Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość meg11

Do zdradzanych - DLACZEGO SIĘ ICH TRZYMACIĘ ??????

Polecane posty

Gość Miła .........................
ZDRADA to wg mnie na pewno nie sa proste sprawy myslę, że każdy przypadek jest indywidualny i nie mozna wszystko razem włożyc do jednej szuflady. To wiem dzisiaj kiedy jestem dojrzała kobietą, która ma doświadczenie życiowe i która dużo w życiu widziała. Dawniej tez myslałam tak jak ty. Zdradził koniec naszego związku, rozchodzimy się, trudno tak sie stało i kazdy buduje sobie życie od nowa. No ale dzisiaj myslę trochę inaczej (nie znaczy to że tolerowałabym zdrady męża, na pewno nie) Wiem, że są różne okresy w związku/małżeństwie, różne sytuacje życiowe, że nic tak naprawdę nie jest tylko czarne lub białe, że są różne odcienie bieli i czerni ..... Nie chcę nikogo zanudzać, więc powiem tobie, że ... Kochać to też znaczy wytrwać i zostać nawet wtedy kiedy każda komórka woła "uciekaj". Nie raz warto skoczyc "głową w dół", zaryzykować... i zdać sie na instynkt Kochac to tez znaczy wziąć w objęcia i jednocześnie, przetrwać wiele końców i wiele początków - wszystkie w jednym związku dwojga ludzi. Tak naprawdę to z problemem zdrady człowiek zostaje sam, bo to problem tylko tych dwojga osób, nikt nie jest w stanie pomóc, a wg mnie może tylko zaszkodzić. Jeżeli chodzi o twoją "receptę na dzień dzisiejszy to pkt. 1 zdecydowanie mówię NIE. Nie ma nic gorszego jak podejmowanie decyzji tak ważnej dla całej rodziny pod wplywem chwili, potrzeba na to czasu, rozmów, rozmów, rozmów, ...oczywiście nie mozna dzieci wciągać w sprawę i w żadnym przypadku nie mogą być kartą przetargową (przeciez i tak one są zagubione, dla nich jest to bardzo bolesne i koniec ich świata) Co do zasady, że lepiej najgorsza prawda jak najsłodsze kłamstwo, to teraz tutaj równiez mam wątpliwości. Bo co, jeżeli prawda ma zabić kogos to tez tej osobie powiesz prawdę? :-D Ad. 2. Mówię zdecydowanie NIE. To wasza sprawa i wasz problem, który wy musicie sami rozwiązać, podjąć decyzję. Musisz wziąć pod uwagę to, że to co ty czujesz to druga osoba widzi zupelnie inaczej i zupełnie inaczej czuje i reaguje na taką samą sytuację. A jeszcze dodam, że matka nigdy nie bedzie stawała przeciw własnemu dziecku, nawet nie wiem co by ono nie zrobiło. Ad. 3, 4 TAK, chociaz to nie takie proste Ad. 5. Tak bo to prawda, że czas leczy rany. Każdy ból kiedyś minie, a na pewno nie będzie aż tak dotkliwy. Ważne żeby nie rozdrapywać ran, żeby nie wracać i wypominać zdrady, bo to nic nie da, przeszłości i tak sie nie zmieni :-D. Pozdrawiam :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anka...
