Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

MM-

On się rozwodzi i zaczyna związek ze mną

Polecane posty

Tyle tylko, że taka stabilizacja jest u nich od 5, może trochę więcej lat, max 10. A przez 15 lat się żarli na całego! Ale w końcu....jakoś to wszystko się ułożyło, bo on przecież mąż porzucił moją ciotkę 25 lat temu!!!!!!! Pewnie w tym czasie twki cała tajemnica... i w ich doświadczeniach życiowych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie Anouk jak się chce. U nas akurat nikt nie wykazuje żadnych chęci. A ja też nie widzę potrzeby by moją energię marnować na rozwiązywanie jego spraw z przeszłości by układały się w przyszłości. To i tak walka z wiatrakami. Zarówno on jak i ja mamy tą łatkę ,że jesteśmy Ci źli. Nie chce uzależniać naszego życia od jego przeszłości. Nie chce z nikim walczyć i chcieć się przypodobać. Ja cieszę się ,że zostałam zaakceptowana przez rodziców mojego kochanego i jego siostrę i chętnie ich odwiedzamy i dobrze się u nich czuję. Jego dalszą rodzinę też poznałam ale oni daleko mieszkają i bardzo rzadko się widują . Rodzice mojego nigdy nie mieli dobrego kontaktu z jego ex, więc teraz nie mają żadnego kontaktu. Mój natomiast nie miał dobrego kontaktu z jej rodziną i na spędach rodzinnych nie pokazywał się więc i teraz nie chce się pokazać. Ja natomiast mam przykład mojej koleżnki, której rodzice się rozwiedli gdy była mała. Jej ojciec życie sobie ułożył z inną panią I też minęło ze dwadzieścia lat a druga żona na jej ślub ślubie nie była , był tylko ojciec. Mam też rozwiedzione koleżnki , które też tej drugiej by sobie na wszelkich uroczystościach nie życzyły. Pozytywnego przykładu w moim otoczeniu nie potrafię znaleźć. Czas pokaże jak to wszystko u nas będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz, nienke, tak sobie myślę, że w głębi duszy moja ciocia też nie chciałaby. Ale też jest świadoma, że to nie tylko jej córka... I to nie ona ma być szczęśliwa i zadowolona, matka jest tłem, tak samo jak \"nowa\" żona. I moim zdaniem takie życzenia ex wobec next są średnio uzasadnione. Bo gdyby były z kimś, też chciałyby, żeby ta bliska osoba widziała, była itp. Zasada wzajemności....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ninke, u mnie jest podobnie - nikt nie wykazuje chęci zaakceptowania mnie-więc ja się nie pcham. Czas i u mnie pokaze jak bedzie - ale nie widzę tego różowo. Moi rodzice tez są po rozwodzie. Rozwiedli sie o wiele za późno - dzis nie potrafią odezwać sie do siebie bez złosci i jadu. I tez nie wyobrazam sobie jak wygladałby mój ewentualny ślub. chciałabym widzieć na nim ojca z obecną żoną i matkę z obecnym partnerem - ale jest to niemożliwe za względu na nieprzewidywalnosć mojej matki. nie chciałabym na takiej uroczystosci zgrzytów - i moja macocha to rozumie. Nie jest wesoło - np. robię urodziny syna - dla matki oddzielnie - dla ojca oddzielnie. Tak samo jest z moimi urodzinami, imieninami. a cała rodzina mojego ojca zaakceptowała jego drugą zonę, o dziwo zaakceptowała to część rodziny mojej matki. Odwiedzają ojca - brat matki, czesto dzwoni do nich moja bacia a jego była tesciowa. Wszyscy potrafili sie znaleźć w tej sytuacji - tylko nie moja matka. Wiec nie zawsze jest Anouk fajnie, moze kiedyś to sie zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moje drogie, nie bardzo rozumiem dyskusję, przecież ślub nie jest uroczystością matki panny młodej czy jej ojca ale samej córki! to ona powinna decydować i ona wie najlepiej kogo chce na swoim ślubie... jak mała mojego lubego wyrazi niechęć do mojej obecności (może się tak zdarzyć – liczę się z tym) to mnie nie będzie, mój partner pewnie skróci swoją obecność na weselu do minimum bo bawić się bez swojej życiowej partnerki nie będzie chciał (jak go znam to pewnie gdy się skończy część oficjalna i zaczną tańce on wyjdzie) ale ta sugestia będzie musiała wyjść od małej nie