Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość sylwiara

Wasz pierwszy poród

Polecane posty

Gość aaaaaaaaaabbbbbbbbbb
dziewczyny które rodziła na Kapach w Bydgoszczy podzielcie się proszę wrażeniami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalunia
A ja rodzilam trzy godziny.W szpitalu na polnocy Polski. Super opieka,siostra trzymala mnie za reke,i kazala przec. Potem pan doktor szył a ja dzwonilam do meza. BÓL? jaki bol.to nie boli. Super opieka .Niewielkie miasto nieduzy szpital,nie musialam za nic placic. Po porodzie siostra zrobila mi herbatke i dala ciasteczko. poleeecammm,.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mam ślicznego synka
Ja rodziłam na Kapach w Bydgoszczy, ale poród zakończył się CC. Pamiętam, że rodziłam 8 h i skurcze były bardzo bolesne. Rodziłam i były bardzo sympatyczne położne, rano przyszły trochę zołzowate, ale generalnie miałam je gdzieś. Niestety nie miałam rozwarcia i zadecydowano o CC, to dla mnie była nagroda. Bólu po CC nie odczuwałam żadnego, ranka jest bardzo niewielka, szwy rozpuszczalne. Myślałam, że ból po Cc jest spory, a w tym szpitalu było wręcz przeciwnie. Nie chciałabym polecać CC mimo, że dla mnie to był raj, nie zapominajmy, że każda chciałaby mieć CC, a tego się nie da zrobić. Kobiety rodziły, rodzą i będą rodzić naturalnie i nic tego nie zmieni. Skoro ktoś boi się porodu niech sobie załatwi znieczulenie i po problemie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pipi24
a czy myslalysci ze mozecie dostac krwotoku podczas porodu,czy ktoras mdlala lub tracila swiadomosc,przytomnosc i jak to jest po porodzie podobno 2h nie mozna spac i lezy sie na sali porodowej a pozniej cie przewoza i czy nie balyscie sie po porodzie ze cos bedzie nie tak,ze krwotok i te sprawy moze przesadzam ale tyle rzeczy juzslyszalam ze glowa mala nie boje sie bolu ale raczej komplikacji czy czesto sie zdarzaja sa przypadki ze dzieci rodza sie nie dotlenione z winy personelu i matki cudem przezywaja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdazaja sie
oj zdaza sie czesto i jedno i drugie oraz trzecie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaaaaaaaabbbbbbbbbb
do Mam ślicznego synka Dziękuję za odpowiedź i gratuluję ślicznego synka:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaaaaaaaabbbbbbbbbb
do Mam ślicznego synka A możesz mi jeszcze polecić jakiegoś dobrego lekarza w Bydgoszczy do prowadzenia ciąży, najlepiej pracującego w szpitalu na Kapach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uuuuuupppppp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piszcie
Dziewczynki fajny temat..opisujcie swoje porody!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gusia 1
Witaj.. powiem Ci tak, sluchaj tylko samej siebie, a nie rad i komentarzy innych, bo ile osob tyle opinii itd..przede wszystkim nie boj sie i oczywiscie nie bede ci pisac ze nie boli, bo to nie prawda, nastaw sie psychicznie ze ktoredys weszlo to i wyjsc tez musi..bardzo mi to pomoglo mimo ze sie balam, dzieki temu jakos przeszlam porod 19,5 godzinny :) oczywiscie byl przy mnie maz ktoremu jestem wdzieczna za pomoc, a do mieczakow nie naleze :)) trzymaj sie cieplo i trzymam big kciuki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Słusznie zauważono tu kilka razy, że każdy poród jest inny. Ja rodziłam dwa razy, oba porody były mocno po terminie, obie córki ważyły