Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość matylde

trzydziestokilkuletnie spodziewajace się dziecka

Polecane posty

Gość renika8
Dziękuję Emmi za wskazówki!:):) mam jeszcze 4 miesiące więc powinnam do tego czasu trochę bardziej oswoić się z tematem :) Poprzednim razem nie trzeba było zabierać ciuszków dla malucha idąc na porodówkę, teraz należy wziąć wszystko. Ile tego powinnam zabrać? Każdy ciuszek w kilku egzemplarzach? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
renika//:) ja miałam ten sam dylemat. Dobrze się dowiedziećod kogoś kto rodził w szpitalu do któego się wybierasz, albo pojechać do niego i zapytać na miejscu pacjentek. W moim szpitalu preferowano zamiast kocyka rożek i musiałam zakupić i bardzo mile widizane były czapeczki niewiązane, bo nie uciskały pod szyjką. Miałam paczkę pieluch pampersa najmniejszą 1, nie wiem ile będzisz w szpitalu, ja byłam 7 dni, na ogół trzymają 3 dni, bo w 2-3 dobie żółtaczka się pokazuje i albo zatrzymują na dłużej, albo wypuszczają. Jak akurat skończyły mi się pieluchy, a mąż nie zdąrzył przywieść nowych to w szpitalu ( moim) nie było problemu, pielęgniarki zakładały swoje. Dziecko masz przy sobie, to tak głupio chodzić do pielegniarek po pieluchę, poza tym rózne są na dyżurze :O Można zawsze pożyczyć od jakiejś mamy i potem oddać. W tym szpitalu były już tetrowe pieluszki. Niby dostałyśmy pudełka reklamowe, w których były próbki kremów, chusteczek. Krem naj najbardziej starczy z takiej reklamóeczki (jeśli też dostaniecie) ale chusteczki do wycierania pupci musisz mieć. Ciuszki na pewno rozpinane w nogach - mowa o śpioszkach i pajacykach. Masz jeszcze 4 miesiące, czyli przypada to na miesiąc grudzień, czyli zima. Warto dowiedzieć się czy w szpitalu jest ciepło, jeśli nie, to musisz zabrać więcej rzeczy, bo być może bedziesz musiała dzieciatko ubierać na cebulkę. Jesli bedzie zimno, to nalezy zakupić z cieplejszego materiału ciuchy, pewnie jakiś sweterek też. Może nawet z 2 sweterki na zmianę. skarpetki - gdyby w nóżki było dziecku zimno, też z 2 pary na zmianę. pajacyki i spioszki? trudno powiedzieć. Jednemu noworodkowi ulewa się innemu nie, czy mniej... trudno powiedzieć. Były mamy co przebeirały 3 razy dziennie, ja przebierałam raz, chyba że się ulało, zalało to dwa. Dawałam mężowi do domu, prał i mi przywoził. Nie wiem czy będisz rodziła naturalnie i ile dni będziesz w szpitalu. W moim preferowali kaftaniki, polecam body, skołowałam specjalnie dla potrzeb szpitalnych kaftaniki, ale inne mamy miały body i jakoś personel nie komentował. Natomiast zakup dla siebie 2 piżamki albo specjakne dla mam karmiących, z takim rozcieńciem, albo koszulki zapinane z głebokim rozcieńciem, bo teraz to rodzina może odiwedzać przez cały dzień (tak było w moim) mnóstwo obcych ludzi obu płci i łatwiej Ci będzie nakarmić, nie bedziesz musiała zadzierać piżamy do góry - na przykład. Jako że to zima to musisz zadbać o powrót dziecka do domu, jakiś kombinbezon - kup od razu większy, wiadomo, że w zimię tak od razu wychodzić z nim nie bedizesz, ale potem? Ja bym kupiła nawet na 68, fakt, w pierwszej chwili kolos dla takiego maluszka, ale czapeczka, sweterek i dobrze będzie. Moje urodziło się 57 cm, ma niecałe 3 miesiące i dobija do 68 właśnie, więc myślę, że nawet jak by się Twoje urodziło mniejsze to będziesz miała na zimę i na wiosnę, czyli w zależności od wzrostu na 3-6 miesięcy;) Na pewno w szpitalu musi być czapeczka - 2 sztuki. Przepraszam, że tak chaotycznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O! Jestem zdziwiona tym, co napisałaś. Do szpitala, w którym będę rodzić nie wolno dzidziusia ubierać