Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kjs1

Depresja męża... pomóżcie....

Polecane posty

Witaj MOŻE POMOGĘ. Wiem to wszystko. I dużo rozumiem. Moze zbyt dużo. Moze łatwiej by mi było podjąć jakąś decyzję, gdybym tak dużo nie rozumiała. Szczecin trochę daleko ode mnie. Drugi skraj Polski. Kiedyś musi być lepiej.... kiedyś.... A narazie to ja sama muszę się pozbierać. Naprawdę dzisiaj czuję się tak, jakby mnie nie było. Robię wszystko w domu, chodzę, pracuję, ale w środku mnie nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
SCHIZOLA. Mój adres mailowy jest pod moim pseudo. Odezwij się, to podam nr gg.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pomoc psychologa
cześć Mona Przeczytałam to co piszesz o chorobie swojego męża i o nieustającej pomocy mu- powiem szczerze, że bardzo Cię podziwiam bo nie często się widzi wokół tak wiele wytrwałości. Bliscy chorych osób często po pewnym czasie się poddają ponieważ czują się bezsilni. Prawda jest taka, że chorzy na depresję to bezgraniczne oddanie potrafią w umiejętny sposób wykorzystywać. Zacznę jednak od początku. Piszesz, że Twój mąż leczy się już bardzo długo; depresja jest chorobą, która ma to do siebie, że atakuje, potrafi człowieka wykończyć ale po leczenie (takim ok. pół roku) ona ustępuje. Uwierz mi, nie istnieją przypadki gdzie ktoś jest chory non stop przez całe życie. Tacy ludzie (z przykrością to stwierdzam) świetnie potrafią wykorzystywać chorobę do łatwego dla siebie życia. Oni w dzień gdy są zmuszeni potrafią się zmobilizować, wstać rano do pracy, tam funkcjonować, a po powrocie do domu, gdy wiedzą, że tam otrzymają każdą pomoc od troszczącej się żony, matki czy innego członka rodziny znowu biedacy chorują, są wykończeni, mają zawroty głowy, są osłabieni i zdolni jedynie do oglądania tv. Potrafią nawet co jakiś czas chodzić do szpitala- to też bywa swojego rodzaju wypoczynkiem, bliscy odwiedzają i się użalają a biedacy chorują nie mając żadnych kłopotów na głowie. Wiem, że to drastyczne co napisałam ale przemyśl sobie czy Twój mąż nie stał się oby przypadkiem rodzajem pasożyta, który schrania się pod Twoimi skrzydłami? Portret chorujących na depresję: - cieszy się dobrym zdrowiem osobistym - nie ma osobistych tragedii - dobrze sytuowany, tzn bez większych problemów finansowych - często na wysokim stanowisku - wykształcony - nie mieszka na wsi Ludzie posiadający problemy typu jak przeżyć do pierwszego, ludzie ze wsi pracujący cały dzień ciężko w polu, lub np górnicy nie mają depresji. A wiesz dlaczego ? bo samo życie sprawia im tyle problemów, że prosto mówiąc nie mają na to czasu. Jestem pewna, że gdyby Twojego męża dotknęła taka bieda, albo jakieś nieszczęście to jego depresja zostałaby zapomniana (no przynajmniej na czas rozwiązania problemu) bo musiałby sobie z tym poradzić. Później zapewne w jego mniemaniu doprowadziłoby to do większej depresji- bo Ci ludzie tak postępują- to wygodne jak wcześniej napisałam. Zastanów się czy Twój mąż nie pasuje do tego portretu? A może daj mu do przeczytania moją wypowiedź niech sam o sobie poczyta. Nie pozwól sobie na dalsze trwanie w takim związku, niech on zajmie się domem: może pranie? gotowanie? zakupy? Inaczej on przeżyje sto lat w swojej straszliwej chorobie a Ciebie wykończy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie jestem z Warszawy
Trudno mi się zgodzić z powyższym postem. Depresja to "po prostu" choroba. Taka jak inne. Czy górnicy albo pracujący na roli nie chorują na przykład na nowotwory? Bo nie mają czasu? "Jestem pewien że gdyby czlowiek bez nóg musiał przeskoczyć przez płot dla ratowania życia, toby na tę chwilę zapomniał że nie ma nóg - i przeskoczył" Co za bzdura. Takie rzeczy może napisać tylko osoba, która nie doznała sama depresji. Rozmowa z wegetarianinem o smaku schabowego - dyskurs z założenia bezcelowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mandaryna_M