tyle samo - 3400 :):), a jednak wspomnienia są różne. Ponieważ mieszkam dość daleko od szpitala, a oba porody były zimową porą, więc dwukrotnie stało się tak, że lekarz zalecił mi, dla bezpieczeństwa mojego i dziecka, dwa dni po wyznaczonych terminach stawić się w szpitalu. Mogłam więc naoglądać się i nasłuchać opowieści o porodach \"na żywo\" przed moim porodem ;) Pierwszy raz rodziłam prawie 12 lat temu, też bałam się lewatywy i golenia i bardzo chciałam rodzić z mężem. Odczekałam w szpitalu te kilka (8) dni, kiedy moje dziecko zechciało wreszcie żyć samodzielnie. Kiedy zaczeły się skurcze, nie zrobiono mi lewatywy, tylko dano jakiś czopek, który sama sobie zaaplikowałam i zadziałał tak jak lewatywa (nikt na tym topiku nie wspominał o czymś takim...). Koszulkę pozwolono mi mieć swoją własną i kazano spacerować po korytarzu. Porody rodzinne w owych czasach były wielką rzadkością - przez cały mój pobyt (12 dni) w szpitalu wojewódzkim, na całym oddziale było chyba tylko 5 pacjentek, które rodziły wspólnie z mężem. Ja nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Mój mąż przed porodem niezbyt chciał rodzić ze mną (\"ja się boję widoku krwi\" - faktycznie jak skaleczy się w palec, to po naklejeniu sobie plastra musi usiąść na kilka mniut, bo mu słabo:), \"ja zemdleję i narobię kłopotu pielęgniarkom\" itd). Ale jak tak sobie spacerował ze mną po tym korytarzu, mierzył odstępy między skurczami itd, to chyba nawet nie zauważył, że już jest na porodówce i że zaraz krew zobaczy :) Sam potem powiedział, że nie miał czasu myśleć \"o takich pierdołach jak krew\" :):). Co do golenia, to położna ogoliła mi tylko fragment skóry, w miejscu, gdzie miała mnie naciąć (nie bolało to cięcie w ogóle). Nie miałam przy pierwszym porodzie położonej córeczki na brzuch, bo urodziła się lekko niedotleniona i zaraz ją zabrali do inkubatora. Szycie nacięcia też nie bolało, bo znieczulili mnie miejscowo. Po porodzie dwie godziny leżałam jeszcze na sali porodowej i dobrze, ze miałam przy sobie męża, bo miałam sobie z kim pogadać. Córkę dostałam po 18 godzinach, przez ten inkubator, ale mogłam chodzić do sali z inkubatorami i ją oglądać i głaskać. Baliśmy się z mężem o to niedotlenienie, ale jest wszystko OK, córka obecnie skończyła IV klasę ze średnią powyżej 5:) i ma 6 z wf:) Drugi raz rodziłam prawie 4 lata temu. Znowu nie miałam lewatywy, tylko czopek, znowu golono mnie tylko na kawałku skóry, przed nacięciem krocza. I znowu rodziłam z mężem, z tym, że w tych czasach to już była norma:). Ale wspomniałam, że oba porody były inne... Tym razem mogłam na pół godziny wejść do wanny, co złągodziło moje bóle i przyspieszyło rozwieranie szyjki. Tak mi było dobrze w tej wannie, że połozna skomentowała \"Ale to pani ładnie idzie. Może chce pani urodzić w wannie?\" Zrezygnowałam z tej opcji, chociaż akurat w tym szpitalu porody w wodzie są możliwe :). Usłyszałam tez pytanie \"Bardzo panią boli? Wytzryma jeszcze pani, czy podać jakiś środek przeciwbólowy?