nie Meg, zupełnie opatrznie mnie zrozumiałaś. Ja nie poświęciłam własnego szczęścia. Gdzie to wyczytałaś. Ja własnie wyraźnie napisałam, że pogodziłam się z tym, że nasze małżeństwo już nie istnieje, co oznacza, że nie zamierzam się trzymać zdrajcy. Tylko, że mam zobowiązania wobec dziecka, które nie che teraz żadnych zmian, chce w tym roku spokoju. I chce być pewne, ze tam dokąd go zabiorę będzie u siebie, a nie w jakimś wynajętym kącie. Ale to nie znaczy wcale, że nie wie o tym co zaszło między jego rodzicami. Wprost przeciwnie. Oboje z mężem przeprowadzilismy z dzieckiem rozmowę na temat tego co się zmieniło i jak długo i na jakich warunkach tak będziemy żyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość meg11
Ładnne to co napisałś Dlatego, tak jak pisłam na początku ( co wzbudziło w niektórych święte oburzenie) w dobrym związku trzeba odrobiny niepewności.... to bardzo podkręca temperaturę, a facet nie traktuje Cię jak starych wygodnych kapci, które zawsze stoją na swoim miejscu.... a jak przeszkadzają to można je kopnąć w kąt.... Ostatnio usłyszałam w TV tytuł książki: "Mężczyźni kochają zołzy" i coś wtym jest.... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość meg11
Do Anki oj wygodnictwo przez Ciebie przemawia..... kompromis to sztuka, która działa pod warunkiem, że jasno określi się jego cel.... oby Ci się udało bo w przeciwnym razi wszyscy strasznie ucierpicie....a dziecko najbardziej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anka...
nie wygodnictwo, tylko zdrowy rozsądek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość meg11
Do Miła To co napisałaś jest bardzo intrygujące i dało mi do myślenia. Chciałam tylko wytłumaczyć motywy mojego postępowania, tymi z którymi się nie zgadzasz. 1 Dlaczego odejście na początek- to moje reakcja instynktowna, obronna, to tak jakbym się oparzył żelaskiem - czy mam je ciągle trzymać przy skórze, kiedy mnie pali?? Na początek zrobiłabym to co czuję po prostu. A co do prawdy to nie uważam żeby mogła zabijać, co najwyżej wzmocnić. Zdecydowanie to KŁAMSTWO ZABIJA !! bo czuje się je przez skórę i to jest jeszcze gorsze 1000 razy. no i nie można nic zrobić, bo niby wszystko jest OK 2 Dlaczego bym powiedziała- nie po to aby matka mojego lubego rozwiązywała nasz problem, ale aby wiedział dlaczego tak postępuję i nie udzielała ślepo pomocy swemu synkowi myśląc, ze to ja jestem ta niedobra. Nie uwazma też że to tylko nasz sprawa, skoro pewnie znaleźlibyśmy się na czele wszystkich rozmów w okolicy a co gorsza szeptów.... Czy nie lepiej to przeciąć mówiąc głośno i wyraźnie. "Narazie nie będziemy razem, bo on mnie zdradził. Reszto to nasza sprawa" i jeszcze jedno to odejście na początku to nie definitywny koniec, to tylko oczyszczenie sytuacji, złapanie dystansu i szacunku do samej siebie.... Ostateczna decyzja następuje w punkcie 5, i wcale nie mówię, może okazać się że dalej bylibyśmy razem szczęśliwi. Pozdrawiam i proszę o więcej takich mądrych przemyśleń....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość meg11
Do Anka Zdrowy rozsądek to dla mnie brzmi strasznie..... Dobijająco to co w życiu najpiękniejsze, no cóż to może dlatego, że ja jestem pokerzestą życiowym i zawsze stawiam na jedną kartę.... czy wygrywam czy przegrywam zawsz wiem, że postępuję w zgodzie z sumieniem dlatego tak trudno mi Ciebie zrozumieć przerażają mnie strasznie te życiowe półśrodki.... boję się, że sama mogę sie taką stać i że będę z tym nieszczęśliwa stąd to cała dyskusja....