Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kobieta dojrzała

Pogaduszki na werandzie

Polecane posty

Linko,🌻 po przeczytaniu Twojego postu przejrzałam mimnione strony naszej Werandy i dopatrzyłam się, że Stella miała urodziny 13 września.:) . Czy to znak zodaiku - PANNA ? Ja jestem od urodzenia WAGA. Ty Linko przyznałaś się do urodzin 7 kwietnia. Jaki to znak zodiaku? Nie jestem w tym mocna, ciągle mi się myli. Najlepiej pamiętam znak mojego męża - Panna, znak mój - Waga, znak mojej córki - Skorpion, znak mojego syna - Strzelec, Jak widzicie - wszystkie znaki uporządkowane. Kolejne. Tak też \" w porządku\" się rodziliśmy, według starszeństwa. Mąż we wrześniu, ja w październiku, starsza córka w listopadzie, a syn - najmłodszy - w grudniu. I wszyscy urodziliśmy się tego samego dnia tygodnia - w poniedziałek rano !:) Pamiętam, jak bardzo mi zależało, aby syn nie urodził się nawet o jeden dzień wcześniej niż przewidziany termin. Chciałam, aby był to grudzień. I udało się, poród zaczął się w listopadzie, a maluch urodził się już grudniu, raniutko w poniedziałek. I porządek narodzin w naszej rodzinie nie został zmącony.;) Życzę spokojnej nocy. Jutro na pewno zajrzę na Werandę 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witaj Werando:)🌻 Jutro święto ! Urodziny Aurinko.Jak Ty się urodziłaś,ja miałam już 5 lat i byłam już poważną panną wodzącą rej na podwórku częstochowskiej kamienicy.Wtedy jeszcze była z nami moja ukochana niania.... ...Niekiedy myślę,że moje późniejsze - nienajlepsze - układy z moją matulą,wynikały z faktu,że to niania \' pokazała mi księżyc \'.A może to zwyczajnie chęć usprawiedliwienia się - przed samą sobą -ze swojego niełatwego charakteru / obecnie mocno utemperowanego/. Pamiętam,jak odwiedzałam ją na wsi. W zeszłym roku pojechałam odwiedzić jej rodzinę.Dom był taki,jak pamiętałam z dzieciństwa.Czas się zatrzymał w miejscu;była nawet gruszka,z której zrywałam owoce.Tylko niani już dawno nie było. Nieprawda ! Była i jest nadal ! W moim wspomnieniu.A że na miejscowym cmentarzu - tylko mogiłka ? Cóż z tego ? Taka kolej rzeczy.Ale pamięć trwa dłużej niż życie. Linka wspomniała filmy z naszych młodych lat. ...\'Rio Bravo \'...byłam 6 /sic!/ razy .Z powodu Ricky Nelsona,który tak pięknie grał na gitarze.A pamiętacie scenę,gdy Ricky rzuca doniczką w okno,aby przyjść na pomoc dzielnemu szeryfowi,granemu przez Johna Wayne\'a ? Ach ,jaką ja byłam wtedy nastolatką! Pamiętam nawet fryzurę,jaka wtedy obowiązywała.... ...Długa grzywa,zakrywająca brwi i włosy proste,długość do brody. Zresztą dziewczyny wtedy nosiły jeszcze fryzury na \' Jackie Kennedy\' i na \' Witaj smutku / fryzura króciutka - na zapałkę /. Pamiętacie ten film ? Według książki młodziutkiej Francoise Sagan... ...To z tym filmem zaczynała wkraczać do kina tzw,swoboda obyczajowa...Śmiechu warte,w porównaniu z dzisiejszymi filmami. A Brigitte Bardot ? To była idolka ! Mnie najbardziej podobała się \'Prawda \' - jej Dominiqe była tak zepsuta,jak na nasze czasy-że zwalało to nas z nóg.W czasach tego filmu,obowiązywał już płaszcz ortalionowy - najlepiej w kolorze zgniłej zieleni - i obowiązkowo tapirowane włosy.Oczywiście po zajęciach szkolnych.Nie daj Boże,było pokazać się z takim tapirem w szkole.Delikwentka była wyprowadzana przez wychowawczynię do szatni,i tam za pomocą własnego grzebienia- ulizywana ,zgodnie z zaleceniami oświaty. ...To były czasy,nie dziewczyny ? Moja córka nie wierzy.Może myśli,że opowiadam jej o obozie przetrwania ? A to szczera prawda.A może w moim liceum była taka katorga ? Ooo,zbliża sie północ.To ja pierwsza złożę Aurinko życzenia.A ponieważ płyną one nie tylko z mojego serca,ale także z okolic Częstochowy,więc i niech będzie również wierszyk - częstochowski.. ...Jest w roku taki dzień, W którym smutki idą w cień, Więc z okazji tego dnia Posłuchaj co Ci życzę ja: Dużo zdrowia i radości, Szczęścia w życiu i miłości, Moc najpiękniejszych wrażeń I spełnienia wszystkich marzeń......Aleks... A także usciski dla wszystkich.🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moje Kochane Przyjaciółki z Werandy. 🌻 Dziękuję serdecznie za życzenia urodzinowe.:) Dziękuję też za dzwiękowe niespodzianki. :) Żeby podkreślić, jak ważne dla mnie są wasze życzenia i upominki - przesyłam drobiazg od siebie. Coś jak wspomnienie lata, coś z piasku i wyobraźni, coś z klasyki. Dla każdego coś miłego. Wieczorem wrócę na Werandę i napiszę o swoich urodzinach. Teraz wracam do ogrodu, bo zostało jeszcze sporo pracy. Pozdrawiam🖐️ http://www.sandfantasy.com/videoclips/ocean.wmv

