Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość fiona*

Rzucilam palenie! Pomocy!!!

Polecane posty

Leloof85 :) mam tak jak ty:) przy drugim rzucaniu jakaś pokora i skromność ogarnia:) To chyba dlatego że już wiemy że mała chwila słabości i można polec:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
doskonale to ujelas:) boze jaki ja nerwowy jestem chyba taki to jeszcze nie bylem niewiem co sie zemna dzieje ale czesto reaguje zloscia agresja etc etc cechy kturych raczej nie mialem a juz napewno bez powodu kurde ja tak nie chce:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marjola 53 - dzięki, dzięki, dzisiaj jakiś lepszy dzień mam 🌼 w sumie to logiczne jak upadniesz na dno to musisz się odbić 😍. Leloof 85, 30- stka z Gdańska, zgadzam się z wami, że po nieudanych próbach - człowiek ma więcej pokory. 😍 👄 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
leloof85 Wytrzymaj, to trwa tylko kilka tygodni.... Wiesz co, ja kupiłam sobie na początku tabletki na uspokojenie i magnez, chyba dzieki nim nie zabiłam nikogo: a miałam myśłi kosmiczne.... Teraz jestem normalna, spokojna, myślę pozytywnie, nie biorę już uspokajaczy tylko magnez.... Nie wiem jak faceci toleruja tabletki ziołowe ale polecam....:) Będziesz dziwnie spokojny:) i nic ci się nie będzie chciało:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nie moge rac raczej bralem relanium na sen i zle sie to konczylo na dluzsza mete to mnie wykancza mam paranoje i wogole dziala na odwrot;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
leloof85 to lepiej nie bierz:) Ja zmykam do sklepu, a potem musze usiąść do nauki, czek an amnie makro:( normlanie mnie przesladuja te notatki i zadania;) Zasiadam do nich od 2 tygodni, no i dzisiaj jest ostatni dzień, więc usiadę i się wkońcu pouczę:) Wy tez zawsze uczycie się na ostatnią chwilę? Ja się chyba nigdy nie zmienię, mimo moich 30 lat nadal myslę jak dzieciak:) Ahhhhhhhhhhhhhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
leloof ty kiedyś komuś tu znalazłeś świetny materiał... może mi też pomożesz.... ja szukam coś na temat: Rola religii w współczesnym świecie.... Nic nie moge znaleść, no poprostu nic:(załamka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
10endi ------nie widac Twojego wpisiku....mam nadzieje ze sie trzymasz..30-stka z Gdańska ---pozdrawiam cie i cieszy mnie ze tak pieknie przetrwalas trudne chwile a teraz pomozesz dobra rada innym..my sami jestesmy swiadectwem ze mozna zyc bez fajek...czy nie palimy pare dni czy pare miesiecy tez wracaja zle dni tak jak w zyciu..ale nie poddawajmy sie ..NIE PALIMY..leloof85---.podpisuje sie pod postem 30-stki z gdanska..tez bralam cos ziolowego aby przespac noc,magnez ,meliske..no i na poczatku tabex-mysle ze bez niego bym nie dala rady,,jestem weteranka w rzucaniu ale teraz pierwszy raz tak dlugo trwam i wiem ze nie chce wracac do palenia..trzeba chciec rzucic to podstawa ..pozdrawiam wszystkich..trzymam kciuki..---:):):).258--DBP:):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Leloof - pewnie sam wiesz, że najlepszym sposobem żeby nikogo nie zabić jest po prostu unikanie ludzi....., wszelkie inne metody to tylko półśrodki - a poważnie mówiąc mi pomaga ruch i wysiłek fizyczny a i jak moge to krzycze głośno - a normalnie to po prostu oddycham przez nos licząc do ilu się da - a tabletki ziołowe też biore czasami na sen 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale jestem taki ze jak mi cos lezy to nie potrafie sie powsrrzymac jedni mnie a to kochaja drudzy nienadwidza(a ja?? sam niewiem) jak mam swoje zdanie to je mowie tylko ze teraz nie potrafie mowic raczej wrzeszcze trzydziecha cos wiecej o temacie powiedz i do czego to

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ktoś polecił książke dr Alana. Czytałam ją przy po przedniej próbie. Nie pomogła mi wcale. Jak dla mnie nic okrywczego w niej nie było - w kółko wałkowanie tego samego. Ale jeśli komuś innemu ma ona pomóc :) A tak z innej beczki: jak dodać stopkę? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
leloof to na socjologię... temat brzmi : Religie, rola religii we współczesnym świecie..... Religie już opisałam ale nie mam roli religii Chodzi mi o rolę 5 największych, czyli chrześcijaństwo buddyzm judaizm islam hinduizm....nie moge znalesc ich roli we współczesności czyli dzisiajsza rola religii, wiem o matketach w niedziele itd...:). Ale jakies konkretne info na temat roli religii, na youtoobe znalazłam kilka prezentacji ale to za mało, na ściądze tez kicha same dyrdymały:( Załamka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hello;) witam wszystkich niepalacych i tych ktorzy probuja rzucic-oby sie udalo;) ja nadal nie pale.....i szczerze powiedziawszy, nawet nie mysle o fajkach;)no moze czasem przy winku.....ale juz nie mam takich kryzysow jak kiedys:) pozdrawiam i zycze milego dzionka🌻 Nie palê ju¿ 70 dni (+ 15g03m34s). Iloœæ niewypalonych papierosów: 988. Bêdê ¿yæ d³u¿ej o 7 dni (+ 13g16m37s)! Zaoszczêdzone pieni¹dze: 177,98 €!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
leloof85- a co sobie będziesz żałował,Tylko nie pal. Już widzę te nagłówki w gazetach 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ANNA.
NIE PALĘ 3 LATA I 8 MIESIĘCY.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzis jest 5 dzień bez papierosa rewelacja zero stresów nawet sie nie denerwuje a wszystko dzieki bio naswietlaniu rewelacja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ANNA.
