Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

MM-

On się rozwodzi i zaczyna związek ze mną

Polecane posty

przyznaje to z bolem, ale chyba masz racje Barba... napisalas to co gdzies w glebi sama czuje, choc boje sie do siebie te mysli dopuscic... tylko co, jesli to jest wlasnie TEN mezczyzna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc dziewczyny, smutno sie Was dzis czyta. Barba ...chcialabym byc w takim miejscu jak Ty. to rzeczywiscie wazne , ze mogliscie wziac slub koscielny. u mnie tez rozmawialismy na ten temat, i chyba Kochanie tez jakies kroki zrobi w tej sprawie, ale najpierw chcialabym, by mial rozwod cywilny, by moc byc razem i nie ukrywac tego. la luna... dobrze, ze jestes znowu. wiesz ja to chcialam miec takie watpliwosci bo wtedy wiedzialabym co robic. chcialam ,bo rozsadek mowi , ze z takim facetem to same problemy. ja jednak tak go kocham , ze az to mnie przeraza, bo widze jak duzo jestem w stanie zniesc i kochac pomimo wszystko. moj stan uczuc jest taki , ze nie boje sie z nim niczego i tak zwyczajnie wierze , ze nam sie uda. ktos kto.....faktycznie to okropne , ze niejako trzeba sie ukrywac. my tego nie musimy robic , bo bedac razem jestesmy z daleka od wszystkich osob , ktore w jakis sposob mogly by nam zaszkodzic. a bedac nawet nieco blizej to raczej ja mialam jakies opory przed publiczynym przytylaniem, bo moze , ktos nas zobaczy. teraz to juz o takich glupotach nie mysle. ale rzeczywiscie to nie dalabym rady gdybym byla blisko tego wszystkiego. Dziewczyny trzymajcie sie, pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barba
Musze przyznać, że fakt, iz mój mąż zaczął procedure stwierdzania nieważności jeszcze zanim mnie poznał była dla mnie ważna. To oznaczało, że naprawdę chciał skończyć z przeszłością, zatrzeć, w maire możliwości, slady, bo przecież są dzieci, a nie mydlił mi oczu i nie "posypywał się lukrem", jaki to on wspaniały i że to wszystko robi tylko dla mnie. Rozpoczął sprawę dla siebie, i to dla mnie bardzo ważne, tym też zdobył moje zaufanie, jeśli chodzi o całkowite zerwanie z przeszłością. dziewczyny, to naprawdę możliwe! Nie dajcie się zwieść facetom. Mój facet jest dowodem na to, że chciec to móc! I to nie jest autoreklama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
jak mozna zerwać z przeszłością ,która przechodzi obok ciebie, spotykasz ja na ulicy i istnieje w twojej świadomości?? Barba ja kompletnie sobie nie radzę, brakuje mi jakijś pewnosci siebie, nigdy nie stworzyl mi sytuacji abym mogła podwazyc zaufanie jakie mam do niego, ale też nigdy nie byłam w 100% pewna.... i wiem ze to wina dystansu jaki chcę nabrać żeby móc cos trzezwo jeszcze ocenic, ale nie jestem pewna czy jestem w stanie pogodzic sie z jego przeszłością i ja zaakceptować. Choć i to jest nie do końca tak: bo raz myślę jak dzisiaj , raz myslę zupełnie inaczej...Sama siebie nie rozumiem więc jak mam to wszystko poukładać??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barba
Ja też nie grzeszę zbytnią pewnością siebie. Mój mąż jednak nigdy nie postawił mnie w sytuacji, w której bym miała w siebie zwątpić. Traktuje mnie jak pierwszą i jedyną żonę. Jeśli czasem jest mi przykro z powodu jego przeszłości, to tylko dlatego, że sama do niej wracam i ją pielęgnuję. Znamy się dwa i pół roku i przez ten czas widziałam ją dwa razy. Raz w kościele. Mąz chciał wyjść, ale ja, choć nie było to łatwe, stwierdziałm, że zostaję, bo po coś innego tu przyszłam. Ja mu w 200% wierzę, przecież za niego wyszłam. Głupie myśli mnie nachodzą, fakt, ale sama jestem sobie winna, bo sama je w sobie budzę, roztrząsam. Może tak samo jest w Twoim przypadku. Myślę, że w przypadku każdej nas, która wiąże się z facetem, jak to ostatnio przeczytałam, z second hand'u, jest to problem zawsze żywy i tak naprawdę dużo zależy tylko od nas. Przecież, jeśli on decyduje się na nowy związek, to nie dla seksu, bo do tego, jak uważa pewnie połowa społeczeństwa, nie potrzeba głębszego uczucia, a już z pewnością, nie trzeba "brnąć" w kolejny związek. Ale jeśli on - oni się decydują, to znaczy, że naprawdę nas kochają i nie chcą powtarzać dawnych błędów, ale mając już coś za sobą, będą z pewnością robic wszystko, by ich unikać i WRESZCIE byc SZCZĘŚLIWYMI.