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja trzynastego, Ty Aurinko trzynastego. Czy ktoś jeszcze?;) Wszystkiego najlepszego z okazji Urodzin. 🌻 Zdrowia. Zdrowia. Zdrowia. Wszystko inne jakoś przyjdzie, wcześniej, czy później. Piaskowa impresja była wzruszająca. Dziękuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Aurinko... Droga czynna uczestniczko Werandy, bywaj tu częściej, bo bez Ciebie Weranda traci kolor i blask. Niech Ci płynie łagodnie życie na ulubionych Kurpiach, wśród sąsiadów większego niż dotąd ducha. To wszystko co dajesz z siebie ludziom, nowe wartości, wnoszone w ich życie niech powraca do Ciebie w takiej formie, jaka będzie sprawiać ci najwięcej radości i satysfakcji. Życzę magicznego urodzinowego wieczoru i wspaniałego tortu. Idalia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aurinko🌻 Pokaż się jeszcze na Werandzie,w urodzinowej kreacji... Oczywiście,jeżeli będziesz mogła oderwać się od świętowania tego jubileuszu.Bo my ,kończąc lat 50 nie obchodzimy urodzin - tylko kolejne benefisy...I tak trzymać !!!! A mój jubileusz dopiero w lipcu - Aleks..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak miło mieć urodziny.:) Mąż przywiózł z Warszawy ogromny bukiet kwiatów. Dzieci zadzwoniły z życzeniami niemal o świcie, a nawet niektórzy przyjaciele pamiętali i złożyli życzenia ( ja niestety, nigdy nie pamiętam o ich urodzinach, więc się naprawdę wzruszyłam). Zajrzałam na Werandę, a tam wszystkie moje przyjaciółki z sieci - już prezentami ( z sieci) i życzeniami ( z serca). Swoją maleńką uroczystośc urodzinową miałam w tym roku nad wyraz oryginalną. Jej uczestnikami byli: dekarz, ten co układa na nowym garażu dachówki i rynny z rynajzami, był \"drwal\" co to przygotowuje nam na zimę drewno do kominka i był kamieniarz, co kończy kamienne ścieżki i coś jeszcze, co ma przypominać wodospad. Zrobiłam kawę, nalałam do kieliszeczków księżycówki, tak to się chyba nazywa wódka z puszczy i ukroiłam kilka kawałków szynki, którą wczoraj wieczorem wędził mój mąż w naszej nowowybudowanej wędzarni (mojego projektu!). To było dopiero przyjęcie. Najzabawniejsza była degustacja szynki. Okazało się, że każdy z panów sam wyrabia szynki i kiełbasy i sam wędzi. :) Ile ja się nasłuchałam. A ile było smakowania, mlaskania i oceniania. Kiperzy z najlepszych winnic niech się chowają. Panowie odgadli jakiego to drzewa do wędzenia używał mój mąż, jak długo wędził i ile ja dodałam specjałów, aby smak był taki, jaki był. (Nie miałam odwagi wyznać, że nic nie dodałam, bo wcale się na tym nie znam - wszystko na oko!). Oceniona była też księżycówka. Butelkę tego \"trunku\" dostałam w prezencie od ojca panny młodej, na której to weselu bawiliśmy się w ostatnią sobotę. Taki specjał dostawali tylko goście honorowi. Przyznam, że mimo wdzięczności, wolałabym kawał weselnego tortu. Ale... Nie wyobrażałam sobie jaką wiedzę z dziedziny pędzenia alkoholu mają miejscowi majstrowie. Sprawa moich urodzin poszła precz, a prym wiodła degustacja i dyskusja, kto, gdzie, kiedy,ile, z czym i jak czyni zaczyn i .... Teraz jestem na Werandzie, w innym świecie. I to mi się podoba.:) Pobawię się trochę wyobraźnią. Nakryję stolik błękitnym obrusem, zapalę pomarańczowe świece (Aleks - to dla Ciebie - tak ładnie wyglądasz w ich blasku), postawię smakowite ciasto upieczone według przepisu mojej babuni z Mołodeczna ( Linko -to dla Ciebie- mam nadzieję, że się już nie odchudzasz, tak ładnie wyglądałaś na w te lato), do wazonu włożę kwiaty (Idalio - to dla Ciebie - wyrosły koło Twojego pięknego stawu, a może koło nowego tarasu), a stól przystroję jarzębiną ( to dla ciebie Stello - wiem, że lubisz jarzębinę). Wśród talerzyków poukładam jabłka ( to dla Ciebie Ewikkk - mieszkasz przecież w big apple). Usiądę w wiklinowym fotelu i zaczekam.;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ Do urodzinowego stołu zapraszam wszystkich, których ników nie znam, a którzy odwiedzają Werandę i zechcą na chwilkę się na niej zatrzymać, aby poczytać posty, podumać, powspominać i podzielić się swoimi przemyśleniami. Dziękuję za życzenia i internetowe upominki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zostawilam obiad na gazie. A niech sie gotuje sam. Przylecialam do komputera, a tu urodziny. Wszystkiego najlepszego Aurinko. 🌻 Moze sie kiedys spotkamy na Manhattanie. Zycze ci, zebys mogla do nas przyjechac kiedy. Sama wiesz, ze w Big Apple zyje sie dobrze. Dziekuje za jablka zostawione dla mnie na stoliku na Werandzie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