NIE BRAŁAM ŻADNYCH LEKÓW ANI PLASTRÓW PO PROSTU POWIEDZIAŁAM ZE TAKI SMRÓD NIE BĘDZIE MNĄ RZĄDZIŁ . POCZĄDKOWO MYŚLAŁAM ŻE MI ODBIJA WSZEDZIE WIDZIAŁAM PAPIEROSY W SKLEPACH MARKETACH KIOSKACZ NA PIERWSZYM MIEJSCU NAWET PETY NA ULICACH MNIE DRAŻNILY.BYŁO CIEŻKO ALE SIE UDAŁO

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anna- jesteś przykładem, że jednak można. Pikulinka- ja jestem na tabexie.11 dzień.Jakoś daję radę.Każda metoda jest dobra jak prowadzi do celu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tak lubiłam fajeczki że wogóle nie myslalam o rzuceniu a tu jednego dnia stwierdziłam ze wole sobie kupic cos na d...pe zamiast codzinnie 10zl znalazlam w necie bio naświetlanie zadzwoniłam w niedzielę pojechałam o 15 wypaliłam ostatnia i nic mnie nie rusza nawet 5 osob w domu palących naprawde czuje sie super bez fajek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tu troche znajdziesz zaraz szukam dalej:) W latach dziewięćdziesiątych istniało silne przekonanie, że nieuchronnie zbliżamy się do jakiejś formy kresu dziejów. Nośnikiem tej idei stała się książka Francisa Fukuyamy „Koniec historii”1. Liberalna demokracja miała, wedle autora, stanowić ostateczny akcent cywilizacji euroatlantyckiej. Na horyzoncie widniało już tylko rozszerzanie na cały świat tego najlepszego z ustrojów. Ku takiemu myśleniu szczególnie skłaniał dokonujący się w Europie demontaż bloku komunistycznego. W wizji Fukuyamy nie znalazło się miejsce dla religii, autor zasadniczo antycypował założenia socjologicznej teorii sekularyzacji, wedle której proces słabnięcia i zaniku religii pogłębia się nieodwołalnie razem z modernizacją. Świat po końcu historii objawił się, jako świat bez religii lub z religią zredukowaną do obszaru prywatności, pozbawioną wpływu na główny nurt dziejów. Liczono, że w krótkim czasie nastąpi wchłonięcie pierwiastków irracjonalnych (tzn. religijnych) przez racjonalne (demokratyczne, naukowo-techniczne). Dzisiaj trudno sobie wyobrazić podobne myślenie, wypadki z 11 września 2001 odmieniły bardzo wiele. Pojawienie się terroryzmu opartego na islamskim fundamentalizmie skierowało refleksję na nowe tory. Rzeczywiście od tamtego czasu mamy jeszcze więcej pytań niż wcześniej, ale dowodzi to, że dyskusja zatoczyła szerokie kręgi i znajduje się w centrum uwagi. Spory o rolę religii w filozofii, sferze publicznej, czy stosunkach międzynarodowych, etyce i nauce rozpalają umysły myślicieli i publicystów ze wszystkich zakątków świata i większości dyscyplin. Teologia przestała być w takim stopniu, jak jeszcze piętnaście lat temu ziemią zakazaną. Teoria sekularyzacji tak pewna i niepodważalna, że brano ją za aksjomat, doznała bolesnego osłabienia. Równocześnie islam i laickość nie schodzą z ust Europejczyków, a przyszłość prezydentury amerykańskiej zależeć będzie być może od przedefiniowania języka, w jakim mówi się Stanach Zjednoczonych o religii. W tym kontekście można też spojrzeć na podjęte przez papieża Benedykta XVI wysiłki o umocnienie katolickiej tożsamości. Jak na tle nowego klimatu dyskusji o religii wygląda sytuacja Polski? Co dzieje się w naszym katolickim kraju, pozornie pozostającym w bezruchu, ale faktycznie nieustannie zmagającym się z nowoczesnością? Jednym z pierwszych myślicieli głównego nurtu, który podjął na nowo temat roli religii we współczesnym świecie, był Jurgen Habermas. W 2001 roku ogłosił on słynny esej Wierzyć i wiedzieć2. Oto jego diagnoza ówczesnej sytuacji: „Jeszcze niedawno linie frontu wyznaczała inna kwestia – czy i do jakiego stopnia powinniśmy przystać na genetyczną autoinstrumentalizację lub zgoła dążyć do autooptymalizacji. Przy pierwszych krokach na tej drodze między rzecznikami zorganizowanej nauki, a rzecznikami Kościołów rozgorzała wojna mocarstw wyznaniowych.(…) Ale 11 września napięcie miedzy świeckim społeczeństwem a religią wybuchło w całkiem inny sposób”3. Cała wypowiedź Habermasa nie budzi dziś większych emocji. W dyskusji wokół religii padło wiele dalej idących stwierdzeń, jednak dzięki Habermasowi pojawiły się istotne pytania, choćby to, jaka jest możliwość rozwiązania napięcia pomiędzy świeckim społeczeństwem, a sferą sakrum. W wypowiedzi Habermasa znajdujemy jeszcze inne elementy, które zmieniły oblicze debaty. Pierwszym z nich było uznanie, że język religii, wcześniej przyduszony, eksplodował do sfery publicznej, drugi, że język polityki po 11 września „nabierał starotestamentowego brzmienia” i „poruszył w głębi świeckiego społeczeństwa jakąś religijną strunę”4, trzeci wskazał też na istnienie przednaukowych elementów samowiedzy człowieka. Choć postoświeceniowy filozof nie mógł tego uznać wprost, tym samym wskazał na istnienie pozytywnej relacji pomiędzy religią, rozumem i prawdą. Potwierdził intuicję, że rozbieżność kultury i społeczeństwa, jaka powstaje przy przyspieszonej modernizacji prowadzi do procesów destrukcyjnych i przemocy na tle religijnym. Wszystko to okazało się zupełnie nowe w świeckim nurcie myślenia, w epoce „po końcu historii”. Inicjatywa intelektualna Habermasa, mimo pewnego rodzaju zachowawczości (była tylko uznaniem faktów i ich sproblematyzowaniem) została skrytykowana z różnych ideowych stron, znalazła jednak sprzymierzeńca w pozornie zupełnie niespodziewanej osobie. Oto w 2004 roku przedstawiciel laickiej lewicy, zdeklarowany ateista, którego refleksja religijna zawiera się w pytaniu o „akt wiary w Boga, o którym wiadomo, że nie istnieje”5, spotyka się w Katolickiej Akademii Bawarii z prefektem Kongregacji Nauki Wiary Kościoła Katolickiego. Spotkanie Jurgena Habermasa i kard. Jozefa Ratzingera oprócz znaczenia intelektualnego miało także wymiar symboliczny. Nastąpiło, choć na niewielkim polu, odnowienie dyskusji pomiędzy skrajnie odmiennymi prądami intelektualnymi współczesnej Europy. Język teologa został dopuszczony do dyskusji na równych prawach, co język filozofa. Habermas podczas wymiany referatów postawił kilka tez, m. in. o problematyczności procesu wypychania religii ze sfery publicznej, wiążącym się z tym wysychaniem źródeł solidarności społecznej i podstawy ustroju prawnego postsekularnego świata, a także o konieczności przekładu języka religijnego na język świecki. Wypowiedź filozofa wskazywała jednak na konieczność całkowitego poddania się wiary rozumowi, by ten ostatni znalazł dla siebie odświeżające źródło6. Nie zaproponował jednak niczego, co naruszałoby dogmatykę współczesnego racjonalizmu, zachowującego wiarę w nieuchronny zanik religii. W jakiejś mierze Habermas zrewidował stanowisko mówiące, że religia już właściwie wypadła ze społecznej gry. Przesunął ten fakt w odleglejszą przyszłość. Dalej w swoim wystąpieniu Josef Ratzinger wskazał, że nauka jako reprezentantka współczesnego racjonalizmu nie jest w stanie wyłonić z siebie etosu. A tego co można określić mianem „świadomości etycznej” nie uzyskamy na poziomie naukowych debat. Zadał również fundamentalne pytania, jak choćby to, czy w obliczu religijnie usprawiedliwionego terroryzmu możemy religię uważać za „siłę sprawczą i ocalającą”, a może przezwyciężenie religii jest koniecznym krokiem na drodze postępu, wolności i uniwersalnej tolerancji. A ale Ratzinger postawił też inne pytanie: „Czy można zaufać rozumowi?” Jego dziełem jest bomba atomowa, hodowla i selekcja ludzi i to być może właśnie rozum potrzebuje kagańca. W świecie współczesnym tym co pozostało w procesie sekularyzacji po prawie moralnym wywiedzionym z religii są prawa człowieka, ale i one są „zrozumiałe są tylko przy założeniu, że człowiek jako człowiek, po prostu z racji przynależności do gatunku jest podmiotem praw,(…) których nie można wymyślić.(…) Dla chrześcijan prawo rozumu wiązałoby się z aktem stworzenia i Stwórcą. W świecie indyjskim odpowiadałoby mu pojęcie ‘dharmy’, wewnętrznej prawidłowości bytu, w tradycji chińskiej – idea porządków Nieba.” Konieczna jest nieustanna współpraca rozumu i wiary. „Bez fałszywego europocentryzmu” można stwierdzić, że to właśnie korelacja chrześcijaństwa i rozumu tworzy z nich głównych partnerów7. Przedstawione powyżej stanowiska określają granice sporu o religijne źródła tożsamości cywilizacji euroamerykańskiej i globalnej. Jeśli Habermas zaproponował redefinicję sytuacji, pozostając w paradygmacie postępującej sekularyzacji, która jednak przyznaje się do własnych słabości, to Josef Ratzinger znalazł propozycję na nowy sposób postsekularną i nowocześniejszą. Znacznie poważniej potraktował on krytykę rozumu i nowożytnego racjonalizmu widząc ich bezradność wobec mocnych stanowisk religijnych fundamentalistów. Debata Habermasa z Ratzingerem, ma dzisiaj charakter historyczny, choć minęło od niej ledwie kilka lat. Pozwoliła ona na zrozumienie, że dyskurs publiczny zwyczajnie potrzebuje głosu religii. Równolegle do pewnych zmian i przewartościowań w refleksji filozoficznej, również socjologia przeniosła swoje akcenty. Taką zmianą jest odchodzenie od teorii sekularyzacji, i poszukiwanie nowych rozwiązań w ramach teorii rynkowej. Znakomitym przykładem stał się Peter L. Berger jeden z najbardziej znanych teoretyków sekularyzacyjnych w socjologii. Porzucił on ten rodzaj refleksji stwierdzając własną pomyłkę w drodze naukowej. Do głosu dochodzą przedstawicie badań nad religią podkreślający nie tyle szczególne przodownictwo Europy w drodze zeświecczenia, ale raczej wyjątkowość tej drogi na tle świata. Sam Berger w jednym z artykułów stwierdził: „Teorię sekularyzacji, jako zjawiska związanego nieuchronnie z modernizacją należy czym prędzej odłożyć do lamusa. Teoria ta nie jest w stanie wyjaśnić tak widocznej dziś różnicy między pozycją religii w Ameryce i Europie. Jeśli z niej zrezygnować, okaże się, że wbrew często wyrażanym opiniom na temat ‘amerykańskiej wyjątkowości’ to raczej ‘euroświeckość’ stanowi wyjątek, który potwierdza regułę, iż nowoczesność nie jest ze swej istoty wroga religii”8. Taką tezę stawiał już w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych David Martin zaznaczając, że europejska specyfika wiąże się ze szczególnym powiązaniem państwa i kościołów, które przestały być postrzegane jako reprezentujące potrzeby religijne wszystkich warstw społecznych. W miejsce religii pojawił