Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Etkapetka

Kolejna ciąża po poronieniu

Polecane posty

Gość Kasada
Do Karolcia81 ja już kiedyś byłam na tym forum.Wiesz Kochana to nic dziwnego że masz dołki.Ja mam w niebie 5 aniołków,a tydzień temu poroniłam trojaczki....ściskam mocno!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej babeczki. Pierwszą ciążę poroniłam w 8tc w 2006r. Zrobiłam badania i nic - nie wiadomo co było przyczyną. Pamietam, że miałam później tak jak MONIABIR - niby pierwszy @ po poronieniu normalny, drugiego już niedostałam. Myślałam, że ciąża, a tu torbiel jajnika i zastrzyki na wywołanie. W każdym razie przez ok 3 miesiące było strasznie. Oblewały mnie poty, mdłości, było mi cały czas gorąco itp. Uspokoiło się dopiero w maju, a w czerwcu zaszłam w ciążę. Karolcia- prawda jest taka, że organizm musi dojść do siebie po poronieniu. My moglismy się starać już po 3 miesiącach, a zaszłam w ciażę dopiero po pół roku. W ciąży z synkiem byłam na Duphastonie do 20tc, a teraz jestem na Luteinie z powodu plamień... Wiesz ja po zabiegu starałam sobie przetłumaczyć, że lepiej iż tak się stało niż gdybym miała stracić dzidzie później z powodu choroby bądź wad genetycznych. Robiłam badania na ureoplasmę, chlamydie i cytomegalię. Trzymam kciuki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KAROLCIA 81
Miałam tu byc tylko przez chwile, ale chyba pobedę z Wami dłużej..... Mój m. już chyba ma mnie dosyć....ciągle mu gadam o tym wszystkim... a tak troche Was pomęczę mówmy sobie, że wszystko będzie ok..... a swoją drogą dopiero gdy mnie to spotkała to zobaczyłam jaki jest ogrom tego zjawiska...jak wiele nas traci swoje dzieciaczki.... ale bedziemy szczęśliwe.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KAROLCIA 81
daga.p - trzymam kciuki.....będziesz miała śliczne dzieciatko.... ja wytrzymam jeszcze góra miesiąc i niech się dzieje co chce....myslę, że trzy@ po wystarczą.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasada
Karolcia81 musi być dobrze nie może być inaczej....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
KAROLCIA81 --- ja obie ciaze stracilam w anglii -- a tam strasznie podchodza do ciaz przed 12tyg . z tego co mniej wiecej sie dowiedzialam to to ze w 1ej nie bylo zarodka a w 2ej dzidzia przestala sie rozwijac na etapie 8 tyg -- mysle ze tez z mojej winy , bo nie sadzilam ze tak szybko zajde i nie wiedzac o ciazy bralam silne leki przeciwbolowe :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justka26
Witam.Dwa tyg temu poszliśmy z mężem na usg szczęśliwi że zobaczymy naszego maluszka.Byłam w 10 tyg ciaży.Niestety okazało się że zarodek obumarł ok 8 tyg.Pierwszy raz widziałam jak mój mąż płacze:((Postanowiłam że będe twarda i przejdę przez to wszystko bez łez.I tak też było do dzisiaj.Miałam pojechać do szpitala po wyniki badań ale jak o tym pomyślałam to coś pękło.Siedzę od rana i ryczę.Nie mogę przestac.Tak tęsknie za tym maleństwem.Wiem że mąż chce szybko postarac się o drugie a ja się z nim zgadzałam ale jak teraz o tym myślę to jestem przerażona jak nigdy.Czy to tylko chwilowa histeria?Chyba dopiero teraz poczułam ten ból jaki się odczuwa po stracie ukochanej osoby.Jak mam dalej żyć??Mam zapomnieć czy pamiętać???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