\" - też zrezgnowałam. Druga córka urodziła się z 10 punktami w skali Aphgar, więc dano mi ją na brzuch (tego uczucia nie da się porównać do niczego..), a mój mąż mógł przeciąć pępowinę (to przeżycie ominęło go przy narodzinach pierwszej córki...). I znowu dwie godziny leżenia po porodzie na sali porodowej, tym razem oprócz męża miałam przy sobie również maleństwo. Potem dzidziusia wzięli na oddział noworodków, a mi kazali odpocząć, przespać się i później przyjść po dziecko. Pamiętam, że jak przywieźli mnie z tej porodówki na salę szpitalną, to samej kazali zejść z tego łóżka, ktorym przyjechałam na łózko na tej sali. No i zeszłam, a po dwóch godzinach poszłam po córkę, bo chciałam ją już mieć przy sobie. Co do bólu w czasie porodu - da się wytrzymać, bardzo pomaga odpowiednie oddychanie. Pamiętam jeszcze, że bezpośrednio po obu porodach, jeszcze na łóżku porodowym, strasznie trzęsły mi się nogi, wyglądało to tak, jakby było mi zimno. Ale okazało się, że to taka reakcja mięśni na wysiłek (dlaczego akurat mięśni nóg???) No a dla tych, co boją się bólu rodzenia - wierzcie mi, są gorsze bóle. Ostatnio miałam kolkę żółciową - 1000 razy bardziej wolę rodzić!!! W czasie porodu są przynajmniej chwile przerwy między skurczami:) To Wam powie każda kobieta, która miała taką kolkę:):) Kobitki, rodzące niedługo - wytrzymacie! Będzie dobrze!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja rodzilam blizniaki poltora miesiaca przed terminem. Porod silami natury trwal od pierwszego skorczu 3 godziny. Miedzy moimi corkami bylo 5 min roznicy. Dzis maja juz 25 lat! Pozdrawiam wszystkie mamy i te przyszle rowniez

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkie mamuski!!! Super, że opisujecie swoje porody, ja mam rodzic za miesiac i mam stracha jak nie wiem, najbardziej przeraza mnie to wszystko nieznane ( to moj pierwszy porod ), nie wiem jak sie przygotowac ( nie chodze do szkoly rodzenie, a chce miec porod rodzinny ) nie wiem co powinnam robic ( jakies cwiczenia moze czy cos zeby wszysko pozniej przebiegalo sprawnie ) Nie wiem jak siebie przygotowac i partnera. Czy w 2 fazie porod trzeba lezec? U mnie w szpitalu podobno trzeba... Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no to i ja opisze to co pamietam :-P zaczelo sie w 35 tygodniu, lekarz stwierdzil rozwarcie, skrocona szyjke -wszystko gotowe do porodu :) nie mial nic przeciwko, bo sam rozwazal szybsze rozwiazanie w 33 tygodniu ze wzgledu na moje wysokie cisnienie i zanikajace tetno malego, bylam w 7 niebie, wkoncu koeniec z ciaglymi bolami brzucha i tabletkami :) w 37 tygodniu to byl piatek juz od 18-tej nie czulam malego, brzuch twardy jak skala, jakbym przeczuwala wysprzatalam caly dom, w ogrodzie porzadki zrobilam, wiec myslalam ze od tego tak mnie znowu napadlo, poszlam spac o 22, ale z sercem na ramieniu, bo maly sie nie ruszal (wtedy myslalam ze sie rusza, tylko ja nie czuje bo mam brzuch jak skala) okolo 22:30 dostalam skurczy-nic nowego mysle, ale zaczely sie nasilac i o dziwo doszly te od kregoslupa promieniujace do brzucha, o 23 nie moglam juz lezec, nerwowo lazilam po kuchni, kucalam przy skurczach, zdecydowalam obudzic meza i do szpitala sprawdzic co jest grane :-D w szpitalu przyjela mnie bardzo niemial babka, na moje stwierdzenie ze gin mowil ze w kazdej chwili moge urodzic odparla \" co ten (tu nazwisko lekarza) pierd...