Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Jowala

Która z dziewczyn zdradziła swojego faceta męża i czy były

Polecane posty

Gość malzenstwo
to swietosc- jak mozna zdradzac? jestescie chorzy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem męzatką od dziesięciu lat mam dwie śliczne córeczki ,kochającego męża i wszystko co do szczęscia potrzeba...niestety poznałam innego mężczyzne...i kompletnie stracilam dla niego glowe...zaczęły się potajemne spotkania ,telefony,sms-y...zbliżaliśmy się do siebie coraz bardziej...aż w końcu zdażyło się coś, czego teraz bardzo żałuje...kochałam się z nim.... jest mi z tym bardzo żle...zrobiłam to pod wpływem chwili,zapomnienia....a teraz płace za to strasznymi wyrzutami sumienia...a najgorsze jest to ,ze jestem osobą bardzo wierzącą i nigdy nie podejrzewałabym siebie o takie coś....lecz stało się ....i jak dalej żyć??? Także ostrzegam -jeśli znajdziecie się w podobnej sytuacji...opamiętajcie się ,bo życie w takimi wyrzutami ,że wyrządzilo się bliskim takę krzywde jest nie do zniesienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy warto było?
nie rozumiem tych osób, które piszą ze zdradzają i są z siebie zadowolone, bo dobrze jest im w łóżku z innym facetem ale czy to jest najważniejsze? czemu nikt nie próbuje ożywić swoj związek w taki sosób jak to robi z kochanikiem? to jest możliwe tylko w tedy jeśli się chce, a pożniej nie miejcie do męża pretensji i nie zganiajcie na niego winę bo was nie docenia, bo to jest też wasza wina jeśli nie doceniacie męza to nie dziwcie sie ze oni was nie będą was doceniać to jest starszne co robicie a zwłaszcza jesli macie dzieci, zastanówciesie dobrze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czy warto było? Pytanie czy warto? Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę tzw. motylki. Czasem każdy potrzebuje nowych uniesień zwłaszcza po kilku latach związków. Nasi przodkowie żyli 30 - 40 lat i patrząc pod kątem tej teorii człowiek nie do końca jest stworzony do takich długich związków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropka.kreska/
Witam, moja historia, być może offtopic,nieważne...:( Kiedyś: szaleńczo zakochana nastolatka wychodzi za mąż za mężczyznę, różnica wieku 7 lat). On dojrzały,zdrowo myślący, poważny facet. Ona spontaniczna, ale uległa młoda kobieta, której całym światem jest On. Jego zdanie jest najważniejsze, najmądrzejsze....to co On powie jest święte i nikt nie może tego podważać. Amen. Teraz: Ona: młoda mężatka.... mówi o sobie "pusta skorupka", czuje, że coś ją ominęło, że gdzieś podjęła złą decyzję, że nie tak miało być....szuka czegoś, kogoś....nie wie sama czego... nie chce nikogo krzywdzić, ale wie, że i tak kogoś skrzywdzi...albo siebie zostając i grając szczęśliwą, albo Jego odchodząc... ON: kocha ją do szaleństwa, gwiazdkę z nieba by jej dał żeby tylko widzieć uśmiech na jej twarzy i czuć, tak naprawdę czuć, że Ona jest szczęśliwa...niestety coraz rzadziej widzi uśmiech, coraz częściej widzi swoją ukochaną żonę smutną, zamyśloną..... Tak, zdradziłam Go....zdradzam....nie chcę tego, chcę mieć w końcu święty spokój, ale jak go osiągnąć?? Ile kosztuje święty spokój?? Ile wysiłku, ile wyrzeczeń, ile krzywdy?? Co mam zrobić żeby znowu zacząć żyć?? To są oczywiście pytania retoryczne....zadane w sumie samej sobie.... Pierwszy raz pozwoliłam sobie na pisanie tego co czuje.... Nie musicie odpisywać...myślę, że to jest rodzaj terapii, dla mnie samej....a zresztą czy to ważne?? Nie ważne.... Idę spać, dobranoc życzę wszystkim i każdemu z osobna. Obyście Wy nigdy nie żałowali decyzji, które podejmujecie we własnym życiu... Pa. M.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nadia1234