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiedy byłam młoda kobietą , miałam bardzo radykalne zasady w kwestii małżeńskiej wierności. Wydawało mi się, że nigdy bym nie wybaczyła i nie umiala żyć z mężczyzną , kóry zdrady i kłamstwa się dopuścił. No i nagle - jak fala tsunami spadła na mnie wiadomośc, że mój mąż od lat ma przyjaciółkę w pracy. Nigdy nie myslałam, ze mnie to spotka, niczego się nie domyslałam - chociaz uważam sie za inteligentną ! Romans miał miejsce w czasie godzin słuzbowych, a mój mąż nie był tak zauroczony, żebym mogła coś spostrzec. Po 25 latach małżeństwa - bardzo dobrego - mój mąż, mimo swojego romansu , był zawsze najlpszym z mężów, zazdrościły mi go moje przyjaciółki - co robić? Wyrzucić z domu zdrajcę? Pewnie gdybym miala 25 lat tak bym uczyniła. Nie trzymam sie kurczowo mojego \"zdradzacza\" , to on mnie blaga, kaja się i przyrzeka. Pewnie, gdyby sam się wahał, którą z nas wybrać, ja nie miałabym dylematu - powiedziałabym \"won\". Tylko co innego jest wybaczyć, a co innego zapomnieć. Staram się wybaczyć, ale zapomnieć jeszcze nie umiem, mimo że upłynęło 8 miesięcy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gdzie nie spojrzeć
wszędzie Konwalia-bis. Niedługo będę się bała lodówkę otworzyć. Kobieto, zrób sobie odwyk od tego forum, to może wreszcie zaczniesz żyć a nie zadręczać się. Nie widzisz, że siedząc na tych wszystkich " zdradliwych" topikach tylko się coraz bardziej nakręcasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żonaKrzysia
meg 11 Z perspektywy wielu lat żałuję,że wybaczyłam ! Okazało się,że potraktował to wybaczenie jako słabość a nie szansę na zmianę życia z kłamliwego na jasne otwarte ! i teraz wiem,że z wyrachowaniem na zimno ale niezwykle dyskretnie nadal oszukiwał robiąc coraz gorsze rzeczy . A grał coraz lepszego człowieka, coraz bardziej kochającego męża. To nie prawda by mnie zabiła tylko podwójne życie mego męża. Bo nie mając jawnych przesłanek , że w moim związku jest coś nie tak szukałam winy w sobie ! Niw wiedziałam czemu jestem nieszczęśliwa skoro mam tak wspaniałego męża !!!!! Ginęłam ! Teraz znam prawdę. Strazsnie boli....ale wyzwala !!!!! Nawet jeśli przez jakiś czas żałuje się, że się ją poznało . Nienawidzę go z całego serca....I coraz lepiej się czuję.Będę żyła ! Czyli jestem po Twojej stronie MEG11.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do gdzie nie spojrzeć bez przesady z tym odwykiem... przedwczoraj przyszaeł do mnie mail z reklamą tego forum.... przeczytałam parę stron na nim o zdradzie właśnie, a ponieważ nie dawno była podobna sytuacja w moim otoczeniu( ta o której pisałam) i dużo o niej z mężem i znajomymi rozmawialiśmy.... a moi znajomi to głównie mężczyźni, taka branża, więc chcciałam poznać opinię kobiet. a co do Ciebie żonoKrzysia to właśnie to potwierdza moje obawy.... to smutne szkoda, bo w głębi serce chciałabym przeczytać opinię kogoś komu się udało.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ej konwalijka nie rób sobie jaj.... to niemiłe, jak ktoś się pod ciebie podszywa..... uwazaj bo mogę Ci nabałaganić w Twoich pościkach.... sprostowanie od przedwczoraj jestem na tym forum!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Swój post skierowałam do \"Gdzie nie spojrzeć\", która boi się otworzyć lodówkę. Wyjasniam, ze może i jest mnie dużo, bo nie ukrywam się pod pomarańczowymi nickami. A piszę , bo cały czas próbuję znaleźć odpowiedź na pytanie - dlaczego? dlaczego on to robił, skoro bylismy świetną parą? - czytam i opisuję swoja sytuacje, bo może ktoś mi pomoże. A skoro \"gdzie nie spojrzeć\" wszędzie mnie czyta, to znaczy, że tez buszuje po forum, prawda? A pisze może pod różnymi nickami? To ostatnie zdanie z babskiej zemsty, bo zwyczajnie zrobiło mi się przykro..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sprawdziłam - 93 posty, czy to dużo na kilka miesięcy - sprawdź czarne nicki innych forumowiczek - czasem jest i 1000 wypowiedzi!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość abcde...itd.