\" dala zastrzyk na powstrzymanie, ktg wszystko ok, skurcze sa, ale wg niej to jeszcze 2xtakie musze miec i na patologie bo tyleeeeeeeeeee mi jeszcze zostalo :( tam jedna dziewczyna zaczela stekac, myslalam ze zaraz urodzi na lozku, ja za komorke i dzwonilam gdzie sie dalo :( o 1 w nocy znowu skurcze, tym razem zaczelam jeszcze krwawic, po godzinie zaczely ze mnie wyplywac wody, oczywiscie nikt sie mna nie interesowalm az cos kolo 6 nastapila zmiana poloznych, wtedy ktg, no i jak wody odeszly wypadaloby urodzic :) przyszedl maz, mama, chodzilismy razem po sali, korytarzu , nie bylo tak zle jak myslalam, rozwarcie na 4-5 palcow, idziemy na osobna sale :) tam kolo godziny 11:30 akcja siadla :( wszystko odeszlo, poszlam spac, o 12 :30 podlaczono mnie pod oksytocyne :( nic nie chcialo ruszyc, czopki, masaze szyjki -myslalam ze umre, darlam sie na caly oddzial, maz zrezygnowal z porodu rodzinnego :(, kazdy cm rozwarcia i badanie to byl koszmar, bylam zalana lzami, nerwowa, jak mialam sie polozyc na fotelu to prawie mdlalam :( polozne trzymaly mnie za rece, bo nie chcialam dac sie zbadac, krwawilam caly czas, potem pilka, jak wstalam to myslalam ze nog nie zlacze :( szybko prysznic z mezem :) - tzn on stal i mnie trzymal zebym nie padla, nie mialam sil, nic nie jadlam caly dzien , nie chcialam pic -nie wiem dlaczego ? polozne mowily ze urodze do 18, o 20 pytaly sie czy czuje parte, a ja chyba tak (?) no i na fotel, rozlozyly go i przemy, wogole mi to nie szlo, nie wiedzialam co i jak, polozne mnie chwalily (?) a ja z bolu umieralam, ciagle podlonczona pod oksytocyne, wkoncu przed 23 urodzilam synka, wazyl 3100 mierzyl 55 cm :) polozyly mi go na piersim byl taki cieply i nie plakal :) zaraz zawolaly meza i do wazenia, mierzenia, ja nie bylam nacieta, wiec nie bylo przy mnie duzo roboty :) wtedy siup wstajemy i na swoja sale :) rodzilam...23 godziny :( mam nadzieje ze kiedys nst razem obejdzie sie bez oksytocyny, bo bez niej szlo mi o wiele lepiej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość serafina
akurat ja mam koszmarne wspomnienia z pierwszego porodu....a do dziś nie mogę wyjść z dołka po nim. Kocham dziecko nad życie bo wyczekiwane na maxa..ale porodom mówie nie....nigdy wiecej -strach o moje dizecko-bo nie o mnie-jest tak wielki,a jak wiem co mnie ew. by czekało tą ciażę bym też z obciażęniem psychicznym po pierwszym pordzie znosiła,a tak ....mówię sobie szczescie mam nie chce go dublować. Dopominjacie sie przyszłe mamy swych praw na porodówce,gdy widzicie -wy lub wasi męzowie że coś sie dzieje niedobrego(spada tętno przy porodzie na ktg) itp upominajcie się o cesarkę!to ważne by póżniej mieć poczucie że wszystko zrobiłyście,wazny by znać prawa swe i lekarzy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gusia 1
do monika brzusia nie boj sie wszystko bedzie dobrze...ja sie nie balam bo przez cala ciaze mowilam sobie ze "któredys weszlo to i wyjsc musi" i to uratowalo mnie przed strachem, powiem ci tak moim zdaniem zadna szkola rodzenia nie jest w stanie pomoc bo kazdy porod jest inny, kazda z nas wie za ma oddychac itd, a ja za chiny ludowe nie moglam sie skupic, bo bolalo, no i co juz myslalm ze mi sie nie uda gdy moja istotka pojawila sie po 19,5 godz, po porodzie zapytalam meza czy jest pewny ze chce drugie dziecko ja nie chcialam!! a teraz po 9 mies znow jestem w ciazy :) i chyba tez sie nie boje.. moment kiedy klada ci istotke na brzuchu jest chyba jednym z najpiekniejszych momentow w calym zyciu i zapominasz o tych "milutkich" godzinach na porodowce :) trzymam kciuki bedzie dobrze..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja jeszcze nie
