkami

  • Like 1
  • Thanks 3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To może niech mąż przestanie przynosić kasę do domu, albo odłoży budowę chaty na czas nieokreślony w przyszłosci? Bidula musi ugotować obiad i posprzątać dom mając 1 dziecko, no masakra! 

  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

KAŻDY z nas oprócz wychowania dzieci i opiekowania się domem ma też do ogarniecia jakieś inne sprawy. Autorka sama nie wie o co jej chodzi, bo nie robi NIC czego nie robiliby inni dorośli ludzie. Może niech się zamieni z mężem i mąż zacznie się zajmować papierologią przy budowie, a ona zacznie tam pracować fizycznie? Sama przyznała, że ojciec dziecka pomagał jej bardzo przez ten pierwszy okres 2 tygodni po porodzie czyli on pracował na 2 etaty, budował dom i odciążał ją w opiece nad dzieckiem. Podziękowała mu? Zapytała się kiedykolwiek jak on się z tym czuje, że ma tyle na głowie? Bo narzekać oczywiście potrafi, ale z drugiej strony założę się, że ciśnie tego męża, żeby dom już był gotowy. Dorosłe życie takie jest. Nie przeszła przez nic, co byłoby wyjątkowe. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja tam nie dziwie się , ze mąż autorki ma jej dosyć . Weź się w garść, przestań narzekać , ciesz się tym co masz. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wzieli na siebie zbyt duzo, ale ja slysze kobiete, ktora jest zmeczona i po prostu czuje sie niezauwazalna i nie doceniana za to co robi.  Kobieta, kobiecie wilkiem."

To może miech autorka przestanie narzekać i zacznie doceniać  to co ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 2.04.2021 o 22:16, Kobitkana102 napisał:

Mąż mnie nie chciprzytulać w nocy bo bal się, że mi coś zrobi. 

Przytulać można się nie tylko w nocy , chyb że chodzi Ci o seks- ale sama pisałaś, że miałaś zagrożoną ciążę i nie mogłaś uprawiać seksu. 

 

Dnia 2.04.2021 o 22:16, Kobitkana102 napisał:

Na czas budowy mieszkamy z jego mama, której nie trawie.

To po co mieszkacie z jego mamą.Pisałaś, że przed ciążą pomagałaś na budowie, więc powinniście najpierw skupić się na budowie i ją zakończyć a potem decydować na dziecko. 

 

Dnia 2.04.2021 o 22:16, Kobitkana102 napisał:

Dostałam problemow z kręgosłupem +rwą kulszowa. Po powrocie do domu przez pierwsze 2 tyg mąż mi bardzo pomagał przy dziecku. Tym bardziej, że się praktycznie ruszać nie mogłam z bólu. Mimo to starałam się wszystko przy dziecku robić. Po tym czasie zaczął coraz mniej mi już pomagał. I tak małymi krokami doszliśmy do momentu w dziecko ma 8 miesięcy.

Po co z bólami starałaś się wszystko przy dziecku robić? - przecież miałaś ciężki poród i miałaś bóle itd. Co chciałaś tym udowodnić?- że jesteś seperkobietą?

 

Dnia 2.04.2021 o 22:16, Kobitkana102 napisał:

Mąż w ogóle nie wstanie w nocy do niego. Żeby zmienił pampersa to jest kłótnia. Jak się chwilę bawi z dzieckiem i trzeba przebrać to mi przynosi. Nie ważne co wtedy robię,czy gotuje, sprzątam, pracuje itp. Na ten moment muszę cały dom posprząta sama, teściowa nic mi nie pomaga i przy dziecku też nic. Muszę ugotować obiad. Załatwiać formalności, telefony, materiały itp zwiazane z budową. Dziecko praktycznie nie śpi. Budzi się w nocy co 20-60 min. Chodzę nie przytomna i nie mam kiedy odespać bo w dzień jak zaśnie to muszę pozałatwiać różne rzeczy, posprzątać ugotować obiad. 

Kłótnia o zmianę pampersa? Przynosi Ci do przewinięcia to nie przewijaj, niech sam to robi. To nie sprzątaj i nie gotuj tylko śpij wtedy, kiedy śpi dziecko. Po za tym gotuj obiad na 2 dni, a sprzątać też nie trzeba dzień w dzień. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Autorka pisze, że po porodzie mąż jej pomagał a ona i tak wyrywała się do roboty przy dziecku. Po cholerę? Wcale się nie dziwię, że po czymś takim on się wycofał, bo po co ma się udzielać przy dziecku, skoro ona i tak musi zrobić po swojemu i pewno lepiej niż on? Sama mam za sobą 3 ciąże, każda była bardzo trudna. Dorosła osoba która decyduje się na dziecko jest świadoma, że to prawdopodobnie nie będzie sam miód i różnie może się to potoczyć. Minęło 8 miesięcy, czas przestać truć dupe otoczeniu. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe, ze tyle kobiet ma dramatyczne porody i wszystkie inne je glaskaja.  Autorka chce, zeby jej maz wysluchal i poglaskal, brakuje jej tego i ma sie zamknac i cieszyc sie z tego co ma.