się nacjonalizm, socjalizm i inne ideologie wyrosłe z prądów nowożytności, a Europa poszła drogą odrzucenia idei religijnych, z którymi była związana. Pozwolono w ten sposób na doskonale znane szaleństwa rozumu. Kościół katolicki, w znacznej mierze wyparty ze współczesnej europejskiej świadomości, jako spoiwo społeczne, w Stanach Zjednoczonych gdzie „mógł wydawać się amerykańskim protestantom obcy, klerykalny, autorytarny i wrogi, w gruncie rzeczy łatwo dopasował się do amerykanizmu i do amerykańskiej ‘świeckiej religii’”9. To właśnie przypadek amerykański pokazuje, że nowoczesność nie musi iść w parze z wrogością wobec religii. David Martin twierdzi, że to powiązanie jest wręcz historyczną przypadłością, wynikiem określonych okoliczności, które przeminą. „Jeżeli mam w tym zakresie rację, to pogląd Europy na samą siebie, pogląd, który podzielają niemal wszyscy Europejczycy, musi być radykalnie zmieniony. Nie jesteśmy kulturą przewodnią, która wytycza historii ścieżkę, jaką musi podążać z rozmaitymi kłopotami cała reszta świata. Jesteśmy przewodnikami tylko w tym sensie, że rozpoczęcie wielkiej przemiany doprowadziło do zerwania różnorakich, powstałych przez stulecia więzów między religią a społeczeństwem. Instytucje religijne w Europie były zatem tak silnie osadzone na pozycji monopolisty i tak głęboko wplątane w osnowę dawnych struktur społecznych, że stabilna kontynuacja religii stała się niemożliwa. Religia zawsze okazywała się być w niezgodzie ze zmianą społeczną, wstrząsały nią kolejne nowości, aż rozpoczął się upadek, którego jeszcze nie powstrzymała. Europa stała się jedynym prawdziwie świeckim kontynentem na świecie i to nie tylko w przeciwieństwie do Ameryki Północnej”10, gdzie sekularyzacja pchnęła religijność do istniejących poza strukturami państwa wspólnot kościelnych, formujących się na zasadzie dobrowolnych stowarzyszeń. Być może zupełny zanik dawnych struktur upodobni kiedyś Europę do Ameryki. Uwolnienie religii od politycznego usadowienia i ciągle wyraźnego kontekstu historycznego pozwoli jej na swobodne budowanie ducha wspólnoty i kapitału społecznego. Pytanie tylko czy David Martin nie posuwa się zbyt daleko? Raczej nie, dzisiaj nawet areligijni myśliciele europejskiej lewicy nie wpadają w oburzenie wobec tez o trwałości religii nawet jeśli nie chcą się z nimi pogodzić. Co więcej sami próbują oprzeć własne koncepcje na wybranych elementach tradycji religijnych. Dobrym przykładem może być Alain Badiou i jego książka „Święty Paweł. Ustanowienie uniwersalizmu”11. Oczywiście pozbawiona jest ona treści stricte religijnych, jednak odwołanie do uniwersalizmu zawartego w nauczaniu Apostoła pogan wskazuje, że na nowo odkryta siła religii nie jest właściwie kwestionowana. Zdaje się, że ciągle bardziej dostrzegana jest jej mroczna strona. Rewolucyjne mrzonki Badiou o zbudowaniu wspólnotowego etosu lewicy na wypreparowanej religijnej formie muszą prowadzić do nikąd, ponieważ negują „wartość dodaną” jaką niesie, w szerokim sensie, rzeczywistość teologiczna. Sukces św. Pawła nie opierał się tylko na formie działania (uniwersalizm, do którego szczególnie odwołuje się Badiou), ale i treści (dobra nowina o zbawieniu przez Boga, zapoznana przez Badiou). Od lat dziewięćdziesiątych David Martin wzmocnił swoje stanowisko, przekonując że religia stanowi w Europie swego rodzaju ukryty „standard złota” broniący przed relatywistycznym nihilizmem oświecone i świeckie instytucie oraz aktywności. Zaznacza on jednak, że język religijny nie podlega pełnej konwersji na język świecki i trzeba pytać jakie jego postacie mogą pojawiać się w sferze publicznej, a jakie nie12. Zaskakująco obserwacje socjologa okazały się bliskie spostrzeżeniom teologa. Religia istnieje, jest potrzebna, i nie ma sposobu, by całkowicie przełożyć ją na język świecki, więc szukajmy sposobu, jak ma komunikować, jak ma włączyć się w dyskurs. Nie może ona być traktowana tylko, jako pożyteczna „dziczka”, (a jako taką dziczkę traktują ją Habermasa i Badiou), która prędzej czy później zostanie usunięta, ale jako jedna z pełnoprawnych gałęzi krwioobiegu społeczeństwa europejskiego13. Sam laicyzm nie stanowi uniwersalnego samodzielnego pnia, który można by przeciwstawić partykularyzmowi religijnemu. Należy raczej powiedzieć, że istnieją różne uniwersalizmy laickie, np francuski, amerykański, jeszcze niedawno rosyjski. Ich stosunki z religią bardzo się różnią. Ostatecznie jednak „ani Bóg, ani prawda nie mogą być zastąpione przez świeckie miasto”14. Problemowi sekularyzacji, czyli temu jak społeczeństwa aksjomatycznie religijne euroamerykańskiego kręgu kulturowego stały się społeczeństwami, w których wiara religijna jest tylko jedną z opcji, poświęcił swoją najnowszą książkę „A Secular Age” Charles Taylor15. Jednak oprócz analizy samych przemian prezentuje on typologię sekularyzacyjną, która może pozwolić nam zbliżyć się do odpowiedzi na pytanie, czym jest właściwie świeckość, laickość i jakie dalsze konsekwencje dla nas z tego wynikają. Rozróżnia on trzy znaczenia tych pojęć: 1) jest to znikanie religii ze sfery