Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zdruzgotana

Kochanka mojego męża urodziła dziecko

Polecane posty

Gość Zdruzgotana
A może mam to dziecko kochać? Mam prawo do takich a nie innych uczuć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zdruzgotana... Sprawiasz wrażenie osoby niereformowalnej... Tyle osób już wypowiedziało się na ten temat, a Ty znowu wracasz do punktu wyjścia... znowu wściekasz się... krytykujesz kochankę i jej dziecko.. płoniesz nienawiścią... Czas wziąć głęboki oddech i zacząć coś robić... pamiętaj o dziecku... o dzieciach... o sobie też... Obyś przez swoją zajadłość nie straciła jeszcze więcej... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zdruzgotana
Jak to niereformowalnej? To niby mam po kilkudziesięciu wypowiedziach zupełnie się uspokoić i przeboleć to, co się stało? Dziewczyny, abym się z tym pogodziła, minie sporo czasu. I JA mam się zreformować? Od razu widać, że większość z Was nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji. A żebym się "zreformowała", potrzeba mi znacznie więcej wsparcia ze strony otoczenia i przede wszystkim zrozumienia dla faktu, że mam prawo być wściekła, zraniona, płonąca nienawiścią... mam może dusić w sobie te uczucia i z uśmiechem i krwawiącym sercem mówić mężowi: "Idź, kochanie, odwiedź dzidziusia, ja z synem zostaniemy sami w domu"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zdruzgotana
Boli mnie, że wiele osób nie daje mi prawa do wyrażenia swoich uczuć... do których mam przecież prawo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz prawo czuć się tak a nie inaczej... Ale Ty stoisz w miejscu, nic nie robisz, aby było lepiej... inaczej... Ciągle tylko pałasz nienawiścia do kochanki i tego dziecka... Wszyscy Ci współczują, ale dość użalania się nad soba.. czas stawić czoła temu... Choćby ze względu na dzieci.. Czas ucieka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja jestem z Tobą
Masz w pełni rację, nie masz żadnego obowiązku akceptować dziecko bedące owocem zdrady Twojego faceta (nie powiem, jemu sie za swoje tez nalezy!) i jakiejs lafiryndy. Jak była taka mądra, ze umiała sie puszczać to niech teraz umie utrzymać swojego bachora, hahaha, powiedziałabym bękarta! a nie jeszcze skomle o kasę, któraj jest głównie Twoja! Trzymaj się, jestem całym sercem z Tobą, a Wy co tak ja potępiacie walnijcie się ciut w czułko, zanim cos napiszecie......życzę Wam abyscie znalazły sie w identycznej sytuacji, a potem potrafiły wydawać takie pełne miłości opinie......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ech......
niepotrzebnie się tylko zdenerwowałam i żaluje, ze zaczęłam czytac ten temat........Zdruzgotana, współczuję, rozumiem i wiem, ze nie da się przejść nad taką sytuacja tak sobie do porządku dziennego.......obawiam się, że konsekwenkcje wybrykow męża bedziesz ponosić Ty i Twój syn do końca zycia........to jak nieuleczalna choroba......trzymaj się........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zdruzgotana i jeszcze mam słóweczko... Skoro tu pisałaś chyba prosiłaś też o jakąś radę itp. Musisz pogodzić się z tym, że nie wszyscy będą do końca mieć takie poglądy jak właśnie Ty... Poza tym różne opinie pozwalają trochę obiektywnie, bez emocji spojrzeć na sytuację... Może pomogą Ci w czymś niektóre opinie... Życzę Ci wszystkiego dobrego.... ;) wiesz... mnie też ktoś kiedyś kogoś zabrał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xsed
