Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Polecane posty

Witajcie drogie Forumowiczki - bo chyba kobiet jest na tym forum zdecydowanie więcej. 

Nie byłem pewien gdzie "wrzucić" mój temat, bo w sensie technicznym dotyczy on antykoncepcji, niemniej kontekst jest dość szeroki, dlatego mimo wszystko zdecydowałem się go umieścić tutaj.

 

Zacznę od faktu, iż z nerwicą zmagam się w zasadzie odkąd pamiętam. Chłodna i nieobecna mama, ojciec nieradzący sobie z emocjami, nieodporny na kłopoty choć na zewnątrz twardy, używający alkoholu jako "regulatora". Wychowywanie w dużej mierze przez nadopiekuńczą babcię - trudno o lepszy grunt do zbudowania osobowości neurotycznej. Po dziś dzień (mam 30 na karku) czuję że ten bagaż który wówczas otrzymałem - bagaż zerowego poczucia własnej wartości, wyuczonej bezradności, poczucie niedopasowania do świata, ciąży mi na plecach. Bywa ze jest go mniej, czasem ściągam ten plecak na chwilę, ale on wraca do mnie natychmiast. A właściwie cały czas mi towarzyszy.

 

A do tego poczucie winy (a także wstydu), które wciąż, w mniejszym czy większym stopniu, jest u mnie obecne. Do pojawienia się i napisania na Waszym forum skłoniła mnie sytuacja która wraca do mnie raz po raz we wspomnieniach, mimo że upłynęło od tego czasu prawie 8 lat. Było to związane z moją ówczesną dziewczyną, i z tzw. tabletką po stosunku, do zażycia której, usilnie ją namawiałem. Uroiłem sobie wówczas, że (mimo braku jakichkolwiek podstaw), mogliśmy "wpaść", więc stwierdziłem że muszę coś z tym fantem zrobić, za wszelką cenę. Nic do mnie nie docierało, żadne argumenty, racjonalizacje, nic. O ile aborcja nie wchodziła dla mnie w grę, o tyle tabletka wydawała mi się wówczas wyjściem "kompromisowym", pozwalającym na uporanie się z lękiem przed jej ciążą - choć w gruncie rzeczy był to chyba lęk przed samym lękiem, gdyż nawet nie spróbowałem wówczas wyobrazić sobie co by było gdyby jednak okazało się, że ona w tej ciąży jest. Dominowało u mnie wówczas poczucie nie bycia gotowym na ojcostwo, zniweczenia jakichś (nie do końca sprecyzowanych) planów na przyszłość, ale przede wszystkim, sama wizja bycia ojcem, podczas gdy sam byłem (i czułem się) wówczas znerwicowanym dzieckiem - kompletnie mnie przerastała.

 

Dziś oczywiście patrzę na to wszystko w zupełnie inny sposób. Dążę do tego, by wreszcie stać się mężczyzną - i by móc zasługiwać na to miano. Ale jednocześnie mam niebywałe poczucie winy - co prawda do zażycia tabletki ostatecznie nie doszło, nie udało mi się jej "zdobyć" (choć w pewnym momencie, podczas rozpamiętywania tamtych wydarzeń, zacząłem sobie wkręcać że jednak mi się udało), to fakt, że byłem gotów w imię swojego lęku i egoizmu narazić bliską mi osobę na, bądź co bądź, ingerencję w organizm, jest dla mnie czymś, co napawa mnie niebywałym wręcz obrzydzeniem w stosunku do siebie. Tchórzostwo jakim się wówczas "wykazałem" przekraczało wszelkie granice przyzwoitości. Wstydzę się za to, i czuję się z tym po prostu fatalnie.

 

Ten wstyd, poczucie winy i poczucie bycia złym człowiekiem, leżały w dużej mierze u podstaw tego, że mój kolejny związek kiepsko wyglądał, a jeszcze gorzej się zakończył. Zawsze czułem że przez to wszystko co Wam tutaj opisałem, nie zasługuję na to, by móc mnie kochać, i by móc mi zaufać. Że jestem niewystarczający. Że muszę po prostu przyjąć to piętno, i tak z nim funkcjonować, do końca życia. Które i tak nie jest wiele warte. Po dziś dzień, mimo uczestnictwa w terapii, to przeświadczenie jest ogromne, i ciążące. Powoli zaczynam rozluźniać ten gorset w który sam się przed laty zapakowałem, ale przychodzi mi to z ogromnym trudem.