 

Nie lepiej żeby autorka  ciągle narzekała jaki to 8 miesięcy  temu  maila ciężki poród . Do tego jeszcze  narzekanie na teściową, ze nie pomaga i jaki to cały świat jest  bleee. Ciekawe jak jej mąż długo  to wytrzyma. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jej mąż nie ma obowiązku przepracowywania jej "traumy". Przecież sama pisze - powiedział jej, żeby poszla do specjalisty, czyli nie każe jej się zamknąć, tylko jasno sygnalizuje, że nie może jej pomóc. On ma pełne prawo nie mieć siły ani możliwości być jej psychoterapeutą. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
11 minut temu, Com napisał:

Jej mąż nie ma obowiązku przepracowywania jej "traumy". Przecież sama pisze - powiedział jej, żeby poszla do specjalisty, czyli nie każe jej się zamknąć, tylko jasno sygnalizuje, że nie może jej pomóc. On ma pełne prawo nie mieć siły ani możliwości być jej psychoterapeutą. 

Nie jest terapeuta ale jest mężem i powinien swoja żonę wspierać. Tak to już w rodzinę jest żeby sobie pomagać. 

Ciekawi mnie ze wszyscy zawsze bronią mężczyzny: on musi odpocząć po pracy najlepiej leżąc na kanapie a ona najlepiej odpoczywa po nieprzespanej nocy przy płaczącym maluchu zajmując się domem i gotując obiad bo przecież on głodny wróci. Facet jak ma 37 stopni to testament pisze a on po ciężkim porodzie nawet wysłuchać jej nie chce?? Dziewczyny trochę empatii. Autorka przeszła ciężkie chwilę, ma wymagajace dziecko jest zmęczona i marudzi a ten mąż który wcześniej był przyjacielem się od niej odsuwa zamiast pomoc. 

Autorko z jednym twój mąż ma rację zgłoś się do psychologa który pomoże ci przepracować trudne doświadczenia. Piszesz też że dziecko budzi się co 20 min lub co godzinę to trzeba temu jakoś zaradzić. Poza tym znajdź czas żeby odpocząć. Zrób coś dla siebie idź na długi spacer na zakupy czy co tam lubisz. Wypoczęty człowiek zupełnie inaczej patrzy na swiat

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Doobrosulka weź już przestań robić z siebie świętą . Przecież  autorka  napisała, ze maż po porodzie dużo   pomagał.. Teraz pracuje na 2 etaty do tego budowa to niby kiedy ma sprzątać, gotować itd ?  Skoro  mówi jej,  ze nie chce o tym rozmawiać tzn ze ma juz dosyć jej  ciągłego narzekania .Przeczytaj sobie  wpis autorki   tam jest tylko " ja ja ja ja ja ja. 

Co do teściowej ..nie jej dziecko i nie musi pomagać autorce .

 

  • Like 3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Dobrosułka napisał:

Nie lepiej żeby autorka  ciągle narzekała jaki to 8 miesięcy  temu  maila ciężki poród . Do tego jeszcze  narzekanie na teściową, ze nie pomaga i jaki to cały świat jest  bleee. Ciekawe jak jej mąż długo  to wytrzyma. 

Tylko, ze 8 miesiecy temu nikt z nia tego nie przerobil tylko tak jak wszystkie tutaj- niezainteresowane, bylo minelo, zamknij sie, bo przezylas i dziecko tez.  Moze gdyby po porodzie miala z kim porozmawiac na ten temat to nie siedzialoby w niej i nie roslo coraz bardziej w problem.  Tesciowa oczywiscie jak wiekszosc kobiet- ja sie meczylam w milczeniu to ty tez masz siedziec cicho.

Bardzo sie ciesze, ze wiekszosc osob tutaj nie doznalo dostatecznie silnego urazu w zyciu, zeby potrzebowac pomocy innych do przerobienia tego.  To wielkie szczescie jak nie ma sie zadnych urazow i nie potrzebuje pomocy.  Szkoda tylko, ze poprzez to nie ma sie zadnego zrozumienia, ze nie kazdy jest silny psychicznie.

 

To się korzysta z pomocy psychologa, a nie zatruwa życie swoim jęczeniem wszystkim dookoła. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja zupełnie cię rozumiem autorko, przechodzisz przez bardzo trudny czas. Ale jak twój  maz tez sporo pracuje to ma prawo nie miec siły. To szybko minie, bedziecie we własnym domu, dziecko podrosnie i bedzie za chwile zupełnie inaczej. Jestez teraz przemeczona i zdenerwowana, ale nie ma sensu sie kłócic i nienawidzic o pieluche. On w końcu tez pracuje, a ty tez pracujesz ciezko, ale przy dziecku. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×