publicznej, szczególnie jako elementu aksjologicznego i praktycznego instytucji politycznych i państwowych, 2) jest to obumieranie praktyk religijnych, takich jak chodzenie do kościoła itp. 3) dotyczy warunków wyznawania wiary w społeczeństwie „w którym wiara w Boga jest tylko jedną z opcji, często nie najłatwiejszą”16. Definicje Taylora są przydatne ponieważ pozwalają porządkować pewne nieporozumienia. Fakt, że w Stanach Zjednoczonych Ameryki są miejsca, w których odsetek religijnych i praktykujących chrześcijan jest porównywalny z odsetkiem praktykujących muzułmanów w Arabii Saudyjskiej, czy Pakistanie nie może nas prowadzić do fałszywego wniosku, że w obu tych przypadkach sekularyzacja się nie dokonała. Warunki wyznawania wiary w Stanach Zjednoczonych znacznie różnią się od tych, które znajdujemy w Pakistanie, również nieporównywalna jest instytucjonalna rola religii w przypadku krajów muzułmańskich a Stanów Ameryki, gdzie istnieje rozdział państwa i wspólnot religijnych, prawa religijnego i świeckiego. Przykładem na laicki charakter amerykańskiego uniwersalizmu jest przypadek J.F. Kennedy’ego. W związku ze swoimi katolickimi korzeniami był podejrzewany o zbytnią przychylność dla Watykanu i potencjalne zaniedbywanie interesów amerykańskich ze względu na swoje przekonania religijne. Przekonywał on Amerykanów, że przynależność do uniwersalizmu katolickiego nie stoi w sprzeczności z jego amerykańskością, jako kandydata na prezydenta. Amerykańska hierarchia wartości jest w pewnej mierze oczywista, najpierw patriotyzm potem religia. Gdy dziś Mitt Romney, mormon i przedstawiciel republikanów stwierdza: „Nikt nie powinien być wybierany ze względu na wiarę.”17 doskonale wpisuje się w ten amerykański podział na to co świeckie i religijne. Podział ten nakazuje amerykańskim politykom wypowiadać się w sprawie religii i równocześnie podkreślać przynależność do „religii republikańskiej” i kultu ojców założycieli, a wszystko to niezależnie od prywatnego wyznania. „Każdy, kto wierzy w wolność wyznania, każdy, kto w swoim życiu klęknął przed Wszechmogącym, ma we mnie swego przyjaciela i sojusznika”18, zważywszy, że słowa te wypowiadał kandydat Partii Republikańskiej mówiący do religijnej części elektoratu łatwo zauważyć, że mają one czysto sekularny, deistyczny wydźwięk. Gdy równocześnie niezwykle popularny kandydat demokratów Barak Obama nawołuje do większej obecności religii w przestrzeni publicznej to jego poglądy z całą pewnością nie idą dalej niż to co mówili kard. Ratzinger, czy Habermas o sytuacji europejskiej. Jednak retoryka się zmieniła, jeśli kandydaci i prezydenci ostatnich dekad mówili o swoim doświadczeniu religijnym w kategoriach „objawienia”, to Barak Obama mówi o świadomej decyzji. Religia okazuje się także sprawą rozumu, włączoną na nowo w uniwersum ludzkiego życia, a w amerykańskim kontekście także dobrze rozumianego pragmatyzmu. Podczas, gdy Romney zmuszony niechęcią wielu Amerykanów do mormonów, tkwi w jakiejś mierze w archaicznej już dziś postawie Kennedy’ego, Obama daje dostęp do religii tym, którzy nie odnajdują się w języku „nowonarodzonych”, w języku „objawień”. Oczywiście potrzeba przywrócenia religii, jako języka wartości, którymi można by nasycić instytucje publiczne jest znacznie większa w Europie niż Ameryce. Typologia Charlesa Taylora pokazuje, że zarówno Obama, Habermas, jak i Ratzinger mimo zróżnicowania poglądów poruszają się wspólnie w obszarze kultury chrześcijańskiej. Taylor nie zauważa jednak, że kultura ta zawsze pozostawiała większy lub mniejszy margines świeckości, gdy pisze: „Co mamy na myśli, mówiąc, że żyjemy w świeckiej epoce? Prawie każdy by się zgodził, że w jakimś sensie tak jest, przy czym >my< oznacza tutaj mieszkańców Zachodu, Zachodu Północnego czy świata północnoatlantyckiego. (…) Od takiej oceny trudno uciec, kiedy porównamy te społeczeństwa z innymi społeczeństwami w dziejach ludzkości, czyli z prawie wszystkimi społeczeństwami współczesnymi (np. kraje islamskie, Indie, Afryka) i wszystkimi społeczeństwami wcześniejszymi, także z tymi z obszaru atlantyckiego”. Dlaczego nie można do końca zgodzić się z tym opisem? Chrześcijaństwo od samego początku miało w sobie ów element świeckości, który należy oceniać jak najlepiej, i który jedynie zmieniał swój praktyczny zasięg. Można wyróżnić dwa jego źródła 1) Zawarty w Nowym Testamencie rozdział na to co boskie i to co cesarskie, przy czym rozdział ten nie powinien być rozumiany jako całkowita separacja 2) docenienie przez chrześcijan wartości rozumu i filozofii, a przez to poznawczych zdolności człowieka. Ta teoretyczna specyfika chrześcijaństwa znajduje swój praktyczny oddźwięk w europejskiej debacie na temat integracji mniejszości muzułmańskiej we Francji. Dużą popularność wśród intelektualistów zajmujących się islamem zdobył w ostatnim czasie młody teolog islamski Tariq Ramadan. Jego zdaniem muzułmanie w Europie mają dwa cele: „pozostać wiernym tradycyjnym zasadom i jednocześnie zaakceptować fakt, iż nowe idee przychodzą z Zachodu”19. Takie stanowisko wydaje się być akceptowalne, ale z