Oczywiście, że Zdruzgotana ma prawo czuć się tak, jak się czuje. Bez względu na to, jak było między nią a mężem, w końcu byli chyba, kurde, małżeństwem, tak? No to mogła oczekiwać od niego tej odrobinki lojalności, tak? Zupełnie inną sprawą jest postawa męża i to, że jak się chce wziąć za inną dupę, to wypadałoby najpierw skończyć z jedną. Ale zrobił to, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, czasu się nie cofnie. I też mi się wydaje, że każda z Was, będąc na miejscu Zdruzgotanej, przeżywałaby to samo, zachowywałaby się tak samo, mówiłaby to samo! Łatwo jest tak odsądzać ludzi od czci i wiary patrząc sobie na wszystko z boczku, nie podejrzewając nawet, co ta kobieta czuje, a wystarczyłoby się choć troszkę wczuć w jej sytuację. Nie odbierajcie jej prawa do wyrażania własnych emocji, bo jak ona będzie to dusić w sobie, to zwariuje! Może i nie powinna skupiać się tylko na tym dziecku, no ale jeśli w ten sposób odreagowuje cały ten stres, no to nic nam do tego. Przecież nie weźmie siekiery i nie poćwiartuje tego dziecka. Nikomu z Was w chwili uniesienia, zdenerwowania, szoku nie zdarzyło się psioczyć na kogoś? Złorzeczyć komuś? Zanim zaczniecie komuś dawać dobre rady, sądzić kogoś, to naprawdę zastanówcie się najpierw, wczujcie się w sytuację tej osoby. To się nazywa empatia i jest bardzo pożyteczne w życiu... Alia, co Ty mówisz? Czemu chcesz reformować Zdruzgotaną? To na pewno nie jest Twoje zadanie, to po pierwsze. Po drugie - Ty byś nie płonęła nienawiścią? Mówisz tak: "...Tyle osób już wypowiedziało się na ten temat, a Ty znowu wracasz do punktu wyjścia... " "...Ale Ty stoisz w miejscu, nic nie robisz, aby było lepiej... inaczej... Ciągle tylko pałasz nienawiścia do kochanki i tego dziecka... Czas ucieka..." No na litość Boską, topik został założony przed południem, a nie pół roku temu, jak ona ma w 5 godzin wrócić do sobie? Zdruzgotana, popsiocz sobie jeszcze trochę, niczym się nie przejmuj. Prawdopodobnie jak ochłoniesz, to dojdziesz do wniosku, że tamto dziecko nie zawiniło. Rozmów się z mężem, załatw, co trzeba z podziałem majątku. A potem pojedź sobie na wakacje nad ciepłe morze. A najlepiej zastosuj metodę klina - też sobie znajdź kogos, męża kopnij w zadek i zażądaj alimentów. Niech wypije to swoje piwko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
xsed ale zdrudgotana nie założyła tego topiku zaraz jak się o tym dowiedziała... minęło trochę czasu... i nie atakuj mnie, bo ja nie atakuję Zdruzgotanej tylko staram się jej pomóc jakoś nie płaczę nad nią tylko staram się ją zmobilizować... musi być dzielna i twarda... choćby dla dziecka... lepiej by mi się z nią gadało live ale to jest niemożlie...] a poza tym napisałam, ze ktoś mi kiedyś..... pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zdruzgotana
Hej! Dzięki za słowa otuchy. Wygadałam się, wypsioczyłam i na razie jakoś ochłonęłam. Właśnie przyszła babcia (mama mojego męża) która mieszka całkiem niedaleko i zabrała Michasia na spacer po parku. Chyba też zrobię sobie małą przerwę i sama gdzieś wyjdę. Może na zakupy albo do kina? Na szczęście teściowa jest po mojej stronie i kiedyś powiedziała, że jest jej wstyd, że wychowała takiego syna. To akurat nie jej wina, bo to porządna kobieta i starała się, jak mogła, zresztą nie wychowała mordercy. I macie rację - jak się o tym dowiedziałam, to nie byłam nawet w stanie płakać. Pewnie nieprędko się po tym pozbieram, ale już się trochę uspokoiłam. Co nie znaczy, że zaakceptowałam to dziecko albo zdradę, ale przynajmniej jakoś się trzymam. Dzięki za wsparcie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zdruzgotana