URODZINY.....🌻 A pamiętacie swoje 18-te urodziny ? Za naszych czasów nie były obchodzone tak hucznie,jak u naszych dzieci,ale to była dorosłośc pełną gębą.Kiedy ja kończyłam 18 lat,miałam za sobą maturę i zdany egzamin na studia....i byłam zakochana !!! Od rodziców dostałam piękny zegarek marki Omega,a od mojego ukochanego pierścionek z szafirem / do ócz błękitów /. Tort był olbrzymi - 18 świeczek.Dmuchając -pomyślalam sobie życzenie; aby mój chłopiec nie odkochał się,kiedy wyjadę do dalekiego miasta ... No i masz babo placek ! Spełnilo się. Podobno nie odkochał się do tej pory...podobno,bo czyż można wierzyć mężczyźnie ?... A ..i niedługo wyszłam za mąż. Ot,życie... Wiecie moje miłe ? To było tak niedawno ...Kiedy to przeleciało ? Moja miła solenizantko,a Ty pamiętasz swoje 18 -te urodziny ? A pozostałe Werandowiczki ? A może ktoś z gości ? Tak lubię słuchać o naszej młodości.Wtedy było biedniej,trudniej - a tak miło wraca się do tego... Uściski - Aleks.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aurinko,❤️ nie możesz czekać za długo ,już jestem,wprawdzie w koszulce nocnej, no czuję się ciągle niezdrowo. Nie muszę mówić,że uwielbiam takie szynki wędzone sobie,choćby nic w nich nie było:D i te kiełbaski swojej roboty,kruchutkie i dobrze przyprawione,i te kaszanki,cieplutkie,wyjmowne z kotła i od razu jedzone na gorąco z ogóreczkami kiszonymi na przykład. Momentalnie zainteresowałam się ciastem wg przepisu babuni z Mołodeczna,jestem smakoszem niestety i to mnie gubi,dając jednocześnie wiele szczęścia i radości z jedzenia:D Haha,troszeczkę się odchudzam jednak,ale tylko troszeczkę. Jakże jesiennie dziś było na świecie.O zmierzchu przy ziemi rozsnuły się mgły białe,a nad nimi już kolory jesieni pokazały się na drzewach.Zapach ziół i ziemi stał się intensywniejszy i taki spokój w powietrzu. Aurinko🌻nie tylko spokoju i zdrowia Ci życzę niezmiennie,ale także trochę szaleństwa i pełno radości👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Biegam pomiędzy telewizornią, gdzie mąż przygotował maleńkie urodzinki, a Werandą, gdzie przysiadły się do wilkinowego stolika moje sieciowe przyjaciólki. Poczytałam Aleks, poczytałam Linkę i czuję się najszczęśliwsza z ludzi. Dla Aleks przygotuję wieczorkiem ( późnym wieczorkiem) wspomnienie mojej osiemnastki, a dla Linki przepis na ciasto babuni z Mołodeczna. Teraz biegnę do męża. Tak ładnie wszystko przygotował. De Mello, ciebie też zapraszam do stolika.:) Dla ciebie książka z przypowieściami filozoficznymi. Później - obecuję- podam tytuł i moją na jej temat opinie. Tak na początek dyskusji może. Pozdrowienia 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Opowieść urodzinowa Było to w ubiegłym roku na początku maja. Gościłam u siebie na wsi rodzinę. Rozmawialiśmy o pięknym dworku Wojciecha Siemiona w Petrykozach, dokąd z mojej wsi jest niedaleko. Postanowiliśmy tam pojechać, obejrzeć kolekcję sztuki ludowej. Na werandzie zastaliśmy Pana Wojciecha w towarzystwie dwóch pań. Kiedy przedstawiając się podałam swoje nazwisko, jedna z pań - jak się okazało dziennikarka ze Szwajcarii - zareagowała na nie bardzo żywiołowo. Wypytała o pochodzenie, koligacje, stwierdziła, że we Francji ukazała się ksążka-bestseller poświęcona rodzinie tak się nazywającej. Temat ten zdominował rozmowę. Po chwili oddaliliśmy się w głąb domu, żeby w ciszy i spokoju obejrzeć zbiory. Pan Siemion z paniami pozostał na werandzie. Park otaczający dom znaliśmy z wcześniejszych wizyt. Kiedy wróciliśmy usiedliśmy na chwilę i dziennikarka zapytała czy nie mamy pomysłu, gdzie zorganizować majówkę. Zapytała i natychmiast złożyła propozycję: najlepiej u mnie. Odpowiedziałam: proszę bardzo i zapytałam: kiedy? Tu pojawił się problem. Pan Siemion przyniósł kalendarz i powoli termin majówki zaczął się oddalać. W końcu znalazł się wolny dzień: 28 maja. Proszę bardzo - odpowiedziałam, myśląc sobie, że będę miała urodzinową majówkę. Tak narodziła się tradycja: majówka w dniu