Na odległość nikt nie jest w stanie Ci pomuc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Teraz ja odświeżam :) Fajnie, że ktoś tu zagląda, MOŻE POMOGĘ. Mój mąż przeczytał ten topik. I, jak twierdzi, nie zdawał sobie sprawy, że ja to tak przeżywam. A więc w pewien sposób się to przydało. Nie wiem na ile przydały się Wasze rady. A ja nadal straaaasznie Go kocham. Ostatnio spędziliśmy przeutoczy weekend. Dostałam od Niego cudnego anioła do mojej kolekcji. A teraz przygotowujemy się do wyjazdu na urlop :) Byle do piątku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juchassss
Mój tata choruję na depresję. Już od kilku lat się leczy, choć zmuszenie go do tego było strasznie męczące. Gdybym chciała opisac to co jest teraz- to najpiękniejsze dni, jakie miałam w ciągu ostatnich paru lat. Co prawda, nadal ma jakieś halucynacje, ale i tak nie pojawiają się tak często, jak kiedyś. Posądzał moją mamę o zdradę, we wszystkich Jej uczniach (nawet tych najmłodszych) widzial kochanków, śledził Ją do pracy, do sklepu...Wciągnął mnie w to wszystko. Ucierpiało na tym moje zdrowie. Wydaje mi się, że jestem dzięki temu wszystkiemu silniejsza, ale w głębi duszy....to wszystko wypaliło ogromną dziure w sercu. On jest dla mnie nikim. Miałam w domu podsłuch w telefonie. Takie coś to pestka, mój tata to policjant, który pracuje w policji aż 13 lat. Kiedy wszystko się zaczęło miałam zaledwie 10 lat. Nic nie mogłam zrozumieć. Wierzyłam mu, płakał, bardzo płakał...Ale ja się tego płaczu boję. Jest chyba taką przykrywką.Dziadek (jego ojciec) powiesił się, mając zaledwie 27 lat. Dowiedziałam się o tym w internecie, a dokładniej tutaj, w jednym z topików i z wpisu mojej mamy. Moja mama dowiedziała się o tym od dalszej rodziny, jak i sąsiadki babci. babcia nie che o tym rozmawiać.Czasem wymsknęło jej się, że jak kiedyś poszła na zakupy, to dziadek zerwał z niej sukienkę na środku ulicy, bo była za krótka.Mojego tatę wychowywała prababcia. Poza tym, nigdzie nie wychodził, siedział nad ksiązkami i się uczył. Moj brat nie ma kogo naśladować, tak samo mój tata nie miał. Nie jest przyzwyczajony do "meskich" czynności.Wielu ludzi mówiło, że mama mojego taty, była pierwszą kur**(przepraszam, że urzyłam takiego słowa), dlatego diadek ją bił. Dziwne... To wszystko się teraz "namieszało". Jego dziecinstwo napwno mialo wpływ na to co się tearz dzieje. Na tym dzisiaj kończę, obowiązki mnie wzywają, ale i tak tutaj wróce,może jeszcze dziś, kto wie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie MOŻE POMOGĘ, dokładnie to miałam powiedzieć. Może lepiej nazwać chorobę po imieniu, a nie łudzić się, że to nie to, na co wygląda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juchasssss
Może i macie rację...Ale powiedzcie to lekarzowi.... Mój ojciec boi się gadać z ludźmi, uwarza, że zaraz cos złego o nim powiedzą, że oberwie... On niby płacze, ten płacz jest taki sztuczny, jakby się nim "maskował". Temat: Przedstaw własne lub cudze życie jako trajektorię cierpienia. Nigdy nie myślałem, że to może spotkać tak zwykłych ludzi, ale dziś ośmielam się twierdzić, że nie ma zwykłych ludzi, wszyscy jesteśmy niezwykli, wszyscy chcemy być nieśmiertelni, chcemy, aby świat trwał niezmienny i nienaruszony. W roku 2001 rozpocząłem budowę domu na działce, aby stworzyć małą stabilizację, mimo, iż posiadałem ( i posiadam) mieszkanie w kamienicy (przestronne, widne, o powierzchni 62m). Mam wspaniałą, niezwykłą żonę, dwójkę dzieci (córkę i syna), samochód, w miarę dobrze płatną pracę. Wszystko, o czym marzyłem było spełnione przez los (studia żony, jej