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Barba...tez tak mysle , ze jak sie chce to da sie wszystko. i mialas ogromne szczescie , ze to wszystko zaczelo sie zanim sie poznaliscie i ze on niejako chcial najpierw uporzadkowac swoje sprawy a potem dopiero wiazac sie z kim. niestey tak to z facetami jest , ze niby tacy nieszczesliwi ale nie odchodza od swoich zon , dzieci. a dlaczego? ja uslyszalam od mojego nie mojego , ze z wygody. a dla mnie to zwykle oszustwo byc z kims i szukac dalej kogos. zla jestem na niego, ze najpiewr nie uporzadkowal swojego zycia a potem ewentualnie glowe mi zawracal. ale przeszlosci nie zmienie. wiem jak jest teraz i jest na wlasciwej drodze. ktos kto... ja tez mam w glowie rozne mysli , ale dochodze do wniosku , ze nie ma co za duzo myslec. tak naprawde to od nas dwojga bedzie zalezec nasza przyszlosc i to by jednak ta jego przeszlosc nie miala na nas wplywu. wszystko da sie zrobic, trzeba tylko chciec i nie wymslac problemow gdy ich nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Barba ....masz w zupelnosci racje w tym co napisalas. i faktycznie gdyby nie ja i moje pytania o przeszlosc i o nia temat w ogole by nie istnial. On nigdy nie wymienil jej imienia . dla niego ona choc jeszcze zona jest jak obca osoba i on gdyby nie musial to nie mial by z nia zadnego kontaktu. to ja cos wymyslalam na temat tego , ze on jednak moglby byc jeszcze z nia , bo maja dzieci. ale dla niego to jest niemozliwe, bo on jak stwierdzil nienawidzi jej .przy czym nie mowil nic zlego o niej. wiem juz teraz i to zrozumialam , ze nie ma co wywlekac jego przeszlosci , bo dla niego to nie ma znaczenia. on sie cieszy byciem ze mna, a ja ciesze sie , ze on jest w moim zyciu. nie wiem jak bedzie dalej . teraz daje rzeczywiscie odczuc mi to , ze jestem ta najwazniejsza kobieta w jego zyciu. te wszystkie problemy to glownie tworza sie w glowie i rzeczywiscie wynikaja z niepewnosci. i on rzeczywiscie duzo zrobil bym uwierzyla , ze jestem ta ktora naprawde szczerze szalenie pokochal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
racja !! same mądre słowa dzis piszecie ;P tyle że właśnie ta niepewność jest niejako wpisana w ten związek odgórnie. kochamy i chcemy byc kochane , dlatego tak trudno jest czasami. Wiadomo nigdy by się nie chciało aby nasz jedyny poznał lub spotykał sie z inna--- a tu odwrotna sytuacja on juz inną miał. dlatego roztrząsamy i mącimy w naszych głowach, ja to juz chyba jestem specjalistka od zadręczania samej siebie...kurcze kopniaka na przebudzenie mi trzeba :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
w obecnej chwili godze sie na obecność tej drugiej kobiety w jego życiu , jakie to dziwne , zazdrość mnie ogarnia o jej spojrzenia ,rozmowy z nim i wspólne chwile....no ale mają razem dziecko , więc nie mam co się tym zadręczać tylko jedyne co mi pozostaje to pogodzić sie z tym, w przeciwnym razie wszystko rozpadnie się w drobny pył.... na wszystko potrzeba czasu i zdrowych nerwów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barba
