Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

lost highway

pieniądze w drugim związku

Polecane posty

Są pierwsze żony harpie, są i drugie żony harpie, są dobrzy, obowiązkowi mężowie jak i tacy do dupy. Po co uogólniać? :( Każda pierwsza żona musi być pazerna? Każda druga żona to od razu dziwka? :( Ludzie, opamiętajcie się trochę. Ja jestem drugą żoną, poznałam mojego obecnego męża gdy był w trakcie rozwodu. Jego eks nie jest pazerną babą, ale znam przypadki od których mi włosy na głowie dęba stają. Również tyczące drugich żon oraz niefrasobliwych mężów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale pieniądze to jednak potrafią zmusić ludzi do dyskusji...Tematy o słabym kontakcie dziecka z byłym mężem, dziecka ojcem,nie cieszyłby się takim powodzeniem. Nie potrafię pojąć(cieszy mnie to),jak można oczekiwać od byłego męża odpowiedzialnośvi finansowej za decyzje byłej żony.A więc,ona idzie na płatne studia w wieku 28/29lat i NIE DLATEGO,ŻE WYCHOWYWAŁA DZIECKO.Młody poszedł do żlobka,a ona siedziała z koleżankami,a wcześniej,kiedy jej koleżanki zdobywały wiedzę,ona bawiła się w Wiśle(tatuś miał i dawał).Potem przyszło opamiętanie i ona idzie na studia-płatne(7500zł rok).Płacimy z pensji męża,jak i za wszystkie kredyty.A kiedy dochodzi do rozwodu,w pozwie pisze,że ona musi ukończyć te studia,a nie ma na to.... Nir potrafię pojąć dlaczego ona nie podaje PRAWDZIWYCH zarobków(sięgfających 3000zł miesięcznie)w sądzie. Nie potrafię pojąć dlaczego na nic jej teraz nie starcza Nie potrafię pojąć dlaczego zdrowa i młoda kobieta ciągle użala się nad sobą,kłamie i wykorxystuje swoją pozycję w sądzie rodzinnym? Nie potrafię pojąć jak można być stale zmęczoną,kiedy jej matka dzieli z nią dom i ciągle jej pomaga? Nie potrafię pojąć dlaczego nie mogła POROZUMIEĆ się z mężem i godnie zakończyć ich związek,ale nadal wychowywać syna razem,ale osobno? Dlaczego mam przebierać w słowach?Przecież wiem jak to jest,kiedy jest się ZUPEŁNIE samą,trzeba biec do pracy,a mały ma gorączkę,albo jestem w pracy,a dzwonią ze żlobka,że małego trzeba zabrać,bo zarzygał pół grupy? Dlaczego mam rozumieć kobiety,które obrzydliwie kłamią,naginają prawo,żeby dostać tyle ile nie powinny? Dlaczego mam patrzeć spokojnie na kobiety,które po rozwodach,grają dziećmi,igrają z miłością ojca do dziecka i odwrotnie? Dlaczego mam szanować kobiety,które atakują następczynie chcące nawiązać z nimi poprawne kontakty? Dlaczego mam rozumieć kobiety prawo do godnego życia po rozwodzie,a być nieczułą na ojca prawo do godnego życia po rozwodzie? Nie rozumiem.Wiem,że można inaczej.Wszystko zależy od nas samych.Od naszej dyscypliny,od kodeksu moralnego,od wyobrazni. Wystarczy rzucić okiem na te wpisy.Nie trzeba już komentować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pierwsza żona>>ach,zapomniałam o Tobie,jak mogłam?! Piszesz,że facet po rozwodzie powinien wykazać się wyobraznią i pamietać o zobowiązaniach wobec pierwszej żony,a potem myśleć o dalszych planach...Osobliwe podejście.Zważywszy,że Ty jako kobieta podejmująca decyzję o zakończeniu małżeństwa,też musisz być na to zdecydowana w pełni i mieć świadomość,że to koniec,że Wasze drogi się rozchodzą,że macie dziecko,nie skarbonkę,że masz Ty jak i on prawo do normalnego życia.A kiedy poznasz rozwodnika ze zobowiązaniami i eks jak brzytwą,zrozumiesz o jaką równowagę nam chodzi...Ale to wszystko przed Tobą,to widać i czuć droga teoretyczko.Przykre to,ale prawsdziwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kwiatku - jeżeli jest tak, jak piszesz to nikt nie oczekuje, że będziesz pojmować, rozumiec , szanować.... Ale nie generalizujmy - różnie bywa i ja na przykład ze względów o jakich wspominałam w przypadku rozwodu oczekiwałabym wsparcia finansowego od mojego męża poza