Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Lajla

Cambridge-czy ktos stosował?

Polecane posty

Hej, ja jeśli można, dołączę się do wątku. Zaczynam od dziś, bo przygotowując się do wigilii się rozpłakałam. Nie mieściłam się w żadna kieckę, a w tych rozciagliwych wyglądam ohydnie. Jadę na proszkach, ale nie DC, a DL (Dieta Light)...jakoś bardziej mi smakowo podchodzą. Latem na DL schudłam 10 kg...niestety w listopadzie dopadł mnei kryzys: kilka nieudanych rzeczy w życiu, stres, i żarcie jako lek na wszelkie zło...ale nie ciut po 5000 kcal/dziennie. Zatem mam za swoje, czyli + 10 kg od początku listopada. Mam wrażenie że tyję z dnia na dzień. Czuję się okropnie. Zatem już wczoraj jadłam mało, a dziś lece na proszkach...pieprze sylwestry itp. W Nowy Rok chce już wkroczyć z choćby uczuciem małej lekkości, a nie tym które mam obecnie. Wsparcie forumowe MEGA pomaga, więc mam nadzieję, że je tu znajdę ;) pozdrawiam L

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość radomszczak
Witajcie dziewczyny, Jak tam po świętach? U mnie tragedia. W święta jadłam normalnie, więc mój brzuch był ciągle jak balon, bo to ktoś doniósł mięsa, to ciasta, to klusek ... A ja jak wszyscy - jadłam i jadłam i jadłam :) Jak to w święta. Tragedia jest natomiast teraz. Znowu wracam na ścisłą DC, ale to straszne... Po tych świętach ciągle mam ochotę podjadać, co gorsza - robię to. Niby mam napisane na zaleceniu od konsultanta do nowego roku 3 razy posiłek Cambridge plus 2 posiłki ze "świątecznych smakołyków", ale babka mówiła, że jakby się dało inaczej to by było super. Staram się. Od jutra stwierdziłam, że koniec z podjadaniem. Choćby się przekręcić! Schudłam 3 kilo i nie mogę ich teraz przytyć z własnej głupoty i przez święta. Trzeba się wziąć w garść. Miałam mieć ścisłą tylko do 1wszego, ale chyba pocisnę do 7go, produktów mam na tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ukrywam, że jest ciężko...póki co jakoś na ścisła wskoczyć nie mogę, bo za dużo smakołyków kusi wokół. Trzeba przetrwać ten świąteczno-noworoczny czas na mieszanej...ze ścisłą mam zamiar wystartować od 1ego stycznia...taka piękna data ;). Mam nadzieje, że będziecie tu wchodzić codziennie, bo to ogromnie pomaga trzymać się w ryzach diety. Pozdrawiam L.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość radomszczak
Ja póki co jestem na niby ścisłej :) Tzn. mam ścisłą, ale zdarza mi się coś uszczknąć - plasterek szyneczki albo serka, kawałek paróweczki czy coś jak gotuje mężowi. Mam zamiar tak do 7go styczina, a potem na mieszaną z wyznaczeniem od konsultanta co mogę jeść :) Jak zaczynąłam to miałam w talii 105cm, teraz mam ok. 102, udo z 66 na 63, biodra ze 113na 108, brzuch ze 117na 113. Osobiście jeszcze nie widzę zmian, ale się mierzę także widzę zmiany na cyferkach. Chociaz spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 stycznia już mamy. Jeśli jeszcze dziś coś przekąsiłyście ok, ale od jutra nie ma wymówek. ANi się obejrzymy i będziemy miały wiosnę, więc czas rozpocząc walkę ;) Przy okazji najlepszego w 2013!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość radomszczak
Z góry przepraszam za interpunkcje ale nie działa mi przecinek. Jak u was po świętach i sylwestrze? U mnie tragedia. Zapuściłam się i teraz nie umiem wrócić do mojej diety. Ciężko mi :( Chcę ciągle jeść i jeść... I najgorsze jest to, że jem. Widzę postępy na wadze mimo to. Natomiast nadal wyglądam tak jak wyglądałam. Niby brzuch wcisnę do mniejszych rzeczy, ale to tylko brzuch. Chodzi o to że wydaje mi się bardziej miękki, ale nadal jest. To znak, że trzeba zainwestować w ćwiczenia. Mam niby siłownię wpiwnicy. Mąż ma teraz L4 więc muszę to teraz wykorzystać :) I tak chodziłam ćwiczyć jak malutka już spała ale przecież nie zostawię miesięczniaka samego w mieszkaniu :P A tak to jest mąż i będzie jej pilnował. Mam jakieś fat burnery od mojego brata, które się bierze przed ćwiczeniami może pomogą. Generalnie Cambridge idzie coraz gorzej ... i gorzej .. gorzej. Przestałam widzieć efekty. Zobaczymy jak będzie po wizycie w instytucie, a to dopiero 7go. W każdym bądź razie przypuszczam, że przytyło mi się po świętach i wielu odstępstwach od diety :) Kupiliśmy nowe meble do sypialni. Szafa ma meeeeeega lustro, więc mogę się przeglądać w całości (całą sylwetkę) i sprawdzać efekty :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hey, ja też się zapuściłam, ale trwało to nieco dlużej bo od początku listopada. Niestety od tego momentu tj. kiedy mnie dopadła deprecha, wpierniczałam jak dzika świnia i mam 10 kg na plusie...w 2 miechy...masakra. Święta niewiele w tym względzie zmieniły. Do tego przytyłam inaczej niż kiedyś. Pierwszy raz prz takiej wadze tak dziwnie mi się tluszczyk rozlożył. Postanowiłam nie oglądac się za siebie i patrzeć w przyszlość. Nowy rok, nowe możliwości. Boje się tylko, ze organizm będzie mi się na początku strasznie buntował, bo mu funduje niezłą huśtawkę od dłuższego czasu. niemniej wiem, że diety proszkowe przynoszą mega rezultaty w krótkim czasie. Ja nigdy nie wytrzymałam dłużej niż 4 tygodnie. Po zakończeniu przechodziłam na konwencjonalne papu i chudłam dalej. niestety jestem emocjonalnym żarłokiem i jak dopadał mnie