Kupcie sobie najnowszą "Claudię". Generalnie nie czytuję takich gazet, ale w tym numerze jest artykuł poświęcony dziewczynom, które albo same wychodzą po raz któryś za mąż albo trafiają na rozwodnika, także z przychówkiem. Optymistyczny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o wlasnie ten artykul w ''Claudii'' przeczytalam. wiele ciekawych rzeczy sie dowiedzialam i faktycznie pozytywnie o tego typu zwiazkach. ale tak to w zyciu jest , ze bywa roznie i nie ma zadnej gwarancji na to, ze wlasnie dany zwiazek bedzie udany i szczesliwy. ale wiadomo jest , ze aby zwiazek mial szanse byc szczesliwym zwiazkiem to przede wszystkim trzeba kochac. roznie ludzie patrza na tego typu zwiazki jak nasze. ale to jest moje zycie i to ja tak wlasnie wybralam i zdecydowalam sie na taki zwiazek, co kiedys bylo dla mnie nie do pomyslenia. ale jak widac czasami zycie splata nam figla i daje taka wlasnie niespodzianke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barba
Jedna z dziewczyn w tym artykule powiedziała, że jeśli wstępuje się w kolejny związek, to do swojej drugiej połówki najlepiej mówić per "kochanie, słonko, kotku"itp, żeby nie popełnić gafy i nie zwrócić się imieniem poprzedniej osoby. Bzdura!! Skoro ktoś decyduje się na kolejny związek, to chyba jednak powinien przeszłość w kazdym milimetrze odstawić na bok. To było jedyne co mi się tak naprawdę nie podobało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no tak z tym pomyleniem sie imienia to bylo moze nieco dziewne. moj nie moj faktycznie tez nie mowi do mnie po imieniu. a jak sie pytalam jak mowil do niej to dowiedzialam sie , ze jak juz cos mowil to bezosobowo. ale imie faktycznie moze sie pomylic, jak sie dlugo z kims przebywa i mowi wlasnie po imieniu , ale to wcale nie znaczy , ze mysli sie o tamtej osobie to jest tak z przyzwyczajenia. ja wiem po sobie, ze jak podnosze nico glos gdy ze soba rozmawiamy, to momentalnie przychodzi mi do glowy imie bylego chlopaka, bo z nim czaesto sie klocilam i nie potrafilismy sie zgodzic , dlatego tez nie jestesmy razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was stare i nowe koleżanki. Bardzo dawno mnie tu nie było. Skończył mi się urlop i pora wracać do rzeczywistości :) Póki co, staram się nadrobić zaległości na naszym topicu i czytam, czytam, czytam :) Ja też wciąż mam wiele wątpliwości i obaw, a jednocześnie coraz więcej miłości we mnie. I jedyne podsumowanie, które mi teraz przychodzi do głowy, to słowa mojego mężczyzny, którymi pierwszego dnia podbił moje serce: \"Jutro też wzejdzie słońce...\" Pozdrawiam Was gorąco :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam:) Barba ma sporo racji w tym, co pisze: ma na mysli głównie jej słowa o pewności, o braku zwątpienia itp. Ktoś kto: współczuję Ci szcerze Twojej sytuacji, nie wiem czy potrafiłabym tak żyć, wiedząc, że jest jeszcze żona, z która dla wygody jest. Naprawdę...nie umiałabym. Z rozmów z z mężczyznami, którzy decydują się na rozwód, jeśli poznają kobietę, zauważyłam, że oni nie chcą tej wygody, wolą niedole i mniejsze wygody byleby tylko zerwać z \"tą wygodą\" i być z wybranką. Ryzykują bardzo dużo i czynią to z miłości. Stawiają wszystko na jedną kartę, przez głoe nie przelatuje im myśl o takiej wygodnej sytuacji jak żona i kochanka....bo już wybrali. Niestety do tej decyzji trzeba dorosnąć i praktyka życiowa wskazuje na to, że niechętnie zrywają z żonami dla długoterminowych kochanek:( Przykro mi............ Trochę się zrobiło smutno, bo piszecie o sobie jako o drugich żonach, że był ktoś, że nie będzie kościelnego. Powiem Wam jedno co czwarte małżeństow w Polsce jest zawierane przez conajmniej jedną z osób będącą \"matrymonialnym recydywistą\", a tendencja jest raczej wzrostowa. T po prostu staję się normą.......... Nie dziwi ludzi, tylko, że wiele kobiet ma jakieś dziwne romantyczne inklinacje jednej miłości na całe życie, najczęściej pierwszej i to ich sposób myślenia determinuje ich późniejsze rozterki. I sprawia, że same coś sobie ujmują. Dlaczego kobiety szukają dziury w całym? Dlaczego ujmują sobie własnej wartości? Jestem drugą żoną, mój mąż ma uniważnienie kościelnego ślubu, jednak jakoś go nie wzieliśmy, wiem, że mu zależy, więc pewnie się odbędzie. Tylko staram się nie gmerać i nie przypominać mu przeszłości. Sam o niej nie mówi, bo prawie zapomniał, albo jest dla niego jak sen. Barba pisze, że też ona jest inicjatorką tych wspomnień........Parę razy złapałam sę na tym, że jak chcę się znim posprzeczać wyciągam mu jakieś rzeczy, które nia mają dziś już znaczenia. Tylko wiem, że powiecie mi, że mi łatwiej, bo nie mieli dzieci:( Mimo wszystko skoro 1/4 małżeństw jest w tle z byłymi partnerami i dziećmi.......wszystko jest do ułożenia:) Tylko, że jak obserwuje dzieci - widzę, że są one mało dziecinne, nie maja tej dziecinnej niewinności, tylko wzory zachowania; co by zrobić,żeby było mi jak najlepiej? Jak ugrać najwięcej? A to wyplenia się straszlwie trudno, o ile to możliwe. Tylko, że dzieci a potem dorośli nie zdaja sobie sprawy, że z taką cecha charakteru nie będzie im w życiu najłatwiej:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zresztą wydaje mi się że drugie żony powinny być bardziej pewne siebie, o ile nie są. Bo to w końcu one są obecne i na całe życie. To one są najważniejsze. Najdojrzalszym wyborem. Już tu pisałam, że mało istotna z punktu widzenia jest pierwsza miłośc, tylko ta ostatnia właśnie. Tylko, że nasz romantyczny paradygmat w myśleniu społecznym psrawia, że: ważna jest pierwsza miłość, pierwsza żona i małżeństwo kościelne. Paradygmat ma prawie 200 lat, a czasy się zmieniają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cisza jakaś tu
a wczoraj tyle sie działo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Słuchajcie Anouk - mówię Wam, to mądra kobietka. Ja tak zrobiłam i jak na razie trzymam się z daleka od problemów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
spurpurowiałam po prostu jestem szczęśliwa i robie wszystko by nią być:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barba
Witajcie. Widzę, Anouk, że czasem borykamy się z tymi samymi problemami, niestety, zbyt często przez nas same wyimaginowanymi. Ale gdzieś w głębi duszy wiemy, że jesteśmy szczęśliwe, mimo "syndromu dwójki". Ja to wiem, bo mj mąż jest naprawde bardzo dobrym człowiekiem. faktycznie, po części muszę przyznać, że (przynajmniej pozornie) masz łatwiej, bo Twój mąż nie dorobił się dzieci w poprzednim związku. ja stety- niestety (bo przecież wiuedziałam, co robię) dźwigam ten bagaż. Jednak znane są mi przypadki, gdy facet rozwodzi się, ma szanse na uzyskanie niewazności w sądzie metropolitalnym, dzieci nie ma, a jednak nadal się zadręcza i osobie, która go pokochała nie pozwala szczęśliwie ze soba zyć. A zatem różnie to bywa. Grunt to dostrzegac plusy, na przykład takie, że mąż nie pije, nie zaniedbuje domu i setki innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Moje Drogie! Dawno mnie nie bylo i teraz zaczynam odczytywać wszsytko co napislyscie. Zaspokoje Wasza ciekawosc i opowiem Wam ciąg dalszy. Otóż... kilka razy spotkalismy sie jeszce na weekend w moim miescie, poczym wyprowadzilam sie do niego do miasta. Dostalam tam pracę i zamieszkalam u niego w mieszkaniu, a on mieszkal w domu (willa). Pomieszkalam tam tydzien i wyprowadzilam sie spowrotem. On byl zadowolony ze bylam tam i ja tez, ale w wyniku bitwy dwoch firm (tej z ktorej odeszlam i tej do ktorej przyszlam) wrocilam do siebie, bo moja firma - matka wykupila mnie. Teraz znowu umawiamy sei na weekendy. Jego zona go szantażyuje, nie chce mu dac rozwodu. Ostatnio w rozmowie przez telefon powiedzial ze jak przyjedzie to porozmawiamy o wssytkim i wtedy ja zdecyduje czy bede chciala byc z nim czy