w swoje ciuszki, nie zakłada się też swoich pieluch. Wszystko przywozi tatuś, jak malucha zabiera się do domu,żeby go w nie ubrać. A szpital jest naprawdę dobry. Co szpital, to obyczaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yvon//:) Ja tak miałam 12 lat temu, a rodziłam teraz w tym samym i zobacz jak się zmieniło, mało tego, dzieciaczki mają specjalne wózeczki- korytka ja to tak nazywam, w których wozi się po szpitalu. Nie wolno chodzić po korytarzu z dzieckiem na ręku, bo szpital odpowiada za dziecko. Wychodząc musiałam podpisać, że odbieram swoje dziecko i w tym momencie szpital był wolny. Ale ciuchy i wszystko musiałam mieć swoje. Tzn, jak poród rozpocznie się niespodziewanie i mama przyjeżdza na przykład do szpitala prosto z imprezki ;) i nie ma ze sobą nic, to szpital oczywiście ma ubranka itd. Ale właśnie ze względu na te różnice jakie są w szpitalach, warto przeprowadzić wywiad środowiskowy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość renika8
Emmi!!!! duuuuuża buźka za te wszystkie rady!!!!!!!!!!! Teraz już dużo wiem:):):) oooooooj.....gdyby tak jeszcze ktoś za mnie urodził:):):) Za pierwszym razem leżałam 12 dni z powodu mojego wysokiego ciśnienia, dzieciaczki były zdrowe i duże jak na bliźniaki [ po 3kg ] ale ze mną było gorzej. Mam nadzieję, że tym razem będziej lepiej i poleżę krócej:) Pozdrowionka dla wszystkich ! Ps. Do mam, które już urodziły: czy Wasi mężowie byli przy porodach? Mój na początku ciąży "kręcił nosem", że niby psychicznie nie wytrzyma, więc nie namawiałam, ale po badaniu 4 D, kiedy zobaczył córeczkę, coś w nim pękło :) chyba uświadomił sobie, że może coś stracić.....?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rany,dziewczyny!Byłam wczoraj u gina,bo to już koniec 35 tygodnia. Mam już rozwarcie na 1cm i kazał zgłosić się 1 września, żeby mnie podłączyć pod KTG. Powiem Wam,że po tym wczorajszym badaniu ciągle leżę, bo mnie coś boli i boję się, że mogło ono coś tam \"pobudzić\". Reniko 8, mój mężus będzie przy porodzie, chociaż na początku rechotał się, że padnie,ale ja go znam i wiem,że to psychicznie silny facet, a z drugiej strony, niech widzi jak \"to\" wygląda. Przy pierwszym porodzie go nie było, bo nie było takiej możliwości w szpitalu. Teraz tuż przed \"akcją\" wpłaca się 150zł na rzecz szpitala i mąż może być. Rozmawiałam też z moim lekarzem,a jest on ordynatorem oddziału, na którym będę rodzić, czy mogłabym mieć cesarkę (zaczyna się panika!!!), ale odradził mi twierdząc,że potem dłużej dochodzi się do formy i szkoda zdrowia. Ja normalnie nie wiem,jak ja przeżyję poród. Córę rodziłam 10 minut,ale to było 15 lat temu. Ratunkuuu!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hejka dziewczyny :) Ja miałam obie cesarki, to męża przy porodzie być nie mogło, ale pytałam się go, czy gdyby można by to chciałby być, powiedział, że nie. I powiem Wam, że jak czasami trafiałam na kafe wypowiedzi, że mąż musi być... to nie bardzo to rozumiem. Myślę, że to powinien zdecydować mąż, czy czuje się na siłach uczestniczyć w czymś takim, no ja bym chyba zemdlała :O pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Emmi, miałaś wskazania do cesarki, czy poprosiłaś o nią? Bo ja właśnie chciałam sobie załatwić, ale lekarz mi odradził.