praca, spełnianie się w zawodzie nauczycielki, jako malarza – amatora, historyka, córka malująca obrazy, zdolna i piękna, rozważna i romantyczna, syn, mały sportowiec, komputerowiec, silnie identyfikujący się z tatą). Rozpocząłem również zgodnie z planami studia Pedagogiki Specjalnej, Profilaktyki i Resocjalizacji (drugi fakultet – socjoterapia). Tak wiele stało się dla mnie pestką. Wszystko to wydawało mi się zbyt nikłe, małe, szare i takie przeciętne. Chciałem więcej. Nie pomagały coraz smutniejsze oczy żony, małe sygnały kierowane w moja stronę i dzieci mówiące coraz ciszej – tatusiu, to nie tak. Przez okres całego roku sprawdzałem się i spełniałem, lecz zmęczenie fizyczne, trening interpersonalny, praca na trzy zmiany sprawiły, że stałem się niewolnikiem lęków i wyobrażeń. To liczenie pieniędzy, pustaków, czasu, wyższe aspiracje, rozterki, utrata wiary, szybki alkohol z kolegami w pracy. Zaczęło się cierpienie, gonitwa, odmiana losu, skoki w wartki nurt rzeki. To niszczenie siebie i rodziny, odwagi i ufności, by moje najistotniejsze aspiracje mogły być spełnione spowodowało szaleństwo, obronę i iluzję przed utratą żony i dzieci (rodziny). Bycie w Domu, bycie podporą, zabawką było dla mnie bardzo ważne. Iluzja utraty tego (zresztą bezpodstawna), utożsamianie się z tym, co posiadałem i posiąść pragnąłem wprowadziło mnie w lek przed utratą poprzedniej ojcowsko – mężowskiej pozycji. Długo walczyłem ze zmęczeniem, z utratą pozycji: wszystko kupowałem, spełniałem wszystkie zachcianki żony, dzieci. W pracy stawałem na głowie, aby każdemu dogodzić, chwaliłem i pokazywałem nowe rozwiązania, (które już wcześniej były w moim umyśle). I nagle…spadłem z dachu wybudowanego domu i otrząsnąłem się, mimo bólu, mimo sińców – jak młodzieniec o duszy starca. Dokonywałem rzeczy niemożliwych, wielkich. Nie patrzyłem wstecz, nie liczyły się żadne porażki, bo ja ich nie miałem (przynajmniej tak to wtedy widziałem). Tłumienie własnych lęków niczego nie załatwiło. Zmęczony, wyczerpany organizm zastrajkował. Zacząłem słabnąć…słabnąć…słabnąć aż do zera, aż do dna. Zacząłem widzieć lęki i obawy swoich kolegów, przełożonych, przed przemijaniem, utratą i rozstaniem, oraz innymi jeszcze patologiami (alkohol, łapówki, kochanki…itp.). Widziałem lęk moich dzieci, które dawały sobie rade bez tatusia, żonę, która już mnie nie kochała, bo widocznie ktoś inny zajął moje miejsce. Widziałem wiele iluzji. Zobaczyłem również swoje ułomności, swój niedowład, bezradność, ale także poczułem ciało, słabsze serce, (które wtedy biło na najwyższych obrotach) oraz kamyczek siedzący w nerce. Szaleństwo, które mnie ogarnęło było obroną. Tyle tylko, że nie wiedziałem, przed czym? Teraz jak dziecko zacząłem od nowa – płacz chronił mnie przed śmiercią ( a Ona – żona tuliła mnie do piersi jak niemowlę powtarzając…to nic…to przejdzie,…jesteś silny…mocny…jesteś nam potrzebny; dzieci…tatusiu…to tylko choroba…wyzdrowiejesz). Rodzina była i jest dla mnie tym NAJŚWIĘTSZYM. Pragnienie powrotu do rodziny spowodowało, że wziąłem zwolnienie lekarskie (miesięczne, ku niesamowitej radości żony i dzieciaków). Odpoczynek, terapia rodzinna były moim dodatkowym lekarstwem. Chcę żyć już inaczej. Zrozumiałem inne własne przesłania (socjoterapia, która w delikatny sposób będę prowadził z psychologiem policyjnym i socjoterapeutą w Pogotowiu Opiekuńczym), ale to jeszcze potrwa, jeszcze trochę boli. Wiem jednak, że zawsze mogę liczyć na moich najbliższych, na żonę i dzieci. Oni mi zawsze pomogą – dobrze, że to zrozumiałem, dobrze, że wiem jak bardzo jestem im potrzebny, byśmy razem mogli cieszyć się PRAWDZIWYM ŻYCIEM. Świat iluzji, siły zewnętrzne i napotkany los działają prawidłowo, tylko każdy z nas ma inaczej. Łala to jest praca mojego