jakbym czytała swoją historię... jeszcze nie zdradzilam... ale podświadomie chyba do tego dążę... jest ktoś za kimś szaleję... ale znalazł się dlatego, że chciałam żeby tak było. Nikt nie zdradza bez powodu, nawet jeśli nam się coś czasem wydaje - to są to najczęściej tylko złudzenia. Mój mąż bardzo mnie kocha, wcześnie wyszłam za niego - wtedy byłam pewna, że to miłość na całe życie. Nie wiem, czy w ogóle istnieje coś takiego jak "miłość aż po grób". A jeśli nawet - to gratuluję osobom będącym w takich związkach prawdziwego szczęścia. Ja z jednej strony wiem, że skoro mam takie skłonności - powinnam być sama... a już na pewno nie powinnam się była wiązać sakramentem. Ale skąd wtedy mogłam wiedzieć, jak dalej potoczy się moje życie...??? Teraz po 4 latach zdaję sobie sprawę, że owszem kocham mojego męża... ale nie potrafię poradzić sobie sama ze sobą... i z tym co dzieje się w mojej głowie. Brakuje mi emocji, seksu - w którym mogłabym się zatracić, jak to było kiedyś, chyba tych tzw. "motylków". Wiem też, że nie warto przekreślać tego co się już budowało dla kilku chwil przyjemności... ale czasem zastanawiam się, czy na pewno... Wiem, że jeśli prawdziwym byłoby stwierdzenie, że "nikt nigdy się o tym nie dowie" to zrobiłabym to bez zastanowienia... z wszystkimi tego konsekwencjami... i myślą że żyje się raz. Niezbyt rozsądnie podejście.. ale niestety - rzeczywistość....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropka.kreska/
Do nadia1234 Wiem jak to jest nie móc z nikim o tym porozmawiać.... mój mail morelowa_truskawka@gazeta.pl.... Napisz do mnie. Pogadamy.....czasami rozmowa z kimś może zdziałać cuda....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropka.kreska/
Do nadia1234 Ja wiem co to znaczy nie móc z nikim porozmawiać o swoich problemach.... Jeśli będziesz miała ochotę pogadać, ja mogę Cię wysłuchać.... Mój mail morelowa.truskawka@gmail.pl Czasami sama rozmowa, może zdziałać cuda... Odezwij się. Pa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W dobrym miejscu szukasz, jeszcze bardziej polecam forum wizaz. Pełno korewek możesz tutaj znaleźć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wuju72
Zdrada. Temat starszy od węgla... Przeczytałem wszystkie wypowiedzi i nasunęły mi się pewne spostrzeżenia. Z jednej strony mamy święcie oburzonych, zwykle mężczyzn, którzy nie szczędzą cierpkich słów tym, które się przyznały do zdrady. Z drugiej jest grupa wsparcia zdradzających przez zdradzające, których filozofia sprowadza się do stwierdzenia "lepiej żałować za grzechy niż, że się nie zgrzeszyło"... I co? Otóż obie strony maja po trosze racji. Oburzenie jest zrozumiałe. Zwłaszcza w przypadku osób, które same nie wiedzą czego chcą. Ani od współmałżonków ani od związku, ani od siebie. Zupełnie nie mają pomysłu na życie. Tkwią w czymś ale same nie wiedzą po co. Po wielokroć pojawia się argument - dzieci. Wyskakuje niczym słowo wytrych. Oj jakież to ckliwe to poświecenie. Nie kocham go ale jestem z nim dla dziecka... No i co? Dziecko ma mieć pełną rodzinę po to by od maleńkiego uczyło się jak ma wyglądać kretyński układ? Ma być od hoc obciążone wizją "normalnej rodziny", w której brak jest dobrych wzorców a są tylko erzace komunikacji, szacunku czy miłości? A może to raczej kwestia wygody, co? Braku