 

To chyba wszystko na chwilę obecną, z góry dziękuję za poświęcony czas i refleksje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Foko Loko napisał:

Terapia. Idź na terapie.

Przecież napisał, że chodzi na terapię. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Sehnsucht napisał:

Witajcie drogie Forumowiczki - bo chyba kobiet jest na tym forum zdecydowanie więcej. 

Nie byłem pewien gdzie "wrzucić" mój temat, bo w sensie technicznym dotyczy on antykoncepcji, niemniej kontekst jest dość szeroki, dlatego mimo wszystko zdecydowałem się go umieścić tutaj.

 

Zacznę od faktu, iż z nerwicą zmagam się w zasadzie odkąd pamiętam. Chłodna i nieobecna mama, ojciec nieradzący sobie z emocjami, nieodporny na kłopoty choć na zewnątrz twardy, używający alkoholu jako "regulatora". Wychowywanie w dużej mierze przez nadopiekuńczą babcię - trudno o lepszy grunt do zbudowania osobowości neurotycznej. Po dziś dzień (mam 30 na karku) czuję że ten bagaż który wówczas otrzymałem - bagaż zerowego poczucia własnej wartości, wyuczonej bezradności, poczucie niedopasowania do świata, ciąży mi na plecach. Bywa ze jest go mniej, czasem ściągam ten plecak na chwilę, ale on wraca do mnie natychmiast. A właściwie cały czas mi towarzyszy.

 

A do tego poczucie winy (a także wstydu), które wciąż, w mniejszym czy większym stopniu, jest u mnie obecne. Do pojawienia się i napisania na Waszym forum skłoniła mnie sytuacja która wraca do mnie raz po raz we wspomnieniach, mimo że upłynęło od tego czasu prawie 8 lat. Było to związane z moją ówczesną dziewczyną, i z tzw. tabletką po stosunku, do zażycia której, usilnie ją namawiałem. Uroiłem sobie wówczas, że (mimo braku jakichkolwiek podstaw), mogliśmy "wpaść", więc stwierdziłem że muszę coś z tym fantem zrobić, za wszelką cenę. Nic do mnie nie docierało, żadne argumenty, racjonalizacje, nic. O ile aborcja nie wchodziła dla mnie w grę, o tyle tabletka wydawała mi się wówczas wyjściem "kompromisowym", pozwalającym na uporanie się z lękiem przed jej ciążą - choć w gruncie rzeczy był to chyba lęk przed samym lękiem, gdyż nawet nie spróbowałem wówczas wyobrazić sobie co by było gdyby jednak okazało się, że ona w tej ciąży jest. Dominowało u mnie wówczas poczucie nie bycia gotowym na ojcostwo, zniweczenia jakichś (nie do końca sprecyzowanych) planów na przyszłość, ale przede wszystkim, sama wizja bycia ojcem, podczas gdy sam byłem (i czułem się) wówczas znerwicowanym dzieckiem - kompletnie mnie przerastała.

 

Dziś oczywiście patrzę na to wszystko w zupełnie inny sposób. Dążę do tego, by wreszcie stać się mężczyzną - i by móc zasługiwać na to miano. Ale jednocześnie mam niebywałe poczucie winy - co prawda do zażycia tabletki ostatecznie nie doszło, nie udało mi się jej "zdobyć" (choć w pewnym momencie, podczas rozpamiętywania tamtych wydarzeń, zacząłem sobie wkręcać że jednak mi się udało), to fakt, że byłem gotów w imię swojego lęku i egoizmu narazić bliską mi osobę na, bądź co bądź, ingerencję w organizm, jest dla mnie czymś, co napawa mnie niebywałym wręcz obrzydzeniem w stosunku do siebie. Tchórzostwo jakim się wówczas "wykazałem" przekraczało wszelkie granice przyzwoitości. Wstydzę się za to, i czuję się z tym po prostu fatalnie.

 

Ten wstyd, poczucie winy i poczucie bycia złym człowiekiem, leżały w dużej mierze u podstaw tego, że mój kolejny związek kiepsko wyglądał, a jeszcze gorzej się zakończył. Zawsze czułem że przez to wszystko co Wam tutaj opisałem, nie zasługuję na to, by móc mnie kochać, i by móc mi zaufać. Że jestem niewystarczający. Że muszę po prostu przyjąć to piętno, i tak z nim funkcjonować, do końca życia. Które i tak nie jest wiele warte. Po dziś dzień, mimo uczestnictwa w terapii, to przeświadczenie jest ogromne, i ciążące. Powoli zaczynam rozluźniać ten gorset w który sam się przed laty zapakowałem, ale przychodzi mi to z ogromnym trudem.