ojca napisana przez moją mamę. On jest w takim stanie, że nawet klawisza nie dotknie, a nawet ksiązki nie przeczyta. On jest straaaaaaaaasznym leniem. Nic nie robi, on sypia prawie 20 godzin dziennie i ciągle jest mu mało. Najlepiej to wogóle spalby cała wiecznosć, a wtedy ja byłąbym szczęśliwa. Może macie rację, ja jestem jeszcze dzieciakiem- nie powinnam była wtracać się w tą dyskusję. Ale Ci lekarze mówią inaczej, ale im się w łbach pomieszało. Mieszkam w Betonowym Wieżieniu o nazwiew Piotrków Trybunalski, więc w sumie za dobrych specjalistów tu się nie znajdzie. Mój ojciec będzie leczył sie w Łodzi, moze tam stwierdzą coś, co będzie być może prawdą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mam podobny problem
Mó brat choruje na depresje juz 3 rok. I jak najbardzie pasuje jego portret do przedstawionego w któryms z powyższych wypowiedzi. Jest człowiekiem wykształconym ze stanowiskiem cóż jeśli czasem nie ma siły by podnieśc się z łóżka.Do tego pojawiły sie problemy z alkoholem . Leczy sie farmakologicznie juz od 2 lat wszelkie środki farmakologiczne jak dotąd nie dały pożadanego efektu. Na nieszczęście za duzo czyta o swojej chorobie czasem o lekach wie wiecej niż nawet lekarz psychiatra. W tym momencie nie potrafi obejśc się bez leków. BHoli mnie kiedy czasem bedąc pod wplywem antydepresantów nie potrafi utrzymać równowagi a ludzie mówią ze pijany. Casem juz nie mam sił wracać do domu bo jak patrzę na niego to mi same łzy lecą. Moi rodzice też są wykonczeni. A jak przypomnę sobie jeszcze go sprzed 3 lat to był dusza towarzystwa zawsze rozesmiany, elegancko ubrany i otoczony wianuszkiem adoratorek, do tej pory niektóre nie mogą oczu od niego oderwać nawet takie po 40stce. A jednak on nie może sie cieszyc z niczego. Dlatego rozumiem autorkę pod każdym względem. Dobrze ze chociaz teraz sie troszke przebudzil i nawet zaczal chodzic do sklepów z ubraniami bo od kilku lat nie mial nawet nowych spodni. Pozdrowienia wszystkim ktorzy maja do czynienie z depresja to straszna i cholerna choroba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mam podobny problem
Może pomogę Czytając twoje posty to tak jakbym widziała sytuację z moim bratem . On też nie ma siły na nic dokładnie tak jak mowisz co miesiac pieniadze a i tak nic sie nie kupuje. Podobnie jest u niego ze snem jak sam mowi ze przesypia cały dzien po to aby zapomniec o bolu. Dzieki za słowa pocieszenia ze jednak z tego marazmu sie wychodzi wiem ze ciagle ten smutek pozostaje ale jednak to kolejny krok aby znowu zobaczyc swiat w innych jasniejszych barwach a nie w stylu obrazow muncha czy dekadentystow. Czy wszystkie ksiazki o depresji musza miec takie okladki przeciez juz to to moze czlowieka zdolowac i sprawic ze przychodz glupe mysli.?????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do autorki topiku: depresją w Krakowie zajmuje się m.in.dr Dominika Dudek z Katedry Psychiatrii tel. 12-4248703

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam wszystkich. Problem depresji nie jest mi obcy. Moj były narzeczony choruje na depresję. Stwierdził, że nie moge mu pomóc więć odszedł ode mnie. Przeżyłam to bardzo, zwłaszcza ze byliśmy razem 11 lat. Od dawna śledzę ten topik. Mona prosiła mnie o kontakt, odezwę się do niej jak wróci. Zyczę jej szcześcia i spelnienia marzeń, jak rownież dziecka. z jednej strony jej zazdroszcę, tego ze jej mąż chciał być z nia w tej chorobie. Mnie moj narzyczony nie dał tej szansy. Wpadne tu jeszcze trzymajcie sie. Życzę wszystkim powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pytanie do kieszonki