stres/dół/niepowodzenie w miłosci odrabiałam wszystko w mig, bo jadlam po 4000kcal/dziennie. Niestety jak ktoś zacznie się odchudzać to się potem musi pilnować już całe życie. Pilnować, albo raczej zmienić podejście do żywienia. Mi się póki co na stale nie udalo...ale się nie poddaje! :) Radomszczak odnośnie wspomagaczy - myślę, że przy tak ubogoenergetycznej diecie nie jest to najszczęśliwszy pomysł. Możesz sobie rozwalić żołądek. ja kiedyś na DC próbowalam jeść jakiś spalacz tłuszczu i myślałam że zwymiotuje. fatalnie się czulam. Zachęcam CIę natomiast, jeśli tylko stan zdrowia Ci na to pozwala na przejście na VLCD. Waga leci jak szalona. Nawet tydzień wystarczy byś poczuła różnicę. To cholernie motywuje. ja jeszcze dziś mieszam, ale od jutra tylko koktajle...chcę ten tydzień wytrwać minimum, a potem ewentualnie wprowadzić batony. pozdro

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dziewczyny. Z chęcią dołączę do grona osób „zapuszczonych po świętach. Nie dość że obżarłam się jak głupia to jeszcze przez te kilka dni zajadam (i czasami nie tylko) emocje związane ze sprawą, która spędza mi sen z powiek. Stanowi ona moją główną motywację tj. jak w miarę się układa, idzie po mojej myśli kiedy można powiedzieć że jest dobrze to dostaje za przeproszeniem kopa w jestem w stanie góry przenosić i w ogóle (wtedy dieta nie stanowi dla mnie najmniejszego problemu) ale jak już przestaje być wspaniale to popadam w swój nałóg obżarstwa. Tak więc „ekstremalne odchudzanie zacznę z minimalnym opóźnieniem. Może pomyślicie, że jestem głupia ale moją główną motywacją jest facet którego staram się odzyskać. Jednym z moich noworocznych postanowień jest dotrzymywanie obietnic tzn. przez cały czas kiedy starałam się go odzyskać zawsze mówiłam sobie: jak zacznę o siebie dbać i troszeczkę schudnę to stanę się atrakcyjniejsza i może wtedy da nam jeszcze jedną szansę Niestety zawsze kończyło się tylko na słowach i użalaniu się nad sobą. Obiecałam sobie, że tym razem będzie inaczej i spełnię dane sobie (i jemu w głębi serca) słowo. Jeszcze raz postaram się pokazać mu jak bardzo mi na nim zależy. (żeby nie było to on nigdy nie miał zastrzeżeń co do mojego wyglądu i mojej wagi, a nawet krzyczał na mnie jak próbowałam się odchudzać). Jest jeszcze kilka osób którym chciałabym udowodnić, że jednak mi się udało. Tak więc zaczynam. Mój plan jeżeli chodzi o dietę to ścisła DC przez 4 tygodnie. Nie będę chodziła do centrum diety, ponieważ byłam tam raz i więcej nie pójdę w miejsce gdzie jakaś gówniara i do tego chuda szczapa za przeproszeniem wymądrza się na temat diety i wmawia mi że wie lepiej ode mnie co jest dla mnie najlepsze. Dotarłam do konsultantki u której pierwszy raz kupowałam dietę i pamiętam naszą rozmowę. Nie miała nic przeciwko stosowaniu ścisłej dc, powiedziała mi co mogę robić kiedy nie będę dawała rady itp. radomszczan ja również planuję dołączyć ćwiczenia (chociaż podobno w trakcie niskokalorycznych diet nie powinno się ćwiczyć, ale) Szczerze Wam powiem, że jeżeli wytrwam na DC to potem najprawdopodobniej przejdę na dietę dukana. Wiem, że jest wielu przeciwników tej diety, ale mi ona najbardziej z tych wszystkich diet „cud odpowiadała. Trzecim etapem mojego odchudzania o ile wszystko pójdzie po mojej myśli to prawdopodobnie będzie wizyta u dietetyka. Lonicera ma rację, że jak ktoś zacznie się odchudzać to się potem musi pilnować już całe życie, więc żeby nie było efektu jo-jo po „ekstremalnym kursie piękna dietetyk będzie bardzo wskazany. Zobaczymy jak to będzie bo droga do wizyty u dietetyka jeszcze daleka. Dziewczyny przykro mi, że zapewne zanudziłam Was tym długim wstępem o mojej „motywacji, ale musiałam się komuś chociaż pobieżnie wygadać. Przepraszam również za zdania wielokrotnie złożone ;) Dajcie znać jak Wam idzie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kluska, nikogo nie zanudziłaś. Po to jest forum, żeby się wygadać;) bo w końcu kto lepiej zrozumie walkę z kilogramami niż osoby które mają taki sam problem. Jeśli ktoś nigdy nie był gruby, nigdy nie usłyszał słów krytyki w swoim kierunku, nie będzie wiedział jak ważne może się dla człowieka stać utrzymanie dobrej sylwetki. Motywów odchudzania mamy tak wiele, jak wiele jest odchudzających się osób. Ja mam zwykle spinkę jak idę na jakąś impreze np. wesele. Albo spotykam się z fajnym facetem. Niestety ostatnio jestem sama, z "tym" gatunkiem totalnie mi nie wychodzi, więc zaczęłam z żalu jeść. W szafie tkwią jednak świetne ciuchy w rozmiarze 36 i za każdym razem jak ją otwieram to mi żal, że nie mogę się w nie wepchnąć. To jest teraz mój główny motywator. W rozm 36 czułam się nieziemsko...mogłąm góry przenosić. Tęsknię za tym uczuciem. Dziś dieta utrzymana. Same proszki + lekka jazda na rowerze 30 minut. Mam tylko jeden problem tj. nietolerancje laktozy, a te produkty ją zawierają. Wcinam wszak jeszcze tabletki na ta przypadłość, ale po jelitach jeździ. To przelewanie i jeżdżenie jest tak wkurzające, że z niemocy rzucałam się wcześniej na jakieś konwencjonalne żarcie. Produkty Diety Light mimo wszystko są dla mnie lepsze niż DC w smaku. DO tego nawet faza restrykcyjna dopuszcza dodatek owoców do koktajli lub w chwilach słabości jakieś warzywo. Mam już z nią