justka26 - ja tez zachowywałam się bardzo dziwnie...w szpitalu jak mi powiedzieli, że moje maleństwo nie zyje, i że na następny dzień będę miała zabieg, chodziłam i mówiłam wszystkim, że spoko...bedzie następne...mój mąż płakał...a ja nie potrafiłam. Wszyscy mi mówili jak jestem dzielna...trzymałam się cały pobyt w szpitalu. Dopiero gdy mąz mnie zabrał do domu dostałm ataku płaczu, nie mogłam się opanować, dopiero w domu dotarło do mnie to co się stało...i tu juz nie byłam silną, dzielna dziewczynką. Przepłakałam kilka dni.....a zwłaszcza nocy... a potem powiedzielismy sobie z mężem takie zdanie: " ...dostaliśmy kolejna szanse od losu, żeby się cieszyc tylko sobą, mamy do zrobienia jeszcze tyle ciekawych rzeczy, ten czas który dostalismy... musimy przezywać każdą sekundę, cieszyc się sobą...i robic to wszystko, czego juz nie zrobimy, gdy pewnego dnia naprawdę pojawi sie nasza kruszynka" "jesteśmy bogatsi o kolejne doświadczenie..nie popełnimy tylu błędów, nie powiemy tylu niepotrzebnych słów...będziemy sie kochac jeszcze mocniej, dbac o siebie...i szykować nasze serca na przyjęcie maleństwa" może zacznij mysleć w ten sposób, wiem, że to trudne, ale mnie to bardzo pomaga....traktuje tą strate jako próbę przed właściwym przyjściem maleństwa na świat..... i wiem, że podejdziemy do następnej ciąży inaczej....jak do prawdziwego cudu. Rozpisałam się, ale mam nadzieje, że choc troszke pomogłam. Trzymaj się..... Jeszcze będziemy tuliły nasze maleństwa.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moniczka3556
WITAM KOCHANE KOBIETKI jutro będzie dwa miesiące jak straciłam maleństwo . Moja historia jest taka pięć lat temu urodziłam piękną i zdrowa dziewczynkę ważyła 4 kilo 100 ale nadszedł czas że postanowiliśmy z mężem postarać się o następne maleństwo i się udała ale nie na długo się pocieszyliśmy bo okazało się że ciąża była pozamaciczna maleństwo było zdrowe zaczynało serduszko bić ale musieli mi je zabrać żebym mogła dalej żyć zrobili mi laparoskopie po operacji i fizycznie i psychicznie kiepsko się czułam .Minął rok a zaczęliśmy się znowu starać i udało się byłam prze szczęśliwa ale jeszcze pracowałam bo czułam się bardzo dobrze w 11 tygodniu poszłam na zwolnienie moja mała była taka zadowolona każdemu się chwaliła że będzie miała rodzeństwo .Pojechałam po tygodniu za granice do mojej mamy na drugą dobę dostałam krwotoku zabrała mnie kareta pani doktor zaczęła mi robić usg pierwsze konkretne bo jeszcze mnie miałam zobaczyłam na monitorze maleństwo popłakałam się ale pani doktor powiedziała że nie wyczuwa bicia serca nie byłam w stanie zejść z fotela myśałam że to zły sen zadzwoniłam do domu mąż za ras był w szpitalu zabieg miałam tego samego dnia nic nie bolało .Po trzech tygodniach wróciłam do domu do Polski .Najgorsze to było jak musiałam iść zgłosić lekarzowi że nie jestem w ciąży to nawet mój mąż był w szoku bo wybuchłam płaczem nie byłam w stanie tego ogarnąć .Psychicznie myślę że jakoś już sobie radze ale dzisiaj dowiedziałam się że koleżanka jest w ciąży i serce mi się rozrywa że ona ma a ja nie .DZIĘKUJĘ WAM ŻE JEST TO FORUM BO JAKOŚ CZYJE SIĘ LEPIEJ PISZĄC TO WSZYTKO MAM NADZIEJE ŻE NIE ZANUDZIŁAM NIKOGO . Moje lekarsto jak jest na prawdę mi ciężko to jak już każdy w domu śpi to płaczę bo muszę a nie chce żeby mnie w takim stanie rodzina oglądała modle się codziennie żeby i mi się jeszcze raz udało bo bardzo moja rodzina też to straszenie przeżyła .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aga35
Cześć dziewczyny :) Przyłączę się do Waszych wspominek...mi również usunięto martwą ciążę w 12tyg, było to 31.01.2009r. Teraz jestem ponownie w ciąży, jednak jest jeszcze zbyt wcześnie by się głośno cieszyć. Zrobiłam test w niedzielę i były 2 kreski. Wczorajsza wizyta u lekarza nie podniosła mnie jednak na duchu, jest zbyt wcześnie by coś zobaczyć. Czekam więc na kolejną wizytę i na dobre wieści od mojego gina. Mam nadzieję, że tym razem będzie ok, póki co nie mam plamień a poprzednio miałam. Wszystki pozdrawiam i życzę dużo zdrówka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rodosek