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam w te smutasy pogodowe. U nas właśnie leje i pachnie jesienią brrrr! Tosia już w łóżeczku, zrobiłam inhalacje z soli kouchennej i narazie śpi. Widze temat porodowy, jak mogę to się włączę... Teraz nie tak szybko lekarze decydują się na cc. Ja byłam kwalifikowana do naturalnego, ale waga płodu (wg. USG 4.400), cukrzyca ciążowa, amniopunkcja i \"tona\" rozmaitych wyników w zasadzie zadecydowały o cc. Ja na przykład źle znosiłam wszystko po cc., ale chyba jak pisałam obniżył mi się próg bólu. Tak miałam dośc pobytu, bólu i w ogóle, że chciałam zapakować dziecko w torbę i pojechać do domu. Jeszcze te odwiedziny rodziny i wszystkich pociotek mojej współlokatorki trwały od świtu do zmierzchu . Raz naliczyłam 10 osób przez kilka godz. Straszne nie. Szpital nie ingerował w to liczyło się czy ma fartuch i czy foliowe kapcie. Najlepsze, gdy zapłakało moje dziecko w korytku jak mówi Emmi to te 10 par oczu zaraz się gapiło jak człowiek się niezdarnie wstaje, idzie, cyca wyjmuje i karmi. A jeszcze lepiej było wtedy, gdy miałam zapalenie piersi, stary mi przywiózł kapustę i cały następny dzień ciskałam te cycki, wyobraźcie sobie, że siedzieli i się gapili.... a ja co miałam iśc na balkon, czy gdzie. Myślałam, że szlag mnie tam trafi. no dobra nie zanudzam - lece coś wciągnąć na jeltka i idę farbować włosy.Jutro idę do pracy. Pa Kochane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość renika8
Yvonn, łączę się w bólu:):) Mnie również przeraża myśl o porodówce, ale Ciebie chcę jakoś pocieszyć...BĘDZIE DOBRZE!!!! Emmi wytrzymała, Matylde wytrzymała, Zenobia również i inne kobitki więc my także damy radę:):) ...jasny grom, łatwo pogadać sobie......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość renika8
aha, Matylde: a trzeba było gnać całe towarzystwo! Po czorta Oni tam siedzieli? Ciotki i pociotki powinny odwiedzić Was w domciu a nie pędzić czym prędzej do szpitala :):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny głowa do góry! jak się bączuś urodzi to nic innego nie będzie miało znaczenia :) dacie radę ;) Yvonn//:) Miałam wskazania do cc, jestem za wąska w biodrach. Matylde//:) No właśnie, te tłumy zwiedzających :( Leżałam na sali 4-osobowej i niestety, ciągle ktoś do kogoś przyszedł :O Stąd rada tych piżamek dla mamy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Hej! Emmi, wybacz ciekawosc ale bardzo mnie zainteresowalo co to znaczy "byc za waska w biodrach". Czy jest jakas wartosc obwodu bioder, ktora kwalifikuje kobiete do porodu przez cc? Czy raczej chodzi o rozstaw kosci miednicy? Jeszcze niedyskretnie zapytam ile Ty masz w biodrach? Matylde, dla mnie to co opisalas o odwiedzinach szpitalnych wspollokatorski to nieco traumatyczne przezycie... Nie wyobrazam sobie tego. To bardzo intymne chwile i osobiscie nie zyczylabym sobie 10-ciu obcych osob patrzacych na mnie w takiej sytuacji. Czy byloby bardzo w zlym tonie gdyby w takiej sytuacji powiedziec, "przepraszam, czy mogliby nas panstwo zostawic na 20 minut bo musze nakarmic dziecko?". NIgdy nie bylam (jako pacjent) w szpitalu i nie bardzo znam sie na szpitalnej etykiecie. Reniko, myslalam, ze kobieta, ktora ma za soba porod blizniakow, juz niczego sie w zyciu nie boi! 3kg to faktycznie duzo jak na dwojke! Co do mezow i nie-mezow przy porodzie to ja chcialabym. Powiem wiecej: nie wyobrazam sobie bez, mysle, ze gdyby mi odmowil, byloby mi niewymownie przykro. Wiem, ze tez nie ma co na sile chlopa na porodowke ciagnac, ale jednak... Pozdrawiam Dziewczyny! Yvonn, przyznam Ci sie, ze ja od dawna mysle o cesarce. Chociaz jak uda mi sie juz zajsc w ciaze (kolejny raz klapa...) to teraz ze wzgledu na stan zdrowia mam wskazanie. Poza tym prawdopodobnie nie bede mogla karmic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Renika, do tych wszystkich rzeczy dla dzieciątka, dobrze dorzucić jeszcze parę cieniutkich, bawełnianych skarpetek na rączki, żeby maleństwo nie podrapało sobie buźki