moich urodzin. W tym roku powtórzyłam majówkę. Wyobrażałam sobie scenerię z ubiegłego roku: piękna pogoda, ciepło, słońce, siedzimy pod parasolem olbrzymiego jesionu, potem, kiedy promienie zachodzącego slońca stają się męczące, przenosimy stoły nad oczko wodne, wokół pachną kwitnące bzy ... Ale nic dwa razy się nie zdarza: w tym roku nie tylko nie było upalnie i slonecznie, ale pochmurno i wręcz chłodno. Majówka odbyła się, została jednak zorganizowana inaczej. Część pierwsza odbyła się pod jesionem a druga w domu przy kominku. Goście przywieźli z sobą swoich gości, było bardzo wesoło. Zabrakło tylko dwóch osób; kiedy czekaliśmy a ich ciągle nie było zatelefonowałam i dowiedziałam się, że owszem, szykują się, są przygotowani do przyjazdu i padła data: jutro. Okazało się, że pani pomyliła sobotę z niedzielą. Tak więc miałam przyjemność dwudniowych urodzin: dynamicznych i głośnych w sobotę i spokojnych, kameralnych w niedzielę. Ciekawe co przyniesie przyszły rok; jaka będzie następna majówka ... Opowieść tę dedykuję Aurinko, dzisiejszej beneficjentce (Aleks, czy takiego określenia używa się w stosunku do nas - pań w kwiecie wieku?) Aurinko, do wazonu wstawiłaś słoneczniki, które kwitną nad stawami, a do drugiegi mniejszego - czerwone goździki, które jeszcze kwitną koło tarasu. Wszystkiego najlepszego. Idalia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze nigdy nie dostałam w prezencie urodzinowym opowieści urodzinowych moich przyjaciół. To doskonały pomysł. Dziękuję. Obiecałam Aleks opowieść o mojej osiemnastce. Niestety, nie ma o czym pisać. Nie była wcale szczególna. Po zastanowieniu, postanowiłam opisać moje szczególne urodziny - 28.:) Dwudzieste ósme.:) Zacznę od początku. W 1980 roku kilka pań z konsulatu w Nowym Jorku postanowiło pojechać na wycieczkę do Meksyku. Wkręciłam się w ich grono, chociaż nie było to łatwe, bo pań tych nie znałam, a i ich mężowie byli na o niebo wyższych stanowiskach niż mój młodziutki wtedy mąż. Był słoneczny pażdziernik a ja... w ósmym miesiącu w ciąży. Wiedziałam, że taka okazja, jak pobyt w Mexico City, w Acapulco, Tasco, Guadalachara (Guadalajara) może się nigdy nie przydarzyć, więc nie zważając na nic, postanowiłam lecieć. Oczywiście nie powiedziałam paniom o takim drobiazgu, jak mój wyjątkowo duży brzuch (w ciąży utyłam 17 kilogramów!). Na lotnisku szok. Nie pomogły zapewnienia, że jestem po konsultacjach z moją panią doktor. Dostałam srogą burę od przerażonych pań. Na początku podróży nie odzywały się do mnie, nawet mi nie pomogły, kiedy kłamałam stewardesie meksykańskich linii lotniczych, że jestem dopiero w szóstym miesiącu ciąży, a ten wielki brzuch to dlatego, że będę miała bliźnięta. W końcu uwierzyła i wpuściła na pokład samolotu. Zaraz po wylądowaniu w Mexico, panie były tak szczęśliwe, że samolot dotarł do celu ( po drodze była burza, wiadomo - trójkąt bermudzki), że darowały mi wszystko. Przez cały czas wycieczki opiekowały się mną jak córką. Byłam najmłodsza i wiele z nich miało dzieci w moim wieku. W hotelach dostawałam najlepsze miejsca w pokojach, w restauracjach - najlepsze dania - no -- najzdrowsze. Dżwigały na zmianę moją walizkę, w której była między innymi....wyprawka dla dziecka. Moje urodziny - 13 października - wypadły w Tasco. Panie zaprosiły mnie na kolację do romantycznej knajpki w samym centrum tego uroczego miasteczka słynącego z wielu kopalń srebra i przepięknych z niego wyrobów. Do naszego stolika ( na pięknym tarasie z widokiem na całą okolicę) zaprosiły mariachi z gitarami i w pięknych ogromnych sombrero. Specjalnie dla mnie zaśpiewali i zagrali kilka cudownych pieśni. Później, po kliku drinkach moje panie śpiewały dla mnie polskie piosenki, które bardzo podobały się \"tambylcom\". Pamiętam, że bardzo się wzruszyłam i żałowałam, że nie ma ze mną mojego męża. On często szykował dla mnie podobne niespodzianki. Nie urodziłam dziecka w Meksyku. Syn urodził się o czasie - 1 grudnia, w Nowym Jorku na Geenwich Village. Po powrocie z wycieczki moje panie powtarzały często, że wycieczka była dlatego tak udana, bo nie było z nami mężczyzn. Same baby! Jakże się myliły. Przecież \"przemyciłam\" przedstawiciela płci przeciwnej ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość de Mello