odwagi cywilnej "bo co ludzie powiedzą"? Jest tez druga strona medalu tych oburzonych i dotkniętych do żywego. Ta hipokryzja i bezrefleksyjność! Skoro mam żonę lub męża tzn, że już nie muszę się starać, okazywać szacunku, miłości, czułości czy zainteresowania. Wystarczy raz na miesiąc trochę seksu, pod kołderką i przy zgaszonym świetle, prawda? A to, że żyjecie obok siebie - wyłącznie prowadząc wspólne gospodarstwo - wystarczy za związek. Sami kopiecie grób miłości... A potem się ludzie dziwią, że znajduje się ktoś, kto poświęci więcej czasu współmałżonkowi niż tradycyjne 5 minut na dzień i oburzacie się????? Tkwiąc w tym swoim codziennym, zwykłym, znanym kieracie nie dostrzegacie ludzi!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wuju72
Zdrada. Temat starszy od węgla... Przeczytałem wszystkie wypowiedzi i nasunęły mi się pewne spostrzeżenia. Z jednej strony mamy święcie oburzonych, zwykle mężczyzn, którzy nie szczędzą cierpkich słów tym, które się przyznały do zdrady. Z drugiej jest grupa wsparcia zdradzających przez zdradzające, których filozofia sprowadza się do stwierdzenia "lepiej żałować za grzechy niż, że się nie zgrzeszyło"... I co? Otóż obie strony maja po trosze racji. Oburzenie jest zrozumiałe. Zwłaszcza w przypadku osób, które same nie wiedzą czego chcą. Ani od współmałżonków ani od związku, ani od siebie. Zupełnie nie mają pomysłu na życie. Tkwią w czymś ale same nie wiedzą po co. Po wielokroć pojawia się argument - dzieci. Wyskakuje niczym słowo wytrych. Oj jakież to ckliwe to poświecenie. Nie kocham go ale jestem z nim dla dziecka... No i co? Dziecko ma mieć pełną rodzinę po to by od maleńkiego uczyło się jak ma wyglądać kretyński układ? Ma być od hoc obciążone wizją "normalnej rodziny", w której brak jest dobrych wzorców a są tylko erzace komunikacji, szacunku czy miłości? A może to raczej kwestia wygody, co? Braku odwagi cywilnej "bo co ludzie powiedzą"? Jest tez druga strona medalu tych oburzonych i dotkniętych do żywego. Ta hipokryzja i bezrefleksyjność! Skoro mam żonę lub męża tzn, że już nie muszę się starać, okazywać szacunku, miłości, czułości czy zainteresowania. Wystarczy raz na miesiąc trochę seksu, pod kołderką i przy zgaszonym świetle, prawda? A to, że żyjecie obok siebie - wyłącznie prowadząc wspólne gospodarstwo - wystarczy za związek. Sami kopiecie grób miłości... A potem się ludzie dziwią, że znajduje się ktoś, kto poświęci więcej czasu współmałżonkowi niż tradycyjne 5 minut na dzień i oburzacie się????? Tkwiąc w tym swoim codziennym, zwykłym, znanym kieracie nie dostrzegacie ludzi!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mirek Gorzow
A ja wam powiem ze 2 tyg temu zdradzilem kobiete z kolezanka.Ona rok po slubie male dziecko.Zrobilem to z premedytacja.Zapytacie dlaczego?Ano dlatego ze jej maz wyrazil sie o mojej kobiecie jebl.... kotka.Przemilczalem to a w duchu powiedzialem sobie ze za te slowa zostanie moim szwagrem.Jestem msciwa osoba i jak slodko bylo to zrobic na jego lozku w jego domu.Tego samego dnia wieczorem pilem z nim alkohol smiejac sie i przypominajac sobie kto ma w zwiazku jebl... kotke.A teraz jego zona jest moja kochanka i nie mam wyrzutow sumienia.Po mnie to splywa i traktuje to jak przygode.To jest zycie.Zrob to tak by nikt sie nie dowiedzial i przedewszystkim nie rozpamietuj o tym co zrobilas to tylko pogarsza twoj stan psych.Zyj normalnie i o tym nie mysl.UWIERZCIE TO DZIALA W 100%

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ANETKKA.