alimentami na dzieci i myślę, że on sam czułby się do tego zobowiązany. A takich żon jak ja jest bardzo, bardzo dużo. Ja sama wiele takich znam. I myli sie ten kto sądzi, że siedzenie w domu z dziećmi przez kilka lat to taki cymes... Ja wiem, że jest bardzo cięzko kiedy matka jest zdana sama na siebie , kiedy w takiej sytuacji dziecko choruje, kiedy zarzyga złobek a ty nie możesz zwolnic się z pracy. JAk nie pracujesz takich problemów nie ma . Ale są inne. Bo wtedy każdy myśli , łącznie z mężem, że nic nie robisz, że tak ci dobrze, że nie potrzebujesz żadnej pomocy przy dzieciach i w efekcie jesteś z nimi uwięziona. Ja wieczorami kiedy już położyłam dzieci spac myślałam, że zwariuję kiedy miałam spędzić kolejny wieczór sama... Kiedy nie miałam się do kogo odezwac - bo ile można rozmawiać z koleżankami , które są tak samo \"uwięzione\" przez telefon? Samotne weekendy bo mąż pracuje albo sie uczy (albo jak sie potem okazało jest u kochanki) - wtedy nie chce ci się żyć , nie chce ci się nawet wyjść bo dookoła wszędzie całe rodziny - w zoo, w poarku, na placu zabaw - a ty znów sama. Jak nie pracujesz to przecież nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby posiedziec z dziećmi- w efekcie miesiącami nigdzie nie wychodziłam. Do tego niczego nie żądasz, niczego nie oczekujesz , nic dla siebie nie chcesz, o nic nie pytasz - no bo przecież nie pracujesz, nie zarabiasz a on biedny , zmęczony wraca z pracy...Nigdy więcej! Odkąd zaczęłąm pracowac czuję, że żyję.Więc nie szkalujcie zon, które nie pracują bo one najczęściej na to nie zasługują a za decyzję podjętą wspólnie z mężem przyjdzie im być może zapłacic kiedyś bardzo wysoką cenę w przypadku rozwodu o który poprosi mąż bo zakocha się w innej....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość popieram nie wiem
Mimo, że jestem drugą żoną popieram nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elija
a ja popieram kwiatek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elija
i dodam , ze jesli zona byla tez nie chciala byc ze swoim mezem bo ich nic nie laczylo, nie kochali sie tylko kase dawal, to musi miesc swiadomosc , ze po rozwodzie a nawet wczesniej sie to skonczy. jak sie rozchodza to z jakiej racji facet ma dalej utrzymywac ja i za wszystko placic. czy taki facet nie ma prawa normalnie zyc, a wciaz ma byc przez byla nekany mimo, ze placi alimenty na dzieci. ja wiem , ze dobrze bylo bylej w domu i nie pracujac cale zycie pomimo tego , ze on chcial by do pracy poszlo, ale jak sie po prostu kobiecie nie chce , bo po co, bo wygodna i lepiej seriale ogladac. dlaczego mam byc jej nadal tak dobrze po rozwodzie. ja takiej kobiecie nie zycze zle i niech ma jak najlepiej ale niech sie sama o swoje potrzeby postara, bo na dzieci kase dostaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
elija - bywa tak, jak piszesz, ale bywa też tak jak ja to przedstawiłam. Może ty siedziałaś kiedyś w domu żeby oglądać seriale i dlatego, że nie chciało ci się pracować , ale wierz mi, że większość niepracujących żon zostaje w domu z całkiem innego powodu... Ale już to napisałam dwa razy , skoro nie czytałaś to trzeci raz też pewnie nie przeczytasz. A obrzucanie błotem kobiet zajmujących sie domem i riodziną , niepracujacych w wyniku decyzji podjetej wspólnie z mężem czy wręcz na jego życzenie zawsze zagotuje mi krew w żyłach bo zasmakowałam tego luksusu, pamietam jaka byłam wtedy \"szczęśliwa\" i jak mi było \"dobrze\" w 4,5,6 itd roku siedzenia w domu i oglądania seriali ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do kwiatek i elija i innych
Kwiatek i elija oraz inne wypowiadające się tutaj kobiety o podobnych poglądach nie widzą nic oprócz końca własnego nosa. Im jest źle, one są biedne pokrzywdzone, muszą się dzielić mężem i jego finansami z tą jego pierwsza rodziną a przecież gdyby nie te jak to ktoś wcześniej powiedział „bachory” to, jakie to życie byłoby piękne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elija
