Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zakrecona na maxa.

Nasze male codzienne gafy

Polecane posty

Gość cola light
kiedys w mlodosci bylam okropna dziewczynka:P poslzysmy z kolezanka do kina gdzie oproznilysmy wino...na przystanek postanowilysmy wracac na skroty...nie wiem jakim cudem przeszlam w zimie po rurze nad rzeka..ale nie zauwazylam ze dalej jest kupa blota stoje i nogi mi sie zapadly..i zaraz wyrznelam cala do tylu w bialej kurtce...przez 10 min szukalysmy moich butow..ja cala zamaznieta brazowa szytwna wracalam do domu autobusem ile sie wsytudu najadlam:( kiedys na imprezie kumpela wchodzi do lazienki..patrzy a ja myje zeby..pyta sie co robisz?? a ja : myje zeby ona: ale to szczotzeczka mojej mamy...nie wiem chyba wydawalo mi sie ze jestem u siebie:D poszlam do skelpu i mowie ze chce mleko sprzedawczyni: w woreczku?? ja chcialam powiedziec ze w kartonie a wystrzelilam : w opakowaniu :) innym razem poszlam po cole babka pya sie: w szklanej? ja inteligentnie odpowiadam: nie, w butelce:] ide ze znajomymi kolo bloku ( wszyscy wiedza ze mam pecha:P ) i mowia uwazaj balkon! obracam sie i mowie: co? i w tym momencie wyrznelam glowa w balkon...siniak dlugo mi o tym przypominal:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Arizonka
Na codzień pracuję w sklepie. Pewnego dnia przyszedł klient i rozgadał się przy kasie. Opowiadał o swoim małym synku, o tym, że panuje grypa, a na koniec o swoim nowym piesku - małym amstaffie. Wyszedł i wrócił po jakiejś godzinie. Stanął przede mną cały uradowany i powiedział: ,,No, zaszczepiłem go". Ja niewiele myśląc odpaliłam ,,Pieska??" A on na to z miną mordercy: ,,Nie, synka". Okazało się, że miał na myśli szczepienie na grypę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upupupu
upupupup

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mosspppp
:-/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chorjacy
Pewnego dnia gdy wraz z żoną stwierdziliśmy, że jak co roku na ścianie pojawił sie w narożniku pokoju grzyb, postanowiłem kupić odpowiedni środek. Z poprzednich lat pamietałem jednak, że najlepszy jest środek plesniobójczy o nazwie PUFAS. Udałem sie zatem do sklepu z farbami i podobnymi środkami i usilnie rozglądajac się po półkach próbowałem go znaleźć. Kręcąc sie jednak pomiędzy półkami (sklep był samoobsługowy) ktos z personelu zorientował sie chyba, że czegoś szukam i uprzejmym głosem zapytał: "Czy moge w czyms pomóc?" Ja zaskoczony, ale uradowany, że poszukiwania się wkrótce skutecznie skończą wyrecytowałem jednym tchem: "Tak, czy jest środek plemnikobójczy firmy Pufas?" Konsternacja ze strony mojego rozmówcy uświadomiła mi moją gafę. Poczułem się zażenowany i zrobiło mi się głupio, ale po wyjściu ze sklepu uśmiałem się do rozpuku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bay_leaf
A ja dzisiaj do kierowcy w autobusie zamiast powiedzieć "niech się pan w wolnej chwili kawy napije, to może pana rozbudzi" (wyglądał na bardzo niewyspanego) wydukałam " pić spanie, to nie kawy". O dziwo zrozumiał o co chodziło, bo milutko odpowiedział, że "od kawy woli herbatę i napewno się napije w wolnej chwili". Zdrowo się uśmialiśmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ... ... ...