od jej matki... natomiast jeśli zostanę z nim zaproszona to mimo że nie mam ochoty oglądać ex i szczerze mówiąc boję się jej i tego do czego zdolna jest to przyjdę i będę miła, grzeczna, uczynna i nierzucająca się w oczy... nie wyobrażam sobie co muszą dzieci przeżywać jak rodzice się żrą i nawet w takiej sytuacji nie potrafią udawać dobrego wychowania! mam koleżankę której matka zagroziła że „jak ten łajdak przyjdzie ze swoją to ja natychmiast wyjdę” i widzę jak się gryzie i męczy bo kocha oboje i nową żonę ojca bardzo lubi, wręcz się z nią przyjaźni... patrzę na to i nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak ona się w tym czuje... jak można psuć własnemu dziecku jeden z najważniejszych momentów w życiu przez swoją małostkowość???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ana, no własnie:) i to dla nich wszyscy mają się starac i dbać, by mieli piękny dzień. I nawet kosztem własnego ego. Szkoda, że nie wszyscy to rozumią:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to tak samo jak z nieakceptowaniem partnerki/partnera członka rodziny - jakim prawem? on/ona się z kimś związali i dopóki wybrana osoba nie okaże się niegodna utrzymywania kontaktów takie okazywanie fochów, bo ktoś wolał inną, jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe... mam w rodzinie taki przykład: chłopak rozszedł się ze swoją żoną cenioną i lubianą przez całą rodzinę, ale im nie wyszło, nie wina next że nie wyszło mu za pierwszym razem (zbyt młody był, zachowywał się jak gówniarz i sam to zepsuł), więc z nową rodzina układa się nowa a z ex utrzymuje kontakty każdy kto ma na to ochotę, nie bierze ona udziału w ogólnorodzinnych uroczystościach ale jej wizytę na obiedzie w pierwszy czy drugi dzień świat trza wcześniej umawiać bo rodzina liczna... a ja wchodzę teraz do rodziny która unika mnie jak tylko może, wygląda tak jakby przeczekiwali bo może obudzą się i okaże się że to tylko sen... jego dzieci mnie zaakceptowały a matka nie chce nawet spotkania... twierdzi że dobrze że skończył to nieszczęśliwe małżeństwo, mówi że widzi że jest mu dobrze ale unika jego wybranki... i tego nie rozumiem bo w tym wszystkim nie mi największą przykrość sprawia ale właśnie jemu!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oj dziewczyny skomplikowane są te wszystkie sprawy, te relacje. Gdy dochodzi do rozwodu to najczęściej pozostaje jakiś chory układ. Już nic nie jest takie proste. A jeszcze zainteresowane osoby koplikują te sytuacje. Ja postanowiłam już w nic się nie wtrącać. Jest mi obojętne czy jestem lubiana czy nie. Trudno chcą mnie jego dzieci traktować jak powietrze niech traktują. Nie będę z tego powodu rozpaczać ani się zadręczać i obmyślać co tu zrobić by się im przypodobać. Kiedyś usłyszałam,że najlepiej być egoistą i dbać i walczyć o swoje szczęscie. I z doświadczenia własnego wiem ,że jak chcę dogodzić innym to sama na tym źle wychodzę. Bo Ci inni to rzadko docenia czyjeś starania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ninke, chciałam dobrze, a wyszło jak zawsze???:P Skąd to znamy:) Różnie to bywa, ja przdstawiłam tu tę sytuację jako przykład, że nawet po wojnie, można się dogadać, jeśli spuści się trochę z tonu i pójdzie na kompromis. Często z samym sobą, a tu najtrudniejsze:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anouk.....ja to w kwestach tych zawłych relacji to jestem w najlepszym wypadku realistką, żyby nie powiedzieć pesymistką. A tak najlepiej to nie myśleć za bardzo do przodu, bo zarówno ex jak i jego dzieci są nieprzewidywalne. Jedyne co pozostaje zająć się swoim życiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ninke, i swoim szczęściem. Waszym szczęściem. A czas pewnie zmieni sposób patrzenia i jej, i dzieci i Twój:) Uśmiechnij się:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak Anouk pozostaje się uśmiechnąć :) i z optymizmem patrzeć w