Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zakrecona na maxa.

Nasze male codzienne gafy

Polecane posty

Gość razzberry
mój brat poszedł kiedyś do kumpla, dzwoni do drzwi, otwiera mu matka tego kumpla, a mój brat na to:Dzień dobry, Z TEJ STRONY Kuba. Czy zastałem Tmoka? (cóż, za dużo gadał przez telefon:) Raz tez dzwonił do kogoś, odebrała mama tego kogoś a mój brat:Dzieńdobry, tu Kuba. Czy jest ten...no...jak mu tam.... mama: Michał, tak? kuba: No właśnie, Michał!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość razzberry
i doprawdy nie wiem czemu zamiast literki 'D' w moim poprzednim wpisie pojawiają się uśmieszki....:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mroowa
tp byly urodziny mojej mamy...brat i ja studiujemy i nie mieszkamy w domu...jakos dziwnym trafem (niue mieszkamy w jednym miescie) wyslalismy jej sms'a z zyczeniami w jednym momencie-kolo 2 rano!!!ona sie obudzila i dostala cisnienia,ze to budzik i ze jest spozniona do pracy.szybko sie ubrala i dawaj...spotkala jakis mlodych ludzi,ktorzy wracali z imprezy i zapytala sie ich o godzine,bo ona sie spieszy do pracy (zima byla,wiec ciemna pora jej nie dziwila,a zawsze chodzi do pracy o 6:30),a oni do niej "czy pani cos pila?",ona mowi,ze nie,ze sie spieszy,a koles do niej "niech pani idzie do domu,przespi sie jeszcze 5 godzin i wtedy pojdzie do pracy"...i chyba wtedy powoli zaczelo do niej docierac,ze cos jest nietak....wraca do domu,a tu 2:30....:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hmmmmmmmmmmm
moje gafo moze nie sa bardzo smieszne, ale ZAWSZE jak kupuje sobie do jedzenia cos na miescie, to chce zabrac komus cos, co zamowil wczesniej. Wyciagam lapy po nie swoje i pozniej chce sie pod ziemie zapasc;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Coś mi się przypomniało z czasów, kiedy pracowałam. Wyszłam z pracy na obiadek i stanęłam w ogonku po pizzę na mieście ( taką małą na tacce ). Ale, ze musiałam być cały czas na smyczy, a nie chciałam się jednocześnie szamotać z jedzeniem i z telefonem, to wzięłam służbowy - ze słuchawkami w uszach. Bardzo wygodny. No i stoję w kolejce. Zamówiłam sobie z bekonem i odsunęłam się, zeby inni za mną też złożyli swoje zamówienia. A ja czekam sobie grzecznie zamyślona i zapatrzona na coś. W pewnej chwili odzywa się mój telefon. Dzwonią z firmy poligraficznej, gdzie realizują moje zamówienia na foldery. I jak to bywało już od kilku dni dzwonią z dręczącymi pytaniami. Parę osób w kolejce obejrzało się na wariatkę ( na mnie) która niz stąd ni z owąd zaczyna gadać do siebie. Ale nic poza tym. POkapowali się, że mam taki telefon i już. Przestali się gapić. A ja gadam. Tłumaczę jakieś farmazony. W końcu słyszę jak babka z budki gapiąc się na mnie pyta: - pani zamawiała pizzę z szynką ? ( w tym samym momencie facet z poligrafi pyta mnie czy napisy na folderze mają być z lakierem UV ) - Nie, z bekonam. - odpowiedziałam. Oczywiście odpowiedziałam babce w budce, ale mikrofon wszystko ściągnął i możecie sobie wyobrazić zdumienie faceta z poligrafii... - Przepraszam, to nie do pana - zreflektowałam się szybko i mówię - oczywiście z lakierem. Tym razem babka z budki wywaliła oczy, bo to była jesień i nie widziała, ze mam w uszach słuchawki od telefonu i że ja z kimś gadam. No kosmos. Więcej nie brałam ze sobą słuchawek, tylko od tamtej pory odbieram telefony jak bozia przykazała. :) POzdrawiam gafowiczów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość telefonistka od 7 bolesci