doświadczenia i wiem, że mimo odstępstw raz na jakiś czas chudnie się ładnie. w tej chwili jest 67 kg, przy 164cm wzrostu. Walczę o moje kochane 57 kg ;) Pzdr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki Lonicera. Niestety chyba z odzyskiwania miłości mojego życia wyjdą nici. Nie wiem już co mam zrobić i czy cokolwiek jeszcze mogę zrobić, bo przez 4 lata mi się nie udało. Też jestem sama jak dotąd z własnego wyboru, bo miałam i mam jeszcze trochę tą minimalną nadzieję która nie działa najlepiej na mój stan psychiczny. (dlatego totalnie się zaniedbałam i do tego objadałam się, piłam alkohol- jak mam gorszy dzień nadal to robię) Nie potrafię sobie poradzić z samotnością zwłaszcza, że mam tyle lat ile mam (27), ale również nie potrafię się zmusić żeby poznać i dać szansę komuś nowemu. Zawsze myślę o nim i o tym jaka jestem gruba i brzydka i że i tak nikt mnie nie zechce więc nie powinnam się jemu dziwić. Może powinnam tak jak Ty stwierdzić że z „tym gatunkiem totalnie mi nie wychodzi i zająć się sobą? Łatwo powiedzieć, trudniej wprowadzić w życie. Rozmawiałam z nim dzisiaj i niestety tak jak zwykle jego zachowanie i to czy kogoś ma czy nie uzależnione jest od jego humoru. Jest mi dzisiaj cholernie przykro, bo naprawdę się staram. Zachowywałam się jak totalna idiotka, kretynka żeby tylko pokazać mu jak bardzo mi na nim zależy. Po prostu wyłożyłam się na tacy (dosłownie), ponieważ inaczej nie umiałam mu tego okazać a on ma to głęboko w poważaniu bo być może cztery lata temu uraziłam jego męską dumę natomiast teraz swoim zachowaniem wzniosłam jego ego na sam szczyt. Ale nie będę przed Wami użalać, bo obawiam się że i Wy uznacie mnie za jakąś wariatkę ;) Zazdroszczę Ci wagi. Jakieś pół roku temu miałam taką samą, ale przez własną głupotę i nie tylko jestem o ok. 13kg cięższa. Ja ważąc 66 kg również fruwałam ze szczęścia. Moja samoocena momentalnie zmieniła się o 360 stopni. Czułam się wtedy taka atrakcyjna. Moją wymarzoną wagą jest 60kg. Mam nadzieję, że pomimo wszystko uda mi się ją osiągnąć:) Czas pokaże:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość radomszczak
Jeśli chodzi o facetów to hm. Ja mam 21 lat, mam męża i córcie pół roku. My jesteśmy tego rodzaju ludźmi którzy brali ślub z miłości i z miłości chcieli bobasa (o którym się dowiedzieliśmy tydzień przed planowanym ślubem), ale i tak nam nikt nie wierzy, bo kto to widział, żeby tacy młodzi ludzie planowali rodzinę świadomie. Ja zawsze byłam pulpet. Zawsze, zawsze. Mój max to 85 kg (wzrost 163) chyba jakoś w liceum. Minimum ważyłam 74? Coś w ten deseń. Ważyłam tyle przed ciążą. Po ciąży ważyłam 82. Na dzień dzisiejszy znowu 74. Cieszę się, że mam wagę sprzed ciąży, ale olewam sprawy wagi. Dla mnie liczy się efekt widoczny dla oka. Niestety, jak rodziłam był komplikacje i miałam cesarkę. Po tym zabiegu zrobił mi się taki daszek z brzucha (na fotkach, na blogu widać). Nie umiem się go pozbyć. Wierzcie mi, że w erze legginsów i legginso-podobnych to wygląda meeeeega kiepsko. Mąż mnie kocha, zawsze lubił pulchne dziewczęta, bo uważa, że prawdziwe kobiety mają krągłości, ale ja się średnio czuje z moją wagą. Ani na palże wyjść, ani ładnie się ubrać... A w sklepach to już w ogóle nic na siebie nie można znaleźć. Ja się dietuję całe życie. Na DC jestem pierwszy raz. Pierwszy tydzień - bajer. Schudłam 3 kilo, super sprawa. A potem gorzej i gorzej. Podjeść tu, podjeść tam... A, "bo przecież nie przytyję od kawałka". Potem święta, sylwester, nowy rok, urodziny bratowej... Nie widzę, żebym przytyła, ale nie schudłam ani grama. Zła jestem na siebie, wiem, że się powinnam wziąć w garść, ale mi tak cholernie ciężko. Wiem że nie dam rady. Od jutra próbuję mieszanej. Mam kartkę co mogę jeść a co nie. Mam mieć dwa posiłki z Cambridge i dwa swoje. Zobaczymy jak to wyjdzie. Póki co wróciłam do ćwiczeń. Mam mini siłownie w piwnicy. Wczoraj tam spędziłam godzinkę, dziś też. 30 minut na orbitreku, 160 podskoków na skakance, jakieś bieganie w miejscu, 10 pompek o ścianę, 20 podniesień sztangi (ale tylko gołej sztangi, bo sama waży 10 kg i to mi na razie wystarczy) - tego typu rzeczy. Fajnie mi się ćwiczyło - głośna muzyka i jazda. Zobaczymy. Mam jeszcze zamiar wypróbować te fat burnery. Kurde, tak was czytam... Ja jakbym miała 67 to bym umarła ze szczęścia! To moja liczba docelowa. A co do facetów... Nie myślcie o sobie w takich kategoriach. Tego kwiatu pół światu - serio. Ja się uganiałam za moją "miłością" ówczesną tyle czasu... A hajtnęłam się z kolegą ze szkolnej ławki 2 lata po maturze. Nawet bym nie przypuszczała. A przynamniej mam pewność, że mnie kocha taką jaką jestem a nie poleciał na cycki i fajną doopę :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eh Kluska, faceci to temat na długi wieczór i duża ilość wina...bardzo dużą + kanapki ;) Moje serducho pocharatał ex i to już kilka lat temu. Byliśmy ze sobą bardzo długo, a on potraktował mnie tak, że do końca życia tego nie zapomnę. Gnój. Od tamtego czasu jestem sama...ile to? 6? 7lat? jakoś nie mogę się z nikim związać. wiecznie pudło. Jak mi sie facet spodoba to ja mu nie, i na odwrót. Może i mam duże wymagania, ale przecież nie można się do niczego zmuszać, ani pakować w coś żeby się nazywało, że "jestem w związku". Swój wiek też już mam niestety. 