A mój facet właśnie urodziny miał ostra tygodniowa libacja,rzadko kto przytomny,2 jego żonatych bratanków i zrobiłam to z obydwoma kilkakrotnie i nie żałuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gorgonzol
Hmmm... Ja tez chętnie bym zdradził... Mojej żonie się to kilka razy zdarzyło. Mi nie bo jakoś nie szukałem okazji. Może jednak się nadarzy kiedyś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość morelka///
Do wuju72 masz rację. Często ludzie sami nie wiedzą czego chcą. chcą być sami...chcą kogoś mieć....chcą być kochani....nie chcą żeby kochano ich tak bardzo.... Dziwne z nas stworzenia i w sumie uważam, że nie da się nam dogodzić... Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma...i tak samo jest w związku....chcemy czegoś innego niż mamy... Ok, czasami zdarzają się ludzie, którzy mają to czego chcą...nic im do szczęścia nie potrzeba....ale takich ludzi jest baardzzoo malutko... Ludzie , którzy są ze sobą długi czas....i nie walczą o uczucie....przestają dostrzegać miłość.....uważają, że to co ich łączy to tylko przywiązanie bo: wspólne zobowiązania, wspólne dzieci, wspólne wspomnienia....Są ze sobą bo "tak trzeba"..... Czasami, tak jest w moim przypadku, tylko jedna osoba jest "bo tak trzeba" i to jestem ja..... Długo zastanawiałam się gdzie podziało się to uczucie miłości, szczęścia, fascynacji moim mężem....ja wiem, że to przeze mnie ono uciekło i pewnie już nie wróci.... Jesteśmy razem, nie trzymają mnie przy nim dzieci bo ich nie mamy....ale pomimo tego, że pewnie go już nie kocham to bedziemy razem....spytacie dlaczego?? Dlatego, że to bardzo dobry człowiek jest, pełen szacunku, miłości do mnie....wiem, że z nim nie zginę, że mnie nie skrzywdzi, że będzie dobrym tatą dla naszych dzieci, dlatego, że jest moim przyjacielem i że strasznie mnie kocha... Być może powiecie, że strasznie praktyczne podejście do życia, ale uważam, że kiedyś podjęłam taką, a nie inną decyzję i muszę żyć z jej konsekwencjami....nie ważne czy to była dobra decyzja, czy tez zła....nie będę krzywdzić osoby, dla której jestem całym światem.... "Człowiek kocha albo nie kocha, i żadna siła na świecie nie ma na to wpływu. Możemy udawać, że nie kochamy. Możemy przywyknąć do drugiej osoby. Możemy przeżyć całe życie w przyjaźni i wzajemnym zrozumieniu, założyć rodzinę, kochać się każdej nocy i każdej nocy mieć orgazm, a mimo to czuć wokół żałosną pustkę, wiedzieć, że czegoś ważnego brakuje." Paulo Coehlo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość etrtht
wszystko zrozumiem ale tekstów typu: zdradziłam, patrze w lustro i jestem zadowolona albo mówie Wam dziewczyzny zdrada jest boska:D no ludzie!! to już żenada i świadczy tylko o niskiej moralności i płytkiej osobowości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wuju72
Morelko. Problem jest skomplikowany. Są różne powody, dla których zdradzamy. Jeśli jesteś świadoma dlaczego tkwisz w związku, który nie daje Ci pełni - świadoma jesteś również swoich zachowań. Nie potępiam zdradzających ani tych co się oburzają. Każdy ma prawo tak swoim życiem kierować jak chce. O ile jest tego świadomym. Nie znoszę jedynie hipokryzji. Zdradzam bo mi brak czegoś, bo chcę, bo lubię, bo nie mogę przestać ale jestem z nim/nią bo???? nie chcę ranić bo to dobry człowiek... Jakoś mi to nie pasuje... Przykro mi... Z drugiej strony "zdrada to najgorsza rzecz dla związku" i to oburzenie... Tylko popatrzmy ile jest w tym naszej winy, jak dbaliśmy o nasze życie i jak słuchaliśmy drugiej strony, że w końcu jesteśmy zdradzeni... Związek to ogród. Trzeba dbać o niego, pielęgnować, nawozić, strzyc i podlewać, inaczej wyrosną w nim chwasty, zarośnie i zdziczeje do tego stopnia, ze już go nie poznajemy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość adadada