We wsi miał się odbyć wielki festyn i każdego mieszkańca poproszono o dołożenie się poprzez wlanie butelki wina do olbrzymiej beczki. Kiedy zaczęła się uczta i odszpuntowano beczkę, wypynęła z niej woda. Jednemu z wieśniaków przyszła taka myśl do głowy: "Jeżeli do tej olbrzymiej beczki wleję butelkę wody, nikt nie zauważy różnicy". Ale nie pomyślał, że wszystkim pozostałym we wsi może ten sam pomysł wpaść do głowy. dla Aurinko Idż śladem tęczy, idż śladem pieśni, a wszystko wokól ciebie będzie pięknem. Z każdej ciemnej mgły można znaleźć wyjście po łuku tęczy. pieśń Indian Nawajo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻 Zbliża się północ.Kończy się dzień urodzin naszej Aurinko.Siedzisz serce jeszcze na Werandzie ? Na wszelki wypadek przyszłam.Ooo ,ciemno w tym lesie..Coś przeleciało...ptak o tej porze ? Może to nietoperz ? Albo sowa poluje na myszy ? Tak - wszak to 13 października i piątek. -Tylko rok brakuje do 700- letniej zagłady zakonu templariuszy.To od tego dnia wywodzi się tradycja pechowej 13-tki,szczególnie ,jeżeli wypada w piątek. -Filip Piękny /ciekawe czy naprawdę / to ci był królik.Siedział na francuskim tronie,a zaciągał długi u wielkiego mistrza templariuszy. Templariusze... -Jako zakon strzegący świątyni Salomona w Jerozolimie,z czasem dorobili się 13 olbrzymich prowincji w Europie i wielkich bogactw.To im,autor słynnego \'Kodu Leonarda da Vinci \' przypisuje poznanie tajemnic dotyczących powstania naszej wiary.Podobno byli strażnikami tożsamości Chrystusa . - Jak było naprawdę ? Kto to wie ? Filip ,nie znał hasła - Balcerowicz musi odejść !Za to był królem-chociaż dłużnikiem.A jaki jest sposób na długi- poza ich spłaceniem,oczywiście- co jest zajęciem pracochłonnym i bolesnym? - Jakie to proste,moje miłe.... Likwidacja całego banku,w którym te długi posiadamy ! A prezesa / czyli wielkiego mistrza / - najlepiej na stos - i to osobiście,nie kukłę na patyku. - Tak i też zrobił,nie w ciemię bity Filip.Była to największa akcja policyjna w średniowieczu i najbardziej brutalna.A odbyła się właśnie 13- ego października....w piątek...699 lat temu / chyba,że się pomyliłam,choć niedawno o tym czytałam...ale to nie ja,moje kochane- to OGARY winne /... Trochę się boimy,nie dziewczyny ? Może najbardziej te, które mieszkają na Dolnym Śląsku.Tam zostały budowle templariuszy ...brrr.... Tak,można powiedzieć,że też przeminęli - bardzo dawno.Ciekawe,czy zabrali ze sobą jakąś tajemnicę ? Bo w to,co zeznawali na torturach - o oddawaniu czci szatanowi - nigdy nie uwierzę. I tylko dlatego,że niejaki Filip zwany Pięknym / wierzycie w urodę takiego okrutnika ?/ postanowił od dnia 13-tego ,który wypadał w piątek- nie płacić karnych odsetek-my,potomni,boimy tego dnia. -A jest to dzień wyjątkowo szczęśliwy! Dzisiaj odbył się benefis naszej sieciowej przyjaciółki.Wprawdzie nie my piłyśmy księżycówkę !...nie my jadłyśmy kurpowskie szynki,osobiście przyrządzone przez szanowną jubilatkę..nie my śpiewałyśmy ....\" niech ci gwiazda pomyślności \'.... Ale nic to !! Najważniejsze były nasze dusze,jednoczące się w cyberprzestrzeni ! I to jest potęga internetu ! Pozdrowienia dla wszystkich - Aleks..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:):):):): hih..Aurinko... Nie wiem czemu,zawsze Cię o to podejrzewałam...o tę ułańską fantazję.. Trójkąt Bermudzki ...i te rzekome bliźniaki ..:):) Ot...młodość,młodość... Uściski jeszcze raz - Aleks

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkie werandowiczki,stałe i dochodzące🌻 Z miasta i ze wsi..A tych wsiowych to się uzbiera ładna kupka,bo i nasza Idalka mieszka na wsi. A jak masto,to już całą gębą ! Poznań,Warszawa,Nowy Jork..właśnie.. -Oglądałam poranne wiadomości,a tam ? Stan Nowy York pod śniegiem.Zaraz mi na myśl przyszła Ewikk.Jak jest w samym mieście ?Na pewno wszystko gra,wszak NY -to najlepiej zorganizowane miasto swiata. U mnie sobota jest pochmurna i mokra.Jesieni z okna nie widać. W lesie sosnowym jest zawsze zielono,a te nieliczne liściaste krzewy,nadal trzymają liście... Uściski dla wszystich - Aleks.. Ps.A jak się czuje nasza jubilatka - starsza o rok ,niestety ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Już popołudnie, sobotnie popołudnie. 