4 lata więcej niż Ty. Zaczynam wątpić, czy uda mi się spotkać miłość. 10 kg temu czułam się zajebiście, faceci lecieli jak pszczoły do miodu, ale jednocześnie pokazali mi że jedyne (a ja chcę czegoś więcej) czego ode mnie chcą to seks. Kurcze, jakie to przykre. Jedzenie zaczęło mi zastępować wszystko, brak perspektywicznej pracy, brak faceta u boku + kilka innych porażek. Te chwile euforii, kiedy zjadasz pralinki czekoladowe. ah. niestety zapętliłam się, a pralinek było więcej i więcej, a wraz z ich przybywaniem, moja figura znikała. samoocena legła w gruzach, bo zdałam sobie sprawę, że ostatnia część życia w której odniosłam sukces wymknęła mi się z rąk. +10kg i zaczęłam unikać życia towarzyskiego. w zasadzie wszystkich miejsc gdzie mogliby sie pojawić ludzie których znam i zobaczyliby jak się zapuściłam. Wiem, że logicznie byłoby odżywiać się np. na diecie 1500 kcal...spokojnie, powoli z uczuciem sytości w żołądku....ale ja muszę mieć szybko rezultaty, bo inaczej popadnę w jeszcze większy dół psychiczny. DL chcę potraktować jako dobry start, do bardziej racjonalnej diety. Mam nadzieje, ze sie uda :) Powodzenia wszystkim!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Radomszczak, zajrzałam do Twojego pamiętnika. Mam nadzieje, że Cię nie urażę, ale smaruj rozstępy jak najszybciej i nie żałuj kasy na krem. Są różowe, więc masz sporą szansę żeby stały sie prawie niewidoczne. WIem coś o tym, bo mam je niestety na biuście. Może pomoże tez krem na blizny...ktoś kiedyś mi tak zasugerował. MOje powstały jak byłam nastolatką, czyli lata świetlne temu. MI każdy kg idzie w cycki...i niestety nie jest to takie fajne jak niektórym mogłoby się wydawać. Nikt o nich nie mówił, nikt mnie nie przestrzegł, mało było na ten temat w prasie i nawet nie zauwazyłam kiedy już było za późno. Mam z tego powodu ogromne kompleksy.... szczególnie jeśli mam się rozebrać przed facetem. CO do samych diet, oj ja już w swoim życiu przerobiłam niemalże wszystkie - South Beach, Dukana, Kopenhaską, owocowo-warzywną, 1000kcal, 1500 kcal, monodiety i inne bzdety- i wszystko sprowadza się do jednego. Chcesz schudnąć musisz mniej jeść...najlepiej do tego dorzucić jeszcze ćwiczenia. Ogranczysz kalorie do minimum schudniesz szybciej, bedziesz jeść wiecej bedziesz chudł wolniej. Ale o wiele trudniejsze od samego schudnięcia jest utrzymanie diety. tego niestety nie potrafię do dziś. I nieważne czy odchudzam się na 500 kcal, czy na 1500 kcal, przychodzi moment kiedy sobie odpuszczam i leciiiiiii jak domino. Diety VLCD różnią się tym od innych ubogoenergetycznych, że przynajmniej dostarczają wszystkie niezbedne człowiekowi składniki odżywcze. Mimo, że jest to jakas tam chemia, wierzę, że krótkoterminowo lepiej troche sproszkowanych witamin niż kopenhaska kawa z cukrem na śniadanie :) Dziewczyny bądzcie dzielne, bo dieta to pikuś...dacie radę i schudniecie z DC nawet jesli raz po raz przegryziecie coś zakazanego (ale nie przeginajcie w drugą stronę ;))...najgorsze jeszcze przed Wami/Nami, tj. po osiągnięciu wagi docelowej, utrzymać ją przynajmniej do kolejnego końca świata ;) pzdr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny dziękuję Wam bardzo za wsparcie. Wszyscy powtarzają mi non stop, że tego kwiatu to pół światu i że w końcu powinnam poznać sobie kogoś nowego, ale po pierwsze nie potrafię się zmusić do tego a po drugie to kto zainteresuje się tak zaniedbaną kobietą (zarówno pod względem psychicznym jak i fizycznym)? Lonicera po tym co napisałaś o wieczorze przy winie, kanapkach i rozmowie na temat facetów to nie dość że nabrałam niesamowitej ochoty na takie spotkanie to wpadłam na taki jeden szalony pomysł. Jak już osiągniemy te swoje wagowe cele to może spotkałybyśmy się porównać efekty? Co Wy na to? Chyba od jednej lampki czy butelki wina nie przytyjemy :D Niestety tak jak myślałam to nadal myślę o nim i całej tej sytuacji. Nie wiem czy dzisiaj wezmę się w garść i zacznę DC, jakoś w to wątpię. Czuję, że ten dzień zakończy się tak jak nie chciałabym żeby się skończył czyli wino i płacz. Za długo (tydzień) było dobrze. Szczerze powiem, że gdybyście w szczegółach poznały tą sytuację to zapewne przyłączyłybyście się do osób które uważają że jestem głupia, że jestem nienormalna że tak za nim latam. Niestety tak jak Ty Lonicera boję się, że już nigdy w życiu nikogo nie spotkam ani nie pokocham. Po pierwsze dlatego, że też zamknęłam się w domu, po drugie tak jak pisałam wcześniej nie potrafię się zmusić, nie potrafię odpuścić bo nadal coś czuję a po trzecie znudziły mi się już internetowe randki których sporo odbyłam. radomszczak mam do Ciebie pytanie. Czy skoro długo zabiegałaś o swoją „ówczesną miłość to czy na początku zmuszałaś się do spotkań ze swoim mężem? Chyba dosyć już przynudzania. Głupio mi jest uzewnętrzniać się publicznie. Nie chodzi mi o to, że Wy to czytacie tylko o to że każdy inny człowiek również może to zrobić. Chcąc nie chcąc wiem, że i tak sama muszę rozwiązać tą sytuację pomimo, że czasami myślę że nie dam rady. Lonicera ja też traktuję DC jako start do normalnej zbilansowanej diety, ale tak jak Ty muszę a raczej bardzo mi na tym zależy żeby jak