drugiej strony jego przekonanie, „że w Koranie można znaleźć odpowiedź na każde pytanie, jakie stawia młody muzułmanin w Europie”20 budzi już podejrzenia. Takie wątpliwości wyraża nawet Guy Sorman będący gorącym zwolennikiem promowania umiarkowanych przedstawicieli islamu europejskiego. „Czy ta dosłowna, fundamentalistyczna interpretacja islamu może sprawić, że muzułmanie zintegrują się z kulturą europejską?”21. Dosadnie tendencję tkwiącą w teologii islamskiej skłaniającą tę religię ku fundamentalizmowi przedstawił papież Benedykt XVI podczas wykładu w Ratyzbonie: „(…) cytuję tu pracę znanego islamoznawcy francuskiego R. Arnaldeza, który zwraca uwagę (…), że Bóg nie jest ograniczony przez swoje Słowo i nic nie zmusi Go do objawienia nam prawdy. Jeśli taka będzie jego wola, człowiek będzie musiał nawet czcić bożki.”22 A w innym miejscu pada istotne podsumowanie powyższego wywodu: „Jego wola nie jest związana z żadną z naszych kategorii, również nie z rozsądkiem”23. To przekonania całkowicie sprzeczne z kulturą europejską tak świecką, jak i chrześcijańską. Gdy Ramadan zapewnia, że jest zwolennikiem moratorium na kamienowanie kobiet, które nakazuje Koran w określonych przypadkach to trzeba zapytać, nie zarzucając jemu samemu złych intencji, o wartość takiego moratorium, skoro to w Koranie, a nie w ustach interpretatora znajdują się „odpowiedzi na wszystkie pytania”. Czy Allah kieruje się rozumem, zasadą prawdy i spójności? Ramadan próbuje przekonywać, że europejski problem z muzułmanami nie ma charakteru religijnego, a jedynie społeczny i opiera się na rasistowskich zachowaniach Europejczyków. Europa zdaniem Tariqa Ramadana to pojęcie odnoszące się do czysto proceduralnych struktur, mówi on wprost, że nie chce „definiowania obywateli poprzez religię”24. Oburzenie Ramadana wobec stanowiska Nicolasa Sarkozy’ego w sprawie rozszerzenia Unii Europejskiej o Turcję potwierdza tylko fakt, że islamski teolog ignoruje chrześcijański „standard złota” fundujący Europę. Francuski prezydent przyjmując w Watykanie pod koniec 2007 roku honorowy tytuł kanonika laterańskiego potwierdził przywiązanie swojego kraju do korzeni chrześcijańskich, jako fundamentu etycznego, podkreślając przy tym znaczenie tradycji świeckiej. „Standard złota” to wiara i rozum powiązane ze sobą, a nie odseparowane, jak w teologii i filozofii islamskiej (nie wyłączając nawet wielkich teoretyków arystotelizmu średniowiecznego). To z powyższych powodów wielu w Europie ma, jak twierdzi Ramadan „zupełnie błędną koncepcję tego kontynentu, wykluczającą wszystko, co nie odpowiada logice bardzo zawężonego myślenia”25. Znawca filozofii islamskiej Remi Brague zachęca, by raczej zwrócić się w stronę tych muzułmanów, którzy podejmują trud interpretacyjny Koranu i nie traktują wszystkich jego zapisów literalnie, ale dostrzegają aspekt historyczny. Jeśli Koran nakazuje kobietom zakrywać głowy chustami to czyni to prawdopodobnie z podobnych powodów, dla których zachęca do tego św. Paweł, on po prostu naucza: „idąc do kościoła nie ubierajcie się jak nierządnice”26. Chrześcijaństwo stoi dziś przed wyborem, czy iść ramię w ramię z islamem, jako sojusznikiem wobec roszczeń uniwersalizmu laickiego, czy raczej współdziałać z laicyzmem na obszarze rozumu przeciwko irracjonalności wielu nurtów religii Mahometa. Analogiczne dylematy czekają współczesne państwa cywilizacji zachodniej. Właściwa droga biegnie prawdopodobnie jednak pomiędzy skrajnymi stanowiskami, dlatego debata religijna w Europie długo jeszcze nie utraci swojej temperatury. Jaka na tym tle jest sytuacja Polski? Ostatnia kampania wyborcza pokazała, że Kościół Katolicki nie zamierza mieszać się bezpośrednio do spraw politycznych. Można było odnieść wrażenie, że biskupi we wszystkich kwestiach uznali istnienie konsensusu światopoglądowego. Jednak wrażenie o istnieniu zgody w sprawach funkcjonowania religii w Polsce jest iluzją. Nowy układ sił po wyborach pokazał, jak wiele istnieje kontrowersji dotyczących sposobu istnienia religii w przestrzeni publicznej, a także kwestii kanonu zasad Kościoła, który „nie podlega żadnym negocjacjom” i, o którego prawne umocowanie Kościół zamierza zabiegać. Reprezentanci Kościoła w Polsce, czyli biskupi, raczej zaznaczają w sferze publicznej swoje stanowisko w określonych sprawach niż angażują się w walkę polityczną. Jeśli jednak tego rodzaju spory można uznać za normalny przejaw życia publicznego, gdzie ujawniają się poglądy i interesy poszczególnych grup i polityków to nie należy nie zauważać istniejących skrajności. Z jednej strony możemy mówić o nieprawidłowej ingerencji religii w sferę publiczną jeśli duchowny stara się mobilizować elektorat polityczny wokół związanych z sobą ludzi i przekracza granicę tego co można by nazwać wpływem światopoglądowym wkraczając na obszar interesu i wpływu stricte politycznego. Możemy mieć wtedy do czynienia z quasi-partyjnymi strukturami, działającymi nieformalnie, a podpierającymi się autorytetem Kościoła. Zupełnie bezprawnie. Dotyczyło to w ostatnim czasie posłów związanych z o. Tadeuszem Rydzykiem. Drugą