paznokietkami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dziewczyny, mam tylko chwilkę, więc tylko kilka zdań. Jeśli chodzi o ból porodowy to dziewczyny... Zapomina się go szybko. Każda z was to już wie, a ja to tylko kolejny raz potwierdzam. Jaki by nie był koszmarny, to tylko chwila tak naprawdę. Ja rodziłam 23 godziny, odeszły mi wody, a nie miałam skurczów. Dowalili mi więc raz jedną szprycę oxytocyny, potem następną. Ból był taki, że myślałam, że zwariuję... Kiedy już byłam na etapie skurczów partych, dojechał mój anastazjolog, który zaspał (bez komentarza), bo byłam zdecydowana na znieczulenie zewnątrzoponowe. Polecam wszystkim. Do urodznia było już co prawda bardzo blisko, ale zdecydowałam się, bo byłam już nieprzytomna z bólu. Po założeniu znieczulenia okazało się, że nie urodzę normalnie! Mała weszła krzywo główką w kanał rodny, a poza tym zzieleniały mi wody płodowe. Stwierdzało to chyba z pięciu lekarzy, grzebiąc mi w tyłku... To było straszne przeżycie... Zostałam więc pocięta... Za ZZO musiałam oczywiście pełną kwotę uiścić, choć do cc było ono konieczne, a dołożyli mi tylko znieczuenia. Zapłąciłam niemało, bo 600 pln. Wspomnienia mam więc nieciekawe, tym bardziej, że Lenka zaraz po urodzeniu dostała antybiotyk przez główkę, bo okazało się, że z tych zielonych wód płodowych wyhodowali mi paciorkowca... Położniczy też wspominam nieciekawie. Wyszłam ze szpitala z poczuciem, że jestem beznadziejną matką, nie umiem karmić piersią i nie dość okazuję mojemu dziecku ciepło, bo płacze... Żenada. A to wszystko dzięki mądrym położnym.... Szybko jednak zapomniałam o tym całym bólu, upokorzeniu i dyskomforcie. Naprawdę to tylko chwila w porównaniu z tym czasem, który później spędzamy z naszym maleństwem :) Pozdrawiam bardzo, bardzo....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hejka:) Zenobia//:) No nie wiem, czy twój post dodał otuchy naszym ciężarnym, więc śpieszę napisać, że tam gdzie ja rodziłam, były dwie grupy lekarzy i dwa oddzielne codzienne obchody: pediatryczny i internistyczny. I całkiem dobra opieka, pomagano pierworódkom przykładać dzieciątko do piersi, bo nie każda młoda mama wie, że dziecko owszem przychodzi na świat z umiejętnością ssania ale nie ma zielonego pojęcia do czego to potrzebne i pomimo, że przystawione do piersi instynktownie chce pić mleko, ale nie wie jak, czyli, oboje mama i dzidziuś uczą się karmienia piersią. Bardzo często pierworódki podłamują się, że są beznadziejne, bo nie umieją nakarmić dziecko, a to nieprawda! Beznadziejne są szkoły rodzenia, które o tym nie mówią i beznadziejna jest pomoc szpitalna, gdzie natychmiast powinna pojawić się pielęgniarka, która nauczyłaby przystawiać dziecko do piersi. Niestety, to bardzo poważna sprawa, bo nieumiejętne karmienie, zatyka kanaliki w piersi i ja w ten sposób - nieumiejętnemu karmieniu, straciłam pokarm:( przy pierwszym dziecku, a dodam, że w ogóle mam jak by to nazwać liche piersi do karmienia, dodam od razu, aby zatrzymać wszelkie komentarze, że takich piersi nie ma, więc są! ja je mam i jest to przypadłość rodzinna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tyle się napisałam, że przykro by mi było gdyby komp okazał się kapryśny i to wszystko poszybowałoby w kosmos...:O wodny psikulec//:) Jak najbardziej chodzi o miednicę. Mniemam, że każdej ciężarnej to robią, bo mnie przy pierwszej ciąży, gdy już bez wód wylądowałam w sali porodowej mierzyli mi miednicę. Teraz jako, że miałam podobno klasyczny brzuch przy wąskiej miednicy i który się znał, od razu informował mnie, że kwalifikuję się do cc, też mnie mierzyli. Tu nie tylko chodzi o samą chudość czy wąskość mamy, ale