A co do alimentów - jeśli dojdzie do rozwodu, to na pewno mąż będzie płacił na Michasia, dopilnuję tego. Ja jego pieniądze chrzanię, zresztą i tak zarabiam więcej niż on, żebym tylko ja jemu nie musiała płacić. Z innej beczki - a propos tych zarobków: spotkałam się już z opiniami, że jeśli kobieta zarabia więcej od męża, tak jak ja, to się musi źle skończyć. Tak jakby to była moja wina, że zdobyłam wyższe wykształcenie, uczyłam się języków obcych i teraz robię tłumaczenia dla firm i biznesmenów. Choć może jest w tym trochę prawdy? Mąż czasami mi wypominał, że kupiłam sobie drogie perfumy, choć przecież pieniądze cały czas były wspólne i on też mógł sobie kupować eleganckie wody po goleniu, ubrania, wydawać na swoje pasje. Nigdy mu nie powiedziałam, że skoro to ja zarabiam więcej, to mam prawo robić z własnymi pieniędzmi, co chcę, bo cała ta kasa była wspólna i wspólnie o niej decydowaliśmy. No cóż... na razie uciekam. Zajrzę jeszcze jutro na ten topik.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zdruzgotana-przykro mi,ze nie moge Ci powiedziec\"Tak masz racje\".Nie masz racji,okrutnie jej nie masz.To co w tej chwili demonstrujesz to typowe przeniesienie emocji.Negatywnych emocji.Powinny byc one skierowane WYŁĄCZNIE do twojego niewiernego, szmatławego meza.Coz tamta kobiete mozemy wprawdzie potepiac,ale skoro nie znasz jej wersji historii ich zwiazku i tego co ten w/w jej naopowiadal to zostaw ja w spokoju.Byc moze byla w nim(lub nadal jest zakochana) i wierzyla w jego zapewnienia,ze on ja rowniez kocha a zwiazek z Toba to juz tylko fikcja.Tego nie wiesz i dlatego nie potepiaj zanim nie dowiesz sie prawdy.To czy zostaniesz z mezem to twoj i tylko twoj wybor.Bez wzgledu na to co zdecydujesz,powinnas udac sie do psychologa rodzinnego,ktory pozwoli uporac Ci sie z emocjami,bo w tej chwili sa one chore.Jak cholera,skoro emanujesz zloscia do malenkiego dziecka i kobiety ktora zostala oszukana tak jak Ty.Zycze Ci goraco i szczerze,zebys stawila czolo prawdzie i rozprawila sie z naprawde winnym tej sytuacji,czyli z facetem,ktory nie zasluguje na miano mezczyzny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eliii
No to ja Ci zdruzgotana coś powiem.Za miesiąc rodzę,ojcem mojego dziecka jest mężczyzna do niedawna żonaty.Poznałam go i wiedziałam,że był żonaty,ale jak wiadomo serce nie sługa.Ponieważ Jego żona wiedziała o nas,to nie było żadnych problemów.Wręcz ona zasugerowała mi ,że czas chyba na dziecko. 3 miesiące temu przeprowadzili bardzo kulturalny rozwód,potem wieczoram wszyscy poszliśmy na kolację. Dzisiaj byłyśmy razem na obiedzie.Kilka dni temu ja ,On,Ona i Ich wspólny synek,chłopiec 13 letni bylismy razem na weekendzie. Mogę śmiało powiedzieć,że jest kobietą dla mnie wyjątkową. Ona sama powiedziała,że czas ich miłości minął,teraz się przyjaźnią i nie widziała powodu dla któregi miałaby utrudniać Jemu spotkania ze mną. Pewnie uznasz,że nadajemy się na film,ale jak widać życie pisze niesamowite scenariusze. Acha,tegoroczne święta Wielkanocne też spędzilismy razem. współczuję Ci nienawiści jaka w Tobie siedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eliii