nie wiem...czytalam Twoje wypowiedzi i masz rozne poglady na ten sam temat. raz jestem sklonna sie z Toba zgodzic a raz nie. mysle, ze niczego nie mozna uogolniac i kazda sprawe i tak powinno sie indywidualnie traktowac. pieniadze czesto powoduja klotnie miedzy ludzmi, kazdemu ich malo. facet , ktory rozwiodl sie ze swoja zona ma obowiazek placic alimenty na dzieci a niekoniecznie musi dbac o jego byla. tak jestem ta druga, chociaz jeszcze nie. lektura tego i tym podobnych topikow czasmi mnie przeraza. jestem troche idealistka i wierze,ze jak sie chce to wszystko mozna dobrze poukladac , zeby nikt nie ucierpial. chociaz to moze zbyt idealistyczne. najbardziej cierpia dzieci , bo ojciec z nimi nie mieszka,chociaz juz ta sytuacje zaakceptowaly. jego byla chciala z nim wziac rozwod, bo chyna dotarlo do niej , ze bez milosci zwiazek ktory sie zaczynal nie ma szans na milosc pozniej. odeszlam nieco od tematu. pozdrawiam wszystkich niezaleznie od punktow widzenia a jeszcze to wpisu powyzej ...dokwiatek i elijai innych..... nawet nie wiesz jak bardzo sie mylisz. ja po prostu jestem szczesliwa, a poglady swoje wyrazic moge.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
elija - wydaje mi się , że mam wciąż te same poglądy na ten sam temat :o .... albo mnie źle zrozumiałas albo gdzieś się zamotałam. Tylko gdzie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nikt nie neguje obowiązków wobec dzieci(WSZYSTKICH DZIECI TEGO SAMEGO MĘŻCZYZNY).Nie może być różnic wielkości stodoły pomiędzy wsparciem finansowym dla każdego z nich,ze strony ojca. Rozwód u męża był,pomimo jej zabiegów,bez orzeknięcia o winie którejś ze stron.Dlaczego więc na czas procesu,mężczyzna MUSI utrzymywać żonę?!Przecież ona w tym konkretnym przypadku doczekała się końca w sądzie na swoje życzenie! nie wiem>>wiem do czego dążysz i oczywiście,masz rację.Ale nie w tym przypadku.Ona,ona,ciągle ona.Ona zawsze miała pierwszrństwo,nawet w sądzie potraktowano ją ulgowo,bo przecież w przeważającej większości wypadków,to kobieta jest ofiarą w związku.Stereotypy rządzą ludzmi,nie potrafimy wznieść się nieco nad padół,żeby określić rzeczywiste rozmiary,żeby nie wpadać w koleiny.Powtarzamy wyświechtane frazesy,a życie robi swoje i nie lubi powierzchownych ocen. Naprawdę znam bdb przypadek zupełnie odmienny.Mojej przyjaciółki matka przez 25lat żyła w szczęśliwym związku.Oboje z mężem byli zajęci pracą zawodową(oboje posiadali swoje sklepy).Zawsze kryzysy się zdarzały,ale generalnie byli stawiani za wzór małżeństwa.Okazywali sobie czułość,on trochę nieociosany(taki Bogumił z \"Nocy i dni\"),ona niedoszła malarka,ekscentryczka,zakochana w mężu. On miał sklepik ogólnospożywczy,w którym od jakiegoś czasu pracowało dziewczę,młodsze od niego o 20lat. Któtregoś wieczoru,gdy dwójka dzieci była już dorosła i samodzielna,on,przy szkalnce drinka,powiedział jej,że od kilku lat ma romans z dziewczyną,która pracuje w sklepie,że ją kocha i ŻE MA Z NIĄ DZIECKO. Kiedy następnego dnia zobczyłam matkę mojej przyjaciółki,myślałam,że śnię.Wyglądała jak gdyby miała umrzeć za moment.Długo dzwigała się z ziemi.Teraz minęło już 7lat,ma faceta,jest szczęśliwa. Kiedy to się stało,ona miała swój sklepik kosmetyczny,była świeżo po śmierci ukochanej matki,miała poważne problemy z synem.Kiedy się wyprowadził,ona nie miała co jeść,bo zawsze to jego sklepik przynosił większe profity.Zniszczył ją.Ona kochała i wierzyła bezgranicznie,mówiła mu o wszystkim,podkreślała na każdym kroku jaki ważny jest dla niej.Liczyła się z nim.Zakpił z niej,zostawił kiedy jej sklepik podupadał.Ona nie skarżyła go o alimenty,nie miała siły na to,ale gdyby tylko chciała,krzyczałabym z całych sił.