najszybciej zgubić te początkowe kilogramy z tego samego powodu co Ty. Co do rozstępów to również największe mam na piersiach i pod zwisającym z rąk tłuszczem. Jak dwa lata temu dużo schudłam (może nie wagowo ale wizualnie) bo codziennie chodziłam na basen to nie dość że z moich dużych piersi zrobiły się rodzynki to dodatkowo wyglądały jak takie małe sflaczałe baloniki z wodą. Okropnie to wyglądało. Teraz natomiast mam wrażenie, że niedługo te wielkie balony pękną ponieważ nie będą miały już miejsca na zgromadzenie większej ilości tłuszczu, który regularnie im dostarczam. Mój brzuch również pozostawia wiele do życzenia ale Co do ćwiczeń to przeglądając pewne forum dla osób odchudzających się pewna dziewczyna pisała o MAX INTERVAL SPORTS TRAINING możecie sobie zobaczyć. Ja ściągnęłam sobie z chomika. Oczywiście się jeszcze do tego nie zabrałam, ale zamierzam i dodatkowo będę jeździć na orbit reku, który jak na razie stoi i się kurzy. Mam nadzieję, że zdobędę w sobie siłę i zrealizuję wszystko co sobie w tym roku zaplanowałam, ale czas pokaże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam:) Jestem na DC od 3 dni,nie jest to pierwszy raz kiedy stosuję tą dietę,zawsze byłam zadowolona z efektów,i trzymania wagi po wyjściu z niej.Tym razem nie chce dużo zrzucić ,bo liczę na 5kg.i tak jak któraś z was napisała jest to wstęp do normalnego zdrowego odżywiania.Decyzja do zastosowania DC była nagła,bo stwierdziłam ,że jak nie odetnę sie drastycznie od jedzenia,to popłynę,a nad sylwetką pracowałam ciezko przez rok.Trochę odpuściłam na wakacjach i tak poleciało. Dziewczyny,jedna myśl mi się nasunęła po przeczytaniu waszych wypowiedzi,że połową sukcesu w odchudzaniu jest samoakceptacja,nie wiem jak to jest jak się cierpi z miłości,ale wierzę że czas zagoi rany,a czasami jak to nie pomaga trzeba skorzystać z pomocy specjalisty:) Zyczę nam osiągnięcia celu,bo przed nami długa i trudna walka:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie nastąpił moment, że przestaje się na ten temat wypowiadać. Syty nigdy głodnego nie zrozumie. Wielokrotnie słyszę tego typu „rady i komentarze ze strony swoich bliskich, ale tak naprawdę nikt nie siedzi w we mnie czy w nas i nie wie co myślimy czego pragniemy i co do kogoś czujemy. Wiem że istnieje wolność słowa, ale po pewnym czasie tego typu komentarze zaczęły działać na mnie jak czerwona płachta na byka głównie z tego powodu. Rozmawiałam z nim znowu i niby była to sympatyczna rozmowa ale nie do końca niestety. Najgorszy był moment kiedy wypowiedziałam swoje zdanie na temat seksu, że pomimo że chciałabym bardzo z nim to nie zrobię tego tylko i wyłącznie z tego względu że ja coś czuję a on nie. Dał mi do zrozumienia że on też by nie chciał i ucieszył się że wreszcie doszliśmy do porozumienia. Zabolało jak cholera. Druga sprawa tyczy się odchudzania. Powiedział, że schudł a ja na to że ja wręcz przeciwnie przytyłam ale że to nie potrwa długo bo muszę się wkupić w „rynek partnerów. Nie mógł tego zrozumieć ale mu wytłumaczyłam. W między czasie dał mi do zrozumienia, że nie muszę się odchudzać. Zastanawiam się czy powiedział to w obawie, że naprawdę przestanę zabiegać o niego czy z jakiegoś innego powodu którego na chwilę obecną nie potrafię rozgryźć? Zobaczymy. Mam mu dać czas na przemyślenie spotkania ze mną. Postanowiłam więc, że tydzień będę milczeć jak grób a potem zobaczymy jak się zachowa. Tydzień to nie tragedia w porównaniu do czterech lat ale No dobra milknę już w tym temacie. Jeszcze raz dziękuję Wam za wsparcie w tej sprawie. Co do odchudzania to właśnie dzięki niemu od jutra ruszam pełną parą. Pomimo wszystko wierzę w to, że jeszcze będzie chciał do mnie wrócić. Modlę się o to. gosiak_13 byłam u specjalisty w tej sprawie. Po zapoznaniu się z niejedną sytuacją która miała miejsce między nami stwierdził, że coś nas do siebie ciągnie ale istnieje jakaś przeszkoda która uniemożliwia nam powrót do siebie. Niestety on nie jest w stanie stwierdzić co to za przeszkoda. Powiedział również, że zmieniłam się od momentu kiedy zaczęłam do niego chodzić tj. teraz wiem czego chcę i potrafię o to walczyć. Powiedział również widząc moją rozpromienioną minę, że widzi że tylko tego mężczyzny brakuje mi do pełni szczęścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie nastąpił moment, że przestaje się na ten temat wypowiadać. Syty nigdy głodnego nie zrozumie. Wielokrotnie słyszę tego typu „rady i komentarze ze strony swoich bliskich, ale tak naprawdę nikt nie siedzi w we mnie czy w nas i nie wie co myślimy czego pragniemy i co do kogoś czujemy. Wiem że istnieje wolność słowa, ale po pewnym czasie tego typu komentarze zaczęły działać na mnie jak czerwona płachta na byka głównie z tego powodu. Rozmawiałam z nim znowu i niby była to sympatyczna rozmowa ale nie do końca niestety. Najgorszy był moment kiedy wypowiedziałam swoje zdanie na temat seksu, że pomimo że chciałabym bardzo z nim to nie zrobię tego tylko i wyłącznie z tego względu że ja coś czuję a on nie. Dał mi do zrozumienia że on też by nie chciał i ucieszył się że wreszcie doszliśmy do porozumienia. Zabolało jak cholera. Druga sprawa tyczy się odchudzania. Powiedział, że schudł a ja na to że ja wręcz przeciwnie przytyłam