nie doczytalam do konca jeszcze (super topc!!!) ale sie mi cos przypomnialo wiec dorzucam teraz zeby ni zapomniec. 1. kiedys słuchając w radiu piosenki Edyty Gepert spiewaalam sobie na glos razem z Nia. I zamiast spiewac "czasami czuję się jak mrówka gdy czyjś but tratuje jej mrowisko" zaspiewalam "czasami czuje sie jak mrowka ktorej but tratuje czyjes mrowisko" :)) Rezta rodzinki pelkala ze smiechu 2. Mój kuzyn słysząc modlitwe "Aniól Pański zwiastował Pannie Maryji....itp.." powtórzył "Anioł Pański zmajstrował Pannie Maryji" :)) 3. Mój Tata zrobił sobie przeglad obuwia i jedną parę postanowił wyrzucić a drugą zanieśc do szewca. Po drodze do szewca wyrzucił od razu jedna pare do kosz na smieci. Gdy wyjmowal buty u szewca okazalo się ze ma jednym bucie z kazdej pary :)) Bardzo szybko opuścił zakład szewski:)) To na razie tyle co mi się przypomniało! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiedyś na lekcji WOSu przepisywałam pracę domową z matmy, więc kiedy kobieta sprawdzając listę wyczytała moje nazwisko, wrzasnęłam \"równa się!\" :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
... ... ... hahahahaha Moja siostra, jak była mała, to zamiast śpiewać w jednej pieśni wielkanocnej \"na cud Jonasza\", śpiewała \"nasturcjo nasza\". Ponieważ ja wiedziałam, co tam ma być, to kiedy mi o tym powiedziała, ja się zaczęłam zastanawiać: \"a co to, do diaska, jest \"STURC\"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja siostra jest lekarzem. Pytałam ją kiedyś, czy zdarzyło jej się ryknąć śmiechem, jak pacjent jakieś bzdury opowiadał. A ona na to: "Tak, raz, jak przyszła kobieta do rejestracji w przychodni i poprosiła o wizytę domową dla męża, bo mąż ma krwawienie z dróg rodnych". :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do randka w ciemno
Ja nie bywam w barach, nie jem fast-food'ów - to dobre dla wiejskich prostaków :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duza czesc opowiesci
pomimo swojego zabawnego aspektu, jest tez cholernie przerazajaca! jak dla mnie to oznaka kompletnego rozkojarzenia, problemow ze skupieniem, oraz generalnie pustoglowia! czy to sie jakos leczy? bo zauwazylem ze kobiety sa wybitnie obciazone w tym wzgledzie! osobiscie mam mozliwosc obserwowac poczynania jednej tak uposledzonej Pani i to jest poprostu przerazajace! ile razy mozna sie smiac z poszukiwan np. karty bankomatowej, ktora byla uzywana, ale jej nie ma... wyprawy pod bankomat, przeszukiwania mieszkan, rozpacz, histeria! i tak powiedzmy raz w tygodniu! portfela poszukuje prawie codziennie! najgorsze jest obserwowanie w trakcie! ona wykonuje jakies bezmyslne dzialania! np. chowa portfel, ale reka ktora go chowa jest jakby od niej zupelnie niezalezna, ona sprawia wrazenie jakby nie byla swiadoma tego co robi! czy to nie jest jakas choroba? mnie to czasami smieszy, ale z reguly wkurwia do entej potegi! dodam jeszcze ze nie jestem narazie w stanie odseparowac sie od tej Pani!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ani to moje, ani to gafa, ale od wielu lat, jak sobie to przypomnę, to ryczę jak idiotka: Był w telewizji program "Świadectwo dojrzałości" (czy coś w tym guście), gdzie zapraszano gości najróżniejszej maści i potem były tam różne zadania do wykonania - taki program rozrywkowy. Raz zaproszeni goście mieli usiąść w rządku (jakieś osiem osób) i prowadzący pierwszemu powiedział na ucho coś, co mieli sobie kolejno powtarzać, a ostatni miał powiedzieć głośno - znana wszystkim zabawa w głuchy telefon. Do przekazania był dwuwiersz, podzielony na dwie części. Pierwsza część (nie pamiętam jej treści) przeszła gładziutko, prowadzący powiedział, ostatni powtórzył to samo. Nadszedł czas na drugą część owej fraszki, kontynuację części pierwszej. Brzmiała ona: "Czuł zawczasu naszą wolę", a zgromadzeni i telewidzowie, od ostatniej osoby usłyszeli głośno: "Czasem naszych gryzą mole". boszzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz ledwo to napisałam, bo, jak zwykle, rechoczę idiotycznie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dawno, dawno temu przyszedł proboszcz po kolędzie. Ja siedziałam u babci na kolanach, ale byłam "żywe srebro", więc babcia w pewnej chwili mnie karci: "Ale ty wiercioch jesteś!". A proboszcz na to: "Ja już tak od urodzenia..." (on tak miał na nazwisko; swoją drogą był bardzo sympatyczny)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gafa_______
W zwiazku z gluchym tel. przypomnialo mi sie. Jak bylam jeszcze w gimn. na lekcji w-fu cala klasa, wiec zarowno dziewczyny jak i chlopcy, postanowila zagrac wlasnie w gluchy tel. W jednej z kolejnych rund bylo haslo: zyrafa w paski. Ostatnia osoba powiedziala: Zuzyte podpaski. Do konca lekcji juz nie gralismy bo wszyscy rechotali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przychodzi baba do lekarza..