nie. Obawiam sie ze da mi taki wybor, ze bede z nim i z szantażującągo żoną, albo sobie sama ułożę życie... Smutno mi. Przeżywam to bardzo... Wypowiedcie sie Kochane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Barba, ja nawet nie wiem czym jest \"syndrom dwójki\", mówię to zupełnie szczerze:) Po prostu jestem szczęśliwa i robie wszystko by taką osobą byc, by się sama nie krzywdzić. A robi tak wiele osób, mimo tego, że mają wszystko, poukładany świat, zawsze jest coś nie tak...biedactwa. Już tu kiedyś sporo pisałam o mojej filozofii życiowej i może trąci to pychą, ale jestem z niej dumna. Sama ją wypracowałam, jestem radosną, zadowoloną kobietą i tyle, mam fajnego męża, który mnie uwielbia. I jest SUPER!!!!!!!! Oprócz tego fajna i ciekawa praca, w tym przypadku moje marudzenie brzmi: powinni lepiej mi płacić:P Po prostu jestem zdania, że wszystko ma w życiu sens. I może gdyby nie niektóre rzeczy, które sie kiedys wydarzyły w moim i jego zyciu nie mielibyśmy właśnie tego, co jest między nami. A jest to wielka miłość. Może nawet głupio o niej mówić, jak niezwykła, ale ...no po prostu filmowa. A jak będę juz stara i na emeryturze, to może napiszę jakąś o tym powieść:P Dziewczyny, parafrazując słowa papieża: nie lękajcie się :) Jeśli to TO, to wszystko się układa, samo się układa. Do ktosia, kto.......... nic na siłe, nie wmawiaj sobie niektórych rzeczy, nie łuź się, żyj realnym życiem i ciesz się nim bo jest jedno. Nie pozwalaj sobie na bycie wygodną odskocznią. Żadna kobieta na to nie zasługuje:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barba
szczerze mówiąc, gdyby nie jego dzieci, tez bym nie wiedziała, co to znaczy druga żona. Dlatego między innymi, w momencie, gdy czytam wypowiedzi wszystkich mniej szczęśliwych dziewczyn, które nadal tkwią jakby w zawieszeniu i czekają na jakiś radykalny krok swego wybranka, którym powinien byc rozwód i poukładania sobie życia na nowo z nową dziewczyną, to (wiem, że z boku wydaje się to łatwe) wiem jedno. ja nie dałabym rady. ktoś albo czegoś chce albo nie. Nie można szukać otuchy, oparciai przyjemności u drugiej osoby obiecując jej złote góry, a faktycznie nie robiąc nic. Nie można kogoś zwodzić, odlekać decyzji, takl waznej, życiowej, czując przy tym komfort psychiczny, wiedząc że można sobie na to pozwolić, bo ona kocha. A skoro kocha, to przeczeka i wszystko przetrzyma. A nie na tym rzecz polega. Dziewczyny, może to głupio zabrzmi, ale otrząśnijcie się, i zacznijcie patrzeć bardziej egoistycznie na siebie i swoje życie. Nie warto go spędzać w ten sposób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiem wam dziewczyny jedno, kiedy mężczyzna mówi Wam, że żona powiedziała, że rozwodu nie da - przeważnie znaczy, że nie zależy mu specjalnie na tym, by być z nową ukochaną, nie zależy mu na rozwodzie, bo to wygodne......... Natomiast jeśli mężczyzna jest pewnien swego, to to, że żona szantażuje, grozi tym, że nie da rozwodu nie ma znaczenia. Pisze zanosi poewz i walczy w sądzie. Sądy przecież orzekają rozwiązanie małżeństwa na podstawie wielu przesłanek, a to, że żona tego nie chce, czasem nie ma znaczenia. Więć dla mnie męśkie argumenty typu: nie chce dać rozwodu albo szantażuje i odwlekam sprawę jest tchórzostwem. To mój punkt widzenia, inni pewnie myślą, co innego:P Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do Wszystkich