Czy nadal kochasz narzeczonego? On Ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie kochani. Wróciłam już i przejmuję pałeczkę :) Dziękuję za pilnowanie mojego topiku. Jak widzę, nic mu sę nie stało, jest cały i zdrowy :) MOŻE POMOGĘ - buziaki przesyłam. KIESZONKA W KRATKĘ - odezwij się. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
STANLEY - dziękuję za informację. Znamy panią doktor, znamy. I lubimy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boże, jakie to wszystko byłoby łatwiejsze, gdybym tyle nie rozumiała i gdybym Go nie kochała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Perfekcjonista
Choruję na depresję od siedmiu lat. Z wyjątkiem kilku miesięcy 99r przyjmuję leki przeciwdepresyjne.Przez caly ten okres leczę się ambulatoryjnie.Wielokrotnie zmieniałem leki. Na początku były trójpierścieniowe następnie seritoninowe, aktualnie wenlafaksyna. Poszukując drogi wyjścia zapoznałem się z literaturą n/t zaleceń medycyny konwencjonalnej jak również próbowałem bez zauważalnych efektów korzystać z metod niekonwencjonalnych ( akupunktura, bioenergioterapia, głodówka lecznicza, krioterapia,reiki, hipnoza, hydroteapia, leczenie dietą, huna, homeopatia, itd.) . W wielości podjętych działań i metod są również takie które które mogą być godne polecenia ,na pewno nie są one złotym środkiem ale mogą dawać nadzieję na poprawę ( ja jak mi się wydaje mały sukces na tym polu odniosłem - od razu zaznaczam ,że potrzebny jest czas , cierpliwość i konsekwencja).By jednak nie tracić czasu i pieniędzy musiałbym przed poleceniem czegokolwiek wiedzieć nieco więcej na temat historii choroby. 1 Chciałbym potwierdzenia , że nie mamy do czynienia z chorobą afektywna dwybiegunową. 2 Jakie leki , w jakich dawkach oraz przez jaki okres były stosowane? Jakie były powody zmiany leków? 3 Czy Twój mąż przyjmuje leki w sposób ciągły , czy też z przerwami( jak długie to są przerwy?) 4 Jak długa jest historia choroby? 5 Jakie ma wyniki badań poziomu hormonów tarczycy, próby wątrobowe- transaminazy, sód , potas, testosteron ? Jak będę wiedział więcej może ( ??? )troszeczkę pomogę. Pozdrawiam.Głowa do góry.Dla Ciebie jutro wzejdzie słońce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Perfekcjonisto. Jak już pisałam wiele alternatywnych metod już wypróbowaliśmy. Teraz stan mojego męża jest w miarę stabilny. Zadałeś całą masę pytań, zupełnie jak lekarz na pierwszym spotkaniu. Nie jestem pewna czy mogę Ci podać aż tak szczegółowe informacje. Pozwolisz, że się nad tym zastanowię. A narazie bardzo Ci dziękuję za zainteresowanie. I wiem, że słońce wzjedzie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dla Perfekcjonisty: ad.1 jest to depresja dwubiegunowa aczkolwiek amplituda znacznie maleje ad.2 praktycznie wszystkie, zmiany z powodu braku skuteczności ad.3 ciągły ad.4 11 lat ad.5 próby wątrobowe w normie, potas i tetosteron zawsze na dolnej granicy normy Pozdrowienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powyższy wpis z odpowiedziami na pytania Perfekcjonisty, są dziełem mojego męża. Od jakiegoś czasu czyta topik :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Perfekcjonista
Witam serdecznie. Rzeczywiście duża wiedza n/t choroby pozbawie niekiedy złudzeń i odbiera nadzieję.Ja jednak od początku choroby miałem głęboką potrzebę zdobycia maksimum wiedzy. Z perspektywy czasu moge powiedzieć, że w kilku przypadkach uchroniło to mnie przed skutkami ignorancji specjalistów do których trafiłem rozpaczliwie szukając pomocy. Przepraszam za taki surowy i oficjalny wydźwięk mojego wywodu -nie miałem złych intencji.Chodzi mi przede wszystkim o to czy nie pominięto pewnych podstawowych działań co np. miało miejsce w moim przypadku. Jeśli możesz to podaj informację czy wyniki o które pytam są w normie? To będzie decydować o tym czy będę nudził na temat pewnych metod czy też nie. Jednak niezależnie od tego czy te dane podasz jak tylko znajdę trochę czasu ( w ciągu kilku dni ) możesz liczyć na więcej szczegółów dot. metod oraz środków które uważam za godne uwagi. Dzisiaj niestety już muszę kończyć . Jestem z powodu wykonywanej pracy trochę zabiegany co nie ułatwia osiągnięcia trwałego i szybkiego sukcesu (stres !!! ). Pozdrawiam .