moj facet pracuje w domu i prowadzi interesy z klientami zza granicy. poniewaz ja b dobrze znam angielski poprosil mnie zebym odbierala wszystkie telefony danego dnia,bo moga ze stanow dzwonic, mialo to byc okolo 9 rano naszego czasu, a on akurat musial byc na spotkaniu poza domem od samego rana . poszlismy spac.obudzil mnie telefon ale o jakiejs poganskiej godzinie, wylazlam zaspana do nieprzytomnosci z lozka, podnioslam sluchawke i mowie -mam nawyk mowienia nazwy firmy na poczatku " XXX halo", uslyszalam jakies trzaski, i belkot, ale zajarzylam ze po angielsku, niestety nic nie zrozumialam wiec powiedzialm "przepraszam ale jeszcze spie i nie jarze" i walnelam sluchawka. zeby bylo smieszniej zadzwonil drugi raz a ja poweidzialm zeby sobie kawalow nie robili o tej porze i ponownie rzucilam sluchawka. moj facet tez sie obudzil i pyta""kto to byl o tej porze" - byla 6 rano- a ja mowie "a jakis debil kawal sobie robi i do tego po angielsku gada" i dopiero do mnie dotarlo ze to byly stany..dostalam opeer od faceta, a oni do niego na komorke zadzwonili i powiedzieli ze na stacjonarny jakas pomylka ciagle byla (jak ciagle?- 2 razy tylko ;p) a wogole to mam fobie przed telefonami, i to wcale nie po tamtym ale wogole ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mala zakrecona
ostatnio lekarz sie mnie pytal o wiek zeby na zaswiadczeniu napisac: - ile pani ma lat? - 77 - ile ? - tzn urodzilam sie w 27-ym... - tzn mam 27 lat, rok urodzenia 1977 na wszelki wypadek wyjelam dowod i pokazalam ze jeszce mam 27 :) *** na koniec wizyty wyjelam pieniadze z portfela i zamiast je wreczyc lekarzowi wrzucilam je do torebki a portfel podalam lekarzowi *** wychodzac (godzina 11) powiedzialam "dobranoc" na koniec powiem ze byla to bardzo stresujaca wizyta u ginekologa bo okazalo sie ze mam narosl na jajniku i sie zdenerwoalam :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coreczka tatusia
a moj ojciec lubi takie rozne gierki slowne i lubi jak ludzie nie moga zajarzyc o co chodzi jego ulubiony tekst ktory zawsze mu wychodzi nawet dwa razy z ta sama sprzedawczynia w sklepie: - jest ser szpitalny? - jaki? - szpitalny - nie, nie mamy takiego, a jaki to ser? -no to pani powinna sie znac lepiej na serachm ja tylko kupuje co mi zona kaze... -??? - a jak w szpitalach pacjenci leza? - ????? -salami...wiec poprosze taki ser, jesli jest...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coreczka tatusia
chlopak ktoremu sie bardzo podobalam zaprosil mnie na randke do kina, bylo to przed probna matura w 96 roku, marzec, piatek wieczorem- 8 marca-dzien kobiet na dodatek:P, w sobote rano probny anglik...poweidzial ze przyda mi sie troche rozrywki przed egzaminem i pomyslal ze poprawi mi humor fajnym filmem, ale nie powie mi jakim bo to niespodzianka, ale wie ze lubi brada pitta wiec bedzie git. przyjechal i byl podekscytowany i poweidzial ze ma nadzieje ze sie troszke wyluzuje. ja ucieszona, zajezdzamy pod kino, patrze na afisz a tu SIEDEM - nie wiem czy pamietacie taki obrzydliwy thriller z bradem pittem. myslalm ze padne, nie dosyc ze dzien kobiet, jutro egzamin, a on mnie na takie paskudztwo zabral. nie poweidzialam nic ale ledwo wytrzymalam te 3 godziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Razem z moim tatą kawalerzem często się wygłupialiśmy. A im bardziej, tym lepiej. Wieki temu, kiedy miałam 6 ( !!! ) lat szliśmy do portu ( tata marynarz ) i przechodziliśmy przez budkę strażników ( rzecz się działa w Murmańsku u Ruskich ). To były czasy, kiedy ludzi nicowali na lewą stronę niemal i bez kontroli nie było mowy! Był juz późny wieczór, a my z tatą udjąc pijanych ( !!!! wyobrażacie sobie! ) zataczamay się i śpiewamy na całe gardło :\" a nam wsio rawno!