🖐️ Nie ma nic lepszego. Zawsze wtedy czuję niesłychany luz wewnętrzny. Od lat tak już jest. Cudowne uczucie. Po urodzinach mam się nieźle. Co ja piszę - miewam się fantastycznie! W znacznej mierze dzięki paniom z Werandy. Tyle ciepła, tyle życzeń, i netowych upominków nie dostałam jeszcze nigdy w życiu. Dziękuję najserdeczniej :) W dzisiejszej porannej poczcie mailowej znalazłam rysunek mojej wnusi - Amelii Ewy. To nie ma znaczenia, że \"stuknęło\" jej dopiero dwa ( i pół) roczku. Rysunek jest najpiękniejszy w świecie. Forma zdominowała treść co prawda, ale ja doczytuję się tam jej wspomnień z wakacji w Polsce. Jazdy konnej na Kizi w Mikołajkach, obżarstwa porzeczkami i malinami zrywanymi prosto z krzaka z babcinego sadku, zabawy z łagodnym ogromnym psem Doro i złośliwą, ale słodką i cierpliwą jamniczką Czatą. Takie dziecięce rysunki roświetlają świat dorosłych. Mój świat rozświetla Amelia bazgrząc, o przepraszam - tworząc, kolejne wizje swojego niewinnego bajecznego świata. Spróbuję pokazać Wam jej najnowszy rysunek. Jeśli znowu uda mi się opanować technikę \"internetowych przesyłów\" ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzisiaj okazało się, że najprawdziwsza jesień zagościła na dobre. Jakoś wcześniej nie odczuwalam tak bardzo jesiennej aury. Lato przeplatalo się z jesienią, a ja wciąż łudziłam się, że może tego roku chłody nie przyjdą. Przyszły, niestety. Jest szaro, smutno jak to jesienią bywa. Skorzystam z okazji, że wokoło nic się nie dzieje i napiszę o czymś, o czym wspomniała kiedyś Aleks. O warszawskich specjałach, czyli ciekwostkach z mojej okolicy. Nie będę zapuszczać się dalej niż po Mokotów i Śródmieście, bo Warszawa jest ogromna i ja wcale całej jej nie znam. Na początek wspomnę o nazwie ulicy na której mieszkam. Aleja Jana Christiana Szucha. Pan Jan na nazwę ulicy swoim imieniem jak najbardziej zasłużył, bo sam ją wytyczył i to on był pomysłodawcą, aby uczynić z niej elegancką aleję wysadzaną po obu stronach dwoma szpalerami dębów. Kilkanaście z nich rośnie do dzisiaj - to już ponad 200 lat. Niestety, każdego roku usycha któryś. No bo spaliny, starość, sól z jezdni po zimowych zmaganiach i tym podobne przeciwieństwa losu. Szkoda. Sama byłam świadkiem wycinania kilku z nich. Nie przykuwałam się łańcuchami do pni, aby zapobiec ich utracie, bo widziałam, że zabieg był konieczny. Aleja Szucha łączy między innymi przepiękne Aleje Ujazdowskie z ulicą Marszałkowską, mianowaną najważniejszą ulicą w Polsce. Bo w centrum Warszawy, a więc w centrum kraju. Najdłuższa to ona nie jest, bo laur zobyła Puławska, która liczy sobie ponad 11 kilometrów. Ale wciąż ma prestiż. Aleja Szucha, Aleja Róż i Aleja Przyjaciół to podobno \"złoty trójkąt Warszawy\" i co za tym idzie... najdroższe parcele. Nie handluję, nie wiem. Z mojego podwórza jest przejście ukryte w murze ( zamnknięte, nie wykorzystywane od lat) na podwórze kamienicy Bagatela 15, podwórze, gdzie dorastał Krzysztof Kamil Baczyński. Bywałam tam wielokrotnie, bo po sąsiedzku mieszkała moja znajoma- miłośniczka literatury. Czasami brałyśmy tomik z poezją tego niezywkłego poety i siedząc na schodach na klatce schodowej, jak najbliżej jego mieszkania ( właściwie to mieszkania jego rodziców) czytałyśmy jego wiersze. Szalone to było, ale nawet teraz mnie wrusza. Z Aleji Szucha można łatwo dostać się na ulicę Polną, gdzie pod numerem 40 mieszkała i tworzyła przez lat 38 (?) Maria Dąbrowska. W jej dużym stumetrowym mieszakaniu na trzecim piętrze bywam od piętnastu lat. Muzeum jej imienia organizuje ciekawe spotkania z ciekawymi ludźmi. W salonie mieści się ok. 40 osób, ale jak się ścisnąć to i 80 wejdzie. Tam poznałam Andrzeja Drawicza. Rozpływałam się, kiedy czytał poezje rosyjskich poetów. Pamiętam liczne spotkania z Agatą Tuszyńską, specjalistką od biografii ludzi niezywkłych ( Singer, Krzywicka), no i oczywiście - odległe w czasie, ale jakże pamiętne czytanie przez panią Zofię Kucównę pamiętników Marii Dąbrowskiej. Nagrywała je TVP jeszcze w ...któreś tam Rzeczypospolitej. Niektóre przyjaźnie, które rozpoczęły sę niejako pod patronatem Pani Marii trwają i cieszą mnie do dzisiaj. Kiedyś pisałam o Super Samie, pamiętacie? Stoi sobie samotny, opuszczony na wprost wylotu Aleji Szucha. Nic się tam nie dzieje. Przy wejściu rozpostarto transparent z napisem;\" Im chodzi tylko o działkę...\" no pewnie, przecież to złoty trójkąt Warszawy. Zapewne nie naprawią już tego niespotykanego nigdzie dachu, tylko rozbiorą tę perełkę architektury lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Tak jak kiedyś rozprawiono się z wieloma \"niemodnymi\" kamienicami secesyjnymi w Warszawie. Jeden przystanek tramwajem i ...