Życzę wielu powodów do radości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak już mój mąż napisał wcześniej: próby wątrobowe w normie, potas i tetosteron zawsze na dolnej granicy normy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam , zapraszam do poczytania tu o \"chemicznych sztuczkach\" też na xdepresje i nie tylko. Czy musi dojść do kolejnej śmierci i spektakularnego procesu o odszkodowanie, żeby te trucizny wycowano ze sprzedaży ? Tak o liście groźnych leków w aptekach pisze Newsweek Polska nr 35/2005 z dn. 4.09/05 , m.in.; Lek koncernu Merck, vioxx, mógł spowodować śmierć ponad 70tys. ludzi, w tym 300 Polaków. Firma zatrzymała produkcję preparatu po sześciu latach. Problemem pozostają inne podejrzane leki, z których wycofaniem producenci również zwlekają. Celebrex - lek przeciwbólowy z tej samej rodziny co vioxx i o tych samych skutkach ubocznych - jest obecny na rynku od 1998 roku. Zażywa go w Polsce 2 tys. chorych. Prozac - preparat z grupy leków antypresyjnych, zwiększa ryzyko popełniania zabójstw przez osoby młode. Ritalin -antydepresant dla dzieci i młodzieży, uszkadza mózg i zwiększa ryzyko raka, przepisywany przez lekarzy od 50 lat. Paxil (polska nazwa: seroxat) - zamiast leczyć z depresji, prowadzi do załamania psychicznego i samobójstw u młodych pacjentów. Na rynku od 14 lat. Serevent - lek dla chorych na astmę, na rynku od 1994r., jego stosowanie może powodować poważny lub śmiertelny atak astmy lub groźne zaburzenia pracy płuc. Jeżeli, ktoś chce poczytać więcej , zapraszam do lektury ww czasopisma ! To dedykuję \"FANOM\" od psychotropów, ku przemyśleniom ! A tak to polecam bezpieczne mleczko pszczele , które rewelacyjnie wspomaga leczenie depresji. Dodatkowo dobry psychologi i spoko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Perfekcjonista
Witam o pogodnym poranku. Na początek małe wyjaśnienie.Biorąc pod uwagę niektóre moje pytania może się wydawać, że niezbyt uważnie czytam Wasze (Mona5) wypowiedzi .Tak się jednak złożyło,że pisaliśmy do siebie w tym samym czasie, mnie jednak oderwał na chwilę jakiś telefon więc wysłałem mój tekst nieco później.A teraz do rzeczy. Nie wiem jak Wy ale ja już bezpowrotnie straciłem nadzieję na dalszą poprawę za sprawą środków i metod oferowanych na dzień dzisiejszy przez medycynę akademicką.Podstawowym jej problemem jest błąd w filozofii podejścia o pacjenta. tzn. leczy się objawy choroby a nie jej przyczynę!!! Przy takim podejściu wyleczenie jakiejkolwiek poważnej choroby jest praktycznie niemożliwe.Dodatkowo w depresji , jak to wynika z moich obserwacji ,poprawa stanu chorego do takiego poziomu , że egzystuje on bez konieczności hospitalizacji uważana jest za wielki sukces i nie jest już powodem specjalnej troski ze strony lekarzy. Mało który lekarz przejmuje się to ,że często jest to życie nadal obarczone brzemieniem wielu depresyjnych symptomów. Być może jest to skutek utraty wrażliwości w związku z codziennym obcowaniem z dużo trudnijszymi przypadkami szczególnie w klinikach. Wydaje się , że bez zmiany filozofii podejścia do leczenia wiele chorób trudno będzie wyleczyć w sposób trwały. Ten stan się powoli zmienia. W niktórych krajach na dość szeroką skalę ( Niemcy).W Polsce niektórzy lekarze również zauważają istniejący problem. Na tym etapie wywodu na razie kończę. O konkretnych propozycjach postaram się coś napisać najpóźniej jutro. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Perfekcjonista