Ja straciłam swoją dzidzię w piątek (28.08), a tak się cieszyłam, że już 15 tc więc nic złego stać się nie może, wizyta kontrolna, usg i ten wzrok lekarza i nie mam dla pani dobrych wiadomości, tak mi ciężko, pracy już nie mam, dzidzi też, co mi pozostało? jeszcze to moje ciało nie chciało się go pozbyć, więc wszystko skończyło się zabiegiem łyżeczkowania i fizycznie czuję się oki, ale psycha wysiada. z mężem obiecaliśmy odczekać planowe 4 miechy i próbować znów, ale jak przyjdzie 12 luty to będę pewnie ryczeć...czemu właśnie ja, zdrowe odżywianie, odpoczynek, i ta wiadomość, nie chcę z nikim rozmawiać, nikogo widzieć, tylko zaszyć się gdzieś w kąt i ryczeć tak długo jak się da. Wiem, że nie ja pierwsza i nie ostatnia, ale... Też tak miałyście, to kiedyś minie, ten żal?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasiulcia
Witam wszystkich!!! Głowa do góry, wiem że brzmi to banalnie, ale nie odwrócisz już sytułacji a jedyne co mozesz zrobić to dać sobie czas na przeżycie tej straty i starać sie w między czasie o dziecko. Wiem, że teraz cierpisz, że ból jest nie do zniesienia, że nie masz już sił płakać czujesz się samotna w tym swoim cierpieniu, bo tylko Ty wiesz jak bardzo już kochałaś swoje dziecko, ale uwiersz za miesiąc będziesz czuc się juz trochę lepiej, za dwa będziesz wspominać mówiąc moze uda się za drugim razem, a za trzy będziesz się martwic jak szybko zajdziesz teraz, będziesz przeszukiwac internet z nadzieją ze wiecej postów znajdziesz od kobiet które z szybkościa światła zaszły w ciąze po poronieniu, a jak już zajdziesz w tą ciąże to tak jak ja teraz będziesz szukać w necie postów na temat tego ile ciąż się udało donisić po poronieniu. Taki schemat Cię kochana czeka, nawet jeśli teraz bardzo bardzo boli. ja dodatkowo to sobie wszystko przyspieszyłam tzn spytałam lekarza czy moge brać zaraz po poronieniu tabletki anty, powiedział ze mogę w ten sposób przyspieszyłam okres po poronieniu bo zamiast czekać na niego 4-6 tyg czekałam 21 dni i tak przeczekałam dwa okresy, powinnam trzy, ale jakoś nie wierzyłam ze uda się za pierwszym razem tak odrazu zajść. No i w ten sposób trzeci okres przyszedł już po niedudanej próbie, 4 nie doczekałam dziś jest juz 7tc no i dramat polega na tym że strasznie się boję ze poronię drugi raz, mnie też już mąż nie chce słuchać, ale to dlatego że w kólko mu mówie że śniło mi sie ze urodziłam synka tyle ze miał na bluzce napis ŚP, albo śniło mi sie ze poroniłam , albo że urodziłam martwe dzieckmo, no przeżywam istny horror i chociaż miliony osób mi tłumaczy jak nie dobrze sie denerwować w ciaży itd to ja i tak odczuwam niepokój, tymbardziej że znowu plamię, chociaż tej krwi jest tyle ze nawel jednej kropli by z tego nie było, ale dla mnie jest, wsumie dlatego znalazłam się na tym forum zeby podzielić sie tym swojim strachem i usłyszeć ze ktoś to przeżył a teraz ma zdrowe śliczne dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rodosek
Wielkie dzięki za słowa pociechy, czuje wielki ból i smutek, ale i wielką nadzieję, że znowu się uda, ja zaczekam i będę próbować od drugiej połowy stycznia, bo mam marzenie żeby to był skorpion :), może tak miało być, bo teraz mam pewność, że bardzo chcę tej dzidzi, i mam nadzieję, że się uda. trzymajcie za mnie kciuki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość urmaninka