\"Plac Zbawiciela\". Filmowy przebój tegorocznej jesieni. Pozdrawiam. Do kolejnej wyprawy po okolicach Aleji Szucha. PS. Warszawianki i wielbiciele Warszawy proszę o uzupełnienia. Wiedzy nigdy dość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobry wieczór🌻kochane! Szymonko🌻 przed chwilą obejrzałam \"Plac Zbawiciela\",a potem.........płakałam długo i serdecznie,wypłakując cały żal do świata. Cały Krauze,to samo miałam po \"Długu\".Strasznie zdolny człowiek,tak potrafi zagrać na duszy.Oj,nie wyjdę z tego filmu tak szybko,może nawet wcale!To chyba trzeba zobaczyć! Byłam dzisiaj poza miastem,nad jeziorem,już wszędzie widać jesień,ale raczej smętek ją cechuje w tym roku,a nie złote liście. Nad jeziorem szaro i mglisto,z nieba leciała drobna mżawka,a ja sobie szłam,oddychałam głęboko wilgotnym,lekkim powietrzem i...starałam się nie myśleć o niczym.W efekcie nie mogłam trafić na proszony obiadek:DNa szczęście są telefony komórkowe:D 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miejsce szczególne. Jak wspomniała Szymonka, ul. Marszalkowska jest reprezentacyjną ulicą Warszawy, a najdłuższą - licząca 11 km ul. Puławska. Dla odób mniej znających Warszawę wyjaśnienie: ulica Marszałkowska zaczyna się od Placu Unii Lubelskiej i prowadzi na północ, w tym też kierunku wzrastają numery jej budynków. Taka jest zasada numeracji budynków ulic północ-południe w Warszawie. Jedynym wyjątkiem od tej zasady jest ulica Puławska (stanowiąca jak gdyby przedłużenie ul. Marszałkowskiej na południe od Placu Unii) - budynki przy niej usytuowane mają numery zwiększające się w stronę południową. Ulica ta prowadzi aż do podwarszawskiego Piaseczna. Przy ulicy Puławskiej znajduje się zabytkowa rogatka. Tu kiedyś kończyło się miasto. Jak pisze Szymonka, na wprost wylotu Al Szucha, przy ul. Puławskiej stoi opuszczony Supersam. Budynek ten czeka na rozbiórkę. Szkoda. jego historia, jak i historia tego miejsca jest ciekawa. Przed wojną miało się tu mieścić Polskie Radio. Ogłoszono konkurs, w którym wzięli udział znani architekci. Zwycięzcą został architekt Pohdan Pniewski, rozpoczęto realizację jego projektu, zrobiono wykopy, potem była wojna. Po wojnie powstała koncepcja zrealizowania Placu Puławskiego. Miała powstać socrealistyczna zabudowa ulicy i plac w stylu Placu Konstytucji. Ale i ta koncepcja nie doczekała się realizacji. Powstało jedynie kino Moskwa, pierwsze nowoczesne kino mieszczące się w wolno stojącym budynku. Inne kina lokalizowane były wtedy w zabudowie zwartej. Kino budowano 2 lata (1948-50). Budynek był cofnięty od linii ulicy w ten sposób, że przed nim znajdował sie mały plac, kilka drzew i 2 lwy. Nad dachem kina widoczne było niebo. Wspominam to kino z wielkim sentymentem, bo pierwszy film w życiu zobaczyłam właśnie tam. Przez lata odbywały się w nim premierowe pokazy filmów, występy estradowe, konfrontacje filmowe (teraz to slowo brzmi trochę dziwnie). Nigdy nie powstał projektowany wieżowiec na rogu Puławskiej i Rakowieckiej, który miał być najwyższym budynkiem nie tylko w Warszawie, lecz także w Europie. W latach 90. kino Moskwa zostało zburzone, na jego miejscu powstał multipleks Cinema City. Teraz olbrzymi budynek zamyka w agresywny sposób prostopadłą do ulicy Puławskiej ulicę Rakowiecką. W 1962 r otwarto Supersam, wspaniały market, używając obecnego slownictwa, o oryginalnej architekturze. Szczególną uwagę zwracał dach, w kształcie wygiętego w górę łuku. Nic dziwnego, projekt powstał w pracowni znanych architektów, którą kierował Jerzy Hryniewiecki. Wnętrze też były unikatowe, olbrzymia (na tamte czasy) sala handlowa z artykułami spożywczymi, z rzędami kas od strony północnej i południowej. Na górze znajdowała się antresola z artykułami przemysłowymi. Na dole był bar z oryginalnymi malunkami i mozaikami. Kierownictwo dbało o dostawy atrakcyjnych towarów. Był też dział zamówień i dostaw towarów do domu. Dobre zaopatrzenie przyciągało klientów z całej Warszawy; przez dlugie lata Supersam cieszył się olbrzymią popularnością. Los Supersamu jest już przesądzony; podzieli los kina Moskwa. Szkoda mi tego budynku, bo obrósł dobrą sławą, ale biznes wygrywa z sentymentem. Teren w tym miejscu ma dużą wartość i zapewne niedługo zobaczymy tu olbrzymi budynek o marnej standardowej architekturze. Plac Unii był węzłem