No to ja Ci zdruzgotana coś powiem.Za miesiąc rodzę,ojcem mojego dziecka jest mężczyzna do niedawna żonaty.Poznałam go i wiedziałam,że był żonaty,ale jak wiadomo serce nie sługa.Ponieważ Jego żona wiedziała o nas,to nie było żadnych problemów.Wręcz ona zasugerowała mi ,że czas chyba na dziecko. 3 miesiące temu przeprowadzili bardzo kulturalny rozwód,potem wieczoram wszyscy poszliśmy na kolację. Dzisiaj byłyśmy razem na obiedzie.Kilka dni temu ja ,On,Ona i Ich wspólny synek,chłopiec 13 letni bylismy razem na weekendzie. Mogę śmiało powiedzieć,że jest kobietą dla mnie wyjątkową. Ona sama powiedziała,że czas ich miłości minął,teraz się przyjaźnią i nie widziała powodu dla któregi miałaby utrudniać Jemu spotkania ze mną. Pewnie uznasz,że nadajemy się na film,ale jak widać życie pisze niesamowite scenariusze. Acha,tegoroczne święta Wielkanocne też spędzilismy razem. współczuję Ci nienawiści jaka w Tobie siedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do zdruzgotanej
A wyobraź sobie sytuację że twój mąż odchodzi, rozwodzi się z tobą i żeni z inną kobieta. A tamta zabrania mu kontaktów z waszym dzieckiem. Co o niej pomyślisz? Fakt jest taki, że tamto dziecko jest dzieckiem twojego męża TAK SAMO jak twój Michaś (.mój synek też ma tak na imie) Nie zazdroszczę sytuacji. Męża bym chyba pobiła w takiej sytuacji, no ale idac do łóżka z kochanką chyba zdawał sobie sprawę, ze po pierwsze - naraża swoja rodzine na rozpad a po drugie - że z seksu czasem powstają dzieci i on jako ojciec będzie musiał wziać za to dziecko odpowiedzialnosć, chocby tylko materialną. Nie uważam zeby kochanka miała cię za co przepraszać. Ona ci nie ślubowała, nieobiecywałą ci niczego. Natomiast maż - jak najbardziej. i to on jest głównnym winowajcą w tej sprawie. Kochanka mniej a dziecko - w ogóle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zdruzgotana - otrzeźwiej!!! Pewnie, że masz prawo do szalejących emocji, ale kurczę bez przesady! Kto wie, co twój mąż naopowiadał tamtej babce? Może zaserwował jej stek kłamstw, okłamał ciebie, dlaczego nie ją? Ale dobra, niech będzie, babka przyłożyła się do twojej katastrofy. Tylko niech do ciebie dotrze, że głównym winowajcą jest twój mąż!!! Przecież ma własny rozum i wiedział co robi, a kobieta go nie gwałciła, nie? Nawet jeśli jest puszczalska, to twój własny ukochany mężuś z pełną świadomością zrobił, co zrobił. A co do dziecka... ono się nie prosiło na świat. Nie miało wpływu na sposób, w jaki zostało poczęte. Ani przez kogo zostało poczęte. Mam nadzieję, że nienawiść do malucha ci przejdzie. Widywać go nie musisz. Dzieciak nie ponosi odpowiedzialności za wybryki rodziców. Kiedy emocje ostygną, pewnie przyznasz mi rację... taką mam w każdym razie nadzieję. Za to powinnaś zagwarantować sobie prawo do odcięcia się od jego utrzymywania. W końcu to nie twój problem, tylko matki i ojca, czyli twojego męża. Nie od rzeczy będzie zażądać wykonania badań DNA, żeby mieć pewność, czy aby na pewno to potomek twojego męża. Nic nie wiem o mamuni, ale w życiu bywa rozmaicie, mogła być tylko kolejną wykołowaną przez faceta, a mogła być i puszczalska, zwalająca winę na pierwszego, który jej przyszedł do głowy. Jeśli to faktycznie dziecko twojego męża - niech on się o to martwi. Zrobił? Niech pomoże wychować. I wiesz, na koniec brutalna rada. Przebadaj się, czy przypadkiem ukochany mąż, któremu tak wielkodusznie wybaczasz, nie przywlókł ci do małżeńskiej łożnicy choroby wenerycznej. Po co ci na przykład cudza rzeżączka albo milutki, niewinny szczep grzybicy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Twój mąż to kawał skur.... i to on powinien ponieść najgorsze konsekwencje. Na miejscu kochanki oddałabym mu to dziecko żeby sam zapierdalał przy bachorze. A na twoim miejscu nigdy bym takiemu draniowi nie wybaczyła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale przecież