Witam ponownie.W uzupełnieniu do porannego wywodu chciałbym zwrócić uwagę na skalę spustoszenia które powoduje wieloletnia depresja nie tylko w biochemii mózgu ale całego organizmu. Przykładem tego mogą być zmiany hormonalne. Im dłużej trwa choroba tym trudniej ją leczyć- póki co nie ma środków chemicznych trwale normalizujących rozchwiane procesy.Dodatkowo jak doszukałem się w literaturze organizm ten patologiczny stan uważa za normalny i wszelkimi możliwymi środkami broni się przed zmianami. Tłumaczy to przyczynę stopniowego obniżania się skuteczności działania wielu leków przyjmowanych przez dłuższy okres. Ze względu na to ,że mówimy o depresji dwubiegunowej niektórych znanych mi metod nie można użyć.Z wielu metod które próbowałem dwie wydają się dość obiecujące. Mogą one być stosowane jako uzupełnienie leczenia farmaceutycznego. Jak sądzę podstawową siłą tych metod jest ich szerokie uniwersalne spektrum oddziaływania na organizm oraz brak jakiegokolwiek toksycznego efektu ubocznego. Pierwsza metoda to mające swój rodowód w Tybecie to ćwiczenia fizyczne. Ich orginalna nazwa : pięć rytuałów tybetańskich. Polecam je bardzo gorąco. Pierwsza ocena po zapoznaniu się z ich specyfiką może być bardzo sceptyczna (ja sięgnąłem po nie w akcie rozpaczy , bez przekonania , że może to cokolwiek dać.Pierwsze pozytywne efekty winny być już zauważalne po miesiącu, jest to jednak sprawa bardzo indywidualna (ja zauważam przypływ energii oraz zmniejszenie symptomów depresyjnych po kilkunastu dniach od przystąpienia do systematycznego ich wykonywania)- efekty są zdumiewające, powoli ale zauważalnie powraca radość życia. Uważam , że należy ćwiczyć 2x dziennie wtedy efekty są dużo lepsze.Podstawowym problemem z którym ja się borykam jest systematyczność. Maksymalny okres przez który udało mi się ćwiczyć z zachowaniem wymaganej dyscypliny to 6 miesięcy. To również jedyny okres kiedy funkcjonowałem bez leków.Jednak leków nie należy zbyt wcześnie odstawiać. Ja nie miałem innega wyjścia - musiałem wybierać leki albo wątroba. Bliższe dane na ten temat można znaleźć w internecie. Wyszukiwarka google, hasło "pięć rytuałów tybetańskich" . Zakupienie książki na ten temat uważam za konieczne ze względu na potrzebę poznania detali dot. techniki wykonania poszczególnych ćwiczeń (informacje n/t sprzedaży wysyłkowej-patrz internet). Zanim uznacie, że człowiek XXI wieku nie powinien dawać wiary takim dyrdymałom proszę się zapoznać z dostępną również w interecie wiedzą n/t funkcji poszczególnych czakr- hasło "czakra" lub "czakroterapia" . Drugą techniką którą chciałbym polecić jest terapia z zastosowaniem urządzenia BEMER. Pod takim właśnie hasłem proszę zapoznać się z danymi znajdującymi się w internecie - wyszukiwarka google.Samo urządzenie Bemer 3000 jest niestety dość drogie.Przed decyzją zakupu można odpłatnie wypożyczyć to urządzenie w firmie Bioter- patrz wyszukiwarka google.Ja osobiście korzystałem z tej metody przez okres 3 tygodni ( na dłuższy okres ze względu na koszty nie mogłem sobie pozwolić). Po tym okresie zauważalne było niewielkie złagodzenie niektórych symptomów depresji. Jeżeli zdecydujecie się na zakup chętnie usłuszę opinię po dłuższym okresie stosowania. Ze środków wspomagających leczenie polecam: a) PS Serine - patrz internet(niestety dość drogi) b)Tribusteron- j.w. c) Silivit 150- ziołowy lek chroniący wątrobę przed zgubnym oddziaływaniem psychotropów- dostępny w każdej aptece. d)Aktualnie korzystam z krioterapi - co z tego wyniknie zobaczymy. Życzę miłej lektury i trafnych wyborów- mam na myśli powyższe metody.Powoli idę spać bo już słychać pianie koguta.Dobrrraaaannnnnnooooooooocccccccccccccccccccccc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×