przyszłość a będzie dobrze. Ja to rzeczywiście coś ostatnio bojowy nastój mam. To te nasze remonty tak mnie nastrajają, bo trzeba mieć dobre nerwy na tych fachowców. Teraz tylko trzeba będzie ustalić co z kolorem ścian. I tu jest konflikt. Bo mój chce jakieś tam kolory a ja chce ,żeby było na biało, czy możliwie kolor zbliżony do bieli. Tak mi się najbardziej podoba i w takim wnętrzu najlepiej się czuje. No i ciekawe jak dojdziemy do porozumienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aana, no tak - dyskusja na ten temat będzie trwać zawsze - bo ludzie są jacy są i nie zawsze dogadaja się ze sobą. Piszesz o kolezance - ja mam identycznie jak ona, pisałam wczesniej - moja matka jest nieobliczalna, zachowuje sie okropnie, na zasadzie \"albo ona- albo ja\". i nic do niej nie trafia, nie obchodzi jej ze psuje tym sposobem czyjes swieto - zepsuła tak komunie mojego syna - niestety. Ja przyjaźnię sie z macochą bo jest własnie przeciwieństwem mojej matki - spokojna, zrównoważona, cierpliwa. Moja mama ma cieżki charakter i często widziałam ze nawet osoby o opinii aniołów wyprowadzała z równowagi. I moje proszenie by nie psuła czegoś nic tu nie da - bo ona i tak zrobi swoje. Stąd te dylematy - chiałabym zobaczyc wszystkich przy takich uroczystosciach - i pewnie nie dam rady nigdy tego dokonac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anouk, ja tylko napisałam że siebie w roli macochy na weselu córki mojego nie widzę :O. Może jako gościa postronnego tak, ale jako drugiej żony ojca panny młodej - nie :O Bo już rodzinka ex dała by mi do wiwatu :O A ja mam raczej spokojny charakter, jedynie czasem na forum popsioczę i pojęczę ale w realu mi się to nie zdarza ;) I jakoś nie widzę się na takiej uroczystości gdzie 99% ludzi jest mi obca bo będę znała tylko mojego i jego rodziców :P Do tego jego rodzice też są szurnięci na maxa :O także sorry ale taka impra to nie na moje nerwy :O Mój niech idzie i się bawi i sprawuje oficjalna rolę, ja natomiast nie mam ochoty i już :O Do tego dochodzi jeden szczegół nie znam jego córki :O i raczej nie poznam :O więc moja obecność byłaby raczej nietaktem dużo większym niż udział w tym teatrzyku, gdzie wszyscy na wszytkich patrzą wilkiem :O pozdrawiam ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nemezissssssss
ta druga powinna się trzymać na uboczu i nigdy nie znaleźć się tam gdzie jest żona i dzieci, oraz cała rodzina. Czy to tak trudno pojąć ?? Przecież często te drugie były kochankami tych mężów i doprowadziły do tragedii rozpadu rodziny, doprowadziły do likwidacji szczęścia małżeńskiego, zabrały ojca dzieciom. Statusu kochanki nie traci się wraz ze złożeniem podpisu w urzędzie stanu cywilnego. Więc nadal jesteście kochankami, podłymi kochankami. Trzymajcie swoją ohydną osobę z daleka od tych których skrzywdziłyście. Zresztą sprawiedliwości stanie się zadość i wszystko zostanie wyrównane, jeszcze zapłaczecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ani dzięki za @ podniosłaś mnie na duchu ;) odpisze wieczorkiem, oczywiście jak zainstaluje tą cholerna mozillę, bo nadal poczta mi nie wychodzi, a net za wolno działa i nie mogę tej łąjzy mozilli zainstalować :O pozdrawiam ;) byłam dzisiaj w krakowie ;) oj pieknie tam pieknie, szkoda, że nadal mnie wszytko boli :O jak mi do jutra nie przejdzie to chyba pomaszeruję do gina, bo zaczynam podejrzewać poronienie, bo normalny okres chyba nie może przez 54 dni tak bardzo boleć:O ewentualnie znowu mam kolkę jelitową :O cokolwiek to jest strasznie boli i jedynie no-spa w dużej dawce łągodzi dolegliwości :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do nemezissssssssss gratuluję wyobrażni :D:D:D:D:D:D proszę odpowiedz mi jak można stać się kochanką w 4 lata po rozwodzie??????????? bo ja nie wiem, :D:D:D:D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Celi, czekam na@:) I jeszcze tylko wtrące, że w w