\" ( a nam wszystko jedno ). Strażnicy stali tak osłupiali naszym widokiem, że przepuścili nas bez żadnej kontroli. :) Miałam jakieś 18 lat,wsiadam do autobusu w centrum Warszawy, tłok jak diabli. Ale patrzę na jedym siedzeniu widze mojego tatę!!! No to przepycham się do niego. On tyłem do mnie, więc mnie nie widzi. Ja... ubrana jak to nastolataka. W końcu się dopchałam, spojrzałam na niego, puściłam oko, żeby sie nie odzywał i mówię: - Taki tu tłok.... czy mogę usiąść panu na kolanach? - Ależ bardzo proszę, niech pani siada. - odpowiada mój tata. Żebyście widzieli miny ludzi...... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość razzberry
a najlepiej to jak mój brat przez sen gada.. raz p[rzechodzę późnym wieczorem koło jego pokoju a tam jakieś gadki, uchylam drzwi a mój brat śpi jak suseł i mówi: ale jutro pójdziemy na karuzelę? dodam, iż mój brat ma 20 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do gory

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to ja kilka lat temu, gdy jeszcze mieszkałam z rodzicami i starszym bratem... Zawsze podbierałam ciuchy starszemu bratu, za co ten wściekał się strasznie. I któregoś pięknego wieczoru, gdy zmęczenie ścięło mnie z nóg i zasnęłam wpada brat do pokoju, otwiera z hukiem składane drzwi ratatatata!!!! - młoda!!! gdzie mój golf??!! - (ja ziewająca i zaspana) ale o ssscccooo ssccciii cchhhoozzziiiii? - golf!!! łaziłaś w nim!! - piekarze zabrali.... :P :o :D dodam, ze dorabiałam wtedy w sklepiku spożywczym i wstawałam przed piąta rano :classic_cool:. Trochę się otrzeźwiłam jak usłyszałam ryk rodziców i braciszka :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przypomniała mi się gafa autobusowa... Wsiadłam kiedyś do autobusu na wrocławskim Kozanowie ( mieszkancy wiedzą, że jest tam duzo zakrętów) i uchwyciłam się rurki tej przy drzwiach. Byłam jakoś wybitnie zamyślona i gdy autobus zbliżył się do zakrętów zaczęło rzucac całym autobusem. Nagle zauważyłam że tak rurka, której się trzymam jakoś mało.. stabilna. Myśle w pierwszej chwili \" Kurna, wyrwałam rurkę\". Ale podniosłam wzrok i zobaczyłam wielkiego faceta z wąsem, który trzyma się zaparty właściwej rurki a ja... złapałam się jakiegoś karnisza czy czegoś podobnego, który ten facet przewoził. Jak się zorientowałam to powiedziałam \"Przepraszam pana bardzo\" a on na to \" Niech sie pani trzyma, prosze bardzo\". Ale siara

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Razem z mama poszłyśmy do sklepu do wykładzinę. Udało się kupić wymarzoną, 5 metrów długą i tyle samo szeroką. Facet pyta w sklepie, czy sobie poradzimy ( sklep na osiedlu, kilka ulic od naszego domu ). Co? My sobie nie poradzimy? Pewnie, Panie! Co to jest, takiego naleśnika weźmiemy we dwie i spoko. Ja nie byk... a mama niteczka 48 kg...metr pięćdziesiąt w kapeluszu. Facet więc zmierzył nas wzrokiem, ale nic nie powiedział. Zaproponował, że wyniesie nam tą wykładzinę ( ślicznie już