 

To chyba wszystko na chwilę obecną, z góry dziękuję za poświęcony czas i refleksje.

Na serio, gdyby ludzie popełniali w życiu tylko takie błędy to świat byłby piękny. Gdyby ludzie tylko w taki sposób się krzywdzili to byłoby dobrze. Po pierwsze, tabletka po to nie aborcja. Wydaje mi się, że teoretycznie to wiesz, ale powiem to jeszcze raz bo chyba w twojej głowie urosła do rangi czegoś gorszego niż jest w rzeczywistości. Tabletka po jest ANTYKONCEPCJA AWARYJNA. Za antykoncepcję odpowiadają oboje partnerzy więc miałeś prawo chcieć żeby twoja partnerka ja zażyła. Przecież ona nie szkodzi, dlaczego piszesz z takim strachem o ingerencji w organizm? Przecież to nie namawianie do operacji tylko do przyjęcia tabletki, która NIE SZKODZI W ZADEN NAJMNIEJSZY SPOSOB. To normalne, chyba każdy taka tabletkę kiedyś zażył. Ja podczas 8 lat małżeństwa dwukrotnie, ostatni raz miesiąc temu. Lekarka przez telefon mi tylko powiedziała żebym pamiętała, że taka tabletka to max raz na miesiąc. Żyje, mam się dobrze, nie mam pretensji do męża że musiałam ją wziąć. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
44 minuty temu, Gość 52 napisał:

Przecież napisał, że chodzi na terapię. 

Ale tu nic innego nie zadziała 🤷‍♀️ trzeba dać terapii czas.

36 minut temu, Gość 52 napisał:

Po pierwsze, tabletka po to nie aborcja. Wydaje mi się, że teoretycznie to wiesz, ale powiem to jeszcze raz bo chyba w twojej głowie urosła do rangi czegoś gorszego niż jest w rzeczywistości. Tabletka po jest ANTYKONCEPCJA AWARYJNA. Za antykoncepcję odpowiadają oboje partnerzy więc miałeś prawo chcieć żeby twoja partnerka ja zażyła. Przecież ona nie szkodzi, dlaczego piszesz z takim strachem o ingerencji w organizm?

Ale to zależy od sytuacji. Tabletka po powinna być zażywana w sytuacji, w której faktycznie doszło do ryzyka, a nie dlatego, że facet ma paranoję. Bo sam napisał, że nie było podstaw do jej brania poza jego urojeniami, że na pewno wpadli. Więc w tym kontekście partnerka zadziałała bardziej odpowiedzialnie nie faszerując organizmu dodatkowymi hormonami bez potrzeby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Foko Loko napisał:

Terapia. Idź na terapie.

Raczej zmiana terapeuty, skoro to nic nie daje. 

57 minut temu, Gość 52 napisał:

Na serio, gdyby ludzie popełniali w życiu tylko takie błędy to świat byłby piękny. Gdyby ludzie tylko w taki sposób się krzywdzili to byłoby dobrze. Po pierwsze, tabletka po to nie aborcja. Wydaje mi się, że teoretycznie to wiesz, ale powiem to jeszcze raz bo chyba w twojej głowie urosła do rangi czegoś gorszego niż jest w rzeczywistości. Tabletka po jest ANTYKONCEPCJA AWARYJNA. Za antykoncepcję odpowiadają oboje partnerzy więc miałeś prawo chcieć żeby twoja partnerka ja zażyła. Przecież ona nie szkodzi, dlaczego piszesz z takim strachem o ingerencji w organizm? Przecież to nie namawianie do operacji tylko do przyjęcia tabletki, która NIE SZKODZI W ZADEN NAJMNIEJSZY SPOSOB. To normalne, chyba każdy taka tabletkę kiedyś zażył. Ja podczas 8 lat małżeństwa dwukrotnie, ostatni raz miesiąc temu. Lekarka przez telefon mi tylko powiedziała żebym pamiętała, że taka tabletka to max raz na miesiąc. Żyje, mam się dobrze, nie mam pretensji do męża że musiałam ją wziąć. 

Po pierwsze nie musiałaś brać, tylko chciałaś. A to jest różnica.