tej opisanej sytuacji, że prawie wszyscy w rodzinie znają żonę ex męża. Bywała na jakiś imprezach rodzinnych, imprezach swoich dzieci. No i pogrzebach. niektórzy lubią, a wszyscy szanują. Nawet przed chwilą rozmawiałam z ciotką, mówi, że fajnie było, i jak jej syn brał ślub, to się trochę tym stresowała, a teraz już nie i była na luzie. I wie, że nowa żona miała takie same przejścia:P od syna i swej synowej się dowiedziała. I cieszy się, że tak ładnie i zgrabnie wszystko się na weselu jej córki udało. Właśnie dla jej córki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A wszystkim życzę chrześcijańskiego miłosierdzia, szczególnie pomarańczom:) Wybaczcie, ale nie mogłam sie powstrzymać. Tak mnie ubawił ten mały pomarańczowy wywód:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No widzę, że ten temat okzał się dla nas wszystkich ekscytujacy. Ja jednak mimo wszystko myśle, że nas (może nie wszystkich) na tych ślubach nie będzie. Pewnie, że to święto młodych i oni decydują i oby się nam wszystkim tak ułozyło, że dzieci naszych Chłopców chciałyby nas widziec na swoim weselu ale jest tyle innych elementów... Na przykład moja ex ma kilka sióstr, ktore są jeszcze bardziej zaciekłe w stosunku do D niż ona sama. Nie wyobrażam sobie spotkania z tamtą czeredką. To taki zespół, że i za 100 lat im nie przejdzie. Celi poczytałam ten link (zaraz potem mi padł internet przez ta burzę) Oj nawet nie wiesz jak takie tematy trafiają mi teraz w układ nerwowy! jesteśmy wszak w trakcie negocjowania warunków finansowych rozwodu i argumenty mające słuzyć podwyzszeniu alimentów robią się coraz bardziej absurdalne. Ale co począć, prawo jest po jej stronie. Ninke mój też ma straszne wyrzuty wobec dzieci i jak może pamietacie córka na tym pieknie balansuje. Teraz było tak fajnie jak były na wakacjach...... Właśnie w srodę wyjeżdża z nimi sam na wakacje na tydzień. Naprawdę boje się wrzesnia, tego powrotu do przepychanek kto kiedy i z kim ma się zająć synkiem, wiecznego niezadowolenia małej i tych jego dodatkowych zmarszczek ze zmartwienia jak sobie z tym poradzić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moj ojciec sie ozenil po raz 2
i jego zony na moim weselu nie bylo. Wredne babsko cale zycie macila a na wesele oczywiscie sie wybierala. Powiedzialam NIE i ojciec byl bez niej. Podobno poplakala sie biedaczka, ja przez nia wiele lat ryczalam. Nie raz tak mi dowalila jak bylam dzieckiem ze szok. Ma na co zasluzyla.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaraz będzie u mnie lało, jest ciemno, zimno, wieje..... Herbatka zielona ratuje mi życie:) Yenny, jutro będzie odpowiedź:) dziś już chyba nie dam rady:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anouk masz @ ;) Ale mam dzisiaj doła :O:O:O Tak barzdo chciałabym żyć już tylko swoim życiem ................ pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Celi, a gdzieś mi go wysłała, bo patrzę, a nie ma...... A co się stało smutasku?????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Celi what`s up? Czemu się smucisz? Pisz do mnie na maila, jeśli masz ochotę. Mam dziś dzień gospodarczy. Pranie, sprzatanie, obiad... jutro wracają rodzice. Więc to chyba już ostatni taki raz... chcę żeby było im miło :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was, ja dzis młynek od rana. Anouk - co sie dzieje w Sejmie - nie mam radia, a na net nie wchodziłąm od południa. Jakieś nowe moherowe pomysły? celi, Groszku - pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yeny, raczej pokaz siły, że prawo prawem, regulamin regulaminem, ale to my rządzimy i robimy, jak chcemy. Groszku, witaj, u mnie właśnie po burzy wyszło słońce. Ale tak pogodowo, a nie mentalnie:) Ja właśnie robię nam cukinie na obiadek:) Celi, jak coś to pisz na maila podanego w karcie: anouk1977@o2.pl i trzymaj się smutasku:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×