ja jeszcze nie jestem w ciąży ale już sie boję porodu. Jak możecie to odpowidzcie mi na kilka pytań? 1) czy podczas porodu kobieta zawsze jest podłączona do jakiś kroplówek, ma wenflon założony itp? Bo ja sobie nie wyobrażam żebym parła z całych sił jak mam jakąś iglę wbitą w żyłę. 2) od którego momentu liczy się długość trwania porodu? Od kiedy się pojawią pierwsze nawet małe skurcze czy od momentu gdy odejdą wody? 3) Czy szeroka miednica w jakiś sposób ułatwia poród? Bo podobno jak ma się wąską to jest gorzej. Więc jak to jest bo ja mam szeroką. 4) Czy jeśli ja sie urodziłam wcześniakiem (ważyłam mniej niż 2 kg) to jest jakieś prawdopodobieństwo że również urodze wcześniaka? 5) Kiedy zaczynają się takie na serio mocne bóle że się juz nie da wytrzymać? Tzn. jak np. jestem jeszcze w domu a mi wody odeszły juz to mam bóle takie jak przy miesiączce czy o wiele mocniejsze? Bo jak tak czytam wypowiedzi tutaj to wydaje mi się że bóle takie super mocne że się o mało świadomości nie traci to są juz tuż przed samymi bólami partymi? Tyle pytań ale ja się strasznie boję porodu, niby troszkę się uspokoiłam ale i tak nie wiem jak to będzie. Aha i jeszcze czy... 6) jak są przerwy pomiędzy skurczami to nic a nic nie boli i jest taki jakby relaks ze można pożartowac sobie czy raczej boli tylko że mniej? Ostatnio oglądałam program na TVN Style i tam położna mówiła żeby nie malowac paznokci bo podczas porodu położna sprawdza jak bardzo są zasinione palce czy jakos tak. Więc to aż tak jest portownie że pod paznokciami skóra sinieje?!?!? Aż strach się bać :-/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja jeszcze nie
* potworne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1) wenflon jest podłączony zawsze na wszelki wypadek,ale w zyle nie ma igły, tylko taka cieniutka elastyczna rurka,więc w niczym nie przeszkadza 2)poród może się zacząć skurczami albo odejściem wód,jak odejdą wody to trzeba od razu jechać do szpitala,albo gdy zaczynają się sączyć, gdy poród zacznie się od skurczy, to jedzie się, gdy są co ok. 5 minut,ale to tez nie jest super dobry wyznacznik, bo mogą byc co 5 minut i trwać długo,a moze być i tak,że po godzinie bedą już co 2 minuty. 3)teoretycznie szeroka miednica ułatwia poród,ale w zasadzie chodzi o to,że nie ma obaw,że dziecko utknie w kanale rodnym przyblokowując się o jakąś kość 4)to nie ma związku 5)bóle naprawdę mocne są przy skurczach co ok. 2 minuty,ale różnie bywa u różnych kobiet, no i te silne bóle nie muszą być takie,że o mało nie traci się świadomości, to wszytsko zalezy od progu wytrzymałości na ból 6) w czasie przerw między skurczami nic nie boli i jeszcze jedna rada :) nie słuchaj i nie czytaj za duzo, bo niepotrzebnie bedziesz się bać, poród nie zawsze jest koszmarem przynajmniej moj taki nie był

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja jeszcze nie
dzięki za słowa otuchy :) Ale i tak nie wyobrażam sobie parcia z czymś włożonym do żyły :-/ Boje się też troche bojestem "mała" mam niecałe 160cm.. no niby waże te 60kg ale jakoś mnie przeraża myśl że dziecko będzie bardzo duże :-/ Czy jeśli dziecko jets mniejsze tzn. mniej waży to łatwiej jest urodzić? aha i jeszcze takie pytanie o którym zapomniałam wczesniej.... jak to jets właściwie z tym rozwarcie... po pierwsze jak się sprawdza rozwarcie? bo dużo osób pisało ze sprawdzania rozwarcia jest bolesne. To się tylko coś przykłada i mierzy czy coś wkładaja? Oraz ... czy poród jets zawsze przy rozwarciu ok. 10 cm? tzn czy można zacząć rodzic jak się ma np. 5 cm? Czy zalezy do od wielkości dziecka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martitka_heh