Kerila masz rację co do tego pana ale zdruzgotanej nie przekonasz że on jest winien. Ona go koooocha! To tamta wredna baba ma ją przepraszac a mężuś jest Kochaaany!:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozumiem twopja zlosc, nienawisc i zalamanie. Wlasciwie nikt ci nie pomoze ani nie wytlumaczy. Musisz przez to przejsc. Potrzebujesz tylko czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zdruzgotana... Dziś pewnie inaczej będziesz odbierała wszystkie wypowiedzi. Może warto przeczytać je jeszcze raz? Może zrozumiesz, że wiele osób miało dobre intencje... Ale teraz kolejny krok należy do Ciebie Wszystkiego dobrego ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zdruzgotana
Hej! Dzięki za słowa wsparcia, właśnie tego mi było trzeba. Co do argumentu "jak byś się czuła, gdyby twój mąż odszedł do innej, a ona zabroniłaby mu widywać wasze dziecko" - to sytuacja jest tu zupełnie inna. Skoro rozbiła małżeństwo, wiedząc, że dziecko jest, nie miałaby prawa w to ingerować. Inna natomiast jest sprawa, kiedy to żona dowiaduje się niespodziewanie, że mąż ma dziecko z kochanką. A co do przeprosin - uważam, i nadal będę uważać, że kochanka ma obowiązek przynajmniej ze mną porozmawiać. Niekoniecznie rzucać mi się do nóg i błagać o wybaczenie, ale przyjść i powiedzieć: "Tak, wiem, że mnie nienawidzisz i masz do tego prawo, wiem, że cierpisz. Przepraszam, że przyczyniłam się do zadania Ci bólu, ale nie chciałam cię skrzywdzić rozmyślnie i złośliwie. Skrzywdziłam Cię przez własną głupotę." I żeby choć zapytała, czy nie trzeba mi w czymś pomóc, jak się czuję. Tylko tyle! Co do historii, kiedy żona wraz z byłym mężem, kochanką i swoim dzieckiem spotykają się wspólnie, to prawdopodobnie ich uczucie nie było już zbyt mocne. Być może ona sama czuła, że coś tu szwankuje i odejście męża przyjęła ze spokojem, gdyż wiedziała, że pragnie innego małżeństwa. A tak nawiasem mówiąc - ja nie nienawidzę dzieci, jak by się mogło wydawać. Jeszcze na studiach pracowałam dorywczo, m.in. jako opiekunka do dzieci i z wszystkimi doskonale się dogadywałam. Lubią mnie też dzieci sąsiadów oraz moi mali kuzynkowie. Jestem dla tych ostatnich ciocią, która i wysłucha żalów na niesprawiedliwą nauczycielkę, zachwyci się nową sukienką czy wyjdzie na plac zabaw poskakać na skakance.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zdruzgotana życze ci abyś mądrze rozwiązała całą sytuację. W sumie i tak jestes na wygranej pozycji jesteś przecież niezalezna finansowo. A twoja miłośc do męza? - myśle ze teraz jest w tobie wiecej zalu i złosci niż miłości do niego. Moze jednak daj szanse sobie i jemu jesli go kochasz pobądzcie sami z dala od siebie nabierzecie dystansu do całej sprawy a ty sie wyciszysz i dojrzysz co tak naprawde jest dla ciebie wazne. Może stwierdzisz ze jednak nie jest wart aby byc z tobą i synkieam albo wręcz przeciwnie okaże sie jak wielka jest wasza miłośc i co dla niej potraficie zrobić - czego sie wyrzec, co wybaczyć. To naprawde dobry sposób na sprawdzenie własnych uczuć. Doskonale rozumiem twoje rozgoryczenie bardzo ci współczuje. Nie potępiam cię za slowa w stosunku do dziecka kochanki bo wiem ze przemawiają przez ciebie emocje. Moze za jakis czas wejdziesz na ten topic i po przeczytaniu będziesz załowała słów których użyłaś