bylam wczoraj u ginekologa, i jak to zawsze w domu jeszcze przed wizyta -podwojne mycie, dopinanie spraw na ostatni guzik. bylam tak zdenerwowana, ze zamiast wziac karte chipowa NFZ to ...wzielam karte telefoniczna! dopiero przy wejsciu do rejestracji gdy podawalam pani zreflektowalam sie:P dobrze ze miala jeszcze 3 recepty:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Opiszę przypadek który przytrafił się mojej mamie. Wówczas było to dla niej przykre ale teraz śmieje się do łez razem z nami. Przyszłam któregoś dnia po pracy ok. godz.18 do domu i zastałam domowników w kiepskich nastrojach. Matka ryczy jak bóbr a reszta jakaś taka zafrasowana i dziwnie się zachowuje. Pytam ojca co się stało a on na to że mama portfel zgubiła. Przyszła do domu po porannych zakupach rozpakowała je i czymś się zajęła. Koło południa stwierdziła że brakuje jej jakiegoś obiadowego produktu. Postanowiła pójść do sklepu i zauważyła stratę. Poszukiwania w domu nic nie dały więc pomyślała że zostawiła rano w sklepie. Poszła tam ale piterka nie było. Wróciła do domu zdenerwowana. Nadeszła pora kiedy rodzina złazi się do domu. Każde z nas próbowało znaleźć ten portfel ale to nic nie dało. Wydusiliśmy z zapłakanej mamy że w portfelu była mała kwota i że nie było tam żadnych dokumentów. Pocieszaliśmy ją że strata była niewielka, że każdemu zdarza się coś zgubić. Obiecaliśmy że dostanie nowy bardzo ładny piterek. Nadeszła pora kolacji do której było potrzebne coś z zamrażalnika. Otworzyłam ten zamrażalnik i od razu zamknęłam. Otworzyłam jeszcze raz. Przetarłam oczy ale widok nie zniknął. Zawołałam ojca niech zobaczy bo może mam omamy. Tato stwierdził to co ja portfel się zamraża. Leżał sobie spokojnie przez cały dzień w lodówce i chyba się zahartował bo matka ma go do tej pory czyli jakieś cztery lata po wydarzeniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja mialam taka historie. wrocilam od mojego chlopaka wieczorem do domu autkiem. kladlam sie juz spac kiedy postanowilam sprawdzic czy wszystko mam w torebce (takie mam zboczenie:P) patrze a tu nie ma dowodu rejestracyjnego z auta! niezle sie wystraszylam i zaczelam przeszukiwac torebke kieszenie itp ale nic. dzwonilam do chlopaka, ktory sprawdzil u siebie ale tez nic. na pizame naciagnelam spodnie i postanowilam wrocic ta trasa ktora jechalam i posprawdzac na parkingu na ziemi, czy nie wypadl gdy siegalam po kluczyki. sprawa byla pilna bo auto jest potrzebne mojej mamie do pracy a bala sie jechac bez dowodu. po bezsilnych poszukiwaniach ok 3 w nocy polozylam sie spac a rano o 7 udalam do Urzedu Miasta po dokument zastepczy. Zalatwianie zajelo mi ok 3 godzin (kolejki itp) + koszta wyrobienia dokumentu zastepczego i 1 dzien urlopu mamy w d... W koncu zrezygnowana usiadlam w samochodzie, oparlam glowe o kierownice i spojrzalam w dol, a tam centralnie pod siedzeniem dokumenty......... w sumie nie wiedzialam czy sie smiac czy plakac, czy cieszyc czy nie.... najlepsze jest to ze przeszukalam samochod ale coz...zlosliwosc rzeczy martwych... ukryly sie jakos tak ze ich nie zauwazylam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak ja podobnie zgubilam w samochodzie klucze od domu. Wracam z imprezy 2 w nocy, parkuje pod domem zagladam do torebki po klucze a tu nic. Czarna rozpacz kluczy nie ma. Jade do rodzicow po druga pare, przerazona ze w miedzyczasie ktos sie wlamie, jest 2:30, budze ich, oni przerazeni, zli, daja mi klucze. Ja wracam do samochodu, wkladam reke miedzy siedzenia, zeby zdjac reczny a tam kluczyki sobie spokojnie leza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jednym tchem przeczytałam :):):):) Super topic!!!!!!!!!!!!!!! Moich gaf jest całe mnóstwo, ale teraz do głowy przychodzi mi tylko jedna. Wydarzenie sprzed kilku lat. Wracałyśmy z przyjaciółką z jakiegoś koncertu, było już późno, ciemno, zimno itp. Zadzwoniłam więc do taty, żeby po nas przyjechał. Chodzimy po ulicy w tą i z powrotem, a taty nie widać. W końcu usiadłyśmy na przystanku i czekamy. Wreszcie podjeżdża jakiś samochód i trąbi. Pustka na ulicy, żywego ducha nie ma i obie się z zastanawiamy, na kogo ten głupek tak trąbi. W końcu widzimy, facet wysiada z samochodu i macha. Jak nic macha do nas. Obie przerażone podnosimy się z ławki i zaczynamy odchodzić dość szybkim krokiem w przeciwnym kierunku. Ale słyszymy, że facet za nami idzie, więc przyspieszamy. Biegniemy już prawie z prędkością olimpijską i wtedy słyszę zdyszany krzyk - Dziecko kochane nie uciekaj. To ja tata :):):):):):):) :D Do dziś mój ojciec opowiada wszystkim znajomym, jak to jego własna córka z wielkiem przerażeniem w oczach przed nim uciekała :):):):) A my do dziś się zastanawiamy z przyjaciółką, czemu wtedy, go nie poznałyśmy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boże, jesteście niesamowici:D Tera ja: 1. w supermarkecie wybieraliśm z chłopem piankę do golenia dla niego, ogladaliśmy, otwieraliśmy i wąchaliśmy... nagle nie wiem jak to się stało puszysta pianka wylądowała na plecach jakiejś babki, stojącej obok - no wypadek. My zamiast ją przeprosić tłumiac śmiech zwialiśmy jak mali chuligani... niestety nas dorwała przy drzwiach:( 2. Koleżanka dostałą pracę w biurze, miała za zadanie wyrobić nowe pieczatki, więc nie pytając nikogo o radę wzięla stare i polazłą na pocztę, bo myślała, że tam je się wyrabia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No mnie się ostatnio zdarzyło coś z czego się teraz śmieję ale wtedy to mi nie było do śmiechu absolutnie. Przed wyjazdem chciałam popłacić jeszcze co tam trzeba było - została do zapłacenia karta Visa, wchodzę na odpowiednią strone www mojego banku i tam trzeba wpisać kwote a na koncu dwa zera (czyli tak jak w groszach np jesli 120 zł to 120000). Dokladnie mialam do zaplaty 120 i wbiłam... o jedno zero za dużo. Potem pokazuje mi się na ekranie ze wplacilam... 1200! No niby nie przepadło tylko jest na innym koncie - ale ból był. Errare humanum est! Niektórzy mawiają \"errare tumanum est\"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tirana