Witam Was dziewczyny.I ja muszę się tutaj wygadać bo nie wytrzymam.Moje pierwsze dzieciątko zmarło 17.11.2008r o godz 4.27rano (to był synek) wiem to bo to był juz 5 miesiąc:-( Nie mogłam dojsć do siebie,wyłam po nocach i nie mogłam znaleść sobie miejsca.Mąż próbował mnie pocieszyć,ale jak przyszło co do czego to mówił:jeszcze będziemy mieli zieci!!! Łatwo mu powiedzieć bo on nie byłna tej sali porodowej,nie urodził i nie przytulał martwego dzieciątka.Nazwałam Go Piotr Franciszek.To mój 1 Aniołeczek.Zdecydowałam się na 2 dziecko w czerwcu tego roku.Za pierwszym razem nam się udało.Tak bardzo się cieszyłam...a 10 sierpnia o 22 krwotok i szpital.Nie obyło się bez łyżeczkowania:-( Nie umiem już żyć,ból ból i jeszcze raz ból cały czas mi towarzyszy.Nie mogę patrzec na kobiety w ciąży,odwróciłam się nawet od mojej siostry która w grudniu urodzi córeczkę...Nie umiem,nie umiem już normalnie żyć:-(...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość * gwiazdka**
dziewczyny, bardzo Wam współczuję straty, wiem co piszę bo 2 tygodnie temu urodziłam martwą córeczkę w 34 tygodniu ciąży.To moja druga ciąża, mam syna 15 lat, bardzo się cieszyłam, że będzie córeczka.Ciąża przebiegała idealnie, wszystkie badania w porządku, spokój, l4 przez całą ciążę, bo warunki w pracy nie sprzyjają ciąży i pewnego strasznego dnia stwierdziłam,że malutka chyba za długo śpi.Nigdy nie zapomnę wizyty w szpitalu i słow lekarza, dziecko jest martwe.Urodziłam ją, była sliczna ponad 2 kilogramy, po jednym dniu wyszłam ze szpitala , po tygodniu pochowałam moją córeczke, i nie wiem jak z tym żyć.Wróciłam do domu, ale to jakby nie moje zycie, jakby inna osoba pochowała swoje dziecko, a ja nadal czekam na swoją córeńkę.Nie wiem, jak sobie z tym poradzić, nie wychodzę z domu, nie mogę o tym rozmawiać, cały czas myślę dlaczego.boze, dlaczego nas jest tak dużo, dlaczego tyle matek traci swoje dzieci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rodosek
chciałabym napisać, że mi przykro, ale to inne uczucie, to co ja czuję to żal, przykre jest tylko to, że musimy przez to same przejść... moje odczucia są podobne, czemu te które chcą dzieci tracą je, a te które nawet o ciążę nie dbają rodzą, ja tylko mam nadzieję, że to ma jakiś głębszy sens,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katja29
Cześć dziewczyny bardzo Wam współczuję...też przez to przeszłam byłam w 11tyg ciąży jak poszłam na badania i okazało sie,że dzidziuś nie żył juz przeszło 3 tygodnie.Miałam poronienie '' naturalne'' tabletkami w szpitalu, przeszło mniej wiecej bez większych komplikacji,jednak z tydzień po zabiegu musiałam wrócić do szpitala bo dostałam gorączke i lekarz dał mi antybiotyk. Teraz minęły już 2 tygodnie od zabiegu,chodzę do pracy itp.ale jak zostaję sama w domu to płaczę bo nie mogę sie z tym pogodzić.Wiem,że dzidzia była bardzo malutka ale ja tak bardzo ją kochałam......i już na zawsze pozostanie w moim sercu Trzymajcie sie jakoś dziewczyny i miejmy nadzieje,ze kiedys zobaczymy nasze dzidziusie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katik
Witajcie Dziewczyny, ja też przeżyłam poronienie 31 stycznia br., było to poronienie samoistne bez konieczności łyżeczkowania. Czułam się pusta, niewartościowa, raz nawet rozpłakałam się będąc w markecie i slysząc płacz malutkiego niemowlaka, nie mogłam też patrzeć na inne kobiety - ciężarne - które przebywały w szpitalu. Tak jak większość z Was zaczęlam szukać informacji kiedy mogę rozpocząć starania, zaqczęłam po 2 miesiącach i w pierwszej części kwietnia - a więc po 2 miesiącach od poronienia i 3 @ zaszłam w ciążę(pierwsza to ta w wyniku której straciłam Maluszka). Lekarz przepisał mi luteinę i skierował na L4, z uwagi na stresującą atmosferę w pracy ("władza" w mojej pracy stwierdziła, że skoro to taki słabeusz, że muszę iść na L4 to lepiej żeby spadł i że to za wcześnie na kolejną ciążę, że jestem niepoważna i inne uwagi w tym stylu). Obecnie jestem na przełomie 24/25 tc "słabeusz" to zdrowy, prawidlowo rozwijający się chlopiec, który potrafi mi czasami nieźle dokopać. Aktywnie funkcjonuję - zajęcia sportowe dla kobiet w ciąży, trochę pomagam mężowi w firmie, generalnie robię wszystko to co przed ciążą nie dbam o siebie przesadnie i jest wszystko ok. Nie myślę o tym, że może coś się stać chociaż zdarzył mi się zły sen albo jakieś sporadyczne bóle, wierzcie dziewczyny, że się Wam uda i urodzicie zdrowe maluszki - myślcie pozytywnie!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olka8382