Konwalia-bis olej tych, którzy na Ciebie napadają. To forum, a na forum jak wiadomo należy prowadzić dyskusję. Meg11 - Ty jeszcze sporo papu musisz zamienić w gówno, żeby pewne rzeczy zrozumieć. Na razie to masz głowę napchaną frazesami i obyś nigdy w życiu nie musiała stanąc przed koniecznością dokonania takich wyborów, jakie stały się udziałem niektórych (dojrzalszych od Ciebie) forumowiczek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ostrożnie proszę Ja tylko pytam!! Jedyna na co liczę to szczere wypowiedzi!! A jak ktoś sugeruje, że pisze za mnie (te wiele ników) to mnie to zwyczajnie wkurza i chyba mam rację. Konwalio jeżeli opacznie cię zrozumiałam to sorry. Do abc.... A jeżeli doświadczeniem nazywasz rezygnowanie ze szczęścia dla tych tzw. szumnie wyborów To powodzenia będzie Ci potrzebne A jeszcze na forach się nie udzielam, bo jestem zyczajnie zajęta............. życiem i swoim szczęściem, które pragnę zachować i rozwijać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
meg - tylko pytasz -ciągle pytasz, otrzymałaś wiele różnych odpowiedzi i ciągle pytasz o to samo. Jednej odpowiedzi nie ma i nie może być i tak naprawdę choćbyś ich zebrała 1000 nie bedziesz w tej materii ani o jotę mądrzejsza bo nikt nie jest w stanie przewidzieć swojej reakcji na sytuację jakiej jeszcze nie przeżył. Możesz zakładać : zachowam się tak i tak, to zaaprobuję , tego nigdy nie wybaczę, a życie i tak to zweryfikuje. Nie napisałam, że nigdy tego nie zaakceptuję bo sama jeszcze tego nie wiem. Napisałam, że są takie dni kiedy wątpię czy będę mogła z nim dalej żyć, ale ponieważ są i takie, w których udaje mi sie już o tym nie myśleć i wtedy czuję się kochana i szczęśliwa nie podejmuję żadnych radykalnych decyzji, które pewnie podjęłabym gdybym kierowała się emocjami i urażoną dumą. Postanowiłam przeczekać najgorszy okres w zawieszeniu, przemyśleć to wszystko, zobaczyć jak on się będzie zachowywał. I narazie tego nie żałuję. Widzę szansę , że możemy razem przeżyć życie i zależy to w tej chwili tylko ode mnie. A co będzie za parę lat - kto to wie, może on będzie mi wierny pio grób po nauczce jaką dostał od życia za swoją głupotę, może ja zgłupieję na punkcie jakiegoś faceta, któremu nie będę potrafiła się oprzeć a może będzie zupełnie inaczej- kto to wie? Jeżeli nie będę szczęsliwa albo nie będę czuła się kochana albo poczuję, że nie jest wobec mnie szczery to się rozejdziemy. A tymczasem jest mi dobrze i nie mam poczucia, że ponowne wejście w zwiazek z tym mężczyzną jest przejawem mojej słabości albo, że on tak to odbiera. To nie ja jestem wdzięczna losowi, że do mnie wrócił, to mój mąż jest mi wdzięczny, że go przyjęłam i okazuje to na każdym kroku. Tylko nie pisz znów, że ktoś kogoś wybrał lub nie z litości - bo tak nie jest. Nie będę cię przekonywała, że mam rację, każdy w takiej sytuacji musi sam ocenić szanse, wszystkie za i przeciw, swoją odporność psychiczną, swoje uczucia. Niektóre z was odeszły od mężów - i bardzo dobrze jeżeli są teraz szczęśliwe, inne nie ideszły i teraz żałują - bywa i tak . Ale są tez inne wyjścia, które dla kogoś innego mogą okazać się dobrym rozwiązaniem. Takie jest życie. A bywa i tak, że kobiety zostają z takimi mężczyznami nie z wyboru tylko ze starchu : że sobie nie poradzą, że nie podołają finansowo, że nie będą miały dokąd pójść i to jest rzeczywiście straszne. Nie piszę więcj bo nie chcę żebyś to odebrała tak, że ja się tłumaczę - dokonałam wyboru i narazie nie żałuję. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do \"nie wiem\" Nie nie tłumaczysz się, właśnie mniej więcej o to mi chodziło. O emocje jakie się w tej chwili przeżywa i decyzje jakie podejmuje, nie o gotowy scenariusz. I odpowiedzi. Fascynuje mnie ten mechanizm, tym bardziej, że go nie rozumiem. Dlatego proszę o więcej takich opinii. Co się wtedy przeżywa i na co decyduje!! i dlaczego na to włśnie a nie, co innego. Ja staram się nie oceniać, nie chcę też, aby ktoś się ze mną na siłę zgadzał... czy popierał, nawet przeciwnie chciałabym, aby ktoś mnie przekonał. Ale pozwolicie, że wnioski wyciągnę sama W ostatnim czasie ciągle wśród znajowych wałkowaliśmy ten temat i powiem wam, ze moi koledzy zupełnie, zupełnie inaczej na to patrza. Teraz chcę stanąć po drugiej stronie przysłowiowej \"barykady\" Proszę jedynie o szczerość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wierz mi - jestem szczera. I czasami sama sie dziwię, że jestem zdolna do takiego myślenia,że wystarcza mi sił, że potrafię stanąc ponad to, że mam dla niego tyle uczucia mimo wszystko. Ale mam, potrafię , mogę... I on to docenia. I przez to tym bardziej sam na siebie nie może patrzeć, ale akurat nie o to mi chodzi. i nie jestem jedyna, nie miałam świadomości, że taka ogromna jest skala tego zjawiska dokąd nie zaczęłam szukac wsparcia na forum, które jest pełne kobiet zdradzonych, oszukanych, skrzywdzonych, ale są wśród nich i takie, które postanowiły dać szansę sobie i partnerowi (nawet w tach drastycznych przypadkach jak mój) i udało sie ... Owocnego zgłębiania tematu, obyś na zawsze pozostała na etapie teoretycznych rozważań i nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji . Jeszcze raz pozdrawiam .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do meg 11
podpisuję się pod tym wszystkim co pisze konwalia-bis i nie wiem. Od siebie dodam tylko tyle, że tak po prostu i zwyczajnie kochamy tych naszych zdradzaczy. Gdybym nie kochała odeszłabym i nie próbowała zrozumieć dlaczego mi to zrobił. Konwalio zostałam zdradzona też po 25 latach bardzo udanego związku i do dzisiaj nie dowiedziałam się dlaczego. Meg obyś nie musiala przerabiać tego na wlasnej skórze bo wtedy już będziesz wszystko wiedziała. O ile będziesz kochała taką pierwszą prawdziwą miłością. Taką jaka zdarza się raz w życiu. I nie chodzi tu o pieniądze, majatrk, pozim życia, dom tu chodzi tylko o MIŁOŚĆ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie pierwszą, ale mam nadzieję prawdziwą. I mam do Ciebie pytanie. Czy po 25 latach bycia razem właśnie z taką pogodą ducha i swoistą lekkością podchodzi do zdrady?? Czy to kwestia Twojego charakteru?? Ja wierzę, że dostajemy to, na co się zgadzamy.... i zawsze walczę.... ale czy zawsze tak będzie nie wiem.... dlatego pytam na co mam być przygotowana w przyszłości. Ja strasznie nie chcę się zmienić z partnerki na taką zgadzajęcą się.... więc czy byłaś kiedyś inna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ==================