zdradziłam nie wiem co robić jestem rozczęsiona nigdy bym tego nie zrobiła na trzeźwo ale się stało.Mam wspaniałego męża ale za dużo goni za pięniedzmi a nie pamięta o mnie mam wspaniałego syna i wszysto ale czegoś mi brakowało źle się z tym czuje.sumienie mnie gryzie ale był tego wart

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta
Kiedyś po kłótni z mężem, on wyleciał z domu i nie było go trzy dni. U rodziców siedział. Następnego dnia po kłotni przyszedł jego kolega i zaczął mnie pocieszać, tak mi wtedy było smutno, potrzebowałam paru ciepłych słów. No i od słowa do czynów ten kolega zaczął mnie rozbierać i kochaliśmy się. Następnego dnia t6en znajomy męża jakby nic się nie zdażyło przyszedł jeszcze z dwoma. Zaczęła się rozmowa. On mówi na frasunek dobry trunek. No i spili mnie, a póżniej wszyscy po kolei mnie brali. Ja nic nie mówiłam. Mąż dowiedział się o wszystkim. Teraz już nie mam męża. Sąsiedzi też się dowiedzieli i palcami wytykają mnie na ulicy i od dziwek wymyślają. I tak od trzech lat pluję sobie w brodę, że chciałam pociechy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
''Która z dziewczyn zdradziła swojego faceta męża'' Wszystkie kobiety zdradzają, więc pytanie jest źle sformułowane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
po jakiego diabła z nimi piłaś...przecież to sposób stary jak świat??!!! w niezłe szambo weszłaś...:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalisinia
mialam przez 5 lat chłoopaka a czasem spotykalam (tylko spotykałam) sie z filipem, jakmpoznalam obecnego meza obiecalam sobie ze juz nigdy wiecej.... urodzilam syna i tym bardziej bylam pewna..... na nic.... mamy do siebie taka slabosc ze tego nie ogarniam... wystarczy jedno sspojzenie i juz jestesmy razem.... filip jest tak cudowny a jednoczesnie nie jestesmy w s stanie rzucic wszystkiego ((on rowniez ma rodzine[zone, dziecko])) rozstajemy sie od 10ciu lat, obiecujemy ze juznigdy.... ja usycham jak on milczy i on chyba tez.... gdyby nasi malzonkowie sie dowiedzieli to kaplica..... mimo to.... nie mam juz na wszystko sily.... wiem ze zle robie bo gdyby to byl moj maz chyba nie bylabym w stanie wybaczyc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elm
same dziwki tu pisza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wszystkie zdradzaja:) haha ttraktuje to jako zart to chyba musze brac przyklad, bo ja przez prawie 9 lat bylam w zwiazku i nawet niepomyslalam o zdradzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aga66666
ja nie wiem co mam robić. jestem z moim chłoapakiem 2 lata. Mieszkamy ze sobą od roku. Obecnie jestem na wakacjach w domu( przerwa w studiach). Moj chłopak przez całym ten rok nigdzie mnie nie zabierał. Nie chdziło mi o jakieś wystawne obiady w restauracjach albo imrezy. Chciałąm po prostu gdzies wyjsc. Nawet na głupi spacer. Dusiłam sie już ciagłym siedzeniem w domu. Sama z koleżanka mi nie mogłam wyjsc bo mial pretensje. Czułam się jak w klatce. Przyjechałam do domu i napisałam do starego znajomego, którego kiedyś poznałąm i trzy razy w zyciu sie z nim spotkałam. Jakis tydzien temu wyszlismy razem na impreze. Upił sie za bardzo. Wyszlismy szybko bo juz o 1 . Pojechałam z nim do niego. I to co przezyłam tej nocy było totalna masakra. Zaczal mnie calowac