wąskość pod kątem rozmiarów dziecka. Przy pierwszym, pomimo, że urodziło się 50 cm i 3 kg, to głowa by przeszła, ale w ramionach był za szeroki i by się połamał. Ile mam? no ja jestem kościotrup :O jak są kości miednicowe, to mam 84 cm. Co do poproszenia aby wyszli na 20 minut to jak najbardziej masz rację, tylko, że w praktyce toróżnie bywa, na przykład może ktoś odpowiedzieć, że nie patrzy nawet w twoją stronę :O A personel nie reaguje, bo na ogół wszpitalach, nie ma wystarczającej ilości personelu i wręcz mile widziana jest pomoc i opieka ze strony rodziny. 12 lat temu to nie było mowy, aby wejść na oddział położniczy, można było spotkać się na korytarzu, a teraz...klęska!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Matylde! Dla mnie to co napisałaś o tabunach odwiedzających to horror. \"Demonstrować\" swoje wdzięki obcym ludziom,bo niekumaci i nie mogą wyleźć na chwilę, to z ich strony poniżej pasa. Chyba bym nie wytrzymała i faktycznie wyprosiła, mimo wszystko. Trzeba być,kurcze,asertywnym i mysleć o sobie a nie innych. Zenobio32- Twoje traumatyczne przeżycia z porodówki są potworne. Chyba tylko w telewizyjnych serialach pokazują jak jest super i w ogóle. W Schwedt w Niemczech, w którym część moich koleżanek zdecydowała się rodzić (w moim mieście jest przejście graniczne) znieczulenie zewnątrzoponowe jest darmowe. Oprócz tego można wybrać pozycję do porodu: w wodzie, na kucki itp. Masz salę w pojedynkę z dzidziusiem, a mąż może być przy Tobie non stop. Płaci tylko za wyżywienie.Pracuje tam 6 polskich lekarzy ginekologów,tyle że położne nie znają polskiego, więc trzeba szprechać. Opieka jest super, tyle,że gdyby pojawiły się w czasie porodu lub po nim jakiekolwiek komplikacje, to musisz za opiekę i leczenie płacić niezłą kasę. To jest jedyny minus,a człowiek nie jest w stanie przewidzieć, jak będzie \"po\", czy wszystko pójdzie dobrze. Ale to jest zawsze jakaś alternatywa dla naszych szpitali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość renika8
Wiecie co dziewczyny, ja jestem chyba "cienki Bolek" ponieważ ten ból z pierwszego porodu pamiętam do dziś, jakoś diabelstwo utkwiło mi w pamięci... Leżałam pod tyloma kroplówkami, że położnym już ręce opadały a lekarz dyżurujący przez 20 godzin nawet nie zajrzał do sali, przez telefon wydawał decyzję o podłączeniu kolejnej kroplówy [ położne pod nosem klęły na niego ] Dopiero, gdy zaczął się stan przedrzucawkowy, zaczęło mną telepać i kobitki wystraszyły się na dobre lekarz raczył zjawić się i zobaczyć pacjentkę... Po chwili westchnął i stwierdził, żeby szykować się do cesarki. Jadąc na salę myślałam, że w końcu ból minie, ale nic z tych rzeczy! Miałam bardzo wysokie ciśnienie i anestezjolog obawiał się o mój stan w czasie narkozy. Dostałam niewielką dawkę i zdążylam odzyskać świadomość w momencie, gdy lekarz powiedział: "o, jest drugi chłopak". Zdążyłam tylko pomyśleć, że mam dwóch synów, gdy zaczął się tak potwoooorny ból.......zaczęłam krzyczeć, ale to pogorszyło sytuację, ponieważ zaczęłam dusić się. Moja myśl w tamtej chwili: nie zobaczę moich dzieci..... Nagle coś "przetkało się" :) i zaczęłam oddychać! Skończyło się dobrze, choć było źle. Gdy wywozili mnie już z sali lekarz zapytał: "...dlaczego nie pytasz co urodziło Ci się" a ja na to: " mam dwóch synów". I tu nastąpiła totalna konsternacja! Lekarz po chwili do pielęgniarki: "...to Ona słyszała??" a ja na to z uśmiechem: TAK! słyszałam... Nie wiem jak będzie teraz, mam nadzieję, że historia nie powtórzy się. O maaatko, ale rozpisałam się. Yvonn u Ciebie będziej super! zobaczysz!!! Nie przejmuj się! Za pierwszym razem miałaś Ok to i teraz tak będzie:) Wodny psikulcu, nie przejmuj się aktualna klapą, co się odwlecze to nie uciecze!:) a co takiego dzieje się u Ciebie, że prawdopodobnie nie będziesz mogła karmić?? Buuuuźka mamuśki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość renika8