ale że to nie potrwa długo bo muszę się wkupić w „rynek partnerów. Nie mógł tego zrozumieć ale mu wytłumaczyłam. W między czasie dał mi do zrozumienia, że nie muszę się odchudzać. Zastanawiam się czy powiedział to w obawie, że naprawdę przestanę zabiegać o niego czy z jakiegoś innego powodu którego na chwilę obecną nie potrafię rozgryźć? Zobaczymy. Mam mu dać czas na przemyślenie spotkania ze mną. Postanowiłam więc, że tydzień będę milczeć jak grób a potem zobaczymy jak się zachowa. Tydzień to nie tragedia w porównaniu do czterech lat ale No dobra milknę już w tym temacie. Jeszcze raz dziękuję Wam za wsparcie w tej sprawie. Co do odchudzania to właśnie dzięki niemu od jutra ruszam pełną parą. Pomimo wszystko wierzę w to, że jeszcze będzie chciał do mnie wrócić. Modlę się o to. gosiak_13 byłam u specjalisty w tej sprawie. Po zapoznaniu się z niejedną sytuacją która miała miejsce między nami stwierdził, że coś nas do siebie ciągnie ale istnieje jakaś przeszkoda która uniemożliwia nam powrót do siebie. Niestety on nie jest w stanie stwierdzić co to za przeszkoda. Powiedział również, że zmieniłam się od momentu kiedy zaczęłam do niego chodzić tj. teraz wiem czego chcę i potrafię o to walczyć. Powiedział również widząc moją rozpromienioną minę, że widzi że tylko tego mężczyzny brakuje mi do pełni szczęścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie nastąpił moment, że przestaje się na ten temat wypowiadać. Syty nigdy głodnego nie zrozumie. Wielokrotnie słyszę tego typu „rady i komentarze ze strony swoich bliskich, ale tak naprawdę nikt nie siedzi w we mnie czy w nas i nie wie co myślimy czego pragniemy i co do kogoś czujemy. Wiem że istnieje wolność słowa, ale po pewnym czasie tego typu komentarze zaczęły działać na mnie jak czerwona płachta na byka głównie z tego powodu. Rozmawiałam z nim znowu i niby była to sympatyczna rozmowa ale nie do końca niestety. Najgorszy był moment kiedy wypowiedziałam swoje zdanie na temat seksu, że pomimo że chciałabym bardzo z nim to nie zrobię tego tylko i wyłącznie z tego względu że ja coś czuję a on nie. Dał mi do zrozumienia że on też by nie chciał i ucieszył się że wreszcie doszliśmy do porozumienia. Zabolało jak cholera. Druga sprawa tyczy się odchudzania. Powiedział, że schudł a ja na to że ja wręcz przeciwnie przytyłam ale że to nie potrwa długo bo muszę się wkupić w „rynek partnerów. Nie mógł tego zrozumieć ale mu wytłumaczyłam. W między czasie dał mi do zrozumienia, że nie muszę się odchudzać. Zastanawiam się czy powiedział to w obawie, że naprawdę przestanę zabiegać o niego czy z jakiegoś innego powodu którego na chwilę obecną nie potrafię rozgryźć? Zobaczymy. Mam mu dać czas na przemyślenie spotkania ze mną. Postanowiłam więc, że tydzień będę milczeć jak grób a potem zobaczymy jak się zachowa. Tydzień to nie tragedia w porównaniu do czterech lat ale No dobra milknę już w tym temacie. Jeszcze raz dziękuję Wam za wsparcie w tej sprawie. Co do odchudzania to właśnie dzięki niemu od jutra ruszam pełną parą. Pomimo wszystko wierzę w to, że jeszcze będzie chciał do mnie wrócić. Modlę się o to. gosiak_13 byłam u specjalisty w tej sprawie. Po zapoznaniu się z niejedną sytuacją która miała miejsce między nami stwierdził, że coś nas do siebie ciągnie ale istnieje jakaś przeszkoda która uniemożliwia nam powrót do siebie. Niestety on nie jest w stanie stwierdzić co to za przeszkoda. Powiedział również, że zmieniłam się od momentu kiedy zaczęłam do niego chodzić tj. teraz wiem czego chcę i potrafię o to walczyć. Powiedział również widząc moją rozpromienioną minę, że widzi że tylko tego mężczyzny brakuje mi do pełni szczęścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak,Kluska ja nie zamerzałam rozkładac twojego przypadku na części pierwsze i robić psychoanalizy,wręcz przeciwnie każdy żyje jak chce i z czym mu jest dobrze,ale jestem przekonana że czasami warto jest "wypuścić coś z rąk",żeby móc pójść dalej.Tyle w tym temacie,a jak ci to pomaga to sobie pisz,czasami to pomaga:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gosiak_13 chyba masz rację. To nie jest miejsce do uzewnętrzniania się. Poza tym tak jak mówisz każdy żyje tak jak chce. To tyle w tym temacie. Trzymajmy się głównego wątku. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Spoko kluska, nawet jeśli zboczymy czasem z głównego tematu to przecież nie problem. Czasami nawet lepiej potrafią doradzić nam osoby bezstronne, bo nie są przeciążone opiniami i emocjami. W temacie facetów mam jedną refleksję, jak się za nimi uganiasz bez wzajemności oni mają Cię w d*pie. Niestety taka jest prawda. Nie daj poznać facetowi, że jest całym Twoim światem ,bo nie będzie Cię szanował i kiedyś to przeciw Tobie wykorzysta. Wyluzuj trochę...nie zamęczaj go telefonami itp. niech ma szansę zatęsknić, zobaczyć jak to jest bez Ciebie. Kiedyś przeczytałam taką myśl, "Jeżeli coś kochasz puść to wolno. Jeśli wróci- jest twoje. Jeśli nie - nigdy tego nie było..." może coś w tym jest? Odnośnie diety...dziś niestety poległam. nie mogę utrzymać się na ścisłej dłużej niż dzień. szlag. dobiłam jakimś serkiem, skibką chleba i chudą wędliną, niby nie jest źle ale uzbierało się 1100 kcal. W ramach pokuty jeździłam godzinę na rowerku stacjonarnym :)...będę sobie takie pokuty aplikować. Mam nadzieję, że za kilka dni mój żołądek się nieco skurczy i wytrzymam na samych proszkach bez podżerania. Jutro niestety szykuje mi się strasznie długi dzień i do tego musze się trzymać w dobrej, intelektualnej kondycji do 20stej. Pewnie też sobie zaaplikuje jakiś dodatek do proszku, bo nie będę miała możliwości jego mieszania po 15.00. POstaram się jednak trzymać i w razie w wypocić wszystko na rowerze :) Powodzenia dziewczęta !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość radomszczak