zrolowaną i zaklejoną taśmą ) przed sklep, żebyśmy tu nie lawirowały między półkami. No i luz. Gość wyniósł wykładzinę przed sklep, popatrzył na nas jeszcze troszkę podejrzliwie i w końcu sobie poszedł. No to my dziarsko zabrałyśmy się do niesienia. mama z przodu, a ja z tyłu. Pierwsze pojejście...yyyyhhh. Nie drgnęła z posad. Nie, to może ja z przodu, a mama z tyłu. POnowna próba zakończona klęską. W końcu sie zaparła nogami i przy pomocy mamy udało nam się podnieść jeden koniec, podparłam go ramieniem, mama też trzyma... no fajnie, ale drugi koniec pięć metrów dalej leży.... W życiu bym nie przypuszczała, ze wykładzina może być TAK ciężka. Pech ( ? ) chciał, że obok robotnicy stawiali pawilon chyba sklepowy. Zorientowałam się dopiero po jakimś czasie zmagań z wykładziną, zę cała ekipa udziadła na stawiamym murze i gapią się na nas zrywając boki. A najlepsze było to, że my też cały czas ryczałyśmy ze śmiechu. W końcu jakiś gostek się zlitował i zszedł do nas z pytaniem, czy może nie pomóc. Ale jak spojrzałam na feceta, to wybuchłam niepohamowanym śmiechem - gościu był jeszcze mniejszy od mojej mamy!!!!! No, paranoja normalnie! ALe mówię, że jasne, a co, niech i ja się pośmieje z tego, jak ten cherlak będzie walczył z gumowo-futrzanym rulonem. A gostek myk, zarzucił sobie tego mega naleśnika na ramie i pomaszerował dziarsko przed siebie. Goście na budynku bili mu brawo, a my świńskim truchtem, nie oglądając się już za siebie pokłusowałyśmy za naszą oddalającą się wykładziną na dwóch cienkich nóżkach. No , miał fatec krzepę.... Niestety, to nie był nasz pierwszy taki pomysł z braniem się za rzeczy, którym nie mogłyśmy dać rady. Ale o samodzielnej przeprowadzce i otwierajcych się szafach w połowie piętra.... innym razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja koleżanka z pracy miała pewnego dnia obdzwonić jakieś 30 osób. Wisiała więc ciągle na telefonie. Jak tylko odkładała słuchawkę to telefon zaczynał dzwonić i musiała odbierać. W miedzyczasie dzwoniła też jej komórka. Jednym słowem - młyn. Wybrała numer do kolejnej osoby, czeka na połączenie i opowiada mi coś. Ten ktoś wreszcie odebrał, a ona do niego : Słucham, no słucham!! Po chwili prawie wrzasnęła: Halo, słucham!! A za moment: Najmocniej przepraszam, ale czy to pan do mnie dzwoni , czy ja do pana? .......Ach tak, no to dzień dobry. A z kim rozmawiam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do gory

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odswiezam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odświeżammmmm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość deska do prasowania
Bylam co prawda tylko swiadkiem ale... W olsztynie, nie wiem jak w innych miastach, w autobusach komunikacji miejskiej znajduja sie takie pionowe oparcia, bez siedzen (nie wiem do czego sluzace). W kazdym razie stal oparty o nia pewien pan. Gdy na przystanku wysiadal z autobusu jakas pani krzyknela za nim ze zapomnial prasowalnicy zabrac. Caly autobus sie usmial:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Byłam ostatni u okulist z moim dziesięciomiesięcznym synem. Na pytanie pani doktor od kiedy ma zeza odpowiedziałam: - Od nowości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slawek73
A ja swego czasu zawzięcie tłumaczylem żonie, że za zdjecia do "Pianisty" ich autor otrzymał NOBLA.... Dość długo nie moglem sie połapac dlaczego żona ciagle mi zaprzecza i smieje sie do rozpuku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lkjhkjh