Ja dla odmiany, podczas romantycznego spacerku z ukochanym w parku (dodam, ze były to początki naszych spotkań), wdepnęłam w psią minę a na stopach niałam japonki.... chyba w życiu tak sie nie czułam...bleh...miałam ochotę wiać gdzie pieprz rośnie, bo czar spotkania pryska jak się ma pół stopy w psim kupsku ;-) Tak na marginesie - dziekuję właścicielom piesków w warszawie, za to, że mamy tak obsrane parki i chodniki - bez was życie byłoby cokolwiek zbyt sterylne! Tak trzymać! Innego razu wybrałam sie na zakupy ze znajomymi do wielgaśnego centrum handlowego. Mieliśmy wszyscy wesołe humorki, i moim znajomym zebrało sie na żarciki. Chłopcy poddenerwowani z lekka faktem, iż ja i 2 moje kumpele za długo siedzimy w perfumerii postanowili nam zrobić mały kawał. Grzecznie chodzili za nami, krok w krok, i powrzucali nam do torebek małe opakowania z drogimi perfumami, a jak wiadomo przy wyjściu są bramki. Zbieramy sie z koleżankami do wyjścia, a tu nagle pisk, zamigotały światełka na bramkach, zleciała się chyba cała ochrona...my z dziewczynami po sobie, chłopcy zaszyli sie za półkami a my jak te sieroty patrzymy na przerażonych ochroniarzy - po przeszukaniu torebek okazało się, że każda z nas miała po opakowaniu drogich perfum. Ja łzy w oczach, ostro sie tłumaczymy, a te jełopy chichrają sie za półką. Ochrona nieugięta zaprasza nas do pomieszczonaka, ja przerażona - myślę sobie kurde obtłuką nam ryjątka jak w telewizji pokazywali, nogi mi sie telepały, koleżanka płakała...a tu wchodza nasi koledzy, juz lekko wystraszeni gabarytami zamieszania, i tłumaczą, że to oni chcieli zrobić nam żart i że to oni powrzucali nam perfumy. Jak sie zamachnęłam w furii torebką, to mój kolezka przez miesiąc miał spuchnięte limo, bo w torebce miałam pęk kluczy :-/ a z zakupów dalszych nici. Suma sumarum teraz sie wszyscy z tego śmiejemy, ale na zakupy już z nimi nie pojdę ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tirana
Jeszcze mi sie przypomniało. W autobusie pełnum ludzi, upalny dzień, ja w spódniczce...kierowca gwałtownie zahamował a ja przeleciałam tyłem przez pół autobusu i jak wyrżnęłam, to spódniczkę miałam prawie na głowie i majtasy na wierzchu ;-P wysiadłam na nasępnym przystanku... No i moja perełka - pojechałam do innego miasta na zakupy, było lato, wiec na moich pieknych stópkach miałam sandałki. Po zakupach, cała obładowana siatkami ide sobie w kierunku przystanku, a tu trach, rozwalił mi sie sandał. No to ja konsternacja, bo podeszwy buta do stopy ośmiorniczką przecież nie przykleję, zdjełam więc drugiego i przez pół miasta szłam na bosaka, bo w portfelu zostały mi tylko 3 zł na bilet. Ludzie mieli niezły ubaw ze mnie gdy człapałam pomieście jak piętaszek. Przez godzine musiałam szorować w domu stopy :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zapomniałam wczoraj dodać dobrej rady - proszę nie jeść czytając ten topic. Można sobie zapaskudzić monitor - wiem, co mówię :D A teraz moja gafa. Świeżutka :):):) Mam praktyki w szpitalu psychiatrycznym. Oczywiście, jako osoba roztrzepana, zawsze czegoś zapomnę wychodząc. Wczoraj zapomniałam podpisać karty pacjentów i wieczorem zadzwonił ordynator, że muszę pilnie przyjechać i jednak je podpisać. No nic zdarza się. Zebrałam się w sobie, pojechałam, siedzę, podpisuję i podpisuję, a końca nie widać. Co chwila zerkam na