skrajnością polskiej sfery publicznej są postulaty całkowitego odseparowania religii od spraw publicznych. W takich przypadkach, jako nieuprawnione działanie polityczne traktuje się wypowiedzi Episkopatu w sprawach moralności i jej prawnego umocowania, a nawet wypowiedzi wyznających wiarę i zasady katolicyzmu polityków i publicystów. Takie reakcje spotykają również wypowiedzi osób, które pozostając w obrębie racjonalnej argumentacji, są krytykowane ze względu na swoją deklaracje religijności. To co w Polsce powinno być istotne to z jednej strony pamięć, że religia nie może wyręczać „świeckiego miasta”, a z drugiej fakt, że to katolicyzm jest źródłem przekonań moralnych w naszym kraju, a także etosu postaw prospołecznych. Kościół w Polsce stoi na stanowisku łagodzenia sporów i raczej odpowiada na pojawiające się kwestie niż sam je wywołuje, należy się jednak spodziewać, że w przyszłości staniemy się świadkami sporów kulturowych, które na nowo zdefiniują rolę religii w naszej przestrzeni publicznej. Kościół w Polsce zdaje się zbyt jednoznacznie wiązać, przynajmniej na poziomie deklaracji różnych środowisk katolickich, z ideami liberalnymi w przestrzeni gospodarczej, nie dostrzegając społecznego wymiaru katolickiej nauki społecznej. Niejednokrotnie zamyka to drzwi do zrozumienia istoty roli religii ludziom, którzy nie identyfikują się z gospodarczą prawicą, a nie podzielają tęsknot radykalnej lewicy za rewolucją kulturalną. * * * Czasy się zmieniają. Nowoczesność zamiast zapominać o religii potrzebuje religię od nowa poznawać. Istnieje potrzeba przybliżania jej niuansów tak w aspektach doktrynalnych, jak i społecznych, ponieważ oba te aspekty w dalszym ciągu kształtują postawy, instytucje, a nawet paradygmaty naukowe pozostając ważnym elementem samowiedzy człowieka. Nie inaczej jest w Polsce. Czasem religia wpychała się bezpardonowo do polityki, a czasem wypychano ją zbyt daleko węsząc w każdej zdecydowanej postawie fundamentalizm. Być może nastały czasy, w których na wszystko możemy spojrzeć z nowej perspektywy „po końcu świata” i odnaleźć sprawom religijnym właściwsze miejsce i właściwszą miarę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 30-stka z Gdańka
Dzieki leloof85:):):):) wiesz to nie na socjologię tylko na naukę o polityce, pomyliłam bo mam z tym samym facetem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zukając związków między religią a współczesnymi problemami międzynarodowymi, o. Hehir stwierdził, że nie jesteśmy do tego dobrze przygotowani. Długo nie uważano, by perspektywa religijna była potrzebna do zrozumienia problemów współczesnego świata. Korzenie tego poglądu tkwią w XVII w., gdy powstał współczesny system suwerennych państw. Utworzenie nowego porządku poprzedzał okres długich i okrutnych wojen religijnych, w których prawie 1/3 ludzi w Europie Środkowej została zabita, często w imię religii. Uważano więc, że religia powinna być całkowicie poza sferą polityki międzynarodowej. Postrzegano zagadnienia religijne jako swego rodzaju mieszankę wybuchową, nad którą nigdy nie można w pełni zapanować. Ówczesna sekularyzacja polityki światowej ma długotrwałe konsekwencje, sięgające aż do naszych czasów. Trudno znaleźć znaczącą książkę na temat stosunków międzynarodowych lub polityki światowej, traktującą poważnie rolę religii. W uważanej za najbardziej wyczerpującą 600-stronicowej pracy dotyczącej globalizacji, wszystkim religiom światowym poświęcono... półtorej strony. W teorii więc i w praktyce stosunków międzynarodowych przyjmuje się, że uwzględnienie spraw religii nie jest potrzebne dla zrozumienia świata. Religia nie jest traktowana jako istotny element w polityce światowej. Stanowisko to wiąże się z panującymi opiniami, że religia może mieć poważne znaczenie dla życia osobistego każdego człowieka, natomiast nie ma ona dużego znaczenia dla życia publicznego. Do zrozumienia zachodzących w świecie procesów potrzebna jest, zgodnie z tymi poglądami, znajomość zagadnień politycznych, ekonomii, strategii militarnych, prawa, kultury, bez uwzględniania aspektów religijnych. O. Hehir uważa takie stanowisko za błędne, gdyż w ten sposób nie można w pełni wyjaśnić wydarzeń na świecie z ostatnich 25 lat. Nie można przecież zrozumieć rozwoju sytuacji w Ameryce Łacińskiej bez uwzględnienia roli Kościoła w tym rejonie. Nie można zrozumieć pokojowych przemian w Afryce Południowej, bez uwzględnienia roli biskupa Desmoda Tutu. Jak wreszcie zrozumieć upadek komunizmu bez polskiego Papieża i Solidarności? Jaka jest więc rola religii i jakie powinna zająć miejsce w polityce światowej? Problem ten musi być uwzględniony w procesie globalizacji. Kościół może wnieść duży wkład do dyskusji o roli religii w polityce. Trzeba przekonać zarówno analityków światowej sceny politycznej, jak i decydentów, że można zrozumieć religie w kategoriach analitycznych oraz włączyć wspólnoty religijne do rozwiązywania problemów polityki światowej. Po pierwsze, należy zrozumieć, że w zglobalizowanym, pełnym współzależności świecie, jednym z ważniejszych zjawisk jest ogromna rola podmiotów