Ania75! Dzięki za podpowiedź!!!! Będę pamiętała:):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ech... Masz rację Emmi, jak teraz przeczytałam co napisałam, to faktycznie pocieszające to nie jest, co napisałam. Ale prawda jest taka, że jakby nie patrzył, poród zawsze jest wydarzeniem bolesnym, bo taka już jest nasza natura. I chyba każda rodząca wie o tym bardzo dobrze. Słodzenie i mówienie, że jest cudownie i w ogóle luzik, byłoby po prostu fałszywe. Scenariusza nie da się nigdy przewidzieć. Może być normalnie, bez żadnych problemów, ale mogą się one przytrafić. Unikanie tematu nie spowoduje, że zagrożenie zniknie.Jestem raczej zwolenniczką świadomego rodzenia. Zgromadzenia pewnej wiedzy jak poród wygląda, co może nas czekać. Dotyczy to tak samo porodu, jak każdej innej sytuacji życiowej przecież. Co nie znaczy, żeby wciąż czytać i słuchać koszmarnych opowieści, szczególnie, jesli naprawdę się boimy. Warto jednak wiedzieć, czego można uniknąć. Bo jak się dowiedziałam po czasie, nawet oxytocyny można odmówić. Podobnie jak można domagać się ludzkiego traktowania i ludzkich warunków. Na szczęście większość szpitali gwarantuje obecnie dość dobry poziom. Na pewno nieporównywalnie lepszy niż jeszcze 10 lat wstecz. Myslę więc, że dziewczyny mają świadomość, że nie czeka na nie filmowa, usłana różami przygoda, tylko ważne, piękne, acz bolesne wydarzenie, chyba najważniejsze w życiu. Dużo zalezy od personelu. Mamy chyba coraz bardziej wykwalifikowany i ludzki personel, choć wiele jeszcze możnaby zmienić, jak pokazuje niemiecki przykład. Jednak jak wiadomo u nas sprawa rozbija się o kasę. Życzę bezproblemowych porodów i szybkiego powrotu z maluszkami do domów. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Jezus, Maria Dziewczyny!!!! Przeciez to istny horror!!!! Normalnie tylko sie zastrzelic!!! Co opowiesc to lepsza!!! Ja ze swoja wielka buzia to bym ich poustawiala wszystkich (przynajmniej tak mi sie wydaje ha, ha). Reniko, leki na nadczynnosc tarczycy, ktore zazywam wykluczaja karmienie piersia. Natomiast przy niedoczynnosci leki nie przechodza do mleka matki. W srode mam wizyte u endokrynologa, zobaczymy czy cos sie zmienilo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość renika8
Wodny psikulcu, teraz to ja też rozdarłabym paszczę i lekarz przyszedłby zapewne trochę szybciej, ale mając 21 lat człowiek bał się oddychać:):) Ale nic to, co nas nie zabije.......:) w końcu jesteśmy kobietami!!!! Co innego faceci, Ci to dopiero padaliby jak muchy gdyby mieli to przeżyć:) Cholercia z tą tarczycą, moja znajoma ma coś podobnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzę, że horrorek w opowieściach rozkręca się, powiem Wam, że ja wolę nie wiedzieć jak może być, bo niepotrzebnie się zdenerwuję, a może tego nie być. Tak szczerze? to w ciąży poczytywałam przez chwilę topiki ciężarnych z poszczególnych miesięcy i jak zaczęły opowiadać, co ich znajome przeszły przy porodzie, to dałam sobie spokój. Cięzarnej przyjaciółce zabroniłam wchodzić na dział porodowy na tej kafejce, aby się nie nakręcała, bo miała poraz pierwszy cc i przeraziła się po pierwszym wejściu na jakiś topik :O A ja jej powiedziałam, zaśniesz i obudzisz się mając ślicznego, zdrowego chłopczyka i tylko o tym myśl. I tak było.Urodziła bez problemów i po co by jej było słuchać różnych powikłań? Dla mnie to bezsensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