żeby to zrobiła. Drugi przypadek.Moja przyjaciółka(nieżyjąca już niestety)Zakochana w mężu.kłopoty jak wszędzie.Jedna córka już dorosła,druga w wieku szkolnym,lekko upośledzona.Mąż zaniedbuje ją coraz bardziej,nie dba o dom,ubliża jej,pije i bije.W końcu zostawia dla 28letniej pannicy.Moja przyjaciółka umierała z rozpaczy półtora roku.WRZESZCZAŁAM NA NIĄ,ŻEBY ZASKARŻYŁA GO,DRANIA,O ALIMENTY!!!!!!!!Nie chciała,a ja do tej pory nie rozumiem. Ale z tymi historiami nie ma nic wspólnego mój mąż,który był dobrym mężem,po prostu nie potrafili pokochać się i cieszyć sobą.Tylko dlatego ma mieć złamane życie,a my razem z nim?Nie i tak nie jest.I nie będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kwiatek :) taki spokojny wieczór - nie nakręcajmy sie niepotrzebnie ok? ja w każdym razie nie pisałam o twoim mężu ani nie odnosiłam sie do twojego przypadku, pisałam na podstawie swoich przeżyć i swojego punktu widzenia , rzeczywiscie po to , żeby pokazac drugą strone medalu , ale nie tobie konkretnie . Jest tu pare osób, które wypowiadają się bardzo kategorycznie i bardzo nie w porządku. A ja jestem jedną nogą tu drugą tam, jestem pierwszą żoną ale jakby trochę drugą.... i wiem, że jak ktoś chce to można to jakoś opanowac . Jedno mnie tylko dziwi :wydawało mi się do tej pory, że bardziej walczącą stroną jest ta, która zostaje sama - u nas tak właśnie jest: ona ciągle czegos żąda, coś utrudnia, czymś straszy- ale widzę , że niekoniecznie. Ale tak już jest w życiu - każdy ciągnie na swoją strone, dla o swój interes, grabi do siebie i to jest naturalne. JA też na pewno buntowałabym się gdyby mój mąż miał płacić więcej. Tylko, że niektóre panie wypowiadające się tutaj najwyraxniej widzą tylko swój czubek nosa i swójk interes i nie chcą zrozumieć , że facet po przejściach nie zaczyna nowego życia z czystą kartą, że to, że jest po rozwodzie nie znaczy, że jest wolny i swobodny bo nie jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
My nie walczymy,my odpieramy ataki.Marzy mi się swięty spokój,oraz kontakty poprawne.Acha,ten święty spokój wcale nie oznacza spokoju od dziecka. Facet po rozwodzie nie jest białą kartką,ale sama piszesz,że to nasi mężowie powinni dbać o to,aby wilk był syty,a owca cała.Dlaczego kolejna partnerka ma wykazywać niezgłębione pokłady empatii,kiedy sama non stop dostaje pomidorami po twarzy?Przecież nie piszemy o alimentach w granicach rozsądku.Piszemy o niekończących się roszczeniach,żądaniach,szantażach itp.Przecież są mężczyzni,którzy zawierają kolejne małżeństwa,nie stają się bankrutami, a dzieci włóczęgami!Bo są przecież kobiety,które potrafią rozstać się bez niepotrzebnego oskarżania i utrudniania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zgadzam sie i powtarzam ja piszę ogolnie OGÓLNIE O*G*Ó*L*N*I*E*!!!!!!!!!! :) i wcale nie uważam, że kolejna partnerka ma wykazywac niezgłębione pokłady empatii w stosunku do swojej poprzedniczki bo niby dlaczego ? Ale nie rozumiem też po co ziac nienawiścią ( nie pisze o tobie , uff) - ja myślę o wiadomej pani co myślę (wiesz co...) , ale na własny użytek , jej nie mam zamiaru niczego demonstrowac , robić jej żadnych wstrętów ani utrudniac życia i nie życzę sobie zeby ona ingerowała w moje - nie zamierzam się z nią kontaktować w jakikolwiek sposób - niech mój mąż sam załatwia sobie z nią swoje sprawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie rozumiem po co zabieraja glos ooby, ktore nie maja pojecia o takiej sytuacji. idealizowac i pouczac jak powinno byc to kazdy potrafi. ze trzeba sie dogadac, ze dzieci najwazniejsze, ze.... ze... my to doskonale wiemy, ale niestety w zyciu nie zawsze uklada sie tak idealnie. wiec jesli trafilas/es na temat, o ktorym nie masz pojecia, nie wymadrzej sie, prosze. (to tak ogolnie, nie pamietam juz nikow tych osob).