Jestem dopiero w 26 tygodniu ciazy, a juz tak strasznie obawiam sie porodu. A wsystko zaczelo sie od tego, ze poszlam na 2 dni do szpitala na obserwacje, bo mam anemie. Po pierwsze przestraszyl mnie widok kobiet, ktore tak strasznie sie meczyly i robily wszystko, zeby przyspieszyc porod, ale tak sie nie dzialo, a po drugie komentarze kobiet, z ktorymi lezalam na sali. Dodam, ze one nie byly w ciazy tylko po jakis zabiegach i nie patrzyly na to, ze ja spodziewam sie dzidziusia i ciagle gadaly o takich rzeczach, jak np., ze ta to umarla przy naturalnym porodzie, ta przy cesarce, a tej doszly wody plodowe do krwi i nie zdazyli jej uratowac, itp, itd... Obserwacja w szpitalu miala mi pomoc, a narazila mnie tylko na stresy. Teraz nie mysle o niczym innym jak tylko ten porod. Tak strasznie sie go obawiam, a to dopiero za 3 miesiace. Tym bardziej sama nie wiem co mnie czeka, bo nie wiem czy bede rodzic normalnie, czy cesarka, bo mam astygmatyzm -5. Wczesniej sie cieszylam, ze gdyby byla jednak cesarka to tak bardzo tego nie odczuje, jednak teraz bardziej sie chyba obawiam jej niz naturalnego porodu, bo kobitki z mojej uroczej sali opowiedzialy mi jaki to niebezpieczny jest ten zastrzyk w kregoslup na znieczulenie, ktory daja po cesarce, podobno nie mozna przez 24 godziny po nim podniesc glowy, bo na stale mozna zostac kaleka. Same widzicie. Jestem teraz strzepkiem nerwow i ciagle mysle o tym dniu, ktory ma byc dla mnie najpiekniejszy, jako o najgorszym. Co robic??? Czy to naprawde takie straszne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do Martitka_heh Po pierwsze nie taki diabel straszny jak go maluja :) Po drugie nie sluchaj prosze innych ludzi!! Bo kazdy porod jest sprawa indywidualna!! Ja swoje pierwsze dziecko urodzilam 9,5 mies temu rodzilam 19.5 godz i bylo ciezko jak cholera, bez znieczulenia bez kroplowki, ale byly to najpiekniejsze chwile w moim zyciu. Zaraz po porodzie spytalam meza czy aby na pewno jest przekonany ze chcemy drugie dziecko, wtedy nie chcialam a teraz jestem w 8 tygodniu i nie moge sie doczekac :) Takze naprawde glowa do gory wszystko bedzie oki.. Moje motto ciazowe brzmialo :\"Ktoredys weszlo to i wyjsc musi\" moze to smieszne ale mi pomoglo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martitka_heh
Do Gusia1 W sumie masz racje!!! Po co mam stresowac sie czyms co dopiero dlugo przede mna. Coraz wiecej ludzi powtarza mi Twoje slowa, ze kazdy porod jest inny, bo kazda osoba jest inna. Widac, ze wsparcie ludzi jest bardzo wazne, bo zaczynam w to wierzyc, ze bedzie ok, w sumie warto poswiecic sie dla tej malutkiej istotki. Przy okazji gratuluje drugiego dzidziusia (pierwszego zreszta tez. hehe).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wprawdzie ja rodziłam 17 lat temu, ale podczas całego pobytu w szpitalu z tej \"okazji\" nie dostałam ani jednego zastrzyku, ani jednej tabletki - nic kompletnie , nic. Na powitanie zrobili mi golenie i lewatywę , chociaż mówiłam połoznej, ze od 3 dni nic nie jadłam oprócz jakiejś zupki na mleku ( czułam, że na dniach będę rodzić i nie miałam apetytu). No ale kazali i zrobili lewatywę. Skurcze zacęły mi się o 4 w nocy, ale były takie, ze w czasie każdej miesiączki bardziej boli mnie brzuch i krzyż. Więc było całkiem spokojnie. Rano wstałam zrobiłam prysznic, spakowałam torbę i ruszyłam na