wiem że do takich spraw potrzeba dystansu a ty jak na razie go nie masz i wiem że przez długi jeszcze czas go mieć nie będziesz To co sie stało boli nie tylko ciebie dotyczy to was wszytkich ale rozumiem ze ciebie najbardziej Mam nadzieję twoja sytuacja szybko sie rozstrzygnie i odzyskasz spokój i równowage psychiczna - bardzo ci tego życze Pozdrawiam- Muszelka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do wszytkich potępiajacych Zdruzgotaną Poprostu dech zapiera jakie to nie jesteście wspaniałomyślne i wyrozumiałe - dla mnie to obłudne -błeee Ciekawa jestem jak wy byście sie zachowały w jej sytuacji czy stac was na to co same piszecie ? Mozę tutaj same święte są ? Aurolki z głów!!!!!!!!!!!! Życie pokazuje co innego kazda z nas ma prawo do złości i irytacji w takiej sytuacji . A moralizatroskie teksy zostawcie sobie na inne okazje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To ja dorzucę coś od siebie.Zdruzgotana-ja ciebie nie potępiam za to ze jesteś zła na to dziecko..Wiem że to pierwszy odruch bo przecież sama zdrada jakoś by poszła w zapomnienie a dziecko będzie o niej przypominać niestety.jednak mam nadzieję że ta złość do niewinnego malucha ci przejdzie-ono naprawdę nie jest nic winne że w taki a nie inny sposób znalazło sie na świecie.Tak jak ci tu radzą-biegnij do notariusza i załatw rodzielność majątkową.Nie wierzę że facet przez te 9 miesięcy nie widział że tamta kobieta nosi jego(?)dziecko więc jakby nie patrzec-oszukiwał cie dłużej niż myślisz.Dałam znak zapytania bo sama znam przypadki gdy kobieta była z kimś innym w ciąży a komu innemu powiedziała że to jego dziecko-tu mogła tak zrobić jesli wiedziała,ze facet ma kasę. Ja się dziwię dlaczego on ci powiedział o dziecku dopiero jak tamta urodziła...choć z drugiej strony mógł też sam nie wiedzieć a jej mogło chodzić o pieniądze..Różnie to bywa. A co do tego że wybaczasz mężowi bo go kochasz...Podziwiam cie za to że na to ciebie stać.Dla mnie nie ma miłości bez zaufania-a takiemu co raz zdradził nie zaufałabym...Nie i koniec.Z bólem serca ale odeszłabym.To takie moje zdanie na ten temat.Trzymaj sie Zdruzgotana:)Będzie dobrze na pewno;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agusia33
Witaj Zdruzgotana. Jestem bardzo z Tobą. Twoja historia to i moja historia, tyle ze u mnie minęło już 2,5 roku... tez wybaczyłam, nie mogłabym żyć bez niego, też podobnie jak Ty nienawidziłam tej dziewczyny i jej dziecka - życzyłam im jak najgorzej.... w takich momentach nie można wymagać racjonalnego myślenia... to przejdzie. Nie usprawiedliwiałam swojego męża - ale walczyłam o niego. i wywalczyłam... tyle, że czas zrobił swoje... ale nie tak jakbym sobie tego "życzyła"... Przekonałam się że straconego zaufania, poczucia bezpieczeństwa, pewności jutra i wreszcie tej wyjątkowej miłości jednak nie odzyskałam ...i chyba już nie odzyskam, bo straciłam to co stanowiło o wyjątkowości naszego małżeństwa. Rozmawiałam z kochanką mojego męża jak była w chyba 5 mies. ciąży... mówiła że to jego dziecko – on, że raczej nie jego...(jest mężatką wiec sprawa alimentów nie miała była poruszana) niewiele mi to spotkanie dało.... Nie wiem na co liczyła po tej rozmowie (ona o nią poprosiła), przepraszała, mówiła jak go kocha, mówiła jak bardzo nie chciała mnie skrzywdzić (?)