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do meg 11
dziewczyno ty naprawdę nie wiesz o czym piszesz!!!!!!!!! i nie masz nawet odrobiny pojecia o tym co przeżywa ktoś kto dowiaduje się o zdradzie osoby, którą się naprawdę KOCHa i nie jest się z tą osobą z przyzwyczajenia, dla wygody, pieniedzy czy czegokolwiek innego . To jest tragedia całej rodziny i cierpią wszyscy. Ile ty masz lat???????? Dyskusja z tobą jest bezsensowna podobnie jak twoje pytanie na co masz być przygotowana w przyszłosci. Odpowiem ci jednak na twoje pytanie: możesz się przygotować w przyszlości na śmierć bo to tylko w zyciu jest wiadome i pewne. Już w dniu narodzin człowieka. Resztą jest wielką niewiadomą, a pewne jest tylko to co było. I możesz być pewna, ze nigdy nie zgadzałam się na wszystko, a tym bardziej na zdradę.Może gdybym się zgodziła moje życie dzis wygladaloby inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o co z oburzenie no to że to tragedia ogólnie wiadomo, ale to nic nie mówi o konkretnych emocjach, o które pytam. a to ile mam lat to chyba mozna wywnioskować czytając to co piszę ( 2 związki poważne, rozkręcenie własnej firmy, 4 letnie dziecko, studia choć nie dokończone :) ) ale zapewniam że jeszcze nie 30.... zapewniam, też że o pewności śmierci też jestem przkonana ponad wszystko, wiele jej w zyciu widziałam.......... pierwszy raz trzymałm umierającego za ręką mając 12 lat, w klinice na Banacha...... to niezwykłe i piękne doświadczenie, trudne ale pouczające. Ostatnio opuścił mnie tato, w tym roku... ale co to ma wspólnego z przygotowaniem się do tego co nas może w zyciu spotkać?? nie rozumiem nie wolno pytać, szukać rozwiązania, myślałam że te czasy mamy już za sobą.... ale to prawda, ze jestem młoda duchem, i cenię w sobie tę młodzieńczą odwagę, mam nadzieję że nic mnie nigdy nie złamie i się nie zmienię. Nie będę przymykać oczu, machać ręką na pewne sprawy, bo uwazam że taki marazm jest straszny..... i pozostaje tylko napisać na jakimś forum z tęsknotą: cytuję \"może gdybym się zgodziła moje życie dzis wygladaloby inaczej\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
PS jeżeli ta dojrzałość ma polegać na zerygnacji z własnej godności, zasad czy ideałów, na rzecz miernego kompromisu to ja nie chcę dojrzewać nie ma po co!!!!!!!!!!!!!!!!!! a tylko to przebija przez Twoją wypowiedź, liczyłam chociaż na jakiś ździebek nadziei, światełko w tunelu, że wszystko może być naprawdę dobrze, tak do końca bez żannych ale..... a tu nic tylko skrywany żal i rozgoryczenie. Czy możesz powiedzieć głośno, przed lustrem, patrząc sobie w oczy: Nie żełuję ani 1 sekundy mojego życia, były dobre i złe, ale we wszystkich byłam sobą, zachowałam twarz i wiele się nauczyłam.... Godność gdzie ona jest??