komunikacyjnym. Znajdował się tu początkowy przystanek kolejki grójeckiej, która kursowała początkowo do Piaseczna, potem zbudowano odgałęzienie do Grójca a następnie do Nowego Miasta nad Pilicą. Do dziś budynek stacji tej kolejki zachował się w Jasieńcu koło Grójca. Potem kolejkę zlikwidowano. Plac Unii Lubelskiej został przebudowany. Pamietam koło, jakie zataczały przejeżdżające przez plac tramwaje. Teraz przecinają one Plac Unii przez środek. Warszawa bardzo się zmieniła i zmienia nadal. Niestety brak planu zagospodarowania przestrzennego oraz koncepcji przebudowy i modernizacji miasta powoduje pogłębiający się chaos przestrzenny. Przepisy prawne nie są spójne, co daje możliwość dowolnej ich interpretacji, a co za tym idzie dużą dowolność dysponowania przestrzenią miejską. Czekam Szymonko na następną wyprawę. W tym czasie może odnajdę Spacerownik po Warszawie, który gdzieś zagubił się między gazetami. Przesyłam pozdrowienia. Miłego wieczoru życzę Paniom z Werandy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻 A wiecie moje miłe,że ja w ogóle nie znam Warszawy ? A kino \"Moskwa\" kojarzy mi się wyłącznie ze słynnym zdjęciem z 13 grudnia ,które pokazuje wojskowy transporter stojący przed kinem pod dużym afiszem \"Czas apokalipsy\"... Te kilka razy,kiedy odwiedziłam naszą stolicę,kojarzy mi się bardziej z ludźmi,z którymi wtedy byłam - niż z pięknem miasta.Dlaczego ? Sama nie wiem.. Cieszę się,że są z nami dwie werandowiczki,które nam przybliżą obraz stolicy.Czytam z ciekawością.. Pozdrawiam- Aleks. PS.czy pamiętacie ,kto zrobił to słynne zdjęcie? Wydaje mi się,że był to dziennikarz brytyjskiale nie jetem pewna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Werandę niedzielną🌻 Dziś o architekturze? Nie znam obecnej Warszawy,ale jak pisze Idalia nie ma specjalnie pomysłu na miasto od strony urzędów do tego powołanych. Nie wiem jak to się dzieje,ale w sprawie niewielkiego remontu wewnątrz budynku,wprawdzie podobno zabytkowego potrzeba jest planów,uzgodnień,zgody konserwatora itd. Rosną za to w Poznaniu ogromne budynki udające piękność przy pomocy marmurów,kolumnady i udziwnionych kształtów. Czasami myślę,że to jedno z biur architektonicznych mających ogromne przebicie w Urzędzie Miasta stawia te bohomazy. Bywa,że cały budynek jest nowocześnie wyłożony płytami aluminiowymi np.w kolorze szarym i wszystko byłoby dobrze,gdyby nie brązowoczarny marmur przy wejściu,który ma chyba stwarzać wrażenie bogactwa rzucającego się w oczy,albo może podraża koszty wynajmu? Całe szczęście,że do tych marmurowych piękności nie należy Stary Browar. Wiele się mówiło o przekrętach w nabyciu zrujnowanego kawałka ziemi,na którym straszyły resztki murów,ale to co się pokazało po otwarciu naprawdę jest doskonałe. Stary Browar zachował klimat browaru,ciemnoczerwona cegła i metal.Wydawałoby się,że przez to wnętrze okazać się może nieco chłodne,ale nic podobnego.Jest to miłe i ciepłe miejsce,w którym się nie tylko przyjemnie kupuje,ale i w którym przyjemnie jest być. A tak naprawdę to trzeba to zobaczyć:D Zapraszam do Poznania. 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję Idalio za uzupełnienia do moich wspominek. Czytałam z wypiekami na twarzy. Warszawa jest miastem politycznym. Ale to dla niej przekleństwo, bo o jej losie decydują ludzie z nią uczuciowo nie związani. Sejm jest nieczuły na prósby kolejnych prezydentów miasta o większe fundusze na jej rozbudowę. Z samych podatków, jakie płacą warszawskie firmy można by zdudować miasto piękne i bogate, ale wszystko idzie do kasy państwowej. Miasto dostaje nędzne resztki. Ostatnio czytałam w zagranicznej prasie, że Warszawa została ogłoszona najbrzydszym miastem Europy. Jeśli się nie mylę, to amerykańscy turyści zapoczatkowali tę opinie. Chodzi o brak konsekwencji w realizowaniu planów urbanistycznych i innych spraw, których tu już nie wspomnę. Ale i tak ostatnio jest lepiej. Jest więcej pomyślanej zieleni, Nowy Świat jest śliczny i coś zaczęło się dziać na pasażu śródmiejskim koło domów handlowych Centrum. Zobaczymy. Żeby jeszcze te paskudne hale targowe umiejscowione koło Pałacu Kultury znikły z oczy, humor by mi się poprawił. Dziękuję Lince za kilka słów o Poznaniu. Chętnie poczytam więcej. W Poznaniu byłam tylko raz w życiu i wtedy mi się bardzo podobał, ale to było wieki temu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×