... takie tam słowa, na które Ty teraz tak bardzo czekasz od kochanki Twojego męża. Mój mąż nie odszedł... różnie to sobie tłumaczyłam... że może jednak mnie kocha... nasze dzieci... ale tez myślałam, że nie chciałoby mu się zaczynać wszystkiego od nowa, po 11 latach już tam do czegoś razem doszliśmy... ale nie o to chodzi. Dziś wiem że inaczej bym postąpiła, dała wypić choć odrobinę piwa jakiego naważył!!!... a ja, tak jak do tej pory w naszym małżeństwie zawsze nawzajem się wspieraliśmy... więc też i tym razem "pomogłam" mu przez to przejść... i chyba dlatego nie odczuł tego co nam (naszej miłośći) zrobił i nie chodzi mi tu o jakąkolwiek zemstę z mojej strony... on nie rozumie dlaczego nie jest tak jak dawniej, uważa że wystarczy że się bardzo stara - naprawdę bardzo! - ja to widzę, tylko że ja tego nie umiem lub nie chcę docenić bo już mi ....nie zależy... Nie wiem czy warto żyć tak dalej razem a jednak z daleka od siebie, bo boję się że tak naprawdę do końca go nie znam po tym co było. Właściwie piszę o tym do Ciebie Zdruzgotana, żeby pokazać że i na Ciebie jakoś czas wpłynie. Z całą pewnością pewnych słów będziesz żałować, lub to czego nie dopowiedziałaś, lub czego nie miałaś odwagi zrobić... Ja np. żałuję że nie pozwoliłam mu odejść do nich, żeby miał szanse powrotu, a nie - ja pogłaskałam go po głowie: ja Ci wybaczam tylko zostań - oczywiście to duuuży skrót;) W każdym bądź razie tamto dziecko mam gdzieś cały czas w głowie i boje się że kiedys wejdzie znowu w moje.. nasze życie... jak kiedyś jego matka... Kochasz go bardzo, to można wyczytać z Twoich wypowiedzi... tylko czy tak zmienionej miłości Ci wystarczy na całe Wasze wspólne życie... Być może Twój mąż chciałby cofnąć czas... a być może wcale nie... tego nigdy nie będziesz pewna. Popieram rady innych osób, sugerujących byś zajęła się "swoim" życiem nawet jeśli nie będzie przy nim, z czym jeszcze z całą pewnością nie umiałabyś się pogodzić. Choć podobno są pary, które umiały być potem razem jeszcze szczęsliwe. Z całego serca życzę żebyś wiedziała czego chcesz!!! I żebyś wyszła na prostą z tego życiowego zakrętu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość problem w tym
że zdruzgotana nie mówi nic o relacjach z mężem i trudno cokolwiek doradzić. nie trudno powiedzieć rozumiem cię... współczuję Ci, tylko że to nic nie wnosi do jej życia, no chyba że po to ten topik powstał, może zdruzgorana tylko tego oczekuje współczucia a nie rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kadarka, dla mnie głupotą są takie wypowiedzi jak Twoja oznaczające całkowite niezrozumienie zranionej, zdradzonej kobiety, więc daruj sobie komentarze bo i tak do żadnego porozumienia nie dojdziemy. Dla mnie nie ma usprawiedliwienia dla zdrady i pojawienie się dziecka nie jest żadną okolicznością łagodzącą dla kochanki. Oczywiście męża wyrzuciłabym w pierwszej kolejności, ale nie wyobrażam sobie żywić ciepłych uczuć do dziecka, będącego owocem \"miłości\" mojego męża z kochanką a jednocześnie mojego upokorzenia. :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kadarka, dla mnie głupotą są takie wypowiedzi jak Twoja oznaczające całkowite niezrozumienie zranionej, zdradzonej kobiety, więc daruj sobie komentarze bo i tak do żadnego porozumienia nie dojdziemy. Dla mnie nie ma usprawiedliwienia dla zdrady i pojawienie się dziecka nie jest żadną okolicznością łagodzącą dla kochanki. Oczywiście męża wyrzuciłabym w pierwszej kolejności, ale nie wyobrażam sobie żywić ciepłych uczuć do dziecka, będącego owocem \"miłości\" mojego męża z kochanką a jednocześnie mojego upokorzenia. :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×