pogotowie, poniewaz w moim mieście oddział był nieczynny i wiadomo było od miesiąca, ze gdzieś muszą mnie wywieźć. Na pogotowiu sprawdziła mnie pielegniarka , miałam małe rozwarcie i nadal te same skurcze , leciutkie. I ruszylismy spokojnie karetką do miasta oddalonego jakieś 40 km. Po drodze pielęgniarka pytała dlaczego siedze tak cicho , czy ustała mi akcja porodowa. A mnie skurcze trzymały nadal , ale przy takim natężeniu bólu śmieszne byłoby nawet stekanie :) Na łożku porodowym ległam ok. 13.00 i tak sobie leżałam ,leżałam, leżałam. Zajrzał lekarz i pyta - boli ? i sam sobie odpowiedział \"musi boleć\". I jedyne co przy mnie zrobili to załozyli mi na brzuch ten pas do mierzenia tętna i cały świat o mnie zapomniał. Gdzieś o 16 zdjełam ten pas, żeby zobaczyć kiedy przyleci jakaś pielęgniarka i co , i nic nie przyszła żadna chociaż tetna nie było chyba z 10 minut. I sama znowu sobie ten pas poprawiłam , bo tęskniłam za tym dźwiękiem/ Gdzieś ok. 18.00 przywieźli babeczkę z patologii ciązy , i nagle przy niej skakali jak się patrzy ( okazała się siostrą jednej z połoznych z tego oddziału) zaztrzyki, wizyta lekarza itd ... a ja dalej leżałam i nawet nikt mnie nie spytał jak się czuję . I tak się nasłuchałam jak tamta dziewczyna rodzi , że miałam chęć wstać i im pomóc przy niej ... Ona urodziła o 19.00 i wtedy poczułam, że mój brzuch zakręcił się i nie wiedziałam co to jest . Ale ze przez ten czas nie byłam w toalecie, więc poprosiłam o basen. I zrobiłam tyle siusiu, że aż strach - myślałam, że to może wody mi odchodza. Ale połozna sprawdziła i powiedziała, ze to tylko mocz. I wtedy zmieniały się dyzurujące pielęgniarki i słysze jak o mnie mówią, \" eee, mamy tu pierwiastkę może do rana urodzi ma malutkie rowarcie\". A mnie to wkurzyło , bo niby skąd o na to wie jak nie zaglądała mi w krok od 13.00 !!! No ale te z nowej zmiany były bardzo miłe i od razu jak przyniosła mi ten nocnik , zauwazyła mnie, ze jestem i porozmawiała ze mną chwilke. powiedziała, że zajrzy co się tam u mnie dzieje. I jak to zrobiła , to od razu narobiłą krzyku i pyta mnie \" nic pani nie czuje , ma pani pełne rozwarcie\" . I zaraz wzięła zestaw do rodzenia , zawołała koleżankę , obie przy mnie stanęły i powiedziała, że jak będę miała bóle parte to mam przec. I faktycznie tak było. Moja córcia urodziła się w czepku, trzeba było pęcherz przebic. I przy drugim bólu partym miałam swoje maleństwo na swiecie. Dostała 10 punktów i było super . Do czasu rodzenia łozyska. I żeby nie było tak słodko , niestety miałam przyrosnięte łozysko i miałąm łyżeczkowanie. I niestety był koszmarny lekarx, którego miałam chęć walnąć - bo traktował mnie jak przedmiot. Ale po minach pielęgniarek widziałam, że to znim coś jest nie tak. Bo jak już sobie poszedł , jedna znich odetchnęła i powiedziała , że bardzo mi dziękuje za cierpliwość i że mu nic nie odpaliłam , bo wtedy na nich by się wyżywał do końca dyżuru. I trafiłam na salę i już było tylko lepiej. Rano przyniesli mi córcię i była taka słodka. A teraz ma 17 lat jest sliczna pnną i bardzo ją kocham , ale na drugie dziecko nie zdecydowałam się. Ale nie ma co się obawiac. Każda z nas to przechodziła i przezyła. Ja sobie powtarzałam , że na całym świecie tak się dzieje, więc i ja dam radę i dała. Dla mnie podstawowym sposobem na poród było oddychanie przeponą w casie skurczów i w tym czasie wmawianie sobie, że to nie boli i że