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja mimo wszystko uważam, że kobiety niepracujące mają łatwiejsze zycie. Przecież te, które pracują, muszą robic to samo + 9-10 godzin w pracy. I nie rozumiem stwierdzenie, że mąż żądał, żeby kobieta nie pracowała. A co on ma do żądania?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kobiety , które nie pracują pewnie mają łatwiej, ale nie o tym ta dyskusja chyba - chodzi o rozwód i zobowiązania męża w stosunku do dzieci i byłej żony. Takie są fakty - wiele żon nie pracuje bo taka była WSPÓLNA DECYZJA obojga - żony i męża- i w związku z tym takiej żonie w przypadku odejścia meża do innej pani należy sie pomoc finansowa przynajmniej na początku dopóki nie znajdzie pracy, nie stanie na nogi, nie osiągnie stabilnej sytuacji .To oczywiste. Dla mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wolny ptak
Do drugiej 1 Nie rozumiem dlaczego uważasz, że na kafeterii, gdzie panuje wolnośc poglądów i powinna kwitnąć wymiana różnorodnych myśli, miałyby wypowiadać się wyłącznie osoby będące w Twojej konkretnej sytuacji - czyli co, kółko wzajemnej adoracji ? No bo nic innego z tego nie wynika. Dopiero osoby patrzące z boku, mogące bardziej obiektywnie (niż osoby uwikłane w identyczne problemy) ocenić sytuację mogą wnieść inne spojrzenie do Waszej dyskusji. Ale - jak widzę - inne spojrzenie nie jest Wam potrzebne. Zapewne moja ocena okaże się dla Ciebie zbyt trudna (z założenia) do przyjęcia, i drugie zaraz mnie wszystkie drugie hurtem zakraczą jak zakrakały wiele poprzednio wypowiadających się osób , ale ludzi nie będących pierwszymi ani drugimi po prostu razi pazerność drugich żon i to właśnie w bardziej lub mniej ostrych słowach próbują Wam przekazać od początku topiku osoby patrzące na sytuacje "z zewnątrz". Rozumiem, że to dla Ciebie nie do przyjęcia, masz swoje aksjomaty i nie zamierzasz wysłuchiwać nikogo, kto nie przyklaskuje Twojemu zdaniu, prawda? To samo dotyczy kwiatka - wszystkie inne wypowiedzi ośmieszane, opluwane, a autor przyrównywany do szczypiorku albo od razu do pierwszej żony. Drogie Drugie, Wasze argumenty jakoś do mnie nie trafiają, są na siłę naciągane, żeby uzasadnić Wasze skądinąd czysto egoistyczne postępowanie i uniknąć w ten sposób poczucia winy. Widzę, że żadne inne argumenty osób wypowiadających się bardzo logicznie na tym forum (a więc często umiarkowanie lub ostro przeciwko Wam) do Was nie trafiają i nie trafią. Pozostaje Wam tylko życzyć, abyście niegdy nie zostały byłymi drugimi. A może właśnie tego, abyście nimi zostały - jakkolwiek niemiłe takie życzenie może się wydawać życzącemu do wypowiedzenia - bo może wtedy dostrzeżecie wreszcie argumenty drugiej strony???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak czytam was
do wolny ptak o jakim poczuciu drugch żon ty mówisz???? winni są tylko rodice dla mnie i to, że drugie żony potrafią powiedzieć dość to żle???? na dzieci trzeba łożyć, ale wszysko ma swoje granice rozbawił mnie ktoś kto pisał że ojciec ma płacić na dziecko 1500, przy zarobkach 2000 bo on jest winien, ja się mogę tylko z tego śmiać, że ktoś ogóle nie myśli i zjada go coś na kształt zawiści bez przesady jak ktoś zarabia 2000 i płaci na dziecko 500 to jest Ok a te pogaduszki o winie czy nie winie ojca otoz, wina jest obustronna, bo małżeństwo się rozpadło i ne znam przypadku kiedy be był ylko tatuś, a mamusia be zwiny to idealizm, a nie szara codzienność na dziecko trzeba łożyć i to godziwie, ale też trzeba dbać o swoje życie, natomiast wygoda byłej żony w tym dbaniu o dziecko moim zdaniem sie nie mieści