ponadnarodowych. Są to organizacje nie będące państwami, które jednak zaczynają wywierać na wydarzenia w świecie podobny wpływ, jak w dawniej państwa. Cechy charakterystyczne tych organizacji to: siedziba w jednym miejscu i działanie w skali globalnej, wykwalifikowany personel, jednolita filozofia działania, złożony system komunikacji. Do tego typu podmiotów o. Hehir zalicza m.in. IBM i Jezuitów! Takie podmioty są zdolne do działań w świecie w nie znany w przeszłości sposób. Faktem jest, że wszystkie wielkie religie mają zdolność do działań w skali globalnej i oczywiście tak działają. Zjawisko to muszą wziąć pod uwagę dyplomaci i politycy, czy im się to podoba, czy nie. Dalej o. Hehir analizuje sposób, w jaki grupy religijne wypełniają swoje funkcje i wywierają wpływ na wewnętrzne funkcjonowanie społeczności i stosunki między różnymi społeczeństwami. Jego zdaniem wspólnoty religijne wnoszą trzy ważne elementy, mające znaczenie dla społeczności: idee, instytucje i wspólnotę. To znaczy m.in., że religia pomaga ludziom zrozumieć świat, nadaje ich życiu i cierpieniom sens, rozwija ich dobroć. Jednak religia daje też niestety ludziom pretekst do zabijania i budowania barier. Religijne organizacje pozarządowe stanowią aktualnie ważny element w sieci instytucji pozarządowych, które często są głównymi podmiotami działającymi na rzecz rozwiązywania konfliktów we współczesnym świecie i łagodzenia ich skutków. Tak więc, biorąc pod uwagę trzy elementy wymienione przez o. Hehira, wspólnota ludzi wspiera odpowiednie organizacje (instytucje), czerpiąc siłę z idei religijnych. Kościół Katolicki nie jest nowym podmiotem na scenie światowej i zajmuje na niej istotną pozycję, m.in. dzięki dobremu przygotowaniu do radzenia sobie z różnymi problemami świata. Zdaniem autora Kościół ma także możliwości wpływania na proces globalizacji. Spójrzmy na rezultaty procesów zachodzących w XX wieku i oceńmy, dlaczego i jak ukształtowały one rolę Kościoła w zglobalizowanym świecie. Przede wszystkim w Kościele katolickim wystąpił proces znacznego wzmocnienia i pogłębienia świadomości spraw społecznych oraz struktur społecznych katolicyzmu. Można wyróżnić trzy etapy tego procesu: · dziedzictwo społecznej nauki Kościoła; · wpływ Soboru Watykańskiego II; · pontyfikat Jana Pawła II. Społeczna nauka Kościoła starała się zająć stanowisko wobec trzech różnych zjawisk, które wystąpiły w XX wieku: · rewolucji przemysłowej; · internacjonalizacji świata po II wojnie światowej; · powstania społeczeństwa postindustrialnego (te złożone społeczności reprezentuje dziś Wielka Brytania i USA). Te trzy etapy rozwoju określały trzy główne pytania, które stawiał Kościół: · Jakie są moralne konsekwencje rewolucji przemysłowej? Kto musi podlegać ochronie? Co należy zmienić? · Co oznacza określenie „międzynarodowy” w warunkach przejścia po II wojnie światowej od wizji społeczeństwa opartego na państwie do systemu globalnego? · Jakie specyficzne problemy powstają w społeczeństwach postindustrialnych? One to zapoczątkowały proces globalizacji i z nich wywodzą się idee i instytucje kształtujące globalizację. Starając się odpowiedzieć na wyzwania rewolucji przemysłowej, internacjonalizacji i powstania społeczeństw postindustrialnych, katolicka nauka społeczna wypracowała szereg koncepcji, które mogą być pomocne w debatach na temat globalizacji. Kamieniem węgielnym katolickiej wizji społeczeństwa jest godność osoby ludzkiej. Podkreśla ją stale Jan Paweł II. Każdy system polityczny czy ekonomiczny, narodowy czy międzynarodowy, może być oceniony tylko przez odpowiedź na pytanie, co czyni on dla godności człowieka. Godność osoby jest przy tym ściśle związana z powszechną społecznością ludzi. Jako katolicy widzimy oczywiście państwa narodowe z ich granicami, regiony oraz różne istniejące struktury, ale z moralnego punktu widzenia podstawową rzeczą, którą powinna być w centrum uwagi, jest powszechna społeczność ludzka, ponieważ godność ludzka ma równe znaczenie w każdym zakątku naszego globu. Osoba jest najwyraźniejszym odbiciem obecności Boga pośród nas, obecności, która jest taka sama w każdej kulturze, kraju i w ludzkiej społeczności jako całości. Przestrzeń między pojedynczą osobą a powszechną społecznością ludzi zajmują prawa i obowiązki, zarówno osób jak i państw. Ten układ praw i obowiązków tworzy strukturę stosunków międzynarodowych. Są one postrzegane i oceniane przez pryzmat szeregu koncepcji: dobro wspólne, opcja na rzecz ubogich, solidarność, którą Papież nazwał „cnotą konieczną” dla współzależnego świata. Te koncepcje nie wyczerpują nauki katolickiej, ale pomagają zrozumieć podejście do procesu globalizacji z jej punktu widzenia: · globalizacja ma zasięg globalny; my, katolicy, posiadamy globalną wizję; · jest to potężne zjawisko ekonomiczne; my posiadamy ludzką miarę oceny: co czyni ono dla godności człowieka; · można je szczegółowo analizować w kategoriach ekonomicznych; my możemy je analizować, biorąc pod uwagę prawa i obowiązki różnych podmiotów występujących w świecie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×