Czesc dziewczyny.Jestem tutaj nowa.Dokładnie 1.09 czyli 3 dni temu miałam usówana ciąże,ciąża obumarla ok7 tyg.Jestem załamana,ciągle próbuje doszukac sie powodów,dlaczego tak sie stało.Mieszkam za granica tutaj nikt nie doszukuje sie przyczyn,tlumacza natura ale ja nie moge sie z tym pogodzić.Wiem czasem tak bywa ale jesli jest tego jakas przyczyna we mnie w moim organizmie.Chcialabym wrocic do Polski porobic badania,ale jakie?Może moglybyście mi podpowiedziec,jakie badania powinnam porobić?Prosze o pomoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katik
Powinnaś przede wszystkim zglosić się do dobrego, doświadczonego ginekologa - położnika. On zaleci Ci komplet badań, chociaż z tego co wiem pojedyncze poronienie nie wymaga specjalnych badań w kwestii jego przyczyny, ponad połowa ciąży tak się kończy - organizm sam eliminuje chore, słabe plody. Jeżeli taka sytuacja powtorzyłaby się co najmniej 2 krotnie wówczas lekarze diagnozują problem. Prawdopodobnie przed kolejną ciążą lekarz zaleci Ci środki podtrzymujące ciążę i ulatwiające prawidłowe zagnieżdżenie się zarodka - np. luteina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katik
aha w kwestii ustalenia przyczyny poronienia w momencie zaistnienia takiej sytuacji w szpitalu badany jest płod i diagnozowana przyczyna jego odrzucenia przez organizm - tak było przynajmniej w moim przypadku. Nie przejmuj się na razie zbytnio tym, że wina za stratę dziecka leży po Twojej czy Twojego partnera stronie, odczekaj z 3 m-ce do 6 i rozpocznij starania ale najlepiej pod opieką dobrego, doświadczonego polskiego ginekologa - z tego co wiem opieka medyczna nad ciężarnymi w UK jest co najmniej mówiąc specyficzna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rodosek
minął tydzień... to był długi tydzień i mimo, że zaczynam funkcjonować i nie płaczę już cały czas, to i tak czuję ból i pustkę, i gniew, że zdarza się to tym, które tak bardzo tego pragną...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam, to straszne jak czytam ile dziewczyn cierpi z tego samego powodu i przeżywa to samo, nie może patrzeć na małe dzieciaczki. Ja z mężem mam jechać odwiedzić małego dzidziusia i o ile kiedyś poleciałabym pierwsza tak teraz jakoś mnie nie ciągnie i jakoś tak ciężko. Minęło już 4,5 miesiąca ale dalej ma taki odruch. Już niedługo zaczniemy starania ale strasznie się boję. Dziewczyny musimy się jakoś trzymać, to najważniejsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rodosek
dzisiaj wydało mi się to takie nie rzeczywiste, tak jakby się to nie zdarzyło, a przecież się zdarzyło, taka pustka, której nie umiem zapełnić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gola82
Czesc Dziewczyny, sama nie wiem od czego zaczac. Ja poronilam miesiac temu sama nie wiem co sie ze mna teraz dzieje bo niby dochodze do siebie, ale sa dni kiedy jest naprawde ciezko. Ja mam takie pytanie, kiedy dostalyscie okres po tym wszystkim. Z gory dziekuje "Wiara czyni cuda".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość urmaninka
Gola82 bardzo mi przykro sama to parę razy przeżyłam i nadal nieraz płaczę po nocach:-( Okres Kochana dostałam po równym miesiacu od poronienia.17 poroniłam i 17 następnego miesiaca dostałam. Teraz poroniłam 13 sierpnia i dostałam dzisiaj rano.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gola82