zegarek, bo chciałabym zdążyć na ostatni autobus. W końcu ordynator się zlitował i pozwolił mi dokończyć jutro (czyli dziś, co niniejszym czynię ) Wybiegłam więc jak burza, dobiegam do bramy i widzę-autobus podjeżdża, więc hodu. Zdąrzyłam, wskoczyłam i jadę. Autobus pełen ludzi, a ludzie ci jakoś tak dziwnie się mi przyglądają, uśmiechają itp. Ale co tam - nie zrażam się i uśmiecham się do wszystkich skoro oni tacy mili :):) W pewnym momecnie dzwoni mój tel., odbieram i słyszę głos pana ordynatora \"Pani Małgosiu czy wzięła pani swój fartuch czy znowu ktoś ukradł?\" (w szpitalu psychiatrycznym ginie wszystko :) ) Przez chwilę nerwowo myślałam i zastanawiałam się, gdzie ja ten fartuch mam. W końcu spuściłam wzrok na swoją rękę i widzę.... biały rękaw!!!! Miałam na sobie biały szpitalny fartuch!!!! Ale nadal trzymam fason i mówię, że owszem fartuch zabrałam ze sobą. Skończyliśmy rozmawiać, schowałam tel. i dalej stoję w tym faruchu - stwierdziłam, iż nie będę się z nim szarpała w autobusie. Wysiądę to zdejmę. No i w końcu wysiadłam, zdejmuję, rozkładam, żeby złożyć i widzę wielki napis na plecach \"Szpital psychiatryczny. Oddział zamknięty\".... I nagle do mnie dotarło, dlaczego ci ludzie tak się uśmiechali. Jak nic uciekła baba ze szpitala :D:D:D:D:D Dobrze, że nikt po karetkę nie zadzwonił :D:D:D:D:D:):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jolka185
hahahahahhahahahaahahahahahhahahahahahahahah naprawdę bardzo zabawne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mariaaana
wczoraj wlałam sobie do płatków twarożek zamiast mleka - kartonik stał 3 dni na wierzchu ale zorientowałam się dopiero, jak spróbowałam... bleeeeeeeeeeee

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oplułam koleżankę oranżadą Siedziałyśmy z przyjaciółką w szkole podczas przerwy w klasie. Miałyśmy jakiś napój który popijałyśmy na zmianę. Przyszła kolej na mnie, pociągnęłam spory łyk i małpa zielona przyjaciółka moja zaczęła robić głupie miny. Miny były różne ryjki, dzióbki, zezy zbieżne i rozbieżne z jęzorem też coś robiła. Małpie miny były śmieszne a ja miałam oranżadę w ustach której z powodu wesołości przełknąć nie mogłam. Zdążyłam pomyśleć, że zaraz opluję tę pajacównę ale odwróciłam się do tyłu. Cała zawartość mojego pyszczydła wylądowała na koleżance która usiadła w ławce za nami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ostatnio na wykladach profesor kazal mi wykonac pewne zadanie. niedoslyszalam o co chodzi wiec poprosilam o powtorzenie, na co wykladowca ze swoim ciezkim poczuciem humoru powiedzal \"sugeruje pani ze ja mam polipy w gardle ze mowie niewyaraznie?!\" na co ja zamiat sie ugryzc w jezyk wyrwalam \"nie sprawdzalam\":D:D:D oczywisce wszycy wybuchneli smiechem ale profesor przejechal sie po mnie jak po łysej kobyle:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
inna rozmowa z wykladowca na egzaminie z rachunku profesor: o co by tu pania jeszcze zapytac... ja: moze numer buta...? profesr: od tego mozna dojsc do innych wymiarow... ja: w tkim razie poprosze o pytanie z rachunku:D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×