Notorycznie zdarzają mi się freudowskie pomyłki typu: członek zamiast człowiek albo obciągać zamiast obciążać. Kiedy miałam 4 lata, hodowałam w domu ślimaki przyniesione z podwórka. Kiedyś przyszła do mnie 5 - letnia, bardziej uświadomiona ode mnie koleżanka i powiedziała: "Zobacz, te ślimaki się pierd...ą". Ja nieświadoma niczego biegnę przez cały dom i krzyczę z wielkim przejęciem: "Mamo! Mamo! Wiesz co się dzieje? Ślimaki się pierd...ą!" Kiedy miałam 5 lat, podopijałam wino z kieliszków imieninowych gości mojej mamy, gdy wszyscy poszli do kuchni oglądać nowe meble. Śpiewałam później przez cały wieczór "Sto lat, sto lat" i fikałam koziołki, aż nagle padłam jak nieżywa na podłogę. Kiedyś idę z koleżanką korytarzem na wykład i mówię: "Na pewno go nie będzie, bo wczoraj w knajpie X schlał się jak świnia" - po czym oczywiście okazało się, że wykładowca idzie tuż za mną. Idę kiedyś z koleżanką ulicą jakiegoś małego włoskiego miasteczka i rozmawiamy sobie o chłopcach, idących tuż przed nami: "- Fajne dupeczki mają, co? - Chciałabyś taką? - Ale to chyba młode dupeczki jeszcze - No to jeszcze lepiej" - po czym słyszymy, jak goście zaczynają rozmawiać między sobą... po polsku. Siusiam sobie ostatnio w knajpie, bardzo się starając trafić jakoś do sedesu pomimo ogólnego rozchwiania, rozglądam się po ścianach, a tam widzę: "Zagłębie Sosnowiec" i podobne poezje. Ups... Innym razem poszłam do męskiej łazienki z premedytacją, bo damska bardzo długo była zajęta (poprzedniczka zasnęła), a w męskiej nikogo nie było. Po prawej stronie były trzy pisuary, a dopiero na końcu kabina, poszłam więc do kabiny i kiedy już chcę wychodzić, zaczęli się schodzić panowie i korzystać z tych pisuarów, słucham więc ich ciekawych rozmów o ciupcianiu i czekam, aż sobie pójdą, żeby nie stawiać ich w kłopotliwej sytuacji, a tu słyszę, że wchodzą następni i jeszcze następni... Przesiedziałam tam 20 minut, krztusząc się ze śmiechu i czekając na dogodny moment, w końcu kiedy uznałam, że jest już cicho i nikogo nie ma, wyskoczyłam jak z procy, żeby wykorzystać chwilę... a tam oczywiście stał facet i siusiał... Mało zawału nie dostał na mój widok. Moja mama ma podobny nr stacjonarny do agencji towarzyskiej i notorycznie o 3 - 4 w nocy odbiera telefony : "Dobry wieczór, chciałbym zamówić panienkę", aż kiedyś się zdenerwowała (jest bardzo spokojna) i wypaliła: "Jak ci kur... zaraz dam panienkę, zboczeńcu jeden, to do końca życia ci się seksu odechce!" Z zasłyszanych: jedzie moja mama pociągiem, a obok stoi przy oknie facet i pali papierosa, podchodzi do niego kanar: "Proszę bilecik do kontroli", a facet bilet wyrzucił przez okno i konduktorowi podaje fajeczkę. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość psychoterapeuta
właśnie wysłałam mojemu szefowi plan konferencji, gdzie w przerwie kawowej będą podawane Świerze bułeczki :| myślicie, ze zauważy ....ups....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja ostatnio stanęłam w warzywniaku w kolejkę i pytam dość głośno: \" Czy ma pani pomidory?\" . Wszyscy jakoś dziwnie się na mnie spojrzeli i dopiero wtedy zauważyłam, że opieram się o dużą skrzynkę, po brzegi wypełnioną pięknymi, czerwonymi...........pomidorami . Ale siara!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×