Ojej, ale się rozpisałyście! Jutro was przeczytam, bo dziś byłam w szkole, a nie miałam jak za bardzo. Co do moich rozstępów to mam krem z ziaji i smaruje. Zobaczymy czy coś to da, czy nie. Ja się uczę w kierunku kosmetycznym, więc może jakieś zabiegi sobie zafunduję. Jutro czeka mnie wizyta w instytucie. Ciekawa jestem jak moja waga po świątecznym i sylwestrowym obżarstwie. Moje podjadanie stopniowo opada, a bynajmniej tak mi się zdaje. Miałam szczere chęci bycia na ścisłej diecie do jutra, ale nie dałam rady. Od wczoraj zajadam sobie dwa normalne posiłki i dwa z Cambridge. Dziś rano w szkole wypiłam napój bananowy, na obiad zjadłam sadzone na teflonie jajko, kawałek sera żółtego, ogórka kiszonego i nadprogramowo ze dwa konserwowe i plasterek salcesonu, bo lubię i nie mogłam się powstrzymać :) Teraz wcinam uparowaną pierś z kurczaka podsypaną "solą bez soli" (taki rosołek warzywny z Cambridge) i brokuły, popijam to zupką grzybową Cambridge. Od trzech dni znów ćwiczę. Wczoraj i przedwczoraj po pół godziny na orbitreku, potem ok. 5-7 minut biegania po piwnicy, 160 podskoków na skakance, 10 podniesień sztangi do ciężarków (ona ma niecałe 10 kg więc jest co podnosić) i 10 pompek na ścianie. Dzisiaj byłam mega padnięta, ale stwierdziłam, że poćwiczę choć trochę. Zeszłam do piwnicy i spędziłam na orbitreku ok. 15-20 minut, ale na większych niż normalnie obrotach. A ostatnie 3-4 minuty miałam sprint. W połowie stwierdziłam "Boże, nie dam rady", ale po chwili powiedziałam sobie "A właśnie, że dam!". Wiecie co mi dało kopa? Nie to, że myślałam o ładnej sylwetce, ale to, że będę mogła napisać do was i się pochwalić tym, że ostro poćwiczyłam :) Cały czas w głowie układałam sobie słowa tej notatki :) Jutro się pomierzę. Mamy nową szafę w sypialni. Ma duże lustro na drzwiach... Teraz mogę w całości obejrzeć swoją sylwetkę, bo inne lustra mamy mniejsze. Ech, chyba nie chciałam tego oglądać, ale cóż :( Może to też będzie motywacja? A co do facetów i samoakceptacji. Wydaje mi się, że jestem najmłodsza, ale, że tam powiem "z niejednego pieca chleb się jadło" i wiem co macie na myśli. Ech. Niestety nic z tym nie zrobicie. Tylko wiecie co? Może wam się to wydać głupie, ale uważam, że odchudzanie się dla faceta jest głupie. Mamy to robić dla siebie, a nie dla nich. Po co wam facet, który was kocha tylko jako szczupłe? Wtedy jawnie daje do zrozumienia, że nie kocha was za charakter, za to jakie jeseście, ale ja wyglądacie! A jeśli się z nim zwiążecie... potem ciąża, rostępy, blizny i znowu waga z bonusem to co? Co jak was zostawi? Wybaczcie, ale ja to przerabiałam i osobiście uważam, że takie podejście jest hm... przykro mi, ale głupie po prostu. Mężczyzna powinien lubić czy kochać za charakter, a nie za fajną dupę. A jeśli nie umie was zaakceptować takie jakie jesteście to znaczy, że dupa a nie facet! Bo każdy facet lubi sobie pomacać kawał cycusia czy dupci i się poprzytulać do ciałka :P Tylko, że my kobiety mamy pęd do podobania się nie tyle mężczyznom, co kobietom. Tak kobietom. Chcemy być ładniejsze niż inne i tyle :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość radomszczak
Lonciera, ale są przecież produkty "Up to go!". Ja sama do szkoły takie zabiera. To są koktajle ze słomką i batony. Niczego nie musisz mieszać :) A z doświadczenia wiem, że batony są mega pyyyyyycha! Sama mam zamiar sobie kupić znowu. Czekoladowe - mniam, a orzechowe są idealne do gryzienia. Niestety, mnie trochę pobolewała szczena od tego, że to wszystko płynne i Pani poleciła mi batoniki :) Swoją drogą do koktajli polecam wam "Mix a muse". To takie coś jak żelatyna. Mieszasz koktajl, dodajesz miarkę tej żelatyny, na 10 minut do lodówki i macie ptasie mleczko. Jak zrobiłam sobie koktajl o smaku czekolady z miętą i zrobiłam z tego ptasie mleczko to miałam ochotę się popłakać, ze już się skończyło. Swoją drogą zjadłam teraz pierś, trochę brokuł, popiłam tą zupką i czuję się nażarta jak świnia. Dosłownie. Szkoda tylko, że zdarza mi się grzeszyć. Tzn. od jakichś dwóch dni mój mąż ma pęd do wieczorów przy piwku. Ja tam przekąsek nie jadam, ale piję driny z sokiem pomarańczowym :( A nie umiem mu odmówić, bo potem mu smutno :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny! Widzę, że wątek ożył. I bardzo dobrze. Jak poczytacie forum wstecz, to zapoznacie się z moim przypadkiem. Nawet nie wiem, co mam teraz w stopce. Po skończeniu DC i skoku wagi o około 5 kg do góry, zabrałam się za dietę Dąbrowskiej, na której te 5 kg zleciało szybko. Po cambridgowskim głodzeniu się, dieta Dąbrowskiej była wspaniała. Jadłam do syta, kiedy chciałam i ile chciałam - i chudłam tak samo szybko jak