Po drugie, autor nie miał prawa żądać od tego od swojej partnerki, kiedy nie było jak sam autor napisał, podstaw ku temu, aby były obawy o ciążę, czyli się dobrze zabezpieczyli. Miałby prawo, gdyby partnerka odmówiła zastosowania prezerwatywy. 

A po trzecie, jest to ingerencja w organizm, ponieważ może rozwalić to układ hormonalny kobiety. Tobie może nic nie być, a inna będzie się bujać z tym przez pół roku. Mój organizm toleruje tylko wybraną antykoncepcję hormonalną (po niektórych mam arytmię serca i pękają mi żyły, a brać coś muszę), więc po zażyciu tabletki po, mogłabym mieć niezłe jazdy. 

Edytowano przez Unlan

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Sehnsucht napisał:

Witajcie drogie Forumowiczki - bo chyba kobiet jest na tym forum zdecydowanie więcej

A tak w ogóle, to jakoś mi jest ciężko w tą opowieść uwierzyć. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 5.01.2023 o 17:14, Foko Loko napisał:

Ale tu nic innego nie zadziała 🤷‍♀️ trzeba dać terapii czas.

Ale to zależy od sytuacji. Tabletka po powinna być zażywana w sytuacji, w której faktycznie doszło do ryzyka, a nie dlatego, że facet ma paranoję. Bo sam napisał, że nie było podstaw do jej brania poza jego urojeniami, że na pewno wpadli. Więc w tym kontekście partnerka zadziałała bardziej odpowiedzialnie nie faszerując organizmu dodatkowymi hormonami bez potrzeby. 

Dokładnie to mam na myśli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 5.01.2023 o 17:33, Unlan napisał:

A tak w ogóle, to jakoś mi jest ciężko w tą opowieść uwierzyć.  

Niestety, wydarzyła się naprawdę 😞

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Sehnsucht napisał:

Dokładnie to mam na myśli.

Nie uprawiaj seksu, jeżeli do niego nie dorosłeś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 7.01.2023 o 12:31, Foko Loko napisał:

Nie uprawiaj seksu, jeżeli do niego nie dorosłeś.

Jak ktoś nie chce mieć dzieci to znaczy, że nie dorósł do seksu? Co za bzdura 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, She85 napisał:

Jak ktoś nie chce mieć dzieci to znaczy, że nie dorósł do seksu? Co za bzdura 

A napisz mi, proszę, gdzie napisałam coś takiego 🙈🙈😂

Jak ktoś panikuje, że mógł zajść w ciążę przy normalnym zabezpieczaniu się i przy praktycznie zerowym ryzyku, to tak, nie dorósł do seksu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 5.01.2023 o 17:30, Unlan napisał:

 

Po drugie, autor nie miał prawa żądać od tego od swojej partnerki, kiedy nie było jak sam autor napisał, podstaw ku temu, aby były obawy o ciążę, czyli się dobrze zabezpieczyli. Miałby prawo, gdyby partnerka odmówiła zastosowania prezerwatywy.

Uprawianie seksu jest wystarczającą podstawą do obaw i najwidoczniej się nie zabezpieczali tylko bazowali na kalendarzyku. A przede wszystkim - jeśli facet rozpamiętuje taką bzdurę przez osiem lat, to nie nadaje się na rodzica ani do związku, bo jest poważnie zaburzony

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
44 minuty temu, campania napisał:

Uprawianie seksu jest wystarczającą podstawą do obaw i najwidoczniej się nie zabezpieczali tylko bazowali na kalendarzyku. A przede wszystkim - jeśli facet rozpamiętuje taką bzdurę przez osiem lat, to nie nadaje się na rodzica ani do związku, bo jest poważnie zaburzony

Napisał autor, że nie było podstaw ku temu, aby sądzić, iż ciąża jest możliwa. A więc było to zabezpieczenie, lub partnerka miała 100% pewności i miała rację.  Oczywiście, że żadna antykoncepcja nie daje 100% pewności, ale jak pisałam, facet miałby prawo żądać zażycia tabletki po, gdyby nalegał na prezerwatywę, a partnerka stanowczo by odmówiła. Ale wiemy, że takie coś się raczej nie zdarza. 

Ja myślę, że jeśli facet to rozpamiętuje ( o ile wątek jest prawdą, bo jakoś mi to prowokacją zajeżdża, może nie tyle o tą pigułę, co tą jego nerwicę), bo się naczytał, albo nasłuchał tego, że tabletka po, to tabletka poronna. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×