cześć dziewczyny. Czytam Was i postanowiałam w końcu sama coś napisać. mam z Wami dużo wspólnego. Mam faceta, rozwiódł się, a na razie czekamy na wyrok z sądu kościelnego. Są widoki, że stwierda niewazność jego małżeństwa. Ma z pierwszą zoną dwójkę dzieci. Chłopiec i dziewczynka. Pomieszkujemy ze sobą. Syn mieszka z nim, córka z nią. I tak już zostanie. Układa nam się dobrze, choć czasem sa zgrzyty związane z przeszłością, ale nie groźne. ma tylko jedną obawę. Ktoś z Was o tym pisał, albo może to było na innym forum, nie ważne. Boję się o nasz wspólny związek i naszą ewentualną rodzinę. Ewentualną, bo on tak niekoniecznie pali sie do zakładania rodziny. ja zresztą też, ale ja kiedyś będę chciała dziecko albo i dwoje. A on? Nie chciałabym, żeby było tak, że ja chcę a on tylko się na to zgadza, dla mnie, dla mojej satysfakcji, czy jakoś tak. Boję się, że te dzici zawsze będa dla niego ważniejsze niż nasze. Nie oczekuję, że będzieci mi jakoś szczególnie radzić, ale napiszcie, co ogólnie sadzicie o tej sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Madlaine
Widzisz, dzieci w pewnym sensie zawsze beda ważniejsze i z tym musisz!!!! po prostu musisz sie pogodzic ! Milość do dziecka a milosc do ukochanej oosby to dwa zupelnie różne uczucia choc okreslamy je jednym i tym samym slowem. To wcale nie znaczy ze jestes mniej ważna , druga gorsza zaniedbana . Ja przez pewnien czas tak o sobie myslalam lecz takie postrzeganie spraw prowadzi jedynie do nieporozumień , kobiety powinny znac swoja wartosc , szczegolnie te drugie bo gdzies tam ciagle króluje przekonanie ze są gorsze, trzeba zaakceptować te dzieci i najlepiej je polubic bo w koncu jest w nich czastka ukochanego faceta i tej innej kobiety też , nie badzmy o to zazdrosne tego nie zmienimy, badzmy podpora dla naszych facetow a jak idzie do dziecka to dolozmy cos od siebie ciasto jaka mala ą rzecz, pokazmy temu naszemu facetowi ze to( dziecko) ktore on kocha my lubimy także i rozumiemy to ze on chce z tym dzieckiem byc blisko. To tyle o dzieciach .potrzeba dużo cierpliwosci i dużo wyrozumialosci lecz da sie tak zyc i byc szczesliwym mnie sie to udaje czasem lepiej czasem gorzej lecz jest dobrze jestem tą druga lecz nie czuję sie winna rozpadu jego malzeznstwa widze ze jest szczesliwy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do Wszystkich
A co z naszymi wspólnymi dziećmi? Ty je masz ze swoim mężem? Ja boję się nie tyle o siebie, ile o naszą rodzinę, czy w ogól eją załozymy. Nie przepadam za dziećmi, nie pragne ich już, ale kiedyś pewnie ten moment nadejdzie.Będę chciała miaeć rodzinę, taką z jakiej ja sama pochodzę. Pełną. On juz ją miał... Obawiam się, czy on nie będzie chciał tej chwili oddalać w nieskończoność. czy będzie szczęśliwy, gdy powiem mu kiedyś, że jestem w ciąży, czy raczej będzie miał skwaszoną minę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do do wszystkich: uważam, że nie masz racji w sprawie dzieci. Może się nie pali, ale przyjdzie moment i się pewnie zdecydujecie na dziecko. I wtedy nie będzie tak, że te dzieci beą ważniejsze niż wasze. Teraz są ważniejsze, bo waszych nie ma....... Moim zdaniem nie ma tu żadnego kłopotu w jego miłości do dzieci... Nie można kochać kogoś, kogo jeszcze nie ma. Tyle. Natomiast na pewno będzie się zastanwiałn nad zwiększeniem potomstwa, ale skoro jestecie zgodnym i kochającym związkiem - przyjdzie taka chwila. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do do wszystkich: to co z tego, że już miaŁ? Jeśli kocha i jedst odpowiedzialnym mężczyzną, zrozumie.......... Moje dwie koleżanki, chyba nawet trzy, miały takie sytuacje i kiedy pojawiły sie na świecie dzieci z nowych związków tatusiowie byli całkowicie zatraceni w swoim tacierzyństwie. Chyba nawet bardziej się bobasami przejmowali niż w swoich pierwszych związkach........... jak sobie przypominam...... Nie ma tu żadnej sprzeczności i do licha, nie katuj się stwierdzeniem, że on JUŻ MIAŁ rodzinę... bo nowy związek małżeństwo jest czymś innym, generalnie mężczyźni strają się nie pamiętać tamtego małżeństwa, tylko czasem dzieci im na to nie pozwalają:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×