mimo ze niechcialam rozebral mnie i potem .... Mam bardzo duze problemy z bolem podczas seksu i nawet moj chlopak nie kocha sie ze mna bo mnie boli. A tamten robil to tak jakby go nic nie obchodzilo krzyczalam wyrywalam sie bilam go mdlelam z bolu potem znowu sie budzilam i znow to sie dzialo. fAKT byłam pijana. I to moja wina ze z nim poszlam. Ale co mam teraz zrobic z moim chlopakiem . Powiedziec mu o tym . Tamten wyjechal sobie za granice na kilka tygodni nie mam z kim o tym pogadac. Nie moge nikomu o tym powiedziec. Czuje sie podle. Nie wiem co robić. Czuje sie wykorzystana i czuje ze kogos bardzo mocno zranilam . Codziennie siebie obwiniam nie moge na siebie patrzec. Zabic sie chyba nie umiem. Nie mam pewnie tyle odwagi. Chce powiedziec o tym mojemu chlopakowi tylko nie wiem co ja wtedy zrobie sama bez pracy bez pieniedzy. Nie skoncze studiow zrujnowalam sobie zycie.Ale nie chce nikogo oszukiwac ani wykorzystywac. Wiem musze poniesc konsekwencje swojego zachowania i chyba udzwignac ten krzyz nie wiem tylko czy starczy mi sil by spojrzec w twarz chlopakowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Agi: Jak napisałaś o swoim chłopaku, że Cię trzyma jak w klatce to sie sobie sam przypomniałem jak zaczynałem ze swoją dziewczyną - też ją tak chciałem mieć tylko dla siebie jak w "klatce" tyle ze my ze sobą nie mieszkamy. Później zacząłem sie nad sobą zastanwiać i stweirdziłem, że to po prostu zazdrośc wynikająca może z egoistycznej miłości. Zdłąem sobie sprawę że miłość muszę jej okazywać przez wolność. Wydaje mi się że Twój chłopak też Cie bardzo kocha i na pewno nie będzie mu z tym łatwo, ale jak ja na Twoją sytuacje patrze, to Ty po prostu zostałaś zgwałcona :/ Współczuje Ci z całego serca, ale jeśli związek i miłość jest szczera, to powinnaś mu powiedzieć. Ja gdybym dowiedział sie o gwałcie na mojej ślicznotce, to bym dorwał gościa i nakładł bym mu (nie wiem czy pięścią w zęby czy słowami do mózgu...). Co do tych kobitek, które niwinnie zdradzacie. Nie potępiam Was, ani nie nazwę was kurwami, czy dziwkami. Troche się pogubiłyście. Przypomnijcie sobie, co czułyście, gdy brałyście ślub (bo większośc z Was to mężatki). Miałyście marzenia, byłyście napełnione poczuciem bezpieczerństwa, spełnienia, miłości. Ale gdzieś to zniknęło. Może to rzeczywiście ten monotonny mąż zawinił, bo przestał dbać o Was. Ale myślę, że jeśli świadomie się z kimś zaprzysięgamy, to nie jest zabawa. A już na pewno nie może być powodem zdrady znudzenie. Jeśli jesteśmy dorosłymi ludźmi, to znaczy, że potrafimy dojrzel rozwiązywać problemy i radzić sobie z nimi jak dorośli (a nie jak dzieci) Trzeba być odpowiedzialnym, za to, co się robi. Bierzemy ślub z gościem, to sie go trzymamy. Kiedy zdarza sie historia, że pojawia sie jakaś stara miłość, to trzeba jej dać po prostu kosza. Nie może być tak że kiedyś gościu sobie Wami pomiatał, albo nie zwracał na Was uwagi, bo miał swoją żonę, a po rozwodzie przychodzi i mowi że Was KOCHA?! TO jest wpier**lanie sie już w Wasz zapracowany związek. Nikt nie mówi że małżeństwo to same przyjemności. Sam Pan Bóg mówi, że małżeństo, to przede wszystkim ciężka praca nad sobą nawzajem. Dopiero ciężka praca objawi włąściwe owoce. Z moją dziewczyną mamy jedną zasadę: Jeśli coś nam w sobie nie pasi, to sobie o tym mówimy. W praktyce musze się upominać o uwagi z jej strony, bo Wy kochane dziewczęta nie lubicie tak ostro wytykać błędów partnerom, których kochacie. Ale to nie znaczy ze macie je ukrywać. Wystarczy szczerze, ale SPOKOJNIE porozmawiać :) Jeśli będziemy odpowiedzialni, dorośli, szczerzy i będziemy się starać, to mamy gwarantowany sukces :) Pozdrawiam all i przepraszam za długiego posta :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wprawdzie jest to topik dla pań i to niewiernych ale jako mężczyzna też mam w tej kwesti coś dopowiedzienia. Jestem dojrzałym facetem po 40-ce. Znam problem zdrady z drugiej strony. Sam robię to od dawna. W przeciwieństwie do tych, którzy usprawiedliwiają zdradę tym,ze ich partner nie spełnia oczekiwań, ja nic złego o mojej żonie nie mogę powiedzieć, więcej uważam ją za wspaniałą kobietę i poza tym jednym tj. niewiernością, o której nie wie robię wszystko, żeby było jej ze mną dobrze. Kobiety lubiły przebywać w moim towarzystwie, a ja dość czesto z tego korzystałem, choć nie zawsze wiązało się to z seksem. Obecnie, od wielu lat jestem w związku z dużo młodszą mężatką. Romans zaczął się jeszcze gdy jej obecny mąż był jej narzeczonym. On o naszym zwiazku nic nie wie, a moja kochanka również nic złego na jego temat nigdy nie mówiła, twierdzi, że jest dla niej i dzieci dobry. Obydwoje staramy się, zeby nasze rodziny nie ucierpiały i nie ukrywam,że są też z naszej strony wyrzuty sumienia. Z drugiej strony od wielu lat nie potrafimy skończyć tego romansu. Podejmowaliśmy takie próby bezskutecznie.Trudno to wytłumaczyć mimo upływu lat nawet kilkudniowa rozłąka jest dla nas trudna, utrzymujemy ze sobą chociaż kontakt telefoniczny. Gdy się spotykamy na potajemnych schadzkach, oczywiscie połączonych z gorącym, wspaniałym seksem, potem trudno jest nam się rozstać.Wiemy o swoim życiu, marzeniach, pragnieniach, obawach więcej niż nasi małżonkowie. Można zaryzykować,że jest to nieformalny stały związek. Jednak od samoego początku nikt z nas nie zakładał, że zostawimy swoich partnerów. Jak widzicie zdrady i romanse mogą wyglądać bardzo różnie. Od krótkich intensywnych, po których bywa zarówno kac jak i wspaniałe wspomnienie na całe życie, do wieloletnich nieformalnych związków funkcjonujących równolegle z oficjalnymi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myslę, że wszyscy to wiedzą. Pytanie tylko po co??? Po co narażać siebie na wieloletnie wyrzuty sumienia i potajemnie schadzki dla których trzeba wymyślać wiarygodne alibi??? Po co narażać drugą stronę na ból i cierpienie???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Iftar, jezeli adresowałaś swoj post do mnie, odpowiadam: funkcjonujemy w tym układzie, ponieważ jest optymalny dla nas obojga i nie uderza w nasze rodziny. Osoby, które mają rodziny (obydwoje je mamy) wiedzą o czym piszę. Co innego jeżeli któryś z kochanków szuka męża lub zony, wtedy powinien o tym swojemu partnerowi jasno powiedzieć zanim zacznie romans albo nie powinien angażowac się w związek z żonatym partnerem bo wcześniej lub później się rozczaruje. Ich oczekiwania się "rozjadą". W naszym układzie z całą pewnością rozbijanie dwóch związków nie jest dowodem na odwagę, jak niektórzy usiłują twierdzić. Natomiast jeżeli rzeczywiście tak uważają mogą postepować zgodznie ze swoimi przekonaniami. Ja jestem daleki od pouczania innych, ponieważ nie "siedze w ich skórze, a doradzanie innym jest dosc prostym zajęciem, ponieważ doradzający nie ponosi konsekwencji z tym związanych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...ponieważ jest optymalny dla nas obojga i nie uderza w nasze rodziny... Jak się wyda to przestanie być optymalny i uderzy. Niczym bomba atomowa w Hiroszimę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×