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Meg11, Piszesz, że mało konkretów - to właśnie konkrety różnią od siebie każdy z przypadków. Powody dla których na pewne sytuacje mówimy tak a na inne nie. Trudno więc pisać o jednym wzrocu zachowania, radzenia sobie, \"godnego\" przejścia przez to co pozostaje po zdradzie. Absolutnie nie nazwę tego co piszę \"receptą\", bo choroba w każym przypadku może mieć inny przebieg a wtedy łatwo o powikłania :) Przed i po ślubie wszystko było proste co do zasady - to które zdradzi odchodzi. Abstrakcyjność założenia polegała na tym, że dotyczyło ono sytuacji tu i teraz, bez dorobku, wspólnie przeżytych lat, bez dzieci. Nie braliśmy pod uwage innych okoliczności i założenie było czysto teoretyczne a potem ... praca dla wspólnego celu, jedno dziecko 1,5 roku, piąty miesiąc drugiej ciąży i stało się. W jedym momencie masz wszystko w następnym nic i ta konieczność trzeźwego ocenienia sytuacji tu i teraz, oczywiście z myślą o przyszłości juz nie tylko nas dwojga. Godność ? z perspektywy czasu pewnie wtedy o niej nie myślałam ale zrobiłam to co w danym momencie uznałam za najbardziej stosowne. Potem kredyt zaufania i wiary, strach i niepewność. Nigdy jednak nie usłyszałam przeprszam, żałuję a dziś nie jest mi to już potrzebne. Nie oczekiwałam ukorzenia, żalu za grzechy i itp. Mój kredyt zaufania został w tym przypadku potraktowany jak przyzwolenie na kolejne razy. Decyzja o rozstaniu nie była podejmowana pochopnie, w pośpiechu. Cztery lata po zdradzie wiedziałam, że my ja i mąż nie mamy nic prócz może przyzwyczajenia i zewnętrznego wizerunku domu z dziećmi. Zdecydowałam się na rozwód. Ponad rok temu wyprowadziłam się razem z dziećmi, zaczęłam niemalże od nowa. Co miałam - pewność, że próbowałam, tę której nie miałabym odchodząc zaraz po. Przekonanie, że podjęłam decyzję, która jest mężowi na rękę, bo zwalnia go z \"zewnętrznej\" odpowiedzialności bo po mojej stronie pozostanie decyzja o rozwodzie. Przekonanie, że trwanie w domu w którym dzieci żyć będą teorią szacunku, miłości, zaufania a widzieć będą co innego nie spowoduje, że kiedyś nie będą potrafiły okazywać tych uczuć bo znały je tylko z teorii. Ryzyko jak kiedyś ocenią moją decyję dzieci - nie mniejsze niż \"iluzja\" rodziny. Dziś - mam nadzieję, że sprawa rozwodowa w tym miesiącu będzie ostatnią. Udało mi się oddzialić nasze rozstanie od bycia rodzicami wspólnych dzieci - nie jest to łatwe z wielu względów ale się da. Jestem szczęśliwa. Dzieci - uśmiechnięte, na miarę swojego rozumienia sytuacji przyzwyczaiły się do tego co jest. Mają nadal mamę i tatę. Pewne - nie są kartą przetargową. Co będzie - będzie tylko lepiej, bo nie wierzę w zło świata, czasem tylko spotykamy nieodpowiednich ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość contrabanda
Zaraz spadnie na mnie chmura gradowa oburzonych głosów, ale wy dziewczyny , nie rozumiecie jednego: taki facet spuszcza się i mysli już w drodze do domu "ja pierdziele jak ona miała na imię??? " . To czysta fizjologia, nic więcej, cos co powoduje, że facet bardziej czuje się facetem i więcej z siebie może wam dać....Nie wiem, czy ja bym to zniosła, do dziś nie dowiedziałam się o żadnej zdradzie męża, i obym się nie dowiedziała. Mam jednak bardzo liberalny pogląd na męską zdradę, bo oni wszak i tak wracaja skuleni do swojej niuni kochanej, a te panny do rżnięcia...cóz , im rzeczywiście może byc smutno....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość te panny dobrze wiedzą w co
się pakują ,gdy rozkładają nogi przed żonatym:p Wcale mi nie jest ich żal! Faceci to sk.............a takie zdziry są tylko do jednego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×