na Cambridge, albo nawet szybciej. Jednak co dobre, to się szybko kończy. Skończyłam Dąbrowską po 4 tygodniach, przed świętami. Na święta popłynęłam... O dziwo, nie przytyłam tak strasznie dużo, około 2.5 kg. Kolejną Dąbrowską zaczęłam od 1 stycznia, więc dzisiaj jestem na niej 10 dzień. Waga skacze, z tendencją do lekkiego spadania. Mam jednak 2 problemy, które skłaniają mnie do ponownego przejścia na Cambridge: 1. Otóż podczas diety Dąbrowskiej sporo biegałam (godzinę dziennie lub więcej). Kilka dni temu wdał mi się stan zapalny w ścięgno Achillesa. Zatem z biegów nici. No i po pierwsze, nie spalam już tych 700-800 kcal dziennie ekstra, po drugie, brakuje mi endorfin powodujących dobre samopoczucie, a po trzecie zaczęłam mieć problemy natury wydalniczej (chyba mój organizm nauczył się trawić błonnik!). Tak czy inaczej, dieta Cambridge, podczas której zaleca się brak aktywności fizycznej, byłaby w tej chwili dla mnie dobra. 2. Poprzez jedzenie nieprawdopodobnie dużych ilości warzyw i owoców, mój żołądek rozepchał się. Dieta Cambridge pozwoliłaby mi na skurczenie go. Zatem rozważam przejście na DC. Na ścisłą, 3 tygodnie. Nie liczę na jakieś świetne wyniki. Jeśli stracę te 3-4 kg, to będę szczęśliwa, bo taki jest mój cel. Piszecie o facetach, o Waszych bardzo osobistych uczuciach. Nie róbcie tego. Cokolwiek tu napiszecie - zostanie w sieci na zawsze. Jeśli chcecie się podzielić swoimi prywatnymi sprawami - wymieńcie się adresami e-mail. Wierzcie mi, że wiem co piszę. I zgadzam się z radomszczakiem - puście wolno. Chociaż... w głębi duszy doskonale rozumiem to Wasze chwytanie i oblepianie danej osoby swoją obecnością. Więcej mogę napisać prywatnie. To jest forum o diecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ggeisha na wstępie powiem, że podziwiam Cię za wytrwałość i silną wolę na diecie Ewy Dąbrowskiej. Może dwa razy próbowałam do niej podejść, ale nie trwało u mnie to zbyt długo (jak zwykle zresztą). Dziękuję Ci bardzo również za radę dotyczącą pisania o swoich sprawach prywatnych publicznie. Przekonałam się już, że nie warto. Z chęcią podam Ci swój adres email aby dowiedzieć się coś więcej o Twojej historii jak również opowiedzieć pokrótce swoją. zuziakowalska84@wp.pl Co do diety to ja będąc na Twoim miejscu (mając do stracenia tylko 3-4 kg) zdecydowałabym się na DC bez dwóch zdań. Niestety u mnie jest tragedie. Jeszcze nie zaczęłam. Pomimo motywacji od 10 dni mówię sobie, że nic się nie się nie stanie jeżeli zacznę dietę „od jutra. Tak wiem, że jestem beznadziejna a do tego gruba a raczej tłusta. Nie mogę się zebrać w sobie. Błagam pomóżcie mi. Możecie mnie opier papier bez dwóch zdań. Pozwalam Wam nie zostawić suchej nitki na sobie. Od paru dni fatalnie się czuję, mam jakiegoś doła. Nie wiem co mam zrobić ze swoim życiemjak zwykle stoję w miejscu Jeżeli nie uda mi się od jutra rozpocząć diety i wytrwać na niej to chromolę to wszystko. Nie mam już siły na nic. A u Was jak tam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość radomszczak
Mój mail ag.m@interia.eu Hej, wlaśnie się znowu pomierzyłam i oczom nie wierzę. Wychodzi na to że od 13go grudnia (czyli miesiąc temu) zgubiłam 6 cm w talii i tyle samo w brzuchu. Nawet jeśli nie pomierzyłam się w tym samym miejscu, licząc +/- 2 cm, to teoretycznie zgubiłam 4cm. Nie wierzę w to. Nie widzę tych zmian, a przecież 6 cm to strasznie dużo. Powinnam zauważyć chyba, prawda? Jak sądzicie? A może to jest spowodowane tym że widzę siebie codziennie i nie zauważam takich zmian? A co do diety, to ja jestem na 2 na 2. 2 Cambridge i 2 normalne i jest super, w końcu jem! Jak byłam w poniedziałek na wizycie to miałam 76,9kg, dziś o 4 nad ranem (tak karmie dziecko to sobie wlazłam na wagę) miałam 76kg. Po świętach schudłam, ale przytyłam. Tkanki tłuszczowej mi przybyło, ale zgubiłam 1 kg tłuszczu z narządów wewnętrznych. Niby zdrowiej, ale mnie to nie satysfakcjonuje, bo ja chcę widzieć utratę, a nie zobaczę swojej mniej obtłuszczonej wątroby :) Kluska, a może spróbuj zamiast od razu na ścisła to może 2 na 2? albo 3 cambridge a 1 normalny (co Ci pozwolą jeść)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki, dziewczyny, za adresy. Napiszę do Was, jak tylko będę miała wolną chwilkę. Jeszcze męczę się z dietą Dąbrowskiej, ale grzeszę kawą, bo brak ruchu i endorfin sprawia, że jestem senna i smutna. Na szczęście na Cambridge można pić kawę. Obecnie ważę 61.5 kg. Mój cel, to osiągnięcie i utrzymanie 58 kg. Wiele tego nie jest, wiem (w porównaniu z tym, ile zrzuciłam!), ale od przeszło pół roku walczę o tę piątkę z przodu - i udało mi się ją zobaczyć jedynie dwukrotnie, chwilowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki, dziewczyny, za adresy. Napiszę do Was, jak tylko będę miała wolną chwilkę. Jeszcze męczę się z dietą Dąbrowskiej, ale grzeszę kawą, bo brak ruchu i endorfin sprawia, że jestem senna i smutna. Na szczęście na Cambridge można pić kawę. Obecnie ważę 61.5 kg. Mój cel, to osiągnięcie i utrzymanie 58 kg. Wiele tego nie jest, wiem (w porównaniu z tym, ile zrzuciłam!), ale od przeszło pół roku walczę o tę piątkę z przodu - i udało mi się ją zobaczyć jedynie dwukrotnie, chwilowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×