to tylko skurcz. I pomagało. Powodzenia wszystkim przyszłym mamom :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Adwokat z urzędu, twoje opowiadanie jest tak optymistyczne i ciepłe , że aż miło czytać. Każda dziewczyna w ciąży powinna się z nim zapoznać, żeby odgonić złe myśli o porodach, cięciu, godzinach wycia z bólu itd. Ja bardzo żałuję, że nie napisałaś tego jakiś rok temu ;) Naprawdę miło mi się zrobiło po przeczytaniu ;) Pozdrawiam ciepło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to wielka szkoda :) i dodam jeszcze, że jak tak leżałam samotnie na te porodówce to pomyslałam sobie, ze przecież wszystkie babeczki jęczą , stekają, itd, to może i ja chociaz raz stekne i jak pomyslałam tak zrobilam , przy kolejnym skurczu wystekałam przeciagłe \"aaaaaaaaaaaaaaa\" i samej mi się zrobiło głupio, ze wpadłam na coś takiego i już więcej tego nie zrobiłam. I naprawdę skurcze miałam pod koniec mocne , ale tak się wewnetrznie mobilizowałam zeby mysleć o tym , ze to skurcz i że zaraz przejdzie , że mi pomagało no i oczywiście takie szybkie oddychanie nos-usta - super sprawa ,. Wiem , ze tego uczą w szkole rodzenia ale ja nie miałam takiej szansy , bo nie było u nas czegoś takiego ... I najwazniejsze nie panikować , ja sama się pocieszałam - jaka jestem dzielna, ze daję radę . I naprawdę pomaga. Nie napędzać się własnym trachem i tym , ze musi boleć. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość metalówa lat 27
piekielnie się bałam naturalnego porodu, ale... powiem Wam jedno! rok temu chorowałam bardzo na zapalenie pęcherza. kolki miałam takie, że wyłam i nie byłam w stanie się ruszyć z łóżka.. z bólu wymiotowałam i mdlałam.. po 24h mama zawiozła mnie na pogotowie.. ból porodu to było przy tym jak bardziej bolesna miesiączka. miałam szczęście - nie cięli mnie ani nie popękałam. rodziłam w sumie z 11h. już wolę urodzić, niż znów mieć ten potworny ból pęcherza... czy ból złamanej kości. brrr. rodzenie jest mniejszym koszmarem. jedyne, co źle wspominam, to podejście lekarzy.. czułam się jak krowa - i jakbym ich totalnie nie obchodziła..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martitka_heh
do metalówa lat 27 Troche mnie uspokoilas, bo ja tez chorowalam troche na nerki i na pecherz i wiem jaki to koszmarny ból. Pewnej nocy prawie stracilam przytomnosc, mialam goraczke okolo 40 stopni, pot sie ze mnie lal, jakbym dopiero wyszla z wody, a trzęslo mnie tak jakbym miala padaczke, nie wspominajac tego, ze nie moglam odejsc od toalety, bo z bólu wymiotowalam co minute! Skoro piszesz, ze porod to przy tym pikus to bardzo sie ciesze!!! :-) Poprawiłas mi humor :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bydgoszcz
do aaaaaaaaaabbbbbbbbbb Bardzo dobry jest doktor Mariusz Lisiak - pracuje w Bydzgoszczy w szpitalu na Kapach, a przyjmuje prywatnie w Fordonie na ul. Bora-Komorowskiego 47 tel 0601667512

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .lidka do adwokat
Napisz proszę jak przebiega to łyżeczkowanie- coś słyszałam ale wolę wiedzieć od osoby która to przeszła ,ponoć w niektórych szpitalach robią to nagminnie .Aha , czy rodziłaś na sali pojedynczej czy z z drógą rodzącą na widoku-moja ciotka tak miała i jak się nałuchała i napatrzyła to wymiękła .. jeszcze przed skórczami partymi , taki był koszmar. I pozdrowienia dla ciebie i córy .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×