renika8//:) Bardzo współczuję, włos na głowie się jeży, wydaje mi się, że w obecnych czasach taka sytuacja jest już niemożliwa :) a przynajmniej nalezy w to wierzyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Macie rację,nie ma co roztrząsać. Co ma być to będzie. Ale fakt faktem,że niektóre opowieści są tak przerażające,ze aż strach. Moja szwagierka ma 33 lata,poukładane życie i właściwie do szczęścia brakuje jej tylko dzidziusia,ale tak się boi porodu (opowieści koleżanek!!),że zablokowała się na maxa i nawet nie próbuje zajść w ciążę,a latka lecą. Myśli,że jak się zdecyduje , to hop siup i od razu jej się uda, a przecież nie zawsze tak jest. Mnie przed pierwszym porodem nikt nie straszył.I mama, i teściowa, i siostra mówiły,że nie pamiętają. Nie do końca wiedziałam co mnie czeka, a teraz wiem,a jednak się zdecydowałam. Nie ma co panikować. Będzie dobrze i tyle. Życzę tego sobie i Wam - oczekujące.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yvonn//:) No właśnie, nie ma co ,,straszyć,, co innego jak Zenobia pisze o możliwości dostania czy odmówienia jakiegoś zastrzyku czy tabletki, albo co można sobie zarzyczyć itd To rzeczywiście warto wiedzieć, ale czasami takie szczere zwierzenia jak to naprawdę jest potrafi pierworódce problemów narobić :O Ja jestem po dwóch cc z nieczuleniem do miejscowym i powiem Wam, że za pierwszym razem było lepiej, nie wiedziałam co to będzie i jakoś czas szybciej mi zleciał, a teraz jak wiedziałam, to bardzo chciałam mieć tą operację jak najszybciej i zastanawiałam się jak mam sobie zorganizować ten czas czekając aż dzidzia się urodzi a mnie odwiozą na sale. Jakaś położna książkę sobie czytała, może pediatra? czekając na dzidzię i z zazdroscią patrzyłam na książkę, z przyjemnością sama bym poczytała, rany!! jak ten czas mi się dłużył... potem usłyszałam płacz miśka i zachwyt, że jest taki śliczny, bo urodził się grubiutki i taki bardzo proporcjonalny ;) Umyły misia, który darł się jak oszalały, przysuneły mi go do twarzy aby przytulił się na chwileczkę do mnie, poczół mamę, mama zobaczyła jego buzię, mogła ucałować i wyjechaliśmy z zabiegowego :D a następnego dnia byliśmy już razem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzę, że jak tylko się rozpisałam, to wszyscy pouciekali... :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nareszcie słoneczko i ciepełko.Może mój maluch w związku z tym poczeka jeszcze ze trzy tygodnie. Chciałam jeszcze zdążyć do fryzjera,bo potem to nie ruszę się z domu na dłużej ze dwa miesiące.Jak to jest dziewczyny później z tym organizowaniem sobie czasu? Kiedy maluch karmiony piersią normuje sobie te pory? Mam też pytanko,co sądzicie o ścąganiu pokarmu laktatorem,bo się zastanawiam czy go zakupić i czy warto zaopatrzyć się w sterylizartor do butelek,czy to zbyteczny zakup? Wszysto już mam,zastanawiam się tylko nad tymi dwiema rzeczami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość renika8
Kochaniutkie, a ja tylko chciałam podzielić się szczęściem! Właśnie wróciłam z usg i okazało się, że mojej niuńce już znikła ta plamka, która schodzi z reguły od 4 do 6 tygodni. Minęło 3 tygodnie a u niej już śladu po tym nie ma:):) jaaaaaka ulga na sercu, jednak ten specjalista miał rację:) Tak sobie pomyślałam, że gdyby moja poprzednia wizyta przypadła na teraz to ominęłaby nas ta straszna nerwówka...no, ale w końcu nie wszystko w życiu jest takie usłane płatkami. Teraz biegnę do kościółka, aby podziękować za tą wspaniałą wiadomość! Papapapapapapaaapa, wieczorkiem napisze coś więcej:):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×