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak to już jest, że każdy ma swoje zdanie i słusznie, najgorsze jest obrzucanie błotem interlokutorów. Mimo wszystko, nie czuję się egoistyczną babą, która pragnie za wszelką cenę wyszarpać coś komuś z gardła. Ja próbuję za wszelką cenę ułożyć sobie i Jemu życie tak, abyśmy nie musieli się martwić w każdej chwili o to, że nie mamy na chleb (i papierosy :) Ja walczę o równowagę po prostu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najlepiej to przekonaj do swoich argumentów partnera, tu chyba leży problem w tej \"nie przeciętej\" pępowinie wyimaginowanych zobowiązań. Przecież można je zweryfikować na potrzeby i naciąganie - mówiąc wprost. Co się należy to się należy ale ... Nic nie zdziałasz sama, nie przekonawszy o słuszności i zasadności, takiego działania albo zostaje pogodzić się z tym co jest ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do wolny ptak, dziekuje za opinie, ale nie chodzilo mi o to ze zabraniam komus sie wypowidac, tylko o to jak niektorzy podchodza do spraw, o ktorych nie maja pojecia i probuja wylewac swoje morale. ja akurat nie jestem tu z powodu pieniedzy. moj maz placi, owszem, ale ja od samego poczatku wiedzialam ze placi, ile placi i na to sie zgodzilam. do tego sa prezenty urodzinowe, swiateczne i dziecko spedza u nas sporo czasu, wtedy tez sa wydatki. ale ja akurat nie narzekam (mam nadzieje ze tak zostanie), dajemy rade, ale gdzyby doszlo do sytuacji ze eks zaczyna wariowac bo maz ma pokrywac jakies jej zachcianki, to napewno bym oponowala. bo z tego co widze, tamtemu dziecku niczego nie brakuje (materialnie, bo gorzej z dobrym przykladem), ani jego mamusi (ja napewno nie wydaje na kosmetyki 1/10 tego co ona). ale nie o to chodzi. chodzi o to, ze jak sie cos koczny, to sie koczny, i trzeba umiec zyc dalej. i jezeli sie rozstajemy, to owszem, plac na dziecko, ale sam tez zyj dalej. ale wiecie co, szkoda mi juz tlumaczyc o co mi chodzi. i tak zostane wykrzyczana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wczoraj miałam taki zaczątek tej rozmowy. Powoli uświadamiamy sobie oboje, jakie życie prowadzimy i czy musi tak być. Myślę, że nie musi. ON przyznał się, że martwi się i że coś tu jest nie tak. To pocieszające, że mu się oczki otwierają :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jestem pierwszą żoną
do jak czytam was Dobrze jest, zanim się coś napisze, zastanowić się : co chcę przekazać innym. Jeśli dodatkowo pisze się niechlujnie i zjada litery, to sens wypowiedzi całkowicie umyka czytającemu. Najedzony nie zrozumie głodnego i odwrotnie. Coraz częściej jak dla mnie potwierdza się stara prawda, że przysłowia są mądrością narodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do wolny ptak jeszcze raz, po za tym nie wiem czy sie doczytales ptaku, ze jestem piersza zona swojego pierwszego meza. wiec nie jestem ta zla druga zona, jesli nie bylo pierwszej prawda???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dajcie spokój - pierwsza, druga - co za różnica ? :o to nie zawody ani konkurs piekności (chociaz to co tu sie dzieje to raczej kabaret dla ubogich...) . Nie o miejsce na podium tu chodzi. Ja też jestem pierwsza i jedyna i muszę akceptowac zobowiązania mojego męża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do lost highway
lost highway Jeszcze nie jesteś żoną a już masz takie wymagania? przecież wyraźnie Ci powiedział, że dzieci nie mogą w jakikolwiek sposób ucierpieć na rozwodzie a oprócz alimentów płaci nie jakieś tam wyimaginowane zachcianki pierwszej żony tylko zobowiązania które podjęli wspólnie będąc jeszcze małżeństwem. Jak widać jest porządnym i odpowiedzialnym człowiekiem który po rozwodzie nie zostawił żony z dziećmi, długami i zobowiązaniami ale chce im pomóc i myśli o przyszłości dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×