Bardzo dziekuje za szybka odpowiedz. Wiecie najgorsze jest to ze kazdy mowi nic sie nie martw wszystko bedzie dobrze, bedzie, ale kiedy? Trzymajcie sie dziewczyny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OXI125
Czesc mam dziwny problem... jestem tak sparaliżowana swoimi myślami że nie wiem już co mam właśnie myśleć... dodam jeszcze że mam 20 lat. moja dziwna historia... pod koniec lipca miałam dostać okres, jednak go nie dostałam... na początku oczywiście panika że mogłam zajść w ciążę, po półtora tyg. czekania na okres zrobiłam ten cholerny test, i następny i trzeci i czwarty... tak minęło mi kolejne półtora tyg. Postanowiłam pójść do lekarza bo to wydało mi się najrozsądniejsze... pani gin okazała się jakąś kompletną pomyłką :/ powiedziała że tak wygląda wszystko w porządku i żebym się nie martwiła to pewnie przez pogodę albo przez stres... no dobra niech będzie, lepsza taka opinia niż miałaby wykryć mi jakąś chorobę... pod koniec sierpnia nadal nic się nie działo w moim organizmie co miałoby wskazywać na nadchodzącą miesiączkę... znów poszłam do lekarza i znów do tej samej pani doktór bo wtedy uważałam że jest OK... powiedziała znów że wszystko wygląda dobrze... jednak tym razem wysłała na jakieś badania... na początku września miałam to wszystko załatwić, ale obowiązki w pracy zmusiły mnie jednak by to zaniedbać... 13 września dostałam okresu... nigdy w życiu nie miałam tak obfitej miesiączki... w ciągu nicy kiedy przesypiam normalnie z jedną podpaską tak wtedy musiałam zmieniać 3 razy... na początku kiedy zorientowałam się że coś mi cieknie kiedy leżałam w łóżku, wstałam i poszłam do łazienki... usiadłam na sedesie, zdążyłam zauważyć krew na majtkach i nagle wyleciała ze mnie jakby z 'miska galaretki' w kolorze wątróbki :/ no nic, spuściłam wodę i położyłam się do łóżka myśląc ciągle co to mogło być... i dlaczego tak... następnego dnia już wszystko wyglądało tak jakby w normie, jednak trzeciego dnia nie było już śladu po miesiączce... ogólnie moja miesiączka trwała zawsze tylko 3 dni ale później do 7 dnia zdarzyło mi się jeszcze czasem 'brudzić'. Do sedna - w piątek wypiłam piwo i drinka, w nocy bolał mnie bardzo brzuch, strasznie się dziwiłam że to po tej nie wielkiej wydawałoby się dawce alkoholu... w sobotę wstając do łazienki ok 13 po południu, nagle coś wyleciało przez moje luźne spodenki... kiedy spojrzałam na ziemie przeraziłam się... :( zobaczyłam znów coś pod postacią galaretki w kolorze wątróbki a nawet ciemniejsze wielkości dłoni... :( teraz czekam aż znów minie mi lekkie krwawienie którego dostałam po tym i idę czym prędzej do lekarza oczywiście już innego niż do tej pory. Proszę wyraźcie swoje opinie na ten temat... co się waszym zdaniem dzieje w moim dziwnym organizmie ?! w życiu wcześniej nie miałam takich problemów, zawsze miesiączka na czas, brak jakichś silnych bóli... po mimo tego że testy które robiłam na początku braki miesiączki wychodziły negatywnie to boje się że właśnie to co mi się przytrafiło mogło być poronieniem :/ nie wiem tylko czy nie przesadzam. Ale naprawdę jestem przerażona tym co widziałam na podłodze i tym co się ze mną dzieje... :( POMÓŻCIE :( ...proszę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OXI125
naprawdę fatalnie się czuję i jest mi bardzo smutno... :( już naczytałam się sporo na temat nieświadomych poronień... niby nie bolało mnie to tak bardzo że musiałam trafić do szpitala czy coś... ale jest mi strasznie smutno i czuję się tak jakby mogła to być moja dzidzia :( czy takie rzeczy aż tak bardzo się czuję :( ???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×